Skocz do zawartości

Moja historia - konkretny rollercoaster


Rekomendowane odpowiedzi

Witam brać forumową!

Krótko o mnie - 29 lat, w głowie mocno poukładane, poziom świadomości i rozumienie otaczającej rzeczywistości raczej większe niż przeciętne :)

Pragnę opisać Wam moją związkową historię - liczę na Wasze odpowiedzi i sugestie referujące do mojego zachowania.

"Nasza" historia rozpoczęła się w maju 2015 roku - poznaliśmy się na domówce u wspólnego znajomego, ja - pracujący inżynier, ona studentka 5go roku medycyny, między nami 4 lata różnicy.

Standardowo na początku wszystko było super, motylki te sprawy, nie ma co się za mocno rozpisywać.

 

Na początkowym etapie znajomości nie za bardzo wiedziałem w co się pakuję, ignorowałem czerwone sygnały, które ona wysyłała - dziewczyna pochodzi z rozbitej rodziny, jej ojciec zdradził jej matkę, co spowodowało rychły rozwód - dzieci (ona i jej starsza siostra) zostały przy matce, ojciec płacił alimenty, standardowy obrót sytuacji który wszyscy znamy.

Czego możecie się domyślać, dziewczyna nie wyniosła z domu odpowiednich przekonań o facetach..

 

Hormony waliły bardzo mocno, dziewczyna jest absolutnie najatrakcyjniejszą kobietą jaką w życiu widziałem i z którą byłem, w głowie plan na życie był już dosyć mocno i wyraźnie nakreślony.

Pierwsze kilkanaście miesięcy (bodajże 11) były niesamowite - randki, wyjazdy, dobry seks, ciekawe i głębokie rozmowy, można powiedzieć, że prowadziłem ten związek całkiem nieźle.

Poważna weryfikacja naszego związku nastąpiła w momencie, kiedy zmieniłem pracę - warunkiem zatrudnienia było odbycie 5cio miesięcznego szkolenia we Włoszech, na które oczywiście się zgodziłem - możliwości rozwoju zawodowego, osobistego oraz poznanie nowej kultury skutecznie przekonały mnie do podjęcia owej decyzji.

Wyjechałem.

 

Aby nie stracić całkowicie kontaktu pisaliśmy ze sobą, jednak oczywiście to nie było to samo.

Do Polski wracałem średnio raz na miesiąc - bo kocham, bo nie chcę stracić, serce rwało jak szalone.

 

Pierwszy raz poczułem, że coś jest mocno nie halo, kiedy w odpowiedzi na informację że przylatuję do Polski usłyszałem : "to bardzo fajnie, cieszę się, jednak ja uczę się do sesji i nie mogę Ci obiecać że znajdę czas żeby się z Tobą zobaczyć"

Myślę sobie - dobra, trudne medyczne studia, dziewczyna walczy o swoje marzenia, nie ma problemu, niemniej jednak myślałem, że jak wielkiego zawalenia nauką by nie miała, to chyba jest w stanie wygospodarować dla mnie ten wieczór lub dwa..

Przylatywałem do niej, jednak ona już taka rozentuzjazmowana nie była, zdecydowanie jej stan emocjonalny różnił się od tego sprzed wyjazdu.

Dodam, iż w trakcie mojego pobytu we Włoszech ona nie przyleciała do mnie ani razu - nie potrafiłem tego zrozumieć, ale twardo brałem to na klatę, racjonalizowałem tą sytuację jej pragnieniem jak najlepszego zaliczenia egzaminów i skończenia sesji.

 

Im bliżej końca mojej delegacji, tym bardziej oddalaliśmy się od siebie - kłótnie przez komunikator itp. - patrząc na tą całą sprawę z perspektywy czasu widzę jak bardzo byłem żałosny, powinienem twardo trzymać ramę faceta, a zamiast tego byłem słaby.

Nadszedł dzień przylotu do Polski, ona oczywiście chciała odebrać mnie z lotniska, jednakże poprosiłem o pomoc kumpla, mam swój honor i szacunek do własnej osoby, dałem radę.

Zaproponowałem spotkanie licząc na odpowiednie przyjęcie w kraju - nic takiego nie miało miejsca, zamiast tego, otrzymałem informację, iż w tym samym mieście zupełnie przypadkowo znajduje się jej kuzyn (lub znajomy, nie mam pojęcia, gościa widziałem 2 razy w życiu) i już się z nim umówiła, oczywiście mogę dołączyć jeśli chcę - zgodziłem się (nie muszę Wam chyba tłumaczyć jak idiotyczny to był ruch).

Kiedy nadarzyła się możliwość do rozmowy, powiedziała, że nie czuje, aby miała chłopaka, nie wie co czuje itp.

Zapytana czy mnie zdradzała podczas mojej delegacji odpowiedziała, że tylko "przytulała się" ze znajomym - mimo to brałem wszystko na klatę zaślepiony blaskiem swojej lśniącej zbroi.

Zaczęliśmy randkować ponownie, jednak to już nie było to samo co przed wyjazdem - postawa mega roszczeniowa, humory, fochy, to nie była ta dziewczyna w której się zakochałem.

W tak zwanym "międzyczasie" dowiedziałem się, że owa dziewczyna w przeszłości ona i jej siostra miały problem z anoreksją, generalnie rozwój ich rodziców pozostawił po sobie ogromną wyrwę w psychice obu pań.

 

Mogłem zapomnieć o niespodziewanych wyjściach do restauracji itp. - jedynym warunkiem do zaistnienia takiego wydarzenia miało być wcześniejsze poinformowanie zainteresowanej, że chcę ją "niespodziewanie" zabrać do restauracji - ona w takim razie będzie się głodzić i w ten sposób będzie mogła ze mną wyjść i zjeść posiłek - totalne kuriozum..

Oprócz tego, jej najlepsza przyjaciółka to kobieta również mega atrakcyjna, jak możecie się domyślić, jej ego jest rozrośnięte do granic możliwości, typowa samica-alfa, jej porady związkowe udzielanie mojej ex również były najtrafniejsze.. :)

Mniej-więcej w okolicach listopada 2016 postanowiłem dać sobie z tym spokój, nie potrafiłem się z nią dogadać, czułem kompletny brak szacunku do samego siebie, w życiu bym nie powiedział, że dam się tak zmanipulować i zeszmacić, na własne życzenie oczywiście..

 

Okres od listopada 2016 do stycznia 2017 był kiepskim czasem w moim życiu, jednakże to nic w porównaniu z tym, co się wydarzyło w życiu mojej eks - okazało się, że zachorowała na nowotwór, w styczniu miała operację, moi znajomi (konkretnie dwie kobiety) o tym wiedziały, jednakże na wyraźne polecenie mojej eks ukrywały przede mną ten fakt.

Będąc szczery sam ze sobą, w trakcie owych 3ech miesięcy kochałem swoją byłą, jednocześnie byłem niesamowicie rozdarty wewnętrznie.

Kiedy pokątnie dowiedziałem się o stanie zdrowia mojej eks postanowiłem działać, miałem totalnie gdzieś, czy wypada czy nie, czy jesteśmy razem czy nie.

Pojechałem do niej, całe szczęście nie było jej w domu, drzwi natomiast otworzyła jej matka (jest bardzo inteligentną kobietą i wciąż mam do niej duży szacunek).

Rozmawialiśmy na oczywisty, dominujący temat, w pewnym momencie usłyszałem od niej "nie wiem jakie masz plany wobec niej, ale chciałabym, abyś chociaż przez ten czas kiedy ona dochodzi do siebie był przy niej obecny, Twoja obecność ją uspokaja" - mniej-więcej taki był jej przekaz - nie byłem przekonany co do takiego rozwiązania, dzisiaj odbieram to jako jawną manipulację z jej strony w celu zapewnienia spokoju jej córce, nie mogę mieć do niej o to pretensji, niemniej jednak zgodziłem się na taki układ.

Wróciliśmy do siebie - dowiedziałem się od mojej eks, że w trakcie owych 3 miesięcy przerwy spotykała się ze swoim znajomym ze studiów, z którym sypiała - wziąłem to na klatę - kolejny raz dałem się upodlić sam przed sobą..

Powiedziałem jej, że skoro jesteśmy razem to nie ma opcji, aby w jakikolwiek sposób utrzymywała kontakt z tym gościem - zgodziła się.

Czas mijał i faktycznie na początku to co było nie halo za pierwszym podejściem, za drugim już było trochę przypudrowane, owszem, widziałem zmianę w jej zachowaniu, jednakże czułem, że jest to wymuszone, że nie jest to spójne z tym co myśli, ewidentnie nie przemyślała naszego związku w trakcie okresu separacji, była zdecydowanie reaktywna.

Ciepłe miesiące nie przyniosły poprawy sytuacji, w zasadzie było coraz gorzej.

Maj 2016 to okres końca jej sesji, czyli sporo imprez, ja czasy studenckie mam już za sobą, praca uniemożliwiała mi towarzyszenie w jej życiu socjalnym ze znajomymi z jej studiów.

Dochodziło do kompletnych patologii, kiedy byliśmy w tym samym lokalu (akurat tego dnia nie mieliśmy w planach się widzieć) - ja ze swoimi znajomymi, ona ze swoimi, ona widząc mnie nawet nie podeszła się przywitać, nie ma o czym mówić..

Czułem kompletną odrazę do własnej osoby, byłem tak zajechany psychicznie, że myślałem, że to ewidentnie problem jest ze mną.

Sprawy przybrały jeszcze gorszy obrót, ponieważ w międzyczasie otrzymałem wypowiedzenie o pracę - i w zasadzie nie byłem tym jakoś specjalnie przejęty, owszem, byłem w dołku i chciałem z nią porozmawiać tego samego dnia kiedy podsunięto mi dokument do podpisu, jednakże ona zapytana czy możemy się spotkać i pogadać odpowiedziała, że już się umówiła ze znajomymi, ale jeśli chcę, to mogę podjechać do miejsca gdzie akurat będzie przebywać, a ona wtedy wyjdzie i chętnie porozmawia - myślałem, że zwariowałem.

Tego już nie mogłem znieść, ostatni raz wziąłem to na klatę jednocześnie z postanowieniem, że to już koniec, zbyt dużo się wydarzyło.

Pojechałem do niej następnego dnia i rozegrałem to króciutko - w prost powiedziałem jej co sądzę o jej zachowaniu, że znajomość zdecydowanie przeinwestowałem i że nie jest mnie warta.

Znowu stałem się wolnym człowiekiem.

Nową pracę znalazłem po 2ch miesiącach, przez ten czas miałem wolne, ponieważ pracodawca wypowiedział również stosunek do pracy - dodam, iż miałem 3 miesięczny okres wypowiedzenia, więc perspektywa dłuuugich, płatnych wakacji nastrajała mnie bardzo pozytywnie :)

Wolny czas spędziłem na imprezowaniu, potrafiłem 4 razy w tygodniu bywać na mieście i walić gaz - sporo $$$ opuściło mój portfel.

W okolicach sierpnia bieżącego roku pierwszy raz trafiłem na forum - poszukiwałem odpowiedzi na temat psychologii kobiecych zachowań, chciałem uczyłem się relacji damsko-męskich.

 

Szczerze mówiąc pierwsze zetknięcie z forum nie było zbyt przyjemne, przypominało zderzenie ze ścianą - wywody kolegów z dłuższym stażem, rozwodników, myślałem, że to niemożliwe, że jestem wyjątkiem w tej materii, nieświadomie zacząłem wychodzić z matrixa..

 

Zrezygnowałem z czytania braciasamcy.pl - uznałem, że obecni tu ludzie prezentują zbyt skrajne poglądy, są zbyt bezkompromisowy - źle Was oceniłem, należą się Wam BRACIA srogie przeprosiny :)

Eks siedziała mi w głowie bardzo mocno, jednakże podążając radami z filmów na YouTube twardo trzymałem brak kontaktu.

 

W październiku mam urodziny, bez srogiej imprezy nie wyobrażałem sobie spędzić tego dnia, jakże wielkie było moje zaskoczenie, gdy otrzymałem życzenia urodzinowe od niej - grzecznie odpisałem po kilku godzinach, to była jedyna wiadomość jaką wysłałem do niej do tej pory.

Okres od października aż do dzisiaj to konkretny proces wychodzenia z matrixa - znajomy podrzucił mi temat MGTOW, który siadł mi bardzo mocno i póki co to właśnie z nim się najbardziej utożsamiam.

 

Przed kilkoma dniami otrzymałem życzenia świateczne - zgadnijcie od kogo :) - nie odpisałem, totalnie zignorowałem.

Wróciłem na forum, czytam względnie codziennie co się dzieje.

2017 to był fenomenalny rok - dwa razy zmieniłem pracę - z perspektywy czasu to były świetne decyzje, nie rozwijałem się w tym kierunku co chcę, choć na wynagrodzenie nie mogę narzekać.

W kwestii kobiet również zaliczyłem ogromny progres i bynajmniej nie mam tu na myśli tylko rozstania - zmiana jaka dokonała się w mojej głowie jest absolutnie kamieniem milowym w moim życiu, nie ma szans, abym spojrzał na relacje damsko-męskie tak jak wczęsniej..

W październiku zacząłem studia podyplomowe, jestem w trakcie kupna swojego kąta :)

Dzięki siłowni moja sylwetka uległa znacznej poprawie - kobiety również to widzą.

Słowem zakończenia - FORUMOWEJ BRACI ORAZ ŻYCIU bardzo dziękuję za otworzenie oczu i lekcje, zapamiętam je do końca życia.

Owe zmiany o których piszę weszły mi do świadomości, chwilę potrwa zanim przemycę je głębiej do podświadomości :)

Pozdrawiam,
Rafał

PS.
Dajcie znać co o tym myślicie, chętnie odpowiem na pytania w tym wątku :)



 

Edytowane przez rkons
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zdziwiłbym się, jeżeli nowotwór okazałby się fikcją.

Powiem ci coś zabawnego: moja była niedoszła chciała mnie zmiękczyć, mówiąc mi, że jej dziadek zmarł. Rzuciłem tylko chłodne "przykro mi" i zarzuciłem, że najprawdopodobniej ściemnia. Ta nagle zaczęła buczeć i ryczeć - nie mogłem tego słuchać, robiłem się wkurwiony, a spokój trzeba pielęgnować, więc się rozłączyłem. Jakież później było moje zdziwienie wymieszane z ironicznym uśmieszkiem, kiedy przeczytałem o rzekomych zgonach dziadków od innych Braci z świeżakowni... :) 

 

Człowiek uczy się całe życie na błędach. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No dobra Panowie, codziennie prostuję głowę oglądając/czytając o MGTOW.

 

Po rozmowie z kumplem, który również jest w temacie MGTOW, doszedłem do wniosku iż owa wiedza i świadomość to konkretna broń obusieczna.

 

Mianowicie - w jaki sposób wejść w kolejny zwiazek znając prawdę o mechanizmach relacji, kobiecych instynktach i ich hipergamii?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, rkons napisał:

Wróciliśmy do siebie - dowiedziałem się od mojej eks, że w trakcie owych 3 miesięcy przerwy spotykała się ze swoim znajomym ze studiów, z którym sypiała - wziąłem to na klatę - kolejny raz dałem się upodlić sam przed sobą..

Czekałem na ten moment w czasie tego eseju.

Po pierwszym miesiącu Twojej nieobecności już mi coś śmierdziało.
 

Najgorzej kiedy sami siebie oszukujemy "nie jest tak źle będę to ratował" :D:D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety nie mogłem wyedytować posta po jego napisaniu, niemniej jednak pragnę coś dodać od siebie celem jeszcze większego wyklarowania sytuacji - moja eks powiedziała mi, że spotkała się z tym gościem po "naszym" formalnym powrocie do siebie.

 

Kolorów tej akcji dodaje fakt, że tego dnia spotkałem się z koleżanką na drinka i poszliśmy do lokalu w którym siedziała moja eks i wspomniany typ - to był czysty przypadek, że wybraliśmy ten sam lokal.. ☺️

 

Usiedliśmy centralnie przy wejsciu - chciałem spotkać się z nią spojrzeniem kiedy będzie wychodzić aby zobaczyć jej reakcję na moją osobę.

 

Niestety, w momencie jak wychodzili ona wzrok w telefon, jakby przeczuwała co się może wydarzyć, mówię Wam, jaja jak berety ?

Edytowane przez rkons
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witaj rkons. Dzięki za podzielenie się historią.

 

29 minut temu, rkons napisał:

Po rozmowie z kumplem, który również jest w temacie MGTOW, doszedłem do wniosku iż owa wiedza i świadomość to konkretna broń obusieczna.

 

Mianowicie - w jaki sposób wejść w kolejny zwiazek znając prawdę o mechanizmach relacji, kobiecych instynktach i ich hipergamii?

 

Moim skromnym zdaniem zrozumienie wszystkich elementów układanki wyklucza długotrwały związek monogamiczny. Jednocześnie nie wyklucza to reprodukcji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obawiam się, że możesz mieć rację.. trudno jest mi wyobrazić sobie sytuację, gdzie wchodzę z kobietą w zwiazek.. o małżeństwie nawet nie wspominam..

 

A może Marek mógłby zrobić o tym materiał "co w kwestii związków gdy już się wyjdzie z matrixa" hmm?

Edytowane przez rkons
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wg mnie, aby osiągnąć harmonię w życiu to należy żyć zgodnie z naturą.
Natura samca homo sapiens to w dużej mierze kopulacja z nowymi, atrakcyjnymi samicami.
Oczywiście nie non-stop, bo by to było wyniszczające, ale prawie wszystko co nas motywuje ma korzenie w energii seksualnej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.