Skocz do zawartości

Ja i moja Tajka


Rekomendowane odpowiedzi

21 godzin temu, Jaśnie Wielmożny napisał:

Pamiętasz jak chciałeś jechać z nią do Japonii jako "znajomi". Jesteś wolny jak napiszesz, że się odezwała skruszona po miesiącu i się z nią spotkałeś to nie waż się do nas wracać.

 

Nie ma mowy, żeby skruszona wróciła. Jej ego tak wybiło do góry odkąd poszła na portale społecznościowe(pff randkowe), że teraz się czuje jak Miss Universe 10/10. Jeszcze zanim się wyprowadziła ode mnie to siedziała tam calutkie dnie, mówiąc mi, że ma tam od groma adoratorów. 

Kilka miesięcy temu mówiłem jej, żeby znalazła sobie jakichś przyjaciół. Nie miała nikogo, by gdzieś wyjść, żeby normalnie porozmawiać. Takie siedzenie w czterech ścianach sprawiało, że robiła mi akcje o byle pierdoły. A ja psychicznie wymiękałem, bo chciała bym siedział z nią 24/7, a ja miałem tyle zajęć, które potem zaniedbałem. Zaproponowałem, żeby podszlifowała język, ale był leń. Więc podałem kolejny pomysł na tacy, żeby poszła na jakiś portal społecznościowy, by tam pogadać z ludźmi skoro ma ręce przyspawane do telefonu. Ale ma znać granicę. Haha a ja taki głupi i naiwny. Wstyd jak diabli. Na początku nie chciała tego robić, ale mnie szlag trafiał już, że znowu siedzi na telefonie cały dzień, co chwilę burda o karate, moich znajomych itd. Nigdzie wyjść nie mogłem. Mówię, weź se znajdź jakichkolwiek znajomych, zajmij się czymś.

Jak zaczęła na tych portalach, to już popłynęła i nie mogła przestać, bo się zaczęła atencja z innej strony, a w domu chłopak, który dba o siebie, ma hobby, czyta książki, uczy się, a nie adoruje panny 24h.

Teraz jedzie z koksem, imprezuje jak nigdy wcześniej do 5-6 nad ranem, a w związku codziennie w domku i spać. A to suka jedna.... I jeszcze się tym chwali na instagramie. Użyłem unfollow, żeby się nie denerwować, to samo na facebooku i innych portalach społecznościowych. Na szczęście nie mam jakiejś większej potrzeby sprawdzania jej. I chwała Bogu. Pewnie dlatego, iż rzygać mi się chce jak patrzę na nią i co robi.

 

Wracając do tematu, nawet jak będzie płakać to nigdy do niej wrócę. Czuję ogromne obrzydzenie do ludzi traktujących mnie jak śmiecia albo kogoś mało znaczącego. To się nigdy nie zmieni, więc ona już zniknęła z mojego życia. Tu nie ma nawet co rozkminiać. 

21 godzin temu, Quo Vadis? napisał:

Ta a pod koniec października dostała by nagle chronicznego owrzodzenia kolan i nie mogłaby się ruszyć z mieszkania ?  Dobrze, że to krótko uciąłeś.

 

Dokładnie. Tego się obawiałem, że będzie ciężko ją wywalić z mieszkania. Bo to, bo tamto i sramto. Ale postawiłem na swoim i jestem bardzo dumny z własnej stanowczości.

20 godzin temu, Imbryk napisał:

Stary, nie mam czasu czytać teraz całego wpisu ale po pierwszym kuwa zdaniu widać że masz do przepracowania sporo.

Oj mam, wiem. Popracuję nad swoją psychiką sumiennie.

 

18 godzin temu, nieidealny świat napisał:

Kolega biały, w Tajlandii... Poruchasz tyle przypadkowych dup jak się zakręcisz, że sam w to nie uwierzysz ;) 

 

Po angielsku kumasz, znajdź sobie książkę Jordana Petersona - 12 Rules for Life i ciśnij z tematem.

Już googluję tytuł. Dzięki wielkie za wsparcie. Sam wierzę w to, że porucham jak niemiara :)

 

18 godzin temu, Tomko napisał:

Co do Japonii. Dam sobie rękę uciąć, że pani sama nie pojedzie do Japonii i hajs przepadnie. Co do skutera to mam mieszane uczucia. Ja bym oddał ten 1000zł, ale teraz tak myślę, że z jakiej paki? 

Pojedzie, już mi robiła takie aluzje do tej wycieczki, że tyle obiecałem i złamałem obietnicę. Że moje obietnice gówno warte i zawsze tak robiłem w związku. Ale jak tu być słownym z takim potworem?

 

15 godzin temu, jaro670 napisał:

Ważne że odciąłeś wrzoda, teraz będzie już tylko lepiej.

Już czuję zmianę. Nie muszę już się bać powrotów do domu, że za późno, że wojna o to, że nie przytuliłem czy nie pocałowałem w określonym momencie.

Mogę wreszcie pograć sobie spokojnie na kompie czy pójść na karate. Mogę wreszcie pójść wcześniej spać bez oglądania focha, bo księżniczka chce o północy oglądać serial, kiedy ja mam na rano do pracy.

Mam problemy ze snem, ale wizja lepszej przyszłości w której popracuję nad sobą,porucham, pobawię się, znajdę dziewczynę, z którą normalnie pogadam po angielsku plus BĘDZIE ZA SOBĄ SPRZĄTAĆ, w tym i dbać o mnie sprawia, że wracają dawne siły witalne, nieskończona energia i motywacja. Coś co jest naprawdę atrakcyjne dla wielu Tajek.

 

W dodatku słucham muzyki grupy SKILLET, która ma bardzo motywujące kawałki.

W jednej z audycji Marek mówił, żeby rozmawiać ze sobą, by poznać swoje słabości. Nie pamietam, czy to była świadomość czy podświadomość, ale mówił, żeby dać jej imię. Poznać ją bardziej i właśnie dlatego zgłębiam się w siebie, by poznać swoje słabości i być im bliski. Taka "ceremonia" bardzo wpływa na moją samoocenę i pewność siebie. Tworzę coś na przykładzie bliskiego przyjaciela, tarczy, skorupy przed atakami z zewnątrz. Taka jakby rozmowa z duszą.

Nie wiem czy dobrze to wytłumaczyłem, ale mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi. To właśnie napawa mnie dziwną energią i pomimo samotności w Tajlandii, wielu problemów prę do przodu. Nie poddaję się. Moja dusza, podświadomość, świadomość nade mna czuwa. Wiem, wiem. Brzmi dziwnie.

 

Jeśli chodzi o SKILLET to słucham takie kawałki jak: 

Zamiast innej osoby (YOU), myślę o swojej duszy. I w ten sposób pozytywne programowanie działa. Ten kawałek głównie opisuje osobę, która próbuje wydostać się z otaczającego nas matriksa, a jak już się wydostaje (po zażyciu czerwonej pigułki), zdaje sobie sprawę jak ciężko jest przetrwać w nowym świecie.

 

 

Z innej kolekcji, która mi pomaga. Moment, kiedy zdejmujesz klapki z oczu i walczysz z przeciwnościami losu, ale twoja dusza pomaga ci wytrwać.

 

 

Genialne kawałki. Dają mi takiego powera do życia, że czuję się jak władca wszechświata :) Never give up. Głównie dla tych, którzy zwątpili w swoje życie lub mają taką przerąbane, że myślą o samobójstwie.

 

 

 

 

Oczywiście moja samoocena nie jest powiązana z muzyką, ale dodałem te utwory, gdyż pełnią w moim życiu bardzo ważną rolę.

Dzięki, że byliście ze mną do końca. Nikt nigdy mi tak nie przegadał do rozsądku jak wy. Chwała wam za każdy post.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Imbryk napisał:

:)

Pytanie-wyzwanie czyli męski czelendż: Ile dni/tygodni wytrzymasz mieszkając sam i nie będąc w związku lub quasiparapseudozwiązku?

 

Zanim poznałem Tajkę, mieszkałem prawie 24 lata bez dziewczyny, seksu i masturbacji. Zupełnie jak mnich. 

Teraz to się trochę zmieniło, ale wróciłem do starych korzeni.

Jeśli w grę wchodzi tylko seks to czelendż zaliczony.

 

CHociaż muszę powalczyć z tą samotnością. Ale myślę, że dam radę. Jak zawsze.

Edytowane przez Tajski Wojownik
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

51 minut temu, Tajski Wojownik napisał:

. Tworzę coś na przykładzie bliskiego przyjaciela, tarczy, skorupy przed atakami z zewnątrz. Taka jakby rozmowa z duszą

Bardzo dobrze!

Rób ceremonie, rytuały, cokolwiek Ci pomaga.

Mam jedną uwagę: ty masz być silny rownież w jądrze, nie miękkie jądro obudowane solidną skorupą.

 

Hmm nie wiem jak to wytlumaczyć. Skorupa ma chronić Ciebie, ale pod skorupą Ty i przyjaciel i tak jesteście mega silni i z ataków nic sobie nie robicie.

 

Działaj.

Teraz, Tajski Wojownik napisał:

Zanim poznałem Tajkę, mieszkałem prawie 24 lata bez

Ale to była pierwsza miłość i w mózgu się po niej zjebalo i mózg teraz prosi o więcej haju. Czyż nie?

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Tajski Wojownik napisał:

CHociaż muszę powalczyć z tą samotnością. Ale myślę, że dam radę. Jak zawsze.

Kto powiedział że jesteś samotny. Całe życie możesz spędzić ze sobą i się poznawać. Jest jedna osoba która będzie towarzyszyć całe życie to ty sam!

 

BTW zobacz:

 

Edytowane przez Anno
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ktoś tutaj wspominał "12 rules of life" Petersona .

Tak to jest niezła książka.

Zwraca uwagę na wiele oczywistych żeczy, posprzątaj pokòj ,chodz wyprostowany itp itd.

Jestem pewien że nie masz problemòw z powyższymi ?i prawdopodobnie całą resztą.

 

Warto przeczytać tą książkę aby np. dowiedzieć się i zrozumieć dlaczego twoja hexia była bałaganiarą , tyła i prawdopodobnie miała zgarbione plecki.

 

Weź jednak pod uwage że ta książka była "pisana pod" bardzo specyficzną publikę żyjacą na kontynencie amerykańskim. 

 

Tym biednym facetom trzeba takie oczywiste żeczy tutaj mòwić. Z prostego powodu że byli pozbawieni wzorca męskiego w swoim życiu.

Nikt ich tego nie nauczył, nikt nie pokazał.

Byli rozdzieleni od ojcòw ,wychowani w " single parent households" , czyli po naszemu przez samotne matki.

 

Co nie podoba mi się u Petersona , to to że w bardzo zawoalowany sposòb namawia do tego aby się stać "wartościowym" betą.

Lub inaczej , jak być wartościowym facetem aby twojej kobiecie było lepiej?.

 

Dowòd na moją tezę?

Powiem tyle , te wszystkie jego tyrady na tubie przeszły przez  "filtr" feminazizmu.

I są dostępne tylko dlatego że mòwi jak być "lepszym providerem aby misi było lepiej".

Peterson jest Światowej Rangi profesjonalistą w tym co robi.

 

Powinieneś się rozwijać , na wszystkich płaszczyznach.

 

Ale powinieneś to robić dla siebie! przedewszystkim!

 

Nie wiem jak to dobrze przetłumaczyć na pl. aby zachować pełnie treści.

Ale z j ang. nie masz problemòw....

You have to make you self YOUR OWN mental point of origin!

 

Przeczytaj książki guru, przeczytaj książki Petersona.

The manipulated Man Esther Villar da Ci perspektywę ? widzianą oczami kobiety.

 

A jak bedziesz gotowy, Rolo Tomassi "Rational Male" koniecznie w jezyku ang. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez Red_Pill
Edit
  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Red_Pill napisał:

Dowòd na moją tezę?

Powiem tyle , te wszystkie jego tyrady na tubie przeszły przez  "filtr" feminazizmu. 

I są dostępne tylko dlatego że mòwi jak być "lepszym providerem aby misi było lepiej". 

Peterson jest Światowej Rangi profesjonalistą w tym co robi. 

No właśnie, z tego co wiem od bardzo wczesnej młodości żyje z jedną kobietą, ukochaną żoną - chwała mu za to - ale być może pozbawił się cennego doświadczenia "przedzierania się przez rynek matrymonialny."

Dlatego słuchając tego mądrego człowieka, trzeba być świadomym tego faktu.

Edytowane przez Imbryk
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Imbryk

 

Przede wszystkim trzeba wziąć pod uwagę, iż facet ma prawie 60 lat. Trochę w innych czasach poznał swoją partnerkę i ich wzajmne relacje wyglądają zapewne inaczej niż te stworzone obocnie. Jasne, facet jest kim jest, udziela wskazówek "życiowych" i chwała mu za to. Ale jak wiadomo, każdy z nas ma swoje życie i musi samemu wybrać coś co jest dla siebie dobre. A więc czerpać informacje z mądrości choćby Petersona, czy przywołanego tu Tomassiego ( jego książką jest świetna i na pewn warto się z nią zapoznać). Dobrze, że tacy ludzie się tym dzielą publicznie, a nie tylko z kolegami ;) 

 

A księgę Petersona już zamówiłem, sam jestem jej bardzo ciekaw.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tajski Wojownik Przeczytałem ten wątek od początku do końca i pierwsze wrażenie - brawo! Może o dwa lata za późno, ale jednak w końcu pozbył się tej baby. "To zła kobieta była".

 

Moim zdaniem popełniasz błąd polegający na tym, że w każdej poznanej lasce upatrujesz potencjalnej partnerki. Pisałeś, że poznałeś jedna, z twarzy bez szału, podobał Ci się jej tyłek, nic między wami nie zaszło, a Ty już analizowałeś czy ona by sprzątała po sobie, w przeciwieństwie do Twojej ex. Wydaje mi się, że tu masz mindset źle ustawiony i za bardzo przesz do związku. To błąd, który kobiety będą wykorzystywać. Powinieneś podchodzić do nowych znajomości bardziej na luzie i po prostu mieć wyjebane.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam ponownie.

 

Sam nie wiem, czy powinienem się jeszcze tu udzielać czy nie. Ale siedzi we mnie teraz taka ogromna negatywna energia i rozpacz, że nie mogę sobie z nią poradzić. Do tego myszka nieźle dowala.

Stało się kilka rzeczy, których się nie spodziewałem. Zrobiłem też głupotę, ale naprawiłem i nigdy w życiu nie mam zamiaru tego powtórzyć.

Na chwilę obecną nie mam energii na nic, jestem jak wrak człowieka.

 

Otóż co się stało:

 

Po wyprowadzeniu się ex, tamta zaczęła balować, spotykać się ze znajomymi, pić na umiar, żeby o mnie zapomnieć i mi potem to sama pisała na messangerze. Nie mogłem zablokować messangera ze względu na to, że przez telefon się z debilem nie da dogadać w sprawach finansowych etc. Jedyne co to messanger.

 

Pokłóciliśmy się nieraz, znowu i znowu wiele sobie zarzucaliśmy (zarzucałem jej wyjścia, pijaństwo, jak może mi tak robić, dlaczego mi nie pomaga, jak ja jej ze wszystkim pomogłem - ależ mnie te jej czyny bolały. Przepraszam nie potrafiłem się wtedy opanować), aż w końcu piznąłem telefonem i przestałem się odzywać.

 

Chciałem też załatwić sprawy podziału kosztów pewnych rzeczy, żeby też wzięła dokumenty, które chyba specjalnie zostawiła (odeślę jej to pocztą) i żeby oddała mi w końcu klucze i karte do mieszkania, ale ex już wiecznie zajęta (okazało się, że siedzi na czatach i gada do późnej nocy z fagasami) lub bawi się z alkoholem do późnej nocy. Kompletny ignor wiadomości, telefon nie odbiera.

 

Pytanie teraz zasadnicze, dlaczego nie wziąłem od niej tych rzeczy (kartę i klucz) od razu. Okazało się, że były już poza domem. Wyniosła je. A jak pytałem dlaczego i kiedy będę mógł sie spodziewać zwrotu to była odpowiedź: "Miałabym oddać te rzeczy twojej nowej dziewczynie?"

 

Wkurwiłem się co nie miara, ale wiedziałem, że już ich nie odzyskam.

 

Teraz muszę wymienić zamki i powiadomić zarząd. Kolejne niewygodne zabawy, za które muszę zapłacić. Pierw jednak muszę czekać na zgodę właściciela mieszkania od którego wynajmuję lokum. Zgoda pewnie będzie jutro.

 

Boli jak cholera. 3 lata związku, a ona natychmiast po wyprowadzce zabawy, hulaj dusza, piwko jedno drugie. Pełno znajomych, na instagramie uśmiech na twarzy. Wywaliłem ją z instagrama, to mi siostra cioteczna mówi, że tamta wstawia odważne zdjęcia etc. Chwała Bogu, że nie widziałem. Nie chcę widzieć, bo nie wiem co by mi na psyche siadło.

 

Ja w środku rozpierdziel emocjonalny, bo zostałem sam. Siedzę teraz codziennie w czterech ścianach. Przez 3 lata odseparowała mnie od wszystkich znajomych. Zrobiła mnie takiego dzikusa co to się bał wyjść z domu, pogadać z ludźmi, zrelaksować się. Teraz odbija się to na mnie stukrotnie. Prawie w ogóle nie śpię, jem mało, nie mam energii do niczego wiedząc, że tamta się bawi, a ja taki samotny. Jak tak można? Nie potrafię tego zrozumieć. Czyżby była pozbawiona jakiejkolwiek empatii? Odkąd rzuciłem Japonię, zmieniła się nie do poznania. Wyprowadzka w jeden dzień, ignor i wyjebka na to co się ze mną stanie. 

 

Potem kolejne teksty ex, że jej bardzo smutno, że jak mogłem tak ją zostawić. Potem w moje urodziny z samego rana (były wczoraj), bo wylot był w ten dzień, pisze mi kolejne teskty, że wszędzie dookoła pary całujące się i przytulające, a ona taka sama. Jak ja mogłem jej to zrobić.

Nie wiedzieć czemu pojechała mi tym po psychice. Ponownie nic nie odpisałem. Zacząłem ignorować i tak też robiłem.

 

W przeddzień wylotu (tj. moich urodzin) zaprosiłem tą nowo poznaną laskę do siebie do mieszkania. W jednym celu, schlałem się i chciałem się do niej dobrać. Chciałem zaruchać, zapomnieć, ale tamta nie chciała nic, w ogóle poza tym całe to wydarzenie było mega dziwne i obleśne. Tamta mnie zaczęła całować, ja najebany. Wszystko do mnie wróciło z siłą giganta. Wszystkie wspomnienia, wszystkie akcje jakie robiłem ze swoją ex na tym łóżku. Odepchnąłem tą laskę i wyrzuciłem ją natychmiast ze swojego życia. Jak cham totalny, ale emocje były we mnie tak potężne, że nie obchodziło mnie nic innego jak tylko samotność. Została jeszcze na noc i spała w moim łóżku, ale nazajutrz ją zawiozłem do domu.

 

W dzień moich urodzin, po tym jak zawiozłem tamtą laskę do domu zadzwoniłem do ex na kamerkę. Była już w Japonii. Odebrała. Rozbeczałem się jak dziecko i przyznałem, że się schlałem (kłamstwo) i że jakaś laska mnie pocałowała. Beczałem, że tęsknię (ale w głębi duszy czułem, że to już koniec ostateczny), że chcę by wróciła, żeby była ze mną, bo oszaleję, żeby się nie poddawała. Gadałem takie bzdury, że głowa mała. 

Ona zimna jak lód. Mówiła tylko, żebym się uspokoił i żebym odpoczął. Że to koniec.

 

Widziałem po niej, że nie rusza ją moja sytuacja. Nic a nic. Skończyłem rozmowę.

 

W dzień urodzin poszedłem z Senpai do baru coś wypić i zjeść. Nie mogłem usiedzieć i się bawić. Nie mogłem. Tak mnie ex zniszczyła.

Schlałem się jeszcze bardziej niż wcześniej i znowu napisałem do niej, że tęsknię, że ją kocham, żeby wróciła. Żeby mnie nie zostawiła. Chciałem nawet samolot do Japonii brać od zaraz i żeby się z nią widzieć. Musiałem się nieźle nawalić, bo pamiętam, że beczałem przed barem jak dziecko.

 

Patrzcie jak ja nieracjonalnie myślałem. Emocje rządzą mną teraz jak marionetką i nie potrafię ich kontrolować.

Dzisiaj napisałem jej, że ochłonąłem, bo robiłem cyrki w nocy i po jej odpowiedziach, że nigdy do siebie nie wrócimy i że nie ma szansy i że ona nie chce, rozsądek wrócił i wiem po sobie, że nie powtórzę tych akcji ponownie. Stalkerem nigdy nie będę. Nie ma mowy. Jak mi się takie rzeczy raz powie, to nie jestem w stanie wejść do tej samej rzeki drugi raz.

Dałem jej do zrozumienia co musi zrobić, jakie sprawy ze mną pozałatwiać i obiecałem, że już się nie będę wtrącał w jej życie. Życzyłem jej wszystkiego dobrego w Japonii i ogólnie na nowej drodze życia. Przeczytałem mój wątek dwa razy, by sobie obrzydzić o niej wizję. I się udało.

 

Potem mi znowu napisała wiadomość, że załatwi ze mną sprawy i coś tam o płakaniu przeze mnie. Gadka, która nie trzymała się kupy. I zacząłem się znowu z nią kłócić. Przestała pisać, potem wkleiła zdjęcie sklepu pełnego dragon ball. Moim marzeniem było pójść do tego sklepu, a ona mi coś takiego zrobiła ehhh zabolało jak diabli.

 

Zablokowałem na messangerze i wszędzie gdzie popadnie. Koniec z tym brakiem rozsądku i masochizmem. Ona ma taką wyjebkę na mnie, że głowa mała,...

 

Siedzę w czterech ścianach i rozmyślam cały dzień co robi i z kim. Z powodu takiego siedzenia w samotności, odpisywałem jej po 10 wiadomości, dogryzałem itp. 

Ja panowie nie myślę teraz racjonalnie. Szaleją we mnie takie emocje teraz, że nie wiem co się ze mną dzieje. 

 

 Wiem jedno: opadam już z sił, tracę kilogramy, jest ze mną gorzej. Nigdy się tak nie czułem, to tak jakbym miał dziesięc depresji naraz.

 

Ukojenie znajduję w mamie, która codziennie ze mną rozmawia na messangerze i mi mówi, że nie ma co płakać nad maszkarą i pasożytem. A moja mama dużo wie o moim związku i mi wypominała jak to ex siedziała ze mną dla kasy i ile razy chciała cię zostawić, a ty się zadręczasz brudasem. No i ma rację. Mama mi powiedziała, że zadręczam się z tego powodu, iż tamta o mnie już zapomniała, siedzi i bawi się z innymi, a ty siedzisz w domu sam, płaczesz bo cię odcięła od wszystkich. I rozmyślasz...

 

No i moja mama ma znowu rację. 

 

Panowie przepraszam, że takie głupoty narobiłem. Nie wiem co we mnie wstąpiło.

Teraz, gdy to piszę siedzę na łóżku sam, włączyłem muzykę z gry o tron i próbuję się uspokoić. Jestem po rozmowie z mamą, ale czuję się bardzo źle. Nie wiem co będzie jutro.

 

Ex jest zablokowana, nie napisałem do niej nic. Nie będę więcej się tam produkował, prosił i błaznował. 

Z jedną laską utrzymuję kontakt, żeby mieć do kogo się odezwać. Nic szczególnego, pierdu pierdu o pogodzie.

Poza tym teraz mam wolne od szkoły, więc siedzę i gram w Star Craft 2 cały czas. Oglądam dragon balla z powrotem, żeby zapomnieć, odetchnąć i nie myśleć.

Chodzę na karate, biegam z Sensejem.

 

Ale nie mogę przestać myśleć. Zadręczam się myślami i jest to tak natarczywe, że nie kontroluję burzy w mojej głowie. Doprowadza mnie to do szału, osłabia, otępia. Po prostu nie mogę przestać. To był zawsze mój problem życiowy, że byłem zbyt wrażliwy i zadręczałem się problemai przez całe tygodne czy miesiące. 

Czemu tak muszę cierpieć? Czy wyjdę na prostą? Chcę się stać silnym człowiekiem. Dlaczego czuję się niekomfortowo w towarzystwie innych ludzi, lub kiedy rozmawiam z innymi dziewczynami? Dlaczego nie potrafię się zrelaksować i czuję źle, kiedy wracam późno do domu? 

Ta tresura, którą ona stosowała przez lata sprawiła, że chcę siedzieć sam. W samotności, w czterech ścianach, wyć do księżyca, czuć ból, że ona o mnie zapomniała, że się bawi, podczas gdy ja nie radzę sobie sam z sobą. Co ona ze mną zrobiła? ahhhh 

 

przepraszam panowie, mam załamanie nerwowe....

  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

51 minut temu, Tajski Wojownik napisał:

W dzień moich urodzin, po tym jak zawiozłem tamtą laskę do domu zadzwoniłem do ex na kamerkę. Była już w Japonii. Odebrała. Rozbeczałem się jak dziecko i przyznałem, że się schlałem (kłamstwo) i że jakaś laska mnie pocałowała. Beczałem, że tęsknię (ale w głębi duszy czułem, że to już koniec ostateczny), że chcę by wróciła, żeby była ze mną, bo oszaleję, żeby się nie poddawała. Gadałem takie bzdury, że głowa mała. 

Problem jest też w Tobie, jesteś jeszcze za miękki i nie masz godności. Z wiekiem i doświadczeniami życiowymi oraz kolejnymi kobietami to się zmieni.

 

Czas wyjść do ludzi i poznawać nowe samice, bo nie umiesz być sam. W mieszkaniu się tylko dołujesz. W Tajlandii będziesz miał co tydzień inną i szybko zauważysz, że za mocno je idealizujesz. 

Tymczasem przesłuchaj:

https://samiectv.com/2019/09/11/czy-od-razu-po-rozstaniu-warto-wchodzic-w-kolejny-zwiazek-tak/

 

 

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Tajski Wojownik napisał:

zaprosiłem tą nowo poznaną laskę do siebie do mieszkania. W jednym celu, schlałem się i chciałem się do niej dobrać. (.....) Tamta mnie zaczęła całować, ja najebany. (.....) Została jeszcze na noc i spała w moim łóżku,

Boshe już nowa dziewczyna pragnie z panem noc spędzać a ten o starej poczwarze myśli, no przyjebać takiemu. ;)

 

4 godziny temu, Tajski Wojownik napisał:

Panowie przepraszam, że takie głupoty narobiłem. Nie wiem co we mnie wstąpiło.

Siebie przepraszaj. Co mnie obchodzi jak sobie życie pierdolisz?

 

Nie gadaj jak kobieta - "nie wiem co we mnie wstąpiło"! Wiesz co w Ciebie wstąpiło i sam to napisałeś, bardzo dobrze i analitycznie:

4 godziny temu, Tajski Wojownik napisał:

Patrzcie jak ja nieracjonalnie myślałem. Emocje rządzą mną teraz jak marionetką i nie potrafię ich kontrolować.

Doskonała analiza, Milordzie.

 

4 godziny temu, Tajski Wojownik napisał:

Z jedną laską utrzymuję kontakt, żeby mieć do kogo się odezwać. Nic szczególnego, pierdu pierdu o pogodzie.

4 godziny temu, Tajski Wojownik napisał:

Siedzę w czterech ścianach i rozmyślam

4 godziny temu, Tajski Wojownik napisał:

Ja w środku rozpierdziel emocjonalny, bo zostałem sam. Siedzę teraz codziennie w czterech ścianach.

Cudowne uczucie prawda?

Tylko ja i cztery ściany mojego królestwa!

 

@Jaśnie Wielmożny mówiłem Ci? Gościu jeszcze jest za słaby, sam ze sobą nie umi wytrzymać. Musi mieć towarzystwo "walidacyjne."

 

@Tajski Wojownik czas minie a Ty się uspokoisz. Zrób sobie prezent i nie kontaktuj się z nią już w ogóle. Masz jakieś dokumenty od niej odebrać? Jeśli możesz załatwić sobie duplikaty z urzędu to ją po prostu olej.

Masz nową laskę, która sama Ci włazi do wyra a Ty z kompleksem "tej jedynej" robisz Pani krzywdę. :(

 

A przede wszystkim sobie - żyjesz w urojonej fantazji "tej jedynej", żyjesz w czymś czego nie ma. Ech.

 

Wypłacz się, wysiedź w czterech ścianach, wybiegaj z Sensejem, skoro to Sensei to niech Ci kurwa udzieli rad życiowych!

Pisz tutaj na Forum, parę dni i Ci się polepszy.

Co się polepszy to się popieprzy (w sumie dosłownie nie byłoby złym pomysłem).

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, Morfeusz napisał:

@Morfeusz dzięki za ten link, idealnie pasował do mojej aktualnej sytuacji :)

 

@Tajski Wojownik

Każdy popełnia błędy, ważne żeby wyciągać z nich wnioski na przyszłość.

Czytając Twoje wypowiedzi widzę troche dziecko we mgle, ale to zrozumiałe.

Zakończyłęś swój pierwszy związek, do tego po ciężkiej przeszłości i to w odległym kraju dlatego emocje są mnożone kilka razy.

 

Idziesz w dobrym kierunku, przestań tylko się samobiczować i idz dalej do przodu, ja trzymam kciuki i gratuluję tego co udało Ci się do tej pory osiągnąć :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tajski Wojownik

Wyhodowałeś sobie taką cipę, że pewnie każdy lokalny lady boy spogląda z zazdrością. 

 

Weź na poważnie wszystkie rady, które Ci Bracia w wątku napisali i przestań robić ten cyrk. Zachowujesz sie jak atencyjna panienka... buuuu jaki jesteś skrzywdzony....

To nie ona Ci cokolwiek zrobiła - to Ty sam zjebałeś ten związek i swoje dotychczasowe życie. Przyznać się do tego to pierwszy krok do naprawy. Ale Ty boisz się iść do przodu.

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co ja paczę...

Jesteś już sam, wygoniłeś ją, więc zajmij się swoim życiem zamiast się mazać jak baba. Przez 12 stron Ci Bracia tołkują o co chodzi a Ty dalej niczego się nie nauczyłeś i marnujesz sobie życie. Co Ty masz w spodniach chłopie? Żadna kobieta nie jest warta tego żeby przez nią wpadać w załamanie nerwowe. Wyrwałeś chwasta więc ciesz się, a nie ryczysz jak dziecko. Robisz z siebie pajaca, jak ona może mieć jakikolwiek szacunek do Ciebie. Najlepiej wyjedź z tego kraju i zacznij wszystko od nowa bo inaczej się chyba nie pozbierasz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tajski Wojownik Ostatni raz jak ty z wysokości to się spierdoliłem rok temu w Listopadzie. Potłukłem wszystkie palce u stopy. 

 

Co ja ci pisałem i inni koledzy? Żadnej dupy teraz! Miałeś ochłonąć. Masz więcej szczęścia niż rozumu, że kobiety jak czegoś nie rozumieją (tak jak tamta, którą odepchnąłeś) to będą bardziej zainteresowane. Dziwi mnie, że nie napędza cię złość i nienawiść do laski, która takie szkody w mózgu ci zrobiła i jeszcze się bawi zajebiście na twój koszt. A co do ruchania się z innymi typami - Cock carousel ma swoją cenę w postaci chorób wenerycznych, siadniętej psychy. Kobiety reagują na rozstania dwojako - albo przez kilka dni beczą i robią dramy a potem jakby peta spuściły w kiblu, albo bawią się do oporu, ruchają, chleją a potem budzą się przy jakimś obcym kolesiu - kolejnym z rzędu - z rozjebaną psychą, często z prezentem w postaci jakiejś wenery i zaczynają żałować, beczeć i chcą wrócić. Ona teraz się bawi - tak kobiety reagują na BOLESNE rozstania (tak, tak - możesz mi uwierzyć - ją to rozstanie zabolało dużo bardziej niż ciebie), ale w pewnym momencie uderzy w ścianę i zaczną się dramaty powrotu. Twoim zadaniem jest wyczyścić się z wszelkich uczuć do tego momentu. Mówiłem ci, że to jeszcze nie koniec a ty hura-bura chciałeś wątek zamykać. 
 

Zero alkoholu dla ciebie kolego. Takich szopek to jeszcze nie widziałem po alko jak odjebałeś. Panna ma z ciebie kompletny ubaw i teraz myśli o tobie jak o ostatniej pi...dzie. Do tego ci dojebała dla zabawy tym Dragon Ballem a ty co? Posmutniałeś? Na twoim miejscu teraz wyszedłbym na ulicę, udawał turystę (w sumie nie musisz nawet), zrobił sobie z jakąś ładną dziewczyną zdjęcie i od razu jej wysłał z dopiskiem: "cieszę się, że wycieczka ci się bardzo podoba. Ja i Tai Pei pozdrawiamy serdecznie ?" czy jakoś tak. Janis w Testosteronie to przy tobie Terminator przy tym co odwaliłeś.
 

 

Zmieniasz zamki od razu, robisz nową kartę. Urywasz kontakt. Piszesz, że bierzesz sobie ten 1000 zł na wymianę zamków i wyrobienie karty skoro CELOWO zabrała klucze. Blokujesz wszędzie. WSZĘDZIE! W mieszkaniu przemeblowanie - wypierdalasz pościel, w której z nią spałeś, prezenty od niej, zdjęcia, obrazki... Wszytko. To pomaga - uwierz mi. Nawet materac zmień jak tak bardzo ci źle. Wsiądź na motor i przejedź się gdzieś zamiast siedzieć w domu i beczeć. 

 

Weź te rady do siebie serio, bo musiałem robotę odstawić, żeby napisać tego posta! Bo jak nie to cię znajdę w tej Tajlandii i ci nakopię do dupy!

Edytowane przez Tomko
  • Like 4
  • Haha 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałem cały temat i powiem tyle - weź się w garść, bo jak w tak młodym wieku masz takie wahania nastrojów, to za kilka lat totalnie Ci odpierdoli.

 

Nie będę tutaj wrzucał rad, przeciwnie - opowiem Ci w skrócie swoją historię, która w wielu momentach się pokrywa z Twoją, z tym wyjątkiem, że moja Myszka była nie była Tajką, a Polką, a cały związek trwał trochę dłużej - 5 lat i nie mieliśmy żadnych wspólnych kont/zakupów.

 

To był mój drugi długi związek. Było kilka rozstań i powrotów. Robiłem dokładnie tak jak Ty. W kłótni nieugięty bohater, a potem jak Myszka wyskakiwała z "to się nie uda [związek], nigdy się nie dogadamy", wpadałem w jakąś panikę i próbowałem grać na jej emocjach i dojść do rozsądku. Bo jak to tak - kochamy się, a jak przychodzi jakaś kłótnia/różnica zdań to nie stara się dojść do porozumienia tak jak ja? 

 

Nie wchodząc w szczegóły tego patologicznego więzienia, w którym tkwiłem przez te 5 lat przejdę do tego co było po ostatecznym rozstaniu. Żeby nie było - nie żałuję, było trochę fajnych chwil, ale to było konieczne do tego, żebym był tym kim jestem teraz i dostał solidnego kopa i nauczkę, wykształtował charakter.

 

2.5 roku z tego związku mieszkaliśmy razem w wynajętym mieszkaniu. Przy ostatecznym rozstaniu nawet nie protestowałem, byłem kompletnie obojętny i jak chciała się rozstać, tylko na to przystałem. Gdzieś tam jakaś łezka mi poleciała, ale nie było tak jak przy poprzednich rozstaniach. Nie błagałem o powrót, nie ryczałem i próbowałem ją "otrząsnąć", bo przecież tak się kochaliśmy! Mieszkaliśmy jeszcze 2 miesiące razem, ja byłem na wypowiedzeniu z pracy (miałem już dosyć i myślałem o zmianie), w międzyczasie szukałem pokoju/lokum, bo podczas rozstania powiedziałem jej, że nie chce wziąć tego mieszkania na siebie i wyprowadzę się - nie było mnie stać na takie coś. W sumie zanim się wyprowadziłem to były jeszcze jakieś przebłyski tego, że chyba głupio jej z tą całą sytuacją. Okazjonalnie całowaliśmy się jeszcze kilka razy, nie przespaliśmy się, chociaż może jakbym bardzo tego chciał to jakoś bym do tego (i w niej) doszedł.

 

Po dwóch miesiącach wynająłem auto, zapakowałem wszystko i wróciłem do rodzinnego miasta. W sumie tak po nic. Zrezygnowałem z pracy i nie miałem żadnego pomysłu. Miałem oszczędności, które pozwoliłyby mi obijać się przez kilka miesięcy (potrzebowałem tego po pracy - hotel, praca z ludźmi, wielozmianowość i wykończenie psychiczne + związek). Pusta chata, odpalona plejka i ja. Pierwsze noce to byłą masakra, w pewnym momencie zacząłem szlochać w pustej chacie, gdy doszło do mnie gdzie jestem i co ja ze sobą robię. W rodzinnym mieście znajomych prawie zero, z rodziny to tylko babcia i wujek. Wsparcie od bliskich znikome. Coś na zasadzie - "będzie dobrze"; "weź się w garść" - co tylko dodatkowo mnie dobijało. Byłem w takiej pustce jak Ty, z tą różnicą, że nie miałem nawet opcji, żeby zrobić coś ciekawego poza graniem na plejce, bo w rodzinnym mieście pustki, skoro to maleńkie miasto. Pojechałem do znajomych do miasta, z którego się wyprowadziłem, na kilka dni, żeby troszkę się odchamić, ale po powrocie smutna rzeczywistość - okazjonalne szlochanie. Wtedy to trafiłem na pierwszą audycję MK o "Projekcie Klaudiusz". Zahipnotyzowany odsłuchałem kilka innych - "O kurwa! Ten gość ma racje!". Byłem tak podbudowany i w końcu poczułem jakąś ulgę lub wsparcie, że marnowałem tylko siły na naprawę, a tkwiłem w patologii. Wszystkie te historie o nieszanujących facetów myszkach czy różnych sytuacjach z tym związanych, miało idealny pokrycie z tym w czym tkwiłem.

 

Na święta BN wyjechałem do matki za granicę. W sumie namawiała mnie do tego, żebym do niej pojechał i znalazł tam pracę, a ja jak dzielny rycerz z dumą większą niż ja sam odpowiadałem, że wyjazd za granicę to najprostsze rozwiązanie. Wróciłem do Polski na sylwka i wtedy jeszcze z ex pisaliśmy. W sumie całkiem długo, jakoś do 3-4. Napisała kilka gorzkich słów, które mnie otrząsnęły, żeby już nawet nie myśleć o powrocie. Ja głupi myślałem, że może po prostu w zły sposób byliśmy w tym związku i potrzeba było jakiejś organizacji - dłuższej rozmowy. Może wyprowadzki i mieszkaniu osobno. Po czasie stwierdzam, że byłem niesamowitym błaznem, który przy każdym "powinniśmy się rozstać" robił z siebie płaczącą kluchę.

 

Zdecydowałem się na wyjazd, a wcześniej podjąłem operację - zapomnieć o ex. Wszystkie możliwe zdjęcia, których nie było w sumie dużo, pousuwałem/poniszczyłem. Jedyne co jeszcze nie zrobiłem to nie usunąłem całego czatu na messengerze, co w sumie może zrobię pewnego dnia. Potem kilka razy nawiązywała ze mną kontakt (Sam nie inicjowałem - dla mnie kompletnie nie istniała), typu "Co słychać?" lub, gdy miała jakiś problem to pisała jak coś zrobić/naprawić. Kilka razy dałem jej do zrozumienia, że teraz sobie wiodę fajne i szczęśliwe życie, a ona była emocjonalnym pasożytem, to w odpowiedzi dostawałem jakieś pierdolamento w stylu, że nigdy się nie zmienię, bo ciągle ją winię za coś, a ona nie da siebie tak traktować. Bla, bla - tak generalnie to traktuje.

 

Cała ta "przemiana" nauczyła mnie, że czasem warto być chujem i po prostu powiedzieć "STOP" jak Ci coś nie pasuje. Trzeba nauczyć się mówić "Nie" w każdym przypadku, nie tylko do żulka na ulicy, ale też do fochującej panny.

 

Bardzo ważna była też mała przygoda z pewną Chinką, z którą niby byliśmy w związku, ale niby nie. Oficjalnie za ręce się nie trzymaliśmy, spędzaliśmy razem czas, również ten w łóżku. Skończyło się jakoś po angielsku - myślała, że jak zredukuje kontakt to samo się urwie. Spotkałem się z nią oburzony, żeby jej powiedzieć, że mogłaby chociaż powiedzieć wprost, że nie chce już więcej się spotykać. Kulturalnie i z klasą ją opierdoliłem, potem napisała smsa, że przeprasza, że zraniła moje uczucia (których nie było). W sumie to też dobra lekcja. Myślę sobie - "Ty frajerze, to gówniara młodsza o 6-7 lat, która przed Tobą rypała się z randomami z Tindera, a Ty oczekujesz jakiejś klasy i dorosłego podejścia do sprawy". 

 

Ten mały epizod był idealnym klinem po mojej ex i Tobie też to radzę! Nie od razu, a pewnym momencie jak już będziesz gotów. Tylko nie rób z tego przygody życia, w której znowu jakąś Tajkę z idealnym ciałem będziesz ujeżdżał w myślach, a potem jak Stiffler się zbłaźnisz albo jeszcze ją obrzygasz po pijaku, jak dojdzie co do czego. Doceń to co masz i to gdzie się znajdujesz, bo nie znam 20-kilko-latków, którzy żyją w Tajlandii i już mieli dramaty, a mimo to nie myślą o powrocie do kraju na niby. Ktoś napisał słusznie - nie traktuj każdej panny jako potencjalnej dziewczyny/żony. Wręcz inaczej - jesteś młody, a z tego co wiem, to życie towarzyskie w tych rejonach Azji właśnie opiera się na dobrej zabawie, w tym na seksie. Wiesz już doskonale, że jeśli biały facet jest tam warty tyle co worek złota i bilet do raju, to nie daj sobie nawijać makaronu na uszy, bo każda typiara, która chce ciebie wykorzystać powie Ci wszystko co chciałbyś kiedyś usłyszeć. Dlatego nie przywiązuj się za bardzo. Mów od razu, że nie szukasz związku, a w końcu trafi się pani, z którą jednak seks i spędzanie czasu będzie inny. Zaklinujesz, a potem będziesz wiódł szczęśliwe życie.

 

Obecnie jestem od kilku miesięcy w związku, tym razem z Japonką i jestem w końcu zadowolony z tego gdzie jestem i jak moje życie wygląda. Z panią jest też krótko - pojawiają się jakieś foszki to od razu wyjaśniam jak przy interesach - "Sorry, nie podoba mi się takie zachowanie, ja nie zachowuje się w taki sposób, więc proszę też tego nie rób". To działa, bo się nie przywiązuje. Trudno, jeśli w pewnym momencie odejdzie - cóż, przynajmniej zachowałem twarz i się nie błaźniłem. Grunt to od początku pokazać, że masz życie pod kontrolą.

 

Powodzenia!

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem wyje***** po 12h pracy więc nie mam siły doczytać teraz. Ale odniosę się, jakiś internetowy noname czyli ja pamięta dziś o Tobie to zawsze coś na początek. Trzymaj się póki co mocno.

 

@Imbryk racja, racja...

 

@Tajski Wojownik W Tobie jest materiału na porządne psychoterapie piszę serio, to co przeżywasz i sposób pokazuje, że potrzebujesz fachowej pomocy, jesteś w stanie się za to zabrać podjąć się? Najlepiej u białego specjalisty z europejskim mentalem.

Edytowane przez Jaśnie Wielmożny
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tajski Wojownik 

 

Wszystkiego Naj z okazjii urodzin !

 

Może trochę spòźnione ale naprawdę szczere.

Myślisz że jesteś sam , ale popatrz ilu gości tutaj kibicuje Tobie ?.

 

 

 

Zgadzam się z @Tomko 

16 hours ago, Tomko said:

Zero alkoholu dla ciebie kolego.

....nie służy Ci w obecnej sytuacji.

 

Mimo Twojego (obecnie) pesymistycznego nastawienia , myśle że już blizkiej przyszłości wyjdziesz na prostą.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki wielkie za tak duży odzew. Każda wypowiedź naprawdę pomaga mi się podnieść. 

Na chwilę obecną jest już lepiej. Mniej już myślę i poświęcam więcej czasu na zrozumieniu siebie, własnych słabości oraz pracy nad samooceną. Moja samoocena strasznie podupadła przez ten związek.

 

Wieczne tresury, słuchanie wytycznych, zachowywanie się jak miś, oddawanie pieniędzy, brak znajomych i fochy o moje hobby i spędzanie wolnego czasu. Wybór albo ja i czas ze mną albo hobby.

 

Zobaczyłem video @Tomko, posłuchałem tej nuty, przeczytałem wasze komentarze i otworzyły się oczy. Jak w testosteronie, trzeba się rozejść GODNIE, bez okazywaniu słabości i robienia z siebie pośmiewiska. Koniec samobiczowania.

 

 

W dniu 7.10.2019 o 00:40, Morfeusz napisał:

Czas wyjść do ludzi i poznawać nowe samice, bo nie umiesz być sam.

 

Moje pierwsze postanowienie. Otoczyć się ludźmi i przestać siedzieć w czterech ścianach. Tak, chcę poznawać nowe samice i odżyć po starym goblinie co mnie tak wpędził w dołek. 

Osobiście uważam, że jak poradzę sobie z własną psychiką to nie będzie problemu siedzieć samemu. Kwestia tylko pracy nad własną samooceną.

Zacząłem powoli wdrażać afirmacje i co najważniejsze 15-minutową medytację, by uciszyć wewnętrzny głos płaczącego dziecka. Nawet nie wiedziałem, że tak medytacja może pomóc. Stałem się przez to bardziej spokojny i opanowany. Nie wariuję, a skupiam się na swoich priorytetach. A w dodatku więcej się uśmiecham, bo czuję, że coś powoli zaczynam kontrolować, choć i tak nie wiem czy to jest 5%, ale jest progress.

W dniu 7.10.2019 o 04:41, Imbryk napisał:

Musi mieć towarzystwo "walidacyjne."

Nie wiedzieć czemu tak właśnie czuję. Że chcę, aby mi ktoś przybił piątkę, że zmarnowałem lata z poczwarą. Usłyszenie negatywnej opinii na temat ex jakoś poprawia mi humor.

Albo nie skumałem o co chodzi z tym towarzystwem walidacyjnym.

 

W dniu 7.10.2019 o 04:41, Imbryk napisał:

A przede wszystkim sobie - żyjesz w urojonej fantazji "tej jedynej", żyjesz w czymś czego nie ma. Ech.

 

Tak, tak trafione w dziesiątkę. Ale tego już nie ma, głupi chłopak chyba nie jestem. Zrozumiałem, że swym zachowaniem nic nie osiągnę, a tylko będę się okaleczał psychicznie.

 

W dniu 7.10.2019 o 04:41, Imbryk napisał:

Pisz tutaj na Forum, parę dni i Ci się polepszy.

Ok, dzięki. Będę informował na bieżąco o swoim stanie zarówno fizycznym jak i mentalnym.

 

21 godzin temu, azagoth napisał:

To nie ona Ci cokolwiek zrobiła - to Ty sam zjebałeś ten związek i swoje dotychczasowe życie.

 

Ja wiem, że byłem białorycerzem i popełniałem najwięcej błędów. I z tym się zgodzę, ale, że ona nic mi nie zrobiła? Nie mów mi, że ona była okej, tylko ja poprzez swoje zachowanie doprowadziłem do jej wszystkich burd i akcji. I przez to związek się rozpadł.

20 godzin temu, Tomko napisał:

Ona teraz się bawi - tak kobiety reagują na BOLESNE rozstania (tak, tak - możesz mi uwierzyć - ją to rozstanie zabolało dużo bardziej niż ciebie), ale w pewnym momencie uderzy w ścianę i zaczną się dramaty powrotu. Twoim zadaniem jest wyczyścić się z wszelkich uczuć do tego momentu.

 

Mogę się jedynie domyślać jak ją to bolało, bo ona praktycznie mało co mówiła o swoich uczuciach. Głównie 2-3 zdania i tyle, żadnych głębszych przemówień, analiz. Większość musiałem się domyślać. Naprawdę ciężko żyć z kimś, kto nie rozmawia o uczuciach i problemach, tylko od nich ucieka. Jedynie ze mną rozmawiała, kiedy przez dłuższy czas nic nie okazywałem. Wtedy były zarzuty, ale żeby jakaś dłuższa, uczuciowa rozmowa to nie.

Ale czy wszystkie laski mają ten dramat powrotu? Nie chcę się z tym zmagać, kiedy załóżmy podbuduję siebie i zapomnę. Teraz jest sama w Japonii, bawi się i jak to mówisz odreagowuje bolesne rozstanie. A potem co, wróci do domu i zacznie do mnie wypisywać. Doszły mnie słuchy, że ona do wszystkich znajomych waliła teksty, że to już skończone i że nie wróci za żadne skarby. No to co, to były jakieś pierdy? W Japonii jest sama i szuka ponoć kompanów do podróżowania. Chodzi po barach itp. I się zarzeka, że ona nic a nic, że żadnego seksu nie uprawia itp. Ale odpowiedzcie mi szczerze, że jak się jest kobietą po rozstaniu, samą w innym kraju to kurde ciężko, żeby się poszła ruchać, by odreagować. Wybaczcie wciąż siedzi mi w głowie problem jej ruchającej się z kimś innym. Denerwujące uczucie.

 

Ja wiem, że dawałem jej ogromne, uzależniające emocje, ale wiele razy mi napisała(po tym jak się rozeszliśmy), że musi być silna, o mnie zapomnieć. Że lubi być singlem, bo nie musi się martwić, o mnie myśleć itp. Że już ma plany zbierać kasę i wyjechać do innego kraju pracować. OK. 

Ale i tak mi wczoraj napisała, że zawsze mnie kocha i się o mnie martwi.

Czekam tylko jak mi napisze jedną wiadomość dotyczącą motoru (bo jak przepisywaliśmy motor to firma ma do niej zadzwonić i poinformować o dostarczeniu motoru do firmy w celu wysłania go do pewnego tajskiego zarządu w celu zmiany właściciela etc. Coś takiego. Po tym ostatecznie ją blokuje.

Nie wdaję się już w żadne dyskusje, nie ma sensu. Czekam tylko na ten sygnał.

 

Nie to, że mam jakieś nadzieję. Staram się zrozumieć ten schemat tych powrotów (mnie to jakoś złapało), czy każda tak ma zwłaszcza, że ta moja emocjonalnie jest chyba ze mną związana (chociaż właściwie nie wiem, bo pisze z wieloma fagasami na czatach, ale jej nie wychodzi, bo każdy chce od niej seksu i potem mi się żali, że ona nie może nikogo znaleźć, że jest wciąż o mnie strasznie zazdrosna i że nie chce nic wiedzieć co robię - czuję, że jakby się dowiedziała, że sobie kogoś znalazłem - ba! bawiłem się i zobaczyła zdjęcia- a ona nie to miałbym na głowie niezłe chore akcje.).

Chcę się przygotować na to mentalnie.

20 godzin temu, Tomko napisał:

Weź te rady do siebie serio, bo musiałem robotę odstawić, żeby napisać tego posta! Bo jak nie to cię znajdę w tej Tajlandii i ci nakopię do dupy!

 

Dzięki za poświęcenie. Już więcej takich akcji nie odwalę. Biorę się za siebię. 

10 godzin temu, Jaśnie Wielmożny napisał:

Ale odniosę się, jakiś internetowy noname czyli ja pamięta dziś o Tobie to zawsze coś na początek. Trzymaj się póki co mocno.

 

Dzięki za wytrwałość, naprawdę. 12 stron pieprzenia się ze mną jak z dzieckiem. Ehh Muszę dorosnąć i ogarnąć swoje zachowania.

 

10 godzin temu, Jaśnie Wielmożny napisał:

W Tobie jest materiału na porządne psychoterapie piszę serio, to co przeżywasz i sposób pokazuje, że potrzebujesz fachowej pomocy, jesteś w stanie się za to zabrać podjąć się? Najlepiej u białego specjalisty z europejskim mentalem.

 

Na pewno się podejmę. Nigdy nie myślałem o tym, tylko wciąż wierzyłem, że jakoś to będzie. Ale to nie przejdzie, bo mam za dużo do przepracowania. 

Spróbuję poszukać specjalisty na internecie, który mógłby mi pomóc online. Wiecie jakie tam są stawki i jak to wygląda? Ktoś miał taką terapię online?

 

3 godziny temu, Red_Pill napisał:

Wszystkiego Naj z okazjii urodzin !

 

Może trochę spòźnione ale naprawdę szczere.

Myślisz że jesteś sam , ale popatrz ilu gości tutaj kibicuje Tobie ?.

 

Dzięki za życzenia. Jestem niezwykle szczęśliwy, że tyle osób mnie wspiera. Dzięki wam wyjdę na prostą, pomimo trudów i płaczów, wiem, że dam radę.

To forum to zdecydowanie najlepsza rzecz jaka mnie kiedykolwiek spotkała w życiu.

Sam nie wierzę, że tak się moje życie odmieniło na przestrzeni tych kilku lat. Tak się bałem myszki, jej zachowań. Tak się bałem rozstania i tego co będzie po. Że się zabiję i zniknę, że nic dobrego nigdy mnie już nie spotka. 

Ale chwała wam za pomoc. Zerwałem z nią, nie zabiłem się, nie zniknąłem. Powoli wstaję z kolan, na których klęczałem przez 3 lata. Widzę o wiele więcej niż wcześniej, rozumiem otaczające mnie schematy. Bez tej wiedzy nie wiem co by się ze mną stało, skoro potrzebuję terapii, mam nieprzepracowaną przeszłość i emocje.

Gdy zdałem sobie sprawę z tych słabości i pogodziłem się z własnym sobą, świat zaczął wyglądać zupełnie inaczej. W głębi serca wiem, że sam bym przez to nie przeszedł.

To wszystko wasza zasługa, chłopaki. Wyciągnęliście mnie z otchłani...

Edytowane przez Tajski Wojownik
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, Tajski Wojownik napisał:

Że już ma plany zbierać kasę i wyjechać do innego kraju pracować. OK. 

Ta słuchaj takiego pierdolenia, napewno wyjedzie jak do tej pory przeglądała Facebooka, chyba, że ma na celu poznać kolejnego tajskiego woriora z Europy i z nim się ulotni. Moje eksy też opowiadały o wielkich planach po rozstaniu, żadna się nie rozwinęła, ta sama praca, w tym samym miejscu, jedyne co się zmienia to bolec i od tego jest często uzależniona ich stopa życia. 

 

37 minut temu, Tajski Wojownik napisał:

Nie to, że mam jakieś nadzieję.

Widać po tym co piszesz, że jednak masz, ja tak wracałem z 10 razy do swojej, miałem podobnie jak Ty, ale bez płaczu z mojej strony i wyznawania miłości, dlatego podejrzewam, że polegniesz jak byś się miał z nią spotkać teraz, wpierdoli Cię jak tłuste Tajskie śniadanie. 

39 minut temu, Tajski Wojownik napisał:

Ktoś miał taką terapię online?

Tak, wieku specjalistów, pisałem Ci, wpisz sobie ocal siebie, tam jest ogarnięty psychoterapeuta, ma też cały zespół, wydaje mi się, że są dosyć kompetentni. 

41 minut temu, Tajski Wojownik napisał:

Wyciągnęliście mnie z otchłani...

I weź już nie pierdol, bo chłopie tytuł rycerza roku dostaniesz, ciągle przepraszasz, obiecujesz, strasznie lubię ten wątek, ale to już jest taka pętla w tym co piszesz, że znowu za tydzień może być post, "zlamałem się i płakałem", sam jestem często cipka co do kobiet,  ale Ty to sam siebie przechodzisz, jak z tego wyjdziesz i po czytasz co robiłeś to sam nie uwierzysz. Tylko nie pieprz już, głowa do góry i działaj w swojej sprawie, nikt za Ciebie życia nie ogarnie. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Tajski Wojownik napisał:

tylko ja poprzez swoje zachowanie doprowadziłem

Dokładnie tak, sam sobie na to wszystko pozwoliłeś, im szybciej sobie to uświadomisz tym lepiej dla Ciebie.

 

Jeśli uwikłasz się w 10 następnych relacji które będą Ciebie niszczyć, będzie jeden wspólny mianownik - Ty i Twoje decyzje. Zgodzisz się z tym?

 

Nie o to chodzi by biczować się za swoje zachowanie, ale aby wyciągać wnioski i siebie doskonalić, a przede wszystkim postępować rozważniej w przyszłości.

 

Trochę nie rozumiem czemu się dziwisz że ona postępuje jak postępuje, to nie jest nic niezwykłego. Jesteś tutaj z nami na BS a zadajesz sobie i nam tak idiotyczne pytania, że mam ochotę jebnąć Cię w łeb.

 

Kobietopedia, Stosunkowo Dobry, No More Mr Nice Guy mają być natychmiast przeczytane przez Ciebie, a nie siedzisz w 4 ścianach i kminisz, nic Ci to nie da. Ile już Braci pisało Tobie o tych książkach??

 

Zaczął się Tobie NAJLEPSZY etap w życiu, a Ty go marnujesz na babraniu się w gównie.

 

No gratuluje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za dużo rozkminiasz i to Cię niszczy. Zrozum, aby oczyścić się wewnętrznie musisz dojść do stanu gdzie będziesz miał wyjebane na to co ona robi, gdzie i z kim. Musisz dążyć do tego aby tak właśnie ustawić swój mindset.

Zajmij się czymś. Chodź na karate, spotykaj się że znajomymi, pracuj, śpij. Cokolwiek, tak wypełnij swój czas aby ciągle mieć jakieś zajęcie i nie rozmyslać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tajski Wojownik To oczywiste, że opowiada wszystkim, że to koniec i nie ma powrotów. Wyjeb...łeś ją z chaty i życia i myślisz będzie się tym chwalić? Zgrywa twardą do znajomych a kolesie na portalach nie odpisują to beczy, że nikogo sobie nie znajdzie. Sam odpowiedziałeś sobie na to pytanie "czy ona jest silna". 

Ale zaraz zaraz - skąd to wiesz, że beczy i po cholerę cię to interesuje? Czytasz wiadomości od niej i z nią rozmawiasz. Angażujesz się w to, dowiadujesz... "Doszły mnie słuchy" - gościu, ze starymi rybami nie masz szans i nas nie oszukasz. I po ch..j się dopytujesz co u niej słychać? 3 dni temu z nią zerwałeś. 3 dni temu!!! A co było mówione? Zerwałeś z nią ledwie 3 dni temu a ona już ma plany na życie, historie miłosne i tragiczne na Tinderze? Hahaha no może skacze po kutasach i szuka zapchaj-dziury jak wściekła. Pewnie w Japonii się tam bawi (i to zapłaciłeś za to, że jakiś koleś będzie ją dymał bo jak wziąłeś pokój dwu-osobowy a ona nikogo nie zabrała to sobie kogoś przygarnie. Dokładnie - ona sobie znajdzie kogoś, kto ją ładnie wychędoży a ty jeszcze za to zabuliłeś), daje, ale co to ciebie obchodzi? Byłeś jej pierwszym? 

 

Ahh te plany na życie, podróże, przeprowadzka do innego kraju. Laska nie ma grosza przy dupie żeby wynająć pokój, nie ma języka, dniami siedzi na fejsie, ale przenosi się do innego kraju. Bajkopisarstwo kobiet uwielbiam :D. No chyba, że złapie jakiegoś białego co ją zabierze do innego kraju. Ale szybko wykopie za drzwi jak będą takie akcje. 

 

Z ruchaniem to jest tak - jak ją ruchałeś dobrze - to problemu powinno nie być - nie powinno ci siedzieć w głowie, że z kimś innym się rucha. Jak ruchałeś słabo to zawsze kompleks ci będzie siedział do przepracowania. Jak żeś był dobry kochanek, to będzie pamiętać. 

 

Weź ty się ogarnij, przestań ją ku...a stalkować. Twoje zapewnienia jak to się musisz wziąć za siebie i że dostałeś mocy i kopa od naszych postów a za chwilę piszesz, że wiesz więcej co się u niej dzieje niż ja u siebie, co w Japonii robi, co jej znajomi mówią... Kur..a gościu przeczytaj na chłodno co ty robisz w ogóle i co piszesz.

Edytowane przez Tomko
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem tak - laska może teraz się ruchać z innymi i mało tego - nawet może dawać im kończyć gdzie chcą, a Ciebie to nie powinno wcale interesować.

 

Też po rozstaniu myślałem, że nie znajdę już takiego związku, takiej relacji z kimś - gówno prawda, bo znalazłem i to nawet ciekawszy i bardziej budujący. Zamiast panny typu "pazurki/fit instagramerki/ciuszki z aliexpress" poznałem kogoś z pasją i zainteresowaniami, a teraz jedynie mogę się śmiać z siebie jakim frajerem byłem, że chciałem wrócić do tego niszczącego mnie potwora.

 

Bądź tym samym Tajskim Wojownikiem sprzed kilku lat, co to robił swoje, a myszka się oburzała, bo nie stała wystarczająco na piedestale. 

 

Żyje się tylko raz, żeby się marnować i niszczyć przy złych ludziach.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.