Skocz do zawartości

Wynajem czy kupno własnego na kredyt?


Kimas87

Rekomendowane odpowiedzi

Cytat

Bezproblemowo kredyty spłacają wszelkiego rodzaju słoiki, którym pomagają rodzice. U mnie praktycznie każdy sąsiad spłaca/dokłada raty dla dzieci w Warszawie, na weekendy oczywiście z bachorami u starych i pełne torby w niedzielę wieczorem przy wyjeździe. Takie spłacanie to ja rozumiem. Rodzice żyją jak ostatnie dziady i jeszcze się chwalą, Ani to już spłaciliśmy, teraz zaczynamy dla Mareczka. Paranoja...

@loh-pan A myślałem że takie jaja to tylko u mnie na prowincji. Widzę, że to zjawisko ogólnopolskie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Kimas87 napisał:

Leniwiec spłacasz dopiero drugi rok, pogadamy jak dotrfasz do połowy a więc 10 lat. 

Nie wiem co będzie i przyznam szczerze,że miałem na początku chwile zwątpienia,jednak udało mi się to przezwyciężyć i "zapomniałem" o kredycie,ot co miesiąc rata jak każda inna opłata.Nie twierdze,że jest to najlepsze rozwiązanie,po prostu jedna z kilku opcji ...

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem każdy wybiera taką drogie jak chcę. Ja sobie nie wyobrażam żeby całe życie wynajmować od kogoś mieszkanie. Może też dlatego, że mam upodobanie do własności. I nawet na starość już nie chciał bym się martwić. Bo sam znam przypadek, że koleś też wynajmował cały czas, nie martwił się i nie oszczedzał bo jakoś to będzie. A teraz córka  musi dokladać się mu do wynajmu, bo ma więcej wydatków zwiazanych ze zdrowiem i nie starcza na mieszkanie. A mówił że na wszystko starczy. 

 

I trzeba zauważyć, że jeśli już mamy zamiar kupić swoje m,  to jesteśmy zmuszeni do oszczedzania i kontrolowania wydatków. I to moim zdaniem pozytyw.

 

Ważne też jest oczywiście jak kupujemy mieszkanie. Czy bez oszczędności i od razu kredyt na niewiadomo ile. Czy też na poczatku trochę odłożyć.

Moim zdaniem na początku trzeba trochę odłożyć i wnieść coś od siebie, żeby też ten kredyt nie uwierał. No i zawsze brać siły na zamiary.

Edytowane przez Kolt89
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To juz nawet nie o to chodzi.

Ktoregos dnia wlasciciel mowi ci "-wypier* bo przyjezdza moja siostrzenica i bedzie tu mieszkac.

Wystarczy ci 3 dni?"

Kiedys z ledwoscia dostalem przedluzenie terminu do nastepnego ranka.

Owszem, sa umowy, czasem termin jest dluzszy ale to nie zmienia sytuacji ze mozesz spodziewac sie kopa w d*  w kazdej chwili.

 

Kupowanie zawsze jest lepsze ale slabo sie kupuje jak sie nie ma kasy.

Edytowane przez JoeBlue
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

JoeBlue to spisuje się taką umowę aby owy właściciel nie wyrzucił Cię za 3 dni. Umowę kopie dostajesz Ty i właściciel jak coś nie gra protestujesz. Wiem, bo sam wynajmowałem mieszkanie i szczegóły umowy ustalałem z facetem, który u mnie mieszkał czytał i pytałem czy gra, ale tak to jest jak ludzie podpisują byle szybko na kolanie bez zrozumienia. 

 

Powiem więcej. Jak jest konkretna umowa to właściciel mieszkania nie może tak o sobie wejść jak gdyby nigdy nic, bo z jakiej racji? Musi się zapowiedzieć, że przyjdzie.

Edytowane przez Kimas87
Błąd
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I dlatego nie wynajmuje swojego mieszkania.

Zawsze sa dwie strony monety.

NIE MA takiej opcji zebym nie mogl wejsc do swojego mieszkania, zeby ktos kto tam mieszka nie placil a ja nie mam prawa go wyrzucic itd.

Dlatego wlasnie wynajem jest drozszy niz moglby byc.

Dobrodziejstwo panstwa obraca sie przeciw tym co mieli byc obdarowani.

Na wszystko zreszta sa kontr-metody.

Wynajmujesz na czas okreslony, potem goscie maja wypieprzac chocby w Bieszczady.

Ale i tak to kurewstwo.

Nie dostalem swojego mieszkania za darmo.

Zapieprzalem nocami zeby zaplacic to co trzeba.

A teraz ktos moze nasrac na srodku i nie moge go wyrzucic?

No way. To nie po mojemu. Wyleci na zbity pysk a jego walizki przez okno, niewazne co mowi prawo.

Sprawiedliwosc swoja droga a granat i karabin warto miec.

Znacznie sprawiedliwosci pomaga.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeglądałem ostatnio taport Forbsa z ubiegłego roku i wygląda na to że Polacy posiadają 2,2 miliona kredytów hipotecznych z czego co 4 jest we frankach. Z tego grona mniej więcej co 10ty ne radzi sobie ze spłatą.

13 godzin temu, AR2DI2 napisał:

To co opisałem to nie są skrajne przypadki. To jest powszechny tryb uwalniania się od nieruchomości obciążonej kredytem

No więc jeden na dziesięciu ludzi, to dla mnie jednak skrajność.

Kolego AR2DI2 masz zapewne dużo wiedzy z zakresu tego tematu, pracując jako syndyk nie jedno widziałeś i chętnie poczytam jak zechcesz założyć o tym temat. Może być to nawet kształcące. Uważam jednak że pracując jako syndyk człowiek obcuje tylko z negatywnymi przypadkami, wiadomo tymi którzy nie spłacają. Stąd uprzedzenie do kredytów. Szanuje twoje zdanie ale się z nim nie do końca zgadzam. 

Z moich obserwacji wynika że kredyt to nie pentla na szyję. Owszem jest to długo terminowe zobowiązanie, lecz większość znajomych (tych na kredytach) podeszła do tematu z rozwagą i optymizmem, (mierz siły na zamiary) więc raczej cieszą się że za parę lat dom będzie Ich.

Nie będę tu przytaczał kosztów bo wiadomo że każdy spłaci dużo więcej niż wziął, ale przy pewnym standarcie życia chcąc posiadać własne M, nie ma innej opcji jak kredyt.

A teraz wracając do tematu. Zdania co do tego czy się zyska czy straci są podzielone. Przyznaję rację że sprzedając mieszkanie z kredytem zazwyczaj tracimy, ale wyjdźmy z założenia że kredyt spłacamy do końca.

I teraz posłużmy się przykładem:

 

Oto analiza kosztów kredytu na kwotę 150 000 zł, na okres 30 lat przy oprocentowaniu 6%

Kwota: 150 000 zł  
Odsetki: 135 375 zł  
Kwota do spłaty:

285 375 zł

(przykładowe dane z sieci)

A teraz pozwólcie że obliczę ile wyniósł by wynajem mieszkania. Cenę wynajmu ustalam w wysokości 800zł. (Sumy do analiz są bardzo uśrednione, a nawet zniżone, oparte na mojej praktycznej wiedzy i podparte danymi z gogle).

800zł miesięcznie x 12 miesięcy i razy 30 lat = 288000zł.

No więc w pierwszym i drugim przypadku ponieśliśmy podobne koszty.

W pierwszym mamy w posiadaniu mieszkanie warte +/- 150 000zł, za to w drugim satysfakcje z tego że byliśmy 30 lat wolnym od kredytu.

Bardziej do mnie przemawia pierwsza opcja.

Nie namawiam nikogo do brania kredytów, to musi być świadoma i wyważona decyzja, mierząca siły na zamiary. Trzeba być również świadomym ryzyka o którym pisze kolega R2D2.

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przy liczeniu kosztów kredytu nie można nle pominąć wartości pieniądza w czasie, wzrostu wynagrodzeń i wzrostu wartości mieszkania.

 

Tysiąc złotych dzisiaj, a w marcu 2008 czyn w marcu 1998 to zupełnie inne kwoty.

 

Gdyby X wziął był piętnaście lat temu kredyt na mieszkanie za 100 tysięcy, to dzisiaj miałby mieszkanie za 300 tysięcy i rate 250 zł (kwoty ilustracyjne).

Ryzyko spadku tez istnieje. W Polsce najwyraźniej większość ludzi kupiła dla siebie, więc klnie i płaci, bo alternatywą jest bezdomność, ale w takiej Hiszpanii czy Bułgarii ceny spadły w rok o 40%  - bo jak sie wzięło na inwestycję, wpłaciło 100 tys EUR, do spłacenia jeszcze pół miliona, a zysku z wynajmu żadnego  - wychodzimy z inwestycji.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 6.03.2018 o 12:42, Themotha napisał:

strach przed utratą ciągłości finansowej Ci je skutecznie wybije ze łba.

Dlatego nawet Steve Jobs mowił, żeby ryzykować wszystko póki jest się młodym i nie ma się zoobowiązań (dzieci, kredyt itd.) Nawet jak polegniesz to możesz wrócić do mamy :D

Potem już zaczynają się wątpliwości. 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Łabędź napisał:

A teraz pozwólcie że obliczę ile wyniósł by wynajem mieszkania. Cenę wynajmu ustalam w wysokości 800zł. (Sumy do analiz są bardzo uśrednione, a nawet zniżone, oparte na mojej praktycznej wiedzy i podparte danymi z gogle).

800zł miesięcznie x 12 miesięcy i razy 30 lat = 288000zł.

No więc w pierwszym i drugim przypadku ponieśliśmy podobne koszty.

W pierwszym mamy w posiadaniu mieszkanie warte +/- 150 000zł, za to w drugim satysfakcje z tego że byliśmy 30 lat wolnym od kredytu.

Bardziej do mnie przemawia pierwsza opcja.

Nie namawiam nikogo do brania kredytów, to musi być świadoma i wyważona decyzja, mierząca siły na zamiary. Trzeba być również świadomym ryzyka o którym pisze kolega R2D2.

 

 

30 lat to jeszcze remonty, jak wynajmujesz to nic Cię nie obchodzi. Do tego zmieniasz pracę jak chcesz, przeprowadzasz się. Jak nie trafisz w fajne miejsce (komunikacja, brak przemysłu, brak cwaniaczka wynajmującego x mieszkań studentom) to niewiele masz z tego spłaconego mieszkania. Pomijam już to jaką fuszerkę potrafią odwalać deweloperzy. :)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pewnie kolega ma na myśli gościa, który robi naloty stwarza sztuczne problemy itp. 

 

Wynajem i własne mieszkanie mają swoje plusy i minusy nie ulega to wątpliwości. Jednak jak mieć swoje mieszkanie to bez kredytów. Szczerze jeżeli bym był zmuszony wolałbym wynająć dlaczego ? Jestem bardziej mobilny bez żadnego uwiązania w postaci kredytu. Najlepiej mieć swoje, ale tylko za gotówkę.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Łabędź

- To co zacytowałeś, odniosłeś do ogółu kredytobiorców, i procentu ogólnego nieradzących sobie z kredytem. Zaś ja napisałem to w kontekście ilości sprzedających w sytuacji podbramkowej. Różnica.

- Nie czytam Forbesa więc nie wiem co tam piszą, posłużę się więc Tym co podałeś Ty: " Przeglądałem ostatnio taport Forbsa z ubiegłego roku i wygląda na to że Polacy posiadają 2,2 miliona kredytów hipotecznych z czego co 4 jest we frankach. Z tego grona mniej więcej co 10ty ne radzi sobie ze spłatą."
Nie wiem czy w ostatnim członie zdania chodziło ci o liczbę ogólną, czy o tych frankowiczów. Ale przypatrzmy się globalnej liczbie w takim razie.

Jeśli co dziesiąty z ogólnej liczby ma problemy ze spłatą, to z 2.2 miliona kredytów hipotecznych 220 tysięcy ludzi w Polsce ma problem ze spłatą. 220 tysięcy to spore miasto. Tyle ludzi ma problem ze spłatą, co w języku ludzkim, nie bankierskim, oznacza, że nie mają kasy w ogóle na spłatę kredytu, albo mają niejednorodną historię spłat, czyli płacą jak im się uda zdobyć jakieś pieniądze. Czyli innymi słowy 220 tysięcy ludzi potencjalnie jest zagrożonych utratą nieruchomości.

Dodatkowa kwestia to problemy z samym przygotowaniem zadłużonego mieszkania do sprzedaży -wyczyszczeniem papierów, aby bank w ogóle się zgodził na sprzedaż. Są przypadki, że klient nie spłaca rat kredytu, zadłużenie rośnie, bank nalicza karne odsetki, ale klient nie ma argumentu przetargowego z bankiem (najczęściej jest to jakaś spora kwota wpłaty w jednej transzy) więc bank nie wydaje zgody na sprzedaż. Czyli dług rośnie w skali rata plus odsetki karne, a chatę musisz trzymać dotąd aż nie zrobisz porządku w papierach, co z czasem staje się już niemożliwe z racji tej słynnej "spirali długu" - czyli dług generuje kolejny dług.
I co się dzieje po czasie? Dług przerasta wartość nieruchomości w momencie nabycia. Czyli bank finalnie zabiera chatę, a Ty zostajesz z długiem do spłacenia.


Ja wiem, opisuję przypadki ciężkie, ale nie nieczęste. Skąd myślisz taki masowy protest frankowiczów kiedy frank skoczył? Bo TYLU było zagrożonych utratą płynności, lub już ją utracili w momencie kiedy pikietowali.


Co do wyliczeń jakie przedstawiłeś. Zgadzam się z tym co pokazujesz - permanentny dylemat "wynajmować czy płacić raty" - opcja druga - "płacę ale za jakiś czas to jest moje". Jesteś z tej opcji i Twoja wola.

Ja tylko chcę tutaj pokazać chłopakom którzy nie mają doświadczenia z finansami, a napalają się na zaciągnięcie kredytu/długu, że to nie jest tak pięknie jak w reklamach banku.

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Imbryk napisał:

@loh-pan mógłbyś rozwinąć co masz na myśli?

 

Mieszkałem kiedyś na klatce gdzie 1/3 mieszkań była własnością jednego gościa, wynajmował studentom. Sam studiowałem, więc miałem to gdzieś ale wczujcie się w sytuację rodzin z dziećmi. Niedawno czytałem, że zdarza się, że deweloperzy mając problemy ze sprzedażą urządzają swoiste agencje towarzyskie czyli mieszkania na weekendy etc. Panowie zatrudniają hostessy i wiecie co się dzieje. Tak więc kupując swoje wymarzone mieszkanko lepiej sprawdzić sąsiadów, tylko jak to zrobić jak blok jeszcze w budowie? :)

 

Edytowane przez loh-pan
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Choćby ciasne - ale własne, wynajmowanie to w większości spłacanie czyjegoś mieszkania wziętego na kredyt !!!  Wolałbym kupić kawalerkę i się gnieść ale na swoim niż wynajmować i spłacać komuś jego mieszkanie. Można poszukać mieszkań bezpośrednio od ludzi chcących sprzedać - wystarczy zamieścić ogłoszenie na osiedlu, przy bloku - wychodzi taniej niż wsiąść przez agencję i więcej można utargować.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, wojkr napisał:

Choćby ciasne - ale własne, wynajmowanie to w większości spłacanie czyjegoś mieszkania wziętego na kredyt !!!  Wolałbym kupić kawalerkę i się gnieść ale na swoim niż wynajmować i spłacać komuś jego mieszkanie. Można poszukać mieszkań bezpośrednio od ludzi chcących sprzedać - wystarczy zamieścić ogłoszenie na osiedlu, przy bloku - wychodzi taniej niż wsiąść przez agencję i więcej można utargować.

 

Właśnie siedzę pracując w pokoju 4.5 na 5.5 czyli mniej więcej podobny metraż jak te kawalerki... tylko tam jest jeszcze wciśnięta kuchnia, łazienka i jakiś korytarz. Rozumiem kupować te 40-50m ale 25-30m to już nie wiem. Może jako sypialnię, wracasz z roboty wieczorem i wstajesz raniutko. Tylko spłacać takie coś przez tyle lat?

 

 

@Metody

 

Niewiele mniejsze niż te kawalerki za 170-200tys. :D

Edytowane przez loh-pan
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, loh-pan napisał:

 

4.5 na 5.5 czyli mniej więcej podobny metraż jak te kawalerki...

@Metody

 

Niewiele mniejsze niż te kawalerki za 170-200tys. :D

To masz jakieś 24m/kwadrat , są mniejsze mieszkania od kawalerek - garsoniery mające około 30m kawalerki mają powyżej 30/35 jak fajnie urządzisz mieszkanie minimalistyczne to nie ma tragedii.

Ale też trzeba pamiętać o kwestii miasta, dzielnicy ... - bo czasami niewielka jest różnica miedzy kawalerka a mieszkaniem 2 pokojowym. Warto też rozwazyc kupno mieszkania pod miastem jeżeli mamy dobry dojazd do pracy  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze jedna historia z życia wzięta, może ktoś chce kupować mieszkanie, przyda się. Moja siostra kupiła mieszkanko na piętrze (na kredyt, siedzi zagranicą, inwestycja taka), drugi poziom, pierwszy to usługi. Niby fajnie, nisko ale i wysoko, blisko sklepy będą etc. Od razu jak ludzie zaczęli się wprowadzać to powstał pod mieszkaniem bar. Taka speluna, bez alko, dla studentów, tanie żarcie. Właścicielka nawet dawała bonusy mieszkańcom, wiadomo głośno czasami, ogólnie dobrze żyła. Po roku biznes padł, wszedł Chińczyk i zaczęli tam ryż parować czy jak, może już wcześniej to było. :D Po ścianie i podłodze poszła wilgoć, teraz grzyb niemiłosierny, niewiadomo co z tym zrobić, kogo pociągać do odpowiedzialności. Oczywiście, do sprzedaży da się to zapaćkać i opchnąć ale grzyb pozostanie i wylezie prędzej czy później.

 

Edytowane przez loh-pan
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

36 minut temu, AR2DI2 napisał:

To co zacytowałeś, odniosłeś do ogółu kredytobiorców, i procentu ogólnego nieradzących sobie z kredytem. Zaś ja napisałem to w kontekście ilości sprzedających w sytuacji podbramkowej. Różnica

Mea culpa.

50 minut temu, AR2DI2 napisał:

Nie wiem czy w ostatnim członie zdania chodziło ci o liczbę ogólną, czy o tych frankowiczów. Ale przypatrzmy się globalnej liczbie w takim razie.

Jeśli co dziesiąty z ogólnej liczby ma problemy ze spłatą, to z 2.2 miliona kredytów hipotecznych 220 tysięcy ludzi w Polsce ma problem ze spłatą. 220 tysięcy to spore miasto. Tyle ludzi ma problem ze spłatą

Co 10ty kredytobiorca ma problemy ze spłatą i chodzi o liczbę ogólną, włączając frankowiczów.

Cóż Ty przedstawiasz dane z innej perspektywy w inny sposób, ale też słuszny, 1/10 to oczywiście 220tys. Niestety smutne ale prawdziwe. Dzięki temu syndyk ma prace :P

Jeszcze raz powtórzę że nikogo na kredyt nie namawiam, przedstawiam tylko fakty tak jak robi to kolega R2D2. Moje spostrzeżenia są tylko wynikiem innego podejścia/perspektywy tematu.

Uważam że trzeba rozważyć obie strony medalu i samemu podjąć decyzję.

Godzinę temu, AR2DI2 napisał:

Ja tylko chcę tutaj pokazać chłopakom którzy nie mają doświadczenia z finansami, a napalają się na zaciągnięcie kredytu/długu, że to nie jest tak pięknie jak w reklamach banku

No aż tak pięknie to faktycznie nie jest.

Dlatego decyzja o kredycie to nie może być spontan, ciągle to powtarzam. Aczkolwiek w dalszym ciągu podtrzymuję zdanie że (w określonych okolicznościach) nie taki kredyt straszny, jak go malują. 

Jeśli jeszcze chodzi o liczby powyżej, to z moich obserwacji wynika że te 220tys ludzi najprawdopodobniej podjęło decyzję o kredycie jako spontan, a bo sąsiad ma i jakoś mu się wiedzie, a bo trzeba się pokazać że nas stać na chate, a bo zastaw się a postaw się, a co koowa stać nas. Nie porywajmy się z motyką na słońce.

Czyżby w dalszym ciągu panowała w Narodzie szlachecka buta?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 3/7/2018 at 11:27 AM, AR2DI2 said:

CHATA Z KREDYTEM ABY SIĘ SPRZEDAĆ MUSI BYĆ WYSTAWIONA W ATRAKCYJNEJ czyt dużo niższej cenie niż jej wartość rynkowa. Dlaczego? Dlatego, że jeśli ktoś ma do wyboru za takie same pieniądze kupić coś bez dodatkowego łażenia i załatwiania w bankach u notariuszy, czasem na policji czy sądach

Stary, ale zmyślasz!

Widać, że nigdy w życiu ani nie kupowałeś, ani nie sprzedawałeś mieszkania. Nie masz pojęcia o rynku nieruchomości. Nie masz też pojęcia, o co chodzi z kredytami hipotecznymi i jaka jest średnia długość życia takiego kredytu.

Syndyk masy upadłościowej...bank nie wydaje zgody na sprzedaż...LOL.

 

Edytowane przez Hydraulik
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.