Skocz do zawartości

Czy moje marzenie o Balcerowiczu przed sądem właśnie się spełnia?


Rekomendowane odpowiedzi

Kumpel napisał o Panu Kieżunie. Polecam przeczytać. Ciężko to zakwestionować.

 

Quote

Wielu tzw. narodowców i pisowców powołuje się na ''mądrości'' etatysty, propagującego szkołę Keynesa, prof. Kieżuna. To bardzo ciekawe zjawisko. Całkiem niedawno okazało się, że Kieżun za PRL-u był podwójnym agentem, który potem uniknął lustracji. Co więcej. Za tej złej komuny pan profesor robił karierę naukową i wyjeżdżał za granicę, a teraz mądrzy się, mówiąc, jaki to zły jest kapitalizm, i jak to pseudo-liberałowie wraz z komunistami rozkradali Polskę. Pytam się? A co pan Kieżun robił na początku lat 90. Gdzie był i jego mądrości? Jakoś nie słyszałem, żeby pisał i mówił o złu, które w tamtym okresie się działo, w odróżnieniu od takich postaci jak: Korwin Mikke, Michalkiewicz, Dzierżawski, Sadowski i wielu innych ( UPR).

Poniżej wklejam cytat z wypowiedzi prof. Kieżuna i odpowiedz jednego z forumowiczów na te jego profesorskie fantasmagorie

Dokładny cytat, z 2:45. "Wszystko się zaczęło właśnie wtenczas gdy po pierwsze powstała znowu koncepcja wolnego rynku. No niestety tak wygląda rozwój ekonomii. No ja jestem również, prawda, specjalistą od ekonomii. No rozwój ekonomii od ostatnich paruset lat to znaczy od końca osiemnastego wieku od Adama Smitha który był twórca tak zwanego kapitalizmu, stale są periody. Jest pewien okres wolnego rynku, to znaczy państwo się tutaj nie miesza, wszystko kształtuje wolna konkurencja, ty tutaj mniej dasz ty więcej, ja zarobie na takiej manipulacji a ty takiej-państwo się nie dotyka. No to jest proszę państwa jest XIX wiek, który kończy się straszną sytuacją, którą ujawnił kto? Marks. Marks napisał , powiedział pokazał jak wygląda przeciętna fabryka w Wielkiej Brytanii. 80% pracowników to są dzieci pięcioletnich które przez dziesięć godzin pracują, oczywiście za grosze. To fabryki jakieś tam wełniane, prawda. No więc oczywiście niesłychany wyzysk, a z drugiej strony olbrzymie pieniądze, prawda. Potem z reguły następuje kryzys ekonomiczny. Ci wobec tego tracą, no i potem jeśli państwo pojedziecie może jeszcze wam się uda pojechać do Nowego Jorku, zwiedziecie giełdę, to na czternastym piętrze, budynek giełdy na Manhattanie ma okna zamknięte automatycznie ale jest jedno okno otwarte. No i wszystkich turystów się tam chadza pokazać, bo jest to okno samobójców. Otóż w 25 roku był krach, ci którzy miliony czy miliardy potracili to była kolejka do czternastego piętra i wyskakiwali prawda, z tego okna. No potem następuje okres interwencji państwa i potem znowu. Otóż wiek XX druga połowa to jest Milton Friedman,wielki szef proszę państwa katedry ekonomii w Chicago. On tworzy koncepcje stuprocentowo wolnego rynku. Państwo się nie dotyka, rynek formułuje ceny, konkurencji i tak dalej. Dostaje nagrodę Nobla. No i rozpoczyna się wtenczas wielka działalność, bo się znowu dzieje w Afryce.(...)" Po tych słowach wyłączyłem. Kłamstwa wypowiedziane:

-Adam Smith nie jest "twórcą kapitalizmu". Kapitalizm sam się stworzył, a Smith jest ojcem szkoły rozumowania procesów ekonomii zwanej liberalizmem.

-Kapitalizm nie kończy się wyzyskiem, a XIX stulecie to gigantyczny wzrost dobrobytu i postępu dla każdego. Nikt nikogo nie wyzyskiwał, tylko miało się do czynienia z pozostałosciami mentalności merynkantylno-feudalnej. Praca dzieci była w poprzednich wiekach normą, a to właśnie ogromny wzrost standardów życia spowodowany kapitalizmem spowodował, iż taki stan rzeczy zaczął kłóć w oczy, a ludzi zaczęło być stać na nie posyłanie dzieci do pracy. Identyczna sytuacja nastąpiła z kobietami, które w poprzednich wiekach pracowały równie ciężko co mężczyźni wszędzie tam, gdzie oni pracowali. Dopiero wiek XIX wytworzył normę, iż kobieta nie pracuje i zajmuje się domem i dziećmi, a na to wszystko robi mąż-gdyż zaczęło to być możliwe dzięki ogromnemu wzrostowi ogólnego dobrobytu. Podobnie było z biedą-która przedtem nie raziła, gdyż nie było możliwości wyrwania się z niej i każdego dotykała w takim samym stopniu. Teraz razi, mimo iż nawet najpodlejszemu robotnikowi żyje się znacznie lepiej. Jakby się nie żyło, jakby praca w fabryce się nie opłacała, to by zostali na wsi. Nie zostawali, bo egzystencja na wsi była wielokrotnie gorszym losem, bieda niesamowita, a praca w fabrykach pozwalała im powoli polepszać swój los.

-Marks niczego nie ujawnił. XIX wiek to drastyczna, błyskawiczna poprawa 
warunków życia i bytu najprostszych ludzi, w poprawie tychże przodowali właśnie właściciele fabryk, którzy walczyli o siłę roboczą to raz a dwa, sami uważali że tak trzeba a dodatkowo byli pod presja społeczną, by tak robić.

-Nie było żadnego wyzysku, wyzysk wymaga użycia siły i przymuszenia. Nikt nikogo do niczego nie przymuszał.

-Kryzys ekonomiczny nie ma nic wspólnego z kapitalizmem, a już tym bardziej kryzys z 1925 roku (albo źle dosłyszałem albo on źle powiedział, data się nie zgadza), tylko z polityką świeżo powołanego banku centralnego USA, FED-który jest zaprzeczeniem wolnego rynku.

-Milton Friedman nie mówił o "stuprocentowo wolnym rynku", tylko prędzej jego syn David, anarchokapitalista, badacz średniowiecznej Islandii i Irlandii gdzie coś na kształt anarchokapitalizmu istniało. Friedman, Milton był za interwencją państwową w postaci władania pieniądzem czy ustalania podatków do zanieczyszczeń, budowy dróg, obrony granic, policji, sadów-był za forma pomocy socjalnej i płacy minimalnej w jednym w postaci podatku negatywnego, był za ochroną własności intelektualnej itp.
Warto też zwrócić uwagę na mimikę twarzy Kieżunia-rynek be, friedman-krzywi się jak clooney brzydal, marks-oczy rozszerzone w podziwie, wolny rynek-chore, chore i macha łapami. Typowy czciciel statolatrii. Cały ten wywód to klasyczny bełkot etatystyczny. Kieżuń powinien zmienić nazwisko na Bredniuń. 3 minuty i 6 tęgich, keynesistowskich kłamstw.

 

 

 

 

 

Drugi kumpel napisał:

Quote

Nie czytałem „Patologii transformacji”, natomiast widziałem i czytałem wywiady z prof. Kieżunem – i muszę powiedzieć, że po prostu pi*rdoli jak potłuczony, wychodząc z absurdalnego i sprzecznego z faktami założenia, że gospodarka PRLu była gospodarką świetnie funkcjonującą, a transformacja ustrojowa doprowadziła do ruiny. Skoro za PRLu było tak dobrze, to dlaczego było tak źle?

Otóż dlatego, że w przypadku gospodarki PRLu nie można mówić w ogóle o jakimkolwiek racjonalnym funkcjonowaniu. Ustrój gospodarczy PRLu uniemożliwiał kalkulację ekonomiczną, w związku z czym działania gospodarcze były prowadzone w oderwaniu od realnych potrzeb społeczeństwa. I profesor Kieżun może się rozpływać nad ilością i jakością polskich kondensatorów albo statków – ale fakty są takie, że ludzie w tym czasie nie potrzebowali kondensatorów i statków, tylko butów, cukru, papieru toaletowego i sznura do snopowiązałki, a tego jakoś nie było. Zresztą skoro polska elektronika była taka dobra (jeden z przykładów podawanych przez Kieżuna), to dlaczego po transformacji korzystaliśmy w telefonów, kserokopiarek i komputerów produkcji amerykańskiej, japońskiej albo niemieckiej? Otóż dlatego, że polska elektronika na papierze wyglądała świetnie, ale w rzeczywistości była niewiele warta.

Gospodarka PRLu była gospodarką funkcjonującą w oderwaniu od zapotrzebowania społeczeństwa, gospodarką tragicznie zacofaną, gospodarką nie potrafiącą dostarczyć podstawowych dóbr i usług. Zagraniczne inwestycje po 1989r. wcale nie pogrążyły polskiej gospodarki, bo nie było nawet czego pogrążać – zagraniczne inwestycje pozwoliły przynajmniej częściowo nadrobić zapóźnienie cywilizacyjne, które zawdzięczaliśmy „światłym planistom” pokroju prof. Kieżuna. Czy prywatyzacja i zagraniczne inwestycje zostały przeprowadzone bez zarzutu? Oczywiście nie. Czy pozostawienie gospodarki w rękach państwa i jego „światłych zarządców” pokroju Kieżuna dałoby lepsze efekty? Nie, doprowadziłoby jedynie do utrwalenia tego zapóźnienia cywilizacyjnego.

Podsumowując: kompletnie nie rozumiem jarania się leśnym dziadkiem smutającym, że nikt nie słuchał jego światłych rad i pieprzącym farmazony o tym, jak to zajebiście było w PRLu i jak zagraniczni prywaciarze to wszystko rozpieprzyli.

Większość firm w trakcie transformacji miała ujemne kapitały własne – czyli de facto w większości były to przedsiębiorstwa bliskie upadłości. Zresztą tutaj problem jest o wiele bardziej złożony niż wszystkim się wydaje. Problemy firm pojawiały się od momentu pierwszych reform Messner’a – quasi-ceny rynkowe, początki reform sektora bankowego etc.etc. Dopóki wszystko leciało na centralnym planowaniu bez możliwości rachunku ekonomicznego nikt nawet nie wiedział co jest efektywne, a co nie jest. Pierwsze reformy i wtłoczenie tylko kilku elementów gospodarki rynkowej już pokazywało jaki jest status tych przedsiębiorstw. Po 2 oczywistą oczywistością jest strategia zajmowania rynków przed zagranicznych przedsiębiorców. Na początku były stosowane projekty joint-venture etc.etc. z drugiej strony sytuacja przedsiębiorstw była tak tragiczna, że trzeba było je sprzedać czym szybciej. Pojawiają się głosy kilku prof. o wartości godziwej i aktywach firm państwowych, które były sprzedawane i o nakładach inwestycyjnych w latach ’80 i tworzenia tzw. pillar industries, ale to można włożyć pomiędzy bajki!

Te rzekomo wspaniałe zakłady w 1989 i 1990, po zetknięciu się z regułami ekonomii, zwyczajnie zaczęły padać jak muchy. Jak to wyglądało? Po pierwsze brak było kultury pracy, kultury zarządzania… Odziedziczyliśmy masę upadłościową. Ile osób pamięta, że chciano produkować te wszystkie wyroby, ale nikt ich kupować nie chciał? Co zabawne, niektórzy profesorowie wciąż mylą dwa pojęcia: wartość księgowa i wartość rynkowa. Proszę sprzedać chłam w wartości księgowej. Wyrobów ówczesnych polskich firm nikt kupować nie chciał, a na zakup technologii pieniędzy nie miały, zaś pracownicy, od góry do dołu mieli szalenie niską kulturę pracy.

Warto wspomnieć o jeszcze jednej istotnej rzeczy – hiperinflacji, indeksowaniu środków trwałych, zaburzeniu dla „przedsiębiorców” możliwości oceny inwestycji, zaburzeniu ogólnej struktury cen etc.etc. Niech sobie każdy z was przypomni jak coś przyjechało z zagranicy i było sprzedawane bezpośrednio z TIRa. Teraz o tych wszystkich problemach początku lat ’90 zapominamy, ale to był ciężki kawałek chleba. Brałeś kredyt na inwestycję i miałem telefony z banku o ile więcej musisz dopłacić tylko przez kwestię związane z hiper-inflacją. Transport miał się bardzo dobrze, bo w większości płacone było w markach niemieckich .
 

 

 

Jak się do tego odwołacie? 

Edytowane przez Strusprawa1
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.