Skocz do zawartości

Ja i moja Tajka


Rekomendowane odpowiedzi

7 minutes ago, Tajski Wojownik said:

Ciężko tutaj określić, czy by tak zrobiła. Ona nie ma łba do podrywania chłopaków. Przytyła aż do 75kg i jest mała. Dlatego spadła na atrakcyjności. Jak o tym pomyślę, to chłopaki macie rację z tym jej lenistwem, że masakra. Przytyć przeszło 20kg, nic nie robić cały czas, kontrolować. Budzę się powoli.

Przytycie 20kg i tekst o dziecku to już nie czerwona a czarna flaga. Jeśli się nie ewakuujesz to zostaniesz WROBIONY w dziecko, szybciej niż myślisz.

Postawie pytanie inaczej, przeleciał byś pół świata dla roztytej świni? :) 

 

I to żadna ujma że faja nie staje jak z atrakcyjnej staje się oblana... (choć nadal podłoże psychologiczne gra tutaj najpewniej największą rolę). Tajki są niskie, 20kg przy takim wzroście robi ogromną różnicę.

 

Skup się na celach zawodowych.

Ja bym ją eksmitował w trybie natychmiastowym. A co ty zrobisz to już Twój wybór.

 

Przejmij kontrolę nad finansami, zarabiasz więcej, ty decydujesz na co idą pieniądze (i to ty hipotetycznie masz ją wykupić) ;) 

 

Dawanie ultimatum nic nie zmieni. Ogarnie sie na 30 dni poudaje że coś robi, tobie garda opadnie ona dupki wypnie i będziesz znów pozamiatany.

 

Foch - to tam są drzwi. Awantura? Wypierdalaj do matki, nie masz zamiaru znosic jej humorów.

 

18 minutes ago, Tajski Wojownik said:

Sprawa nie jest łatwa, nie mogę się od tak zwinąć i wszystko zakończyć. To Azja, muszę wszystko rozplanować, kasę, mieszkanie, dojazd do pracy.

Dlatego powtarzam i będę powtarzać wszem i wobec. Żyjąc w obcym kraju MUSISZ MIEĆ PODUSZKĘ FINANSOWĄ

Jest to minimum tyle by przetrwać miesiąc i mieć za co wrócić do kraju. Idealnie 3 miesiące + kasa na bilet + kasa na niespodziewane wydatki.

To pieniądze NIENARUSZALNE.

 

Sam widzisz, że nie kontrolując finansów poniekąd sam ograniczyłeś sobie możliwości działania.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przede wszystkim ogarnij sobie jakieś męskie anglojęzyczne towarzystwo dłużej osadzone w tamtejszych realiach, chociażby na początek przez neta, jakieś forum. Na pewno się dogadasz z podobnymi expatami, przede wszystkim zdystansujesz się od życia tylko i wyłącznie sprawami "myszki". Jeżeli poznasz ogarniętych samców, to dowiesz się z pewnością jak co raz lepiej organizować tam sobie życie i ogarniać kolejne apetyczne Tajki ;) (bo nawet gdybyś zechciał odejść od swej myszki to dług wdzięczności już spłaciłeś z nawiązką, więc nie miej czasem wyrzutów sumienia). W każdym razie powinieneś uniezależnić się od jej pomocy w sprawach urzędowych. Przeprocesuj sytuację, że z dnia na dzień zostajesz sam, bez jej jakiejkolwiek pomocy. Jeżeli będziesz na taką sytuację przygotowany, ani ona ani jej rodzina nie będą w stanie szantażować Cię emocjonalnie. Zaczniesz kontrolować sytuację i rozdawać karty. Skądinąd zachowanie myszki zmieni się o 180 stopni ;)

PS. Twoja Tajka już dobrze wie w jakim kierunku sytuacja zmierza, jej odpowiedzią będzie złapanie Cię na dziecko :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Tajski Wojownik napisał:

 

Z Twojego wpisu wynika, że jest opcja iż nie jest ze mną z miłości tylko z wyrachowania, bo zapewniam jej bardzo dobry dobrobyt. Wszystko co napisałeś jest aż tak prawdopodobne, że razi w oczy. Ja pierdolę, ale bagno, a mam dopiero 25 lat.

Strasznie ona jest wrażliwa, o matko jak bardzo. 

 

Zapamiętaj sobie raz na zawsze że kobieta nigdy nie kocha Ciebie a kocha to co dzięki Tobie może uzyskać. Twoja myszka ma komfort, kasę, fejm z posiadania białej kiełbaski i stąd tak WIEEEEELKA miłość bo wie że jak czmychniesz to będzie w czarnej dupie więc żeby Cię przy sobie utrzymać ma tylko dwa haki : dupkę i bajanie o zakochaniu. I jedno i drugie jak widać na Ciebie działa więc to stosuje. 

Co do jej wrażliwości to nie kupuj tego kitu, to kolejna sprytna manipulacyjka mająca ją chronić od Twojego gniewu/wkurwu/stanowczości/odejścia czy czegokolwiek co jej nie służy bo ona "taka wrażliwa". To jej firewall.

 

To że nabrała 20kg fetu tylko potwierdza że laska jest Ciebie pewna jak to że wódzie będzie kac że nawet się wysila żeby być dla Ciebie atrakcyjna. Tu dałeś ciała utwierdzając ją że jest jedyną rybką w Twoim stawie. Zwłaszcza że żyjesz teraz w oceanie podobnych i chętnych okazów więc tym bardziej powinna stawać na rzęsach żebyś nie zanurkował w inną tajską pieczarę.

Edytowane przez jaro670
  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tajski Wojownik no to tak...

W bardzo wielu pktach sam sobie odpowiadasz.

Bracia rozebrali to na czynniki pierwsze z DUŻĄ ilością zdobników, a ja to tak trochę syntetycznie:

- Zauważ, że temat finansów jest dla myszki NAJważniejszy. Masz mamusi zapłacić (czyli w praktyce jej). "ZarabiaMY na zaręczyny/ślub/cokolwiek" - usiądź i policz, ile KONKRETNIE wykładasz hajsiwa Ty, a ile ona. Ale nie że ile ona mówi, tylko ile żywca na stół kładzie. I zobaczysz, jak to "MY" zarabiamy wygląda w praktyce.

Mówiąc po imieniu - jesteś dla myszki dwunożnym bankomatem. Człowiekiem-portfelem.


 

 

 

Jak masz jaja, to zrób "prosty" test.
"Strać" pracę. I odetnij hajs do kości ("mam tylko małe oszczędności, teraz musisz mnie utrzymywać, aż nowej nie znajdę, mam piniunc tylko na żarcie. Poproś mamę, niech nam pomoże")

Obstawiam gruby pinionc :-) że myszka w tydzień się wyprowadzi.

 

- Zauważ, że próbujesz bardzo RACJONALNIE z myszką rozmawiać. Racjonalnie, to Ty możesz rozmawiać z ogarniętym facetem. Dla kobiety racjonalne argumenty są jak przemawianie czystą łaciną do kota podwórkowego: "Tak się mądrze patrzy, no wszystko rozumie ten mój koteczek!"

 

- Próba ujebania w dzieciaka. Tu już koledzy jasno powiedzieli.

 

- Roztyta baba.

Żadna. Podkreślam ŻADNA (!!!!!!!!!) kobieta niepewna swego nie roztyje się jak świnia.

Nie ma pojęcia "grube kości", nie ma pojęcia "tarczyca/hormony/dziecko mam więc zupki dojadam". Nie ma.
Jest śmierdzące lenistwo tłustej baby.

A na to metoda jest BŁYSKAWICZNA i 100% pewna.

Rzuć ją.

W rok "uleczy tarczycę", "naprawi hormony"

Sprawdzone empirycznie. Moja eks miała wszystkie te "ciężkie choroby" i BMI dojeżdżające do 30. Jebnąłem papierami - w rok zjechała 30 kilo (!), aktualne BMI 20. Można? Można.
Trzeba mieć tylko sprężynę w dupie. Zauważ, że 90% kobiet na siłowni jest na etapie braku (miękkiego) faceta. Zjawia się miś i momentalnie karnet na półkę i ciuchy XXXXXXL w szafie.

Patrząc na moją wiem, że jak się roztyje, to będę miał "czarno na białym", że się mój następca "mocno osadził" na tej działce :-D

 

- Niestety. To Twoja pierwsza kobieta. Idealizujesz ją i podświadomie żyjesz w wyobrażeniu, że żadna inna Cię nie zechce.

To błąd.

Też tak myślałem. Wszyscy tu obecni tak myśleliśmy.

Nawet poniekąd seryjnie.

Dodatkowo dotyka Cię pewien mechanizm psychologiczny - tzw "efekt utopionych kosztów". Wiesz, że ta relacja nie rokuje, ale włożyłeś już w to tyle czasu i energii, że po prostu chcesz próbować dalej, "no bo przecież już tak blisko sukcesu jesteśmy". Kobiety podświadomie wykorzystują ten mechanizm, przesuwając coraz dalej poprzeczkę wymagań. A Ty zapieprzasz jak osioł w kieracie, "bo jeszcze troszeczkę i już z górki będzie". Nie będzie...


Niewiele Ci to pomoże, bo z Twojego pktu widzenia to trochę taka "opowiastka dziadunia, jak to było drzewiej", ale powiem to:
Życie mnie wyleczyło z takiego myślenia. Teraz już WIEM, że kobiety są w moim życiu przejazdem i jest ich STADO.

A jak pani zaczyna fikać, to używam NAJSILNIEJSZEJ broni, jaką ma w swoim orężu samiec. Palca. Wskazującego. Informującego "tam są drzwi".

 

I wiesz co?

To działa. Niska tolerancja na damskie akcje powoduje, że mogę spać spokojnie, bo kobiety które są w moim życiu z mojej woli albo się dostosują, albo "pa".

Gdy patrzę teraz na swoją postawę, versus moje niegdysiejsze akcje... No żenada taka, że aż pod kocyk się chowam :-)

 

I tu dochodzimy do najtrudniejszego.

 

Z tej mąki p.t. "piękna Tajka" nie będzie już chleba.

Serio.

Jesteś tam w czarnej dupie. Póki co - JESZCZE widzisz światło, ale otwór się już przed Tobą zamyka.


Moja rada?

No to punkt po punkcie, od najłatwiejszego:


1. Gumy. Zawsze. Wszędzie. NIGDY(!!!!!!!) nie wypuszczaj ich z rąk, nawet na chwilę. Walisz w kaloszu albo wcale.
Po skończonej "akcji" SAM (!!!) utylizujesz kalosza. Najlepiej w kiblu. I dokładnie spuść wodę.

Jeśli myszka teraz "zaskoczy" - jesteś ugotowany.

 

2. Gromadź hajs. Prywatny, osobisty i w tajemnicy. Myszka nie ma prawa wiedzieć, że masz hajs. Stękaj, że jesteś goły.. Musiałeś wysłać hajs rodzinie. Większe szanse na samoczynne pojawienie się pkt 3. Efekt uboczny - myszce myszka zupełnie już wyschnie, więc pkt 1 będzie łatwiejszy :-D

 

3. Po zgromadzeniu hajsu obwieść myszce, że "sory, Mysia, ale dziadek/babcia/wujek Stasiek/kot sąsiadów się rozchorował, muszę wracać do Bulanda na parę tygodni". Pakujesz się, buzi-pa, wracasz do Polski, kasujesz konto na fejsie/maila/zmieniasz numer telefonu. Adres własny- "do wiadomości redakcji".

Instalujesz się tutaj. Kupujesz w Ikea dywan, padasz na niego, szlochasz, gryziesz ten dywan, smarkasz, wyjesz... Aż przejdzie.
Mi za czasów białorycerstwa uleczenie się po relacji zajmowało do 2 lat (!). Nawet mając u boku "pocieszycielkę". Miej tego świadomość...

 

To będzie jedna z trudniejszych decyzji w Twoim życiu.
I najmądrzejszych (co zrozumiesz dopiero po dłuższej chwili).

 

Epilog i konkluzja:

 

Nie widzę sensu reanimowania tej relacji. Włożysz w to MNÓSTWO czasu i energii, a efekt będzie mizerny. Niewspółmierny do poniesionych kosztów.

W odróżnieniu od znacznej części Braci ja uważam, że nierokującą relację się utylizuje, a nie reanimuje trupa.

Trup zawsze będzie wionął... trupem.

Auto powypadkowe zawsze będzie powypadkowym.

Po co Ci taka myszka, jak możesz mieć inną, świeżą, którą możesz ustawiać z większym stopniem świadomości do czego dążysz?

 

W miłości i relacjach międzyludzkich obowiązują reguły takie same jak w biznesie.

W pewnym momencie trzeba sobie uświadomić złą inwestycję i po prostu odciąć straty.

 

Powodzenia, Bracie!

Edytowane przez Stary_Niedzwiedz
  • Like 11
  • Dzięki 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wybaczcie, że nie odpisałem wczoraj, ale byłem zajęty.

 

Ale do rzeczy. Miałem z nią przedwczoraj poważną rozmowę.

Zaczęło się kłótnią, gdyż od tak/nagle zaczęła ubierać się naprawdę wyzywająco, tłumacząc, że taka jest moda. Pewne ciuchy, które powinny zostać wyłącznie w garderobie/sypialni(dla chłopaka/męża) zaczęła ubierać do pracy. Oświadczyłem jej, że wygląda to nazbyt dwuznacznie. Wcześniej prosiłem o to, by się tak nie ubierała, lecz pomimo tego złamała zasadę. Naprawdę zacząłem myśleć, że przebiera się tam dla kogoś. Wymówka taka, że w Tajlandii taka panuje moda, tyle, że jej znajomi z pracy nie ubierają się w aż tak wyzywające ciuchy. "I tak jestem gruba, kto by mnie chciał" - zapaliła mi się czerwona lampka. 

Finalnie zakończyło się to kolejnym fochem, tekstami, że ją ograniczam, że nie chcę, by była piękna, a ja tłumaczyłem jak dziecku, że pewne ubrania chciałbym widzieć tylko ja, nikt inny.

Wówczas ten jej foch tak mnie wkurwił, że użyłem NAJPIĘKNIEJSZEJ broni samców jak to @Stary_Niedzwiedz przedstawił: palca wskazującego (to był pierwszy raz) i oznajmiłem, że jak zamierza tak się zachowywać(tłumaczyłem, że to co robi krzywdzi moje uczucia - oczywiście totalna wyjebka) to tam są drzwi. O dziwo, wstała bez mrugnięcia okiem i podążyła w kierunku drzwi. Tak mnie zaskoczyła, że aż byłem oszołomiony. Zatrzymałem ją i krzyknąłem, że gdzie się wybiera o 12 w nocy w Bangkoku, kiedy na zewnątrz tyle gburów i pijanych kretynów.

Mówi, że nie może ze mną siedzieć, bo usłyszała za dużo złych na swój temat słów. W dupie jednak miała to, że czułem się urażony złamaniem obietnicy.

Chciała wyjść za wszelką cenę, ale jej nie puściłem: po pierwsze, gdzie by sama poszła w środku nocy w Bangkoku a po drugie, gdyby się jej coś stało to zaraz by mi jej rodzina na głowę siadła i Bóg wie, co by mi zrobili. 

Pytam się jej, gdzie chce iść a tu tekst, że nie mój interes. Ta wiadomość obniżyła moje uzależnienie emocjonalne o prawie 50%. 

Pchnąłem ją siłą na łóżko i przeszedłem do sedna sprawy. 

Głos miałem wyraźnie podniesiony, czułem, że się lekko bała, ale starałem się z całych sił być spokojny. Mówię, że nie pozwolę jej grać na moich uczuciach, że nie pozwolę na fochy, wzięte z kosmosu oczekiwania i inne pierdoły. Jeśli dalej będzie tak kontynuować to po prostu zostanie sama. 

No to ona w płacz, próbowała uciec z mieszkania, ale ją nie puściłem(no jakoś kurwa nie mogłem).  Krzyknąłem na nią i coś zaczęło docierać. Już nie byłem spokojny, wręcz krzyczałem. Jechałem już grubo, że buduje na mnie swoją samoocenę, że jest leniem, że wciąż jakieś fochy. Przedstawiłem jej fakt, ile ja dla niej zrobiłem, że przeleciałem prawie 8000 km, znalazłem pracę, haruję jak wół, po to by widzieć moją dziewczynę z telefonem i serialami cały dzień w łóżku. 

No to jak ona, ani słowa, oczy pełne łez i chyba nawet nienawiści, myśli, że nigdy nie będzie dla mnie wystarczająco dobra. Że ja tylko oczekuję więcej i więcej. No kurwa!

Potem już nawet nic nie mówiła, odwracała wzrok lub odwracała się na drugą stronę, byle tylko nie rozmawiać. 

Boże, a ja głupi starałem się nawiązywać kontakt i próbować rozmawiać, rozwiązać tą sytuację, ale to jak grochem o ścianę. Bez rezultatu, ja jestem tym złym, bo się zmieniłem i grożę jej odejściem, jeśli się nie zmieni. Że jestem kłamcą, bo obiecywałem "na zawsze", że nie wie już czy ją kocham, czy chce mieć ze mną rodzinę, że pewnie chcę ją zostawić. Stałem się bardziej niezależny, postawiłem się i przedstawiłem konsekwencje pewnych zachowań to zapaliła się jej lampka, że pewnie chcę ją zostawić.

A mój tekst był prosty: "jeśli przestaniesz o siebie i o mnie dbać, lub nie będzie to wystarczające bądź odpowiednie lub tez zaczniesz mnie obrażać i wyzywać to nie widzę nas w przyszłości". A tu szloch, że chcę ją zostawić.

 

Jak się to skończyło: nie mogę zaprzeczyć, że zaśmierdziało tu moim białorycerstwem. O 2 w nocy poszła do sklepu "7/11", oddalonego może z 2 minuty drogi motocyklem. Zabrała motocykl(mój jedyny środek dojazdu do pracy) i przestała się odzywać przez przeszło 20 minut. Ja wkurwiony, bo trzeba wstać za 5 godzin i muszę dojechać motocyklem, a tej nie ma. Bóg wie, gdzie jest i czy wróci. Wyszedłem z domu i lecę na rozbicie łba do tego sklepu, no to wyjeżdża mi zza rogu. Każę jej zejść z motocykla i siadam za kierownicę. Dojechaliśmy do domu i KURWA za to się przeklinam, zamiast ją opierdolić, to ją przytuliłem jeszcze. Wydygany byłem jak diabli, bo jakby coś się jej stało to by mi ta patologiczna rodzina na dupę siadła. Powoli do mnie dochodzi w jakie bagno się wpierdoliłem. 

 

W domu już kazałem jej iść spać, ja zrobiłem to samo.

 

Po tym co się odpierdoliło w nocy, nie potrafię już na nią patrzeć tak jak wcześniej. Zniszczyła mnie próbą ucieczki z domu i totalną wyjebką na problemy.

Zauważyłem, że wciąż zachowuję się jak biały rycerz. Ano z tego powodu, że jestem wrażliwy i sam jak palec. Zacząłem więc nad tym pracować @Komti. Mam jednego francuza kolegę tutaj plus zalogowałem się na fajnej stronce jak Tinder i od czasu do czasu wymienię się wiadomością z jakąś laską(moją o tym praktycznie nie wie i nigdy się nie dowie).

@jaro670 zacząłem bardziej o siebie dbać: siłka, hobby, nauka Tajskiego, wszystko by podnieść swoją samoocenę i być gotowy na tajską dżunglę.

 

@nieidealny świat nie wrobi mnie w dziecko, o to się postaram. Dziecka, ślubów, zaręczyn nie będzie.

 

Jaki jest mój podstawowy problem? - BIAŁORYCERSTWO I SAMOOCENA

 

Nad białorycerstwem muszę popracować(wtłaczane, kreowane całe życie). Ciężko z tym u mnie, łatwo mnie nagiąć pod tym względem. Moja samoocena natomiast kwiczy i moja wie, jak ją wykorzystać do własnych celów lub też, żeby mieć pod kontrolą. Nie chcę czuć się jak gnojek, tak mnie ona urabia, że właśnie czuję się jak zły i zaczynam w to wierzyć. Przez te jej manipulacje nie potrafię być skurwysynem.

Nie potrafię tego racjonalnie wytłumaczyć, z jednej strony chciałbym ją wyjebać z domu, z życia, a z drugiej jakoś nie mogę, bo jak stwierdził @Stary_Niedzwiedz wciąż po głowie chodzi mi myśl o "utopionych kosztach". A wynika to z zostawienia dla niej mojego hobby, przyjaciół, rodziny, pracy i uniwerka. Naprawdę ciężka sprawa. I przez to zachowuję się jak pizdeczka i biały rycerz, bo myślę o ratowaniu tego. Dlatego ulegam, jednak, gdy dłużej z wami rozmawiam (a więc pozostaje w kontakcie z kimś inteligentniejszym, z doświadczeniem) to moje białorycerstwo znika, bardziej i szybciej przekonuję się do podjęcia odpowiednich kroków. Bez was nie wiem, czy bym to zrobił. 

 

Potrzebuję czasu, wiem, że będę popełniał kategoryczne błędy(za które pewnie dalibyście mi w mordę), ale stopniowo się ich pozbędę. Już i tak na chwilę obecną wiele zmieniłem, choćby to, że poświęcam więcej czasu na karierze zawodowej i hobby zamiast siedzenie z nią. Mniej rozmawiam, stałem się oschły, nie ubiegam się o seks(w ogóle) i przez to jej czerep wariuje. Zaczyna biegać wokół mnie jak oszalała, miziać, pytać czy ją kocham itp. Lodzik też był znienacka... 

 

Wierzę, że będzie dobrze, jedynie muszę być z kimś w stałym kontakcie jak na przykład z wami i mam nadzieję, że wkrótce będę silnym i zniewolonym samcem.

Póki co nie wylewajcie na mnie dużo wody za moje pojebane zachowanie 

 

Dzięki, że jesteście

Edytowane przez Tajski Wojownik
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pewnie zdajesz sobie sprawę, że przerżnąłeś jej wszystkie testy? Test z ciuchami pokazał, że bardzo Ci na niej zależy, właściwie nie musi się o Ciebie starać. Przy okazji podbiłeś ego swojej tajskiej kuleczce. Ona wie, że pod plaszczykiem siły jesteś wciąż emocjonalnie miękki. Jeżeli wskazujesz jej drzwi to bądź gotowy na to, że ona może wyjść. Pozostawiaj jej wybór albo zmienia swoje zachowanie albo drzwi. Stawiaj konkretne proste wymagania. Akcję  z jej wyjazdem do sklepu w ogóle rozegrałeś tragicznie. Traktujesz ją jak małą dziewczynkę. Tymczasem zasłużyła na solidny zimny opierdol że wzięła sobie twój motocykl.  Obawiasz się jej rodziny, tymczasem dopóki będziesz przed nimi roztaczał wizję 'inwestycji' I zaangażowania w wasze wspólne życie, a z drugiej strony konsekwentnie tresował swoją Tajkę to może jeszcze coś z tego będzie. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Komti jak to mówią: Polak mądry po szkodzie. Im więcej czytam to forum, to zdaję sobie sprawę ile tych testów przerżnąłem i jakim kretynem byłem. 

 

Czytam te swoje wypociny i aż się tego wstydzę co zrobię. Serio.

 

Nie wyobrażam sobie teraz jej nie puścić, gdy będzie chciała wyjść lub też powtórzyć akcję z motocyklem. Ciuchy też porażka... mi trzeba nieźle napierdolić, żebym się 100% obudził. 

Podejmuję małe kroczki, nie jest łatwo.

Edytowane przez Tajski Wojownik
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

24 minutes ago, Tajski Wojownik said:

oznajmiłem, że jak zamierza tak się zachowywać(tłumaczyłem, że to co robi krzywdzi moje uczucia - oczywiście totalna wyjebka) to tam są drzwi. O dziwo, wstała bez mrugnięcia okiem i podążyła w kierunku drzwi. Tak mnie zaskoczyła, że aż byłem oszołomiony. Zatrzymałem ją

Chłopaku, dobrze nie jest. Zachowałeś się bardzo, bardzo źle.
Do rzeczy. Chyba umknęła Ci audycja Marka, w której tłumaczył, że sięgając po broń musisz być gotowy i zdecydowany jej użyć. Ty postanowiłeś pokazać broń w nadziei, że kogoś wystraszy. Twój blef został sprawdzony, a Ty okazałeś się słabeuszem, którego słowa gówno znaczą. Można mieć wyjebane na to, co chcesz, bo i tak nic nie zrobisz, najwyżej se pogadasz. Rozumiesz? Udowodniłeś, że można Cię słuchać jak popsutego radia. I jeszcze z tym motocyklem i bieganiem po nocy...ma cię owiniętego wokół tłustego palca, taka smutna prawda.
 

 

34 minutes ago, Tajski Wojownik said:

nie wrobi mnie w dziecko, o to się postaram. Dziecka, ślubów, zaręczyn nie będzie.

Oczywiście to jest dobry kierunek, jednak przyjmij, że to, co wymyśliłeś w tym zakresie, to grubo za mało. Spójrz prawdzie w oczy, masz małe doświadczenie z babami, a niejeden twardy zawodnik na tym polu przegrał.

Ale żeby nie było, że sieję defetyzm itd. Widać, że wychodzisz na prostą, ale przed Tobą sporo jeszcze zakrętów i musisz być bardzo czujny. Prawdę mówiąc uważam, że robisz błąd próbując naprawić tę relację, bo Twoja pani to naprawdę nic ciekawego (tłusty, fochaty leń). Myślisz, że ją zmienisz? Oprzytomniej. Wg mnie jedyny sens ciągnięcia tej skazanej na niepowodzenie relacji jest taki, żebyś obczaił jeszcze kilka schematów i potem znalazł sobie lepszą kobietę, przy której nie będziesz już popełniał tak dramatycznych błędów. To trochę wyrachowane, niemniej innej drogi do przećwiczenia tego syfu nie ma. Możesz czytać opasłe tomy książek na ten temat, ale dopiero jak czegoś doświadczysz, to będziesz miał realny obraz jak to działa. Tak jak z pływaniem - nie nauczysz się pływać czytając książki o pływaniu.
 

Poza tym widzisz, że baby są wszędzie takie same. Jak już skończysz na niej trenować to rozważ przeprowadzkę do innego kraju, w którym nie będziesz taki osamotniony.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Tajski Wojownik napisał:

 

Jaki jest mój podstawowy problem? - BIAŁORYCERSTWO I SAMOOCENA

 

 

Sory ale na Twoim obecnym etapie rozwoju nie pogodzisz poprawy samooceny przy jednoczesnym zachowaniu związku z panią kuleczką. 

To jakbyś próbował pogodzić ogień z wodą, poprawisz samoocenę tylko po wcześniejszym odcięciu od siebie pasożyta jakim za chwilę Twoja pani się stanie zwłaszcza po tym kiedy pokazałeś swoją słabość.

Teraz może zacząć się zabawa w wagę w której zacznie czerpać ego-frajdę z Twojego upodlenia , wagę w której jak jedno idzie w dół to drugie do góry. Jest taki moment w związku kiedy baba połapie się że ma do czynienia ze słabym samcem i zaczyna czerpać energię z jego poniżenia.

Jak w takich warunkach wyobrażasz sobie pracę nad samooceną? Moja poszybowała w górę kiedy powiedziałem swojej byłej "wypierdalaj" Koniec cytatu.

 

 

Już o tatusiowaniu kobietom i obawach że sobie coś przez wlasny kretynizm zrobią chyba nie muszę mówić. Chce wyjść na Bangkok w środku nocy, szerokiej drogi. Zastanów się czy ta troska którą ją otaczasz też jest Twoja czy przypadkiem nie wkręcił Ci jej ktoś udając biednego,nieporadnego. Pomyśl o tym.

Edytowane przez jaro670
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 hours ago, Tajski Wojownik said:

Zaczęło się kłótnią, gdyż od tak/nagle zaczęła ubierać się naprawdę wyzywająco, tłumacząc, że taka jest moda.

Shit test.

2 hours ago, Tajski Wojownik said:

Pewne ciuchy, które powinny zostać wyłącznie w garderobie/sypialni(dla chłopaka/męża) zaczęła ubierać do pracy. Oświadczyłem jej, że wygląda to nazbyt dwuznacznie.

Oblany.

 

2 hours ago, Tajski Wojownik said:

"I tak jestem gruba, kto by mnie chciał"

Shit test.

2 hours ago, Tajski Wojownik said:

Finalnie zakończyło się to kolejnym fochem, tekstami, że ją ograniczam, że nie chcę, by była piękna, a ja tłumaczyłem jak dziecku, że pewne ubrania chciałbym widzieć tylko ja, nikt inny.

Oblany.

 

2 hours ago, Tajski Wojownik said:

Wówczas ten jej foch tak mnie wkurwił, że użyłem NAJPIĘKNIEJSZEJ broni samców jak to @Stary_Niedzwiedz przedstawił: palca wskazującego (to był pierwszy raz) i oznajmiłem, że jak zamierza tak się zachowywać(tłumaczyłem, że to co robi krzywdzi moje uczucia - oczywiście totalna wyjebka) to tam są drzwi.

Groźba.

2 hours ago, Tajski Wojownik said:

O dziwo, wstała bez mrugnięcia okiem i podążyła w kierunku drzwi.

Test groźby.

2 hours ago, Tajski Wojownik said:

Zatrzymałem ją i krzyknąłem, że gdzie się wybiera o 12 w nocy w Bangkoku

Oblany w chuj.

 

2 hours ago, Tajski Wojownik said:

Pytam się jej, gdzie chce iść a tu tekst, że nie mój interes.

Ona Cie dosłownie posiada i dosiada ;) 

 

2 hours ago, Tajski Wojownik said:

Pchnąłem ją siłą na łóżko i przeszedłem do sedna sprawy.

Usiłowałeś emocjonalnie wytłumaczyć kwestię logiczną psu żeby nie szczał na dywan. To tylko pies.

 

2 hours ago, Tajski Wojownik said:

Głos miałem wyraźnie podniesiony, czułem, że się lekko bała, ale starałem się z całych sił być spokojny. Mówię, że nie pozwolę jej grać na moich uczuciach, że nie pozwolę na fochy, wzięte z kosmosu oczekiwania i inne pierdoły. Jeśli dalej będzie tak kontynuować to po prostu zostanie sama. 

Swoim zdenerwowaniem i emocjonalną reakcją pokazywałeś jaką jesteś pizdą. Pierwszorzędnie udowodniłeś jej jak ta durna baba Cie absorbuje.

 

2 hours ago, Tajski Wojownik said:

No to jak ona, ani słowa, oczy pełne łez i chyba nawet nienawiści, myśli, że nigdy nie będzie dla mnie wystarczająco dobra. Że ja tylko oczekuję więcej i więcej.

No kurwa! Czego ty od niej chcesz przemocowcu! Ona chce leżeć i pachnieć, od zapierdalania masz być ty!

 

2 hours ago, Tajski Wojownik said:

O 2 w nocy poszła do sklepu "7/11", oddalonego może z 2 minuty drogi motocyklem.

To masz daleko do 7/11 ja w BKK potykałem się o nie co kilkaset metrów ale z drugiej strony BKK trochę spory jest ;) 

 

2 hours ago, Tajski Wojownik said:

Zabrała motocykl(mój jedyny środek dojazdu do pracy) i przestała się odzywać przez przeszło 20 minut.

Zrobiła Ci przepiękny shit test. Zagrała rolę swojego życia, powinieneś jej po powrocie zaserwować Oscara wystruganego z mango :) 

 

2 hours ago, Tajski Wojownik said:

Wyszedłem z domu i lecę na rozbicie łba do tego sklepu, no to wyjeżdża mi zza rogu.

Już bardziej spierdolić nie mogłeś... A nie, czekaj...

2 hours ago, Tajski Wojownik said:

zamiast ją opierdolić, to ją przytuliłem jeszcze.

Po co się ograniczasz, trzeba było paść i się oświadczyć i powiedzieć że chcesz mieć z nią dziecko, już, zaraz.

 

3 hours ago, Tajski Wojownik said:

Przez te jej manipulacje nie potrafię być skurwysynem.

Wypierdol ją ze swojego życia, inaczej źle się to dla Ciebie skończy. Powiedz że musisz od niej odpocząć i niech się wyprowadzi do matki a potem zmień zamki zapomnij się do niej odezwać :) 

 

Naprawdę dobrze Ci radzę, jedno kategoryczne odcięcie się jest najlepszym rozwiązaniem w Twojej sytuacji, ZWŁASZCZA że nadal podświadomie polerujesz zbroję ;) 

 

Opóźnianie wyroku działa na Twoją niekorzyść i przyprawi Cię tylko o ogromne ilości huśtawek emocjonalnych jakie ona Ci zapewni. 

 

Chcesz się męczyć Twoja sprawa, a koniec końców i tak przyznasz mi rację ;) 

 

  • Like 10
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Tajski Wojownik napisał:

O dziwo, wstała bez mrugnięcia okiem i podążyła w kierunku drzwi. Tak mnie zaskoczyła, że aż byłem oszołomiony. Zatrzymałem ją i krzyknąłem, że gdzie się wybiera o 12 w nocy w Bangkoku,

Nie masz innej pory aby z nią porozmawiać?

3 godziny temu, Tajski Wojownik napisał:

Podejmuję małe kroczki, nie jest łatwo.

Kłótnie w środku nocy uważasz za "mały kroczek"?

3 godziny temu, Tajski Wojownik napisał:

gdy będzie chciała wyjść lub też powtórzyć akcję z motocyklem

To Ty masz ją wyprowadzić z mieszkania na spokojnie i w cywilizowany sposób, a nie prowokować wyjebki w środku nocy, które źle o Tobie świadczyć będą.

 

 

A jeszcze jedno

Jak szybko był sex na zgodę?

Edytowane przez Brat Jan
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, nieidealny świat napisał:

 

Chcesz się męczyć Twoja sprawa, a koniec końców i tak przyznasz mi rację ;) 

 

 

To jest pewne jak to że przyjdzie kiedyś taki dzień że będzie żałował że dnia 15.11.2017 zastanawiał się nad związkiem zamiast ją wyjebać z życia. 

Będzie żałował miesięcy które mógł przeżyć w ciszy, spokoju i pracy nad tym co lubi zamiast męczyć się z rozbestwioną królową pączków. 

 

PS. Skąd ona ma klucze do Twojego motocykla ?

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli chodzi o relację damsko-męskie to jestem za cienki w uszach,zgromadzeni tu Bracia są ekspertami i wszystko rozłożyli na łopatki.Zastanawia mnie @Tajski Wojownik jak długo pociągniesz walcząc ze swoją kobietą?Rok,dwa?A co będzie jak poświęcisz czas i okaże się że to był"daremny futer"?.I tak jak piszą bracia jak chcesz budować swoją samoocenę??.Chcesz wprowadzać zmiany w związek,trzymać ramę której nigdy nie było?Kobieta złapała kilkanaście kilogramów,ze sprzątaniem na bakier a co będzie dalej?Taką kobiete chcesz ?Zarabiasz i co wracając do domu masz zamiar ubierać fartuszek ?Broń Boże nie mam nic do Ciebie,ale naprawde tak to może wyglądać że będziesz po robocie "furgał na miotle"i mył gary.Ze względów na pracę znam wielu takich mężczyzn.Żona roztyta że chłop boi się nawet poprosić o wycieranie talerzy.No ale on ją kocha?. Słusznie Ci radzą bracia żebyś spiepszał z tego związku.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tajski Wojownik koledzy już Ci powiedzieli, a ja tylko powtórzę.

 

Nie doczytałeś o palcu. Przeczytałeś tylko to, co chciałeś i co Ci się spodobało ("aaa, pokażę Ci, małpo jedna!!!), a na niewygodną prawdę ("ups, jednak nie poszło jak myślałem!") przymknąłeś oko.

Palec jest groźny TYLKO I WYŁĄCZNIE (!!!), gdy użyjesz go z pełną premedytacją. ŚWIADOMY I AKCEPTUJĄCY KONSEKWENCJE JEGO UŻYCIA!!!

 

Inaczej - jesteś ratlerem szczekającym. W jej oczach straciłeś resztki męskości.

 

 

Otóż zaprawdę powiadam Ci - pani nie jest małą dziewczynką, MA ŚWIADOMOŚĆ gdzie mieszka i gdzie wychodzi.
I jest dorosła.
Skoro by wyszła, to z pełną konsekwencją.

 

Dlaczego więc rzuciła się do wyjścia?
A bo wiedziała, że się tylkjo prężysz, a ujaztego wyjdzie.

Gdybyś nawet nie drgnął, tylko po trzaśnięciu drzwiami dołączył do tego szczęk zamykanego od środka zamka - masz 9/10, że po 5 minutach pańcia skamlałaby pod drzwiami.

Tyle, że - niestety - to jest bilet w jedną stronę.
I tu trzeba mieć bracie JAJA. A Ty (jeszcze) ich nie masz...

 

Sorry, Winnetou... Dałeś ciała.

Zerwałeś z nią (to dokładnie oznacza "tam są drzwi"!), po czym w sekundę później zacząłeś za nią skamlać...

Rozwijać to?
Chyba nie.

 

Idźmy dalej.

Też to już gdzieś pisałem, nie wiem, czy w Twoim wątku - mniejsza.

Otóż - w związku spodnie nosi ten, komu MNIEJ ZALEŻY.
W KAŻDEJ dziedzinie. Czyli emocjonalnej, seksualnej, finansowej...

W związkach rządzą prawa jak w biznesie (bo to w gruncie rzeczy umowa biznesowa jest, tylko że podlana ździebko sosem hormonalnym). W negocjacjach handlowych "wygra" ta osoba, której MNIEJ zależy na dobiciu dealu. Prosta logika.

 

Idźmy jeszcze dalej.
Ponieważ jestem WIELKIM miłośnikiem Brzytwy Ockhama, wierzę w najprostszą drogę do samczego szczęścia w związku z kobietą. Zawiera się ona w krótkim stwierdzeniu:

 

"Bądź gotów ją zostawić.

Bądź gotów, że ona od Ciebie odejdzie".

 

Trzeba usiąść na spokojnie, samemu, z czystym umysłem i zastanowić się - "co będzie, gdy jutro jej nie będzie". I odpowiedzieć sobie SZCZERZE - czy mój świat się skończy? Czy będę cierpiał? Czy moje cierpienie będzie wielkie?

Jeśli tak - no to nie nosisz spodni w tej relacji. I nie możesz z czystym sumieniem powiedzieć "wypad"... To nie zadziała. Pamiętaj, że kobiety są 100x bardziej wyczulone na przekaz niewerbalny. Pusząc się "spadaj, spadaj, goń-się-leszczu" bez głębokiego, wewnętrznego przekonania, że tak jest stajesz się "wanna-be-alpha-male". Czyli ratlerem... "Hał, hał, hał"...
Rozumiesz?

 

No dobra, starczy tego skakania po Tobie. Jedźmy dalej i myślmy, jak tu się z tego gówna wykaraskać.

 

Mówisz, że "zrozumiałeś białorycerstwo i już taki nie będziesz (skracam)".

 

zmartwię Cię. Będziesz.

To są odruchy. Jak u psa Pawłowa. Wyplenienie ich i zastąpienie dokładnie odwrotnymi niż białorycerska logika podpowiada działaniami TRWA. I jest MEGA trudne, bo nie raz potkniesz się o własne nogi.

 

Moje... Zakręty :-) z kobietami to jakieś... 4+ lata.

Okres "świadomości" dynamik FAKTYCZNIE rządzących relacjami damsko-męskimi i świadome nimi sterowanie to jakieś 2+ lata.

Od "dnia zero" do chwili obecnej przeszedłem KOSMICZNĄ zmianę - tak fizyczną, jak i mentalną. Zestawiam zdjęcia "wczoraj i dziś" i ciężko jest złapać cechy wspólne tego samego człowieka na foto. Serio.

Ludzie, którzy znali mnie "ze starych lat" nie poznają mnie. Po półgodzinnej rozmowie zbierają szczęki z podłogi.

 

Aktualne panie dostępujące zaszczytu wstąpienia do mojego życia znają od pierwszych chwil zasadę "drzwi są tam". I wiedzą, że to zadziała, bo - zwyczajnie - jest stadko chętnych na ich miejsce. I - mimo to - wciąż próbują różnych sztuczek, od kręcenia dram (to ucinam w zarodku), werbalnych shit testów (mam to w dupie, oblewam, bo nie chce mi się bawić w te gierki...), po terapię w wilgotnej grocie rozkoszy.

A na mnie to (już) nie działa, więc panie są "w ryzach".

 

I wiesz co?
Ja wciąż gówno wiem.

Tyle mojego, że "wiem, że nic nie wiem". Że widzę swoje błędy i wyzierającą spod rdzy piękną zbroję z nierdzewki. To już sporo.

 

Nie licz więc na rozwiązanie instant i książkę z cyklu "relacje damsko męskie dla (t)opornych", czy "kurs ogarniania kobiet w 5 minut - gwarancja sukcesu".

Że przeczytasz moje "mundrości", czy innych chłopaków doświadczenia i już będziesz obryty i "panie to mi mogą".

To tak nie działa.
Praca nad sobą to CZAS, CZAS, CZAS i multum (!) wysiłku.
A i tak po drodze nie raz dasz dupy tak, że aż będzie Ci wstyd.


Tak będzie. Zaakceptuj to.

 

Sparafrazuję tu pewnego znajomego: "Wychodzenie z matrixa to działanie z (bardzo) odroczoną gratyfikacją".

 

Dobra, znów się rozpisałem. Żeglujmy do brzegu.

Wprost i bez zbędnego pitolenia.

 

Przygotowywuj się mentalnie na koniec tej relacji.

NIE ZMIENISZ JEJ. Kropka.

Grasz na JEJ terenie, masz daleko do "zaplecza". Nie jesteś BARDZO mocny na lokalnym gruncie.

Ona ma nad Tobą przewagę, której nie zniwelujesz.

 

Rozwiązanie radykalne Ci dałem: Wyjazd, odcięcie siekierą. Najbezpieczniejsza dla Ciebie opcja, bo co zrobisz, jak będziesz tam, a pani zacznie Ci kręcić afery?
Że "#metoo, zgwałcił mnie, psze sądu!"?
Albo inne "uwiódł, wykorzystał, ale się nie oświadczył"?

Chcesz pierdzieć w pasiak w Tajlandii?

 

Jedyna szansa "na skróty" - bądź taką pizdą, żeby Cię sama rzuciła :-)

Wtedy możesz odetchnąć i zostać tam, powoli rozglądając się za następną panią.

Rozwiązanie też podałem: zostań "bezrobotnym" (a już bezwzględnie "bezhajsownym") - po co Księżniczce taki nieudacznik? :-)

 

Takżetentego...
Napieraj, Bracie :-)

 

  • Like 5
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej. Jestem z powrotem. Od ostatniego bardzo dużo się zmieniło. Jest...lepiej.

 

Przed rozpoczęciem, chciałbym podziękować chłopakom za konstruktywne i dające do myślenia wypowiedzi. Muszę jednak napisać coś, czego nie wyjaśniłem wcześniej i pewnie rzuci inne światło na tę sprawę. 

 

Mieszkałem w bardzo małej mieścinie i nagle przeprowadziłem się do metropolii BKK. Ta przeprowadzka miała na mnie ogromny wpływ, otóż zacząłem się dziwnie zachowywać, gdyż wszystko mnie przerastało. Różnice kulturowe, ludzie, ich podejście i zasady. 

Wówczas chodziłem bardzo poddenerwowany, zestresowany i taki nieswój. Od swojej kobiety wymagałem niestworzonych rzeczy, żeby chodziła jak w zegarku, żeby robiła to co chce. I zamiast z nią rozmawiać to ja w większości przypadków krzyczałem, chodziłem naburmuszony. Za dużo myślałem. Nie potrafiłem sobie sam z sobą poradzić, a co dopiero żyć z dziewczyną. Moje humorki, zagrania i pyskówki zraziły ją do mnie.

Jak nie posprzątała to zazwyczaj rzucałem jakieś kąśliwe uwagi, jak nic nie mówiła chodziłem zły(no i się dowiedziałem, że nie rozmawiała, bo się bała, że się znowu wkurwię - taki choleryk ze mnie, perfekcjonista).

Ona siedziała przy mnie wtedy, próbowała pomóc, ale to ja byłem zamknięty. Naprawdę odstawiałem sceny.

 

Przez te zachowania sprawiłem, że mniej zależało, miała częściej wyjebane i bała się zaangażować, bo zaraz rzucałem się jak głupi.

Trwało to miesiącami i w ogóle nie rozumiałem o co chodzi. Myślałem, że ona jest jakaś nienormalna, że nie da się tak żyć, lecz nie potrafiłem spojrzeć na siebie(charakter typu - jeśli nie robisz tego co ja, to jesteś zły). Na początku związku było wyśmienicie, dużo energii, zaangażowania i miłości/pożądania. Trwało to dopóki mi nie odpierdoliło. Sam zauważyłem, że moja wewnętrzna siła gdzieś umknęła. 

Gdy zachowywałem się normalnie, chodziłem szczęśliwy, uprawiałem sport i miałem jakieś hobby - ona chodzi zadbana, sprząta, dba o posiłki, ma ochotę na seks i w ogóle ma ten power.

Jednak ja wracałem z pracy do domu i czepiałem się szczegółów, robiłem z igły widły. Nie zajmowałem się niczym tylko siedzeniem na komputerze, robieniem planów lekcji i ewentualnego oglądania z nią serialów. I tak dzień w dzień. Jak coś mi nie spasowało to od razu robiłem wojnę. Sam ten związek niszczyłem, sam ją niszczyłem. 

 

Przedwczoraj mieliśmy 100% szczerą rozmowę. Doszliśmy do wniosku, że coś nam się nie układa.  Stwierdziła, że sama nie wie jak to naprawić. Potrzebuje czasu, wrócić do mamy, bo powiedziałem, coś co ugodziło ją w czułe punkty (jestem bardzo, baaaardzo bezpośredni i czasami nieświadomie urażam ludzi). 

 

Zapytałem się czy chce na serio to zrobić, czy chce to naprawić? No to chce naprawić.

Oznajmiłem, że nie będę jej zatrzymywał(poprawiłem to co mi wytknęliście @Adams @Stary_Niedzwiedz), lecz mam pewne rozwiązanie i to od niej zależy czy chce usłyszeć i spróbować.

Spojrzała na mnie inaczej. Widziała, że teraz byłem gotów... pozwolić jej odejść. Na serio i wtedy bym jej nie zatrzymywał.

Odważyłem się użyć tej broni i efekt był niebywały, gdyż wcześniej była naprawdę gotowa wstać i wracać. Gdy konsekwentnie jej powiedziałem, że jak wyjdzie i wróci do mamy już nas z pewnością nie będzie (rozmowa w płaczu, na łóżku i po tym tekście odwróciłem się dając jej szansę na ruch).

Zgodziła się na rozwiązanie.

 

No to przedstawiłem jej wszystko to co wam tutaj, że miałem zjebane podejście i zachowania. Niszczyłem związek przez bardzo długi czas i nie potrafiłem się ogarnąć, wpływając tym samym na jej zachowanie. Tworząc twór, który zacząłem obrażać, poniewierać i narzekać.

 

Odpowiedziała mi, że ma problem z okazywaniem uczuć i mówieniu o nich, gdyż została skrzywdzona w młodości. Najlepsza przyjaciółka odeszła od niej zostawiając ją samą. Bardzo bolesne dla niej przeżycie. Przez 7 długich lat nie nawiązała z nikim przyjacielskiej relacji, wmawiając sobie, że da rady ponownie zaufać. Nie otwierała się na ludzi, żyjąc w przekonaniu, że tamci ją skrzywdzą, zdradzą. Była w jednym związku z dziewczyną, lecz tamta zniszczyła jej życie i psychikę grożąc samobójstwem, jeśli ta ją zostawi. Trwało to dwa lata. Zakończyła tą paranoję 3-4 miesiące przed naszym kontaktem na facebooku. 

Tłumaczyła mi, że starała się znaleźć kogoś normalnego. Poznała kilku chłopaków, z dobrych rodzin, z pieniędzmi, lecz czuła, że to nie to. Dopóki nie poznała mnie. Cały jej świat się zmienił. Pamiętam, że na początku jej dobitnie uświadomiłem, że nie jestem bogaty, że jak przylecę z pewnością będziemy mieć problemy. Szczerze mówiąc, przyleciałem do niej z dwoma kredytami na głowie, 25.000 Baht (2500 złoty) w portfelu, i bagażem. W pierwszy dzień prawie przejebałem całą kasę, bo zapomniałem wziąć portfel z kantoru. Nie wpadła w panikę, lecz mi pomogła. Nie zmieniła w ten pierwszy dzień swojego nastawienia. Wszystko było dobrze.

 

Jeśli chodzi o kasę @Brat Jan @Stary_Niedzwiedz.

Od samego początku pomagaliśmy sobie nawzajem. Czasem ciężko było od pierwszego do pierwszego. Nie mogła sobie wielu rzeczy kupić, wyglądałem lekko na gołodupca. Musieliśmy od jej matki pożyczać pieniądze(nie raz). Nic mi nie mówiła, nie robiła fochów czy żali, że nie zarabiam więcej lub coś.

 

Wszystkie opłaty z oszczędzaniem na hobby, zaręczyny, ślub czy dziecko są wspólne. Nie jest tak, że ja daję więcej czy jestem dwunożnym bankomatem.

Jeśli ja wykładam załóżmy 5000 Baht, to ona też. Ona jest tak wyczulona na punkcie oszczędzania, że woli oszczędzić to 5000 niż pójść sobie coś kupić(powstrzyma się cały miesiąc, jeśli chce). Jeśli daje jej całą wypłatę to pierw jest oszczędzanie, potem mieszkanie, jedzenie - na końcu nasze potrzeby. Wszystko jest po równo, czasem się zdarza, że coś więcej sobie kupi, bo promocja. Sprzedaje rzeczy w sklepie internetowym, jak zarobi to idzie na oszczędzanie.

Zdaje sobie sprawę, że zarabiam od niej więcej, ale...

1) mam dwa kredyty na głowie - schodzi na to przeszło 20% naszych wypłat - zero podtekstów, żali czy cokolwiek. Pełne zrozumienie i pomoc.

2) nie przewala na lewo i prawo swoich i moich pieniędzy, robiąc mi wyrzuty potem dlaczego nie zarabiam więcej.

3) wie, że bez mojej zgody nie może nic kupić i jeśli się nie zgodzę to nie kupi. Mamy odłożone dla siebie pewne pieniądze co miesiąc, jeśli je straci i chce coś kupić dodatkowego to zawsze musi być moja zgoda

4) oszczędza, oszczędza i oszczędza. Jest to dla mnie lekko denerwujące haha

 

Ps: dziecka nie chcemy dopóki oboje nie będziemy zarabiać więcej. Był płacz z tego powodu, lecz doszliśmy do konsensusu. 

 

Na początku związku było naprawdę ciężko i musieliśmy prosić jej matkę o pomoc. Kręciło się wokół niej wielu z większym portfelem, ale dla niej kasa się nie liczyła - byłem jej pierwszym (która kobieta rzuciłaby się na faceta z długami i niepewnym tego, czy znajdzie pracę po przylocie?). 

Przez pierwsze pół roku zarządzałem pieniędzmi i żyłem z dnia na dzień, nie potrafiłem oszczędzić ani grosza. Od momentu, kiedy ona przejęła kontrolę nad finansami, mamy  pieniądze i nie musimy się o nic martwić. Nawaliłem wtedy i to solidnie, żyłem nieodpowiedzialnie. Muszę jej dać za to ogromnego plusa. Sam nie wiem, co bym zrobił. Obudziłbym się chyba z ręką w nocniku.

Odkąd się tym zajmuje to wszystko jest pod kontrolą. Kiedy ja zarządzałem to lubiłem wydawać. Na pierdoły... jak dzieciak.

 

@jaro670 motocykl jest jej.

 

Wracając do sedna sprawy... postanowiliśmy wyrzucić z siebie wszystko co niszczyło ten związek i zacząć od nowa. Ona się postara i ja się postaram.

 

Tak więc, zmieniłem swoje nastawienie: z buraka rzucającego przekleństwami postanowiłem się zmienić w optymistę. Uprawiam sport i mam hobby, którym się zajmuje. Czytam książki, trenuję spokój ducha, mniej jestem wybuchowy(sic!), uśmiecham się więcej. Efekt niesamowity. 

Jak nigdy, posprzątała całe mieszkanie, zadbała o obiad, spakowała śmieci, łóżko wyścielone, zmienione i pachnące. No kurwa, nie ta sama kobieta. Wcześniej ciężko było u niej z zainteresowaniem seksem, a teraz łazi, łasi się jak głupia, szalona.

Ja też co nieco zmieniłem. Nie latam za nią cały czas (wcześniej latałem, dogadzałem - zrobiłem z niej lenia, a potem się darłem czego tak się zachowuje), zajmuje się swoimi sprawami i robię co lubię, uzależniając swoje szczęście od niej, by nie stawiać jej na piedestale. Odsunąłem się znacznie, lecz pokazuję, że mi zależy i jestem szczęśliwy z tym co robię. Podczas przedwczorajszej rozmowy powiedziała, że nie widziała mnie wcześniej szczęśliwego, no to się jej żyć odechciewało. Dotknęła mojego ego dotkliwie wiele razy, co zmusiło mnie do refleksji.

Teraz jest inaczej, lubi mnie pełnego pozytywnej energii i szczęścia. To ją motywuję do działania, przez pół roku nie zabrała się do nauki angielskiego, teraz poprosiła o pomoc w nauce. Dawno nie widziałem takiej werwy i zaangażowania. I co więcej, chce jak najszybciej zrzucić kilogramy. Teraz, gdy widzi, że nie robię akcji, np. żałośnie o ciuchy jak to przedstawił @Komti, to szlag ją trafia, że ja chodzę szczęśliwy i robię to co kocham, a ona nie.

 

Co więcej, gdy strzela jakiś foch lub przegina z czymś pałę to jestem cichy, poważny i oschły (ona tego bardzo nie lubi i czasem wystarczy, by zaraz się zaczęła łasić). Nie podskakuję wokół niej jak dawniej, prosząc by się nie gniewała. Jestem stanowczy i mówię jakie mam na ten temat zdanie, po czym odchodzę i robię swoje. Próbuje mnie złamać emocjonalnie, lecz stoję jak skała. Dzisiaj chciała przegiąć z jedzeniem i kupić swoje ulubione jedzenie. 

 

Zrobiła mi shit test. Jesteśmy w sklepie, godzina 21:30:

 

Ona: Muszę coś kupić na noc.

Ja: Ale masz już jedzenie w ręce (duża paka jedzenia).

Ona: Nie wystarczająco dla mnie. Nie zasnę jak nie zjem więcej. Nie dbasz o mnie?

Ja: "Nie podoba mi się to, rozmawialiśmy, że wracasz do swej figury".

 

Chłód, cisza, widziała, że mi to nie pasuje. Odwróciłem się i poczekałem na nią na zewnątrz (idąc po motocykl).

Wyszła po pięciu minutach z tym jedzeniem, ale powiedziała, że nic więcej dzisiaj nie tknie. Zadziałało? Zadziałało. Po powrocie do domu schowała dodatek do lodówki.

 

Reasumując, jak to wielu braci stwierdziło z kobietą to jak z dzieckiem. Trzeba krótko i stanowczo. Bez zbędnych ceregieli. Nie zmieniać zdania. Odkąd stosuję tą taktykę, mam mniej fochów, mniej jej odpierdalania i chodzi jak w zegarku. Sprząta, robi to co do niej należy i nawet ma większą ochotę na seks. 

Jest mi ciężko czasami, bo chcę zrobić coś typu a'la biały rycerz, jak na przykład:

 

a) robić to co ona chce, gdy nie mam na to ochoty

B) usługiwać jej

c) kupić jej coś co chce (gdy na przykład wydała już swoją działkę pieniędzy)

 

Ale w zamian dostaje:

 

a) Sorry, jestem zajęty, właśnie robię to czy to

B) Mogłabyś sama to zrobić, przesadzasz wiesz... nie jestem lokajem (dostaje teksty, że nie można na mnie polegać, to mówię, że pomogę, ale większość rzeczy może zrobić sama - foch na piętnaście minut jak się nie odzywam, po czym przychodzi się przytulić lol)

c) wydałaś już swoje pieniądze, oszczędzaj na przyszłość to sobie kupisz, teraz musisz czekać do końca miesiąca (po czym kończę temat i robię swoje itp., nie przejmuję się jej fochem czy jakimś przytupem).

 

Gdy okazuję siłę i stanowczość, mam swoje życie i czuję się z tym wspaniale to jest dobrze. Jest kochana, robi to wszystko o co się darłem przez cały rok. Żyje się lepiej, nie mam powodów do nerwów. Gdy sam okazuję słabość przez dłuższy czas to wówczas wyjebka. Bracia tłumaczyli tutaj, że kobiety mają to w swojej naturze, że po dłuższym braku siły, kobietom odwala i to ostro.

Nie chcę powtarzać tego samego błędu... białorycerstwa. Nadal we mnie tkwi i z tym walczę, ale dzięki wam wiele się nauczyłem. 

 

Na kobiety działa siła, stanowczość, zdecydowanie i pasja. Jak tego nie ma, to będą odpierdalać. 

Zdaje sobie sprawę, że jeszcze popełnię dużo błędów. Zrobię z siebie frajera, obleję shit testy. Muszę się uczyć.

 

Mam tylko nadzieję, że będzie lepiej i lepiej @nieidealny świat. I nie na 30 dni, a na dłużej.

Ona widzi zmianę, podoba jej się to i mi również. 

Ukłucie w ego naprawdę zapodało nieziemski efekt.

 

Zobaczymy co będzie. Dzięki za wstawki, zmieniliście moje życie.

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez Tajski Wojownik
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to se pogadałeś na logikę z kobitą, efekty tej rozmowy będą ogromne...... przez tydzień, max 2 a potem stara bajka.

Ty dalej nie wiesz gdzie leży barykada i sory ale na obecnym etapie nie uda Ci się rozegrać tego związku żeby był z korzyścią dla Ciebie.

Czasami tak jest że żeby zobaczyć w jakim bagienku tkwimy trzeba z niego wyjść i się obmyć a tkwiąc  w nim brak nam racjonalnej oceny co Tobie się właśnie przydarza.

A już to kupowanie jej kitu to parodia westernu. 

Rozmawiając z nią "o nas" jeszcze bardziej pokazujesz jak poważnie ją traktujesz co dla niej jest sygnałem że ma Cię w kieszeni. 

Cały Twój ostatni monolog jak dla mnie jest szukaniem racjonalnego wytłumaczenia że tak na prawdę brak Ci dziś jaj żeby ją kopnąć w tłuste tajskie 4 litery. 

Ale nie przejmuj się , wielu z nas tak miało, ważne zebyś z tą panną nic nie planował i już broń Cię Panie Boże niczego nie podpisywał.

Z resztą sam do tego za jakiś czas dojdziesz.

Edytowane przez jaro670
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 13.11.2017 at 1:21 AM, Tajski Wojownik said:

Ja doskonale sobie zdaję z tego sprawę, że podnoszę jej status społeczny

Cieszę się że to widzisz.

On 13.11.2017 at 1:21 AM, Tajski Wojownik said:

Gadałem o tym ze swoją matką, to mi powiedziała, że na głowę upadłem. 

To zabrzmi kiepsko ale skoro nawet twoja matka (oprócz miejmy nadzieję miliona innych, racjonalnych, osób) ci to powiedziała to jednak coś w tym jest.

On 13.11.2017 at 1:21 AM, Tajski Wojownik said:

1) Jest pierwszą partnerką, przy której na początku czułem, że w końcu żyję

To tylko dowodzi tego, że łatwiej nam (ludziom) robić coś dla kogoś niż dla siebie. Tak już jest.

 

On 13.11.2017 at 1:21 AM, Tajski Wojownik said:

2) Pomogła mi poprawieniem swojego statusu (mieszkanie, pieniądze na początku związku, gdy przyleciałem do Tajlandii)

3) Pomaga mi w wielu sprawach urzędowych, bez niej byłoby naprawdę ciężko, naprawdę

To jej zapłać za jej czas. Żadnych długów. Jak jesteś bardzo hojny po twojej stawce, którą masz w szkole.

Tak będzie uczciwie i uwolnisz się od bezpodstawnych wyrzutów.

On 13.11.2017 at 3:23 PM, Tajski Wojownik said:

jeśli chodzi o seks

Seks jest bardzo silnym instynktem, dlatego tak do niego przemy ale jest też zwykłą czynnością fizjologiczną, żadne wielkie halo. Zrozum to a przestaniesz się tym tak przejmować.

 

I wtedy się uwolnisz i zaczniesz myśleć racjonalnie, teraz cały czas myślisz bardzo ale to bardzo emocjonalnie a to ci nie pomoże podjąć dobrej decyzji.

 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Twoja pączusia jest niezłą zawodniczką. Pogratuluj jej, bo rozegrała Cię pierwszorzędnie. Pamiętaj, u kobiety liczą się czyny, a nie słowa, deklaracje czy rzewne historyjki z przeszłości, które jak widać łykasz jak pelikan. Oczywiście na poczet  'nowego otwarcia' racjonalizujesz sobie zasadność takiej decyzji: nagle sobie przypomniałeś jaki to byłeś dla niej niedobry? A ona przecież tak poratowała i wybrała mnie spośród miliona Europejczyków (skąd wiesz ilu cudzoziemców ogarniała sobie przez neta równolegle z Tobą?  ),  a bo ja się źle wobec niej zachowywałem, a bo sobie już tak szczerze i otwarcie wyjaśnilismy. Czujesz ulgę i wydaje Ci się że kontrolujesz sytuację? Pączek pozoruje uległość i posłuszeństwo? Nie możesz się bardziej mylić.  Bądź czujny! Może już albo lada moment w ramach czułości 'na zgodę' bezwiednie Twoje europejskie dna zostanie zmiksowane z azjatyckim. To będzie dopiero początek atrakcji. Nie znasz dnia ani godziny kiedy  spierdolina Tajki wróci ze zdwojoną  mocą ( a wróci tym bardziej jeżeli Tajka zaciąży) , a jej rodzina wystawi Ci odpowiedni rachunek za próby słowiańskiego kozaczenia z ich córcią... 

 

  • Like 4
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przypomniało mi się coś jeszcze, dla ciebie i nie tylko, ważnego. Jest Coś takiego co nazywam psychologią inwestowania (nie wiem czy taka jest tego nazwa, jak ktoś wie to proszę o poprawienie). Kiedy w coś inwestujesz, to masz naturalną, wewnętrzną chęć to pozostania przy tym. Im więcej zainwestujesz tym większa chęć pozostania i większy opór przed odrzuceniem tego, nawet jeśli świadomie wiesz, że ci to nie służy, nie opłaca się, itd. Ma to też coś wspólnego z byciem konsekwentnym - dokonałeś jakiegoś wyboru ii chcesz przy nim pozostać bo wtedy czujesz się bardziej konsekwentny i twoje ego nie cierpi.

 

Czemu o tym piszę? Bo wyraźnie widać, że to ty więcej zainwestowałeś w tę relację i choć twoje świadome, racjonalne wywody mówią wprost: "wdepnąłem w gówno" twój irracjonalny, emocjonalny mózg mówi to boli, nie rób tego i wtedy robisz to co sam wytykasz palcem - zamiatasz pod dywan, niech się samo załatwi. Samo się nie załatwi a oni (ona i jej starzy) to zrobią za ciebie. Oddałeś im lejce bo tak jest komfortowo ale w długim okresie czasu to będzie tylko boleć bardziej.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.