Skocz do zawartości

Ja i moja Tajka


Rekomendowane odpowiedzi

1 minutę temu, Morfeusz napisał:

Na tę dawną koleżankę Polkę z Chin nie liczył bym zbyt mocno bo z tym różnie może być. Przygotował bym sobie zapas oszczędności i plan B.

No właśnie... kobieta i wdzięczność? Do tego jeszcze Polka(Karyna?) xD
Nie mówię, że kobiecina nie posiada jakiegoś choćby kruchego, ale jednak kręgosłupa.
Aczkolwiek bym pozostawał czujny.
Nawet gdyby to był facet Polak, to trzeba mieć plan B i nie wierzyć ślepo w ludzi.

Od tego @bajlando arciarza multikonciarza bije taka frustracja, że głowa mała :D 
 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Tajski Wojownik napisał:

Ty chyba w ogóle nie zrozumiałeś mojego wątku i podejścia do wielu spraw. To co wydaje się dla ciebie bezsensowne dla mnie jest spełnieniem marzeń. Odnalezieniem wewnętrznego szczęścia, poczuciem pełnej wolności. 

Od zawsze byłem zafascynowany kulturą wschodu, zwłaszcza Chinami i Japonią. To co najbardziej przykuło moją uwagę to droga bushido, czyli droga wojownika. Można by tu skojarzyć wiele cnót jak sprawiedliwość, odwaga, brak lęku przed śmiercią, samodoskonalenie, wierność, honor. Każde z nich kreuje twój charakter w pewien specyficzny tylko dla ciebie sposób. Łączysz je, by odnaleźć ścieżkę, która prowadzi do miejsca zwanego "szczęściem". Kraje azjatyckie mają to do siebie, że mają ze sobą wiele wspólnego. To co dla nas Europejczyków jest niepojęte, im przychodzi łatwo. Podczas, gdy my trudzimy się życiem codziennym, zamartwiamy na zapas, Azjaci biorą wszystko na spokojnie. To był pierwszy mój szok kulturalny. 

Jeśli mogę się wtrącić. Tak czytam tę Twoją historię i jej nie rozumiem.

Zarabiasz nędznie, 3-4 tys. zł, uczysz się tajskiego (???), co nie daje praktycznie żadnych profitów na przyszłość. Chiński czy Japoński to jeszcze, ale tajski? Poważnie?
Piszesz coś o sprawiedliwości, odwadze, jakieś takie trochę bajkowe opowieści które podobają Ci się w tej Tajlandii a masz prawie pod 30-tkę.

Dla mnie to wygląda tak, że jesteś strasznie przywiązany do tej laski i strasznie boisz się, że odejdzie, a wszystko sobie racjonalizujesz. Bo ja nie widzę większego sensu, po co Ty tam jesteś. W Polsce zarobisz na spokojnie 5 tys. na rękę, też mógłbyś uczyć się języka. Wybrałeś niższe zarobki, wygnanie z ojczyzny i naukę nieprzyszłościowego tajskiego? Jaki w tym sens? W tych opowieściach o bajkowych przywarach Azjatów? Już abstrahując, że Azjaci ze spokojem mają tyle wspólnego co krzesło z krzesłem elektrycznym, Japonia to bodaj najbardziej zapracowany kraj świata, ludzie zasypiają na ulicy, praca to ich cały sens wszystkiego, prawie się już nie rozmnażają. O jakim Ty do diaska spokoju piszesz? Te kraje to całkowite antonimy spokoju...

 

Moim zdaniem to wszystko jakaś dziwna racjonalizacja, po prostu wiesz, że Tajka nie wróci z Tobą do Polski, to wymyśliłeś sobie jakieś bajkowe cnoty z azjatyckich bajek anime i wmawiasz sobie, że to po to zarabiasz taką nędzę i uczysz się bez celu języka który nic Ci nie da na przyszłość.

Cóż, Twoje życie, ale ja nie kupuję zupełnie tego tłumaczenia jakiegoś sensu po co to robisz.

Jak dla mnie zwyczajny strach przed utratą tajskiej piczy i racjonalizacja i udawanie silnego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...
  • 2 miesiące temu...

@17nataku

 

Była długa cisza, ale wracam z nowymi wieściami.

 

Od mojego ostatniego postu wiele się wydarzyło. Na chwilę obecną jestem krok przed zerwaniem.

Wciąż się jednak powstrzymuję ze względu na dodatkowe koszta (które potem wyjaśnię), strach przed nieznanym i wiele bardzo poważnych przeszkód.

 

Pokrótce streszczę co się wydarzyło:

 

1. Znalazłem pracę w szkole dwujęzycznej i poznałem wyśmienitych i inteligentnych ludzi. Nie prowadzę z nikim żadnych sporów i każdy mnie respektuje, dziękuje za wykonaną pracę. Jest ciężko, bo muszę nauczać dzieci w wieku 7-8 lat, a te pełne energii potrafią wejść w pięty nawet tym najbardziej spokojnym nauczycielom.

Po niecałym miesiącu zostałem zaproszony przez kolegów na partyjkę w strategiczną grę planszową, w którą jak się gra to trzeba poświęcić całe popołudnie. Skromne spotkanie, trzech kolegów, żona jednego z nich i ja. Był alkohol - nie piłem, bo prowadziłem, więc całkowicie trzeźwy spędziłem.... "koszmarną sobotę". Tak, to był horror.

 

Dzień wcześniej (piątek) poinformowałem swoją myszkę o tym, że jadę do kolegów zagrać w "grę planszową" sic!. Oczywiście spotkałem się z wielkim oburzeniem, że zamierzam z kim innym spędzić całe "popołudnie". Napomnę jednak, że moja miała zmianę w sobotę 14-23, więc nie było jej cały dzień w domu. Totalny brainwashed. Skończyło się fochem. 

 

Sobota - ciężki trening karate, a po nim pojechałem grać, bo co mnie ku.rwa jakiś foch będzie powstrzymywał. Oświadczyła, że mogę tam być tylko 3h, a następnie prędko jak struś pędziwiatr wracać do domu. Nie posłuchałem i posiedziałem o wiele dłużej. Nie wierzyłem w to co słyszałem, sama siedzi w pracy, ja natomiast w domu jak ten kołek i nie mogę spędzić czasu ze znajomymi. Totalna tresura i kontrola.

 

W niedzielę też miałem trening i godzinę przed nim oznajmiła mi, że nie chce bym na niego szedł. Poszedłem, bo musiałem.

Wyszła więc na cały dzień, zerwała ze mną na Facebooku, a jak wróciła to darła mordę na cały blok, że nienawidzi tego związku, że chce zerwać, bo ciągle wybieram coś innego niż ją samą. I przez to czuje się nieważna. A ja najzwyczajnie w świecie miałem życie poza związkiem. 

 

Ze względu na przeszkody i problemy, postanowiłem przeprosić i naprawić sytuację. Frajerstwo w cholerę, ale kurde musiałem. Gdybym był wtedy gotowy to bym wypierdolił w podskokach.

W głowie duża czerwona sowiecka flaga nad Stalingradem.

 

2. Niekontrolowane obżarstwo - codziennie słodkie drinki, barbeque, KFC, McDonalds, wysoko tłuszczowe mięso i przysmaki ("kanom" po tajsku). Jak ją widzę pochłaniającą niezliczone ilości jedzenia to aż mnie bierze na wymioty. I to nie dzieje się raz na tydzień, miesiąc, ale codziennie. KUR.WA CODZIENNIE coś innego, a brzuch, nogi, twarz puchnie od tłuszczu. Dosłownie wylewa się to jej ze spodni czy podkoszulka. Na policzkach zaskórniki, pryszcze. Chodzi do kosmetyczki, płaci głupia 300 złoty, by jej to usuwali, a tu najzwyczajniej trzeba wziąć się w garść i pójść pobiegać. Ale gdzie ona do jakichkolwiek ćwiczeń.

 

Pewnego dnia podjąłem temat wspólnych treningów i siłowni, to mi powiedziała, że mogę sobie znaleźć chudszą i że.... uwaga!

 

1. Ona nie zamierza się zmieniać.

2. Nie pójdzie na siłownie.

3. Nie pójdzie biegać.

4. Nie skończy z obżarstwem.

 

Oświadczyłem, że nie będę próbował nic zmieniać ani krytykować. Zapytałem co więc chce robić:

 

1. Jeść i to w cholerę bez opamiętania (jest zła na mnie, że nie jem tyle co ona - jej plan jest taki, by mnie utuczyć, byśmy obydwoje mieli nadwagę. Ja po lekturze forum wiem, że ona chce sprawić, bym nie był dla innych atrakcyjny.)

2. Oglądać codziennie seriale, Netflix, facebooki, instagramy itp.

 

W głowie kolejna duża sowiecka flaga tyle, że teraz nad Moskwą. 

Po tym nie miałem już żadnych wątpliwości, wrażenia bycia zbawicielem itp. żeby to ratować. Trzeba nazywać rzeczy po imieniu: PASOŻYT! Pasożyt, który zmarnował mi dwa lata życia.

 

Nie chce mi się z nią spędzać czasu ani nic planować. Nie mogę na nią patrzeć, bo mi się poprostu robi niedobrze. Nadszedł czas na zmiany. Jestem człowiekiem postępowym, muszę się doskonalić, uczyć, a nie siedzieć w klatce jak dziki zwierz. Byłem tresowany przez cały czas, pozbawiony wielu możliwości rozwoju, demotywowany zgniataniem mojej godności, wpędzania w poczucie winy. 

 

Nabawiłem się nerwicy, nie mogę spać po nocach. Brakuje mi energii, bardzo często się boję, że znowu zobaczę jej ponurą twarz narzekającą na mnie zarabiającego mało lub że za mało męski.

Stosowałem afirmację, przeczytałem No More Mr. Nice Guy (szanuj się mężczyzno - zasada nr.1) i chciałbym przeczytać Kobietopedię czy Stosunkowo Dobry, ale nie wiem jak dostać te książki, zwłaszcza, że żyję w Tajlandii.

 

Tak czy owak muszę to skończyć raz na zawsze, bo oszaleję. Moja mama na Skype widzi, że zbladłem, że się za często unoszę, za dużo klnę, a wszystko przez nadmierny stres. Sama mówiła, że jakby przyjechała do Tajlandii to by tej mojej "myszce" hahahaha wpierdoliła.

 

Reasumując, sprawa jest już pozamiatana. Czekam tylko na odpowiedni moment.

 

Wprowadzenie opisałem dobrze. Część na ciało tekstu (body of the text):

Owe "ciało" ma dwa rozdziały:

 

Rozdział I - Moje mocne strony ( to nie wymaga dalszych opisów, gdyż wszystko jest pod moją kontrolą)

 

1) Mieszkanie i umowę na nie

2) Pracę i stały dochód: 3,5k złotych, od sierpnia 4k złotych

3) Wizę i wkrótce zezwolenie na pracę

4) Dobry wygląd, zdrowie

 

Rozdział II - Lista problemów (kluczowa sprawa)

 

1. Skuter- papiery są na jej imię. Nie mogliśmy wziąć na moje, bo nie miałem akurat dokumentów z ambasady, a skuter był potrzebny na już. Koszt: 5000 złotych

Jeśli z nią zerwę to ona pełnoprawnie może mi ten skuter zabrać,. Tym samym nie będę miał jak dojechać do pracy, a na nowy mnie nie stać. I na wynajem mieszkania bliżej szkoły też. Poza tym w Urzędzie Imigracyjnym zmiana adresu następuje powoli i ponoć jest z tym naprawdę wiele kłopotów. Ostatecznie nie potrafiłem z nią zerwać jak mi ryczała, że chce odejsć. Ech... masakra.

2. Dochody: 900 złoty w portfelu na teraz, około 2000 złotych oszczędności. Było 7000 złotych (wspólne), ale wydane na podróż do Phuket i w dodatku przez jeden miesiąc nie pracowałem (zmiana pracy).

Nie boję się, że odejdzie z mieszkania, bo je regularnie opłacam i z tym nie będzie problemów finansowych. Kwestia punktu numer 1 - skuter. Na to pieniędzy nie mam, ale myślałem nad wynajmem czegoś. Wtedy byłoby jak w bajce.

3. Brak ubezpieczenia - muszę kupić cokolwiek. Jak mieszkam tu prawie trzeci rok, nigdy tego nie kupiłem, przekonany przez myszkę, że to dużo pieniędzy na to idzie. Ja pierdolę, ale tuman byłem.

4. Strach przed byciem samym - Tajlandia to trochę dziki kraj. Nie mam tu za wielu znajomych, więc jak wpadę w jakieś tarapaty to nikt mnie nie wyratuje plus nie znam płynnie języka, by się dogadać. Kolejny powód, by nie zerwać, ale już teraz nie istotny.

5. Problem z prąciem - wspominałem o tym na forum i poszedłem do dwóch lekarzy. Mój penis jest purpurowy na skórze, ale tylko ze strony żyły i ten kolor przenosi się do lewego jądra. Nie wiedziałem gdzie pójść więc wybrałem dermatologa. Ze względu na brak ubezpieczenia zapłaciłem grubą sumkę, dostałem jakieś maście i kazali je wcierać w skórę. Ja jednak myślę, że to żylaki, a krew utknęła w skórze penisa. Możliwe też, że zniszczyłem masturbacją nerw penisa, bo ciężko mi cokolwiek czuć. 

Panowie, gdzie ja powinienem się udać, żeby w końcu mi jakiekolwiek dobre badanie zrobili? Kwestia finansowa też wchodzi w grę. Jak zerwę z nią, to mogę liczyć tylko na siebie.

6. Strach przed seksem z inną laską - Przez dwa lata w tym związku moja samoocena uległa zniszczeniu, pojawił się lęk, który nawarstwił się do tego stopnia, że nie potrafię się ani odprężyć ani czuć szczęśliwym. Potrzebuję innego środowiska, innych ludzi, dowartościowania się. Karate bardzo mi w tym pomaga. Moim marzeniem jest zostanie Sensejem. 

Podczas stosunków z moją "myszką" miałem wiecznie problemy ze wzwodem. Nigdy nie mogłem tego długo utrzymać. Gumka nie wchodziła w grę. Progres nastąpił kilka miesięcy temu, kiedy napisałem ostatni post. Wówczas mogłem seks uprawiać ze gumką, ale trwało to minuty. Potem nie inicjowałem seksu w ogóle. Nie było mowy o penetracji bez gumki. Więc nastąpiła susza.

 

Mój problem ze wzwodem wynika z braku dowartościowania się i problemów fizycznych. Czuję ogromny pociąg do kobiet, mógłbym je ruchać codziennie. Jeśli popracuję nad samooceną i pójdę do lekarza to wrócę do formy szybciutko. Wierzę w to z całego serca.

 

***

 

Zobaczyłem nowy temat na forum o tajskim badoo i postanowiłem założyć tam konto. Zwyczajny test. Wkleiłem najlepsze zdjęcia jakie miałem i aż umarłem z wrażenia ile lasek mnie polubiło, chciało się spotkać itd. 60 lasek w 3 godziny, z czego kilka zapraszało mnie na miasto, a jedna na seks w ten sam dzień.

Wklejam link poniżej:

 

ojm1j6.jpg

 

Laska jak dla mnie 7-8/10 i jak mi wtedy ciśnienie skoczyło. Pograłem w jej grę, zachciało mi się ruchać, ale kurde ja nie jestem typem zdradzacza. Mam zasady, których się trzymam. Zostałbym prawdopodobnie zżarty od środka przez sumienie jakbym coś takiego odwalił. Z drugiej strony nawet jakbym był singlem to strasznie bym się bał tego spotkania ze względu na zniszczoną samoocenę, problemy ze wzwodem i najbardziej żenujące to, że zawsze miałem problem ze wsunięciem penisa do pochwy (nie wiedziałem jak, myszka mi pomagała cały czas). Aż się czerwienieję jak to piszę, ale walę prosto z mostu. Przychodzą mi myśli typu: pójdziesz na seks i nie będziesz mógł włożyć. Paraliżujący obraz.

 

Bardzo chcę poznawać nowe kobiety, uprawiać z nimi dziki seks, chodzić na imprezy, zostać Sensejem, zaliczyć IELTS test i zrobić magisterkę.

Nie chcę mi się zakładać rodziny, robić dzieci. Nie teraz, może gdzieś za 5-7 lat.

 

Z moją myszką nie widzę dalszego życia.

Dlatego byłbym wdzięczny za jakieś duchowe wsparcie i podzielenie się doświadczeniem i jak się czuliście przerywając związek z pierwszą miłością. 

Co wówczas robiliście? Czego unikać? Czy będę płakał, wspominał, cierpiał?

Jest to moja pierwsza dziewczyna, chce się przygotować.

 

Dzięki wielkie bracia. Naprawdę jesteście wielcy.

Na pewno wyśle jakieś pieniążki na utrzymanie forum plus chciałbym kupić Kobietopedię i Stosunkowo Dobry.

 

Chłop w dom, Bóg w dom.

 

Pozdrawiam

 

@Tajski Wojownik

 

 

 

Edytowane przez Tajski Wojownik
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tajski Wojownik Odłóż tyle kasy ile się da żeby zacząć żyć bez niej i znajdź ubezpieczenie medyczne. Koszty ewentualnego leczenia mogą zniszczyć część Twoich planów. Skuter możesz wynająć z tego co piszesz zanim nie kupisz go na siebie. 

Trafiłeś na posożyta, który Cię wykończy. Uciekaj z tego pseudo związku. Nie inwestuj w nią kasy, w wycieczki dla niej, itd. to nie ma już sensu.

 

Co do kobiet to jesteś w kraju, w którym młodzi, biali mężczyźni mają trzycyfrowe liczby kobiet w czasie kilku lat. Nawet bez sponsoringów. Sam się o tym przekonałeś po założeniu konta na badoo. Zakończ ten dramatyczny związek, umawiaj się na randki, szybko zapomnisz o tym pasożycie i odzyskasz wiarę w siebie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

34 minuty temu, Tajski Wojownik napisał:

1. Skuter- papiery są na jej imię.

Jakie to tajskie ?

 

34 minuty temu, Tajski Wojownik napisał:

Strach przed byciem samym - Tajlandia to trochę dziki kraj.

W ciągu 30 minut znajdziesz nową myszkę na ulicy. Siedzisz w Bangkoku? To w 15 minut. W Soi Cowboy nowa myszka znajdzie Ciebie w parę chwil.

 

Ciesz się w sumie. Mojego znajomego, który na starość znalazł swoje eldorado miejscowi powiesili. Też motywem była kobieta.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsze rozstanie boli najbardziej ale chyba najwięcej uczy w perspektywie czasu.

Ty doszedłeś już do pewnych wniosków i podjałeś decyzje, pozostaje kwestia jak to rozegrać

Zaplecze finansowe musi być ogarnięte, skuter przepadł niestety, a sam nie jesteś.

Widać, że znajomi z pracy Cie polubili skoro zaprosili Cie na gre planszową,

zawsze chyba możesz zgłaszać się do nich o poradę w kwestiach urzędowych itp

 

Trzymam kciuki żebyś był silny i już jej za nic nie przepraszał tylko konkretnie zakończył tą relację raz a dobrze.

Edytowane przez 17nataku
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

46 minut temu, Tajski Wojownik napisał:

Panowie, gdzie ja powinienem się udać, żeby w końcu mi jakiekolwiek dobre badanie zrobili?

Do Polski i polskiego urologa. I IMO tam powinieneś wrócić, bo przy zarobkach które opisujesz i tak nie ma to sensu na dłuższą metę. Jestem zdania, że jako prywatny nauczyciel angielskiego (dla firm) zarobiłbyś sporo więcej. Chyba że piękno Tajlandii urzekło Cię tak, że gdzie indziej życia sobie nie wyobrażasz, to też zrozumiem.

 

O Pani nie piszę, bo to i tak z tego co pisałeś nie było wielce perspektywiczne. Uciekaj, dla własnego dobra.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Tajski Wojownik said:

Pewnego dnia podjąłem temat wspólnych treningów i siłowni, to mi powiedziała, że mogę sobie znaleźć chudszą i że.... uwaga!

 

1. Ona nie zamierza się zmieniać.

2. Nie pójdzie na siłownie.

3. Nie pójdzie biegać.

4. Nie skończy z obżarstwem.

hehehehehe :D

Ona po prostu z uzasadnionych powodów wie, że nie ma konkurencji :) 

 

A dlaczego nie ma konkurencji?

Bo wysyłała Cię w pizdu, mówiła żebyś sobie zmienił... a ty nie zmieniłeś ;) 

Z jej punktu widzenia "akceptujesz" stan obecny i tylko pierdolisz :D 

 

1 hour ago, Tajski Wojownik said:

Po tym nie miałem już żadnych wątpliwości, wrażenia bycia zbawicielem itp. żeby to ratować. Trzeba nazywać rzeczy po imieniu: PASOŻYT! Pasożyt, który zmarnował mi dwa lata życia.

Napisał bym "a nie mówiłem" ale chyba nie muszę? :) W sumie to i tak napisałem :D 

 

1 hour ago, Tajski Wojownik said:

1. Skuter- papiery są na jej imię

Wtopa, najpewniej skuter będzie jej odprawą ;) 

 

1 hour ago, Tajski Wojownik said:

2. Dochody: 900 złoty w portfelu na teraz, około 2000 złotych oszczędności

Wynajem skutera albo kup coś złachanego "na chwile" :) 

 

1 hour ago, Tajski Wojownik said:

3. Brak ubezpieczenia - muszę kupić cokolwiek

Zdecydowanie, chociaż coś podstawowego... Pytanie jak wysoko stoi to w hierarchii Twoich aktualnych priorytetów by się oswobodzić :) 

 

1 hour ago, Tajski Wojownik said:

4. Strach przed byciem samym

Strach ma to do siebie, że karmisz go swoją niepewnością :) 

 

Ustal co chcesz zrobić. 

Ustal plan jak to osiągnąć. 

 

Rozpisz najlepsze i najgorsze scenariusze i wtedy strach zniknie - może nie całkowicie ale znając opcje i konsekwencje oraz jak im ewentualnie zaradzić - przestanie Cię to paraliżować.


MUSISZ DZIAŁAĆ :) Nikt tego za Ciebie nie zrobi.

 

1 hour ago, Tajski Wojownik said:

5. Problem z prąciem

Androlog/Seksuolog/Urolog/Chirurg dermatolog max to Ci da właśnie maść :) To musi obejrzeć specjalista, inaczej nie będzie.

 

A co do problemów z utrzymaniem erekcji (pomijając powyższy aspekt medyczny)... Żadna ujma jak dupa nieatrakcyjna a co dopiero roztyta ;) 

Jeśli nie osiągasz maksymalnego wzwodu to logiczne, że i bodźce będą osłabione. 

Gumy przy miękkim fiucie to zabójstwo erekcji ;)


Opcja minimum gumowy pierścień erekcyjny.
Opcja full wypas zakup Cialis daily (mała dawka przyjmowana codziennie przez cały miesiąc).

 

A najlepsza opcja to nowa młoda wysportowana dupa z fajnym tyłkiem i cyckiem :D 

 

Warto było by też zrobić krew.

Quote

Total Testosterone
Free Testosterone
Oestradiol
SHBG
PSA
LH
FSH
Prolactin
Albumin
TSH
Free T4
Full Blood Count including Haemoglobin & Haematocrit
Lipids including Cholesterol, HDL, LDL, Triglycerides

To da Ci obraz i punkt odniesienia. Końcówka kontrolnie ;) 

Może masz mało naturalnego T, jeśli ubytek niewielki to odpowiednia suplementacja, jak znaczny to terapia T.  

Jesteś aktywny fizycznie więc jeśli wyjdzie dużo za mało, to nic bez terapii nie zdziałasz.

 

Krew zrób tak czy inaczej i zasadniczo przynajmniej raz w roku każdemu polecam. 


 

1 hour ago, Tajski Wojownik said:

6. Strach przed seksem z inną laską

To siedzi tylko w Twojej głowie. Zwłaszcza, że:
 

1 hour ago, Tajski Wojownik said:

Zobaczyłem nowy temat na forum o tajskim badoo i postanowiłem założyć tam konto. Zwyczajny test. Wkleiłem najlepsze zdjęcia jakie miałem i aż umarłem z wrażenia ile lasek mnie polubiło, chciało się spotkać itd. 60 lasek w 3 godziny, z czego kilka zapraszało mnie na miasto, a jedna na seks w ten sam dzień.

Kolega biały pierwszy raz w Tajlandii? :D Nie daj się tylko okraść :) 

 

1 hour ago, Tajski Wojownik said:

Laska jak dla mnie 7-8/10 i jak mi wtedy ciśnienie skoczyło. Pograłem w jej grę, zachciało mi się ruchać, ale kurde ja nie jestem typem zdradzacza.

Mentalnie się z nią już rozstałeś, jeśli więcej w swoją kutasa nie włożysz to już raczej nie zdrada ;) Raczej przeskakiwanie na nową gałązkę :D 

 

1 hour ago, Tajski Wojownik said:

Z drugiej strony nawet jakbym był singlem to strasznie bym się bał tego spotkania ze względu na zniszczoną samoocenę, problemy ze wzwodem i najbardziej żenujące to, że zawsze miałem problem ze wsunięciem penisa do pochwy (nie wiedziałem jak, myszka mi pomagała cały czas). Aż się czerwienieję jak to piszę, ale walę prosto z mostu. Przychodzą mi myśli typu: pójdziesz na seks i nie będziesz mógł włożyć. Paraliżujący obraz.

Bo pukałeś tylko ją ;) Sildenafil godzinkę przed i dasz radę :) 

 

1 hour ago, Tajski Wojownik said:

Bardzo chcę poznawać nowe kobiety, uprawiać z nimi dziki seks, chodzić na imprezy, zostać Sensejem, zaliczyć IELTS test i zrobić magisterkę.

Nie chcę mi się zakładać rodziny, robić dzieci. Nie teraz, może gdzieś za 5-7 lat.

Priorytety określone ;) Wdrażaj!

 

1 hour ago, Tajski Wojownik said:

Dlatego byłbym wdzięczny za jakieś duchowe wsparcie i podzielenie się doświadczeniem i jak się czuliście przerywając związek z pierwszą miłością. 

Co wówczas robiliście? Czego unikać? Czy będę płakał, wspominał, cierpiał?

Jest to moja pierwsza dziewczyna, chce się przygotować.

Najlepszym lekarstwem jest nowa młoda wysportowana i uśmiechnięta panna robiąca cuda ustami :) 
Nic tak nie leczy faceta jak dostanie młodymi jędrnymi cyckami po ryju :) 


Przeczytaj sobie rady braci od początku tematu, sporo rad już dostałeś :D 

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ok. Uważaj na Tajki. Są ulegle, potulne ale to element kultury. Biały facet to nie tylko prestiż ale chodzący worek złota, szansa na lepsze życie. Na badoo masz taki odzew nie bez powodu

Powrotu do PL bym nie zalecał. Masz dobrą pracę, dobre jedzenie, pewnie niższe koszty życia. Pewien prestiż.

 

Jeśli chodzi o związki i nawiązywanie relacji to fajnie by było wejść w towarzystwo ekspatów. Z Europejczykami pewnie będzie łatwiej się dogadać, a kto wie. Może poznasz jakąś fajną nietajkę z zacięciem na samowystarczalność i partnerstwo

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Libertyn napisał:

Jeśli chodzi o związki i nawiązywanie relacji to fajnie by było wejść w towarzystwo ekspatów. Z Europejczykami pewnie będzie łatwiej się dogadać, a kto wie. Może poznasz jakąś fajną nietajkę z zacięciem na samowystarczalność i partnerstwo

Czołem @Tajski Wojownik !

 

Tak na wstępie mam drobną uwagę i ZAZNACZAM, że nie koniecznie mam rację. W sumie wpadasz się tylko wyrzygać ze swoich problemów raz na kwartał i nie dasz w zamian nic, Twoje obietnice wpłat i kupna książki no brzmią kurwa desperacko i trochę żałośnie, ale ok, ok to tylko moja uwaga na boku. Możesz sobie chyba są PDFy kupić przecież? sprawdź w odpowiednim dziale.

 

Brat @Libertyn ci świetnie radzi. Kumata biała nie biała panna, która też ogarnęła się w obcej cywilizacji, jest tu o wiele więcej wspólnych rzeczy niż jedna z 30 mln kremowych szpar do zapchania dla której jesteś bankomatem. Wydajesz się być bystry dlatego zakładam, że to za mało na związek, choć no tkwisz w takim gównie tyle miesięcy, może nie jesteś za mądry?

 

Myślę, że:

-Co uniemożliwia ci przyjazd do Polski, choćby odetchnąć i ZROBIĆ POWAŻNE badania God sake... Do urologa natychmiast!

-Jebać skuter.

-Ta Twoja Tajka to jest jakiś koszmar, przez swoje wygodnictwo i strach zmian zagoniłeś się w kozi róg, wstyd!

- To jest dramat, że ty boisz się bólu po zerwaniu. Pani ma na Ciebie wyjebane, jesteś białasem z dukatami, czego nie rozumiesz?

 

Czas start, to koniec i początek. Z dymaniem daj sobie spokój teraz. Zostaw jej kartkę, zabieraj mandżur i uciekaj, żadnych tłumaczeń ona już wybrała jakie chce życie i nie ma w nim miejsca na Twoje szczęście.

 

 

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez Jaśnie Wielmożny
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie, jestem teraz w pracy.

Ale...

 

Zerwałem z nią!!!!

 

Powiedziałem w końcu: WYPIE*DALAJ z mojego życia! Koniec pasożytowania!

 

Już nie jesteśmy razem. Wszystko pokasowane, dzisiaj kwestia dogadania się w sprawie kasy itp.

Nie wierzę, że to zrobiłem! Ku*wa!!!! Wolność!!!

 

Resztę napiszę potem.

6 godzin temu, Jaśnie Wielmożny napisał:

Czołem @Tajski Wojownik !

 

Tak na wstępie mam drobną uwagę i ZAZNACZAM, że nie koniecznie mam rację. W sumie wpadasz się tylko wyrzygać ze swoich problemów raz na kwartał i nie dasz w zamian nic, Twoje obietnice wpłat i kupna książki no brzmią kurwa desperacko i trochę żałośnie, ale ok, ok to tylko moja uwaga na boku. Możesz sobie chyba są PDFy kupić przecież? sprawdź w odpowiednim dziale.

 

Brat @Libertyn ci świetnie radzi. Kumata biała nie biała panna, która też ogarnęła się w obcej cywilizacji, jest tu o wiele więcej wspólnych rzeczy niż jedna z 30 mln kremowych szpar do zapchania dla której jesteś bankomatem. Wydajesz się być bystry dlatego zakładam, że to za mało na związek, choć no tkwisz w takim gównie tyle miesięcy, może nie jesteś za mądry?

 

Myślę, że:

-Co uniemożliwia ci przyjazd do Polski, choćby odetchnąć i ZROBIĆ POWAŻNE badania God sake... Do urologa natychmiast!

-Jebać skuter.

-Ta Twoja Tajka to jest jakiś koszmar, przez swoje wygodnictwo i strach zmian zagoniłeś się w kozi róg, wstyd!

- To jest dramat, że ty boisz się bólu po zerwaniu. Pani ma na Ciebie wyjebane, jesteś białasem z dukatami, czego nie rozumiesz?

 

Czas start, to koniec i początek. Z dymaniem daj sobie spokój teraz. Zostaw jej kartkę, zabieraj mandżur i uciekaj, żadnych tłumaczeń ona już wybrała jakie chce życie i nie ma w nim miejsca na Twoje szczęście.

 

 

 

 

 

 

 

 

 Masz rację. Trochę się wysrywałem. Od dzisiaj zacznę pomagać innym.

Edytowane przez Tajski Wojownik
  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tajski Wojownik Sorry chłopie, ale czytam twoją historię od początku i qwa nic się nie zmieniło w twoje głowie. Zatoczyłeś jedno wielki kurwa koło tyle tylko, że teraz nie masz kasy przy dupie a twoja myszka szersza niż wyższa. 700zł w kiermanie, 2000zł oszczędności, drąca mordę, kontrolująca cię, wprost mówiąca ci, że "będzie nadal żreć albo wypierdalaj" baba... A ty siedzisz i jakieś czerwone lampki zliczasz w głowie topiąc się w gównie po uszy bo "jakiś jebany skuter ci weźmie". Nerwica, stres, gówno-praca, zdrowie siada a ty  od początku historii o tym skuterze piszesz. Było dobrze z tobą jakiś czas temu, serio widzieliśmy progress - karate, nie dawałeś sobie wejść na głowę, zmiana pracy na lepszą, nowe znajomości... Wyjaśnij mi jak to się stało, że teraz więzień polityczny, który trafił do Korei Północnej ma lepszy start niż ty. Albo coś pominąłem w twojej historii.

Ty pierdol ten skuter, ewakuuj się i znajdź inną robotę. Ja nie wierzę, że w Tajlandii jest aż tak chujowo żeby twoje życie zależało od jakiegoś jebanego skutera. Po 2 latach być po same uszy w takim gównie? Wyjaśnij mi proszę coś ty tam odjebał. 

Edit: No zerwałeś. Jeszcze tylko wyszarp co twoje. Ale wciąż nie rozumiem co tam w tej Tajlandii robisz.

Edytowane przez Tomko
  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tajski Wojownik trzymaj się! Jesteś na obcym terenie, masz dodatkowe wyzwanie. Jesteś w toksycznym związku - zakończ go SKUTECZNIE. Nie uwierzę że zerwałeś z nią dopóki nie zameldujesz się Z NOWEGO MIESZKANIA absolutnie ZRYWAJĄC Z NIĄ KONTAKT.

 

Działaj! Pierdol skuter, rowerem się nie da? Wynajmij, pożycz. Znajomych musisz mieć. Skuter to wymówka!!!

Zacznij kierować swoim życiem, wyprowadź się na dobre (mam nadzieję że nastąpiło to wczoraj)!!!

Dogadanie w sprawie kasy? Niech Ci odda, jak nie ma to to pierdol i po prostu ZNIKAJ NA ZAWSZE.

 

Po Twoich postach z ostatnich dni mam kilka przypuszczeń co do Twojej konstrukcji psychicznej, sprawdziłem sobie Twój pierwszy post, pierwszy akapit i pozwól, że do niego na chwilkę wrócę (uważam, że korzenie, ROOTS są w tym wypadku kluczowe) a potem zajmę się faktami i planami.

 

W dniu 12.11.2017 o 14:38, Tajski Wojownik napisał:

Ojciec pijak zostawił nas przeszło 10 lat temu. Matka spotkała ojczyma, też pijak i awanturnik. W końcu z przepicia i przepracowania w wieku 35 lat dostał udaru mózgu

Pamiętajmy, że masz braki emocjonalne z dzieciństwa (wnioskuję TYLKO PO TYM JEDNYM ZDANIU, to kompletnie nieprofesjonalne wiem) i to kieruje Twoimi decyzjami.

Pragniesz przywiązania, ciepła, miłości do "pierwszej miłości", która okazała się szlaufą a nie żadną miłością. Nie pamiętam czy masz to przepracowane z psychoterapeutą, ale może nie, bo z tego co piszesz masz podstawowe braki.

 

Bez doświadczenia z babami wkręciłeś się w toksyczny związek z toksyczną osobą. Znam to.

 

Jestem teraz  w robocie ale w  ciągu dnia postaram się trochę Ci dopisać do przemyślenia.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, Jaśnie Wielmożny napisał:

Napisał bardzo istotną kwestię, terapia

Jak masz problemy to możesz od nich spierdolić na inny kontynent, ba, na Marsa czy dalej - ale one idą z Tobą jak cień :).

 

Ale to nie na teraz.

 

Teraz jest AKCJA tu i teraz - wyprowadzka, ogarnięcie nowej sytuacji i nareszcie życie po swojemu. To jest cel krótkoterminowy!

 

Chłopak wmawia sobie, że jest uzależniony od tej beznadziejnej baby - jego mózg MYŚLI że jest uzależniony finansowo, skuterowo, seksualnie, uczuciowo, mieszkaniowo, ekonomicznie, pierwszomiłościowo, językowo, urzędowo, hujwiejakowo. Wymufki wymufffki.

 

Nie uwolni się z takim myśleniem, a co będzie jak myszka dziś się rozpłacze, on niedoświadczony się na to złapie i znowu przeprosi a ta mu da grubej dupki i zajdzie w ciążę na zgodę, jeszcze dziś?

W dniu 12.06.2019 o 11:23, Tajski Wojownik napisał:

1) Mieszkanie i umowę na nie 

Aaa to super!

W dniu 12.06.2019 o 21:03, Jaśnie Wielmożny napisał:

może nie jesteś za mądry?

Może jest współuzalezniony.

W dniu 12.06.2019 o 11:23, Tajski Wojownik napisał:

Co wówczas robiliście? Czego unikać? Czy będę płakał, wspominał, cierpiał?

Jest to moja pierwsza dziewczyna, chce się przygotować.

Unikać dalszego kontaktu z nią.

Nie jesteś już nastolatkiem - te hormony "pierwszej miłości" już nie są takie silne.

Jesteś dorosłym człowiekiem i ta "pierwszość" jest mitologiczna.

 

Każdy indywidualnie płacze, wspomina, cierpi - skąd mamy znać Twoje emocje i zachowania?

Jeśli masz dziurę emocjonalną i ona tą zapchajdziurą była - tak to możesz czuć lęki, strachy, może pomoc psychologa będzie konieczna (tanio, przez skype, Polak).

 

W dniu 12.06.2019 o 11:23, Tajski Wojownik napisał:

Wciąż się jednak powstrzymuję ze względu na dodatkowe koszta (które potem wyjaśnię), strach przed nieznanym i wiele bardzo poważnych przeszkód.

Nie kupuję żadnych "poważnych przeszkód". Przeszedłem drogę rozstania z toksycznej relacji i "poważne przeszkody" to tylko wymówki aby trwać w uzależnieniu od toksyny w strachu przed totalną zmianą.

W dniu 12.06.2019 o 11:23, Tajski Wojownik napisał:

Ostatecznie nie potrafiłem z nią zerwać jak mi ryczała, że chce odejsć.

Boś kurha miętki. Baby łzy to manipulacja. Płakała żebyś nie odszedł, ale żreć nie przestanie. To ile jesteś dla niej wart? Pani myśli: "chwilkę popłaczę i piesek znowu będzie skakał na mój rozkaz".

W dniu 12.06.2019 o 11:23, Tajski Wojownik napisał:

Kwestia punktu numer 1 - skuter. Na to pieniędzy nie mam, ale myślałem nad wynajmem czegoś. Wtedy byłoby jak w bajce.

Rób to!

W dniu 12.06.2019 o 11:23, Tajski Wojownik napisał:

3. Brak ubezpieczenia - muszę kupić cokolwiek.

Rób to! Albo nie rób ale skalkuluj konsekwencje - jeśli złapiesz, nie wiem jakie tam macie choroby - np. malarię. Albo będizesz miał wypadek na skuterze i będziesz rośliną w tajskim szpitalu.

Nie wiem jak tam sądownictwo u was i czy jakaś odpowiedzialność cywilna to realne zagrożenie, czy ludzie się tak nie pozywają jak na Zachodzie czy w USA.

(Zachodzie Europy ;)

Edytowane przez Imbryk
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 12.06.2019 o 11:23, Tajski Wojownik napisał:

Bardzo chcę poznawać nowe kobiety, uprawiać z nimi dziki seks, chodzić na imprezy, zostać Sensejem, zaliczyć IELTS test i zrobić magisterkę.

Super, cele długoterminowe są. Teraz dzień za dniem zbliżać się do ich realizacji, w sposób metodyczny nie emocjonalny.

W dniu 12.06.2019 o 11:23, Tajski Wojownik napisał:

Aż się czerwienieję jak to piszę, ale walę prosto z mostu. Przychodzą mi myśli typu: pójdziesz na seks i nie będziesz mógł włożyć. Paraliżujący obraz.

Problem może do rozwiązania sam, może z ONS albo divą, (ale nie ladyboyem! ? ) a może z seksuologiem. Ja bym rozwiązywanie go odłożyl na za miesiąc-dwa, jak się ogarniesz i zaczniesz samodzielne życie po rozstaniu.

W dniu 12.06.2019 o 11:23, Tajski Wojownik napisał:

Tajlandia to trochę dziki kraj. Nie mam tu za wielu znajomych, więc jak wpadę w jakieś tarapaty to nikt mnie nie wyratuje plus nie znam płynnie języka, by się dogadać. Kolejny powód, by nie zerwać,

Jprdl to żaden powód. Ambasady tam nie ma? Konsulatu? Innych Europejczyków? Expatów? Sam tam jesteś jeden Polak i miliard Tajów?

Edytowane przez Imbryk
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 13.06.2019 o 03:09, Tajski Wojownik napisał:

Zerwałem z nią!!!!

Po tym co czytałem aż się dziwiłem że tak późno, ale gratuluję, wiem że czasem ciężko zrobić ten pierwszy krok. Rady @Imbryk mogą tu być cenne ;)

 

W dniu 13.06.2019 o 03:09, Tajski Wojownik napisał:

Nie wierzę, że to zrobiłem! Ku*wa!!!! Wolność!!!

To jest właśnie najpiękniejsze uczucie po zerwaniu toksycznej relacji, człowiek z czasem uświadamia sobie jeszcze bardziej w jakim gównie siedział. Ale jak to po każdej toksycznej relacji będą blizny, które ciężko się leczą. Bądź gotów na walkę ze swoimi słabościami, nie poddawaj się, brnij do przodu.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

P.S. Ale to już omawialiśmy z rok temu.

W dniu 12.06.2019 o 11:23, Tajski Wojownik napisał:

Dlatego byłbym wdzięczny za jakieś duchowe wsparcie i podzielenie się doświadczeniem i jak się czuliście przerywając związek z pierwszą miłością. 

Boshe to było 20 lat temu, pamiętam że cierpiałem jak cholera (hormony były wysoko) i obiecywałem sobie że będę ją kochał do końca mojego życia i ona zawsze będzie mogła na mnie liczyć, przeszło mi po kilku tygodniach/miesiącach.

W dniu 12.06.2019 o 11:23, Tajski Wojownik napisał:

Jeśli popracuję nad samooceną i pójdę do lekarza to wrócę do formy szybciutko. Wierzę w to z całego serca.

Gościu! Masz podstawowy problem z samooceną i zdrowiem - może lekarz ogólny, na pewno urolog i psycholog.

W dniu 12.06.2019 o 11:23, Tajski Wojownik napisał:

Laska jak dla mnie 7-8/10 i jak mi wtedy ciśnienie skoczyło. Pograłem w jej grę, zachciało mi się ruchać, ale kurde ja nie jestem typem zdradzacza.

Halo, halo, Ziemia do @Tajski Wojownik - czy mnie słyszysz, powtarzam, czy mnie słyszysz... Jeśli to rzeczywiście była laska. W nic nie pograłeś. Jeśli nie masz doświadczenia z  kobietami, to i grać nie umiesz. Nie podniecaj się zbyt szybko. Dowiodłeś sobie że tylko tego, że w razie czego statystycznie będziesz miał zainteresowanie kobiet, w tym może jakaś będzie chciała seksu z Tobą a nie Twojej kasy.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 12.06.2019 o 11:23, Tajski Wojownik napisał:

Dzień wcześniej (piątek) poinformowałem swoją myszkę o tym, że jadę do kolegów zagrać w "grę planszową" sic!. Oczywiście spotkałem się z wielkim oburzeniem, że zamierzam z kim innym spędzić całe "popołudnie". Napomnę jednak, że moja miała zmianę w sobotę 14-23, więc nie było jej cały dzień w domu. Totalny brainwashed. Skończyło się fochem.  

Klasyka toksycznej relacji. Dialog zaskoczonego bety z roszczeniową pewną siebie myszką. Przerabiałem. Dobrze że ją nareszcie rzuciłeś.

 

W dniu 12.06.2019 o 11:23, Tajski Wojownik napisał:

Nie posłuchałem i posiedziałem o wiele dłużej.

Wow! Nieposłuszny BETA nie posłuchał paniusi-mamusi i posiedział dłużej... (Sarkazm zamierzony) - czy Ty czytasz co piszesz?

 

W dniu 12.06.2019 o 11:23, Tajski Wojownik napisał:

pojechałem grać, bo co mnie ku.rwa jakiś foch będzie powstrzymywał.

Wow, każdy beta-chojrak tak mówi ;) a potem czuje się źle i winny. Dobrze że pojechałeś i zostałeś tak długo jak miałeś ochotę. Tak ma wyglądać życie dorosłego mężczyzny, być panem swojego czasu.

 

W dniu 12.06.2019 o 11:23, Tajski Wojownik napisał:

Byłem tresowany przez cały czas, pozbawiony wielu możliwości rozwoju, demotywowany zgniataniem mojej godności, wpędzania w poczucie winy. 

I to się skończyło! Gratulacje!

 

W dniu 12.06.2019 o 11:23, Tajski Wojownik napisał:

Ze względu na przeszkody i problemy, postanowiłem przeprosić i naprawić sytuację.

Dob

 

W dniu 12.06.2019 o 11:23, Tajski Wojownik napisał:

chciałbym przeczytać Kobietopedię czy Stosunkowo Dobry, ale nie wiem jak dostać te książki, zwłaszcza, że żyję w Tajlandii.

Tym mnie rozjebałeś. Nie działa ściąganie PDF? Nie masz polskiego konta żeby zrobić przelew? Mama nie może ze swojego konta zapłacić i wtedy ściągasz PDF? Siostra może? Kumpel z Polski co ma polskie konto?

Z czym masz problem bo nie rozumiem? Jeśli problem techniczny to zgłaszasz gdzie trzeba.

Co ma do tego Tajlandia? Macie tam listę książek zakazanych czy jak?

W dniu 12.06.2019 o 11:23, Tajski Wojownik napisał:

Moja mama na Skype widzi, że zbladłem, że się za często unoszę, za dużo klnę, a wszystko przez nadmierny stres. Sama mówiła, że jakby przyjechała do Tajlandii to by tej mojej "myszce" hahahaha wpierdoliła.

Ważne! Utrzymuj kontakt z rodziną w Polsce. Miałem bardzo podobnie do Ciebie: zacząłem więcej kląć, stałem się bardziej nerwowy. I to samo mi mama mówiła, że by myszce wpierdoliła. Doceń to, że matka jest po Twojej stronie i być może będzie Ci potrzebna jej pomoc (lub siostry lub kogoś zaufanego w Polsce).

 

To jest kluczowe - musisz mieć grupę wsparcia!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...
  • 2 miesiące temu...

Jest dużo zwrotów akcji. Trochę bagna, ale happy end.

 

Tamtego dnia oświadczyłem jej, że z nami koniec i byłem tego całkowicie pewny. Powiedziałem jej, żeby pakowała rzeczy i znalazła sobie mieszkanie.

I wtedy nastąpiło coś, czego nie oczekiwałem. 

Myszka zadzwoniła po mamę, a z nią zjechała się cała rodzina do mojego domu. Pojawiła się mamusia z 3 jakimiś kobietami, które patrzyły na mnie jakby chciały mnie zabić. 

Myszka beczała jak najęta, rodzinka nie mogła tego znieść. Wtem zaczęli wypytywać mnie o powód zerwania (jakoś się z nimi potrafiłem dogadać po tajsku, resztę tłumaczyła myszka, ale cholera wie jak to robiła). Opowiedziałem całą historię z mojego punktu widzenia. Zresztą sami widzieli jaki był brud i bałagan, bo myszka ani palcem nie ruszyła, żeby coś posprzątać. Wszystkie moje rzeczy były w jak największym porządku.

 

Rodzina natomiast nie chciała mnie słuchać. Oświadczyli mi, że ona nie ma się gdzie podziać i musi tu zostać. Powiedziałem, że sobie tego nie życzę i wtedy myszka zaczęła błagać na kolanach, płacząc i wyjąc, żebym jej pozwolił zostać. Wtem zaczęło się wspominanie wielu rzeczy, które miały dla mnie bardzo sentymentalną wartość, jak to, kiedy mi pomogła, kiedy byłem w depresji itp. Ogólnie wiele rzeczy, które poruszyły mnie do łez.

Chwilkę potem dowiedziałem się, że ma zaraz ojciec i jeszcze tam ktoś się do nas zjechać.

A ja, jak to wspomniał @Imbryk byłem, podkreślam "byłem" (może wciąż jestem) miękka klucha.

 

No i pozwoliłem jej zostać (ale ja kurwa kretyn byłem). Miałem mieszane uczucia, bo błagała mnie na kolanach o zostanie. To było zdecydowanie za dużo. Możecie mnie potępiać. Jestem człowiekiem nerwowym, chyba bardzo podatnym na manipulacje. Łatwo mną kierować. Myszka doskonale wiedziała jak mnie urabiać, raz za razem i pomimo waszych rad, kuliłem ogon i posłusznie jej słuchałem, bo zaraz płakała i rzucała tekstami o wspólnych chwilach. A ja byłem w chuj sentymentalny, miękki do bólu w tych sferach. Do tego sam, strachliwy, nie pewny wielu rzeczy i taki ogólnie pizdeusz.

 

I tutaj się bagno skończyło, a zaczęła nowa era życia.

 

Myszka wyprowadza się za dwa tygodnie, a związek przestaje istnieć.

Jak do tego doszło? Już opowiadam.

 

Gdy ja głupi kretyn pozwoliłem jej wtedy zostać to myszka robiła dosłownie wszystko, by mi było dobrze. Gotowanie, seks jak szalony, sprzątanie..... ale oczywiście do czasu. Bo cała gama poprzednich zachowań powróciła do związku po niecałym miesiącu.

 

Sprawia miała się tak: przestałem ją kochać z dniem, kiedy chciałem pierwszy raz zerwać. 

W ogóle się nie starałem. Nie mówiłem żadnych słodkich słów, nie inicjowałem seksu. Podczas seksu w ogóle mi nie stawał. Zacząłem się coraz częściej i częściej oglądać za innymi dupami.

Miałem totalnie wyjebane, jedynie karate, biegi, nauka angielskego, praca i gry komputerowe.

 

Jak za bardzo się odsuwałem, to wtedy przychodziła i rzucała wspomnieniami, by sprawić, bym czuł się winny. Widziałem, że celowo to robiła. I działo się to przez cały związek.

Wówczas zdałem sobie sprawę, że jestem więźniem wspomnień i dlatego popełniałem wszystkie te błędy, które wspomnieliście. Bardzo dużo też płakałem.

 

Podam przykład:

 

1)

Ona: A pamiętasz, jaki to byłeś troskliwy i uczuciowy? Zawsze mnie gdzieś zabierałeś, robiłeś niespodzianki, okazywałeś miłość, jak wtedy w aquarium. Tak bardzo bym chciała poczuć to ponownie.

Ja: Ale przecież codziennie do ciebie dzwonię. Dużo cię przytulam itp. Ostatnio dostałaś też torebkę za 300 złotych, rejs na luksusowym promie opłaciłem w całości.

Ona: No tak, ale ja potrzebuję okazywania miłości codziennie.

 

2)

Ona: Nie poznaję cię. Bardzo się zmieniłeś. Pamiętam jak wspólnie spędzaliśmy czas, zakupy, restauracje. Pojechaliśmy do Chiang Mai i Pattaya i wtedy byłeś taki romantyczny. Chodziliśmy wspólnie na plaży, trzymając się za ręce. Patrzyliśmy na księżyc i obiecaliśmy sobie miłość. A teraz nigdzie mnie nie zabierasz, a moja koleżanka to nawet po pracy około 11 wieczorem potrafi ze swoim mężem coś wspólnie zjeść.

Ja: Cisza (od razu poczucie winy i łzy w oczach). 

 

Takich sytuacji było od groma. Były też i przy próbie zerwania.

Cały dzień walka ze samym sobą o bycie silnym, zdecydowanym samcem, będącym panem swojego czasu aż do momentu, w którym myszka siada na łóżku czy gdziekolwiek, smutna mina, płacz i wspomnienia.

Tak mnie urobiła przez te prawie trzy lata, że wystarczyły tylko słowa, by mnie stłuc na kawałki jak szybę.

Widziała, że byłem słabeusz, a całe te alfy, nie alfy były udawane. Żałosne.

 

***

 

Na tym forum siedziałem chyba prawie cały czas, czytając różne tematy i rady. Nie napisałem ani słowa, gdyż bałem się waszego linczu. No bo jak to, że tyle rad daliśmy a debil dalej nie słucha i siedzi w bagnie. Podjąłem decyzję, że muszę zrobić użytek z waszego poświęconego mi czasu. Wstyd mi było przyznać się przed wami, że taka jestem klucha.

Naprawdę wiele się tutaj nauczyłem, wdrażałem w życie nowe zasady i pewność siebie, ale dostawałem Knockout w przypadku wspomnień. Wszystko szło dosłownie w pizdu mać....

 

Odcinałem się od niej powoli. Celem głównym było całkowite zaprzestanie bycia więźniem wspomnień i towarzyszących im emocji. Z racji tego, że jestem sentymentalny proces trwał powoli. 

Zacząłem stosować afirmacje typu:

 

- Daniel. Jesteś silny i nie będziesz niczyim więźniem.

- Daniel. Żyj teraźniejszością. Przeszłość może cię zniszczyć. Dasz radę!

- Daniel. Jesteś wspaniałym człowiekiem i stać cię na wiele rzeczy.

- Daniel. Koniec z życiem wspomnieniami.

 

Stawałem przed lustrem i powtarzałem sobie to codziennie. W dodatku chodziłem na siłownie, karate i biegi. Biegi dużo zmieniły. Wytresowany przez myszkę, że nie mogę z nikim rozmawiać, miałem ogromny lęk przed podejściem do kogoś i zagadania.

 

Po wysłuchaniu dziesiątek audycji Marka, przeczytaniu kobietopedii i waszych rad, oglądnięciu wielu MGTOW i Szarpanki z życiem - w końcu zagadałem do jednej dziewczyny na bieżni, potem do drugiej (mamy fajny stadion z setkami biegaczy) i tak o to lęk zniknął.

Pojawiła się euforia, nowe opcje, ale zostały te pierdolone wspomnienia

 

Ale i z tymi wspomnieniami też sobie poradziłem. Głównie przez wasze rady (więcej było negatywnych wspomnień niż pozytywnych), bo z nikim nie rozmawiam jak tylko z mamą i wami tutaj. Moja mama jest mądra, ale nie jest facetem i nie widzi wielu rzeczy.

Swój temat przeczytałem chyba z kilka razy, analizowałem każdą wypowiedź. Bez nich nie dałbym rady, pewnie wybaczałbym więcej i więcej i dalej się poniżał. 

 

Rady radami, ale kontakt z innymi ludźmi, mamą, Sensejem (też miał problemy ze swoją kobietą, rozstał się i zawsze mnie wspierał w ciężkiej sytuacji - dzieliliśmy ten sam problem) były kluczowe. Potrzebowałem kontaktu z innymi. Przez 3 lata nigdy nie miałem znajomych, przyjaciół, nikogo do rozmowy i zwierzania, podczas gdy myszka to tu to tam z kimś rozmawiała.

 

Minęły dwa miesiące. Dwa miesiące afirmacji, długich rozmów z Sensejem, mamą i nowymi ludźmi i zacząłem kontrolować swoje wspomnienia. Gdy myszka wyjeżdżała z nowymi tekstami, byłem już całkowicie uodporniony. Wtedy następowały ciche dni, w których ja miałem totalną wyjebkę.

 

Mając to już pod kontrolą, koniec związku był bliski. 

Ja zajęty karate, biegami, ogólnie swoim życiem stałem się po raz pierwszy w życiu wolny. Od nikogo i niczego nie uzależniony. 

Ona wciąż nawijała o miłości, atencji, której ja jej nie dawałem. Jedyne jej zajęcie. Tak mi truła tym dupę, że zacząłem nią gardzić. Żadnego hobby, żadnych zajęć tylko ta atencja i facebook.

 

Przedwczoraj poszła późno w nocy na urodziny koleżanki do Kaosan road (ulica znana z barów i obcokrajowców).

Ja już miałem wyjebkę. Odwróciłem się dupą i poszedłem spać.

Wróciła o 3 nad ranem, najebana i śmierdząca. Obudziła mnie. Poszła pod prysznic, potem, że ona chce seksu.

A ja takiego wała i poszedłem spać. 

 

Nazajutrz wstaliśmy rano. Ona, że chce seksu, akurat miałem ochotę to ją wyruchałem. Zarzuciłem koc na twarz i jechałem. Całkowicie bez uczuć i większych emocji.

Ona już zakochana z powrotem, bo endorfinki itp. Już wszystko pięknie cacy, ładnie.

 

A ja siadam na poważnie i mówię, że ten związek nie ma sensu i czas byśmy się rozstali. Od tak.

Jak ją zobaczyłem taką najebaną to aż mi się rzygać chciało wtedy. Nie wiem czemu ten seks z nią uprawiałem. 

 

Zaczął się skowyt, łzy, przytulanie, obietnice, miłości, wspomnienia, a ja tam stałem jak skała. Zimny, wyrachowany i pewny siebie. Przypomniałem sobie siebie jak to powiedziałem kilka miesięcy i jak zostałem zniszczony. Schemat się powtórzył, ale tym razem widziała co się działo w związku i odpuściła. Pobłagała trochę wcześniej, ale się nie ugiąłem. Kontrolowałem to cholerstwo i się udało.

 

Mamy jeszcze wspólny wyjazd do Japonii, który kupiliśmy (dużo pieniędzy wydane) w styczniu i wydaliśmy w cholerę pieniędzy, ale po tym wyjeździe ma się wyprowadzić. Takie warunki postawiłem. Mama ogromnie ze mnie zadowolona. Ja też.

 

Wczoraj jednak miałem załamanie. Rozbeczałem się jak dziecko przy myszce, bo wszystko do mnie wróciło. Powiedziałem jej, że mnie to wszystko boli, że się nie udało.

Ale.... postanowienia nie zmieniłem. Dwa tygodnie i koniec. Tym razem się nie złamię.

 

Wybaczcie mi, jeśli poczuliście się urażeni moim zachowaniem. Dzięki wam głównie przejrzałem na oczy wraz z ogromnym wsparciem mamy i Senseja.

 

Mam nadzieję, że wytrwam i nie zrobię czegoś głupiego.

Możecie mi napisać jak przetrwaliście pierwsze rozstanie ze swoją pierwszą miłością? Jak należy postępować?

Jak to przetrwać? Boję się, że się potknę i popełnię błąd.

Dużo siedzę w domu i płaczę.

Mam 27 lat. To mój pierwszy raz :(  

 

 

 

 

Edytowane przez Tajski Wojownik
edycja tekstu
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.