Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Witam Szanownych Braci. Temat znany i omawiany wiele razy tutaj na Forum ale zdecydowałem się napisać o tym posta. Sytuacja prawdziwa ciągle się dzieje. Jednocześnie tak powtarzalna i schematyczna, że podobnych przypadków można znaleźć w każdy mieście, miasteczku, miejscowości ... wiele.....

 

Młody chłopak poznaje dziewczynę, która sama mieszka w dość dużym domu wybudowanym hmm w latach 80siatych, może 70siatych (klasyczny stary duży kwadrat). On powiedzmy 23 lata ona rówieśniczka. Zamieszkują razem w tym domu i klasyka jak na polskie warunki gdzieś p 2 latach ślub. Nadal mieszkają w tym domu. Nie będę Was zanudzał długimi opowiadaniami napisze krótko i tematycznie jak kończy się po latach pójście na łatwiznę i nie rozumienie procesów z ich następstwami.

 

Dzisiaj facet ma około 38 lat. W tym czasie we wspomniany dom włożył tyle pieniędzy, że wystarczyło by na ładne mieszkanie albo mały nowy domek (zależy gdzie i jak wykończony).

- remont instalacji CO, nowy piec eco groszek itp

-ogrodzenie z podjazdem

- ocieplenie i elewacja (coś tam z dachem)

- nowa kuchnia ( duża, ładna z wysokiej półki, akurat kiedyś rozmawialiśmy o tym, koszt 24 tyś zł.)

- remonty pokoi, sypialnia, meble, o takich drobnostkach nie wspominam.

- ogólnie w domu w środku wszystko po mniejszych lub większych remontach i wymianie mebli.

- budowa w ogrodzie jakiejś altany z czymś tam i jakieś tam dziwadła w  ogrodzie.

 

Jak zaczęli mieszkać razem dom nie był ruiną tylko zwykłym starym domem ( w środku klimat prl, meble itp, wiem, widziałem, byłem). On zarabia od 5 do 8 tys msc, ona teraz z dzieckiem wcześniej jakaś praca w jakimś biurze za 1800zł. Wszystko związane z domem opłaty itp praktycznie w całości na jego głowie.

 

No okay w czym problem? W tym, że dom nie jest ani jego ani nawet jej własnością. Właścicielem domu jest jego teściowa, która podobno kiedyś tam przed ślubem coś beknęła, że po ślubie dom im czy jej zapisze. Oczywiście nic takiego się nie stało.

 

Pierwszy kryzys i przebudzenie facet miał gdzieś tak jak mówił już rok czy półtora roku po ślubie. Kasa z wesela weszła od razu w dom ale już zobaczył niepokojące symptomy w kłótni: "jak Ci się nie podoba to wynoś się z mojego domu".  Do tego coraz częściej zaczęła pojawiać się teściowa. Przyjazdy na weekendy albo nawet na cały urlop. "To mój dom więc mogę być tutaj kiedy chcę".

Oczywiście brat żony również lubi wpaść na weekend bez zapowiedzi. W końcu to dom jego dziadków.

 

Jakiś czas po ślubie pierwsze przebudzenie i facet wkurwił się niesamowicie po jakiejś tam sytuacji z motywami wyżej wspomnianymi. Powiedzmy sobie, jak zarabiasz około 7 osiem klocków na rękę miesięcznie, co nie jest jakimś czymś wielkim ale stać Cię na to aby się usamodzielnić, uniezależnić..... stać jeżeli jesteś również uniezależniony od humorów i manipulacji żony. Jak tylko słyszała, że chce kupić (kredyt) własne mieszkanie, ewentualnie działkę i powoli zacząć budować dom ( sprzedać ich prawnie (za jego pieniądze kupiony) drogi za 50 tyś samochód na ten cel) dziewczyna mało nie dostała szału. Poszły spazmy, groźby, chuj wie co jeszcze.

 

Wtedy zrozumiał, ze ona z tego domu nie wyjdzie, jakieś dziecko pojawiło się w drodze, syndrom biało rycerski, rozgrywanie go przez żonę i teściową, która jak się po czasie okazało bardzo, bardzo się interesowała co i jak robi zięć..... spowodowało, że zryw, mądrość, przebudzenie odeszło na dalszy plan.

 

Jak się buntował myszka głaskała i była miła i potulna..... jak remontował, chwalony i karmiony gratulacjami i obiecankami jak to dba i robi w ICH domu.

 

Okay, okay przesadza Wasz brat Sennarot? Przecież żyją sobie razem na dość dobrym, wyższym poziomie w ładnym zadbanym dużym domu. Są razem, maja dzieci, mają dom....obraz jak z kolorowanki. Więc o co kurwa chodzi?

 

Facet zarabia, pracuje, utrzymuje ;) to tak na marginesie, ciekawe co by było gdyby ..... no ale.....

 

Chodzi o to, że facet czuje się lokatorem w tym domu. Nie ma w nim władzy. Sam się dziwi dzisiaj jak mógł takie pieniądze w niego zainwestować. Teściowa nie śpieszy się z żadnym zapisaniem (próbował). Po czasie pojawił się niedawno kolejny motyw, jak chciał przepisania domu to podczas rozmowy teściowa wspomniała o szwagru (bracie żony), że w sumie to jemu należałaby się spłata. Żona wcześniej mówiła, ze dom będzie jej bo bratu rodzice kupili mieszkanie..... teraz mówią co innego....

 

W każdej chwili może mieć odwiedziny teściowej czy szwagra. Nie może powiedzieć nie. Nie ma prywatności, oni tam przyjeżdżają jak do swojego domu. Irytuje go to. Facet jest ambitny i dość ogarnięty ale jak widać nie w tej dziedzinie. Jak sam mówi meczy go to, męczy go również strach bo teraz widzi, że w przypadku śmierci żony traci wszystko, śmierci teściowej praktycznie również, no jakąś część spadku dostanie żona. Widzi jak teściowa faworyzuje syna więc już wie, że jeśli nawet przepisywałaby dom to i tak będzie musiał go spłacić.

 

Do tego jakieś głupie odzywki, które nie raz słyszał" "Wy to macie szczęście tyle dostaliście, dom, wszystko na starcie mieliście gotowe".

 

Wczujcie się w tą sytuację i zobaczycie, że to jedno wielkie gówno. Nie raz pisałem i nie raz napisano na Forum. Facet ma być niezależny. Tak kurwa, niezależny mieszkaniowo. Nie masz hajsu na WŁASNE mieszkanie, dom, to go zarób i dopiero wtedy zakładaj rodzinę. Kup mieszkanie, wybuduj dom, znajdź żonę bierz ślub jak tego chcesz. Taka jest kolejność. Zmiana kolejności zawsze jest tragiczna w skutkach. Nigdy nie licz na nikogo ani na jakieś zwodnicze obiecanki. Jeżeli dom, mieszkanie nie jest Twoją własnością (prawnie, notarialnie) musisz wiedzieć, że zawsze będziesz w nim lokatorem i praktycznie w każdej chwili możesz dostać przysłowiowego kopa w dupę. Zostaniesz z niczym chociaż wcześniej włożyłeś tam miliony.

 

Tak to działa i mieszkać tak jest ogromnym dyskomfortem psychicznym. Nigdy nie dajcie się Bracia w manipulować w takie przypadki. Facet z powyższego przykładu gdyby miał wiedzę teraz miałby własny dom, jego dom. Gdzie byłbym Panem i władcą. Gdzie nikt nie mógłby złego słowa powiedzieć na niego, teraz jest tylko lokatorem. Ma dbać, zarabiać a jak nie to kop w dupę i zostaje z niczym. Acha.... żadna wdzięczność nie istnieje. Nawet pamięć. O tym co zrobił w tym domu. Po prostu jakby kiedyś spadło z nieba.....

 

"Dostaliśmy od mamy dom a Ty mówisz, że zrobiłeś elewacje i ocieplenie, przecież tu mieszkasz, czynszu nie płacisz" kolejne słówka żony do niego...... chuj z takim życiem....

 

Edytowane przez SennaRot
  • Like 8
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

He he czynsz za mieszkanie srednio 600zł a chłop włożyl tysiaki. Schemat - wprowadź sie do mnie misiu zrób ocieplenie, taras itd. Dramat ale trzeba być zaślepionym żeby pchać tyle kasy w cudzy dom. No chłopak jest w gównianej sytuacji ale niestety sam sobie na to pozwolił. Chciał dobrze, ale niestety jesli jest się dobrym uczciwym gościem to błędem jest mierzyć innych ludzi swoją miarą. Mnie też taki układ na chwilę dopadl to usłyszałem potem, że jak śmiem wypominać, przecież to normalne że powinienem ponagać inwestować bo przecież jesteśmy razem i każdy tak robi. Na szczęście było to tylko kilkanaście tysi a nie kilkadzięsiąt lub kilkaset. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

32 minuty temu, SennaRot napisał:

Jak sam mówi meczy go to, męczy go również strach bo teraz widzi, że w przypadku śmierci żony traci wszystko, śmierci teściowej praktycznie również, no jakąś część spadku dostanie żona. Widzi jak teściowa faworyzuje syna więc już wie, że jeśli nawet przepisywałaby dom to i tak będzie musiał go spłacić.

Czy tak czy siak musiała by spłacić, nawet jakby dostała darowiznę, to po śmierci matki dalej przysługiwało by bratu prawo do zachowku, czyli musiał by dostać połowę swojego normalnego udziału spadkowego. Jeśli jest ich dwoje rodzeństwo więc dziedziczą po matce w równych częściach. 

 

Jeśli matka przekazałaby nieruchomość jako darowiznę, to i tak myszka będzie musiała po śmierci swojej matki spłacić połowę jego udziału spadkowego, czyli oddać bratu 1/4 wartości domu. 

 

Paradoksalnie sam podniosłeś wartość cudzej nieruchomości pompując w nią kasę, więc 1/4 wartości domu trzeba będzie spłacić (aktualnej wartości, wyremontowanego itp.).

 

No chyba, że się brat myszki zrzeknie dziedziczenia (jeśli ma żonę/ narzeczoną/ dziewczynę nie licz na to :> połowica śrubkę mu dokręci).

 

Może być jeszcze tak, że teściowa zrobi wam psikus i zapisze wszystko ukochanemu synkowi, bo dojdzie do wniosku, że córuś ma męża co 8k do domu przynosi i sobie poradzi :> (widziałem już taką akcję).

 

Wtedy twoja myszka dostanie od brata 1/4 wartości domu, a wy zostaniecie bez. Zgadnij co się stanie, miś kup dom/ weź kredyt/ a czemu ten jest mniejszy niż mój stary/ bla bla bla ....

 

 

To jest jedna z ważnych kwestii, każdy facet powinien mieć własne mieszkanie/ dom (dodatkowo), nawet jeśli kupił/ wybudował dom dla rodziny. Problemu nie ma jeśli będzie miał jakąś nieruchomość po dziadkach/ rodzicach, jeśli nie to niestety nim się zacznie 'układać życie' trzeba minimum nabyć dla siebie jakieś mieszkanie przed ślubem (choćby małą kawalerkę) i nie sprzedawać pod żadnym pozorem, najlepiej żeby małżonka nie wiedziała o jego istnieniu (nie będzie suszenia głowy).

 

Facet zawsze będzie mógł wyjść z domu, zaszyć się, będzie zabezpieczony. Z domu 'wspólnego', a nawet twojego gdzie na stałe mieszka małża możesz zostać wywalony (niebieska karta/ przemoc w rodzinie).

 

Z nieruchomości nabytej przed ślubem, nikt was nie wywali (no chyba że jesteście zadłużeni i nie spłacacie kredytów). I nigdy choćby nie wiem jak było sielankowo, nie pozbywajcie się tego mieszkania, a szczególnie pod pozorem dołożenia do nowego/ większego dla was. Zresztą, temat był omówiony w "Poradniku rozwodowym" kto kupił i czytał ten wie. 

  • Like 6
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właściwa kolejność: najpierw swoje mieszkanie, później ślub. Tylko młodzi faceci po pierwsze zbyt szybko chcą dorosnąć i brać ślub, po drugie w wieku 23 lat to mało kogo stać na dom. Według mnie trzeba mieć ugruntowaną pozycję zawodową i wiedzę na temat relacji, żeby decydować się na ślub. Niestety dla niektórych wizja czekania do 35-40 roku życia na takie kroki jest nie do wyobrażenia.

 

Teraz jest parcie na wyprowadzki w młodziutkim wieku, ale to według mnie nie jest słuszna droga i niepotrzebnie takie osoby wyzywa się od nieudaczników i mamisynków. Przykładowo: facet 25 lat mieszka tylko z mamą w domu około 200 m2. Według tej "dojrzałej" i jedynie słusznej wizji powinien się wynosić z tego domu(najlepiej w wieku 18 lat), płacić 1 tysiąc za kawalerkę i matkę zostawić z wielkim domem do sprzątania, paleniem w piecu, koszeniem trawnika. Rachunki płacą na pół i dzielą się mniej więcej po połowie obowiązkami. Nie widzę w tym nic złego. Jeżeli ma taką możliwość, to lepiej niech sobie odkłada na mieszkanie. Rozumiem sytuację, że jest jakiś mały domek, czwórka osób, ale w takiej sytuacji nie jest to konieczne.

 

 

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, SennaRot napisał:

Facet ma być niezależny. Tak kurwa, niezależny mieszkaniowo. Nie masz hajsu na WŁASNE mieszkanie, dom, to go zarób i dopiero wtedy zakładaj rodzinę

300 000 tyś nie rośnie na drzewach. Ile osób stać na zakup własnego domu? 10%? Dodajmy, że 43% osób, które nie przekroczyły 35 lat mieszka z rodzicami. Rada w stylu "łatwo powiedzieć, trudniej zrobić". 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ciekawyswiata

To też tak nie do końca bo dom zawsze będzie miał te 200m2 a matka będzie coraz starsza z upływem lat, coraz bardziej schorowana i coraz mniej przyzwyczajona, że kiedyś jednak ten syn się wyniesie. Jak syn ma 25 lat to mama jest nadal powiedzmy "aktywna zawodowo"  czyli ma powiedzmy 50 lat a jak syn się wyprowadzi mając 35 lat to ona będzie już przechodziła na emeryturę i wtedy może się pojawić argument "starą matke chcesz zostawić samą".

Edytowane przez Thalion
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

34 minuty temu, ciekawyswiata napisał:

Przykładowo: facet 25 lat mieszka tylko z mamą w domu około 200 m2

Sprzedają dom, kupują mamie przytulne mieszkanko i sobie przy okazji też jakąś kawalerkę w pobliżu. Ma wtedy blisko do doglądania mamy a po jej śmierci ma dwa mieszkania i przeprowadza się do większego a swoją kawalerkę z której wyrósł np. wynajmuje.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Mosze Red napisał:

Jeśli matka przekazałaby nieruchomość jako darowiznę, to i tak myszka będzie musiała po śmierci swojej matki spłacić połowę jego udziału spadkowego, czyli oddać bratu 1/4 wartości domu. 

Moja babcia miała czworo dzieci. Jeszcze za życia aktem darowizny przekazała mi wszystkie swoje nieruchomości. Po 10 latach od tego wydarzenia moim ciotkom i wujkom nie należy się już nic. 

W tym przypadku byłoby podobnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Gaunter o Dimm napisał:

300 000 tyś nie rośnie na drzewach. Ile osób stać na zakup własnego domu? 10%? Dodajmy, że 43% osób, które nie przekroczyły 35 lat mieszka z rodzicami. Rada w stylu "łatwo powiedzieć, trudniej zrobić". 

 

Nic w życiu nie jest łatwo. Oczywiste, że jest zarobić na dom, mieszkanie to ciężka sprawa. Jednak chyba lepiej być świadomym konsekwencji wyborów i ich następstw. 

Edytowane przez SennaRot
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Takie historie powinno się opowiadać na naukach przedmałżeńskich. Bardzo pouczająca.

 

Z drugiej strony kiedy tylko dzieci dorosną, 50 letni facet wylatuje z domu i prowadzi swobodny żywot kawalera-rozwodnika, a pani zostaje w pustym domu z wibratorem ewentualnie przez resztę życia żre się o kasę z resztą rodziny, bo przecież oni wobec obcego faceta - wżenionego w rodzinę - występują wspólnie, a kiedy zostanie wartościowy majątek do podziału, wezmą się za łby jak najgorsi wrogowie. Pazerność to przypadłość nieuleczalna i ślepa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, samiec_twój_wróg napisał:

50 letni facet wylatuje z domu i prowadzi swobodny żywot kawalera-rozwodnika

 

Przy tym włożonym hajsie gdyby inwestował w swoją nieruchomość (dom, mieszkanie) nigdzie nie musiałby wylatywać tylko byłby ustawiony. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Pyrrus napisał:

Moja babcia miała czworo dzieci. Jeszcze za życia aktem darowizny przekazała mi wszystkie swoje nieruchomości. Po 10 latach od tego wydarzenia moim ciotkom i wujkom nie należy się już nic. 

W tym przypadku byłoby podobnie.

Darowizna czy "dożywocie" (dom pod opiekę)? Bo jeżeli darowizna to musieli się sądownie zrzec roszczeń lub ich babcia wydziedziczyła. W innym przypadku przysługuje im prawo do zachowku - jeżeli by wystąpili do sądu zaraz po śmierci babci, to dostaliby tę kasę, bo im się prawnie należy. Teraz po tych 10 latach prawdopodobnie sprawa już jest przedawniona, chociaż nie jestem pewny.

Edytowane przez Kaktus
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rzecz nie zawsze prosta w wykonaniu, ale trzeba się podejmować zawsze na samym

początku. Jeśli zamieszkujesz w mieszkaniu w domu, który jest wyłączną własnością

drugiej strony zanim zaczniesz weń inwestować wpierw ureguluj prawa do tej nieruchomości.

Od strony formalnej jest to proste i tanie: mąż/żona mogą aktem notarialnym rozszerzyć

wspólnotą majtkową o posiadany odrębny majątek (konkretną nieruchomość, nie

o wszystko jak leci). W drodze darowizny wychodzi to drożej, ale ją przynajmniej teoretycznie

można cofnąć w przypadku udowodnienia rażącej niewdzięczności obdarowanego.

Wszystko ta nim spłodzi się dzieci, wtopi się kasę w lokal. Im dalej w las, tym trudniej

i oporniej, bo spadają klapki z oczu (miłość życia powszednieje), pieniądze zainwestowane

trudno odzyskać, pojawiające się dzieci u kobiety spychają mężczyznę na dalszy plan lub

w ogóle przestaje się liczyć w jej życiu, a mężczyźnie trudniej i nie bez kosztowo (alimenty

na potomstwo) się wycofać, kiedy okazuje się, że hola, hola - nie podoba się, tam są drzwi!

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Coż, moge sie podbtym podpisac bo jestem prawie ze w identycznej sytuacji,  ta roznica ze dom jest przepisany na moja zone. Jest to pomad 400 metrowa rudera do remontu. Tez uslyszalem ze skoro tu mieszkam, to moim obowiazkiem jest o niego dbać i remontowac. Tesciowa co chwile wypomina ze iddala wszystko co miala, ze oddala nam caly zajebisty dom,co jakis czas grozi ze cofnie postępowanie spadkowe, cos truje o alimentach dla niej, zada polowy kasy ze sprzedazy, gdyby doszlo do sprzedazy domu, a moja zona niby jej przeciwna udaje ze to nic takiego, ze to byl kiedys jej dom, itp,a mnie wciska w ziemie ze nic nie robie, z niczym sie nie dokladam itp. W remont tego domu poszla cala kasa ze sprzedazy naszej wspolnej dzialki kupionej po slubie. 

Dodam ze tesciowa w zamian za przepisanie domu otrzymale przytulne miaszkanko pi remoncie kapitalnym wykonanym na nasz koszt. Do tego mlodsza siostra zony tez biadoli i pieprzy jakie to my mamy szczescie, mamusia oddala zajebisty dom, i ze w sumie zostala wyrolowana. 

Wiec klapki mi opadly pare miesiecy temu, wsadzilem w ten dom dobre kilkadziesiat tysiecy i uslyszalem tylko ze to moj obowiazek przy nim robic i ze w sumie to prawie nic tu nie zainwestowalem(: na poczatku wkurw, ale pozniej stwierdzilem, ze moze (co nie jest pewne) to zostanie dla dzieciakow, a ja w sumie niewielkim kosztem (wkalkulowalem koszt ewentualnego wynajmu mieszkania i zamortyzowalem wsadzona kase) zdobylem cenna wiedze i lekcje na temat mojej zony, jej rodziny i funkcjonowania bab. 

Tak naprawde przygladam.sie z ciekawoscia co dalej moja malzonka zrobi, bo dotychcas wsadzony pieniadz jest niczym w obliczu koniecznosci remontowych tego domu, lekko liczac, trzeba jeszcze wsadzic 300-400 tysiecy (uwzgledniajac srednie ceny materialow i robocizny ktore w przypadku domu przyjmuje sie 2000zl/m2)

Moja zona zarabia srednia krajowa, ale pracuje w firmie w ktorej jest mocna restrukturyzacja i masowo wywalaja ludzi, wiec 90% szans ze i ona wyleci, i zobaczymy co dalej (: 

W tej chwili wstrzymalem dalsze finansowanie i roboty w domu ( bardzo duzo sam robie, bo umiem i wole kase zatrzymac dla siebie) i narazie wszystko stoi bo zoncia nie ma kasy, widze ze zauwazyla ile warta byla moja praca ktora wczesniej oceniala jako nic nie warta. 

 

Ps. Przepraszam za ew. bledy gdyz pisze z telefonu.

Edytowane przez Animavilis
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obawiam się,że sam obecnie jestem na wstępie do takiej sytuacji. Po śmierci właściciela nieruchomości jest 4 spadkobierców. Małżonek i 3 dzieci. 2 mojego rodzeństwa otwarcie mówi ,że nie chce nieruchomości. Małżonek potrzebuje "gospodarza" ;)  równocześnie deklaruje przywiązanie do nieruchomości. (wartość sentymentalna itp.) Całość wartość ok 600k pln więc po zabezpieczeniu potrzeb mieszkaniowych starszego spadkobiercy zostaje niewiele. Obawiam się zachowku po który by się rodzeństwo zwróciło do mnie po latach w przypadku śmierci starszego członka rodziny lub na wypadek/rozwodu rodzeństwa. Tu podejrzewam oczekiwali by pieniędzy na nowy start swój/swoich dzieci. I szczerze nie wiem co mam zrobić? Nie piszę tu o presji rodziny bliższej jak i dalszej bo to oczywiste. Co nie zmienia faktu ,że mam dylemat i nieodparte wrażenie ,że ktoś próbuje mnie zapiąć w ... dyby. ;)

 

Edytowane przez Ramzes
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 16.11.2017 o 10:30, SennaRot napisał:

Pierwszy kryzys i przebudzenie facet miał gdzieś tak jak mówił już rok czy półtora roku po ślubie. Kasa z wesela weszła od razu w dom ale już zobaczył niepokojące symptomy w kłótni: "jak Ci się nie podoba to wynoś się z mojego domu".  Do tego coraz częściej zaczęła pojawiać się teściowa. Przyjazdy na weekendy albo nawet na cały urlop. "To mój dom więc mogę być tutaj kiedy chcę".

Ot i tyle.. Jej dom, więc może być kiedy chce i ustawia faceta, który włożył w to masę kasy. Jednym słowem: porażka. Przykro się coś takiego czyta :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Ramzes Zapis na Ciebie z zabezpieczeniem "dożycia" czy jako to się tam fachowo nazywa dla "gospodarza" i módl się żeby przeżył 10 lat, po tym okresie wszelkie roszczenia rodzeństwa czy zapisującego chyba się przedawniają?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Brat Jan Starszy spadkobierca chce zachować swoją część by przekazać mi ją w testamencie. Uważa,że jeśli da mi teraz to go wyrzucę/sprzedam nieruchomość z lokatorem itp. Brat już zaczyna budowę na działce żony,ślub bez intercyzy a działka w darowiźnie tylko na małżonkę brata. :)  Muszę zadbać o swoją sytuację finansowo-prawną i dalszej kolejności o starszego spadkobiercę. Bo jeśli sam nie będę miał to jak zadbam o innych? Zresztą tutaj nie trzeba tego tłumaczyć. Szkoda tylko ,że strarszyzna nie chce współpracować. A też nie chce zostawić wstępnego samego bez opieki. 

 

I tak pomimmo wszystko należałby się zachowek liczony na moment śmierci. Wszelkie rzeczy które wymienisz do tego czasu podnoszą wartość spłaty plus zmiana wartości nieruchomości w czasie. 

Edytowane przez Ramzes
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Brat Jan napisał:

Jeżeli żyje to chyba darowiznę?

W sumie racja, ale w tym przypadku sytuacja byla bardziej zawila. Generalnie sprawa delikatna, bo tesciowa moze sie powolac za razacy brak wdziecznosci itp. Ogolnie mocno wykorzystuje fakt ze jest chora i wszystkich urabia wokol od 20 lat jaka to ona biedna i niedolezna, pomijajac fakt ze alko jej nie szkodzi, na potancowkach i sklepach zachowuje sie jak zdrowa 18 - stka

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.