Skocz do zawartości

Ja i moja Tajka


Rekomendowane odpowiedzi

2 godziny temu, Tajski Wojownik napisał:

Jako obcokrajowiec jest typem unikatowym, więc jestem na swój sposób przystojny i to ją trzymało, ale głównie rozchodziło się o zasoby. Wiele razy podkreślała to, że muszę mieć kasę, żeby być prawdziwym mężczyzną. Śmieszne, ale jakie prawdziwe.

Tylko jak wyglądasz tak:

df7d432c872d15cedbd22c97656b875a.jpg

 

To uzyskasz od kobiety to, co sam jej dajesz, czyli szczerą chęć kopulacji, zainteresowanie, zero interesowności. No, możesz ewentualnie brać jakieś starsze kobiety po 30-tce albo niezbyt urodziwe, albo starsze rozwódki, panny z dzieckiem, itp. no to może wystarczy to co teraz, ale to też będzie oszukiwane na czas urabiania. Jeśli jednak chcesz normalną młodą ładną dziewczynę, to na dłuższą metę jak tak nie wyglądasz, będziesz musiał płacić.

Edytowane przez alii
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tajski Wojownik nie jestem w stanie czytać Twojej historii, rzuciłem okiem, było coś o seksie bez gumy z Viagrą ale kończeniu ręką, i że laska żre śmieciowe żarcie a Ty jesteś samotny bo się z nią dramatycznie i na zawsze rozstałeś.

 

Tak ogólnie:

Co Ty k.wa robisz ze swoim życiem?

Kierujesz nim?

Jak siebie widzisz za 5 lat?

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałem połowe i odpadłem.

Powielasz swoje własne błędy raz za razem.

Niby teorie znasz, potrafisz nam ją tu na forum wypunktować w swoich i jej zachowaniach, ale z wprowadzeniem tego w życie masz problem.

Myślałem, że ta kobieta to tylko taka odskocznia po tej wielkiej Tajskiej miłości, że się nie angażujesz i po prostu korzystasz z życia,

okazuje się jednak, że tu kolejne love story gdzie chcesz rzucić wszystko i łożyć na wyimaginowane dziecko.

 

W tym momencie powinieneś dostać bana na relacje z kobietami, masz sporo do przepracowania, ale tym razem na poważnie.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tajski Wojownik tylko nam się tu nie załam, my Cię jebiemy jak burą żonę psa bo nam jakoś zależy aby Ci pomóc a widzimy że kopiesz się w kolano i strzelasz w pośladek.

 

Inaczej byśmy olali Twój wątek i nic nie pisali w nim, a tak mimo że opadają nam ręce to Cię wspieramy mentalnie, choć jest ciężko:)

 

W jakimś sensie nie jesteś tam sam. 

W tym tajskim raju, rajskim taju.

14 godzin temu, alii napisał:

Tylko jak wyglądasz tak:

df7d432c872d15cedbd22c97656b875a.jpg

 

Ja tak wyglądam i co?

I chj jestem samotny i żadna mnie nie chce.

Szachmat redpilowcy!

A na tatuażu mam: "Ruchac jebac nic sie nie bac is the limit"

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Serial brazylijski w najlepszej reżyserii, a Ty jesteś rasowy Fernando Miguel de Alfonso. Jesteś uzależniony od projekcji jak to może być z Twoją małą azjateczką - już jutro, za tydzień, rok. Karmisz się przebłyskami normalności związkowej, a z tych szczątków układasz świetlaną przyszłość.

 

Masz zdrowie chłopie! Podziwiam. Mimo wszystko powodzenia, głupi nie jesteś, zamortyzujesz w koncu emocje to prawda przyjdzie jak tęcza po solidnej burzy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, 17nataku napisał:

Myślałem, że ta kobieta to tylko taka odskocznia po tej wielkiej Tajskiej miłości, że się nie angażujesz i po prostu korzystasz z życia,

okazuje się jednak, że tu kolejne love story gdzie chcesz rzucić wszystko i łożyć na wyimaginowane dziecko.

No przecież to była odskocznia, skąd chłopak miał wiedzieć, że nagle dupa mu rzuci teksty o dziecku? I co, miał olać temat? Ty byś olał temat jakby była szansa, że to Twoje?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tajski Wojownik przeczytałem dwa zdania z niedzieli, z pierwszego postu. Dalej już chyba nie chciałem.

 

Nie miałeś sobie dać szlabanu na dupy aż do ogarnięcia? Poukładać sobie wszystko jeśli chodzi o otoczenie, jeśli chodzi o głowę?

A jeszcze bierzesz i ładujesz bez gumy.

 

Jak wspominają chłopaki wyżej - kopiuj-wklej i zero wniosków z wcześniej.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałem cały wątek (mam dziś totalnego lenia do roboty?) i lekko nie było. Powiem szczerze, że warto byłoby się zastanowić, że skoro kobiety się zmieniają a problemy są wciąż te same, że jakieś nieprzepracowane schematy doprowadzają cię do takich a nie innych momentów w życiu.

 

A ponieważ masz trudną historię rodzinną i zapewne sporo deficytów z tym związanych, zgadzam się z przedmówcami, że sensowna terapia może ci dużo pomóc. W przeciwnym razie wysoce prawdopodobne jest, że wciąż będziesz powielał podobne zachowania (przyciągał podobne kobiety) i doprowadzał do tych samych efektów.

 

Z innej beczki mam pytanie które mnie nurtuje, żyjesz w Bangkoku, czemu zdecydowałeś się trenować karate a  nie boks Tajski? Z Tajskiego masz tam akurat najlepszych trenerów na świecie ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 7 miesięcy temu...

Witam po dłuższej przerwie.

 

W mieszkaniu, które wynajmuję panuje ciepło i spokój. Jestem najedzony, a to oznacza pełny sił. Godzina 23:20, kiedy zaczynam pisać ten post (w Polsce 17:20). Przeżyłem piekło. Byłem krok od poniesienia porażki i zakończenia swojej kariery, zniszczenia życia. W głowie panuje mętlik, kołuje się tysiące myśli nad tym co się wydarzyło i co można było uniknąć. Stałem się chyba żarliwym MGTOW. Mizoginem, ale takim solidnym. Tak, nie potrafię teraz racjonalnie myśleć nad tym, by zaufać kobiecie, dzielić się z nią uczuciami czy wejść w związek. Widzę je teraz w zupełnie innym świetle. Nie to co kiedyś. 

 

Do tego stanu rzeczy doprowadziły mnie pewne sytuacje. Błędy, które popełniłem dały mi nauczkę na całe życie. Nigdy nie zapomnę strachu, paraliżu członków ciała na samą myśl, co się mogło ze mną stać i gdzie mógłbym teraz być, gdyby wszystko zaszło nieco dalej. Stałem się zimny jak skała, nieufny, samolubny....wolny.

 

***

 

Zanim zacznę, proszę wziąć środki na uspokojenie, bo to co teraz opiszę przejdzie ludzkie pojęcie. Wkurwi cię, rozczaruje, upewni, że Tajski Wojownik to był kretyn.

Oto przykład tego, jak można być uzależnionym emocjonalnie od drugiej osoby. Od kata, który cię torturuje, niszczy i pozbawia jestestwa. Aż do całkowitej destrukcji twojej osoby.

Zaczynamy...

 

Po ostatni zerwaniu nie minęło kilka dni, kiedy jak ten beciak i uzależniony emocjonalnie od innych pizdeusz, dałem szansę na powrót.

Tak, miała mnie w garści. Wiedziała co robić, żeby mnie kontrolować, jak uderzyć w słaby punkt. Ja uzależniony od niej jak narkoman, pojawiły się schizy, kiedy zostałem sam. W głębi duszy płakałem, miałem braki z dzieciństwa, o których ona wiedziała. Brak miłości i czułości. Ona wiedziała, jak to wykorzystać, żeby mnie urobić. Żebym znów wrócił w kajdany. Ja tego nie widziałem tak jak teraz. Emocje były silniejsze od racjonalnych decyzji. Aby mnie wtedy wyciągnąć z tamtego bagna, potrzebny by mi był wpierdol, raz, drugi, trzeci. Wtedy bym się opamiętał. A tak to: sam w Tajlandii, kontrolowany, bojący się samotności. Istny cień człowieka.

I jej teksty (wszystko poparte żarliwym płaczem).

- " To ja jestem cierpliwa z twoim problem z penisem i cię nie zostawiłam, a ty się tak odwdzięczasz"

- "Moja rodzina cię pokochała, dawała ciepło, które nie dostałeś od swojej w dzieciństwie"

- "Nie zostawiaj mnie. Wiem, że źle postąpiłam, daj mi szansę"

 

Ehhhh....Wróciliśmy. Wszystko było fajnie na początku, żadnych dzikich akcji. 

Pojawiały się one z powrotem, po jakimś czasie je zauważałem.

 

Pojawił się ponownie COVID i był problem z moim mieszkaniem. Otóż zarządca pobierał przez dwa lata pieniądze za wynajem ode mnie i nie wysyłał ich do właściciela. Byli jeszcze inni, więc zarządca oszukał nie tylko mnie. Potem wkroczyła policja, chcieli mnie wziąć za świadka. Odmówiłem. Wiedziałem, że może się to ciągnąć miesiącami. Po co miałbym gdzieś być w papierach na policji. Skończyła mi się umowa, musiałem się wyprowadzić i znaleźć kolejne mieszkanie.

 

Był problem. Każdy właściciel, którego spotkałem odmawiał wynajmu z związku z tym, że nie chcieli obcokrajowców. Bali się Covida. Okej, rozumiałem ich. Nie miałem, gdzie mieszkać, nikt mnie nie chciał, a czas wyprowadzki się zbliżał. Padła propozycja wprowadzenia się do dziewczyny. Pozbawiony wyboru, tak też uczyniłem. I tu jest paradoks, nie wiem co by się ze mną stało, gdybym wtedy nie dał jej szansy.

 

Od tamtego momentu wersja demo całkowicie zniknęła i pojawiła się pełna wersja narcyza, darmozjada i egoisty, który chciał ze mnie ciągnąć jedynie kasę. Zaczął się brak szacunku do mojej osoby, szantażowanie, fochy o byle gówno, tak, że przestałem się w ogóle kłócić. COVID sprawił, że nie mogłem się nigdzie wyprowadzić. A nawet, gdybym chciał to byłaby wojna o to, że nie szanuję rodziny.

 

Przyjęli mnie dobrowolnie, nie chcieli, żebym za cokolwiek płacił. No to spoko. Zadomowiłem się tam. 

Moja siedziała na facebooku, netfliksie czy youtubie cały dzień. Zero hobby i zainteresowań. Księżniczka ma tylko pachnieć.

Nie było w domu sprzątane, więc musiałem ogarniać to, żeby sam nie jeść w chlewie.

Nie można się było sprzeciwić, bo inaczej rozpoczęła by się 3 wojna światowa. Nigdy nie przeprasza, nie przyznaje się do błędu. Tylko ja jestem winny. Wiecznie winny!

 

Te same cyrki, co wcześniej, tylko, że pojawiły się pewne nowe oczekiwania:

- Posag miał być zapłacony za kilka miesięcy, bo ojczulek rozgadał do całej rodziny, że niby zaręczny w tym roku.

- Po zaręczynach ona bierze kredyt na dom, a ja mam go spłacać. Zgadnijcie na czyje imię miał być ten dom. Tak, tak jej: 100%.

- Miałem zadbać o jej rodzinę, kiedy oni się rozchorują (czyt. wykładaj pieniądze białasie).

- Ona miała rozporządzać pięniedzmi.

- Słuchaj się mnie, a dobrze wyjdziesz.

 

Wszystko przychodziło w czasie: jedno po drugim.

Już nie chcę nawet komentować tego, że pod wpływem jej rodziców i jej samej, przelałem dwa razy oszczędności na jej konto, wierząc, że robię dobrze.

Ale ze mnie tępa strzała. 

 

Wtedy coś do mnie dotarło, ale tak bez emocji już. Przecież takie życie to nie życie, zwłaszcza, że ja bogaty nie jestem. Oddam na posag i znowu będę goły i wesoły. A gdzie moje potrzeby, marzenia plus taki pasożyt obok mnie, co nawet wzbraniała się iść do pracy. Bo to haniebne.

Zmieniłem się, stałem się oschły, zacząłem kalkulować. Nie podejrzewałem jednak, że moja psychiczna choroba uzależnienia i sytuacja, w której się znalazłem będzie taka trudna do przejścia.

 

*** Epilog ***

 

Godzina 23:18 - 24 stycznia, 2021.

Skończyłem pracę i byłem bardzo zmęczony. Chciałem się położyć spać i jej to powiedziałem. Niestety zrobiłem coś, co jej się nie spodobało. Otóż zrobiłem jakąś minę, jakbym był na nią wkurzony. Ona to wzięła do siebie i uciekła na górę. A ja zwyczajnie modlący się o sen, stałem tam zszokowany.

 

Potem dostaję wiadomości, że już nie jest tak jak dawniej, że już nie jesteśmy tą są samą parą i że ona potrzebuje dystansu.

Zacząłem się z nią kłócić, że jak to, że ja odwalam robotę, ona śpi po 14h na dzień, gra w gry, facebook, ogarniam dom i jeszcze źle?

Ale to było jak grochem o ścianę. 

Zerwała przez messenger. Zerwała po raz n-ty. Moja bania zryta i to totalnie, bo ja nie toleruję zrywań od tak.

Potem zeszła na dół. Spędziliśmy całą noc na rozmowie, ale na nic się to zdało.

 

Godzina 7.45, ona każe mi się deklarować czy chce zerwać. Ja nie wiem co robić, bo za pół godziny praca, a tamta gotowa do wyjścia. Mieszkałem u nich, mogli mnie w każdej chwili wypierdolić. Nie mogłem tak ryzykować. Przytrzymałem ją na czas.

Po zakończonej pracy poszedłem się zdrzemnąć, a potem jak wstałem wróciliśmy do rozmowy.

 

Ona nie zauważyła swojego błędu, tylko wciąż jechała mi po psychice, jak to się nią nie opiekowałem. I znowu te same metody niszczenia mnie i wjeżdżania na ambicję. Byłem taki słaby. Coś jak ja biały pas karate, a ona Shihan 5 Dan. Bez szans na konfrontację, bo płakałem praktycznie od razu.

Miała mnie, kurwa. Miała, ponownie. Siedziałem w klatce emocji bez szansy na wyjście. Znowu sprawiła, że przeprosiłem. Jak pizda, nie facet. Dałem się poniżyć, bo nie chciałem być sam, bo chciałem żyć w iluzji miłości.

A byłem wysysany przez tego wampira emocjonalnego.

Wyszedłem z propozycją zgody.

 

Skończyło się seksem oralnym z jej strony i pójściem wspólnie spać.

Na następny dzień czułem już pustkę, wstręt do samego siebie, że tak się dałem upodlić. Widziała to, a pomimo latała wokół mnie jak pies. Chciała normalności, jakby nic się nie stało, ale ja nie mogłem. Wróciłem do tego tematu pod wieczór. Że czuję się nieswojo, że ciężko mi to ogrnąć. Ze muszę to na spokojnie. Kłótnia....ogromna kłótnia. Czuję się oszukana, seksualnie wykorzystana. Ona chciała normalności natychmiast, a ja, że wydziwiam, że nie kocham itp. Że ja ten zły. Na nic się zdały moje argumenty.

Teraz jak o tym pomyślę to naprawdę jest to popierdolony epizod.

 

Zaczęła się pakować do wylotu do matki. Płakała cały czas, ja jej nie zatrzymywałem. Wciąż do mnie nie docierało się właściwie działo. Sam zacząłem płakać. To było ponad moje siły...

W końcu postawiła przede mną nasze pamiątki i siedziała oglądając je i płacząc wniebogłosy. 

Ja mam słabość do pamiątek, wywołuje to we mnie wszechpotężne emocje. O mało co wtedy nie zemdlałem (nie jadłem i nie spałem przez 24h+). 

 

Krzyczała na mnie, wyrzucała wszystko co dla mnie niby zrobiła, zwłaszcza to z penisem. Trzymała w rękach pamiątki i mi je pokazywała. 

No i zgadnijcie co się stało? Co głupi Tajski wojownik zrobił? No kurwa pogodził się, zatrzymał ją, obiecał, że wszystko będzie dobrze. No i zakończył seksem.

 

Finito! 

Basta!

Koniec!

 

Na następny dzień znowu odchyły, psychika mi dokucza. Co się ze mną dzieje? Godzę się drugi raz i znowu przestaje mi zależeć. Ona chce naprawiać.

Ja staję się zimniejszy z każdą godziną. Mam wyjebongo. Wypłakałem się, emocje opadły. Poniżej poziomu morza.

Już nie byłem tym samym szczęśliwym chłopakiem.

Pojawił się pierwszy cichy dzień, drugi, trzeci, czwarty. Kontakt się zmniejszał, było więcej kłótni i wypominania niż dotarcia. Zbliżał się nieuchronny koniec.

Od pierwszego dnia rozmawiałem z mamą na messengerze o tym, jak ona mnie niszczy, jak nie chcę takiego życia. Że mam darmozjada w domu, że czas zerwać i się wyprowadzić. Musiałem się komuś wygadać, nie mogłem tego dalej trzymać.

 

Trzeci dzień: pakuję wszystkie najważniejsze dokumenty, certyfikaty i dyplomy i zawożę je do zaufanej przyjaciółki: Senpai, z którą ćwiczę karate.

Opowiedziałem jej o problemie. Była w szoku. Sama mi powiedziała, że się zmieniłem. Schudłem, zbladłem. Opierdoliła mnie, bo w tym roku test na czarny pas. Poważne przedsięwzięcie. Dużo ludzi z dookoła świata przyleci do Bangkoku, a ja nie jestem gotowy. Mam problemy w domu, a tu trzeba ćwiczyć i to ostro. 

Zgadzam się z nią. Znajduję pierwsze wsparcie. Pociesza mnie i nie zostawia. Przekazuję jej dokumenty twierdząc, że moja może je podrzeć. I miałem rację! Byłem o włos od utraty dokumentów.

 

Czwarty dzień: szukam mieszkania, znalazłem, napisałem do nich na pewnej aplikacji jak whatsapp, czy mogę się spotkać. Bałem się, że na tym etapie tamta wariatka może mnie wypierdolić z domu. Trzeba było się zabezpieczyć.

Nic nie napisałem do niej, tylko po szkole pojechałem zobaczyć mieszkanie i obgadać warunki umowy.
Mieszkanie zajebiste, małe, ale przytulne. Powiedziałem, że wkrótce przyjadę podpisać umowę.

 

W czasie rozmowy z babką menadżerem, dzwoni moja i się pyta gdzie jestem. A ja kłamię, że mam spotkanie z rodzicami i będę potem. Rozłącza się. Schodzę na dół i rozmawiam dalej z tą babką i wtedy czuję, że coś mi wibruje w kieszeni. Wyciągam telefon i patrzę, że przez 1,5 minuty telefon był odebrany i moja wszystko słyszała co rozmawiałem przez ten czas. Ja szok, panika! Na szczęście tylko o rodzinie wtedy rozmawiałem. Myślałem, że pewnie nic nie skuma. Ale się myliłem.

 

Moja wpada w szał, jakimś cudem wdarła mi się na mój komunikator i wyczytała, że mam spotkanie w sprawie mieszkania. Kazała mi przyjeżdżać do siebie natychmiast i pakować wszystkie rzeczy. To był dla niej koniec!

Ja - nie podpisana umowa, brak mieszkania, kluczy itp.

Znalazłem się na dosłownie na bruku. Godzina 18:00.

Zadzwoniłem do Senpai, żeby mi pomogła i żeby przyjechała po mnie. Kobiecina obiecała, że przyjedzie. Czekałem na nią, by jakoś spakować rzeczy i ewentualnie się u niej przespać. To dobra kobieta, zawsze mogłem na nią liczyć. Zawsze była przy mnie w ciężkich chwilach.

Nie miła pół godziny, dzowni do mnie moja. Wrzeszczy, że nie chcę przyjechać i że jeśli się nie zjawię pojawi się w mojej pracy - narobi bigosu, zadzwoni na policję i do urzędu imigracyjnego. 

Rzuciłem wszystko w pizdu, nie spotkałem się z Senpai, rozładował mi się telefon. Biedna kobieta przejechała 30km, żeby mnie nie zastać na miejscu. Wstyd. 

 

Byłem na słuchawkach z tą moją jak wracałem do domu. Zadzwoniła na policję, przy mnie. Powiedziała, że nie mieszkam już w ich domu i łamię prawo TM30. Chce, by natychmiast zostały podjęte odpowiednie kroki wobec mnie. Policjant mówi, żeby zadzwonić do urzędu imigracyjnego. Zgodziła się. Było późno, więc urząd zamknięty. Co za szczęściarz ze mnie!

Ta s*ka zadzwoniła na policję! Po prostu nie wierzę. Musiałem wtedy mieć stalowe jaja, by pojawić się sam w domu pełen rozwścieczonych Tajów.

 

Po 15 minutach znalazłem się w domu. Zaczęła na mnie dojeżdżać, bić mnie, była nieprzewidywalna. Mogła mnie tam zabić. Przypieprzyła mi pięścią w skroń. Do tej pory czuję tam ból, kiedy coś zagryzam.

I teksty, których się nie spodziewałem. Wstrząsnęły mną, aż wióry leciały:

 

"Mogę sprawić w każdej chwili, że znajdziesz się za kratkami albo wrócisz z powrotem do Polski. Wystarczy, że pójdę i uderzę się kilka razy w framugę, aż na moim czole pojawi się krew. Potem zadzwonię na policję, że się nade mną znęcasz. Chcesz tego?".

 

"Jutro pójdę do twojej pracy i naopowiadam, co to wyprawiasz. Szykuj się!".

 

Włosy stanęły mi dęba. Musiałem ją uspokoić, przyjmując naprawdę wiele ciosów w twarz czy klatkę piersiową. 

Minęło wiele czasu, zanim się uspokoiła. A ja poturbowany jak diabli. 

Siedzieliśmy tak do 7 rano i gadaliśmy. Ona chciała dać nam jednak czas (poje*ana borderline!). Ja się chciałem wyprowadzić, ona nie chciała tego bo jej rodzina straci twarz.

Ja napierałem, że tak dalej żyć nie mogę i muszę iść na swoje. Być sam.

Ona w ryk, wielki płacz, że ją ojciec zabije. Że ja nie szanuję jej rodziny, tylko myślę o sobie.

Kontakt się urwał bo ja uczyłem w szkole od 8.20 rano.

 

O 13 dostaję telefon, że ona zna całą prawdę. Że już nie muszę udawać. Śmieje się jak psychiczna, mówiąc, że teraz mogę iść w pizdu i że mam ją zostawić. Okazało się, że tym razem wdarła mi się na messenger i przetłumaczyła całą rozmowę jaką miałem z mamą o niej i planie na wyprowadzke. Jak się wdarła? Nie mam bladego pojęcia. Potem znalazłem coś na swoim telefonie, że messenger i komunikator były podłączone do jej Ipada, o czym nie miałem bladego pojęcia. BITCH, please!

 

Przed powrotem do domu, zmieniłem hasła i umówiłem się na spotkanie z właścicielem tego samego dnia, by podpisać umowę. Wróciłem do domu po najważniejsze rzeczy i pojechałem do nowego mieszkania. Następnie wróciłem ponownie do jej domu i tam ją spotkałem, chwilę potem pojawił się w domu ojciec. Oboje zaczęli na mnie wrzeszczeć, że jestem ch*j, skur***syn, niewdzięcznik itd. Takiego szału nigdy nie widziałem.

 

Moja wyznała mi, że zna całą prawdę o tym, że od 25 planowałem wyprowadzkę, bo tak napisałem swojej mamie. Że pogrywałem z nią, raz tak, raz tak. Miała w tym rację, bo napisałem mamie dużo rzeczy o niej. W rzeczywistości emocje mną kierowały, nie wiedziałem czego chcę. Byłem manipulowany do tego stopnia, że straciłem kontrolę nad swoim życiem i tym co się ze mną działo w środku.

 

Oboje z ojciem mi wypominali, że na mnie płacili, ja korzystałem i mieszkałem. Tamta chciała, bym zwrócił pieniądze za życie w ich domu. A przyjęli mnie dobrowolnie, nie chcieli, żebym za cokolwiek płacił. Ona miała pierdolca na tym punkcie, by wyciągnąć ode mnie kasę. 

Nic jednak nie powiedziała ojcu, że sama zerwała ze mną, że sama robiła problemy i nie próbowała się pogodzić. 

Ojciec, beciak poziom arcymistrzowski jak w szachach nawet nie zapytał czemu chcę się wyprowadzić i ich zostawić. Przyjął wersję córki i po sprawie.

 

Wysłuchałem ich żali, po czym wyszedłem po 20 minutach, bo powiedziałem swojej, że jadę do Senpai, by pomogła mi wziąć wszystkie rzeczy. Ona dalej na mnie klęła, ale mnie puściła. O dziwo!

Przed tym jednak kazała mi ściągnąć portki w których przyjechałem, twierdząc, że te spodnie kupiła za własne pieniądze. Chwała niebosom, że były dodatkowe gacie (MOJE!) w tym domu. Gdyby nie to, musiałbym jechać w majtkach.

 

Wróciłem z całym składem: Sensei, Senpai, jeden Tomboy hahaha i ja.

 

Wchodzę do domu po uprzednim zapytaniu czy mogę i widzę już spakowane rzeczy i że mam się wynosić po ostatniej rozmowie.

Pytam więc o co chodzi, a tamta, że chce pieniędze za moje życie w ich domu. Zażądała 50.000 baht, czyli 5000+ złotych. Ja w szoku, tłumaczę, że przyjęli mnie dobrowolnie, nie ma żadnej umowy, kwitków, paragonów itp.

A ona do mnie: "Masz czas do jutra 16:30 by dać mi 50.000 baht, albo jadę na policję i zeznaję przeciwko tobie".

 

Szczęka mi opadła. Powiedziałem, że nie mam pieniędzy, a ona na to, że ją to nie obchodzi. Jutro ma być kasa.

Wyszedłem bez podawania konkretnej wypowiedzi. Nigdy nie zapomnę tego szyderczego śmiechu i zadowolonego "Bye". Wariatka!

 

Senpai zabrała mnie i bagaże do mojego mieszkaniu. Sensei z Tomboyem pomogli. 

Wyjaśniłem Senpai co moja powiedziała, a ona od razu do mnie: "Ty się nie bój i za nic nie płać. Jak coś to dzwonię do swojego prawnika i on ci pomoże. Jesteśmy z tobą".

 

To było coś... ci ludzie byli gotowi oddać swój cenny czas i energię, by mi pomóc. Nie wierzyłem w to, podnieśli mnie na duchu. Mam u nich ogromny dług wdzięczności.

Na koniec zjedliśmy wspólnie kolację i pojechaliśmy do domów.

 

Nazajutrz rano Senpai do mnie dzwoni i mi mówi, że prawnik jest już w gotowości, zna całą sytuację i jeśli moja do mnie zadzwoni, mam jechać na komisariat i czekać na tego prawnika. Podziękowałem z głębi serca i czekałem do 16:30.

 

Czas mijał nieubłagalnie.

Godzina 12:30

13:30

14:30

15:30

..

..

..

..16:30

 

I nic. Zero kontaktu, zero telefonów. Nic się nie wydarzyło. 

Mało co serce nie stanęło mi z nerwów. 

I tak do tej pory cisza. 

Zanim ją zablokowałem wszędzie to widziałem, że już gdzieś pojechała. Pewnie na jakąs wyspę, bo już zdjęcia jak to się bawi... jaka szczęśliwa itd.

 

Brak mi słów.

Przywłaszczyła sobie wszystkie reczy, które mi kupiła, lub które ja jej dałem/kupiłem:

 

- IPAD - 3000 złotych (zanim zerwaliśmy miałem go spłacać potem co miesiąc, ale przywłaszczyła sobie oszczędności w formie 4000 złotych, które wysłałem na jej konto)

- Apple Pen - 500 złotych

- Torebka Louis Vitton 2000 złotych

- Kolekcja figurek dragon balla warta może 300-400 złotych

- Książka Eragon 50 złotych

- Wiatrak pod komputer -30 złotych

- Plecak 200 złotych

- Buty Nike, prezent w rocznicę - 300 złotych

- Wszystkie spodnie, jeansy itd. - Może z 200 złotych

- Whey Protein Shake - 200 złotych

- Wszystkie skarpetki, majtki - 100 złotych ^^

 

*** Koniec ***

 

To co przeszedłem przechodzi ludzkie pojęcie. Istne piekło.

Jestem teraz sam. Sam, ale szczęśliwy. Uwolniłem się od niej. Nie chcę już żadnej kobiety. Czuję do nich wstręt i obrzydzenie. Nie wyobrażam sobie wejść w związek. Zostałem skrzywdzony i wykorzystany przez bardzo dobrego zawodnika.

Za tydzień rozpoczyna się moja terapia. Muszę zadbać o siebie. Jestem wrakiem człowieka. Ciężko mi żyć. 

Wyszedłem z bagna, będąc krok od rozwalenia sobie życia.

W głowie panuje: "nienawidzę ich, nienawidzę kobiet!". 

 

Męczy mnie to, a zarazem czuję jak hormony we mnie buzują, że chcę ruchać, ale penis nie działa jak powinien. 

Teraz marzy mi się być PANEM. Nie beciakiem, nie łajzą, tylko PANEM sytuacji, gdzie ja rozdaje karty, gdzie to ja rządzę. 

Postanowiłem sobie, że nigdy nie będę taki jak wcześniej.

 

Nie wrócę na rynek dopóki nie będę bogaty, miał wysokie oszczędności.  2,5, 10 lat?

Nie obchodzi mnie czas, chcę być pewny siebie, silny, nigdy podległy.

 

Dostałem nauczkę na całe życie. Teraz jak jestem sam, singiel mogę wszystko. Dojdę do tego, choćby się niebo waliło mi na głowę. 

Dzięki, że przy mnie byliście i dotarliście do końca tej opowieści.

 

Tajki są i będą dla mnie tylko obiektem seksualnym. Małżeństwo, związki odpadają w 100%. 

Chcę żyć, bawić się i uprawiać seks.

Mam poważny problem z penisem, nie wiem jak to naprawić i dlatego chciałbym, byście mi jakoś pomogli, bo chcę korzystać z życia jak 33secrets. Koniec robienia na kobiety, usługiwania im i spełaniania ich zachcianek! Teraz liczy się ja i tylko ja!

 

Tym oto wpisem kończę tą długą opowieść o moich związkach z Tajkami. 

Dzięki jeszcze raz. 

Edytowane przez Tajski Wojownik
tekst
  • Like 1
  • Dzięki 1
  • Haha 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, Tajski Wojownik napisał:

Zanim zacznę, proszę wziąć środki na uspokojenie, bo to co teraz opiszę przejdzie ludzkie pojęcie. Wkurwi cię, rozczaruje, upewni, że Tajski Wojownik to był kretyn.

 

Przeczytałem. Współczuję. Nie jesteś jednak kretynem. Jedynie byłeś naiwny. Ludzka cecha. Naiwny, bo kraj, który z perspektywy zamożnego Zachodu jest jedynie jednym wielkim orientalnym burdelem i tym zostanie (trochę jak Kuba za rządów Batisty) potraktowałeś jako miejsce na znalezienie miłości życia i domu z ogródkiem. Brutalne, ale prawdziwe. Po co się oszukiwać? I niech to będzie przestroga dla innych Braci, którzy myślą, że w innej szerokości geograficznej będą ex-ante Bwana Kubwa tylko z powodu koloru skóry.

 

Bez majątku nie będą :) A bez ustawienia psychiki i tak szansa na zostanie jedynie bankomatem rośnie, nawet bardziej niż tu. Biały to bogacz (nawet jak nie ma nic z bogactwem wspólnego) - więc niech utrzymuje lokalsów i rodzinę, trzeba go ożreć do ostatniej kosteczki.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tajski Wojownik Wybacz Bracie ale w ogóle Ci nie współczuję. Twoje pierdolenie się z tym toksykiem trwa lata, dostałeś setki mądrych i dobrych rad od doświadczonych Braci i miałeś je w chuju.

I dalej masz. Nie minie parę dni znów będziesz się babrał z nią i w jej a w sumie waszym toksycznym łajnie.

 

Ty potrzebujesz terapii. Wydaje mi się że tu już nawet psycholog nie pomoże. Chociaż najpierw udaj się do niego. Najlepiej w Polsce. Więcej rad Ci nie dam bo masz je centralnie w dupsku. 

 

Bracia dali tyle mądrych sugestii i wskazówek a Ty jeszcze głębiej w gównie. 

Jesteś uzależniony maksymalnie od tego ścierwa. W nic Ci już nie uwierzę dopóki nie zaczniesz działać. Ale tak po męsku. 

 

Znów zamilkniesz na kilka miechów by napisać że dałeś szansę. I tak do usranej śmierci. I w kółko.

 

TERAPIA Z BARDZO DOBRYM PSYCHOLOGIEM I WIZYTA U PSYCHIATRY.

To na początek zrób.

 

 

 

Edytowane przez trop
  • Like 7
  • Dzięki 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tajski Wojownik gdybyś wziął sobie do serca rady, które tutaj otrzymałeś to nigdy byś się nie wpieprzył w takie bagno. Czytałem cały Twój wątek i otrzymałeś mnóstwo rad. Nie chciałeś się nauczyć na błędach popełnionych przez innych to życie Cię nauczy spuszczając sromotny wpierdziel.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@trop Chciałem dokładnie to samo napisać. Popieram w 100%

 

@Tajski Wojownik Śledziłem cały Twój wątek, razem ze wszystkimi odpowiedziami bardzo dokładnie i z zaciekawieniem. Na podstawie tego tematu mógłbyś napisać książkę "Jak Tajka rozjebała mi głowę"

 

Chciałbym napisać, że to było tylko i wyłącznie z Twojej winy, ale tak nie napiszę. Bo ona też jest popierdolona i to solidnie. A Twój problem w tym wszystkim był taki, że nie uciąłeś tego wszystkiego w zarodku. Myślałem, że po tych wszystkich radach braci, zamknąłeś już dawno to wszystko, zacząłeś nowe życie, karierę, i wszystko cycuś glancuś. A Ty wyjebałeś z takim tematem, masakra :D

 

Generalnie współczuje Ci troszeczkę, i życzę wszystkiego dobrego i powodzenia, bo dzięki tej całej historii ogarnąłeś się już i wyszedłeś z matrixa w pełni. W sensie, mam nadzieje, że wyszedłeś.

 

Na przyszłość jakbyś miał jakieś problemy, to stosuj od razu to, co inni Ci tu napiszą, bo jeśli nie, to widzisz, jak to będzie się kończyć.

 

Kończyć tym, że musisz teraz zapierdalać na terapię.

 

Pozdrawiam

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tajski Wojownik A myślałeś o zmianie kraju? W Wietnamie dobrze płacą nauczycielom angielskiego. Zmienisz otoczenie, nie będziesz mógł wrócić do ex nawet jeśli znów zechcesz, zmienisz duszny Bangok na bardziej kameralne Hanoi lub HCM city. No i nie będziesz w kraju, który jest światowym burdelem, tylko o wiele bardziej konserwatywnym państwie, które rozwija się z zawrotną szybkością. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, manygguh napisał:

@Tajski Wojownik A myślałeś o zmianie kraju? W Wietnamie dobrze płacą nauczycielom angielskiego. Zmienisz otoczenie, nie będziesz mógł wrócić do ex nawet jeśli znów zechcesz, zmienisz duszny Bangok na bardziej kameralne Hanoi lub HCM city. No i nie będziesz w kraju, który jest światowym burdelem, tylko o wiele bardziej konserwatywnym państwie, które rozwija się z zawrotną szybkością. 

 

O tym samym pomyśłałem.

 

Może nie od razu kraj, ale chociaż miasto.

 

Zmiana otoczenia, terapia, ucięcie wszelkich kontaktów.

 

W ostateczności brałbym również pod uwagę powrót do Polski.

Edytowane przez 17nataku
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za odpowiedzi.

Naprawdę fajnie jest się do kogoś odezwać.

 

@trop dzięki za komentarz. To nie tak, że mam rady w dupsku. Problem jaki mam jest na tyle poważny, że bez "bezpośredniej" pomocy innych, nie będę w stanie wyjść na prostą. Mam braki i to ogromne. W dzieciństwie nie okazywano mi za bardzo miłości, toteż wyparowałem do Tajlandii, jak tylko otrzymałem trochę ciepła, którego nie czułem przez większość życia.

Pomimo braku szacunku wobec dalej trzymałem się kurczowo innych, byle tylko nie zostać samemu. W ten sposób obie te tajki z którymi byłem wiedziały jak ze mną postępować, jak mnie wykorzystywać. Udawane płacze, branie na litość, byle tylko dać mi znać, że znowu będę sam. 

 

To nie jest jakiś tam problem, tylko totalna jazda w mojej bani. Gdyby nie te rady i cokolwiek włożono w ten wątek, to bym się z nią zaręczył, oddał pieniądze, zrobił bombelka, wziął kredyt, spłacał go przez całe życie. Pozbawiono by mnie praw i bym żył jak totalny bankomat, bo nie miałbym CAŁKOWITEGO pojęcia o tym, że można inaczej. 

Aby wyrobić w sobie tą upartość przeczytałem swój wątek z kilka razy. Do mnie ciężko wszystko dochodzi, bo strach przed byciem samym jest paraliżujący. 

Teraz jestem sam i ciężko mi funkcjonować, to totalnie inna rzeczywistość. 

Budzę się sam, wracam do siebie i widzę pusty dom. Ja wiem, że niektórzy dziękują za taki stan rzeczy, ale ja nie znałem innej możliwości. Zawsze ktoś obok mnie był. Przyzwyczaiłem się, stąd strach przed tym, że nie dam sobie rady. 

 

Dużo o niej rozmyślam, ale wrócić nigdy nie wrócę. Choćby się waliło i paliło. Ściągała mnie w dół, niszczyła i tak to sobie tłumaczę. Zrobiłem listę plusów i minusów i wychodzi 10:1 jak nie więcej. 

Mówię na poważnie, gdyby nie to forum to byłbym beciak i biały rycerz do potęgi n-tej pewnie zdradzony po jakimś czasie, z rozwodem na horyzoncie, Tajską rodziną skierowaną przeciwko mnie, zepustą opinią, pewnie straconą pracą i alimentami na dziecko.

 

A tak to jestem czysty, brak dziecka, brak kredytów, bez małżeństwa. Singiel z małymi oszczędnościami na koncie.

 

Rady, które dawaliście są pomocne, ale w rzeczywistości jestem tam sam jak kołek, bez przyjaciół czy znajomych, bo się odcinałem na rzecz związku. Wielki błąd. Potem trzeba się zmierzyć z samym sobą w oddalonym od 9000km kraju mając w głowie słowa ludzi, których na oczy nigdy nie widziałem, ale dobitnie mi wyjaśniający moją sytuację.

 

Dzięki waszym radom czuję się, że jakimś cudem uratowałem sobie życie. Nie jest łatwo, kiedy jesteś uzależniony emocjonalnie od laski, z którą miało się pełno przeżyć, by od tak sobie odejść wiedząc, że ma się problem ze sobą. Potrzebowałem dużo czasu, by zbudować skorupę i uodpornić się na swoje emocje. Czytając forum i oglądając redpill powoli usuwałem sentymentalizm, który nie pozwalał mi od niej odejść. To był klucz do sukcesu.

Pewnego dnia zaparłem się i to zerwałem.

Udało się! Nie wyobrażam sobie, co by się działo, gdyby nie forum. Pewnie bym próbował ratować związek jakby mnie poniżała, albo poszła się ruchać z kimś innym. Z moim charakterem w tamtym czasie byłbym pewnie do tego zdolny, byle nie być sam.

 

@trop mam pewien plan, że chyba zrobię bloga albo tutaj będę zamieszczał swoje wpisy na temat swoje rozwoju. Pozwoli mi to uspokoić głowę i nie rozmyślać o niej.

 

@nesq święta prawda. Zaczęła nosić spodnie w związku, to powoli wszystko staczało się w dół. Ja pracujący i sprzątający, ona leżąca i wydająca rozkazy i rozleniwiona.

 

@sleepwalking zgadzam się. Pozwoliłem na zbyt dużo rzeczy. Ona mnie tak rozpierdoliła, że pojawiły się u mnie zachowania, których wcześniej nie miałem. Ukrywanie faktów, manipulacja, kłamanie itp. Ja dobry chłopak nigdy się w tym nie babrałem, ale posiedziałem z nią bardzo dużo czasu i sam zacząłem to stosować w strachu przed nią. Tak mnie zmieniła. Wstyd mi ogromny, że posuwałem się do niemoralnych czynów, byle tylko jej nie wkurzyć, nie konfrontować się z nią, by znowu nie zostać sam. Życie sprowadziło mnie do parteru, wyjście z matriksa było bardzo bolesne. Dzięki za wpis.

 

@manygguh myślałem nad zmianą i ogólnie rzecz biorąc wchodził Wietnam jak mówisz lub Południa Korea/Japnia. Ale aby się za to zabrać, potrzebuję do tego środków. Plan jest taki: za tydzień terapia, potem w następnym miesiącu zapisuję się do szkoły tajskiego. Potem chcę pójść na uniwerek. Zanim gdziekolwiek wylecę chcę mieć jakieś zaplecze, jakąś kasę na koncie. W związek nie wejdę z żadną tajką, choćby nie wiem co robiła. A to z powodu Sin Sod. Jakbym miał szukać partnerki to Korea lub Japonia, ale pod warunkiem, że mam pieniądze, jestem po wielomiesięcznej terapii, pewniejszy siebie i silniejszy. Teraz to jestem jeden wielki wrak człowieka.

Opiszę więcej o swoim planie w innym dziale. Mam nadzieję, że ktoś przyjdzie podzielić się wiedzą. 

 

@17nataku jak napisał @manygguh pierw kasa, oszczędności, potem jakieś przeprowadzki.

 

Teraz borykam się z pewnym dziwny problemem. Jestem po raz pierwszy sam. Mam mamę, z którą rozmawiam, ale ona zajęta pracą, chora i wciąż tylko rozmawiamy o tym samym. Mam karate 3 razy w tygodniu i tam ciężko ćwiczę. Widzę się z ludźmi, ale oni podchodzą do mnie jak do bossa, bo wiedzą, że jestem jak stopień od Senseja. Ufają mi i bardzo szanują, ale przyjacielskie relacje to nie to.

Pracuję z uczniami, śmieję się z nimi i smutno mi w środku, że oni mają pełne, szczęśliwe rodziny, a ja wróce do domu i będę tam sam. Dlatego zapełniam czas oglądaniem filmików o karate lub treningiem. Jeszcze teraz wkradają mi się myśli o tym, co mi ex powiedziała. Bardzo bolało:

 

"Nikt cię nie zechce. Jaka kobieta będzie chciała mieć kogoś z takim chorym, nie działającym penisem? Nie to jak ja, cierpliwa przez 1,5 roku! Zostawią cię. No ale, jak zapłacisz prostytutce to ci zrobi dobrze. A jak nie, to będziesz siedział sam i umrzesz też sam".

 

Ten penis to moja pięta achillesowa. Ja takiego stanu rzeczy nie wybierałem. Nie miałem na to wpływu. Po prostu coś jest ze mną nie tak.

Jej słowa rozbrzmiewają w mojej głowie do dnia dzisiejszego i pojawiają się wyobrażenia, jak to ona po tym pół roku problemu z penisem, rucha się ostro z jakimś gościem. Ehhhh

 

Postanowiłem sobie więc, żeby nie wiadomo co się działo naprawię tego penisa. Nie pozwolę, by jakaś sucz mnie tymi tekstami zniszczyła.

Byłem u doktora 2 razy, sprawdziłem krew i testosteron. I wszystko w normie, bez zarzutów. Zdrowy człowiek. Tylko mam żylaki na lewym jądrze. Ale to nie powoduje zaników erekcji. Doktor powiedział, że wszystko siedzi w głowie.

Ale teraz tak? Jak to naprawić, skoro nie będę miał dziewczny? Jak poprawić rezultaty skoro siedzi się sam. 

Wiem jedno, że pojawiły się silniejsze erekcje z rana, kiedy się wysypiam i nie martwię się o to, co wcześniej spędzało mi sen z powiek jak byłem z nią w związku. Może to była presja o ten posag, nerwy, fochy, kłótnie. A jak tego nie ma, to człowiek czuje się inaczej. Taki.... wolny.

 

Od dwóch dni widzę jak laski na mnie patrzą. Tu w Tajlandii to jest inaczej niż w Polsce. Tutaj prawie wszystkie z seksownymi ciuszkami, legginsy, spodenki aż tyłek wychodzi. Fajne, jędrne biusty, a u mnie hormony sięgają nieba. Tak bym to szarpał, ale w głowie problem, że nie podołam, że się zbłaźnię itp. 

 

Dlatego panowie powiedzcie mi jak radzić sobie z tymi dwiema rzeczami:

- Samotność, bo naprawdę chciałbym z kimś porozmawiać, pośmiać się, pożartować, a naprawdę nie ma z kim. I tak siedzę z dnia na dzień, bo ciężko zacząć po rozstaniu. Nie podejrzewałem, że mnie to tak trzepnie. Może powinienem kogoś poznać? Kogokolwiek i z nim wypić piwo, pobawić się. Czy wejść na czat, komunikator. Ja tam słyszałem, że jak ludzie się rozstają to spędzają czas z przyjaciółmi, wspólnie rozmawiają itd. A u mnie tylko praca, karate, dom. A może dać sobie spokój i wysiedzieć to, zanim się coś zmieni? Chciałem grać w gry, oglądać filmy, wyjść do kina. Da się to zrobić, ale czy pojawi mi się monk mode? Nie wiem. Też się boję, że jak coś mi się stanie to nikt nie będzie o mnie nic wiedział. Jakieś pomysły?

- Hormony, seks, słowa byłej, chory penis: polecacie jakieś ćwiczenia, suplementy na poprawienie jakości wzwodu? Może jestem uzależniony od ręki, bo tylko tak nauczyłem się, by powstawał wzwód. Dziwnie się czuję przy tych wszystkich laskach, serio bym coś poruchał ONS.

 

Pomóżcie, bo jestem w dziwnej sytuacji. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Tajski Wojownik napisał:

święta prawda. Zaczęła nosić spodnie w związku, to powoli wszystko staczało się w dół. Ja pracujący i sprzątający, ona leżąca i wydająca rozkazy i rozleniwiona.

 

To Ty zacząłeś  nosić spódnicę... 

nie martw się.. też kiedyś nosiłem ;) 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minutes ago, nesq said:

 

To Ty zacząłeś  nosić spódnicę... 

nie martw się.. też kiedyś nosiłem ;) 

 

Teraz doskonale widzę, jak fakt, że kobiety chcą faceta dbającego o dom, jest mylny. Owszem można pomagać w domu, ale to kobieta musi się nim bardziej zajmować. Jeśli jest inaczej to jakimś dziwnym cudem spada szacunek do faceta. Paradoks jakich mało.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Tajski Wojownik napisał:

Teraz doskonale widzę, jak fakt, że kobiety chcą faceta dbającego o dom, jest mylny. Owszem można pomagać w domu, ale to kobieta musi się nim bardziej zajmować. Jeśli jest inaczej to jakimś dziwnym cudem spada szacunek do faceta. Paradoks jakich mało.

 

 

Ja po przeczytaniu forume, uważam, że się mylisz. 

 

uważam rze: 

Mężczyzna powinien zadbać o wszystko oraz o wrażenie, ze w każdej chwili, może mieć na to wyjebane. 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.