Skocz do zawartości

Przyszłość pod znakiem "?"


Ksanti

Rekomendowane odpowiedzi

Część. W związku z obecną sytuacją życiową postanowiłem założyć temat z cyklu "dołek egzystencjonalny".

 

Jakieś tam doświadczenia z pracą miałem już w szkole średniej. Hala hiperdupermarketu. Strasznie mnie wkurzało, że tak dużo ludzi tam jest, wielka przestrzeń, wszyscy mnie obserwują i jestem pod kontrolą. Poza tym non stop stanie i trzeba sie wyrabiać. [Na końcu opiszę dlaczego zwracam na to uwagę].

 

Jednak pierwsze moje przemyślenia egzystencjonalne pojawiły się po ukończeniu szkoly średniej. Nie zdawałem sobie wtedy sprawy z moich raczej poważnych słabości. Pierwsze moje zderzenie ze ścianą nastapiło kiedy zobaczyłem jak wygląda rynek pracy i jak bardzo jest zjebany. Jednak z dozą entuzjazmu i nieświadomy zagrożenia zaaplikowałem m.in. CV do firmy, która reklamowała się w samych superlatywach. Standardowo dobre zarobki, nienormowany czas pracy, dobra atmosfera, praca biurowa (ahh ten prestiż wmawiany przez rodziców - biuro to przecież łatwa praca papierkowa nic nie trzeba robić itd.) blah blah blah. Wymagania natomiast to komunikatywność, dobra dykcja oraz pozytywne nastawienie do życia czy coś tego typu. Pewnie odrazu zgadniecie o jaką pracę chodzi. Tak jest!!! Call center.

 

Wtedy nie wiedziałem co to jest, myślałem, że to start do wielkiego świata biznesu i takie tam. Entuzjazm młodego chłopaka i życie bajkami które wciskano w szkole, ogłoszeniach i przy rekrutacji do pracy. Tak więc poszedłem/ połechtali moje ego jaki ja to jestem super, że przeszedłem rekrutacje. Następnie szkolenie. Po kilku dniach nadszedł pierwszy dzień pracy. Uswiadomiłem sobie, że moja praca polega na dzwonieniu i naciąganiu ludzi. Mój pierwszy telefon i nagle poczułem wielki niepokój. To pierwszy telefon a jeszcze takich będzie pewnie ze 100 danego dnia. Przecież nie wiem co powiedzieć, mam niepewny głos, w dodatku wysoki. Przez kilka minut wstrzymywałem się z decyzją zadzwonienia. Tak... uświadomilem sobie, że jest to moją fobią - zajebiście. Wykonałem 3 telefony z czego w dwóch zostałem zwyzywany. Po tym powiedziałem kordynatorce, że idę na przerwę i już więcej tam nie wróciłem (nie podpisywałem żadnej umowy). W domu do końca dnia byłem cały roztrzepany i podenerwowany. 

 

Za 3 lata powtórzyłem eksperyment. Wsumie też nie do końca byłem świadomy co to za praca. Myslałem, że jakaś księgowość, analizy itd. No bo pisanie biznesplanów. A to kontakt z klientami głównie telefoniczny w dodatku w pomieszczeniu nie byłem sam. Trzeba po jakichś instytucjach wydzwaniać itd. Tu jeszcze jestem na podsłuchu przez współbiurowiczów. Niestety tutaj wytrzymałem kilka dni. Znowu ten ogromny stres się pojawił na samą myśl o tym aby zadzwonić do kogos obcego i go przekonywać. Strasznie nie lubię tej całej maski i udawania miłego. Czemu oni do cholery zmuszają mnie, żebym się oddzywał wtedy kiedy nie mam na to ochoty? Telefon od kogoś obcego to dla mnie jak atak i wkroczenie w strefę osobistą. Czemu nie mogę czegoś robić tam sobie w spokoju? Aaa i w tym call center stresował mnie też fakt, że rozmowa jest nagrywana. 

 

Po tych zdarzeniach zacząłem analizowac swoje życie pod kątem emocji i traum. W gimbie bylem alienowany w klasie i wyszydzany. A zaczeło się od wypisywania obraźliwych rzeczy na mój temat na naszej klasie. Wszyscy z klasy mogli to przeczytać. O ile wcześniej docinki mi nie przeszkadzały i każdy każdemu robil sobie na złość. To od momentu trwałych wpisów na forum klasowym zaczęło mnie to mocno boleć. Już wtedy miałem tendencje introwertyczne chociaż udawałem ekstrawertyka (w dzieciństwie nim byłem naturalnie). W 3 klasie przestałem rozmawiać z ludzmi, jedynie z 2 osobami trzymałem w klasie słaby kontakt. Oczywiście moje oceny w nauce bardzo zaczęły kuleć. W szkole średniej zacząłem jeździć autobusem. Zauważyłem, że w przypadku kiedy jest dużo ludzi zaczynam odczuwać niepokój i podenerwowanie. Obecnie tego nie mam. Nie mam też problemów w kontaktach 1 vs. 1. W przypadku grupy osób wiekowo czy społecznie do mnie podobnych również. Jedynie to szybko się męcze spędzając czas w grupie i udaje, że mnie wszystko bawi. Mam też tendencje do unikania kontaktu jak kogoś nie zznam (w sensie odkładanie spotkania). Wychodzi na to, że mam lekką fobie społeczną a nawet może i neuropatie. Współcześnie panuje kult krzykaczy i ekstrawertyków (tacy celebryci). Te sławne szukamy osoby komunikatywnej, pozytywnie nastawionej do życia, młody dynamiczny skład oraz praca zespołowa. No po prostu rzygać się chce jak widzę takie ogloszenia, niestety prawie każde.

 

------------------------------------------------------------

Przedząc do meritum:

 

Nachodzi mnie taka refleksja czy znajdę w tym wszystkim miejsce dla siebie. Nieukrywam, że chciałbym trochę zarobiči jakoś ustawić się w życiu. Studiuję i po kierunku prawdopodobnie praca w korpo (czego się obawiam zważywszy na to co opisałem powyżej). Z drugiej strony niejasne plany na przyszłość i presja z racji wieku i aby się usamodzielnić. Ktoś może te problemy uznać za śmieszne ale mi na serio nie jest do śmiechu. Wariacka praca bez prywatności i z wydzwanianiem to dla mnie droga do nerwicy. Niestety nie wiem za bardzo czy są jakieś odpowiednie zawody gdzie można byloby zminimalizować powyższe problemy. 

 

Głównie myślałem o zawodach analityka/kontrolera finansowego. Bo tak by przebiegała ścieżka edukacyjno zawodowa. Jednak to też w dużej mierze chyba telefony, rozgardiasz i burdel emocjonalny czego się obawiam. Poza tym ubieranie maski i sztywne udawanie kogoś kim się nie jest. Nie wiem też jak jest naprawdę. Bo gdybym mógł sobie w spokoju pracować i od czasu do czasu coś pogadać bez spiny na luzie to nie ma problemu. Oczywiście fajnie by było mieć work-life balance.

 

Z takich innych ścieżek to myślałem, żeby ewentualnie zrobić kurs na masażystę albo grafika. W przypadku tego pierwszego to zniechęca mnie wizja pracy po kilkanascie godzin za grosze w jakichś spa. IT kompletnie nie dla mnie (a tam chyba najbardziej by pasowało pod mój charakter - wolnego wilka). Jestem w tym pogubiony. Teraz jest mi dobrze jednak boje się, że kiedy pójdę do poważnej pracy i na swoje to moje życie zamieni się w emocjonalne piekło bez odwrotu. Niestety chcąć czy nie, jestem fobikiem  bez "wywoływaczy" funkcjonuje normalnie.

 

Czy ktoś z braci ma podobne problemy/ przemyślenia? Albo jakieś sensowne rady odnośnie ścieżki zawodowej w życiu pod to co opisałem?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

28 minut temu, Ksanti napisał:

Wychodzi na to, że mam lekką fobie społeczną a nawet może i neuropatie.

 

Chyba chodziło o neurastenię. ;) 

Na F.S. możesz sobie z ciekawości zrobić test Liebowitza, dosyć miarodajny, jest po polsku w necie w różnych miejscach.

 

29 minut temu, Ksanti napisał:

Wykonałem 3 telefony z czego w dwóch zostałem zwyzywany. 

 

To musiał być spory szok, ale bluzgi świadczą raczej tylko o nerwach blisko (_!_) osób z którymi rozmawiałeś. Mogli się normalnie pożegnać i rozłączyć.

Moja znajoma kiedyś pracowała na jakiejś infolinii ze sprzedażą garnków i wyła, że ją ludzie opierdalają. :lol: 

 

Trzeba zlewać takie sytuacje, dziady nie wiedzieli jakim jesteś człowiekiem, widzieli tylko ten mały wycinek rzeczywistości, że chcesz im coś wcisnąć.

Niestety, naciąganie to nie rurki z kremem.:P

 

36 minut temu, Ksanti napisał:

Czy ktoś z braci ma podobne problemy/ przemyślenia? Albo jakieś sensowne rady odnośnie ścieżki zawodowej w życiu pod to co opisałem?

 

Miałem przez większość życia spory stres, gdy ktoś patrzył mi na ręce kiedy wykonywałem prace manualne, ale wykończeniówka i w zakład produkcyjny zmniejszyły to o jakieś ~80%.

Dokucza(ł) mi też nadmierny perfekcjonizm - tutaj budowlanka to była git terapia. :) 

 

Z mówieniem w większej grupie i rozmową przez tel. też nie czuję się super komfortowo, ale chcę nad tym zapanować.

Dzwonienie do osoby którą słabo znam to dla mnie spory stres, łatwiej mi zainicjować kontakt twarzą w twarz.

 

Teraz jestem na rozdrożu i prokrastynacja depcze wyobraźnie.

Wiem, że najlepsze dla mnie zawsze były skoki na głęboką wodę i powinienem wbić do jakiegoś konkurencyjnego środowiska, ale na razie nie mogę się zebrać. 

Niestety ciężko mi coś doradzić stricte pod Twoim kątem.

 

A te nerwicowe objawy mogą też częściowo wynikać z deficytów mikro/makroelementów, tłuszczy, stosowania używek[head&shoulders:D] itp.

Ale to rozległy temat, ja mam raczej powierzchowną wiedzę, chociaż siebie metodą prób i błędów doprowadziłem do przyzwoitej formy fizycznej.

 

#przypadeg_anegdotyczny

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za tą neuropatię to ja ci dziękuję. Już wiem czym w ciągu najbliższego tygonia będę katował otoczenie.

Opętany/zaburzony neuropata, tego jeszcze nie było :D

 

Co do telefonów rada.

A podzwoń ty do obcych ludzi. Powyj, pobecz, poszukaj Halinki, pomamrocz, takie tam.

Ogólnie rzecz biorąc poudawaj osobę na umyśle ciężko zwichniętą.

Kiedy dojdzie do rozmowy w "realu" będzie z górki,

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Dworzanin_Herzoga napisał:

Chyba chodziło o neurastenię. ;) 

Na F.S. możesz sobie z ciekawości zrobić test Liebowitza, dosyć miarodajny, jest po polsku w necie w różnych miejscach.

Twój wynik w teście to 50 punktów na 144 maksymalnych.

Tabela opisująca wynik testu:
55 – 65 punktów = lekka fobia społeczna.

 

Wyszło poniżej ale mam coś takiego lekkiego. Jednak najgorsze są te telefony, zwłaszcza jak trzeba rozmawiać przy kimś. W sytuacjach 1 vs. 1 raczej nie mam problemów. Wolę pisać wiadomości tekstowe.  Czasem sie zmusze do zadzwonienia do przychodni itp. Jednak mała blokada jest. Mam zawsze wyciszony telefon (to mi troche pomaga zachować dystans). Czasem wkurza mnie jak dzwoni nieznany numer. Bez dźwieku się już tak nie zrywam..

 

6 godzin temu, Dworzanin_Herzoga napisał:

To musiał być spory szok, ale bluzgi świadczą raczej tylko o nerwach blisko (_!_) osób z którymi rozmawiałeś. Mogli się normalnie pożegnać i rozłączyć.

W telefonie słychać tylko głos dlatego tego nie lubię. Nie widać mowy ciała i innych ważnych mankamentów. Cała uwaga idzie na analize głosu co przekłamuje rzeczywistość. Ktoś wygadany z dobrą dykcją może stworzyć maskę i wrażenie człowieka silnego psychicznie. Dzwoniąc czuję się jak intruz i ktoś niechciany (jak włamywacz). Poczucie niższości a ja nie cierpię udawać i sie podporzadkowywać, więc dodatkowy stres z tego powodu. Face to face bym nie dał sobie w kasze dmuchać. A tak to załamuje się mój wysoki głos i wychodzę na kogoś słabszego. Oprócz tego nie jestem mocny w gębie na takie emocjonalne bluzgi. Tutaj dodatkowo doszła presja bycia nagrywanym, więc nie mogłem sam go zbluzgać (tzn. mogłem ale źle bym sie z tym czuł jakby potem ktoś z zewnątrz to slyszał). Jak ktoś dzwoniłby do mnie z jakąś prośbą to bym czuł się lepiej. Tak samo mam opór do rozmów online typu skype. 

 

6 godzin temu, Dworzanin_Herzoga napisał:

Z mówieniem w większej grupie i rozmową przez tel. też nie czuję się super komfortowo, ale chcę nad tym zapanować.

Dzwonienie do osoby którą słabo znam to dla mnie spory stres, łatwiej mi zainicjować kontakt twarzą w twarz.

Noo dokładnie to samo. Zastanawiam się czy w innych zawodach też tak jest przerąbane. Mam wrażenie, że współczesny świat gnoi takich jak my. Trzeba być wygadanym, przebojowym i wsiskać się wszedzie na siłe. Taki fast food. Może moje obawy są z komsou i przejmuje sie na zapas. Jednak czuję nad soba presję podjecia ważnej decyzji życiowej. Jakby nie bylo praca to spora część dnia i w ogóle życia. Chciałbym po prostu spokojnie sobie siedziec i robić swoje. Przy tym nie martwić sie o pieniądze. Jednak czy to realne?

 

6 godzin temu, Dworzanin_Herzoga napisał:

Teraz jestem na rozdrożu i prokrastynacja depcze wyobraźnie.

Wiem, że najlepsze dla mnie zawsze były skoki na głęboką wodę i powinienem wbić do jakiegoś konkurencyjnego środowiska, ale na razie nie mogę się zebrać. 

Niestety ciężko mi coś doradzić stricte pod Twoim kątem.

I tak dobrze, że się odezwałeś. Prokrastynacja, spóźnianie się i życie w glowie. Czesto niektóre rzeczy okazują się poźniej latwiejsze niż się wydawało. Jedbak po jakimś czasie myśli znowu wracają i jest blokada.

7 godzin temu, Dworzanin_Herzoga napisał:

A te nerwicowe objawy mogą też częściowo wynikać z deficytów mikro/makroelementów, tłuszczy, stosowania używek[head&shoulders:D] itp.

No problemy zdrowotne są - rozwalona odporność organizmu i różne powikłania. Opisywalem w innym wątku. Witaminy biorę regularnie.

 

 

6 godzin temu, wroński napisał:

Za tą neuropatię to ja ci dziękuję. Już wiem czym w ciągu najbliższego tygonia będę katował otoczenie.

Opętany/zaburzony neuropata, tego jeszcze nie było :D

 

Co do telefonów rada.

A podzwoń ty do obcych ludzi. Powyj, pobecz, poszukaj Halinki, pomamrocz, takie tam.

Ogólnie rzecz biorąc poudawaj osobę na umyśle ciężko zwichniętą.

Kiedy dojdzie do rozmowy w "realu" będzie z górki,

Nie mój charakter :P Chce mieć spokój i nie obchodzą mnie jakieś niepotrzebne pogaduszki. Tym bardziej nie lubię udawać :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Ksanti napisał:
Cytat

Z mówieniem w większej grupie i rozmową przez tel. też nie czuję się super komfortowo, ale chcę nad tym zapanować.

Dzwonienie do osoby którą słabo znam to dla mnie spory stres, łatwiej mi zainicjować kontakt twarzą w twarz.

Noo dokładnie to samo. Zastanawiam się czy w innych zawodach też tak jest przerąbane. Mam wrażenie, że współczesny świat gnoi takich jak my.

 

No współczesny świat promuje ekstrawertyczną postawę, jest z tego więcej benefitów.

Częściowo przez to, że ludzie często nie rozróżniają wyszczekania od pewności siebie itd.

 

Ale paradoksalnie do gnojenia przez otoczenie w moim przypadku nigdy nie doszło, bo w sytuacjach podbramkowych najczęściej się mobilizuje i po przeciągnięciu struny

umiem sobie poradzić. W zeszłym roku np. zdarzyło się, że jeden współpracownik zachował się w stosunku do mnie agresywnie,gdy powiedziałem mu co myślę o tej sytuacji, na jakieś 10 sekund

zamarł, przestał się ruszać und oddychać.:lol: A podkreślam, że jeszcze nie zdążyłem podnieść głosu, ani użyć wulgaryzmów.

W przeszłości zdarzało się też, że interlokutor nastawiony ofensywnie dostał drgawek czy zaczął się dusić.

Ale to były incydentalne przypadki w skali życia, nie jestem raczej konfliktowy.

 

Dlatego sam nie rozumiem takiego podwyższonego poziom niepokoju w "bezpiecznych" sytuacjach, ale częściowo poradziłem sobie z tym samoograniczaniem.

Nie wiem czy to jakieś konkretne negatywne wzorce, nie dokopałem się do tego jeszcze. :P 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.