Skocz do zawartości

Bóg


Assasyn

Rekomendowane odpowiedzi

Nie ma juz zadnego miejsca na boga... Dodatkowo - motyw 'swietej trojcy' oraz 'syna odkupiajacego swiat' zaczerpniety z mitologii egipskiej, swieta Bozego Narodzenia to poganskie swieto Sol, Wielkanoc to tez poganskie swieto plodnosci czy tam wiosennego rodzenia sie zycia, celibat wprowadzil Rzym dopiero w trzynastym czy czternastym wieku by zabezpieczyc majatek kosciola, podobnie z czysccem (by moc 'przerzucac' grzesznikow do czyscca za drogie odpusty), nie istnieje zaden dowod na istnienie Jezusa Chrystusa.

 

Wreszcie wracajac do pytania - w ktorego boga mielibysmy wierzyc? W Horusa, Jahwe, Istar, Zeusa, Dzeusa, Quetzalcoatl, Siwa, Jezus czy Gilgamesz ze tak z glowy zacytuje?

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 17.12.2014 o 21:44, Assasyn napisał:

Wierzycie w Boga? Jaki macie stosunek do Boga, rozmyslacie o nim? Szukacie go? Modlicie sie do niego czy uwazacie ze to my sami twoorzymy sami swoje zycie? Takie pprzemyslenia przed snem.

Tak. Jak najbardziej pozytywny. Rozmyśla się nad czymś czego się nie jest pewnym, więc nie. To nie kwestia szukania a zaufania. Człowiek nic nie tworzy - wybiera i konwertuje z tego co otrzymuje.

 

Dnia 17.12.2014 o 23:30, The_Man napisał:

Nie ma juz zadnego miejsca na boga... Dodatkowo - motyw 'swietej trojcy' oraz 'syna odkupiajacego swiat' zaczerpniety z mitologii egipskiej, swieta Bozego Narodzenia to poganskie swieto Sol, Wielkanoc to tez poganskie swieto plodnosci czy tam wiosennego rodzenia sie zycia, celibat wprowadzil Rzym dopiero w trzynastym czy czternastym wieku by zabezpieczyc majatek kosciola, podobnie z czysccem (by moc 'przerzucac' grzesznikow do czyscca za drogie odpusty), nie istnieje zaden dowod na istnienie Jezusa Chrystusa.

 

Wreszcie wracajac do pytania - w ktorego boga mielibysmy wierzyc? W Horusa, Jahwe, Istar, Zeusa, Dzeusa, Quetzalcoatl, Siwa, Jezus czy Gilgamesz ze tak z glowy zacytuje?

W Boga a nie w któregoś z wymienionych przez Ciebie bogów.

 

Co do pierwszego akapitu to widzę, że podobnie jak w przypadku Martino, mylą Ci się pojęcia "wiara" z "religia" i "kościół" ;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi w zasadzie nie jest potrzebny bóg, chociaż jakby miał istnieć to fajnie jakby był tym bogiem silnym i wszechmocnym. Skłaniam się bardziej ku całemu stworzeniu istnieniu, żeby widzieć boga w naturze, ale na razie jest to zbyt logiczne. Chociaż potrafię się zapomnieć będąc przy jakimś zbiorniku wodnym, typu jezioro, morze, rzeka, chyba rzeki lubię najbardziej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Baca, a czym dla Ciebie jest Bóg? To jest według Ciebie energia, materia czy może inteligentna istota? Czy ma to (on) wpływ na Twoje życie, za jego sprawą istnieje kosmos i człowiek, ale też zło i cierpienie? Jak to  jest w Twoim rozumieniu?

 

Rozumiem oddzielenie wiary od religii i kościoła, dlatego pytam. W rozumieniu Boga w ten sposób, że jest to siła sprawcza powstania istnienia rzeczywistości jako takiej, przestrzeni i materii, wcale nie wykluczam, że istnieje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Boga a nie w któregoś z wymienionych przez Ciebie bogów.

 

Co do pierwszego akapitu to widzę, że podobnie jak w przypadku Martino, mylą Ci się pojęcia "wiara" z "religia" i "kościół" ;-)

No dobrze, w boga ale w ktorego (niewazne ktorego sobie wybierasz by go opisywac wielka litera)...

 

Nic mi sie nie myli - pierwszy akapit odnosi sie do najpopularniejszego w Polsce czy tez naszym kregu kulturowym kosciola, lansujacego wiare i opierajacego sie na religii.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Baca, a czym dla Ciebie jest Bóg? To jest według Ciebie energia, materia czy może inteligentna istota? Czy ma to (on) wpływ na Twoje życie, za jego sprawą istnieje kosmos i człowiek, ale też zło i cierpienie? Jak to  jest w Twoim rozumieniu?

 

Rozumiem oddzielenie wiary od religii i kościoła, dlatego pytam. W rozumieniu Boga w ten sposób, że jest to siła sprawcza powstania istnienia rzeczywistości jako takiej, przestrzeni i materii, wcale nie wykluczam, że istnieje.

Wybacz ale słowem wstępu chcę napisać, że to co piszesz to marudzenie człowieka któremu się wydaje że coś wie. Energia? Materia? Istota? Przecież to tylko słowa wymyślone przez ludzi, by opisać coś tam istniejącego w wąziutkim paśmie którego możemy zaznać naszymi zmysłami. Ostatnio trochę poszerzamy zakres tych zmysłów poprzez chociażby różne przyrządy pomiarowe. Tylko kto Ci powiedział, że "rozszerzanie możliwości" naszych naturalnych zmysłów jest drogą we właściwym kierunku do poznania czegokolwiek? Zauważ, że poza prostymi rzeczami na temat charakteru świata/wszechświata nic nie wiemy, bo wszystko to są TEORIE. Zauważ też, że przez błędne doświadczenie/doświadczanie można dojść do wytłumaczenia zjawisk mimo tego że się bredzi (vide ostatnio poruszany na forum temat o tym czy ziemia stoi czy sobie jednak fruwa - nie mogę znaleźć wątku w tej chwili ;-)).

 

Osobiście dla mnie Bóg jest wszystkim (ma w d... to co sobie ludzie do tej pory w fizyce i innych naukach do tej pory wymyślili - wymyślili to niech teraz kombinują by wyszło na "ich" ;-)). Więc, na "naukowy" język (bo rozumiem, że takim posługujesz się na co dzień) jest wszędzie łącznie z moim ciałem (kurna "wymiar fizyczności" mnie ogranicza w wypowiedzi), w każdym czasie (znaczy w tym wynalazku ludzi by go jakoś tam liczyć) i dodatkowo jest tymi wszystkimi obszarami którymi nie (bo jej do różnych teorii nie pasuje) zajmuje się nasza "wspaniała" nauka.

 

Jestem człowiekiem, czyli egoistycznym chujem, który nad sobą pracuje (wszystko to proces czy tam droga jak ją w pismach nazywają ;-)) więc jakby nie miał wpływu na moje życie, to z racji tego że mi się to nie opłaca, to by się tym nie zajmował. Oczywiście takie podejście jest beee, ale ułomny człowiek inaczej by się tego bał a nie się tym zainteresował i po prostu zaufał. Teraz już nie chce a dziękuję za to co dostaje. Jakiś taki rzeczywisty przykład, bo z tego co wiem ludzie Twojego pokroju oczekują jako dowodu istnienia Boga "cudów co dzień" i najlepiej by się okazał wg "naszych" wyobrażeń jako np. Zeus rozpierdalający wszystko piorunami? ;-) Otóż jest taki, nawet niedawno. Przed weekendem pisałem tu wątek o radę w sprawie próby ograniczenia władzy rodzicielskiej przez byłą małżonkę (w niedzielę Marek na moją prośbę usunął, bo nie było konkretnych odpowiedzi a poza tym odpowiedz już poznałem). Dzieciaka nie widziałem od jakiś 6 lat (mam prawo widzeń, nie korzystam z niego, by dzieciakowi nie robić burdelu w głowie - temat na inny wątek). Bóg mnie zna i doskonale wie że chciałem mieć pewność czy coś w tym wniosku byłej żony na temat paszportu jest prawdą czy też to bzdury. Sumując, pomyśl sobie, że jesteś na przeciwnej stronie miasta, w miejscu i czasie kiedy przechodzisz podwórzem pomagając innemu człowiekowi spotykasz kogo? Dzieciaka (i nie spierdala mimo wsadzanych mu do głowy gówien) - tak po 6 latach możesz sobie poobserwować jego mowę ciała, patrząc czy zagadnienia poruszane we wniosku to bujda czy nie. Jak dla mnie, to mimo mojej zasady, że nie spotykam się z dzieciakiem do czasu gdy będzie samodzielnie decydował o sobie, Bóg dosłownie "wsadził mi go w łapy" (mimo że uważałem by takie sytuacje nie miały miejsca). Teraz, 5 dni później wiem, że zrobiłem dobrze odpowiadając na pismo zamiast je olać (jak miałem zamiar zrobić przed sobotą, bo i tak wniosek jest niezgodny z prawem ). Sumując, Bóg zadbał o mnie bardziej niż ja o siebie, bo uruchomił w czasie i miejscu rzeczy całkowicie ode mnie niezależne. Uspokajając Panów od prawdopodobieństwa, też potrafię je policzyć (oczywiście nie biorąc poprawki na moje uważanie).

 

Więc jeżeli oczekujesz cudów, to zastanów się nad cudem życia, inteligencji, wolnej woli, upływających "sekund", itd. oraz po co "to wszystko" ;-) Moim zdaniem "to wszystko", na pewno nie jest po to byśmy jako ludzie, doskonalili się we wzajemnym wykańczaniu się ;-)

 

I ostatnie Twoje zdanie. Co dokładnie masz na myśli mówiąc "zło i cierpienie"?. Zakładam na tą chwilę, że chodzi ci o to co jeden człowiek robi drugiemu. Jeżeli nie, to napisz - będziemy rozkminiać.    

 

 

No dobrze, w boga ale w ktorego (niewazne ktorego sobie wybierasz by go opisywac wielka litera)...

 

Nic mi sie nie myli - pierwszy akapit odnosi sie do najpopularniejszego w Polsce czy tez naszym kregu kulturowym kosciola, lansujacego wiare i opierajacego sie na religii.

 

Pisałem już o tym z Martino w innym wątku. Jedynym (przynajmniej mi znanym, ew. proszę o info) Bogiem który preferuje miłość bliźniego nad własną jest bóg Chrześcijan (dużą literą bo od Chrystusa). Również i Tobie polecam punkt nr 1 następującego postu http://braciasamcy.pl/index.php/topic/977-krew-z-krwi/page-2?hl=protestant%C3%B3w#entry12178

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wybacz ale słowem wstępu chcę napisać, że to co piszesz to marudzenie człowieka któremu się wydaje że coś wie. Energia? Materia? Istota? Przecież to tylko słowa wymyślone przez ludzi, by opisać coś tam istniejącego w wąziutkim paśmie którego możemy zaznać naszymi zmysłami. Ostatnio trochę poszerzamy zakres tych zmysłów poprzez chociażby różne przyrządy pomiarowe. Tylko kto Ci powiedział, że "rozszerzanie możliwości" naszych naturalnych zmysłów jest drogą we właściwym kierunku do poznania czegokolwiek? Zauważ, że poza prostymi rzeczami na temat charakteru świata/wszechświata nic nie wiemy, bo wszystko to są TEORIE. Zauważ też, że przez błędne doświadczenie/doświadczanie można dojść do wytłumaczenia zjawisk mimo tego że się bredzi (vide ostatnio poruszany na forum temat o tym czy ziemia stoi czy sobie jednak fruwa - nie mogę znaleźć wątku w tej chwili ;-)).

 

Osobiście dla mnie Bóg jest wszystkim (ma w d... to co sobie ludzie do tej pory w fizyce i innych naukach do tej pory wymyślili - wymyślili to niech teraz kombinują by wyszło na "ich" ;-)). Więc, na "naukowy" język (bo rozumiem, że takim posługujesz się na co dzień) jest wszędzie łącznie z moim ciałem (kurna "wymiar fizyczności" mnie ogranicza w wypowiedzi), w każdym czasie (znaczy w tym wynalazku ludzi by go jakoś tam liczyć) i dodatkowo jest tymi wszystkimi obszarami którymi nie (bo jej do różnych teorii nie pasuje) zajmuje się nasza "wspaniała" nauka.

 

Jestem człowiekiem, czyli egoistycznym chujem, który nad sobą pracuje (wszystko to proces czy tam droga jak ją w pismach nazywają ;-)) więc jakby nie miał wpływu na moje życie, to z racji tego że mi się to nie opłaca, to by się tym nie zajmował. Oczywiście takie podejście jest beee, ale ułomny człowiek inaczej by się tego bał a nie się tym zainteresował i po prostu zaufał. Teraz już nie chce a dziękuję za to co dostaje. Jakiś taki rzeczywisty przykład, bo z tego co wiem ludzie Twojego pokroju oczekują jako dowodu istnienia Boga "cudów co dzień" i najlepiej by się okazał wg "naszych" wyobrażeń jako np. Zeus rozpierdalający wszystko piorunami? ;-) Otóż jest taki, nawet niedawno. Przed weekendem pisałem tu wątek o radę w sprawie próby ograniczenia władzy rodzicielskiej przez byłą małżonkę (w niedzielę Marek na moją prośbę usunął, bo nie było konkretnych odpowiedzi a poza tym odpowiedz już poznałem). Dzieciaka nie widziałem od jakiś 6 lat (mam prawo widzeń, nie korzystam z niego, by dzieciakowi nie robić burdelu w głowie - temat na inny wątek). Bóg mnie zna i doskonale wie że chciałem mieć pewność czy coś w tym wniosku byłej żony na temat paszportu jest prawdą czy też to bzdury. Sumując, pomyśl sobie, że jesteś na przeciwnej stronie miasta, w miejscu i czasie kiedy przechodzisz podwórzem pomagając innemu człowiekowi spotykasz kogo? Dzieciaka (i nie spierdala mimo wsadzanych mu do głowy gówien) - tak po 6 latach możesz sobie poobserwować jego mowę ciała, patrząc czy zagadnienia poruszane we wniosku to bujda czy nie. Jak dla mnie, to mimo mojej zasady, że nie spotykam się z dzieciakiem do czasu gdy będzie samodzielnie decydował o sobie, Bóg dosłownie "wsadził mi go w łapy" (mimo że uważałem by takie sytuacje nie miały miejsca). Teraz, 5 dni później wiem, że zrobiłem dobrze odpowiadając na pismo zamiast je olać (jak miałem zamiar zrobić przed sobotą, bo i tak wniosek jest niezgodny z prawem ). Sumując, Bóg zadbał o mnie bardziej niż ja o siebie, bo uruchomił w czasie i miejscu rzeczy całkowicie ode mnie niezależne. Uspokajając Panów od prawdopodobieństwa, też potrafię je policzyć (oczywiście nie biorąc poprawki na moje uważanie).

 

Więc jeżeli oczekujesz cudów, to zastanów się nad cudem życia, inteligencji, wolnej woli, upływających "sekund", itd. oraz po co "to wszystko" ;-) Moim zdaniem "to wszystko", na pewno nie jest po to byśmy jako ludzie, doskonalili się we wzajemnym wykańczaniu się ;-)

 

I ostatnie Twoje zdanie. Co dokładnie masz na myśli mówiąc "zło i cierpienie"?. Zakładam na tą chwilę, że chodzi ci o to co jeden człowiek robi drugiemu. Jeżeli nie, to napisz - będziemy rozkminiać.    

 

 

 

Pisałem już o tym z Martino w innym wątku. Jedynym (przynajmniej mi znanym, ew. proszę o info) Bogiem który preferuje miłość bliźniego nad własną jest bóg Chrześcijan (dużą literą bo od Chrystusa). Również i Tobie polecam punkt nr 1 następującego postu http://braciasamcy.pl/index.php/topic/977-krew-z-krwi/page-2?hl=protestant%C3%B3w#entry12178

 

Coz dyskutowanie z czlowiekiem kierujacym sie mysleniem magicznym nie ma sensu...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 18.12.2014 o 19:49, Assasyn napisał:

Baca co SuGERUJESZ tym postem? Co chcesz przez to napisac reasumujac caly watek?

Nic nie sugeruje. Odpowiadam na pytania dwóch braci samców na podstawie własnej wiary / doświadczenia. Sumując, może bardziej też rozwijam odpowiedzi, na które już wcześniej odpowiedziałem a które to zadałeś zakładając ten wątek. Może też w sumie sugeruję, że matrix kieruje ludźmi nie tylko w kwestiach relacji damsko-męskich, ale również "o niebo" ważniejszych ;-) ale efekt jest niezamierzony.

 

Dnia 18.12.2014 o 20:21, The_Man napisał:

To nie argument tylko stwierdzenie. :-)

 

Dobrze, że "stwierdzenie" nie jest naukowym terminem. Biorę "na wiarę", że tak myślisz :-).

Dobra, wyłażę już z piaskownicy ;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W moim przypadku chcialbym wierzyc I staram sie to robic...Ale niestety nie do konca mi to wychodzi.Mianowicie nie jest namacalny I ciezko mi uwierzyc w to ze ktos z nieba moze kierowac moim zyciem...A jesi sie zawiode? A jesli za 40 lat bede zalowal ze ''powierzam'' a tu nic...Tu wydaje m sie glowna kwestia jest biernosc I przerzucenie odpowiedzialnosci za swoje zycie, ja nie chce byc bierny szukam pracuje ale nie wiem w ktora strone to zmierza I tu potrzebuje Boga ale nadal milczy...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tu nie ma chciałbym, staram się, etc. Po męsku albo czarne albo białe (szarości i "kolorki" są dla kłamców i kombinatorów). Albo wierzysz albo nie, tylko zapoznaj się z materiałami źródłowymi które poleciłem chociażby w moim długim poście a nie papką którą np. sprzedają kapłani (choć wśród nich też są właściwi ludzie). Bierz poprawkę na to, że w każdej grupie znakomita większość to osoby zachowujące się jak idioci.

Bóg nie kieruje Twoim życiem, nie po to dał Ci wolną wolę by robić z Ciebie robocika. On pomaga na co dzień i zaprasza do siebie, ale wybór czy idziesz jest Twój.

Jeżeli zaczniesz postępować wg ewangelii, to o żadnej bierności nie ma mowy - wręcz przeciwnie.

Cóż Ci mogę doradzić (o ile dobrze "odczytuje" Twój post). Osobiście zgadzam się z tym, że wiara jest darem a nie czymś co można sobie wziąć.

Więc po prostu, po przeczytaniu ewangelii, jak już będziesz wiedział do kogo się zwracasz, odmawiaj sobie modlitwę "Ojcze nasz" na rozpoczęcie dnia (i jak masz ochotę przed snem). Łaska przyjdzie lub nie (nie ode mnie to zależy).

 

Zastanawiam się jak reszta braci samców zareaguje na taki temat, bo na razie w większości pochowali po kątach ;-) lub temat dla nich nieinteresujący.

 

PS. Bóg z Tobą nie pogada na pewno w taki sposób jak Ty chcesz. Jeżeli chodzi o Boga, to nastaw się "na odbiór", oczywiście robiąc to co należy do Ciebie (vide ewangelie).

 

PS2. Jak dla mnie tu nie chodzi o opłacanie się (vide "będę żałował"/"powierzam"), bo nie o to w tym chodzi. Myślę, że na tą chwilę patrzysz na to wszystko z trochę innego miejsca niż trzeba. Poczytaj ;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli ktoś wierzy w Boga to wierzy bezpodstawinie. Jeśli ktoś wie, że Bóg jest polecam psychiatrę. Bóg to tzw mem czyli wirus umysłu. Człowiek nie potrafi sobie wytłumaczyć pewnych rzeczy i tłumaczy to Bogiem. Ot, prymitywny stary obwód neurologiczny jeszcze jest stymulowany przez kulturę ale na szczęście to znika. Niestety kosztem wprowadzania relatywizmu lewackiego, który zrównuje wszystkie wartości. Polecam Kena Wilbera -on bardzo fajnie pisze o memach.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.