Skocz do zawartości

"Za platformy milion dzieci niedojadało" - i własne doświadczenia


Rekomendowane odpowiedzi

Witam. W ostatnich audycjach P. Marka przewija się często motyw "Za platformy milion dzieci niedojadało, nędza, bieda..." i tak dalej - znamy to. Chciałbym opisać tutaj moje doświadczenia z tego. Pochodzę z okolic Hrubieszowa, okolice Zamościa i Chełma, województwo Lubelskie, czyli jakby mogło się zdawać - Polska B pełną parą i jeden z najbiedniejszych terenów naszego kraju. Rzecz w tym, że byłem dzieckiem, kiedy rządziła platforma i mogę opisać w praktyce - jak wyglądało niedożywienie biednych polskich dzieciaczków. (z ironią, ale dlaczego - o tym zaraz)

Jestem rocznik '97. Rządy Platformy rozpoczęły się około 2007 roku. Chodziłem wtedy do podstawówki do klasy IV (2007-2008) (miejscowości nie podam po namyśle..). W klasie nie było nikogo, kto by nie głodował. Były dzieci głównie rolników, którzy raczej biedni nie byli(jak pamiętam połowa kolegów i koleżanek z klasy miała naprawdę spore gospodarstwa i domy). Jak pamięcią sięgam, to Ci, których rodzice nie byli rolnikami, to z drugiej strony albo wyjeżdżali do Niemiec, albo brali się za różne prace, choć tylko raz słyszałem, że "prywaciarz" robił w ch**** swoich pracowników z wypłatami, toteż jest zalany pozwami sądowymi.

Miałem w podstawówce jednego patusa, którego rodzina (dosyć liczna - rodzice, dziadkowie i 4 rodzeństwa) dostawała sporo dotacji, zniżek itd., toteż wiele pieniędzy z zasiłków było przepijanych przez ojca i dziadka. Oczywiście stać go było na komputer, w szkole nie głodował (darmowe), choć w domu już tak, choć to kwestia rodziny, bo państwo im pomagało - aż nadto. Oczywiście kolega był typowym wiejskim cwaniaczkiem, "kogo on to nie zna", najgorsze oceny, oraz dokuczał tym bardziej ambitniejszym (w tym mi). Oczywiście typowy motyw - jemu było wiele darowane, natomiast mi, lub tym spokojniejszym odparcie na agresję powodowało uwagi u nauczycielek.

 

W V klasie, czyli w roku 2008, wprowadzono do szkół darmowe mleko dla dzieci (w całej Polsce). Co miesiąc przyjeżdżała mała ciężarówka, gdzie uczniowie nosili paczki mleka do pokoju, tzw. "magazynu". Było to 300 ml w kartonie. Każdemu przysługiwało jedno dziennie. Niestety wielu uczniów nie potrafiło docenić tego i bardzo często przebijano skacząc na to mleko przy pełnym słońcu, przez co "wybuchało" i pozostawiało to po sobie bardzo obrzydliwy zapach zepsutego mleka. Jakkolwiek - zawsze to jakiś sposób na walkę z głodem. Kto nie chciał, lub nie potrzebował, to oddawał, albo skakał na to.

Nigdy nie widziałem, aby ktoś mdlał z głodu, lub ze zmęczenia (bardziej takie przypadki zdarzały się w latach '80, znam historie w mojej rodzinie i od znajomych).

Gdy do gimnazjum poszedłem, to trafiło się kilka dosyć mocno patologicznych rodzin. Była koleżanka, daleka sąsiadka, która za czasów podstawówki chodziła po domach wraz ze swoimi braćmi prosząc o jedzenie lub cokolwiek. Moja babcia im pomagała, ludzie ogólnie im pomagali. Rodzice byli alkoholikami. Matka miała około 7-8 dzieci łącznie z dwoma chłopami, toteż starsi wyjechali i pozostało 4, w tym ona. Oczywiście otrzymywali pieniądze z MOPSu, choć prawie wszystko było przepijane. Dopiero potem, jak urzędnicy wzięli się za matkę, to zaczęto im pomagać bezpośrednio - wyremontowano "dom" (jeśli ruderę drewnianą z dziurami w ścianach można tak nazwać) oraz dawano obiady w szkołach.

Sam też jej dawałem kanapki w szkole (trochę cuck), choć nie przejmowała się za bardzo tym, aby mieć siebie za nie wiadomo kogo i nie wykazywać wdzięczności (można powiedzieć - mój pierwszy Red Pill). Ogólnie to jest dosyć mocny przypadek, bo na ogół oni słynęli w okolicy z tego, że są patolą, więc nie byli regułą.

Jak nie wspomnę pamięcią, jak nie przypomnę sobie kolegów czy koleżanek, które "nie dojadały i głodowały", to zawsze korzystali z dosyć obfitej pomocy państwa. Miałem kumpla, daleki brat cioteczny, którego matka także nie przejmowała się prawidłowym odżywianiem swoich synów. Wraz z mężem i 3 dzieci kisiła się w pokoju, toteż tak samo - korzystali z pomocy socjalnej i już nie ona sama, ale także synowie pili. Wiem, bo byłem tam (w końcu rodzina). W ogóle to przypadek trochę rodziny nie tylko patologicznej, ale mającej coś nie tak z genami. Kumpla dziadek był bratem mojej babci. Żona jego dziadka miała 5 dzieci, natomiast tylko 2 były jego(w tym matka kumpla), a reszta zrobiona z sąsiadem, robotnikiem i przed ślubem. Jedna z ciotek (niespokrewniona ze mną) chciała zrobić w ch.. swojego przyszłego męża i wrobić go w nieswoje dziecko, ale ten się skapnął, zrobił test ciążowy i wyszło, że nie jest jego, więc się rozeszli. Oczywiście płacz i lament jak on mógł tak zrobić, tablica na fb zawalona nostalgicznymi tekstami.

Kolejna ciotka (także niespokrewniona ze mną) wyjechała do roboty do Izraela jako opiekunka do dziecka Żyda i zaciążyła z nim. Ma teraz Żydowskie dziecko i musiała wracać, aby nie dowiedziała się żona tego Żyda. Komedia jakaś.

Kolejna ciotka niespokrewniona ze mną w młodości miała porozwieszane po wsi swoje nagie zdjęcia. Choć w sumie ona założyła normalną rodzinę potem i ma 3 dzieci ze swoim chłopem.

 

Trochę na chwilę odszedłem od tematu, choć chciałem pokazać, że ma to duży związek z genami. Oczywiście kumpel nie głodował - szło w alkohol wiele pieniędzy co dostał od MOPSu, a potem w tabakę i papierosy. Byli uzależnieni także od gier.

To wszystko za rządów platformy. Nie jestem zwolennikiem tej partii - wręcz przeciwnie. Te i inne (całe mnóstwo ich miałem) przykłady pokazywały mi, że pomoc społeczna demoralizuje. Nie mam żadnego żalu do nich, którzy głodowali, bo prawie zawsze byli to goście, którzy dokuczali słabszym, lepiej się uczącym. Oczywiście skończyli na pracach w Holandii (kumpel nr 3), pierwszy źle nie ma, druga jest typową karynką. Możliwości mieli. Mogli się uczyć. Biblioteki otwarte, szkoły im pomagały dużo bardziej niż tym lepiej się uczącym. Występowało wręcz zrównywanie tych lepszych w dół, przez co gorzko zapłaciłem potem.

 

Abstrahując - z mojego doświadczenia, z terenów Polski B biedy wśród dzieci nie było. Pomoc społeczna działała. Oczywiście ludzie stąd wyjeżdżają jak się da, choć toteż jest skutek lujowej edukacji, jak na przykład moda na bycie humanistą czy politologiem, aby potem mieć pretensje do świata czy kapitalistów, że jest się nikim, choć teraz i takich przyjmują do pracy powyżej ich wykształcenia, ponieważ panuje rynek pracownika. (mógłbym podać przykład brata, choć i tak się już rozpisałem..)

Fanem platformy nie jestem, lecz po prostu przedstawiłem moje doświadczenia z lat ich rządzenia, przez co liczba 1 mln dzieci głodujących w Polsce (uwzględniając już będący niż demograficzny) jest dla mnie całkowicie fikcyjna. Podałem dowody empiryczne z takiego zadupia, na jakim mieszkam.

Jeśli ktoś wątpi w autentyczność tego wpisu, to niech pisze na pw - podam współrzędne google maps obiektów, fb ludzi - dowody. Tutaj ściany mają uszy.

 

Jeśli się mylę - podajcie własne doświadczenia.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.