Skocz do zawartości

"Jestem z nim tylko dla seksu"


Rekomendowane odpowiedzi

13 minut temu, Bruxa napisał:

Nie wierzę, że jakaś laska nie może dojść z bad boyem. To fizycznie niemożliwe!

Co za bzdura.

 

Jak baba nie ma orgazmów to jest jej problem, a nie partnera. Może jakieś traumy, wychowanie, programy z dzieciństwa. Wiadomo, że łatwiej wam się dochodzi z ostrzejszym gościem, ale jak kobita po prostu w ogóle nie szczytuje, to żaden bad boy nic nie pomoże.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ogólnie... 

Nie chcę zdradzać zbyt dużo, ale kiedy wczoraj zdałam sobie sprawę że to co właściwie wyparłam było traumą i nie jest mi obojętne, postanowiłam iść do pychologo-terapeuto-seksuologa. Zwłaszcza, że dzisiaj obudziłam się i nadal czułam stres i beznadzieję. Zapisałam się po prostu dosyć spontanicznie, ale wiedziałam, że jeżeli poczekam na "lepszy moment" to już się nie odważę, stwierdzę że przesadzam i histeryzuję, i nic takiego się nie dzieję. Dlatego dzisiaj był ten najlepszy moment. 

Poszłam, powiedziałam Panu co i jak (bardzo spoko koleś) i stwierdziłam, że będę chodzić do niego częściej, żeby może jakoś to przepracować. 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu ‎2018‎-‎01‎-‎25 o 16:50, Drizzt napisał:

Wiadomo, że łatwiej wam się dochodzi z ostrzejszym gościem, ale jak kobita po prostu w ogóle nie szczytuje, to żaden bad boy nic nie pomoże.

Przecież nie jesteś babą to skąd możesz wiedzieć. :D A z tematu akurat wynika, że żaden nie był bad boyem.

 

Ten obecny się wkurzył, że miała erasmusowego, a teraz się z tym oswaja. I myśli o niej poważnie i przyszłościowo, mimo jej niekorzystnej dla niego przeszłości. No wypisz wymaluj bad boy.

 

Z erasmusowym to ona urwała kontakt, nie on. No ten to dopiero był bad boyem. I jeszcze to:


"Właśnie kolega erasmusowy akceptował BAAAAARDZO to, że mam te kilka kilogramów, a i tak nic to nie dało."

 

Był jeszcze taki, co ją zdradził, ale nie napisała czy potem latał i przepraszał za to, więc nie wiadomo. Generalnie:

 

"albo jak widze ze facet sie stara zeby mnie zadowolic. Automatycznie mi sie odechciewa, zwlaszcza jak widze ze partnerowi na tym zalezy"

 

Wszyscy się tak starali, że nigdy nie doszła, a nawet dostała traumy, że wszędzie są biali rycerze. ;))

 

Dobra, nie neguję, że faktycznie miała traumę z jakiegoś powodu, ale może teraz grać kartą "trauma" by odwlekać seks z obecnym nie-bad-boyem albo grać nią na inne sposoby. Nieświadomie!

 

Jak nie wierzycie to czytać jeszcze raz Kobietopedię.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

27 minut temu, Bruxa napisał:

Przecież nie jesteś babą to skąd możesz wiedzieć.

A Ty wiesz, bo jesteś kobietą? Marny argument, skoro jak twierdzisz, nie masz takiej przypadłości. Wiesz jak się czuję kobieta z nowotworem piersi, bo masz piersi? No nie. To tak nie działa. Skoro nie masz opisywanego zaburzenia, to wiesz tyle samo co ja.

 

Skąd ja wiem? Może dlatego, że jest to opisane zaburzenie. Choroba o podłożu hormonalnym. Więc bad boy może ułatwić przeżywanie orgazmu, ale nie sprawi, że baba ozdrowieje.

 

I nie odnoszę się do autorki, bo z grubsza nie śledzę tego tematu. Piszę ogólnie.

 

34 minuty temu, Bruxa napisał:

Jak nie wierzycie to czytać jeszcze raz Kobietopedię.

Teraz to dowaliłaś, jak dzik w sosnę :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z czego ona ma zdrowieć? Jaką przypadłość leczyć? Może to, że wszyscy jej faceci akceptowali jej wady i starali się za wszelką cenę zadowolić ją w łóżku. To się nazywa wybieranie sobie białych rycerzy do seksu. ;) Jak widać nawet ezgotyczny erasmusowiec może być do kitu. Dopóki nie bzyknie się z bad boyem to nie ma sensu szukać w niej zaburzenia.

 

Jeszcze mnie ciekawi co to była za trauma..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ha, ha, ha, a już myślałam, że ze mną coś nie tak. 

22 minuty temu, Ksanti napisał:

Tak czytam ten wątek i się pogubiłem. Ale o co tak właściwie chodzi?

To jest nas dwoje :D też się pogubiłam i próbuje rozszyfrować, dlatego śledzę o co biega. 

Jako baba nie czaje ani ciut, ciut. :lol:

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiecie, sama się pogubiłam. Mimo, że już nikt nie wie o co chodzi, to ja wiem i trochę mi to do życia wniosło. Dziękuję <3

Seks z badboyem- nie ma takiej opcji. Opatentowałam unikanie zbędnego cierpienia w każdej dziedzinie życia zewnętrznego, bo już wewnętrznie czuję go bardzo dużo od jakichś kilku lat. Samiec wywołujący jakieś większe emocje = zbędne cierpienie, więc jak widzę że jakiś na mnie działa to nakładam sobie na niego szlaban. Póki co na szczęście nie trafiłam na takiego który by wywoływał NAPRAWDĘ duże emocje i wtedy nie wiem czy umiałabym sobie odmówić. Do tej pory jakoś to funkcjonowało. 

Tak samo działają np. bliższe relacje z ludźmi = zbędne cierpienie; zainteresowania/hobby, które wymagają wyjścia do ludzi = zbędne cierpienie; wymaganie od kogoś czegokolwiek = zbędne cierpienie; czucie czegokolwiek w stosunku do ludzi = zbędne cierpienie i pewnie mam jeszcze kilka takich złotych myśli. 

Byłam u psychologa jako nastolatka i rok temu. Oni raczej starali się "naprawić" skutki tego co czuję w środku i nie wchodzili głębiej. Ja też nie wchodziłam bo uważałam, że może po prostu taka jestem i muszę jakoś z tym żyć. Dodatkowo sporo na głowie, brak czasu na autorefleksję, brak umiejętności potrzebnych do tego i też brak chęci, bo skoro psycholog (i psychiatra) mówiła, że wszystko ze mną okey no to spoko. 

 

Zorientowałam się niedawno, kiedy zaczęłam samodzielne życie bez jakichś większych stresów, że coś jest nie tak. Byłam względnie zadowolona, można nawet powiedzieć, że szczęśliwa. A mimo to, nadal z tyłu głowy czułam, że coś nie tak. Jak miałam jakieś złe myśli to od razu je odganiałam, bo po prostu bez sensu szukałam dziury w całym, skoro mi obecnie niczego nie brakuje. Najbardziej przerażające było to, że kiedy byłam tak właśnie względnie szczęśliwa zdarzało mi się myśleć idąc przez jakąś kładkę/wiadukt, że może skręcę lekko w lewo, przejdę przez barierkę, potem kroczek do przodu i spokój. Stojąc na pasach "a może jeden krok do przodu" i to bez żadnej przyczyny. Oczywiście odganiałam to, ale jest to przerażające. Takie myśli byłyby jakoś usprawiedliwione, gdybym była smutna, zła, zestresowana itd, ale w przypadku kiedy jestem "szczęśliwa"? Masakra. 

 

Nie chcę mówić tak dokładnie co się stało tyle lat temu, kiedy byłam jeszcze dzieckiem w podstawówce. Ten człowiek nie był w stosunku do mnie agresywny, co nie zmienia faktu że strasznie się wtedy bałam czy w ogóle wrócę do domu, albo czy da mi kiedyś spokój. Były miliony sposobów żeby uniknąć tej sytuacji włącznie z tym, żeby spróbować uciec. Tylko że ja się bałam, że wtedy właśnie zacznie być mniej "przyjemny", zacznie mnie bić, szarpać, dusić, czy być może ma jakąś broń.  

Oczywiście sprawa była zgłoszona na policję, tego człowieka złapali i była rozprawa. Nie wiem czy ostatecznie go skazali i na ile. Prawdopodobnie doszło do nas takie pismo, ale podejrzewam że rodzice nie chcieli mi już tego pokazywać uznając sprawę za rozwiązaną. 

 

W każdym razie, czułam się po tym obleśnie. Byłam upokorzona, towarzyszył mi okropny wstyd i wyrzuty sumienia. Obwiniałam siebie nie tyle o to co się stało, co o moją reakcję na to. W filmach, książkach itd. pokazują takie dzieci jako zamknięte w sobie, unikające kontaktu z ludźmi itd. Ja chciałam wrócić szybko do normalności, dlatego bałam się, że ktoś pomyśli, że mi się to może spodobało. Wiadomo, że chwilę po byłam roztrzęsiona, rozpłakana i bardzo ciężko to słowami opisać, bo to trzeba poczuć, ale już kilka dni później było całkiem okej. 

Skoro było "okej" to nie potrzeba było żadnego psychologa (w sądzie mówiłam bardzo spokojnie, nie płakałam, za co też później w myślach się karałam, że ktoś mógł pomyśleć że mi się spodobało; pewnie dlatego psycholog, która była przy moich zeznaniach stwierdziła, że nie muszę już z nikim porozmawiać; nie powiedziałam też nikomu wszystkiego, bo bałam się że ktoś pomyśli, że sama tego chciałam). Rodzice o nic więcej nie dopytywali. Byli przy mnie i na policji i w sądzie więc wszystko wiedzieli. Nie czułam żadnego wsparcia z ich strony, poza tym że poszli ze mną na policję, do sądu itd. Nie można ich obwiniać, bo sami nie wiedzieli jak się zachować. Z resztą, pewnie gdyby chcieli ten temat zacząć to bym uciekła. To było strasznie dla mnie wstydliwe. Zachowywałam się normalnie, nie zamknęłam się w domu, więc stwierdzili pewnie, że nic mi nie jest. 

 

Po drugie, jako że to dotyka dzieci najczęściej ze strony rodziny i ten "mój" człowiek był obcy, nieagresywny to stwierdziłam, że nie mogę się stawiać w roli ofiary bo inni mają gorzej i jakoś żyją. 

 

Wiadomo, że to do mnie co jakiś czas wracało i czułam to bardzo mocno. Jak wróciło, to potem nie mogłam spać w nocy. Dlatego nie mogłam pozwolić na kolejne powroty, bo to bardzo bolało. Gdy tylko czułam, że wraca to brałam głębokie wdechy i mówiłam do siebie "Nic się nie dzieje, uspokój się, to nie ty, to nie ty". I nawet po pewnym czasie nauczyłam się wspominać to, bez wchodzenia w te wszystkie emocje które mi wtedy towarzyszyły, bo czułam że to jakaś tam historia, ale nie jest ona częścią mnie i tamta dziewczynka wtedy to nie jestem ja. Ciężko mi to określić, ale kiedy @Eleanor zasugerowała traumę, to pierwszą myślą było "PRZECIEŻ JA ŻADNEJ TRAUMY NIE MIAŁAM". Poza tym, mówiąc "trauma" zawsze myślałam o ludziach, którzy przeżyli katastrofę. Potem stwierdziłam, że w sumie to co było kiedyś mogłoby być uważane za traumę, ale ja tak tego nie odczuwam. Napisałam to nawet kilka postów wcześniej. Następnie zaczęłam analizować. I... Znowu we mnie "pierdzielnęło" i to chyba ze wzmożoną siłą. Dawno tego nie przeżywałam po raz kolejny, więc to pewnie dlatego. W tym czasie czułam znowu wszystko, cały ten stres i strach. Dodatkowo ból serca (w sumie serce boli mnie do dzisiaj), nudności, ściśnięcie żołądka, gorąco. Nawet tak jak pisałam- obudziłam się rano i nadal byłam zestresowana. W nocy się budziłam, a zawsze było tak, że jak już usnęłam po tym "przeżyciu po raz kolejny" to spałam do rana, wstawałam i byłam jak nowo narodzona. Dlatego właśnie, bardzo spontanicznie podjęłam decyzję o pójściu do psychoterapeuty. 

 

Wiecie, może ja to źle wszystko przemyślałam, ale całe życie czułam jakiś taki bardzo duży smutek, wściekłość, żal, wstyd i nie było to na poziomie świadomym połączone z tym co się kiedyś wydarzyło. I nadal nie wiem do końca czy to z tego wynika, dlatego pewnie wkrótce się dowiem na tej psychoterapii. Nie wydaje mi się, że statystyczne osoby mające w miarę normalne życie odczuwają takie emocje na co dzień przez kilka lat? Pan mnie trochę pocieszył, że nie zachowuję się jak osoba "zaburzona", tylko bardzo cierpiąca i po traumie. 

 

Ja wiem, że Wy tutaj takie kobiety jak ja od razu spisujecie na straty (ale ktoś przynajmniej przez kilka minut mojego życia miał super zabawę, a ja 10+ lat wycięte z życiorysu) i nadaję się co najwyżej do łóżka, ale na pewno nie do stworzenia stałej relacji. Mimo wszystko, pochodzę trochę na tą terapię i zobaczę co z tego wszystkiego wyniknie. Zwłaszcza, że teraz jest dla mnie całkiem spokojny okres. 

 

Przepraszam, że tutaj tak Was "zapisałam", wiem, że zaraz zostanę oskarżona o manipulację, bo jestem kobietą, ale starałam się wyjaśnić to w najbardziej szczegółowy i prosty sposób. Nie chciałam napisać "10 lat temu stało się to i to", bo nie chcę być zbytnio oceniana przynajmniej na podstawie tego. Dlatego, takie konkretne opisanie sprawy może jakoś rozjaśni Wam całą sytuację, a przynajmniej może rozjaśni jak mogą się czuć osoby postawione w takiej sytuacji. Zrozumiem, jak nie zrozumiecie, bo ja przez całe życie nie rozumiałam co się ze mną dzieje, i nadal nie jestem w 100% pewna czy ja to dobrze rozgryzłam. To się z czasem okaże. Takie napisanie tego tutaj pomoże mi troszkę to usystematyzować w głowie, ewentualnie jak dojdę kiedyś do innych wniosków, to będę miała to do porównania tego, co czuję i jak to rozumiem obecnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zajrzałam nie mogąc zasnąć, tematu jakoś wyjątkowo nie śledziłam, ale sorry ciężko mi cię zrozumieć. 

Pomijając to, że wszystko jest jakieś zawiłe i pisane "na około"(?)- już nie wiem jak to określić to dziwny jest dla mnie ten fragment: 

10 godzin temu, Mrowka napisał:

Oczywiście sprawa była zgłoszona na policję, tego człowieka złapali i była rozprawa. Nie wiem czy ostatecznie go skazali i na ile. Prawdopodobnie doszło do nas takie pismo, ale podejrzewam że rodzice nie chcieli mi już tego pokazywać uznając sprawę za rozwiązaną.

Kiedy chodziłam do podstawówki, byłam już całkowicie świadoma tego co dzieje się wokół. Wiedziałam np o pewnych problemach rodziców (podsłuchiwałam).

Czy chodziło Ci o porwanie? Aż przypomniała mi sie pewna sytuacja z mojego dzieciństwa...

Ale ciężko mi uwierzyć, że później jako nastolatka czy osoba dorosła nie dowiedziałaś się jaki był finał tej sprawy. No błagam, coś tu śmierdzi...;)

 

Jak dla mnie ta cała "historia" jest delikatnie mówiąc mocno naciągana. :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 24.01.2018 o 17:16, Mrowka napisał:

@Lalka On mnie pociąga, ja jego pewnie też, chociaż nie jestem pewna. Na pewno chciałby żebym schudła (nie powie wprost), więc to robię. Tylko widzisz, jak już doszłam do wniosku że seksu właściwie nie lubię bo tylko mnie męczy i fizycznie i psychicznie, to ciężko o jakiekolwiek pożądanie (właściwie to widzę, że zawsze udawałam i to Z KAŻDYM, że mam ochotę na seks. Często sama inicjowałam). Mi to nie przeszkadza, że nie dochodzę. Nie jestem kłodą, tylko staram się żeby jemu było dobrze i nie musi wiedzieć, że ja nie specjalnie lubię seks. Wcześniej żaden mój związek nie rozpadł się z tego powodu :)

Proponuję daj sobie spokój z relacjami łóżkowymi. Najpierw doprowadź się do porządku i znajdź przyczynę tych braków. 

Pewnie facet czuję, że udajesz i myśli, że jest gorszy od amanta z orgazmusa.;)

Seks inicjowalas bo pewnie chciałaś zatrzymać interesującego faceta. Spokojnie nie trzeba być w związku jak i uprawiać seksu. Nie będziesz gorsza.

Wiesz kto uprawia seks bez przyjemności? 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 godzin temu, Mrowka napisał:

Opatentowałam unikanie zbędnego cierpienia w każdej dziedzinie życia zewnętrznego, bo już wewnętrznie czuję go bardzo dużo od jakichś kilku lat. Samiec wywołujący jakieś większe emocje = zbędne cierpienie, więc jak widzę że jakiś na mnie działa to nakładam sobie na niego szlaban. Póki co na szczęście nie trafiłam na takiego który by wywoływał NAPRAWDĘ duże emocje i wtedy nie wiem czy umiałabym sobie odmówić. Do tej pory jakoś to funkcjonowało.

Ta, owiń się w kokon i nigdy nie miej już ani orgazmu ani nie doświadczaj innych rzeczy. No i co niedowiarku Drizzt :) miałam rację. Nie dochodzi, bo unika "bad boyów" po traumatycznym spotkaniu jego przegiętej wersji. Brak emocji = brak udanego seksu, clue całego forum, Kobietopedii i związków. :D

 

Jak się domyślam chodzi o to, że Mrówka była molestowana albo może nawet gorzej i niestety była przy tym podniecona, po czym uznała (raczej jej podświadomość), że to było tak złe i chore, że musi to wyprzeć z pamięci, dać sobie szlaban na orgazmy, "niegrzeczne" myśli związane z seksem, pociągajacych facetów, dlatego wybierała samych "bezpiecznych", przy których emocji było nieweiele, do tego jeszcze ta lipna otwartość seksualna maskująca cały problem. Ona wcale nie jest aseksualna itp.!

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Bruxa napisał:

dać sobie szlaban na orgazmy, "niegrzeczne" myśli związane z seksem, pociągajacych facetów, dlatego wybierała samych "bezpiecznych", przy których emocji było nieweiele, do tego jeszcze ta lipna otwartość seksualna maskująca cały problem. Ona wcale nie jest aseksualna itp.!

Ale naprawdę w to wierzysz??? 

 

Teraz, Mrowka napisał:

Oczywiście sprawa była zgłoszona na policję, tego człowieka złapali i była rozprawa. Nie wiem czy ostatecznie go skazali i na ile.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Florence, rodzice pewnie między sobą o tym rozmawiali, ale ja mogłam np. w tym czasie być w szkole. Nie podsłuchiwałam ich. 

Myślałam nad tym, czy w końcu tego człowieka rzeczywiście skazali (nie byłam jedyną "ofiarą"), ale po 1. nie wiedziałam jak się za to zabrać, po 2. bałam się, że rodzice się dowiedzą, że do tego wracam a nie chcę żeby sobie przypominali, że coś takiego miało miejsce 3. ostatecznie stwierdziłam, że to nic nie zmieni, poza tym byłam już na etapie, że to nie moje wspomnienie i w ogóle to na mnie nie wpłynęło.

@Bruxa, ale jaki jest argument za tym, żeby pozwolić się "przelecieć" badboyowi? Orgazmów nie potrzebuję i nie uważam tego za problem. 

Dalej mniej więcej dobrze rozgryzasz, chociaż "bezpiecznych" wybierałam raczej dlatego, żeby nie być po raz kolejny wykorzystana, a nie dlatego, żeby nie mieć orgazmu :P Szczerze mówiąc, dopóki Marka nie zaczęłam słuchać, to nie wiedziałam czy ma to jakiś związek. Nadal ciężko mi uwierzyć w to.

W trakcie całej tej sytuacji sprzed lat nie byłam w żadnym stopniu podniecona, tylko bałam się, że ktoś tak mógłby pomyśleć. Już tłumaczę dlaczego. Kilka dni po wydarzeniu zachowywałam się całkiem normalnie, a teoretycznie powinnam "zamknąć się w sobie". Tak pokazują w telewizji, książkach, internecie itd, że "zły dotyk boli przez całe życie", ale mnie wtedy zbytnio nic nie bolało. Wydaje mi się, że negatywne skutki tego (chociaż może dopiero teraz tak to błędnie interpretuję) nadeszły po jakimś czasie. Nie wiem do końca co za chore myśli miałam w głowie potem. Część pewnie nie była w ogóle kojarzona z tym wydarzeniem, a prawdopodobnie zaczęłam sobie układać w głowie jakieś plany jak postępować. Tak jak np. z tym kiedy to wszystko wracało i musiałam nauczyć się to odpychać. Wydaje mi się, że może po prostu te emocje które mi towarzyszyły w czasie tego wydarzenia, nie bardzo miały potem w jaki sposób ujść i je "zassałam" do środka. I tak sobie z nimi chodziłam cały czas ;) 

Właśnie dlatego mam nadzieję że psychoterapie trochę mi w głowie rozjaśni. W środę mam kolejną wizytę. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Mrowka

Pozwolę się wtrącic mimo, że nie czytałem dokładnie wszystkiego w sumie początek i twoją ostatnia długą wypowiedź, gdzie opisujesz traumę.

 

Udajesz się do profesjonalisty-słuszna decyzja. To forum to tylko opinie postronnych ludzi (miedzy innymi ja) i ewentualnie mogą ci dać "do myślenia" ale prowadzić cię powinien profesjonalista.

 

Generalnie mam uwagę do Pań (a zwłaszcza takich dwóch),

przychodzi osoba na forum która piszę o traumie (nie wiem czy mi się by chciało tyle pisać skoro wy twierdzicie ze to fake) a wy "niedowierzacie, wątpicie, kwestionujecie i nie wiadomo co jeszcze".

 

A może tak trochę ELEMENTARNEJ EMPATII i SZACUNKU do drugiej osoby?

Czasami dziewczynki jednak wypadałoby trochę się ZASTANOWIĆ nad tym co się chce napisać, biorąc pod uwagę okoliczności.

 

Być może nadzór powinien tu troszeczkę się ustosunkować  @Eleanor, ?

 

z wyrazami szacunku (dla niektórych)

 

TF

Edytowane przez TheFlorator
  • Like 3
  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Mrowka w psychologii określa się to terminem  ,,wyparcia" tzn. wypchnięcie z pamięci nieprzyjemnych i traumatycznych przeżyć i funkcjonowanie jakby ich nie było. 

Bardzo często jest to stosowane w codziennym życiu przez każdego. 

Wszystko co jest nam niewygodne lub męczy nasze sumienie lub jest wygodne, a wiemy, że jest niemoralne - wypieramy.

 

@Florence więc jak najbardziej może być prawdziwe, że ona nic o tym nie wie, bo podświadomie unikała informacji.

 

Co nie zmieni faktu, że wygląda to bardzo chaotycznie, jakby podpinanie się pod scenariusz jaki nakreślili udzielający się forumowicze. 

 

Oczywiście jeśli chaos jest spowodowany faktem, że @Mrowka nie chciała tego faktu ujawnić, a potem zmieniła zdanie i jednak wołała się wygadać, to jak najbardziej odpowiedni specjaliści do których się udała, to dobry krok i wierzę, że przyniesie efekty.

@Quo Vadis?  napisał, że kłamstwo ma krótkie nóżki.... Czas pokaże....

 

@Mrowka terapia i przepracowanie traumy na pewno pomoże, ale i czas również, odczuwać satysfakcję trzeba się nauczyć i przede wszystkim chcieć czuć i odczuwać. 

Polecam Michaline Wisłocką ;) stare ale dobrze opisane. 

Edytowane przez Sitriel
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

TheFlorator wyraziłam tylko swoje zdanie. Może niezbyt delikatnie, może jestem po pewnym forum uczulona na jakieś "historie", ale nie chciałam nikogo urazić. :) I uwierz, że empatii mam dużo, ale ciężko pojąć mi to, że nigdy niczego nie usłyszała, nigdy nie poruszyła chociaż ogólnie tego tematu z mamą kiedy była już dorosła. Nawet samego wyroku. Miałam pewną sytuacje kiedy lekarz przyjmujący mnie do szpitala zachował się tak jak nie powinien w stosunku do mnie kiedy miałam około 14 lat.

Nie mam żadnej traumy, bo to nie było nie wiadomo co, ale pamiętam jak okropnie się czułam i też z nikim nie chciałam się tym dzielić, bo się wstydziłam,  jednak  później powiedziałam o tym mamie. Ale może nie każdy ma taki kontakt z rodzicami. Cała historia wydała mi się pokrętna i jeśli już to nie tylko dwie  i nie tylko kobiety to zauważyły - patrz posty powyżej. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedno zasadnicze pytanie, na jaką chusteczkę ludzie opowiadają sobie o swojej przeszłości związkowej / łóżkowej ? nie chce nic wiedzieć co robiłaś bo jak to mamusia mówiła im mniej wiesz tym lepiej śpisz, zacznijcie wreszcie ludowe powiedzenia wdrażać w swoje życie. Gdybym dowiedział się że laska na studiach puszczała się z kolegami z zagranicy to nie ważne jaka by teraz nie była, i tak bym odszedł bo bym nie chciał takiej matki dla swojego dzieciaka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Byłybiałyrycerz napisał:

Jedno zasadnicze pytanie, na jaką chusteczkę ludzie opowiadają sobie o swojej przeszłości związkowej / łóżkowej ? nie chce nic wiedzieć co robiłaś bo jak to mamusia mówiła im mniej wiesz tym lepiej śpisz, zacznijcie wreszcie ludowe powiedzenia wdrażać w swoje życie. Gdybym dowiedział się że laska na studiach puszczała się z kolegami z zagranicy to nie ważne jaka by teraz nie była, i tak bym odszedł bo bym nie chciał takiej matki dla swojego dzieciaka.

Zwłaszcza, że nie zostało powiedziane jakiej karnacji był ów kochanek. Sam w życiu nie tknąłbym kobiety lecącej na egzotykę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może jestem dziwny ale tak już mam, moja ostatnia partnerka dość atrakcyjna kobitka, taka że faceci oglądają się za nią na ulicy jak to opowiadała w trakcie studiów wykorzystywała swoje wdzięki. Zawsze kiedy trzeba było coś załatwić u profesora to zakładała szpilki,dekolcik itp i czarującym usposobieniem prosiła o przełożenie egzaminu, w pracy do Pana dyrektora podobne zachowanie, niby dotyk to było już przekroczeniem granic i nigdy do niczego jak poza flirtem nie doszło - " nie mydło się nie wymydli " jak to mawiała, ale dla mnie i tak to było dość uciążliwe psychicznie, niby wiem że zachowywałbym się podobnie gdybym był atrakcyjną kobietą jednak lepiej jak druga strona o tym nie wie.

Edytowane przez Byłybiałyrycerz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, Sonic napisał:

Zwłaszcza, że nie zostało powiedziane jakiej karnacji był ów kochanek. Sam w życiu nie tknąłbym kobiety lecącej na egzotykę.

Chłopak był Hiszpanem, więc bez przesady z tą egzotyką, rasa  biała, kultura łacińska, europejska ; ) 

Poza tym, chyba większość obecnych na forum Panów wielbi Azjatki, zatem jednak pociąg do egzotyki jest jak najbardziej OK!

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.