Skocz do zawartości

Wynajem czy kupno własnego na kredyt?


Kimas87

Rekomendowane odpowiedzi

Witam Bracia 

 

Ostatnio naszedł mnie tego typu temat i jestem ciekaw waszego zdania na ten temat. Czy lepiej jest waszym zdaniem wynajmować mieszkanie, czy brać w kredyt np na 30 lat i mieszkać na ,, swoim " 

 

Moim zdaniem obydwa rozwiązania mają plusy i minusy, chodź moje zdanie moze być nieco nieobiektywne, bo jestem akredytywy. 

 

Ja chyba wolałbym wynajmować, bo spłacając kredyt na ,, swoje " mieszkanie często spłacamy półtora jak nie więcej wartości mieszkania poza tym jesteśmy uwiązani pętla na 30 lat widma braku pracy, kłopotów finansowych. Wynajem daje pewną wolność, bo jak nam się nie spodoba możemy wynająć gdzie indziej. 

 

Ktoś powie, że nabija się do kieszeni właścicielowi mieszkania ok. Tylko, że płacisz realna wartość czynszu a nie jak kredyt w banku z mega odsetkami. Poza tym 30 lat to szmat czasu na świecie może się wiele zmienić. Takie mam zdanie ciekaw jestem waszego :).

Edytowane przez Kimas87
Błąd
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobrze powiedziane z tym "swoim". Ja jestem anty kredytowy. Mam przykład kolegi który wziął kredyt 120 a do oddania 250. Interes życia. Zwolnił się z państwówki i wybył do Holandii. Nie ogarnął. Dzisiejszy rynek pracy jest nie stabilny. A dwa bycie uwiązanym na 30 lat dla mnie za grubo. Wynajmując możesz zrezygnować i sobie załatwić prace w innym mieście, kraju. Do 10lat i można odłożyć na małe m2. Niektórzy przesadzają biorąc po 300k na dom oddać prawie 0.5banki bo musi być duży dom bo rodzina. To tylko moje zdanie. Nie chce generalizować są różne sytuacje. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tym kredytem na 30 lat to mit. Nikt tak nie robi. Kredyt bierze się na 30 lat, żeby była niska rata (w razie czego), ale nadpłaca się go systematycznie lub przy większym przypływie kasy, przez co zmniejsza się kapitał do spłaty i maleje udział odsetek w racie. Jak brałem kredyt na mieszkanie to doradca mi mówił, że przeciętny czas 'życia' kredytu takiego jak mój to 8 lat. Mój był spłacony po 6.

 

Kolejna sprawa to uwiązanie na 30 lat. Ja nie wiem, skąd taki mit, że mieszkania z kredytem nie można sprzedać?! Już któryś raz się z tym spotykam, a jest to kompletna bzdura. Sprzedajesz, z kasy za sprzedaż spłacasz kredyt i tyle. Wielkie mi uwiązanie.

 

Natomiast wynajem jest o tyle fajny, że w każdej chwili możesz spakować manatki i sobie iść. Nie musisz szukać kupca na mieszkanie - wypowiadasz umowę i się wynosisz. Super sprawa. No ale bądźmy realistami, spłacasz kredyt właściciela i jeszcze dajesz mu zarobić.

Edytowane przez Adams
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu, Kimas87 napisał:

Tylko, że płacisz realna wartość czynszu a nie jak kredyt w banku z mega odsetkami.

Większość mieszkań na rynku wynajmu jest kupiona na kredyt i następnie podnajmowana, nie spotkałem się z przypadkiem by opłata za mieszkanie (z wyjątkiem czynszu i mediów rzecz jasna) nie pokrywała kredytu i odsetek. Czyli płacisz kredyt w banku z odsetkami, tyle że nie swój:) A jeśli masz na myśli wynajem tylko za kwotę czynszu, to dawaj mnie namiary na takie ogłoszenia:D

 

19 minut temu, Kimas87 napisał:

Poza tym 30 lat to szmat czasu na świecie może się wiele zmienić.

To zależy - jesli masz na myśli to, że czekasz na śmierć dziadków i spadek za 15-20 lat, to być może:p Wszystko zależy od Twojej sytuacji - jeśli wiesz, że za 5-10-15 lat nie będziesz miał widoków na darmowe mieszkanie, to oznacza, że pewnie wiele rzeczy się zmieni, ale gdzieś mieszkać i płacić za to będziesz musiał. Pytanie, komu wolisz płacić.

 

22 minuty temu, Kimas87 napisał:

Wynajem daje pewną wolność, bo jak nam się nie spodoba możemy wynająć gdzie indziej. 

To jest de facto jedyny plus wynajmu - nawet nie tyle jeśli się nie spodoba, ale jeśli będziesz chciał wyjechać do innego miasta. Z tym że w środowisku, które znam wiekszość osób nie wyjeżdża na ślepo, ale dlatego, że może więcej zarobić - jeśli wyjeżdża z rodziną, to po prostu zaczyna wynajmować swoje mieszkanie, więc zakup też nie jest przeszkodą. 

 

23 minuty temu, Kimas87 napisał:

bo jestem akredytywy

Z doświadczenia wiem, że przeciwnikami kredytów są w przytłaczającej większości ci, którzy po prostu nie musieli ich brać, bo mają alternatywę:p 

Jeśli jednak musisz wynajmować mieszkanie to moim zdaniem płacenie komuś kredytu zamiast sobie ma niewielki sens. Chyba, że jak stracisz pracę to możesz się przeprowadzić z powrotem do rodziców i tak byś zrobił (ja na przykład nie, za stary jestem:p). 

 

Jest wiele niuansów, ale to tak ogólnie:)

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, CzarnyR napisał:

Dobrze powiedziane z tym "swoim". Ja jestem anty kredytowy. Mam przykład kolegi który wziął kredyt 120 a do oddania 250.

Kredyt frankowy może? 

Jeśli tak, to kolega nie się nie ogarnął tylko źle oszacował swoją zdolność i podjął ryzyko walutowe. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@JurekB niestety tego nie wiem euro czy złote. Kupił młodo miał wtedy około 24lat. Teraz ma około 29 a ile mu jeszcze zostało tego tez nie wiem. Z Frankowiczem to słyszałem kolegę kolegi który wziął 250 płaci z 12 lat i niedawno wystawił dom za 260. Skąd ta cena ? A No właśnie tyle jeszcze zostało. Oczywiście mało kto w szkole ma takie przedmioty które mówią o kredytach itp goi ma brać ratke i nie pyskować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

JurekB mam wielu znajomych nie mających alternatyw, ale kredytu Ci nie wezmą, bo cenią sobie wolność. Mając kredyt jesteś mega uwiązany. Praca często po 16 godzin nawet jak robota Ci się nie podoba to w niej tkwisz, bo kredyt.

 

Zgodzę się są różne sytuacje w życiu czasem jesteśmy wręcz zmuszeni wziąć kredyt. Natomiast branie kredytu aby komuś coś udowodnić, że się jest dorosłym/ samodzielnym to denny biznes. Ja cenie sobie swobodę i wolność. Nie lubię być uwiązany czy to w pracy czy przez bank. Najlepiej kupić mieszkanie za gotówkę, ale na to stać nielicznych. Moi znajomi, którzy mają mieszkanie dostali je w spadku po babci, rodzinie w większości. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minutes ago, Adams said:

Ja nie wiem, skąd taki mit, że mieszkania z kredytem nie można sprzedać?! Już któryś raz się z tym spotykam, a jest to kompletna bzdura. Sprzedajesz, z kasy za sprzedaż spłacasz kredyt i tyle. Wielkie mi uwiązanie.

Potwierdzam. W tej chwili mam trzecie mieszkanie i poprzednie dwa jak sprzedawałem, to były obciążone kredytem hipotecznym. To jest popularna sytuacja i zarówno banki jak i pośrednicy nieruchomości są na to przygotowani. Dla nich to rutynowa procedura.

 

Wynajem ma tę przewagę, że wszelkie problemy typu uciążliwy sąsiad, zmiany otoczenia (np. budowa ruchliwej drogi pod nosem) można łatwo rozwiązać wyprowadzając się. Z własnym już gorzej.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polecam (jeśli ktoś ma chęci i ochotę, bo to rozległy temat) obadać dokładniej.

Kupujecie (wy i bank) i macie swoje mieszkanie? Tylko jakim kosztem! 

 

Dla leniwych od punktu 6 (do 1):

https://wdomachzbetonu.blogspot.com/2014/04/15-najgupszych-tekstow-w-historii.html

 

 

Panowie 30 lat! To nie 2, 4, czy nawet 10. Tylko 30! 

Podobny do Marcina Wuca jest Michał Szafrański - w sumie podobne mają treści, obaj działają głównie na tematach finansowych. Szafrański też mówił o mieszkaniach, kupnach itd. Polecam spojrzeć na to co napisał.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...
W dniu 29.01.2018 o 12:43, Kimas87 napisał:

Mając kredyt jesteś mega uwiązany. Praca często po 16 godzin nawet jak robota Ci się nie podoba to w niej tkwisz, bo kredyt.

Tu się nie zgadzam. Sam mam kredyt i ostatnio zmieniłem pracę. Kredyt to taki sam miesięczny koszt stały jak jedzenie, paliwo czy... czynsz własnego mieszkania.

 

Ok, rzeczywiście duża wysokosc raty moze definiować ile godzin dziennie musisz pracować i wypruwać flaki zeby na to zarobić, ale absolutnie nie przywiazuje czlowieka do miejsca pracy.

 

Bat w postaci raty rzeczywiście zmusza  by regularnie zarabiać, ale nie gdzie i jak masz to zrobic.

 

P.S. Jestem zdania, że kredyt tylko na nieruchomość pod wynajem, a sam mieszkam w wynajętym. Daje mi to wolność przeprowadzek a moja własność zarabia na ratę sama.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lepiej gromadzić zasoby, im większy wkład własny tym lepiej, może po drodze wpadnie jak pomysł na biznes, kiedy masz kredyt siedzisz często w jednej robocie i zapomnij o pomysłach, strach przed utratą ciągłości finansowej Ci je skutecznie wybije ze łba.

Edytowane przez Themotha
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Imbryk

Tak mówią "kredyciarze" którzy dorabiają sobie ideologię do chujowych realiów. Jesteś taki wolny, tak? To spróbuj nie spłacać kilka miechów kredytu. No wolny człowiek przecież nic nie musi, nie?
Znam w Wawie sporo kredyciarzy, i wiem jedno - ciągle żyją pod presją psychiczną "że coś się stanie i nie będą w stanie spłacać raty" - to ich słowa, nie moje. Znam takich co mieli dobra robotę, a później jej nie mieli, i mieszkanie zabrał bank.
Znam takich co mieli ratę wyliczoną na styk, a jak frank skoczył to ich życie zaczęło sie sprowadzać do "robota, opłaty za mieszkanie, kredyt, chleb i coś do chleba".

Sprzedaż mieszkania z kredytem też nie jest taka prosta jak ci się wydaje. Myślisz, że ludzie chcą sie bawić w przepisywanie papierów itd? Jeśli ktoś się za to bierze to dlatego, że kredyciarz na tym sporo stracił, co czyni taki zakup w miarę atrakcyjny dla nabywcy.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Themotha napisał:

Lepiej gromadzić zasoby, im większy wkład własny tym lepiej

Zgadzam się z tym. Sam kupowałem dom w ten sposób. Jes jednak pewna okoliczność, którą już teraz brał bym pod uwagę. A mianowicie można oszczędzać na wkład do mieszkania przez 2, 5 lub 10 lat, ale w tym czasie co? Trzeba gdzieś mieszkać i tu nasuwa się pytanie czy ponosić podwójne koszty wynajmując i oszczędzając zarazem? Moim zdaniem taka sytuacja ma sens jeśli nie będziemy ponosić kosztów wynajmu, mieszkając na przykład u rodziców czy dziadków.

Godzinę temu, AR2DI2 napisał:

Sprzedaż mieszkania z kredytem też nie jest taka prosta jak ci się wydaje. Myślisz, że ludzie chcą sie bawić w przepisywanie papierów itd? Jeśli ktoś się za to bierze to dlatego, że kredyciarz na tym sporo stracił, co czyni taki zakup w miarę atrakcyjny dla nabywcy

Sprzedaż mieszkania z kredytem wcale nie jest trudną żeczą. Pisze o tym @Hydraulik kilka postów wyżej.

A to czy na tym stracisz czy wątpliwie zyskasz zależy od sytuacji w jakiej się sprzedający znajduje, zazwyczaj głównym czynnikiem jest czas. 

Fakt zakładając hipotecznie że sprzedajemy mieszkanie po dwóch latach (za cenę zakupu), a jego wartość się nie zmieniła, to już jesteśmy w plecy na spłaconych odsetkach. Pozatym niektóre kredyty skonstruowane są tak, że najpierw przez pierwsze lata spłaca się kwotę odsetek, co nie zachęca do brania kredytów.

 

Być może dla niektórych to kłopot, ale ja nie widzę problemu z mobilnością/przeprowadzką nawet jak ma się mieszkanie na kredyt. Podchodzę do tego w następujący sposób. Kupiłem mieszkanie, po dwóch/pięciu latach zmieniam pracę / przeprowadzam się do innego miasta. Zakupione mieszkanie odnajduje wtedy a za pieniądze z czynszu spłacam kredyt, natomiast w innym miejscu wynajmuje za podobną stawkę lub nawet niższą i bilans jest na zero lub nawet na plus. Owszem zgadzam się że trzeba poświęcić temu trochę czasu i uwagi ale...

Ogólnie jestem za kupnem domu/ mieszkania, uważam że to dobra inwestycja. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Łabędź

Co on niby takiego napisał oprócz tego, że ma już trzecie mieszkanie na kredyt. Nie napisał ile jest na tym w plecy itd. A to, że dostaniemy za nie tyle ile uda się uzyskać od kupującego, który da mniej czy więcej w zależności od tego jak mocno mu zależy.
Byłem, a w zasadzie jestem można powiedzieć jeszcze syndykiem masy upadłościowej, i widziałem sporo takich co to mieli wszystko opanowane za zicher. Po czym zostawali z gołą dupą i długami do spłacenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bezproblemowo kredyty spłacają wszelkiego rodzaju słoiki, którym pomagają rodzice. U mnie praktycznie każdy sąsiad spłaca/dokłada raty dla dzieci w Warszawie, na weekendy oczywiście z bachorami u starych i pełne torby w niedzielę wieczorem przy wyjeździe. Takie spłacanie to ja rozumiem. Rodzice żyją jak ostatnie dziady i jeszcze się chwalą, Ani to już spłaciliśmy, teraz zaczynamy dla Mareczka. Paranoja...

 

Jeśli chodzi o opłacalność to bez jaj, przecież stopa zwrotu jest niziutka, na granicy opłacalności (inflacja Panowie!). Nie dość, że ten interes to konieczność wyłożenia kilkuset tysięcy to jeszcze zyski minimalne (szczerze to jak sobie liczę to nikt ich nie ma, dokłada/przekłada z innej kupki i cwaniaczy). Jest mnóstwo innych biznesów w których można zarobić dużo większe pieniądze, zakładając nawet, że 1-2 razy straci się a ten 2-3 przyniesie zysk kilkadziesiąt % w skali roku (kopalnie w Afryce i Kanadzie, poczytajcie, ogólnie chodzi o surowce).

 

Mam własną działalność i w zeszłym roku wyliczył mi bank zdolność na prawie 1mln pln przy 10-letnim kredycie. Fajnie brzmi ale w tym samym czasie, zakładając podobne dochody, oszczędzę bez ich łaski 2mln... Bierzesz 800tys, spłacasz 1mln i twierdzisz, że zrobiłeś dobry interes.

 

Jeszcze odnośnie wynajmu i opłacalności. U mnie w powiatowej mieścinie trwa obecnie wyprzedaż mieszkań. Dlaczego? Mieszkanie plus, kilkaset sztuk pod koniec roku. Kto będzie płacił prywaciarzowi za wynajem? Takie jest myślenie, pójdą do państwowego i ci wszyscy janusze biznesu zostaną z pustostanami.

 

Własne mieszkanie może dla dzieci ale czy na serio trzeba im tak ułatwiać start? Nie wiem... Jak nie masz dzieci to zdecydowanie wynajem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też miałem ten dylemat...zdecydowałem się na kredyt na 20 lat,płace już drugi rok,rata miesięczna to 850zł,więc tragedii nie ma,na życie mi starcza,ale wiadomo,że na dodatkowe luksusy muszę sobie zapracować...czynsz u mnie w miasteczku za wynajem takiego mieszkania to koszt około 1000-1200zł bez mediów,więc nie rozumiem argumentu o uwiązaniu? Przecież wynajmując mieszkanie też trzeba płacić,bo tracąc pracę najemca raczej nie będzie trzymał nikogo za free? No chyba,że ktoś ma rodziców i może wbić się na chatę w razie W.

Żony i dzieci nie mam i nie planuję,wolałbym wynająć to mieszkanie,ale musiałbym mieszkać w domu rodzinnym oddalonym dość sporo od miejsca pracy.

Mieszkanie traktuję jako inwestycję na przyszłość,może na "starość" jeśli dożyję,sprzedam i będę miał na jakieś leczenie...albo nie wiem...spełnienie marzeń ?

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu, AR2DI2 napisał:

Jesteś taki wolny, tak? To spróbuj nie spłacać kilka miechów kredytu. No wolny człowiek przecież nic nie musi, nie?

@AR2DI2 nie napisałem że "jestem taki wolny", przecież jestem związany umową kredytową, którą z własnej woli zawarłem i to jest fakt.

Bank interesuje zebym płacił regularnie, plus monitoruje moją zdolność kredytową, muszę dosyłać zaswiadczenia o zarobkach.

 

Natomiast jestem wolny w temacie zmiany pracy/sposobu zarobkowania.

 

Poza tym, już bardziej psychologicznie podchodząc: tak, czuję się wolny, bo gdzieś w środku jestem mentalnie przygotowany na wypadek gdyby to wszystko miało pierdolnąć (jak pisałem gdzieś w innym temacie: gradobicie, trzęsienie ziemi, koklusz, komornik)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie, jak ktoś wyżej napisał - bierzesz 250 tyś krechy a spłacasz 400tyś. Takie to zyski.

Ja oczywiście wiem, że każdy robi jak uważa, i nie kwestionuje wyborów innych ludzi, bo to ich sprawa i prawo. Ja się "czepiam" tego dorabiania ideologii do kredyciarstwa, która ma służyć udowadnianiu samemu sobie, oraz światu, że krecha na 25 lat na jakiś kwadrat o powierzchni 45 m2 to zajebisty interes.

Wiadomo jednak, że większość staje przed głównym dylematem - płacić komuś do kieszeni za wynajem czy spłacać swoje. W tym kontekście wiadomo, że "spłacać swoje" brzmi lepiej, ale czy per capita wychodzi lepiej, to już inna sprawa.

I jeszcze kilka słów uzupełnienia ad "sprzedaż mieszkania z kredytem to prosta sprawa". No właśnie takie bajki rozpowiadają ci którzy mają już kredyty na mieszkanie, oraz ci którzy dają takie kredyty.

Jak napisałem wyżej - byłem/ jestem jeszcze syndykiem masy upadłościowej i wiem jak wyglądają mechanizmy sprzedaży czegoś z garbem kredytu, w tym przypadku domy i mieszkania.

Pierwsza podstawowa sprawa - CHATA Z KREDYTEM ABY SIĘ SPRZEDAĆ MUSI BYĆ WYSTAWIONA W ATRAKCYJNEJ czyt dużo niższej cenie niż jej wartość rynkowa. Dlaczego? Dlatego, że jeśli ktoś ma do wyboru za takie same pieniądze kupić coś bez dodatkowego łażenia i załatwiania w bankach u notariuszy, czasem na policji czy sądach, to woli wziąć od razu coś bez tych obciążeń. Czasem się zdarza sprzedaż domu czy mieszkania z kredytem za normalną cenę bo np kupującemu bardzo pasuje lokalizacja, albo jakieś inne kwestie które "oferuje" dana nieruchomość. Jest to jednak margines.

Druga kwestia to owe załatwienia. I znowu kredyciarze mówią jak to się łatwo idzie do banku, spisuje umowę, płaci i się ma. Tylko, że często nieruchomości z hipoteką mają sporo różnych dodatkowych "atrakcji" w papierach. Ta wiedza jest też w sumie powszechna, więc ludzie mniej chętnie kupują coś co potencjalnie może rodzić dodatkowe problemy, załatwienia, sprawdzania, koszty, straty czasowe. A, jak ktoś sprzedawał kiedyś mieszkanie to wie ile czasu trwa sprzedaż na przyzwoitą cenę mieszkania bez żadnych obciążeń, więc sprzedaż z obciążeniami....każdy odpowie sobie sam.

Dodatkowy element - nieruchomości z kredytem sprzedaje się przeważnie ze względu UTRATY PŁYNNOŚCI FINANSOWEJ czyt "nie mam na ratę". Ww tym wypadku czas jest kwestią kluczową, gdyż każdy miesiąc czekania na nowego kupca generuje kolejną niespłaconą ratę. Dług rośnie, czas goni, nerwy puszczają, SPRZEDAJE SIĘ WTEDY Z DUŻYMI STRATAMI ABY TYLKO JESZCZE COŚ URATOWAĆ.

To co opisałem to nie są skrajne przypadki. To jest powszechny tryb uwalniania się od nieruchomości obciążonej kredytem.

Na temat całkowitej plajty życiowej ludzi którzy zaczęli od kredytu, mógłbym tutaj napisać kolejny obszerny artykulik.

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 minuty temu, AR2DI2 napisał:

Na temat całkowitej plajty życiowej ludzi którzy zaczęli od kredytu, mógłbym tutaj napisać kolejny obszerny artykulik.

To by był bardzo cenny artykuł. Inny od medialnej papki promującej życie na kredyt. Nawiasem mówiąc  dług to słowo powszechne w funkcjonowaniu państwa.

Edytowane przez Perun82
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też jestem ciekaw tych historii ludzi, którzy zaczęli od kredytu. 

 

Płacąc bankowi ratę płacimy ,, obcemu ". 

 

Zgadzam się z bratem wyżej jak ktoś nie ma rodziny/ dzieci można pójść w wynajem nie jest się tak uwiązanym. Jak kupować mieszkanie tylko za gotówkę. Zadłużanie się na 20 lat ( nerwy, stres rzeczy bezcenne rzutujące na nasze zdrowie ) jest dla mnie mało atrakcyjne za 50m kwadratu.

 

Leniwiec spłacasz dopiero drugi rok, pogadamy jak dotrfasz do połowy a więc 10 lat. 

 

Sytuacja o której piszą bracia, gdzie dziecko dostaje mieszkanie a rodzice płacą ratę kredytu to rozumiem, ale nie każdy ma takie eldorado w życiu. Ja jestem przeciwny kredytom na 20 lat to nabijanie ludzi w butelkę. Bierzesz 200 tyś spłacasz 300 tyś, ale co kto lubi to moje zdanie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kimas87

No właśnie, dobrze napisałeś - "nerwy stres rzutujące na nasze zdrowie" - są nieodłącznym elementem życia w kredycie, szczególnie tak dużym jak za mieszkanie czy dom. Każdy ze znajomych, którzy mają krechę, mówił mi jak już ochłonął po euforii zakupu mieszkania, że najgorsze jest to, że ta pętla na szyi będzie z nim przez 20 lat. Każdy kredyciarz z tym żyje, a jak mówi inaczej, to kłamie.

Najtrafniej ujęła to moja siora (duży dom na krechę pod Wawą) - " gdyby A (jej mąż) się coś stało (wiadomo, że myśli o zgonie) to ja bym już sama tego nie utrzymała. Trzeba by się tego pozbyć. Kredyt mają z 7 lat, a zostało jeszcze 18. I tak cały czas ona żyje z takimi myślami.

Historie tych upadków, czasem bardzo bogatych ludzi, którzy mieli wielkie firmy z biurami w centrum Wawy, halami produkcyjnymi pod Wawą itp są czasem ocierające się o sznur i pistolet przy głowie. A zaczynały się od kredytu, leasingu...jak szło dobrze. Jak przestało, rata leasingu nie zapłacona za linię produkcyjną, wartą kilkanaście milionów generowała dług w wys 40 tys zł każdego miesiąca, a po czasie ustalonym w umowie wjeżdżał właściciel (leasingodawca, bo KAŻDE DOBRO W KREDYCIE, DOPÓKI NIE ZAPŁACIMY OSTATNIEJ RATY TAK NAPRAWDĘ NALEZY DO TEGO KTO NAM POŻYCZYŁ NA TO KASĘ) zabierając linię produkcyjną, czym pozbawiał możliwości zarobkowania firmy, pogłębiając zapaść. Pozajmowane wille pod Warszawą, luxusowe samochody, całe mienie ruchome i nieruchome włącznie z talerzami i butami jeśli sąd nie wyraził zgody na zabranie tego przed zajęciem.

Jednak to offtop więc kiedyś przy okazji innych tematów może coś konkretnie opiszę.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.