Skocz do zawartości

Zupełnie nieprawdopodobne i najdziwniejsze spotkanie w moim życiu


Xin

Rekomendowane odpowiedzi

Aloha !

 

Pragnę podzielić się z Wami, drodzy bracia, historią, która miała miejsce parę lat temu i wywarła na mnie piorunujące wrażenie. Prawdę mówiąc do dziś ani ja, ani nikt inny, kto słyszał o mojej historii nie potrafił mi jej w żaden logiczny sposób wyjaśnić.

 

Ważną kwestią, którą pragnę zaznaczyć jest to, iż w tamtym okresie nie utożsamiałem się z żadną religią, jednak uważałem, iż Bóg istnieje, jednak nie jest to żaden z tych do którego modlą się chrześcijanie czy jacykolwiek inni wyznawcy. Zgłębiałem wtedy filozofię totalizmu, która uznaje istnienie Boga, którego nazywa "wszechświatowym intelektem" i nie utożsamia go z żadnym z bóstw czczonych przez ludzi. Pogląd ten jest bardzo blisko do prezentowanego przeze mnie.

 

Sytuacja miała miejsce w Holandii, w mieście Tilburg, w którym parę lat temu pracowałem. Mieszkałem na osiedlu, które mieściło się tuż przy parkingu wielkiego hipermarketu. Jako, iż w moim lokum nie miałem dostępu do internetu ( a raczej sygnał był na tyle słaby, iż nie było mowy o komfortowym użytkowaniu ), więc aby z niego skorzystać odwiedzałem pobliską bibliotekę, która znajdowała się dosłownie parę minut drogi od mojego mieszkania.

 

Był to okres, w którym studiowałem Biblię, jednak od dawna nie utożsamiałem się z religią chrześcijańską, miałem do niej wręcz negatywne nastawienie, które pozostało do dziś. Czytałem jednak Biblię z czystej ciekawości, sprawiało mi przyjemność pojmowanie nauk w niej zawartych.

 

Po zakończeniu sobotniej, nocnej zmiany, w niedzielę nad ranem udałem się do mieszkania i zacząłem studiować Biblię. Jak wspomniałem wcześniej, nie miałem dostępu do internetu, więc zapisywałem sobie w zeszycie cytaty i zagadnienia, które mnie zainteresowały lub których nie rozumiałem, zabierałem zeszyt i laptopa do plecaka ( Biblii nigdy nie zabierałem z sobą ) i udawałem się kilkaset metrów dalej do biblioteki, w której korzystałem z darmowego internetu. W godzinach porannych biblioteka była nieczynna, lecz z internetu można było cały czas korzystać, więc zazwyczaj siadałem sobie w ustronnym miejscu obok biblioteki i szperałem w poszukiwaniu odpowiedzi na moje pytania dot. treści przeczytanych w Biblii.

 

Całe zajście miało miejsce ok. godziny 5-6 rano w niedzielę. Siedziałem sobie obok biblioteki z otwartym laptopem i szukałem opracowań tekstów biblijnych, które chciałem lepiej zrozumieć. W pewnym momencie poczułem jakby impuls, wewnętrzny głos, który kazał mi wstać i iść do mieszkania. Poczułem się bardzo dziwnie i nieco mnie to zaniepokoiło. Nie znalazłem odpowiedzi na pytania które sobie tego dnia wypisałem, chciałem jeszcze sprawdzić pocztę, facebook i kilka innych pierdół. Coś jednak w środku nakazywało mi wstać i iść. Moja wewnętrzna walka z tym impulsem chwilę trwała, lecz to odczucie narastało i w końcu mu uległem, porzuciłem swoje poszukiwania, spakowałem się i zacząłem iść w kierunku mieszkania.

 

Wtem zauważyłem dwóch mężczyzn, jeden czarnoskóry z długimi dredami, drugi biały. Mogę opisać to tak, że ja szedłem z południa w kierunku północnym, a oni szli z wschodu i również skręcili w kierunku północnym. Znajdowali się jakieś 10-15 metrów przede mną. Szliśmy przez parking pełen samochodów, jednak było to ok. godziny 5 rano w niedzielę i na parkingu nie było żywej duszy - panowała niemal zupełna cisza, nie wiał wiatr, słyszałbym nawet kota gdyby takowy hasał gdzieś między samochodami. Nie było nikogo i nic oprócz nas. W tym momencie, ni z gruchy ni z pietruchy załączył się alarm w samochodzie dokładnie na wysokości, na której znajdowali się owi panowie ( jednak byli oddaleni o parę metrów od linii samochodów, nie było szans, że to oni wywołali w jakiś sposób alarm ). To zdarzenie musiało ich zdziwić nie mniej niż mnie, gdyż zatrzymali się i zaczęli wpatrywać się w źródło hałasu, jak gdyby szukali wytłumaczenia dlaczego alarm się włączył. Ja szedłem dalej i po chwili zrównałem się z nimi. Gdy ich mijałem rzuciłem ukradkiem spojrzenie na czarnoskórego a on na mnie. W tym momencie zawołał do mnie ( oczywiście w języku angielskim ): "Bóg Cię kocha".

 

Przypominam, iż nie miałem przy sobie Biblii która mogłaby wystawać z plecaka, żadnego krzyżyka, nic co mogłoby sugerować cokolwiek związanego z Bogiem. Dosłownie mnie zamurowało i po chwili odpowiedziałem: "Wiem", na co czarnoskóry odpowiedział mi: "Nie przestawaj szukać odpowiedzi". W tym momencie niemal zwaliło mnie z nóg. Popatrzcie jak celne to było: Czytałem Biblię, poszedłem szukać odpowiedzi na moje pytania z nią związane, których nie znalazłem. Dostałem sygnał aby wstać i wracać w stronę mieszkania. Walczyłem z tym chwilę i ruszyłem później, niż powinienem względem sygnału. Po chwili wyłonili się jedyni przechodnie, którzy jak wspomniałem wcześniej, szli z wschodu i skręcili na północ a ja szedłem z południa na północ - gdybym wstał od razu po otrzymaniu impulsu prawdopodobnie spotkałbym się z nimi dokładnie na zakręcie, gdzie skręcali na północ. Ociągałem się jednak z decyzją i byłem za nimi. Różnica jaka nas dzieliła odpowiadała okresowi jaki wahałem się czy iść czy nie. I przez moje zawahanie nie spotkałbym się z nimi, gdyby nie alarm który włączył się w samochodzie dokładnie na ich wysokości i ich zatrzymał. Wtedy gość do mnie woła "Bóg Cię kocha" a kolejne co mówi to "Nie przestawaj szukać odpowiedzi".

 

Ileż "przypadków" miało miejsce w tym zajściu aby wykreować taką sytuację ? Że akurat tam byłem o tej godzinie, że oni o tej godzinie tamtędy szli ( oprócz nas nie było tam żywej duszy ), że mimo, iż chciałem dalej szperać w necie silny impuls nakazał mi wstać i iść. I ten alarm w samochodzie który włączył się totalnie bez powodu w samochodzie dokładnie na ich wysokości. No i tekst, z którym gość do mnie wypalił ... Nie potrafię tego wytłumaczyć w żaden sposób.

 

Taką oto historią chciałem się z Wami, drodzy bracia, podzielić. Do dziś jak o tym myślę całe moje ciało przechodzą dreszcze i przez tą sytuację nie wierzę już w coś takiego jak "przypadek".


Zachęcam do dyskusji i podzielenia się swoją historią jeżeli ktoś przeżył coś podobnego.

 

Serdecznie pozdrawiam !

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem podobne przypadki i racjonalnie wytłumaczyć ich nie potrafię. Wiem tylko, że przekonałem się niejednokrotnie naocznie, że racjonalizm/materializm nie tłumaczy rzeczywistości w całości. 

Mi, to nawet ''opatrzność zsyłała'' różne rzeczy. I to zupełnie absurdalne, ale w danej chwili POTRZEBNE. 

Edytowane przez badmoon
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po kilku podobnych akcjach (w punkcie kulminacyjnym, czyli w grudniu zeszłego roku) przestałem wątpić w istnienie Wyższego Intelektu, (Logosu). Nastąpiła przez kilkanaście dni seria takich wydarzeń, że zatrzęsło to całym moim światopoglądem i po prostu zaakceptowałem fakt, że jestem tylko narzędziem w rękach czegoś przepotężnego.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość robił sobie jaja albo sam był mocno zakręcony na punkcie wiary i powtarzał to przy każdej możliwej okazji. Sam mawiałem czasami żartobliwie do znajomych "bóg cię kocha", w różnych kontekstach, większość ludzi to bawi. A skoro już rzucił takim tekstem i wyszło zabawnie, bo mało nie zemdlałeś, to poszedł za ciosem i dodał następny sztampowy tekst. Tyle ludzi tak często mówi do siebie na serio lub w żartach te słowa, że naprawdę nie widzę w tym nic szczególnego, że ktoś kiedyś przy przypadkowej okazji tak do kogoś powiedział.

 

A, że to byłeś akurat Ty i szalenie mocno poszukiwałeś wówczas odpowiedzi na fundamentalne pytania, to tylko Ty wiesz. Podobnie, tylko Ty zostaniesz z przeświadczeniem, że oto bóg zesłał na łaskę z samego nieba, czy skądkolwiek. Jednak pamiętaj, że to pierwszy stopień do szaleństwa, zaś historia ta nie miałaby w sobie nic szczególnego, gdyby nie Twoje szczególne miejsce w niej, które sobie nadałeś. To, że akurat mocno studiowałeś wtedy Bilbię/kwestie wiary, to też nic szczególnego - miliony ludzi robią to regularnie na całym świecie.

 

Większość wierzących ma jakąś mega-niewytłumaczalną historię potwierdzającą, że bóg istnieje. Co zastanawiające - im głupsi ludzie, tym głupsze historie. Z łatwością jesteśmy skłonni kontestować wyznania bogobojnej staruszki z anteny radia Maryja, ale swoich, czy osób, które mniej trywialnie potrafią ubrać, wykoncypować lub zidentyfikować esencję jakichś wydarzeń/historii - już nie. Pomimo, że tego typu historie wszystkie po równo nie trzymają się kupy.

Edytowane przez osobliwy nick
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 29.11.2017 o 13:58, Xin napisał:

Szliśmy przez parking pełen samochodów, jednak było to ok. godziny 5 rano w niedzielę

Spróbuj powtórzyć to kilkakrotnie.

 

Raz to przypadek?

 

Edytowane przez Brat Jan
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.