Skocz do zawartości

Przebudzenie na totalnej fazie


jaro670

Rekomendowane odpowiedzi

Chciałem się z wami podzielić czymś co przydarzyło mi się wczoraj. 

Wypiłem z kolegą litrowego Johny Walkera i miałem mega fazę bo dla mnie pół litra na głowę to bardzo duża dawka i rozmyślałem pijanym rozumem nad wieloma sprawami i nagle zacząłem mieć widzenie/obserwację rzeczywistości jak gdyby z pozycji zewnętrznego obserwatora który najśmieszniejsze był kompletnie trzeźwy.  Wszystko z tego pamiętam w szczegółach a niestety po pijaku przeważnie pamiętam bardzo niewiele. 

Było to mega dziwne, fajne , ciekawe uczucie czegoś niby nowego ale znanego jednocześnie.

Zacząłem widzieć świat jak ekran na którym wyświetlają film a osoby, postacie nie istnieją w rzeczywistości tylko pojawiają się na nim epizodycznie przywoływane do swojej roli jakby moją wolą.

Dziwne uczucie że rzeczywistość jest wszystkim ale i niesamowitą pustką zarazem i tej pustki się przestraszyłem. 

Tolle mówił żeby w tych momentach mieć odwagę i pozwolić na to ale ego chyba spanikowało.

Jednego się natomiast dowiedziałem że nie ma czegoś takiego jak śmierć, że śmierć jest kolejną klatką filmu odtwarzanego w naszej jaźni.

To jest wprost nie do pomyślenia że ktoś napruty w cholerę zaczyna widzieć siebie  i nawet co śmieszne doświadczać swojej najebki ale z pozycji kompletnie trzeźwego obserwatora. 

Nie umiem tego dziś wytłumaczyć ale z pozycji tego który obserwuje nie istnieje coś takiego jak śmierć skoro potrafiłem na trzeźwo widzieć siebie pijanego w trzy dupy. Umysł był najebany a nad nim był ktoś kto doświadcza i obserwuje więc to nie mógł być ten umysł.

Spotkało kogoś z was coś takiego ?

Edytowane przez jaro670
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest niejaki pan Joachim Werdin, który w jednym ze swoich filmików opowiadał o czymś takim, o czym właśnie piszesz.

2 godziny temu, jaro670 napisał:

Dziwne uczucie że rzeczywistość jest wszystkim ale i niesamowitą pustką zarazem i tej pustki się przestraszyłem.

Tu jeden z jego filmików:

 

 

Inna sprawa jest taka, że te myśli mogły być spowodowane przez Twoją podświadomość bo np. dużo się na te tematy ostatnio naczytałeś.

 

Środki odurzające tak działają... sam tak też miałem, tylko po wytrzeźwieniu niewiele pamiętałem, jakieś tylko przebłyski.  Jeśli Cie to interesuje to polecam powtórkę za jakiś czas w celach poznawczych. Niewątpliwie jest to ciekawe doświadczenie i myślę, że można to przeżywać bez żadnych używek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pewnie że tak, ale zawsze w medytacji. W medytacji również udaje mi się przekroczyć ten stan obserwatora, i wtedy traci się poczucie własnego ciała - za pierwszym razem się przeraziłem tego uczucia, kiedy brakło obserwatora, i nie byłem w stanie ruszać ciałem przez parę sekund.
Raz mi się udało wejść w baardzo wysoki stan, ale wtedy praktykowałem wdzięczność po parę godzin dziennie, przez wiele dni. To się stało na ulicy - wyobraź sobie kolesia, który idzie ulicą z rozmarzonym wzrokiem, i lekko rozchylonymi ustami ze zdumienia, patrząc naokoło jak świeżo wypuszczony z wieloletniego zamknięcia. Czułem na sobie spojrzenia ludzi, którzy patrzyli na mnie jak na wariata, ale nie pojawiła się żadna myśl o wstydzie, czy strachu - było zbyt pięknie, i ciężko mi to opisać, uczucie jest niewysłowione. Gdybym nie wchodził w ezoterykę, i nie rozumiał nauk tych mistrzów, to pomyślałbym że to jest początek jakiejś choroby psychicznej.


To, od czego zawsze uzależniają się ludzie to jest tylko i wyłącznie stan wewnętrznej jaźni, jako przyjemność, którego nie osiągnęli w naturalny sposób poprzez rozwój duchowy, i chcą to w sobie wymusić w sposób sztuczny.
Żaden alkohol, grzyb, narkotyk, pieniądz, kobieta nie jest źródłem przyjemności - źródłem jesteś Ty. Porównałbym to do petardy - przyjemność wybucha w Tobie, ale lontem jest, dajmy na to, alkohol - gdy nachlejesz się już odpowiednio dużo (lont się wypali) to pojawia się wybuch przyjemności, czasem ekstazy. Efekt przyjemności odczuwasz jako "zesłanie" przez coś zewnętrznego, za co trzeba słono zapłacić (szczególnie za Panie ;)) - tak jak uzależnienie charakteryzuje się głównie rollercoasterem nastroju od przyjemności, do czasem paraliżującego bólu, gdy danego wyzwalacza przyjemności zaczyna brakować. Taka sinusoida. Tak jak nigdy nie doświadczasz straty pieniędzy, uszkodzonego drogiego sprzętu, tylko własnych emocji związanych z zewnętrznym wydarzeniem.


Gdybym miał strzelać, to przed piciem miałeś wysoki poziom energii, i byłeś w dobrym humorze, być może czytałeś jakieś nauki ezoteryczne. Dostałeś kopa energetycznego (od egregora, za skorzystanie z pożyczki energetycznej od niego (daje energetyczne 50zł, oddajesz energetyczne 200zł - stąd poczucie przeraźliwego osłabienia po piciu + uszkodzenia organizmu)), i poziom świadomości chwilowo wskoczył na stricte duchowy, gdzie doznałeś czegoś wyższego.

Zazwyczaj ludzie po alkoholu wchodzą w poziom świadomości miłości, chcą częstować i stawiać drinki, bratają się z ludźmi, giną troski i lęki, co umożliwia zwykłemu człowiekowi pokonaniu strachu przed tańcem, i innymi ludźmi. Ty, być może, przekroczyłeś ten poziom, i wskoczyłeś na jeszcze wyższy. Czy tak jest na 100% - nie wiem. Ja dobrze wiem co się dzieje ze mną i przez jakie stany przechodzę, a nie jestem w Twoich butach, żeby to trafić na 100%. Tak mi się wydaje, że właśnie to się stało.


To nie jest nic strasznego. Bardzo dobrze, że czegoś takiego zaznałeś. Wiesz już, że to co piszą mistrzowie duchowi jest prawdą. Zdarza się, że poszukiwacze duchowi doznają czegoś tak wysokiego i pięknego, że blakną te wszystkie pogonie za sukcesem, władzą, pieniędzmi, kobietami. Często to jest początek zmiany całego życia, bo już bardzo trudno jest żyć bez tego stanu, a alkohol, kobiety (chyba one dają największego kopa przyjemności, ze wszystkich nałogów jakie znam), bale, grzyby i to wszystko służące wzniesieniu się na wyższy poziom, są po prostu śmieszne w porównaniu do tego co jest możliwe. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Messer napisał:

Pewnie że tak, ale zawsze w medytacji. W medytacji również udaje mi się przekroczyć ten stan obserwatora, i wtedy traci się poczucie własnego ciała - za pierwszym razem się przeraziłem tego uczucia, kiedy brakło obserwatora, i nie byłem w stanie ruszać ciałem przez parę sekund.
Raz mi się udało wejść w baardzo wysoki stan, ale wtedy praktykowałem wdzięczność po parę godzin dziennie, przez wiele dni. To się stało na ulicy - wyobraź sobie kolesia, który idzie ulicą z rozmarzonym wzrokiem, i lekko rozchylonymi ustami ze zdumienia, patrząc naokoło jak świeżo wypuszczony z wieloletniego zamknięcia. Czułem na sobie spojrzenia ludzi, którzy patrzyli na mnie jak na wariata, ale nie pojawiła się żadna myśl o wstydzie, czy strachu - było zbyt pięknie, i ciężko mi to opisać, uczucie jest niewysłowione. 

Dokładnie tak miałem przez 2  dni w 2016 po filmie Massaro  kiedy to siedziałem przez kilka godzin i delektowałem się swoim oddechem a z okolic serca waliła lawa miłości do wszystkich do tego stopnia że odczuwałem fizyczny ból w mostku, uczucie jakby z mostka rozchodziły się jakieś dziwne promienie. Do tego dziwienie się wszystkiemu i wszystkim i miłość do wszystkich. Po dwóch dniach zacząłem się zastanawiać czy już zawsze będę tak żył i widzenie zniknęło. To przedwczoraj było inne , też piękne ale jakieś dziwne zarazem , miałem takie przeświadczenie nie istnienia rzeczywistości i materii a jedynie pojawiania się filmu życia na ekranie. Też spanikowałem i się skończyło.

Edytowane przez jaro670
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@jaro670 Nie ma co panikować. Wejdziesz w to parę razy, i zaczniesz za tym tęsknić. No chyba przyznasz, że to jest o wiele bardziej interesujące doświadczenie i wręcz niepojęty sposób bycia? :D 
W ogóle, ja miałem i mam nadal jeden lęk - chodzi o to, że jak wejdę w ten głęboki stan, to boję się że przypadkiem wyjdę z ciała, i już do niego nie wrócę.

Z tym sercem też ciekawa sprawa, bardzo wielu mistrzów i guru odjechało na tamten świat z tego powodu - zawały to są norma. Ciekawa sprawa, bo wydaje się że serce nie może wytrzymać takiego obciążenia energii. 
Wspomniałem raz o tym, że tego doświadczyłem na ulicy, i co najgorsze - wszystko było piękne, a odniosłem wrażenie że serce mi zaraz stanie, bo obciążenie wydawało się nie do utrzymania. Jedyny szkopuł.

Twojego doświadczenia, że rzeczywistość wygląda jak film na ekranie nie miałem, chyba że mówimy o tym samym i się nie rozumiemy, bo inaczej ubieramy to w słowa. ;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

50 minut temu, tymon91 napisał:

A coś paliliście? :) 

No w sumie, ja jestem zajarany takimi sprawami. :D 


Inni wywołują te stany narkotykami, grzybami, kobietami a ja staram się to robić w inny sposób. 
Taniej, przyjemniej i o wiele bardziej bezpieczniej.


Coś ćpać musimy jako ludzie, żeby doświadczać czegoś wyższego, ja postanowiłem postawić to w taki sposób, żeby nie eksploatować i niszczyć ciała. Bo je lubię, i szkoda je dewastować.

EDIT: Nie, żebym się zamknął w jaskini i tylko medytował, czy coś. Korzystam z życia, ale stawiam, że takie sprawy nie powinny zależeć od zewnętrznych czynników, które pojawiają się i znikają. Czyż jak one nie znikną, to pojawia się cierpienie? A na co to komu? A po co to komu potrzebne, parafrazując klasyka? :>

Edytowane przez Messer
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, jaro670 napisał:

pół litra na głowę to bardzo duża dawka

Pół litra to nie jest bardzo duża dawka. Ale oczywiście nie promujemy tu alkoholizowania się. Tolle chyba takiej dawki wódeczki nigdy w życiu nie widział, nie mówiąc o przyjęciu takowej. A tak na poważnie, mówisz że rzeczywistość nie istnieje, nie ma śmierci, my nie istniejemy. To jest czysty non-dualizm. Albo jesteś fascynatem tej teorii, albo sam z siebie tego doświadczyłeś. Brawo Ty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, tymon91 napisał:

A coś paliliście? :) 

 

wspomnienia są takie same, nawet gdy jesteś pijany. Ewentualnie może różnić się odbiór ich.

Nie palę nawet fajek, nigdy nie paliłem zioła ani nie kręcą mnie inne wzmacniacze stanu. Z gorzałą też chcę się rozstać na zawsze bo jak ktoś tu napisał to pożyczka energii którą spłaca się z bardzo dużym procentem.

 

2 godziny temu, Magician napisał:

A tak na poważnie, mówisz że rzeczywistość nie istnieje, nie ma śmierci, my nie istniejemy

To było dziwnie fascynujące ale i jakoś smutne zarazem że nic nie jest rzeczywiste a stworzone przez moją jaźń jako moc sprawczą. Może za dużo się ostatnio naczytałem o prawie przyciągania i transserfingu Zelanda i może to jest efekt. Przestraszyłem się tego ,chyba jeszcze nie jestem gotowy na takie atrakcje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, jaro670 napisał:

Nie palę nawet fajek, nigdy nie paliłem zioła ani nie kręcą mnie inne wzmacniacze stanu. Z gorzałą też chcę się rozstać na zawsze

Bardzo dobra decyzja :) . Jednak w tym co opisałeś, nie ma co się doszukiwać jakiś mistycznych przekazów. 

Najprawdopodobniej po śmierci jest to, co przed naszymi narodzinami :) . Czyli nie wiadomo co.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Quo Vadis? napisał:

@jaro670 Niektóre osoby mają "predyspozycje" do takich stanów, czy jak to określić. 

Może tak , zawsze byłem myślącym za dużo i czującym za dużo. Chociaż ostatnio bardzo sobie odpuściłem ,przyjmuję z życzliwością nawet najgorsze swoje wtopy. Zaakceptowałem siebie i życie daje mi mega frajdę. Nie zapominam o codziennej wdzięczności. Nawet panny zaczęły się do mnie masowo uśmiechać,przymilać aż się czasem dziwie czy one w ogóle mają oczy :lol:.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Popijanie nie wzniesie nas na wyżyny  podświadomości, nie lubię swojej prywatności upubliczniać,ale dziś to zrobię...

Piątek wieczór, weekendowy luzik,po ogarniane ,w domku wieczorem...drink,drink,drink...

ok 0.4 wódy...,nie byłem zalany, przy mojej wadze, a tu niespodzianka...

Gleba nie pamiętam...ok pół litra  krwi na płytkach pół nocy na SOR i 12 szwów...

Co się stało nie wiem,TK ok.

 

 

 

  • Like 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja miałem dosłownie taką samą fazę, co @jaro670, jak pierwszy raz zapaliłem zioło z kolegą. Graliśmy sobie w kosza, paliliśmy, kolega już zaprawiony w boju był, a ja po raz pierwszy kosztowałem. Najpierw była przyjemna część, czyli śmiechy, chichy, dobry humor, a potem po jakichś 20 minutach taka faza mi siadła na głowę, że czułem się, jakbym film oglądał, nie czułem swojego ciała, nie czułem co robię (a cały czas grałem), kolega się śmiał ze mnie, a ja nic, humor mi spadł, a jedyne co czułem, to strach przed tym. Było to kilka lat temu, nie interesowałem się w ogóle ezoteryką, ani tymi tematami, a po tej akcji już ani razu nie zapaliłem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.