Skocz do zawartości

Ja i moja Tajka


Rekomendowane odpowiedzi

Jak dla mnie to sytuacja bez wyjścia bo @Tajski Wojownik masz kisiel w mózgu i w gaciach. 

 

Gdzie tu jakiś wojownik w ogóle bo nie widzę po tych opisach- nawet nie tak jak Ci bracia radzili, że coś jej oznajmiasz, to nie robi sie tego tak, idziesz jutro przed pracą albo po i zakładasz konto w banku (najlepiej takim co jest i w Polsce, bo guess what) i u pracodawcy zmieniasz numer konta do przelewania wynagrodzenia. Kropka. Dlaczego? Nie wiem jak to macie podzielone, ale poprostu może mieć dostęp do starego konta przez znajomość pinu itp. wiadomo.  Nic nie oznajmiasz, nic nie mówisz, a jak będzie problem z kasą- to argumenty masz- mieszkanie opłacone, żarcie jest, koniec narzekania. Hajs na inne potrzeby wydzielasz w ramach grzecznego zachowania, nie tylko kij ale i marchewka. 

 

Szantażuje motocyklem? Kup sobie jeden z tych zajechanych piździków za 200 złotych. Choćby się miało chujowo jeździć i wszyscy śmiać- zachowasz resztki godności- wobec siebie. 

 

Masz o tyle szczęście w nieszczęściu ze jesteś szantażowany jedna z najgorszych ale i najwyraźniejszych technik, przy czymś takim co jest powyżej opisane Twój mózg powinien robić jedno wielkie WTF??? 

 

Otóż- uwarunkowania kulturowe, szantaż rodziną, jakimiś umowami podjętymi nie do końca świadomie i z mnóstwem niepisnaych kruczków. Mój mózg mi mówi- jak tak w ogóle można??? Nawet nie umiem tych myśli przelać z głowy. Szantaż inną rodziną w waszej rodzinie? Szantaż uwarunkowaniami kulturalnymi kultury której tak naprawdę nie ogarniasz? (Nie wychowałeś się tam)

Szantaż zachowaniami zagrażającymi bezpieczeństwu?? (W Twoim pojęciu, bo ona by sobie z tym doskonale poradziła,  ale jednak). 

 

Gruba Tajka? Chyba nie muszę mówić jak kobiety z tamtych stron wyglądają jak są otyłe. 

 

Powiem tak, to że dla baby przejechałeś taki kawał świata, świadczy o tym że i sam byś był to w stanie zrobić, tylko trochę więcej wysiłku w sytuację prawną itp. 

 

Ba, masz za sobą doświadczenie które wielu z nas by chciało mieć- pojechać tam i pożyć, kto wie jakich możliwości tam nie dostrzegasz i możliwości związanych z ogarnianiem dwóch różnych światów (biznesik między światami = fortuna, ewentualnie dobre zatrudnienie nawet jak jestes niepewny i leniwy). 

 

Powodzenia i spojrzyj na swoją sytuację jak zupełnie obcy człowiek- rozpatrz ją szczegółowo i w oderwaniu od uczuć i przeżyć. Przeczytaj swoje posty jako inny człowiek i zrozum co wyrabisz, i w czym siedzisz i się pogrążasz.

 

Edytowane przez krótkowłosy
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@badmoon wiedziałem to pisząc, może jakoś da radę poruszyć nutkę którą poruszyła skośna cizia. Że przejechał taki kawał świata. A czasami nie ma wyjścia, są w życiu okresy gdzie jest się kompletnie samemu i to jest naturalne. Ale ta relacja powoduje to że jak się z niej nie wyrwie będzie sam przez wiele lat a to nie jest normalne. 

 

Spojrzeć na sytuację jako człowiek, nie jako kobieta czy mężczyzna czy biały rycerz czy suka tylko jako człowiek. Żeby dostrzec jak nieludzkie (nieczłowiecze) to są zachowania. 

 

A kumple z daniem po ryju by było najlepsze rozwiązanie. Też bym czasem potrzebował :D Ale zamiast koleżanki do wyrka, do worka go i kocówe co by mu przetłumaczyć jak to wygląda dla postronnych ludzi. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tajski Wojownik Nie będę używał inwektyw, ale jak czytam to co piszesz to załamuję ręce. Nic a nic nie bierzesz rad do siebie. Wiem, że łatwo się pisze z przed komputera w PL z kawą w ręce, ale... coś ty sobie ku...a myślał? Że zaproponujesz intercyzę i panienka z uśmiechem się zgodzi na to gdzie jeszcze 2 tyg. temu jej rodzina mówiła ci o jakimś wykupieniu jej za grubą kasę? Co ty myślisz, że Tajki skaczą na jaja bo kochają Europejczyków? Jak na moje oko to pojechałeś tam, żyjesz tam, pracujesz tam a gówno wiesz o podstawowej kulturze związków w tym kraju. Na moje oko to skończy się to wpierdolem od rodziny twojej grubiutkiej Tajki i tak skończą się twoje cipkowe wojaże. Wszystkie testy oblałeś, jest to twoja pierwsza dziewczyna a od razu wywaliłeś na głęboką wodę. Jest logika w tym, że prawa jazdy nie zdaje się na 500 konnym Ferrari na torowych oponach. Tak samo jest z kobietami. 

Przykro się to czyta, ja na twoim miejscu bym eksmitował babę z domu, przeprowadził się do innej dzielnicy, kupił jebany motor (mówisz jakbyś Harleyem Davidsonem do pracy jeździł) i odciął się od tego. Akceptujesz pewne fakty albo się zmywasz. Twoja kobieta nawet nie jest szczególnie skomplikowana, wszystkie testy robi takie jak dla uczniaka z I klasy podstawówki a ty i tak dajesz się na to łapać. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 28.11.2017 o 05:59, Tajski Wojownik napisał:

Tłumaczyła to takimi tekstami jak:

- Nie chcę korzystać z twoich pieniędzy

- Chcesz pokazać, że zarabiasz ode mnie o wiele więcej (obiecywałem pomoc, by miała na jedzenie i zakupy jak wcześniej - bez skutku)

- Powinno być jak dawniej, czyli dzielimy wspólnie pieniądze

Aaaahahhahaha, serio?!

Ale jak to?

Przecież moja myszka jest inna niż wszystkie!!!

 

"Miś, pieniądze nie są ważne! Miś, liczy się tylko nasza miłość!"

Spleśniałem wewnętrznie...

 

W dniu 28.11.2017 o 05:59, Tajski Wojownik napisał:

Przestraszyłem się nie na żarty, gdyż nowy motor opcjonalnie mogę sobie załatwić, jak będę miał więcej pieniędzy(czyli jak dostanę wypłatę).

 

 

O, stary.
To legitny argument jest.

Czoła chylę, aż do ziemi.

Faktycznie, nie mogłeś jej wyrzucać tak, ty bydlaku zły!

 

Bo jak rozumiem tam gdzie mieszkasz, to nie ma komunikacji zbiorowej/taksówki/roweru/masz dziurawe buty?

Nie ma motura = jesteś uwalony i nawet z domu nie wyjdziesz?


Nie no, spoko-luz.

 

Ja to taki zły, nieromantyczny jestem, wszystko do hajsów sprowadzam, więc pozwól, że Cię zapytam:
 

Ile kosztowałaby Cię taryfa, a ile kosztuje Cię utrzymanie tego pasożyta?
 

Rozpieprza mnie ta "argumentacja" pań, jak to one "tyle robią, że to się opłaca utrzymywać panią, bo ona taaaak ogarnia chałupę, że siemasz".

A ciemny lud w lśniącej zbroi łyka to jak Sasha Grey...
Yhm...

 

No to weź Jasiu ołóweczek, kajecik i licz.

Będzie lekcja praktyczna pod tytułem "Ile korzyści wnosi do związku kobieta".
I przygotuj się, że osiwiejesz z wrażenia ile za to płacisz. Pieniądzem.

 

Teza:

 

"Warto mieć kobietę, bo jesteś zaopiekowany, mieszkanie lśni, koryto pod nos podstawione".

 

Realia:

 

"Ogarnięte mieszkanie".

Na polski piniunc :-) 100% ogarnięty dom jest wart MAKSYMALNIE 1000 PLN (słownie: jeden tysiąc nowych złotych polskich).

 

W tym pieniądzu masz wynajętych ludzi, którzy przyjdą do CIebie raz w tygodniu i posprzątają Ci mieszkanie, upiorą (jeśli nawet nie chce Ci się wrzucić ciuchów do pralki - to taki rocket science przecież), poprasują i odstawią ciuchy do szafy poskładane.

I te stawki są koszmarnie zawyżone. 1000 PLN to sporej wielkości dom i przychówek.

 

Żarcie.

 

We współczesnym świecie nie ma problemu, aby żarło ogarniać w 100% przy pomocy gotowych półproduktów. Jest to zjadliwe. Koszta dodatkowe (w stosunku do zakupu półproduktów i kosztów ich obróbki w warunkach domowych) są znikomo małe. Tak, (pół)gotowe żarcie jest co do zasady mało zdrowe - to inna inszość.

Mi przygotowanie żarcia do roboty na cały tydzień zajmuje 2-4 godzin (4 jak robię z przytupem).

Z drugiej strony - utrzymanie baby = przynajmniej wydatki na żarcie x2 (a jak tyje 20 kilo to x3 :-) ). Więc przy dobrym ogarnięciu to można i na dietę pudełkową przejść...

 

"inne zyski" - "bo ogarnie imprezę dla znajomych", bo "towarzystwo"...

 

Hmmmm... Moim skromnym zdaniem istotą interakcji towarzyskich jest 100% barter - przyjemność za przyjemność. Towarzystwo za towarzystwo.

Jeśli pani uważa, że "za towarzystwo należy się jej pieniądz", to jest... Wiadomo kim.

Co za różnica, czy dostanie gotówkę za godzinę, czy torebusię, czy dżinsy jak galerianka, czy wikt i dach nad głową?
To już prostytucja w związku.

 

Także ten...

Ołóweczek, kajecik i licz.

 

Nie zdziw się, jak w miesiąc na motur odłożysz :-D

 

Więc ja się pytam - znajdziesz gdzieś pasożyta, do którego dołożysz mniej, niż kafla???

  • Like 4
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tajski Wojownik - Wybacz, ale dla mnie jesteś po prostu głupi jak but. Nie mam na celu obrażania Ciebie, ale ręce mi kurwa opadają jak czytam Twoje reakcje na jej akcje. Twoja laska pogrywa tobą jak śmieciem, a Ty jeszcze się o nią martwisz? Rzuć ją w pizdu, niech szuka innego białego frajera. 

Kto mówił, że musisz mieć motocykl. Skuter/rower też jeżdżą i pewnie taniej wyjdą, albo kup jakiś używany. 

Kobiety lecą na kasę, na wygodne życie. Mało która jest zaradna sama z siebie. Mam na mysli takie co same sie utrzymają i serio kochają facetów za ich charakter. Takich jest tyle co kot napłakał. Większość woli się dobrze ustawić kosztem faceta. O tym musisz ZAWSZE pamiętać. Dlatego nie dziw się reakcji Twojej połowicy. Od początku zależy jej na Twojej kasie. To, że na początku pomagała, to nie znaczy, że bezinteresownie to robiła, to była długofalowa inwestycja w to co potem może zyskać na Tobie ona i jej rodzina *posag za nią*. 

Gdyby jej forsa nie obchodziła, to nie odwaliłaby takiej akcji. Siedziała pod drzwiami 5h? Nie wierzę. Sąsiedzi mogliby zauważyć to i zapukać do drzwi. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Boże jak dobrze, że takie akcje się u mnie nie dzieją. Ja to bym pewnie już dawno w śluby poszedł, dziecko spłodził i polerował białą zbroje.

 

A tak: wchodze w temat i widze dobry wzór na to jak się 'nie zachowywać'. Swoją drogą nigdy nie słyszałem o 'pyskującej' Azjatce w kontekście relacji "AZJATKA + KOLO Z INNEGO KONTYNENTU". Udało Ci się mistrzu! 

 

Nie zmienia to faktu, że dalej masz opcje postąpić słusznie! Było, minęło. Powrót do mamci dobrze jej zrobi. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Kurt_Rolson napisał:

Swoją drogą nigdy nie słyszałem o 'pyskującej' Azjatce w kontekście relacji "AZJATKA + KOLO Z INNEGO KONTYNENTU"

 

Cóż.
NIektórzy uważają, że Azjatka = NAWALT.

No nie.

Soft ten sam.

Czy inaczej - BIOS ten sam, inny interfejs.
Kobiety szybko adaptują się do otaczającej rzeczywistości, tak samo jak upgrade interfejsu to żaden problem...

 

A+B = C -> azjatka w europejskiej kulturze w moment przeobrazi się w roszczeniową babę...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tajski Wojownik

Bracia mają rację trochę cichy się zrobiłeś .

 

Jako osoba która  niedawno została zarażona " yellow fever" ? hehe ...   muszę powiedzieć że zgadzam się z tym co @Elijah powiedział w wielu punktach.

On 20/11/2017 at 12:43 AM, Elijah said:

1) Azjatki to najłatwiejsze w relacjach kobiety na świecie. Poważnie. Jak nie idzie Ci z Azjatka, to masz naprawdę przejeb....

Zgadzam się w 100% . 

On 20/11/2017 at 12:43 AM, Elijah said:

) To, że Azjatka podnosi na Ciebie głos jest dla mnie czymś absolutnie niepojętym. Azjatki to NIE POLKI - nie drą mordy na facetów! Poza tym, podnoszenie głosu na faceta - zwłaszcza w towarzystwie - to utrata twarzy. Albo naprawdę traktuje Cię jak psa, albo trafiłeś to wyjątkowo zepsuty egzemplarz.

Tak , trafiłeś na zepsuty model , zmień go.

Co mnie ujęło w mojej azjatce to właśnie że nie podnosi głosu .

Co nie znaczy że nie ma własnego zdania lub boi się powiedzieć co myśli . Wręcz przeciwnie ! 

On 20/11/2017 at 12:43 AM, Elijah said:

8) 20 kilo!!! O mój boże. W Azji jest statystycznie najmniej otyłych kobiet na całym świecie. Poszukaj lepszej opcji (najpierw uwierz, że możesz).

O ! Ku**a!!!!!!!!!!!!!!!!!

Azjatka tyle przytyła?

Żyjesz tam więc wiesz coś o ich diecie i sposobie życia . 

Stary ... 20kg to ona przytyła bo się rozleniwiła to po pierwsze , po drugie ... skoczył jej ZNACZNIE poziom życia , dzięki Tobie , i teraz jest jak odkurzacz . Wsysa wszystko to na co nie było ją stać wcześniej ! 

 

Negocjacje z jej rodzicami ???? Jakie kurwa negocjacje ???? 

To oni powinni Ci kurwa nogi całować !!!

Nie pasuje ??? Niech còra wychodzi za taja ! 

TY ŻĄDAJ  POSAGU !

JAKO ZABEZPIECZENIA JAK CÒRECZCE ODWALI ! 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 12/3/2017 at 1:57 AM, Stary_Niedzwiedz said:

A+B = C -> azjatka w europejskiej kulturze w moment przeobrazi się w roszczeniową babę...

@Stary_Niedzwiedz

 

Nie do konca. Glowne cechy charakteru koduja sie w wieku 0-3 lat, tak uczy nowoczesna psychologia. Moja panna po migracji z Wietnamu do Australii - a mialo to miejsce 4 lata temu juz - podlapala troche lokalnej kultury i nawykow, zrobila sie bardziej otwarta, kontaktowa, mniej niesmiala, nie obawia sie przytulac na ulicy, itd - ale w gruncie rzeczy, soft zakodowany w dziecinstwie pozostal ten sam :) Co innego Azjatka wychowywana od dziecka w kulturze zachodu, to inna bajka

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Elijah stary miś ma sporo racji .

Moja miała soft made in China .

 

Po 15 latach na kontynencie pòłnocno amerykańskim , zaczyna nasiąkać tutejszymi zwyczajami ...

 

Wiesz dlaczego kobiety robią takie paskudne żeczy facetom ? 

Bo mogą (prawo im to umożliwia) i jest to społecznie akceptowane . 

 

Ani moja ani twoja nie jest inna niż wszystkie ?.

Jeśli kobiety w jej otoczeniu lub społeczeństwie będą się zachowywać w określony sposób to ona też z czasem zacznie podobnie się zachowywać . 

 

Moja poleci na orbitę w momencie kiedy poczuję od niej najmniejszy powiew "zachodu" . 

 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem z powrotem. Trochę czasu minęło, musiałem odpocząć od emocji jakie mnie ogarnęły i poukładać sobie wiele spraw w głowie.

Postaram się ustosunkować do wszystkich komentarzy.

 

Na początku chciałbym powiedzieć, że jako, iż jestem tutaj sam, wszystko wydaje się podwójnie albo i nawet potrójnie trudne. 

Ona - moja pierwsza w życiu dziewczyna, pierwsze doświadczenie, pierwsze pocałunki, pierwsze pieszczoty. To właściwie dzięki niej nauczyłem się wielu niezbędnych w moim życiu rzeczy: obeznania z kobietami, rozmowy, gry, seks.

Do tej pory nie interesowało mnie to w ogóle. W większości wypadków kończyłem w friendzone, albo po prostu nie angażowałem się w ogóle. Nie całowałem się, nie podrywałem, w ogóle zajęty byłem wyłącznie sobą i swoją samodoskonaleniem(dlatego teraz jestem autorytetem dla wielu ludzi z Tajlandii).

No i jak miałem się czegokolwiek nauczyć? Jak człowiek w dupie miał baby, a jedynie po głowie chodziły mi dodatkowe kursy, lekcje, wolność. Taki byłem, dopóki nie poznałem swojej Tajki. 

W Polsce napotykałem laski, skupiające swą uwagę na moich pieniądzach. Jestem człowiekiem obrotnym i wytrwałym, wiem jak zarobić pieniądze i to w łatwy sposób.

Imponowała im moja niezależność oraz to, że potrafię sam się utrzymać, być silnym.

Ale cóż z tego, jak prezentowałem rażące w oczy białorycerstwo. I tak minął 24 rok życia, zero kobiet, zero związków, zero seksu, nawet się nie masturbowałem przez te 24 lata, bo rodzinka wmówiła, że nie wolno, że to grzech itd. Podświadomość usunęła uczucie pożądania, seksu, przyjemności. Nie patrzyłem na kobiety seksualnie, nie potrafiłem się podniecić, gdyż było to tłumione przez lata(karane w domu). Był raz moment, że wypiłem raz z koleżanką - według innych super dupa - i wylądowaliśmy w łóżku(jej aranżacja). Nic nie wyszło, nie poczułem nic(zero pożądania), a próbowała i próbowała. Nie załamałem się tym, bo nie było czym. Miałem to w czterech literach. Ona zaskoczona, bo jak to na mnie nie działa, skoro reszta kolesi z imprezy się na jej widok śliniła(ja wówczas miałem na nią wyjebane i jakoś jej to zaimponowało).

Tak więc stając się starszy czułem coraz mniej i mniej. Taki aseksualny jakiś: zero masturbacji, zero chęci, zero czegokolwiek a jedynie... samodoskonalenie, samodoskonalenie. Jak chciałem, potrafiłem ogarnąć język japoński do zaawansowanego poziomu w 3-4 miesiące. Byłem "wodzem" na studiach, poważany przez ludzi, uczniów, silny na treningu karate. Taka skorupa przeciwko uczuciom. 

No i dlaczego rzuciłem rodzinę, studia, pracę, szacunek tych wszystkich ludzi? Bo wreszcie kur.wa coś poczułem przy tej Tajce. Nie potrafię tego wyjaśnić, po prostu miałem dość walki samemu, bycia samemu, ciągle tego samodoskonalenia. No bo ile można? Więc poświęciłem wszystko i poleciałem. Czy się zawiodłem? Oczywiście, że nie. Wreszcie byłem szczęśliwy.

Razem pracowaliśmy nad moimi problemami. Doskonale wiedziała w co się pakuje, jaki mam bagaż życiowy. Nieraz ją tym gnębiłem, a jednak mnie nie zostawiła. Były momenty, że mogła trzasnąć drzwiami i pójść w pizdu. Nie jestem super bogaty, przyleciałem z dwoma kredytami na głowie, problemami. Na dodatek problem z erekcją, który utrzymuje się do dzisiaj. Chłopaki, prawda jest taka, że nie dawałem i nie daję jej dobrego seksu. Przez 24 lata nie robiłem nic, by wzbudzić w sobie jakiegokolwiek uczucia.

Teraz mamy tylko pozycję misjonarską i czasami na jeźdźca i tak przez cały rok. Mam jakiś uraz fizyczny, nie czuje w 100% swojego penisa, kiedy w nią wchodzę. Podczas masturbacji czy seksu oralnego też nie za bardzo czuję. Orgazm nie przynosi ulgi, jest... "normalny". Nie czuję się podekscytowany orgazmem (anorgazmia?). Kiedy mam problem ze wzwodem, ona przytuli, pocieszy, poprawi samopoczucie. Jest jakoś tak magicznie...bezpiecznie (inna kobieta już by dawno mnie rzuciła, gdyby zobaczyła, że na przykład mi przy niej nie staje lub nie potrafię jej porządnie wyruchać).

Czy mnie podnieca? Tak, bo mam zupełnie inne zrozumienie poczucia ekscytacji. Gdy czuję bliskość, ciepło zrozumienie, wówczas w mojej głowie uruchamia się podniecenie (nigdy tego nie miałem w życiu). Dlatego nie potrafię zdradzić, muszę być z kimś długo i dosyć blisko, by coś poczuć (jest grupa ludzi na świecie, którzy za nic w świecie się nie podniecą, jeśli nie zrobią to z osobą, którą znają bardzo długo). 

 

Ona powinna zostawić mnie już dawno temu z czystych powódek:

- brak normalnego seksu (ma fantazje i pozycje, które chce wypróbować, a ja po prostu nie mogę)

- wiele problemów, które sam tworzyłem

- brak wielkiej kasy

- białorycerstwo, czyli brak bycia silnym seksownym samcem

 

Można by przypuszczać, że zostaje ze mną z powodu brak alternatywy. Jeśli przez cały rok, gdy zmagaliśmy z tymi wszystkimi trudnościami, nie potrafiła nikogo znaleźć i odstawić mnie jako arbitra to chyba coś jest na rzeczy. Na co jej pozycja, pieniądze jak zachowywałem się jak ciota, nie dając jej dobrego seksu. 

No to mi odpowiadała, że dla niej seks nie jest aż tak ważny. Nigdy ponad uczucie jakim mnie darzy. Ostatecznie się pogubiłem. 

 

Reasumując powyższy tekst, nie potrafię jej zostawić, gdyż nauczyła mnie miłości, bliskości, pokazała na czym to wszystko polega. To jest jak narkotyk, którego nie możesz odstawić. Wypowiedzi chłopaków, którzy natychmiast proponują zerwanie są śmiałe, aż nazbyt. Większość z nich wiele przeszła, miała wiele kobiet.

Łatwo powiedzieć, idź i rzuć.

Nie mogę tak, nie po tym co od niej otrzymałem. To jest moja pierwsza miłość, dopiero uczę się życia. Powoli rozumiem swoje emocje, które siedziały głęboko w podświadomości przez całe życie. Gdybym teraz zerwał, z pewnością bym się nie pozbierał(to nie jest tak, że uzależniam od niej swojej szczęście). Sam to czuję, nie przepracowałem jeszcze swych emocji i ewentualnych rezultatów. Potrzebuję pomocy, czasu i kogoś postronnego, by mieć nad "sobą" władzę. Jestem tu sam...jak palec.

Na razie zerwanie z nią nie wchodzi w grę bo i dlaczego, skoro jestem na etapie programowania jej i wychodzi nadzwyczaj sukcesywnie. I czuję się z tym szczęśliwy.

 

Po tym jak ją wyjebałem z domu i musiała spać całą noc na klatce, to ją ruszyło. Powiedziała mi, że oczekiwała, że po nią wyjdę,zatrzymam. Nie zrobiłem tego, więc dużo rozmyślała i doszła do wniosku, że pewnych rzeczy po prostu nie może robić, bo zrozumiała jakie kroki mogę podjąć. Mówiąc to była przestraszona, twierdząc, że swym zachowanie może mnie stracić. Tego nie chce. Utrwaliłem ją w tym fakcie i oznajmiłem na koniec, iż ponowne jej "wyskoki" będą z miejsca karane i jak przesadzi to będzie "wyjazd" do mamy. Następnego dnia dostałem wypłatę i jak co miesiąc przez prawie pół roku dawałem jej całość, nagle oświadczyłem (bez ogródek), że swoją kasę zatrzymuję i jej wygospodaruję na kieszonkowe, a reszta (w tym jej wypłata) idzie na rachunki plus konto oszczędnościowe. Przejąłem całkowitą władzę nad finansami, dając jej może odrobinkę praw do jakichkolwiek zmian. Był foch, cichy dzień, ale z drugiej strony przełom. Następnego dnia zaczęły się schematyczne do bólu umizgi, całusy, przytulanki i seks. Wtedy po raz pierwszy spróbowaliśmy czegoś nowego, zajebiście jej się podobało(ja niestety wciąż się zmagałem z brakiem czucia penisa, choć jakiś tam mały procent czułem). Mentalnie mi to odpowiadało. 

Teraz zdaje sobie sprawę co się stanie, gdy przesadzi, nie posłucha albo będzie próbować podnosić na mnie głos. Momentalnie jest kara, bez reakcji na jej fochy czy płacze.

Stałem się nieco apodyktyczny, władczy, czasem egoistyczny skurwysyn. Robię to co chcę, kiedy chcę - nie tak jak wcześniej, gdy musiałem pytać itp. Boże...

Jak była brudasem, to teraz chodzi jak w zegarku. Nie usiądzie dopóki nie posprząta - nawet o 1 w nocy. 

Jak coś chce to mogę zrobić, ale w większości przypadków pytam: "Jak chcesz bym to posprzątał, to wisisz mi solidny masaż". Zawsze coś za coś. Nie pozwolę się wykorzystywać. 

Tak samo z sexem, jeśli chcę to po prostu biorę. Oznajmiłem jej, że pomimo problemów ze wzwodem nadal mam potrzeby i po prostu czuję "to" w środku. 

 

Ta zmiana jej imponuje, moja nieugiętość i stanowczość oraz gonitwa za mną. Trzymam ramę bez puszenia się. Po prostu robię to co do tej pory nie robiłem. Wiele przemyślałem, wiele już w życie wprowadziłem. 

 

W dniu 30.11.2017 o 01:50, Stary_Niedzwiedz napisał:
W dniu 28.11.2017 o 11:59, Tajski Wojownik napisał:

Tłumaczyła to takimi tekstami jak:

- Nie chcę korzystać z twoich pieniędzy

- Chcesz pokazać, że zarabiasz ode mnie o wiele więcej (obiecywałem pomoc, by miała na jedzenie i zakupy jak wcześniej - bez skutku)

- Powinno być jak dawniej, czyli dzielimy wspólnie pieniądze

Aaaahahhahaha, serio?!

Ale jak to?

Przecież moja myszka jest inna niż wszystkie!!!

 

"Miś, pieniądze nie są ważne! Miś, liczy się tylko nasza miłość!"

Spleśniałem wewnętrznie...

 

Po tym jak ją wyjebałem, mogła pójść do matki i tam zamieszkać, ale gdy zrobiła shit test i za nią nie poszedłem, to mi powiedziała, że by do swej rodzicielki ostatcznie nie poszła. Nie miała na to odwagi. Więc to jej straszenie to o kant dupy rozbić. 

W dniu 30.11.2017 o 01:50, Stary_Niedzwiedz napisał:

No to weź Jasiu ołóweczek, kajecik i licz.

Będzie lekcja praktyczna pod tytułem "Ile korzyści wnosi do związku kobieta".
I przygotuj się, że osiwiejesz z wrażenia ile za to płacisz. Pieniądzem.

 

Okej, więc liczmy (od momentu jak przejąłem finanse):

- ja płacę za mieszkanie

- opłacam swoje kredyty

- pokrywam koszty za jedzenie dla nas

- kasa na moje hobby itp

- 5000 Baht na konto oszczędnościowe

 

Ona:

- pokrywa koszta WSZYSTKICH MEDIÓW (gas, prąd, internet)

- pokrywa koszta ratalne za dwa telefony (jej i mój)

- pokrywa koszty za swoje jedzenie do pracy

- kasa na jej hobby (dostaje ode mnie)

- 5000 Baht na konto oszczędniościowe

 

Co prawda zarabia mniej ode mnie, dlatego musiałem tak rozgospodarować, by było bez spin. Nie ma władzy nad swoimi pieniędzmi, gdyż oddała mi swoją wypłatę. Kolejną też musi itd. Powiedziałem, że robimy tak jak mówię, albo niech siedzi sfochana i traci czas. Przedstawiłem plan i byłem uparty. Nie zmieniłem zdania. Zatem, jeśli ja trzymam pieczę nad wszystkim to nie przepłacam, oszczędzam tak jak nigdy(dzięki niej). Jest na plus. 

W dniu 30.11.2017 o 01:50, Stary_Niedzwiedz napisał:

Z drugiej strony - utrzymanie baby = przynajmniej wydatki na żarcie x2 (a jak tyje 20 kilo to x3 :-) ). Więc przy dobrym ogarnięciu to można i na dietę pudełkową przejść...

 

Już nie żre, bo trzymam pieczę nad pieniędzmi. Nie ma, że chce. Od razu wali jakimś argumentem co jej odbiera apetyt.

W dniu 30.11.2017 o 01:50, Stary_Niedzwiedz napisał:

Więc ja się pytam - znajdziesz gdzieś pasożyta, do którego dołożysz mniej, niż kafla???

 

Jak trzymasz pasożyta za mordę, to się będzie Ciebie słuchał. A jak nie, to wypierdol. 

W dniu 30.11.2017 o 04:18, CalvinCandie napisał:

Kobiety lecą na kasę, na wygodne życie. Mało która jest zaradna sama z siebie. Mam na mysli takie co same sie utrzymają i serio kochają facetów za ich charakter. Takich jest tyle co kot napłakał. Większość woli się dobrze ustawić kosztem faceta. O tym musisz ZAWSZE pamiętać. Dlatego nie dziw się reakcji Twojej połowicy. Od początku zależy jej na Twojej kasie. To, że na początku pomagała, to nie znaczy, że bezinteresownie to robiła, to była długofalowa inwestycja w to co potem może zyskać na Tobie ona i jej rodzina *posag za nią*. 

Dlatego jej powiedziałem, jeszcze jedna akcja o pieniądze i wyprowadzka. Nie będę z kimś, kto jest ze mną dla pieniędzy. Powiedziałem szczerze i poważnie. Raz ją wygoniłem, to zrobię to kolejny raz. Teraz się boi. 

 

W dniu 2.12.2017 o 12:26, Kurt_Rolson napisał:

A tak: wchodze w temat i widze dobry wzór na to jak się 'nie zachowywać'. Swoją drogą nigdy nie słyszałem o 'pyskującej' Azjatce w kontekście relacji "AZJATKA + KOLO Z INNEGO KONTYNENTU". Udało Ci się mistrzu! 

Pizdeusz ze mnie wylazł, to objadłem się konsekwencjami w postaci pyskówek.

 

W dniu 6.12.2017 o 09:43, Red_Pill napisał:

Tak , trafiłeś na zepsuty model , zmień go.

Co mnie ujęło w mojej azjatce to właśnie że nie podnosi głosu .

Co nie znaczy że nie ma własnego zdania lub boi się powiedzieć co myśli . Wręcz przeciwnie ! 


Czemu od razu zmieniać? Z tego co czytałem, to kobietę można odpowiednio zaprogramować. Nie zmienić, broń boże, ale nastawić na odpowiednie tory. Jestem z nią dopiero rok, a nie dekadę, więc pozostaje w niej jeszcze haj hormonalny, który odpowiednio wykorzystany może naprawić to co zostało lekko naruszone. Gdy programowanie okaże się zbędne, to wówczas dam sobie siana. Skupię się bardziej na sobie, bym robił to co kocham.  

Edytowane przez Tajski Wojownik
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.