Skocz do zawartości

Jak wygrana w Lotto może zniszczyć życie


Rekomendowane odpowiedzi

Wygrałem 1,5 mln zł w Lotto i przegrałem życie! 

Marek często wspomina, że długo szukał kogoś kto wygrał w totka więc uznałem, że wrzucę. 

 

https://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/slask/jan-jarema-wygral-fortune-w-lotto-ale-pieniadze-zniszczyly-mu-zycie/hesvq1y?utm_source=fpfakt&utm_medium=social&utm_campaign=fanpage

 

ps. u mnie w mieście jest też gość co w drugiej połowie lat 90 wygrał 100tyś. ale to chyba żadna rewelacja taka kasa. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak zwykle małżonka uznała, że dzieciom dał mało i rozdawał - oddał im 1/3 wygranej, albo i więcej jeśli od półtorej bańki zapłacił podatek (?), to jest kurwa mało? Pole kupił, koparkę, czyli zainwestował - a dla siebie jedynie mercedesa, nie piszą za ile, ale jakby był drogi to by napisali.

 

Mógł oddać wszystko żonie, szybko by spierdoliła i żyłby w spokoju.

  • Like 3
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podatek to 10% wygranej i organizator przy wypłacie kasy odprowadza go do skarbówki. Czyli wygrasz półtorej bani, to na konto wpływa 1.350.000 złotówek. Nie musisz się martwić przelewem, wypełnianiem PIT-u.

 

I jeszcze ciekawostka: gdy w Lotto wygrasz mniej niż 2280zł to bierzesz hajs w całości. 

Edytowane przez Endeg
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niedaleko miejscowości, w której mieszkam jakieś 2 lata temu facet wygrał trochę ponad 14 mln złotych. 

 

Po odebraniu kasy po prostu uciekli. Dokąd? Tego nie wiem, ale wcale się nie dziwię. 

 

Kosmiczna kasa. Nie mam pojęcia jak ja zachowałbym się w takiej sytuacji. Wiadomo, że wielką euforia i radość, ale to jest na prawdę brzemię na resztę życia. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nie pieniądze zniszczyły mu życie tylko kobiety w jego życiu.

"dzieciom dał pieniądze, ale niedużo, wszystko przepierzył, a teraz w nas szuka winnych " - słowa żony.

Dwóm córka dał po 200 tys i to niby niedużo? Oo i oczywiście żonie przeszkadzało że gdy miał kasę to gości zapraszał za darmo i "urządzał" awantury (wydaje mi się że kochanej małżonce przeszkadzało ze mniej kasy dla niej i sama awantury urządzała)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

38 minut temu, Stulejman Wspaniały napisał:

Mógł oddać wszystko żonie, szybko by spierdoliła i żyłby w spokoju.

 

Stary numer.

Zdecydowana większość przypadków wygranych, ktore trafiły się biedakom - powoduje że popadli oni w jeszcze większa biedę.

Ludzie nieprzyzwyczajeni do pieniędzy (czytaj - pieniędzy, ktore sami zarobili) - nie umieją ich obsługiwać.

 

Był kiedyś ciekawy przypadek.

Pewien zamożny właściciel fabryki poszedł z żoną przed świętami do dużej galerii handlowej. Żona wybierała prezenty, zakupy, ciuchy a koleżka nudził się niemiłożebnie.

Zwiedził wszystkie przybytki, ktore go interesowały i wszedł do kiosku gdzie z nudów i ciekawości postanowił sprawdzić jak działa maszyna od totka.

Kupił wiec jakiś los "chybił-trafił" zobaczył jak to działa i o sprawie zapomniał.

Po jakims czasie usłyszał w TV czy w radiu, że głowna wygrana (parę milionów) padła w jego mieście.

To mu przypomniało, że on też grał.

Z ciekawości wiec zaczął szukać kwitka. Okazało się ze znalazł.

No i w dodatku - sprawdził później wynik i stwierdził, że trafił szóstkę.

Zgłosił się wiec po nagrodę, otrzymał.

 

No ale koleś do pieniędzy był przyzwyczajony. Wygrana była spora, ale jego majątek i pieniądze jakimi na codzień obracał - stanowiły i tak wielokrotnośc tej wygranej.

Więc takiemu woda sodowa nie uderzy do łba. Dokupił za wygraną kilka maszyn do fabryki - co pozwala sądzić, że na pewno nie stracił :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ludzie nie wiedzą co z taka kasą zrobić. Z dnia na dzień ich sytuacja się zmienia i nie są w stanie udzwignąć odpowiedzialności za taką sumę bo wpierw nie mieli na wiele rzeczy a tu raptem zmiana, mogą wszystko zrobić. Przez to wpadają w błędne koło. Dodając do tego że rozniesie się informacja to jak za machnięciem czarodziejskiej rózczki pojawi się dawno nie widziana rodzina, znajomi dla których raptem staniesz się kimś ważnym a wiadomo żę bedą chcieli wykorzystać Cię do polepszenia własnego życia no bo jak rodzinie/znajomym nie pomożesz. Gdy odmówisz staniesz się ich wrogiem a co za tym idzie zrobią wszystko żebyś spadł na dno.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, marios27 napisał:

Dodając do tego że rozniesie się informacja to jak za machnięciem czarodziejskiej rózczki pojawi się dawno nie widziana rodzina, znajomi dla których raptem staniesz się kimś ważnym a wiadomo żę bedą chcieli wykorzystać Cię do polepszenia własnego życia no bo jak rodzinie/znajomym nie pomożesz. Gdy odmówisz staniesz się ich wrogiem a co za tym idzie zrobią wszystko żebyś spadł na dno.

Dlatego też dżentelmeni o pieniądzach nie rozmawiają.

Człowiek, ktory dochodzi do szmalu (czy to wygra, czy zarobi itp) powinien ukrywać przed światem ten fakt tak długo jak to tylko jest możliwe.

Oczywiście nie zawsze się da - bo rozbudowującą się fabrykę widać, kamienicę też, drogie maszyny tak samo.

Znam przypadki, że ludzie mają dużą kasę ale mimo to CELOWO biora kredyty by w razie czego móc powiedzieć - "to nie moje, to banku"

 

Wygrana w totka ma ten minus, że jest majątkiem wspolnym w małzeństwie. Ale jest to że tak powiem sprawa "dość niejawna"

Bo PIT'u się chyba nie składa, wiec w US na deklaracji rocznej nie widać przychodu.

Operator loterii także nie publikuje kto wygrał.

Więc teoretycznie mogłoby się dać ukryć szmal przed żądną majątku kobietą.

 

Gdyby w tej sprawie - jak to powiadał pewien były francuski premier - "nie stracić okazji do siedzenia cicho" - dałoby się tak zakombinowac, że szmal nie uległby podziałowi majatku.

Tyle tylko, że nie wolno wtedy nic kupowac drogiego - by nie zainteresował się tym np Urząd Skarbowy, ktory w drodze kontroli mógłby zażądać informacji - skąd koleś zarabiający 3k miesiecznie nagle kupił coś za kilka milionów.

Oczywiście gdyby wykazał że wygrał (a wykazałby) - nic by mu US nie zrobił, ale wtedy sprawa wychodzi na jaw.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Boże, 1,5 mln. W sumie sumka już ciekawa, ale pomyślmy, co z takimi pieniążkami zrobi typowy Janusz, który ciągle żyje za 2,5 tysiąca miesięcznie. Najpierw samochód za pół miliona, później jakieś mieszkanko za pół miliona i zostaje 300 tysięcy( bo podatek), więc tutaj już się rozwali hajsik na benzynę, na wakacje, na ubrania, na wycieczki, na telewizory, nowe mebelki, arabskie dywany. No i Janusz dalej będzie zarabiał 2,5 tysiąca... zapomniałem, przecież rzucił tą robotę dla plebsu, kasa się skończy i zostanie z ręką w nocniku. 

 

To jest tak jak się przesiada z Malucha do Ferrari. Każdy by chciał taką zmianę, ale nauczyc się tym jeździc, to już większa sztuka, której się nie chce.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Można wiele rzeczy, ale po co, skoro łatwiej i fajniej będzie się pokazać w nowej furze. Ludzie i tak robią swoje, podążają za tłumem, nie pytając się, czego tak naprawdę od życia chcą i jakie mają potrzeby. Przykładowo mam kumpla, który koniecznie chce kupic samochód, chociaż nie jest wcale mu potrzebny. Praca dwa kroki od domu, sklepy to samo, na wakacje nie jeździ. Ale auto będzie stało na podwórku i rdzewiało. No, ale w końcu pokaże ludziom, że ma samochód. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, ciekawyswiata napisał:

Boże, 1,5 mln. W sumie sumka już ciekawa

 

Za półtorej bańki kupujemy średniej wielkości uroczy pensjonacik w okolicy Ustki, Łeby lub Darłowa.

Wydzielamy sobie mieszkanko, wiecej jak 60 m kw nie potrzeba, reszta na wynajem w sezonie (praktycznie maj-wrzesień) a i czasem poza nim.

 

Przez sezon zarobisz dostatecznie wiele by się z tego lekko utrzymac, podremontować przez zimę to co się w wakacje "zużyło" i jeszcze sporo zostaje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Banzo pomysłów tyle ile ludzi, to na osobny wątek. 

 

U mnie w mieście w drugiej połowie lat 90 koleś trafił 100 tyś. Wykupił mieszkanie swoje, brata i mamy full remont i postawili sobie za to warzywniak. Wcześniej mieli taka byle jaką budę. Dopracowali tam do emerytur. Ludzie mówili co za idioci, jakie to biznesy można by było za to zrobić, nawet u mnie w domu pamiętam takie rozmowy przy rodzinnym stole. A tak naprawdę jak na nich patrzę, to rodzina się właśnie super spisała. Sąsiedzi w podwórku u mojej babci. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja będąc w podstawówce skreśliłem ojcu w totka szóstkę! Wtedy nie było dużo, z dwa miliony ale jednak uj z tego było gdyż... Stary wyśmiał moje cyfry i zmienił dwie przez co była czwórka i sto coś złotych. Już wtedy miałem pierwszy znak by nie patrzeć na rodziców tylko robić swoje (kilka razy ich decyzje pojebały mi sprawy życiowe)... Choć może to i lepiej, na pewno by im odjebało, alkohol, imprezy, życie na pokaz... 

 

Odnośnie tematu to mnie to nie dziwi. Mój kumpel pracował raz czy dwa do roku za granicą, nie miał w PL stałych dochodów. Kupił auto, granie za tysiaka itd, po miesiącu nie miał na naprawy, paliwo, wpierdolił się w chwilówki. Zaniedbane auto padło na amen, sprzedał i mimo to musiał jeszcze spłacać lichwiarzy i znajomych którzy mu dali.

 

Z życia znam bardzo dużo przypadków gdzie gość kupił np BMW 735i, potem sprzedał kupił e36, potem jakieś e30 za dwa tysiaki hehe bo zwyczajnie pieniążki topniały. Goście brali providenty na picie, brak słów. Z 80% ludzi nie ma pojęcia jak obchodzić się z kasą. Spójrzcie ile osób z dużych pieniędzy zarobionych np za granicą zainwestowało je, a ile pokupowało "nowe" dziesięcioletnie samochody np? Ile jest gołodupców miesiąc po przyjeździe? U mnie wielu.

3 godziny temu, Gaunter o Dimm napisał:

Za taki hajs można kupić z 2-3 mieszkania i je wynajmować do usranej śmierci studentom. A to co zostało można przepierdolić. 

Bardzo mądre słowa. Robiąc tak masz przychód pasywny, choćbyś złamał kręgosłup czy stracił pracę. Ludziom wydaje się że będą całe życie pracować, cóż lekarze czy politycy mogą ale np budowlańcy do 67 czy 65 roku będą w stanie? Emerytura 400zł i zdychaj, potem nikt nie pochowa z podatków które całe życie płaciłeś a korwiniści przyklasną że lewak to niech zdycha. Ludzie jeżdżący na saksy też nie będą u Helmuta do starości jeździć na ogórki, jeśli nie będą mieć pracy (która i tak w Pl jest taka że szkoda komentować) lub właśnie przychodu pasywnego to będzie nie ciekawie...

 

3 godziny temu, Bonzo napisał:

Za półtorej bańki kupujemy średniej wielkości uroczy pensjonacik w okolicy Ustki, Łeby lub Darłowa.

Wydzielamy sobie mieszkanko, wiecej jak 60 m kw nie potrzeba, reszta na wynajem w sezonie (praktycznie maj-wrzesień) a i czasem poza nim.

Kolejny bardzo dobry pomysł. Więcej obowiązków ale szansa na większą kasę niż wynajem (choć zależy jakie mieszkanie i gdzie:)).

 

Za miesiąc ruszę z pełną parą z projektem dającym przychód pasywny. Jeżeli ktoś z braci jest zainteresowany to pogadamy w styczniu, a temat jest bomba, już niedługo.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, DOHC napisał:

Z życia znam bardzo dużo przypadków gdzie gość kupił np BMW 735i, potem sprzedał kupił e36, potem jakieś e30 za dwa tysiaki hehe bo zwyczajnie pieniążki topniały. Goście brali providenty na picie, brak słów. Z 80% ludzi nie ma pojęcia jak obchodzić się z kasą. Spójrzcie ile osób z dużych pieniędzy zarobionych np za granicą zainwestowało je, a ile pokupowało "nowe" dziesięcioletnie samochody np? Ile jest gołodupców miesiąc po przyjeździe? U mnie wielu.

 

Sam kupuję bardzo stare samochody. Mimo, że gdybym chciał - to mogę w poniedziałek pójśc do salonu i wyjechac nowym. Tylko po co ?

Wolę te stare, ktore już straciły na wartości.

Fakt, umiem wszystko samodzielnie zrobić, w dodatku mam doskonałe warunki.

Niemniej - nowe auto to za duża strata na jego wartości, koszty ubezpieczenia itp.

 

Co innego nowe na firmę. To tak. Odliczasz VAT, amortyzację, sadzasz za koło kierowce i niech tyra zarabiając na firmę plus koszty auta i oczywiście na siebie.

Zjeździć do końca gwarancji i dalej następny nowy.

Tyle że warunek - wóz musi JEŹDZIĆ - bo jak stoi to nie zarabia.

Podobnie lizing nowego. Niekiedy się nawet wykupywać po leasingu nie za bardzo opłaca, lepiej oddać i następny nowy.

 

Dlatego zawsze miałem auta w wieku po 15-30 lat.

Cały czas uwielbiam je naprawiać ale mam szalony problem - ani jeden się uporczywie nie chce zepsuć :)

 

Wadą może być to że na starsze modele laski nie lecą, ale pytanie - czy dziś jeszcze kobiety lecą na jakiekolwiek samochody poniżej Bugatti Veyron czy innego Aston Martina ?

Obawiam się, że watpię :)

Skoro S-klasą może z salonu wyjechac byle łachmyta. Wystarczy, że będzie miał na jedną ratę lizngową.

A jak nie ma - to zawsze może wziąć z wypożyczalni luksusowy wóz na dobę  :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.