Skocz do zawartości

Ja i moja Tajka


Rekomendowane odpowiedzi

1 godzinę temu, Tajski Wojownik napisał:

. Teraz chcę od tego uciec

No i właśnie... czy aby Twoje życie przez ostatnie lata to nie jedna wielka ucieczka?

1 godzinę temu, Tajski Wojownik napisał:

jest to silniejsze ode mnie

Przestań kurwa spychać siłę sprawczą na instynkty, do jasnego tajskiego ch*ja waff-phong-la!

1 godzinę temu, Tajski Wojownik napisał:

Po prostu boję się w cholerę powrotu do stanu monk mode. Do tego, że znowu będę sam

No i to szanuję, przyznajesz się do strachu. Może nawet ataki paniki poczujesz. Spoko, to jest ludzkie i częste.

Kurła pracuj nad tym z psychologiem. Krok po kroku.

1 godzinę temu, Tajski Wojownik napisał:

Sam mi też mówił, że skoro widuję się z tą laską i spotkania nie pogarszają mojego samopoczucia to powinienem to kontynuować

To nie są spotkania tylko gorrrące sesje rżnięcia przeplatane koktajlem totalnie odjechanycj skrajnych emocji. 

"Nie pogarszają"... rozpierdalaja Ci łeb bedąc protezą stabilnej przyjacielskiej NIESEKSUALNEJ relacji z drugim człowiekiem. 

1 godzinę temu, Tajski Wojownik napisał:

byście mnie zrozumieli, że ja  w całym swoim życiu nie miałem nikogo, kto mógłby mnie pocieszyć czy wysłuchać

I nad tą dziurą z dzieciństwa i młodości masz pracować a jej nie zapychać.

 

1 godzinę temu, Tajski Wojownik napisał:

Pracuję dalej z terapeutą, słucham się go i wykonuje polecenia.

No i dobrze.

 

1 godzinę temu, Tajski Wojownik napisał:

Nie dziwcie się, że się do tej laski tak przywiązałem

My się nie dziwimy, my znamy takie numery.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie bardzo czaję, być może uleciało mi to pomiędzy 16-ma stronami tego wątku, który przeczytałem cały, a na każdy post od autora cieszę się jak na jakieś nowe wydanie ulubionej gazety - czy w całej Tajlandii nie ma, kurwa, ludzi? Tylko 3 postacie (i ewentualnie rodzice) - Tajski Wojownik, ex-myszka i obecna myszka? Przynajmniej tak wywnioskowałem z tego, co jest mi podane. Chłopie, przecież Ty masz jakąś tam pracę - nie ma tam innych ludzi poza Tobą? Żadnych "normalnych" Tajów czy Tajek? Sam od 4 lat prowadzę lekko koczowniczy tryb życia pomiędzy Polską a Anglią (obecnie wywiało mnie trochę dalej niż Ciebie, ale w tym samym kierunku ;) ) i wiem co nieco o braku znajomych czy przyjaciół. Mam ich w Polsce, ale to nie oznacza, że nie można zawrzeć żadnych nowych. Znajomości z pracy to przecież w jakimś stopniu odpowiednik znajomych z klasy - jest tam tyle ludzi, że zawsze z kimś się zagada.

 

Niestety nie widzę też rozwiązania, a jak nie ma rozwiązania, to nie ma problemu. Ruchałeś sobie jakąś tam laskę - pojawiła się jej familia, która już Ci zakłada garnitur ślubny - cóż, jeśli taka jest tam kultura, to niech tak będzie. Nie jesteś tam 3 tygodnie, tylko 3 lata. 3 pierdolone lata! Tajów i ich zwyczaje to powinieneś mieć już w małym palcu, a co za tym idzie - z jakąkolwiek nową myszką byś nie figlował, to wiesz, że prędzej czy później zaprosi Ciebie do domu na obiadek z rodzinką, a dalej znasz już temat. Jeśli nie szukasz niczego na "amen", a po kilku latach z pasożytem zakładam, że nie, to wiesz jak działać - bawisz się do momentu swojego komfortu, a w przypadku zagrożenia Twojego komfortu mówisz swojej partnerce jak jest. Figlowała sobie bez zamążpójścia, to na pewno zrozumie, że nie również możesz sobie chcieć tylko figlować, a nie od razu zakładać rodzinę. Jeśli tego nie zrozumie to po prostu zmień albo nie rób nic i zajmij się czymś innym. 

 

Gromkie brawa dla Brata, który użył sformułowania "dmuchany alfa" - coś podobnego chodziło mi po głowie. Niestety, @Tajski Wojownik, Czcigodny Autorze, zachłysnąłeś się trochę. Zakładam, że poczułeś energie do życia, moc Bruce'a Wszechmogącego, ale jednak nie byłeś w tym wszystkim sobą. Piszesz o problemach ze wzwodem, a potem o robieniu z tajskiej myszki jakiejś seks niewolnicy, zalewając wszystkie jej otwory. To nie jest atak - chciałbym, żebyś zobaczył jak w jednym momencie jesteś niepewnym siebie wrakiem emocjonalnym, a zaraz potem rzucasz na lewo i prawo takimi tekstami, że normalnie Ciebie podziwiam, "ale Ty masz silną psychikę". Wyolbrzymiam, owszem, ale tylko po to, żeby pokazać skrajność i nienaturalność.

 

Moja rada - znajdź sobie tam jakiś znajomych, a nie czekasz aż sami przyjdą. Przyjdą, przylepisz się, wyssiesz energię do życia i potem znowu upadek i tak w kółko. Mając więcej ludzi dookoła będziesz w stanie wszystkie te myszki traktować jako jedynie Twoje rozszerzenie, a nie uzupełnienie.

 

 

 

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Imbryk

 

Sam napisałeś co te spotkania z tą laską robią z jego głową a za chwilę przytaknąłeś że dobrze robi słuchając się terapeuty który mówi aby dalej spotykał się z tą laską.

 

Jak dla mnie to ten terapeuta to idiota i @Tajski Wojownik nie powinien do niego chodzić. 

 

Słabo to wszystko wygląda, jak tajski sam się nie ogarnie to będzie cały czas blądził w tym bagnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

38 minut temu, Taboo napisał:

a za chwilę przytaknąłeś że dobrze robi słuchając się terapeuty który mówi aby dalej spotykał się z tą laską

@Taboo, masz rację pojechałem skrótem.

Twierdzę dalej że laska go rozwala mentalnie. 

 

Pochwaliłem go że słucha terapeuty, bo parę postów wcześniej gadał że terapia przez skypa jest do dupy.

 

Podejrzewam (bezpodstawnie i subiektywnie), że nie wszystko terapeucie powiedział i ten dobrej wierze mu radzi bazując na niepełnych info, a Tajskiemu w to graj. "Psycholok mi kazał." 

A może faktycznie jest idiotą.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestemw trakcie oczekiwania, aby za godzinę wyjść na pasterkę z bratem i jego rodziną więc nadrabiając zaległości na forum przestudiowałem sobie ten wątek od pierwszej strony. Bracie @Tajski Wojownik, może uznasz to za przypieprzanie się, ale czy ty przypadkiem nie robisz z siebie ofiary losu? No rozumiem śmierć ojca i w ogóle, taka a nie inna sytuacja rodzinna, ale patrząc na to co piszesz o swoich relacjach z kobietami, wybacz,ale mi się to kupy nie trzyma.  Moja opinia może być subiektywna (bo jest moja i tylko moja- choć pokrywa się niejako z opinią części braci), że masz problemy z odnalezieniem swojej własnej wartości. Co prawda człowiek nie jest samotną wyspą, ale to co piszesz o relacjach rodzinnych, o swojej ex, obecnej koleżance/pannie jawi mi się to (oczywiście tylko na podstawie tego co zostało tu napisane)  jako rozpaczliwa próba szukania sensu bycia tam gdzie nie trzeba. Jak dla mnie, próbujesz sobie tą pogonią za relacją damsko - męską zrekompensować braki z okresu dojrzewania. 

     Jeśli to co napisałem w pierwszym akapicie jest racją to - nie będziesz szczęśliwy, jeśli będziesz uzależniał poczucie własnej wartości od tego czy kogoś masz/ z kimś jesteś w luźnej relacji/ z kimś uprawiasz zobowiązujący/niezobowiązujący seks. Zostaw za sobą przeszłość a spójrz w przyszłość i naucz się doceniać swoje towarzystwo.

    Jeśli to co napisałem w pierwszym akapicie prawdą nie jest to i tak zaproponowałbym przepracowanie swojego systemu wartości z psychologiem, bo jeśli zebrać materiał z wszystkich stron to masz stary we łbie niezły burdel. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tajski Wojownik Jesteś częściowo sam w innym kulturowo kraju. Nie dziwię się, że szukasz relacji z kobietami, to naturalne. Nie ma co się zamykać na ludzi i na przyjemnie spędzone z Tajkami chwile. Nie szukaj tylko w kolejnej myszce szczęścia albo terapii dla siebie, to jak wiesz tak nie działa.

Moim zdaniem brakuje Ci także męskiego towarzystwa. Zwykłych kumpli, żeby wyjść pogadać, wypić piwo albo coś zjeść. Żyje tam trochę białych z różnych krajów, więc możesz mieć i takich znajomych. Oczywiście z lekkim dystansem, żeby nie dać się okraść albo oszukać, bo widzę że łatwo ufasz ludziom. 

 

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałem cały wątek z nieukrywaną ciekawością i jeśli wolno wtrącę moje trzy grosze :

To Totalna Prowokacja.

Nic tu się kupy nie trzyma. @Tajski Wojownik myli się w zeznaniach co kilka wpisów.

Jak dla mnie to zwykłe trollowanie.

Jedyny plus tej lektury to ogrom waszej wiedzy i doświadczeń, którą się dzieliliście z uporem godnym lepszej sprawy.

Mimo wszystko, niezła lektura. Pozdrawiam wszystkich .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 tygodni później...

Coś się stało i przejechałem się na sobie, własnym podejściu do życia. I to ostro. Wiele rzeczy zrozumiałem.

 

Zapłaciłem solidną cenę i nigdy nie zamierzam wrócić do tego "starego" siebie. 

 

***

 

Na chwilę obecną zmagam się jedynie z problemem seksualnym - libido. I nie wiem jak go rozwiązać. 

 

Zaczęło się od grypy, a może już wcześniej. 

 

Otóż trzy tygodnie temu zachorowałem. Głównie przez złe nawyki: niedosypianie (raz 2h, potem 3-4h i tak kilka dni w tygodniu), brak witamin w organizmie, nieodpiednia dieta plus wrzucanie sobie wielu rzeczy/problemów na dynke. Życie w wiecznym pośpiechu, praca,  brak czasu dla siebie a poświęcanie go innym. 

 

I przez to nabawiłem się 3 tygodniowej grypy. Ta grypa była jednak przełomowa, gdyż osiągnąłem dzięki niej limit własnego siebie i wtedy zdałem sobie sprawę, że tak dalej być nie może. Były momenty, że prawie mdlałem w pracy, a w głowie miałem codziennie sporo negatywnych emocji.

 

Mój styl życia do tego czasu tj. 27 lat był naprawdę chaotyczny i pełny nerwów. Mógłbym się nabawić zawału, chronicznej depresji czy jeszcze innego choróbska. 

 

A ja zawsze wierzyłem w zdrowy tryb życia.

Dlatego zmieniłem kilka rzeczy: 

 

1) Zacząłem sypiać po 7-8h

2) Jem 4-5 posiłki dziennie

3) Biorę suplementy diety (ginseng w tabletkach)

4) Odstawiłem sodę i słodkie napoje, a zastąpiłem je wodą i sokiem

5) Częstsze treningi 

6) Więcej czytam - naprawdę pomaga oczyścić umysł i stać się szczęśliwszym

 

Przez to wyczerpanie i grypę, moje libido spadło do zera albo i niżej. Jak do tamtej pory widziałem laskę na ulicy to zawsze coś czułem, a teraz zupełnie nic.

To samo z obecną partnerką. Nie potrafię być twardy nawet z viagrą. Próbowałem raz, drugi trzeci i dupa zbita, aż mieliśmy przez to spiny, że ona mnie nie pociąga. 

 

W innych sferach życia chodzę pozytywnie naładowany energią, a jeśli pomyślę o seksie to się natychmiast denerwuję i martwię.  I dynka pełna obaw. Nie miałem czegoś takiego wcześniej, tylko po tej grypie tak jakby libido się wyzerowało. 

Wziąłem ginseng wczoraj i poczułem rozluźnienie, ulgę i podniecenie. Czyli da się, tylko gdzieś jest blokada.

 

Panowie, czy ta blokada wychodzi przez zaburzenia hormonalne czy że za dużo sobie na dynke nawrzucalem/ za duzo pracy i nerwow?

Dzięki za odpowiedź

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jesteś zestresowany zmęczony walką z samym sobą. Puść ten kamień składający się z przeszłości niepowodzeń wewnętrznych rozterek. 

 

Jak piszesz tak o wszystkich objawach to troche jesteś jak galaretka a nie facet. 

 

Te wszystkie zaburzenia sfery seksuanej dla mnie mają podłoże psychiczne.

 

Tesknisz za kobietą za ciepłem za bliskością ( na 99% nigdy tego nie dostałeś od mamy )a kobieta dla Ciebie to nie partnerka a kompres na zranioną duszę.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 31.01.2020 o 06:45, Tajski Wojownik napisał:

za dużo sobie na dynke nawrzucalem

To.

W dniu 31.01.2020 o 06:45, Tajski Wojownik napisał:

3 tygodniowej grypy. Ta grypa była jednak przełomowa, gdyż (.....) . Były momenty, że prawie mdlałem w pracy,

Miałeś grypę i chodziłeś do roboty?

 

W dniu 31.01.2020 o 06:45, Tajski Wojownik napisał:

To samo z obecną partnerką

Bez baby nie wytrzymasz żyć. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tajski Wojownik Rozpocznij terapię, jesteś amebą że nie rozumiesz?

 

Nie wierzę, że nie ma w Tajlandii polskiego specjalisty, jakiś brat ci mądrze doradzał znaleźć polonię tamtejszą, żeby nie czuć się tak osamotniony.

 

Bez tego, same old, same old, same old...

Edytowane przez Jaśnie Wielmożny
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Jaśnie Wielmożny napisał:

Nie wierzę, że nie ma w Tajlandii polskiego specjalisty

Nie rozumiem czemu nie może być online przez skypa, 25 dolców za godzinę jakiś polski terapeuta z Wawy, Kraka, Poznania czy Honolulu. Potwierdzam skuteczność.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...
  • 4 tygodnie później...

#Update

 

Wracam po kilku miesiącach ciężkiej pracy nad sobą i opiszę co się zmieniło:

 

Dopadł mnie RED PILL i wyszedłem z matriksa (opiszę zaraz jak to się wydarzyło).

 

Byłem u 2 psychologów @Jaśnie Wielmożny, pogadałem, wydałem trochę pieniędzy i trochę to pomogło, bo omówiliśmy kilka ważnych spraw, ale ostatecznie nie dało to dużych rezultatów. Chyba nie mam szczęścia do psychologów. Za to znalazłem ten kanał (the33secrets) i to on mnie zmienił nie do poznania:

 

 

Kanał z kontentem podobny do kanału Marka. Gość jest naprawdę solidny i omawia wszystkie błędy jakie popełniłem. Totalny RED PILL. Niestety z psychologami nie mogłem o tym porozmawiać, bo oni typowi blue pill, że cała wina leży we mnie i trzeba o partnerkę dbać i inne duperele, tak, że po oglądnięciu jednego lub dwóch odcinków tego kanału chciało mi się po prostu rzygać podczas spotkań z nimi.

 

Nadmienię od razu, że to nie jest tak, że ja nienawidzę kobiet, ale mam do nich ogromny dystans. Więcej pracy nad sobą, zero piedestałów i blue pillowych zachowań. Nie wiedzieć czemu  cała ta muzyka z radia mnie odrzuca. Jak na przykład:

 

 

Kiedyś słuchałem tego zespołu, lecz wprowadzała mnie w melancholijny nastrój, wręcz powiem sprawiała iż czułem się gorszy od innych facetów. Są jeszcze inne tracki, które natychmiast wykasowałem z telefonu i zastąpiłem czymś takim:

 

 

***

 

Najważniejsze czego się nauczyłem to "POWER OF WALKING AWAY'. Potrzebowałem aż 3 lata, by zrozumieć jaka to potężna moc. By użyć tej broni trzeba mieć jednak do tego odpowiedni charakter. Nie jakiś misiowaty, tylko twardy jak skała. Aż wstyd bierze jak czytam swoje poprzednie posty, kiedy chciałem się bawić w "tam są drzwi". Teraz mogę śmiało powiedzieć, że jestem gotowy, by użyć tej atomówki.

 

Po wielu wydarzeniach, przeczytaniu książek: Kobietopedia, Stosunkowo Dobry i No More Nice Guy zdałem sobie sprawę jak bardzo się zaniedbałem. Najbardziej mi pomogła książka "Stosunkowo Dobry", gdyż nastawiła mnie na odpowiednie tory, jeśli chodzi o świadomość i podświadomość.

 

Wyciągnąłem bardzo ważny wniosek, że to co wkładamy do głowy odzwierciedla potem nasze codzienne życie, nastawienie i decyzje.

Jak to działało? 

Ano czytałem smutne historie, zajmowałem się ciągle czyimś sprawami, a nie swoimi, słuchałem gównomuz jak ten 1D i człowiek chodził wydrenowany bez nadziei na lepsze jutro. Teraz rozumiem co Marek miał na myśli, kiedy opowiadał jak to pomagał za darmo wielu ludziom i chodził potem bez energii i motywacji. 

 

Rozpocząłem pracę nad podświadomością. Jako, że skupia ona w większości nasze doświadczenia z przeszłości to zacząłem "wymieniać" emocje, obrazy na te pozytywne. Nie wiem, czy dobrze wytłumaczyłem, ale głównie mi chodzi o to, że gdy wracam do wspomnień to chce je kojarzyć z bardziej poytywnymi emocjami aniżeli tymi niegatywnymi. I od niedawna zaczynam robić duże postępy.

Na przykład: przez tydzień wstawałem wcześnie rano.

Przez kolejny ciężej trenowałem i nagradzałem się jakimiś smakołykami. 

Przez trzeci uczyłem się codziennie tajskiego i byłem z siebie bardzo zadowolony.

 

W związku z tym świadomość wyzwoliła wewnętrzne szczęście, a podświadomość stworzyła w mojej głowie pełny uśmiechu obraz, w którym jestem "SAM" ze sobą szczęśliwy. Przepiękne uczucie. 

 

*** 

 

Na chwilę obecną siedzę z tą swoją ze względu na benefity, jak tłumaczenie tajskiego czy seks. Mogę odejść tu i teraz, jeśli będzie odwalała cyrki, gdyż jestem skupiony na sobie i MOJE i tylko MOJE szczęście jest najważniejsze. Nie wiążę z nią przyszłości, nie wydaję pieniędzy itp. Jeśli będę się źle z nią czuł to ulotnię się w kilka sekund. Aż ciarki przechodzą jak pewnie się czuję, pisząc to zdanie.

 

Na jej przykładzie nauczyłem się, że kobietom głównie zależy na pieniądzach. Co wybiło mnie totalnie z matriksa to sposób w jaki wyjaśniła mi proces hipergamii. Musiałem to chyba usłyszeć od samej kobiety, żeby mną wstrząsnęło.

Dowiedziałem się, że dla nich najważniejsza jest pozycja faceta i to jak się przy nim czują. I jeśli gość jest słaby to zostawią go dla innego i jak małpa mogą przeskoczyc na inną gałąź. Bez sentymentów. Od tak! I ta racjonalizacja swoich kroków. Hipergamia w czystej postaci, która wybiła mnie 1000% z matriksa.

 

Wtem pojąłem, że całe te matriksowe pierdolenie o miłościach, serenadach, walkach o kobiety jest po prostu żałosne. I tak człowiek był programowany całe życie. A ja byłem totalny głupcem.

W dodatku jak patrzę na to co wypisywałem przez te 3 lata, nachodzi mnie tylko jedna myśl:

 

 

Dziękuję za uwagę.

Edytowane przez Tajski Wojownik
  • Like 4
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Opowiem bardzo krótko jak do tego doszło.

 

Lasce się spóźnił okres i myślała, że jest w ciąży. Zaczęła się na mnie drzeć (niedziela tydzień temu zmieniła się nie poznania - widziała we mnie wroga nr.1), że zniszczyłem jej życie, że nigdy nie powinna mi pozwolić jej dotykać albo uprawiać seksu.

Na pytanie czy zrobi test ciążowy odmawiała, bo ponoć była nie gotowa i musiałem czekać cały tydzień. Ja przez ostatni miesiąc miałem z nią seks tylko trzy razy po 5 minut.

 

Przyznaję Maj to był jedyny miesiąc, gdy nie używałem prezerwatywy. Jechałem na viagrze cały czas... serce siadało. Po odłożeniu viagry nie mogłem utrzymać członka w erekcji i tym samym w prezerwatywie. Zawsze wyciągałem członka z niej i kończyłem ręką. Trwało to całe wydarzenie może z góra 5 minut serio. Nawet pre-ejakulat się nie pojawiał, bo nie było z czego. Seks wyglądał jak petting, bo nawet miałem problem wsadzić w nią członka. Wiem, nie powinienem wkładać bez gumki, nie wiem co mnie naszło. Chciałem sprawdzić tylko uczucie jak to jest. A i tak gówno z tego było.

 

Sprawdziliśmy test dwa razy (wczoraj i dzisiaj) i wyszedł negatywny, czyli coś z hormonami.

 

Jej styl życia jest okropny: junk food plus niespanie po nocach, wieczny stres i nerwy. Jej się okres już spóźniał wcześniej, ale Maj to był rekord. Wtedy cały jej cykl obrócił się do góry nogami.

 

Okres się jej spóźnia przez około 8 dni już i przez ten cały czas chodziła zmarnowana, nie do życia jak zombie. Nie chciała mnie w ogóle słuchać, mówiła, że jej nie rozumiem, że się powtarzam. Starałem jedynie pocieszać, że nie jest w ciąży i że wszystko będzie okej. Ogólnie rzecz biorąc robiłem wszystko, by się uspokoiła, bo chodziła jak totalny wrak człowieka: nie jadła, mało piła i spała i ciągle się zamartwiała, wylewając na mnie żale, swoją nienawiść. Ja ją rozumiałem, martwiła się, bo wtedy nie używałem gumki, ale nie powinna była się do mnie odnosić jak do psa. To było traktowanie jak najgorszego wroga. Ta nienawiść była niszczycielska. Gdy coś powiedziałem, co było nie po jej myśli to wówczas foch, że w ogóle się nie przejmuję, nie martwię. A ja tylko próbowałem analizować, co jeśli jest zaburzona gospodarka hormonalna, ale ona do mnie teksty typu: "ja już to wiem. Nie jestem taka głupia jak myślisz", albo "Talk to yourself" i powtarzanie tysiące razy: "and?....and?....and?....and?...." Oczywiście mówiąc to przewracała oczami z pogardą. Bolało jak diabli i tak za każdym razem, aż w końcu rzuciła, że nie chce mnie słuchać i lepiej jest pogadać sobie z innymi. Że nie ma we mnie wsparcia. Jak się okazało, ona ma taką tendencję, że tylko ona uwielbia mówić, a jak ktoś coś wtrąca to od razu wróg nr.1 i że ma problem i że nie słucha.

 

***

 

W czwartek pojechaliśmy do Chiang Mai (bo musiałem pomóc jej ojcu tam co nieco) i tam to już w ogóle robiła cyrki. Naczytała się forum i wielu historyjek i uwierzyła, że jest w 100%  w ciąży pomimo tego, że nawet nie sprawdziła na teście ciążowym.

Zaczęło się coraz częstsze obwinianie, ogromny dystans i brak szacunku do mojej osoby. Otwarte ignornowanie czy poniżanie. To był istny Borderline, czyli przez godzinę, że mnie kocha i nigdy nie zostawi, a potem w sekundzie coś wpadło jej do głowy i nienawiść rozmiarem wszechświata. Raz było chwilę dobrze, potem znowu wojna.

 

Wróciliśmy do domu w sobotę. Nie wiem jak ja to wytrzymywałem, ale wierzyłem, że to wszystko chwilowe. Nie wiem czemu pozwalałem jej na to poniżanie. Wpadały mi myśli o ewakuacji jeśli się ona nie zmieni, bo to przechodziło ludzkie pojęcie.

 

Wczoraj była sytuacja, że nie dokończyłem masażu jej lewej stopy, tylko bez słowa poszedłem do kompa, by sprawdzić o czym mówiła. Coś o negatywnym teście, ale wciąż w ciąży.

Zrobiła awanturę o ten masaż i zaczęła się lawina obrażania. Awantura o to, że nie dokończyłem masażu. Ale cyrk. 

 

Wtedy wyznała, że ma już dość. Że od 3-4 dni planowała zerwanie ze mną a jak była w Chiang Mai to okazywała uczucia itp. Czyli totalna gra i manipulacja. 

Potem powiedziała, że chce zerwać i nie obchodzi ją czy będzie miała dziecko czy nie (ja nie wiem co to ona miała we łbie wtedy).

Ja ją znałem. Wiedziałem, że pod wpływem emocji potrafi powiedzieć wszystko, a potem przepraszać i się kajać.

 

Potem już przegięła pałę do tego levelu, że aż się prawie rozpłakałem. Doszło porównanie do ex i kilka innych poniżających tekstów.

Następnego dnia (niedziela - dziś) pogadałem z nią jeszcze raz. Zrobiła test - wyszedł negatywny. Nic się w niej nie zmieniło. Zupełnie....nic....

Wytłumaczyłem, że mnie bardzo skrzywdziła i na to nie zasługuje. Poleciały mi łzy, jej też. Oznajmiła, że nikt ją nie rozumie.

Babskie pierdololo, byłem cały czas, rozmawiałem, ale ona nie chciała słuchać, bo jej ponoć nie rozumiałem. Nie wiedziałem jak jej pomóc, jak byłem cały czas odpychany. Od momentu spóźniającego się okresu obiecywałem cały czas, że jej nie zostawię i będę ciągle pomagał, ale to jak grochem o ścianę. Tam były czyste skrajności, normalny facet by tego nie wytrzymał, bo tu chodzi o szacunek. Ja doskonale wiedziałem, że się boi.  Ja też się bałem. Powtarzałem tysiące razy od początku, że ją nie zostawię nawet jak to dziecko się pojawi, że się wszystkim zajmę. Że zorganizuję kasę i bezpieczeństwo, że będzie wszystko okej. Pokazywałem jej, że się martwię i jestem poważny. Zdeklarowałem się do podjęcia odważnych kroków i przyjęcia na klatę wszystkiego co mnie spotka.

 

Ale tutaj było inne wytłumaczenie: ano ona jest typem imprezowej dziewczyny, która chce się wyszaleć, bawić, podróżować z planem na znalezienie bogatego męża, który to wszystko będzie sponsorował. Powiedziała mi to niedawno. Ogromna czerwona flaga. 

Jak sama stwierdziłą chce mieć męża jak jej tata, który wszystko opłaca bez mrugnięcia okiem. Ojciec jest wykastrowany po całości. Gość przepisał cały majątek: duży ogród, dom, samochód na swoją żonę. Przynosi jej pieniądze w zębach. Matka jest więc milionerką, która właściwie nic nie zrobiła, a ojciec 60-letni facet jest biedakiem, który tylko zarabia hajs i tyle ma co wypracował w swoim życiu.

Przed wyjazdem do Chiang Mai powiedziała mi prosto w twarz, że takiego chce mieć męża jak jej ojciec. Zapaliła mi się lampka i chciałem się ewakuować ze związku.

 

Całe to poniżanie wynikało z tego, że ona chce żyć i bawić się na czyjś koszt, a jako, że ja bogacz nie byłem to wylewała na mnie swoje negatywne emocje i żale, aż nie wytrzymywałem psychicznie.

Sama mi przyznała, że jakbym był bogaty to by się o nic nie martwiła, nie robiła akcji i nie byłoby tematu. WSTYD!

 

***

 

Nie zrozumiała nic z tego, że tak nagle skrzywdziła mnie słowami o tym seksie, o tym, że planowała zerwanie. Zracjonalizowała sobie wszystko, więc oznajmiłem, że potrzebuję czasu i napiszę wieczorem. Wróciłem do siebie. Dwie godziny potem zobaczyłem, że już dodała na fejsie fotkę z uśmiechem, że jest w centrum handlowym i że jak to ona wróciła do życia, że szczęśliwa itd.

 

Zawsze mówiliśmy sobie, gdzie wychodzimy itd. Takie były zasady. Złamała ją, wiedziała, że bolały mnie jej słowa i to co się stało z rana. Widziała, że płakałem. Miała czas, by pododawać fotki z dużymi opisami, a nie napisanie mi gdzie wychodzi i z kim. Zerwałem z nią. Potem wymówki, że wyszła z rodzicami i siostrą. Kolejne pierdolamento. Jak pytałem na początku z kim jest, to widać było, że poświęca dużo czasu na odpisanie. I potem tekst, że: "gdy ochłoniesz to będziesz bardzo smutny, gdy dowiesz się prawdy" (niby chodziło o rodziców i siostrę). Więc pytałem i pytałem jaka prawda, ale już odpowiedzieć nie chciała. Odpisała po około 20 minutach. Serio?

 

Napisałem, że nigdy nie powinna tak robić. Pogadaliśmy trochę, zero było w niej jakiejkolwiek skruchy czy czegokolwiek. Wszystko racjonalizacja, że ja nigdy nie rozumiałem i że życzy mi wszystkiego dobrego. Na koniec dodała, że nawet jakby była w ciąży (hahahah jak?) to by mi nigdy o dziecku nie powiedziała. 

Na pytanie czemu planowała ze mną zerwać nie odpowiedziała nic. Na pytanie czemu nie powiedziała mi, że gdzieś wychodzi (zasada to zasada) nie odpowiedziała nic.

 

Miałem dość. Laska awanturowała się, nie słuchała, testy wyszły negatywne. Ja przyjmowałem na klatę coraz to gorsze obelgi i poniżenia. Starałem się jak mogłem i ostatecznie dowiedziałem się, że planowała ze mną zerwać. Zero jakiekolwiek skruchy 

Poblokowała mnie wszędzie. Pousuwała wszystkie fotki. Nie odzywamy się do siebie.

 

Widać było, że nie dorosła do niczego. Brak odpowiedzialności, obrażanie, zrywanie co chwila, próba upieprzenia mnie w ślub, gdzie miałem być jak bankomat.


Ja powiem tak. Byłem gotowy na wszystko. Jakby to dziecko się pojawiło, to bym się nim zajął. Płacił na to dziecko i się nim zajmował. Planowałem już wziąć dodatkowy etat. Nie bałem się konswekwencji. 

Tłumaczyłem jej to, ale w górę wzięły jej wieczne skrajne emocje, bo ona nie była gotowa być matką. I ja ją rozumiałem.
Co jak co, nie zasługiwałem na tyle ciosów jakie ona zadała, po czym jak wyszedłem od niej po tym jak ponownie mnie zraniła i prosiłem o chwilę czasu, to natychmiast poszła w pizdu mać do centrum handlowego i ze uśmiechniętą miną opisując jaka to ona szczęśliwa teraz. Nie wytrzymałem po prostu.

Teraz myślę, że kiedy wyszedłem było jej to na rękę. Bo jak sama twierdziła: "Chcesz iść? Idź. Nie będę cię zatrzymywać". To tylko pokazało jak daleko miała mnie w dupie i to, że byłem tylko środkiem do celu. Tak. Środkiem do celu tak jak jej przyjaciele też. Jeden od aplikacji zarabiającej kasę, drugi kuzyn od poprawiania humoru. A ja pewnie od płaceniu. Ale już się to skończyło.

 

Związek był spoko do momentu, kiedy okres się jej spóźnił. Wtedy wyszedł z niej istny potwór, bo się przestraszyła, że skończy się jej życie pełne zabaw na czyiś koszt.

Z mojej strony, wiem, że popełniłem gafę wtedy, ale byłem gotów przyjąć na klatę konsekwencję

Z forum wyciągnąłem, że trzeba się szanować. I tak długo to znosiłem ze względu na to, iż czekałem aż zrobi te pierdolone testy przy mnie. Po czym zerwałem w ten sam dzień jak zrobiła drugi test.

 

Nie czuję się źle, bo przeszedłem przez istne piekło i teraz czuję ulgę. Chociaż jeszcze haj hormonalny działa, ale jak mnie poblokowała wszędzie i nawet nie zdała sobie sprawy z własnych działań wobec mnie to tylko mi potwierdziła, że miałem rację. To był typ laski, który nie będzie walczył o związek czy faceta.

 

 

@

 

Od razu dodam też, że ten seks bez gumki był chwilowy bo erekcja się poprawiła poprzez jej częste handjoby i miałem wrócić do prezerwatywy. 

Viagra mnie siekała strasznie i jak odłożyłem i popracowałem nad sobą to erekcja się pojawiała. 

To był petting, bo wkładałem tylko kawałek do środka, bo potem opadał.

Pod koniec czerwca poszedłem po gumki i miałem zacząć seks normalnie jak wcześniej z Viagrą. Ale wtedy to już się zaczął cyrk.

 

Edytowane przez Tajski Wojownik
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@

 

Chcę również dodać, jakby ktoś myślał, że jej nie wspierałem albo coś. Siedziałem przez te prawie dwa tygodnie i wysłuchiwałem wszystkiego co mówiła. Próbowałem wspierać w ten sposób, że ciąża to 50/50 i że są inne okoliczności, które trzeba brać pod uwagę. Kupowałem jedzenie, pomagałem w sprawach domowych, robiłem masaż, ofiarowywałem ciepło itp. Stawałem na rzęsach, aby było dobrze, bo już praktycznie byłem gotowy na wiadomość, że jest w ciąży. Nastawiłem się na to psychicznie.

Edytowane przez Tajski Wojownik
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Tajski Wojownik napisał:

Widać było, że nie dorosła do niczego. Brak odpowiedzialności, obrażanie, zrywanie co chwila, próba upieprzenia mnie w ślub, gdzie miałem być jak bankomat.

Dorosła, to Ty byłeś idealistyczny. Ona zachowywała się jak dorosła kobieta, czyli bez uczuć do mężczyzny, planowanie, kalkulacja którego wziąć, który da z siebie więcej, który więcej zapłaci, który będzie większym frajerem. Tak się właśnie zachowuje dorosła kobieta. Najlepszy dla niej byłby taki samiec beta, co z uśmiechem na ustach przyjąłby rolę betabankomatu i do tego jeszcze przy tym dowcipkował. Nie znam dorosłej kobiety która potrafiłaby kochać mężczyznę. Zawsze jest to kalkulacja aby jak najwięcej wydoić - najlepiej jakbyś postawił dom, przepisał na nią, zamknął mordę i tak długie lata, jednocześnie wierzył, że na tym polega prawdziwa miłość. Wielu facetów tak robi. 

 

Znam np. gościa co jest niski, brzydki, zbudował żonie dom, rozkręcił firmę, od lat na wszystko robi, seks ma od święta, ale jest przekonany, że żona na niego leci i to prawdziwa miłość. Takim facetem musiałbyś się stać, aby z Tobą ta tajska dziewka nie zerwała, oczywiście, o ile byłbyś w stanie żyć w takim matriksie.

 

Poziom odrealnienia u faceta musi tu być naprawdę level master, ale gdyby Ci się udało - kto wie.

Edytowane przez alii
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minutes ago, alii said:

Zawsze jest to kalkulacja aby jak najwięcej wydoić - najlepiej jakbyś postawił dom, przepisał na nią, zamknął mordę i tak długie lata, jednocześnie wierzył, że na tym polega prawdziwa miłość.

 

Całkowicie się zgadzam. Wszystkie wzorce wzięła z domu i to jak ojciec się zachowywał, czyli zawsze za wszystko płacił i tego samego oczekiwała ode mnie. Że będę takim bankomatem.

Już raz przez to przechodziłem i nie zamierzam wchodzić dwa razy do tej samej rzeki.

 

5 minutes ago, alii said:

Wielu facetów tak robi. 

 

Tak mi właśnie próbowała wmawiać, że skoro mężowie jej przyjaciółek tak robią to ja powinienem zrobić to samo. Bo to jest jedna z cech "prawdziwego mężczyzny", żeby płacić za wszystko, a ona jako kobieta te wydatki też kontrolowała.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Tajski Wojownik napisał:

Całkowicie się zgadzam. Wszystkie wzorce wzięła z domu i to jak ojciec się zachowywał, czyli zawsze za wszystko płacił i tego samego oczekiwała ode mnie. Że będę takim bankomatem.

Już raz przez to przechodziłem i nie zamierzam wchodzić dwa razy do tej samej rzeki.

Cóż, podobno niektórym się udaje dzielić koszty w miarę po równo i być szczęśliwymi długie lata - chyba nie znam takiej pary z prawdziwego życia, ale ponoć takie są. Dlatego jeśli chcesz ponieść to brzemię i ryzyko długoletniego szukania takiej Himalajki to to rób, ja tak zrobiłem.

Jeśli jednak wolisz pogodzić się z rolą betabankomatu to też to zrób - wez jakąś tajkę, zapierdalaj na wszystko kilkadziesiąt lat i może Cię nie rzuci.

 

Natura kobiet jest brutalna. W pigułce Ci ją wyjaśnię, w podpunktach:

 

1. Kobietom wizualnie podoba się góra 20% mężczyzn. Wiele przeróżnych badań tego dowodziło, tak po prostu jest. Nam, mężczyznom podoba się co najmniej 40% kobiet, jeśli nie praktycznie co druga. 

2. Mężczyzni są gotowi do natychmiastowego seksu z około 30-40% kobiet. Kobiety są gotowe do natychmiastowej kopulacji z około 5% mężczyzn, może do 10%, choć raczej nie. Dlatego właśnie pozostali muszą dodawać sobie ekstra bonus w postaci nakręcania kobiety, gadki, itd. - aby przekonać do kopulacji kobietę, bo sam wygląd im nie wystarczy.

3. Z racji podpunktów 1 i 2, to kobiety rozdawały i rozdają karty na rynku matrymonialnym i to mężczyzni musieli płacić długie lata za wszystko aby mieć od czasu do czasu dostęp do seksu jak ojciec tej Tajki. Ten komu znacznie bardziej zależy płaci wyższą cenę, a karty rozdaje ten, któremu zależy znacznie mniej. 

4. Z racji chęci rywalizacji, seksu i często niemożności spełnienia się w tym (bo spełniają się tylko najlepsi), jako mężczyzni, w większości jesteśmy skazani na krótsze od kobiet życie. Spokojnie, nie ma tak tragicznie, u zwierząt samiec często musi oddać życie za seks (modliszki, pająki, itd.)

5. Z racji pkt. 1 i 2, miłość kobiety do mężczyzny jest prawie niemożliwa, a jeśli się zdarza, to tylko jeśli ten mężczyzna jest przystojnym Bogiem typu młody Jim Morrison. Słyszałem, że jego partnerka po jego śmierci kilka dni leżała razem z jego zwłokami i nie chciała ich oddać lekarzowi. Dlatego tak, taka powiedzmy "prawdziwa miłość" kobiety jest możliwa, ale tylko gdy jesteś zabójczo przystojny, do tego cieszysz się zainteresowaniem innych kobiet. Inaczej zawsze będziesz dla kobiety beciakiem. Czasem miłym, użytecznym, dobrym, ale beciakiem, czyli instrumentem do dostarczania energii i zasobów.

 

Punkty powyżej rozpisane są szokująco brutalne i nikt (media, telewizornia, mama, tata, internety) Ci do tej pory tego nie mówili. ale wierz mi - są prawdziwe i zawsze o nich pamiętaj. Pamięć o nich zawsze pozwoli Ci zrozumieć jak jesteś przez kobietę postrzegany.

Edytowane przez alii
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minutes ago, alii said:

Cóż, podobno niektórym się udaje dzielić koszty w miarę po równo i być szczęśliwymi długie lata

 

Ja ci powiem, że raz właśnie spotkałem taką tajkę. Babka miała zasady, żeby nie ciągnąć kasy od faceta, bo jak to tłumaczyła: facet też pracuje ciężko, a ona nie jest od wykorzystywania. Bujałem się z nią trochę zanim jeszcze poznałem swoją drugą ex i przyznam, że byłem w totalnym szoku. Gdziekolwiek zapraszałem, płaciła za siebie, kupowała mi jedzenie, smakołyki.

Oczywiście była coś w stylu 2,3/10 i dlatego nie chciałem się z nią związywać, ale gdyby była z 5-6 to pewnie coś bym zdziałał. Pamiętam, że bardzo uczynna i posłuszna była. Charakter Himalajki, ale wygląd no cóż.

 

20 minutes ago, alii said:

3. Z racji podpunktów 1 i 2, to kobiety rozdawały i rozdają karty na rynku matrymonialnym i to mężczyzni musieli płacić długie lata za wszystko aby mieć od czasu do czasu dostęp do seksu jak ojciec tej Tajki. Ten komu znacznie bardziej zależy płaci wyższą cenę, a karty rozdaje ten, któremu zależy znacznie mniej. 

 

Historia jest ciekawa, gdyż matka nie pracowała odkąd urodziła moją ex, czyli prawie 25 lat. Ja sobie mogę tylko wyobrazić, że ten ojciec musiał bulić grube tysiące przez ten cały czas, aż w końcu nauczył się, że tak powinno być. Jak moja ex dorosła to jak sama mi mówiła ojciec zaczął ją uczyć, by znalazła faceta bogatego, który będzie za wszystko płacił. Czyli ojciec ją rozpieszczał i od razu demoralizował, żeby stawiała się w roli petenta,  wymagając od faceta różnych rzeczy. W ten sposób uczyła się tego, by mniej jej zależało. W ten sposób mnie też urabiała. Specjalnie się złościła i nie ustępowała dopóki jej czegoś nie kupiłem. To było chore. Dwa razy się na to nabrałem

 

25 minutes ago, alii said:

Dlatego tak, taka powiedzmy "prawdziwa miłość" kobiety jest możliwa, ale tylko gdy jesteś zabójczo przystojny, do tego cieszysz się zainteresowaniem innych kobiet. Inaczej zawsze będziesz dla kobiety beciakiem. Czasem miłym, użytecznym, dobrym, ale beciakiem, czyli instrumentem do dostarczania energii i zasobów.

 

Tak, ona mi świetnie wyjaśniła hipergamię. Raz rzuciła, że jeśli nie byłbym w stanie czegoś jej kupić to nie byłbym "prawdziwym mężczyzną" i racjonalizowała sobie tym, że: "a dlaczego nie miałabym cię wymienić, skoro nie możesz mi zapewnić tego i tego?". Te teksty już słyszałem pod koniec związku i wtedy paliła mi się w głowie czerwona radziecka lampka.

Jako obcokrajowiec jest typem unikatowym, więc jestem na swój sposób przystojny i to ją trzymało, ale głównie rozchodziło się o zasoby. Wiele razy podkreślała to, że muszę mieć kasę, żeby być prawdziwym mężczyzną. Śmieszne, ale jakie prawdziwe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.