Skocz do zawartości

Rozstanie


Rekomendowane odpowiedzi

Grizzly - psychotropy pomogą przetrwać okres po zerwaniu. Teraz gdybym miał znowu to przeżywać, od razu bym na tym leciał. Po co cierpieć, w imię czego? Leki niszczą, ale stały stres i bezsens życia znacznie mocniej. Jedni pocierpią miesiąc i żyją, inni cierpią latami. LATAMI kurwa mać - i po co? Bierzesz 1 tabletkę dziennie i żyjesz normalnie. Po kilku miechach odstawiasz i cierpienie związane z rozstaniem już nie wróci, mózg nauczył się że jest ok po rozstaniu.

 

Tak samo uważam że jak ktoś ma ciężką przeprawę w życiu, niech weźmie lek uspokajający, a jak nie może spać przed ważną wyprawą, lek usypiający. 

 

Ale rzadko, a nie codziennie.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witajcie Panowie,

 

Kolejny dzień więc kolejne wyzwania. Będę czasami wam pisał aby wyrzucić z siebie trochę emocji. Delikatna apatia dzisiaj oraz brak nastroju. Zaraz jadę do firmy aby poustawiać sobie cele na najbliższy czas. Zarówno odnoszące się do mojej osoby jak i firmy. Myślę że mam doskonałą okazję aby pracować sam ze sobą w spokoju i ciszy bez jakichkolwiek narzekań i robienia rzeczy na które nie mam ochoty (a jedynie zmuszam się ponieważ "tak trzeba w związkach, ponieważ one na tym polegają"). Chcę ukierunkować moją energię na naukę (dodatkowy język)  i zrozumienie samego siebie. 

 

 

Rozmawiałem z rodzicami. Matka powiedziała że dobrze się stało ponieważ mogę sięgać wyżej niż kobieta z problemami psychicznymi. 

 

 

Gratuluję!!!! Polecam również jakiś trening na siłce - jakbyś miał pytania to się polecam jako trener personalny. Pomoc w tym przypadku za darmo dla odradzającego się samca!!!!

Edytowane przez Kamilos2904
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zimbabwe, nie musisz chlać, ale piwko czy dwa to chyba nie zaszkodzi.

Wyleź z tych 4 ścian i się rozejrzyj - zobacz, że są inne, które tylko czekają na bolca.

Fajnie, że nowy język Cię kręci. Samodoskonalenie to podstawa. Ale nie zapominaj o socjalizacji samego siebie.

No chyba, że idziesz na kurs francuza, gdzie są same dupy...

 

Marek, daj spokój z tym gównem, to nie aspiryna żeby sobie ad hoc zapodawać jak tylko płakać się zachce.

Trochę kłóci mi się takie podejście z praca nad sobą, z budowaniem własnej wartości i świadomości, z rozwijaniem pierwotnych cech męskich.

No chyba, że to droga na skróty do osiągnięcia tego wszystkiego o czym tu piszemy - kto ma pożyczyć receptę? :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zimbabwe!

 

Brawo chłopie! Tak trzymać! Tylko, że za Tobą tylko 50% sukcesu.

 

Drugie 50% to:

- wymiana zamków w drzwiach

- wyjazd na najbliższy weekend. Całkowity spontan, byle się wyrwać. np. do dalszej rodziny czy znajomych, których nie widziałeś od ho ho... Chodzi o to, byś nie był sam za długo ze sobą, popełnisz na sobie samobójstwo odwleczone w czasie i wrócisz do niej.

- usunięcie wszelkich możliwych kontaktów z byłą.

- powrót do pasji. Nie wiem... Wydaj 200 zł np. na model i go sklejaj :D

- to Twoja decyzja, ale mi pomaga t.zw. "resecik" w dobrym towarzystwie.

 

Trzymam kciuki, trzymaj fason i pisz kiedy potrzebujesz. Choćbyś miał pisać o pierdołach- jeżeli tylko pomoże, to jesteśmy do dyspozycji :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

XYZ - Dawniej mówiłem jak Ty - ale pracuję tyle lat w tych sprawach, że już wiem mniej więcej jak to wygląda w większości przypadków. Rozwój osobisty działa tylko wtedy, gdy masz w miarę ustabilizowaną sytuację życiową. Wiem po sobie, że ciężkie rozstanie generuje taki poziom cierpienia i bólu psychicznego, że w DUPĘ można sobie wsadzić medytację, afirmację i całą resztę. Ja robiłem takie cuda że się w głowie nie mieści - a jak cierpiałem tak cierpiałem. Przerabiałem to ja i masa innych osób. Z drugiej strony wiem, że jak ludzie pobrali parę miesięcy psychotropowe leki, mogli normalnie żyć. Ja brałem pół roku effectin (na IBS), odstawiłem (z dnia na dzień) i normalnie żyłem.

 

Oczywiście są inne sposoby, np. ciągłe wsparcie psychiczne od kogoś, kto wie jak to działa. Ale ja już za darmo nie będę rok czasu po godzinę, dwie dziennie słuchał czyjegoś płaczu, a ludzie porzuceni najczęściej nie mają pieniędzy. Ja już się poświęcałem wiele lat, a później musiałem się prosić ludzi o pieniądze na jedzenie - a gdy miałem doła, nikt mnie nie chciał słuchać. Nigdy więcej. Można też człowieka ciężko zastraszyć, by wyszedł z psychicznego piekła wyobraźni do tu i teraz. Można też posadzić obok guru duchowego, by także wyszedł z "siebie" - ale to także kosztuje.

 

Trzeba w życiu kalkulować. Żeby cierpienie człowieka uczyło, musi być przeplatane spokojem - trwałe cierpienie (niektórzy cierpią po rozstaniu trzy, cztery lata) nie tylko niszczy zdrowie i psychikę, ale też wprowadza nawyk zamartwiania się, co jest później bardzo ciężkie do wyrzucenia z siebie.

 

Dlatego osoby potężnie przeżywające rozstanie, powinny brać leki. Gdy się ustabilizują, wdrożyć samorozwój. Ci którzy szybko się zbierają, absolutnie nie powinni ich brać.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grizzly - psychotropy pomogą przetrwać okres po zerwaniu. Teraz gdybym miał znowu to przeżywać, od razu bym na tym leciał. Po co cierpieć, w imię czego? Leki niszczą, ale stały stres i bezsens życia znacznie mocniej. Jedni pocierpią miesiąc i żyją, inni cierpią latami. LATAMI kurwa mać - i po co? Bierzesz 1 tabletkę dziennie i żyjesz normalnie. Po kilku miechach odstawiasz i cierpienie związane z rozstaniem już nie wróci, mózg nauczył się że jest ok po rozstaniu.

 

Tak samo uważam że jak ktoś ma ciężką przeprawę w życiu, niech weźmie lek uspokajający, a jak nie może spać przed ważną wyprawą, lek usypiający. 

 

Ale rzadko, a nie codziennie.

 

Z tymi psychotropami to bym nie szarżował. Skutkiem ubocznym może być jeszcze gorsze samopoczucie. Dużo gorsze <_<

Co najwyżej coś łagodnego jak Trittico (może przepisać rodzinny).

Zabawę benzodiazepinami i barbituranami bym sobie odpuścił. Podobnie jak z różnego typu Prozacami.

 

Ale na każdego inaczej działają różne rzeczy więc odnoszę się do swoich doświadczeń.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

XYZ - Dawniej mówiłem jak Ty - ale pracuję tyle lat w tych sprawach, że już wiem mniej więcej jak to wygląda w większości przypadków. Rozwój osobisty działa tylko wtedy, gdy masz w miarę ustabilizowaną sytuację życiową.

 

zgadzam się

 

Wiem po sobie, że ciężkie rozstanie generuje taki poziom cierpienia i bólu psychicznego, że w DUPĘ można sobie wsadzić medytację, afirmację i całą resztę.

 

to zależy od przypadku i człowieka

 

Ja robiłem takie cuda że się w głowie nie mieści - a jak cierpiałem tak cierpiałem. Przerabiałem to ja i masa innych osób. Z drugiej strony wiem, że jak ludzie pobrali parę miesięcy psychotropowe leki, mogli normalnie żyć. Ja brałem pół roku effectin (na IBS), odstawiłem (z dnia na dzień) i normalnie żyłem.

 

Ty to Ty, Twoje doświadczenia i Twoja odporność na uzależnienie od leków, ale nie dla każdego jest to całkiem bezpieczne

 

Oczywiście są inne sposoby, np. ciągłe wsparcie psychiczne od kogoś, kto wie jak to działa. Ale ja już za darmo nie będę rok czasu po godzinę, dwie dziennie słuchał czyjegoś płaczu, a ludzie porzuceni najczęściej nie mają pieniędzy. Ja już się poświęcałem wiele lat, a później musiałem się prosić ludzi o pieniądze na jedzenie - a gdy miałem doła, nikt mnie nie chciał słuchać. Nigdy więcej. Można też człowieka ciężko zastraszyć, by wyszedł z psychicznego piekła wyobraźni do tu i teraz. Można też posadzić obok guru duchowego, by także wyszedł z "siebie" - ale to także kosztuje.

 

Masz całkowitą rację ale komuś w potrzebie dałbym wpierw szansę na znalezienie wsparcia od kogoś, zanim sięgnie po prochy. Ta opcja zawsze jest i tak otwarta.

 

Trzeba w życiu kalkulować. Żeby cierpienie człowieka uczyło, musi być przeplatane spokojem - trwałe cierpienie (niektórzy cierpią po rozstaniu trzy, cztery lata) nie tylko niszczy zdrowie i psychikę, ale też wprowadza nawyk zamartwiania się, co jest później bardzo ciężkie do wyrzucenia z siebie.

 

pełna zgoda

 

Dlatego osoby potężnie przeżywające rozstanie, powinny brać leki.

 

Znowu: mimo długiego dowiadczenia z tematem, nie jesteś lekarzem, żeby brać ryczyłtowo odpowiedzialność za innych. Zresztą lekarze też się mylą...

 

Gdy się ustabilizują, wdrożyć samorozwój. Ci którzy szybko się zbierają, absolutnie nie powinni ich brać.

 

Tak

 

 

Jako dorosły, na poważnie byłem zakochany trzy razy:

 

Za pierwszym zdążyłem się odkochać przed rozstaniem, więc rozstanie było prawie bezbolesne (faza release*). Do tego pomógł mi przeskok w półroczny romans z dużą ilością dzikiego seksu.

 

Za drugim rozstanie nastąpiło dość raptownie w fazie sustain*, więc bolało jak sk....syn. Jako że w owym czasie miałem wenę, ból spożytkowałem twórczo. Coś w tym jest, kiedy mówi się, że najlepsze dzieła powstają kosztem cierpienia artysty, choćby artysty okazjonalnego, jak w moim przypadku  :P Aha, przyznaję się do jarania wówczas gandzi, choć raczej nie więcej niż wcześniej, picie też pod kontrolą.  ;)

 

Trzeci przypadek najtrudniejszy. Faza attack*. Rozstanie z matką jedynego dziecka. Gdyby nie praktyka medytacyjna połączona z wielkim wysiłkiem fizycznym, pewnie bym ją zabił. Poszedłbym siedzieć i dziecko zostałoby praktycznie sierotą. A jednak ból udało się zwalczyć, choć trwał latami. I dziś - bez stosowania leków -  jestem Szczęśliwym Zwycięzcą. :D

 

 

 

 

*krzywe dźwięku instrumentu muz.

ADSR.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

delikatny offtop, ale myślę, że pasuje do tematu

 

 

filmik z wykopu, Jak zerwać ze zdradzającą dziewczyną - jeden z ciekawszych komentarzy - "I ta końcówka "LIKE A BOSS"

Wsiada do auta, zakłada swoje topgunki, puszcza disco i odjeżdża ku wschodzącemu słońcu zaczynając nowe, szalone życie bzykającego wszystko co się rusza kawalera ( ͡° ͜ʖ ͡°)"

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wroński i Victor - zdaję sobie sprawę z tego, że niektórzy mogą źle zareagować na te leki. Rad udzielam dlatego, ponieważ wypisać może je jedynie psychiatra - a zanim je wypisze, przeprowadzi dokładny wywiad. Stąd moje zalecenia - zresztą lekarze też często testują na pacjentach, ten nie działa, kolejny też, wali się aż zadziała. Jednak u tych osób które ja znam, to działało. Moja znajoma była na skraju samobójstwa, zaciągnęli ją do psychiatry - kilka miesięcy i było po wszystkim. A tak był upijający się codziennie wrak człowieka.

 

Myślę że leki są jedną z opcji do spróbowania, jeśli człowiek nie daje sobie rady z samym sobą. Warto to ustabilizować.

 

 

Zimbabwe - a co z tymi zamkami w drzwiach i pamiątkami po niej? Nie odpowiadasz, co oznacza że podświadomie chcesz powrotu. Niedobrze.

 

Coś do nosa? Jestem przeciw, bo na zejściu będzie takie załamanie nastroju, że można dzwonić wyjąc i płacząc do byłej. Dziweczki tak - ale alko i proszek absolutnie nie. Mam nadzieję że nie zrobisz czegoś, co będziesz później żałował.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Coś do nosa? Jestem przeciw, bo na zejściu będzie takie załamanie nastroju, że można dzwonić wyjąc i płacząc do byłej. Dziweczki tak - ale alko i proszek absolutnie nie. Mam nadzieję że nie zrobisz czegoś, co będziesz później żałował.

 

 

Potwierdzam. Sam nie mam doświadczenia, bo miałem styczność tylko z alkoholem i opisałem wcześniej, jak może być, ale pamiętam jak kolega kilka razy powąchał to się taki wylewny robił, że jeszcze czegoś takiego nie widziałem. Wydzwaniał po ludziach, opowiadał każdemu swoje życiowe historie, chciał się poznawać z przypadkowymi ludźmi itp. 

 

Chemiczna sztuczna regulacja uczuć to nie jest wyjście. Trzeba się zmieniać samemu, od siebie, a nie czynnikami z zewnątrz. 

Co innego sport, muzyka, pasja, wpływają na nastrój, ale nie ma kaca, nie ma zejścia, nie ma zerwania zahamowań itd. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Koledze Zimbabwe życzę jak najlepiej, ale wiem, że tak duże, nagłe zmiany nastroju - od totalnego doła po euforię - nie przynoszą niczego dobrego, a jedynie świadczą o braku stabilizacji psychicznej. Im większe "nakręcenie", tym większy upadek i rozczarowanie. Pozostaje mieć nadzieje, że ten przypadek będzie wyjątkiem od reguły i nie będzie niepotrzebnego "ała". 

 

Na miejscu kolegi zacisnąłbym zęby i w pierwszej kolejności zabezpieczył tyły oraz zamknął tamten rozdział. Następnie metodą małych, żmudnych, ale skutecznych kroków, pisałbym nowy rozdział w swoim życiu. Z wszelkimi do-nosowymi chemikaliami wstrzymałbym się do momentu względnej stabilności. 

 

Zobaczymy, co napisze.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo odradzam jakiekolwiek dragi na poprawę samopoczucia gdy człowiek ma depresję. Nigdy nie wiesz jak coś na Ciebie zadziała = rosyjska ruletka. Może Ci się poprawić, ale może też zepchnąć Cię z dachu.

 

Znałem ludzi, którzy po zwykłej maryśce mieli myśli samobójcze albo stany lękowe. Ja z kolei reaguję na długotrwały stres niesamowitym pociągiem do alko, ale jak tylko stres mija to chęć napicia się też znika. Zresztą. Najlepszym lekarstwem na deprasję, złe samopoczucie, dołki itd. jest sukces.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.