Skocz do zawartości

Wynajem czy kupno własnego na kredyt?


Kimas87

Rekomendowane odpowiedzi

Jakbym był niegrzeczny to bym ci napisał "masz i spierdalaj boś wyskoczył jak Filip z konopi" ale że jestem grzeczny, a grzeczni ludzie tak nie robią, to ci tylko dam linka do jednego z setek artykułów na ten temat jakie są w sieci.
http://www.rp.pl/artykul/1180701-Jak-zostac-bez-mieszkania-i-pieniedzy.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ok ok....jakie miasto .... w jakim mieście autor chce kupić / wynająć mieszkanie.

W jednym kawalerka będzie kosztować 250 000 czy nawet 300 000 pln w innym 90 000 pln. I teraz kwestia czy to ma być nowe budownictwo czy mieszkanie w starszym bloku. 

Bo np. moj znajomy 35 km od Krakowa kupił mieszkanie 2 pokoje / kuchnia / łazienka za niecałe 150 000 pln gdzie w Krakowie za tą kasę masz kawalerkę w starszym bloku ...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ok wynajmowałem, wziąłem kredyt i w wyniku dużego bum znowu wynajmuje.

 

Plusy i minusy (moim zdaniem mieszkam w UK)

Kredyt:

Możesz powiedzieć to moje (ale czy aby na pewno Twoje?)

Naprawy wszystko jest na Twojej głowie (mówię o domu)- a to dachówka po wichurze, a to płot, a to pomalować trzeba

Przeglądy pieca wszystko na Twojej głowie

lokalni gówniarze coś zrobią ty płacisz jeżeli nie masz ubezpieczenia

-robisz w domu prawie to co chcesz

-w zależności od okolicy cisza spokój

-możesz mieć bez problemu psa, kota

-rata kredytu płacisz mniej niż jak wynajmujesz

-urządzasz i malujesz tak jak Ci odpowiada

-w środku budujesz szafy pułki gdzie chcesz i jak chcesz

-możesz zapraszać rodzinę aby mieszkała z Tobą

 

Wynajem

-płacisz więcej co miesiąc (spłacasz kredyt właściciela plus dajesz mu zarobić)

-coś się popsuje dzwonisz do właściciela i ma to naprawić (czasami zajmuje dużo rzeczy)

-ubezpieczenie jest problemem właściciela

-musisz mieć pozwolenie na zwierzęta

-nie możesz urządzać tak jak chcesz (bez pozwolenia)

-aby ktoś długo terminowo się wprowadził musisz mieć pozwolenie

 

 

Najlepiej to by było kupić kilka: mieszkać w jednym wynajmować resztę i niech CI co wynajmują spłacają Ci kredyty w wynajmowanych oraz z tego co zarobisz kredyt Twojego własnego domu. Taki miałem plan ale się posypał :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 7.03.2018 at 12:27 PM, AR2DI2 said:

...płacić komuś do kieszeni za wynajem czy spłacać swoje. W tym kontekście wiadomo, że "spłacać swoje" brzmi lepiej, ale czy per capita wychodzi lepiej, to już inna sprawa.

Per capita, powiadasz? :lol:

 

Przypomina mi się taki kawał:
W kawiarni siedzą dwie blondynki i jedna snuje opowieść:

- Przechodziłam wczoraj a'propos kawiarni to wstąpiłam i skompromitowałam ciasteczko.
Facet przy stoliku obok nie wytrzymał i się wtrąca:

- Przepraszam panią bardzo, ale myślę, że nie należy używać słów, których znaczenia się nie rozumie...

- Ma pan do mnie jakieś alibi?!

 

 

  • Like 1
  • Haha 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 7.03.2018 o 18:14, AR2DI2 napisał:

Leniwiec

Cyt Ciebie " a jak spłacę to może sprzedam, żeby mieć na...realizacje marzenia". I pójdziesz na wynajem? ;)

:P Jest jeszcze dom rodziców,więc mogę wrócić tam w razie draki...Po drugie mam inne nieruchomości,które mogę sprzedać w razie konieczności,trzeba mieć zawsze jakiś plan B...

Tak na prawdę,to kredyty są dla ludzi bogatych,taki nie odczuje miesięcznej raty,dodatkowo jest zabezpieczony z każdej strony...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kilka spraw do wyjaśnienia : 

 

Biorąc kredyt na obojętnie co ( dom, mieszkanie, samochód, meble, pralka ) To nie jest Twoje ! 

 

Skąd u ludzi się bierze przeświadczenie, że płacąc kredyt płacą na swoje. To nie jest twoje tylko jest to własnością banku. 

 

Kupując mieszkanie w kredycie na 20 lat mieszkanie jest własnością banku a rata kredytu to takie płacenie za wynajem bankowi to jakie to jest twoje nie jest. Twoje będzie w momencie zapłacenia ostatniej raty kredytu. Ludzie albo tego nie rozumieją, albo nie chcą zrozumieć. Ja bardzo często słyszę to ,, na swoje płacę " . 

 

Podsumowanie: jak bierzesz na coś kredyt to znaczy że Cię na to nie stać i to nie jest Twoją własnością do póki spłacasz. 

 

Jak mieszkanie brać tylko za gotówkę. W tych czasach wiązać się na 20 lat jakimiś zobowiązaniami dla mnie hardcore. A prawdę powiedziawszy nikt wam się nie przyzna jaki to stres spłacać kredyt a tu widmo utraty pracy, zmian. Pamiętam za dzieciaka jak moi rodzice się sprzeczali chodziło o to, że ojciec mógł stracić robotę i gadki ,, kto teraz będzie spłacał pożyczki " nerwy, krzyki, stres. 

 

Ja w życiu wziąłem kilka pożyczek do tysiąca zł aby podleczyć zęby i na inne rzeczy. Taka forma pożyczek do mnie przemawia, ale pożyczki na 15-20 lat absolutnie nie.  

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Kimas87 napisał:

To nie jest twoje tylko jest to własnością banku

Mylisz pojęcia.

 

Bank pożycza pieniądze, a nie kupuje chałupę, dostrzegasz różnicę?

 

Nieruchomość stanowi zabezpieczenie kredytu i w razie jak kredytobiorca nie płaci, to bank zwraca się do komornika o egzekucję należności na podstawi zapisu w akcie nabycia nieruchomości (podst. prawna art. 777 § 1 KPC). A jest z czego egzekwować należność, bo kredytobiorca posiada (czyli jest właścicielem) nieruchomości stanowiącej zabezpieczenie kredytu. Łapiesz już, kto jest właścicielem?

 

 

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Adams
Ja pośmiejmy się zatem razem. Bo " Lepiej milczeć, niż się odezwać i rozwiać wątpliwości" oraz " Kto mało ma do powiedzenia, najbardziej zwraca uwagę na formę wypowiedzi".

To nie łacina zaczerpnęła zwrot "per capita" z żargonu finansowego, ale odwrotnie. Aa skoro już taka wiedzę nabyłeś za darmo, to jeszcze postudiuj tabelkę. No chyba, że z angielskim tak jak z łaciną stoisz, to cóż...

https://s17.postimg.org/conb76aen/per_capita.png

Tyle
.................................................................

Zauważalne jest, że jak sie uderzy w stół ( kredyt to sznur na szyi) to kredyciarze się odzywają. I robią to zawsze sztampowo - albo wyśmiewanie tematu, albo zapiekłość i obelgi. Świadczy to tym, że ich wyluzowanie w kwestii "ja mam krechę i śpię spokojnie" jest iluzoryczne, bo podszyte nerwami, które właśnie wtedy się ujawniają.
..................................................................
Kwestia kolejna - ciągłe używanie przez kredyciarzy głupiego zbitka słów pt " wolę płacić za swoje NIŻ SPŁACAĆ KOMUŚ KREDYT!".

A kto powiedział, że wszystkie wynajmowane nieruchomości są wzięte na kredyt? W Wawie większość mieszkań pod wynajem to są mieszkania inwestycyjne, kupione za gotówkę jako lokata kapitału. Nie ciąży na nim żaden kredyt. To jest właśnie ta mitologia kredyciarzy, którzy podpierają się nią kiedy trzeba samemu sobie udowodnić, że się podjęło dobra decyzję pakują d w kredyt.
............................................................
Jerzy
To jest czysta ekwilibrystyka słowna tylko.

Co za różnica czy bank pożycza, czy kupuje chałupę. Finalnie jak nie płacisz rat to bank zabiera mieszkanie. Egzekucja komornicza przebiega tak, że wchodzi komornik i przykleja na drzwi mieszkania papier. Łapiesz kto jest właścicielem? Podpowiem ci - bank. Dopóki nie spłacisz ostatniej ratki chłopaku.

  • Like 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, AR2DI2 napisał:

Co za różnica czy bank pożycza, czy kupuje chałupę. Finalnie jak nie płacisz rat to bank zabiera mieszkanie. Egzekucja komornicza przebiega tak, że wchodzi komornik i przykleja na drzwi mieszkania papier. Łapiesz kto jest właścicielem? Podpowiem ci - bank. Dopóki nie spłacisz ostatniej ratki chłopaku.

 

Dokładnie tak. Nic nie spłacasz swojego. Jak już mieszkanie będzie Twoje czyli za jakieś 20 lat przyjdzie rachunek za wodę, prąd, gaz itp wtedy powiesz duża piersią 

 

,, Płacę na swoje ! " 

  • Like 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Kimas87 No nie, jesteśmy dorosłymi ludźmi, więc posługujmy się dorosłym językiem i używajmy precyzyjnych terminów. Każde słowo znaczy to, co znaczy. Takie przekręcanie na język dziecięcy prowadzi do zbyt daleko idących uproszczeń i zaburza obraz sytuacji.

 

A z innej beczki: pobieżna analiza stylometryczna wskazuje na duże podobieństwo wpisów użytkowników JurekB i AR2DI2. Akurat jak JurekB przestał hurtowo produkować posty, to na forum pojawił się AR2DI2 i pisze po kilkanaście postów dziennie. Co za zbieg okoliczności!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@AR2DI2 Kolego sympatyczny, widzę, że Ty kompletnie nie wiesz, co oznacza 'per capita' i angielskiego też najwyraźniej nie znasz. I opowiadasz scenki z amerykańskich filmów. Ech...naprawdę, doucz się...

 

15 hours ago, Kimas87 said:

Nic nie spłacasz swojego.

Mylisz się zasadniczo. Na moje oko pomieszały Ci się pojęcia kredytu i leasingu. W leasingu (finansowym) przedmiot umowy zmienia właściciela z leasingodawcy na leasingobiorcę wraz z ostatnią ratą, ale w kredycie to kredytobiorca jest właścicielem od początku. Leasing nieruchomości jest w PL bardzo rzadki, stąd może nawet nie słyszałeś o takiej formie finansowania, albo coś Ci wleciało jednym uchem, drugim wyleciało, a że było coś o płaceniu rat, to wrzuciłeś to do szufladki 'kredyt'.

 

Otóż w leasingu jak przestajesz płacić, to jesteś nieźle w dupie, bo przedmiot leasingu jest własnością leasingodawcy, który wobec braku Twoich wpłat zabiera go Tobie i zostajesz z niczym. Kiepska sprawa, spłaciłeś 90% i wpadłeś w kłopoty finansowe, więc jeszcze tracisz coś cennego, w co wpakowałeś kupę kasy. Ale tak może się stać, bo właścicielem jest leasingodawca i to on decyduje, jak będzie dysponował swoją własnością. Ale jeśli już, to plus jest taki, że jest to koniec całej sprawy. Co w tym pozytywnego to wyjaśnię za chwilę. Minus jest taki, że jest to opcja sporo droższa od kredytu.

 

W przypadku kredytu jest inaczej. Cały czas to Ty jesteś właścicielem przedmiotu finansowania (czy to kredyt hipoteczny, czy kredyt na samochód, czy na pralko-suszarkę). Jak popadniesz w tarapaty i nie możesz płacić rat, to możesz sprzedać czy to nieruchomość, czy samochód czy pralko-suszarkę (może ktoś kupi) i jest duża szansa, że uzyskane w ten sposób pieniądze wystarczą na spłatę zobowiązania. W przypadku nieruchomości, jeżeli przez powiedzmy 19,5 roku spłacałeś 20-letni kredyt, to możesz spokojnie opylić to mieszkanie, spłacić resztę zobowiązania bankowi, a za resztę kasy kupić sobie mniejsze mieszkanie albo kampera czy inny barakowóz. Nie jesteś w takiej dupie jak gdyby to był leasing (to po części tłumaczy niską popularność tamtego rozwiązania). Generalnie, to możesz pozbyć się nieruchomości w każdym momencie i bank nie ma wiele do gadania, bo nie jest właścicielem. Ty nim jesteś. Możesz tak zmieniać mieszkania co kilka lat i jest spora szansa, że wyjdzie taniej niż wynajem. Odpada argument "płacę na swoje", ale uwzględniając rosnące ceny nieruchomości to może być taktyka taniego najmu.

 

Problemy zaczynają kiedy masz kredyt walutowy i wysokość Twojego zobowiązania przekracza wartość nieruchomości, którą chcesz sprzedać. Twój bank nie wykreśli hipoteki póki nie dostanie całej kasy. Kupujący nie zapłaci Ci, póki nie spłacisz zobowiązania na tyle, żeby cena transakcyjna wystarczyła na pokrycie w całości Twojego zobowiązania w banku. Robi się klincz. Za sprzedaży mieszkania mógłbyś spłacać bank latami i w międzyczasie się jakoś odkuć, ale bank 'nie zgadza się na sprzedaż'. W rzeczywistości bank nie zgadza się na wykreślenie hipoteki póki nie dostanie hajsu, ale lepiej robić z siebie ofiarę złego banku, prawda? Jak jesteś w dołku i nie masz na raty, to może dojść do egzekucji komorniczej (wcześniej bank będzie Ci oferował urlop w kredycie, wydłużenie okresu kredytowania itp. - a dlaczego? o tym za chwilę). Komornik robi licytację i to nie rozwiązuje sprawy, bo cena rynkowa mieszkania jest niższa od Twojego zobowiązania. Dalej będziesz miał komornika na karku, a bankowi dalej hajs nie będzie się zgadzał. Dla Ciebie źle, dla banku też źle. Dlatego bank jest bardziej skłonny pójść Ci "na rękę" (w cudzysłowie, bo w praktyce wydoi z Ciebie jeszcze więcej kasy), a nie nasyłać na Ciebie komornika, bo z góry wiadomo, że nic dobrego z tego nie będzie. W takiej sytuacji wychodzi, że utrata przedmiotu leasingu to nie jest najgorsze, co może Cię spotkać. Tylko że to są problemy kredytów walutowych, a nie kredytów w ogóle. Dlatego trzeba brać kredyty w takiej walucie, w jakiej się zarabia.

 

A teraz coś o źródłach popularnych mitów rodem z amerykańskich filmów. W USA popularne jest coś o nazwie 'conditional sale agreement' (inaczej 'conditional sale contract'). Chciało by się to przetłumaczyć jako warunkowa umowa sprzedaży, ale w Polsce ten termin też istnieje i oznacza coś innego, więc lepiej używać wersji anglojęzycznej. Działa to podobnie jak leasing. Sprzedający wydaje przedmiot umowy, ale pozostaje formalnym właścicielem do spłaty ostatniej raty. Tak się sprzedaje tam mnóstwo rzeczy jak np. maszyny, pojazdy czy właśnie nieruchomości. I jak ktoś nie płaci rat to przychodzi formalny właściciel i zabiera samochód albo wyprasza z chałupy. W filmach i serialach takich sytuacji jest bez liku i jak ktoś się nie zna, to mu się lęgnie w głowie myśl, że u nas to też tak działa. Tymczasem co kraj to obyczaj i u nas sprawy wyglądają inaczej.

 

W praktyce nie jest tak źle jak to może wyglądać z tym leasingiem - jest wiele ogłoszeń 'odstąpię leasing' i w USA też nie ma problemu ze sprzedażą formalnie nie swojej chałupy czy samochodu, po prostu w transakcji uczestniczy dodatkowa strona, która nie robi żadnych scen, jeżeli tylko hajs się zgadza. W USA to nawet mają tzw. short sale (krótka sprzedaż, ale to nie to samo co na rynku inwestycyjnym) kiedy to formalny właściciel wyraża zgodę na sprzedaż poniżej wartości zobowiązania i ponosi stratę (u nas raczej żaden bank by się nie zgodził na coś takiego, ale może się mylę).

 

A na podsumowanie jeszcze jedna myśl - kredyt to można brać jak się ma naprawdę pokaźny wkład własny. Wtedy brakujące trochę bierze się na 30 lat i wychodzi mała rata, która nawet w przypadku przejściowych kłopotów finansowych będzie do udźwignięcia. Kasę kitrać na lokatach i po 4-5 latach spłacić cały kredyt w pizdu. A nie jakieś spłacanie 20 lat - kto tak robi???

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Daruj sobie po raz kolejny te wycieczki osobiste i bzdury na zasadzie "nie wiem ale się wypowiem". Widzę, że twoja wiedza tutaj to tylko kopiuj wklej w większości. 

Wyjaśniłem ci już wyżej, że to nie łacina zaczerpnęła z finansów, a odwrotnie. Skoro to wiesz, to powinno być proste dla kogoś myślącego, że można taki zwrot użyć różnie i w różnych kontekstach. Czego jak widać nie potrafisz przyjąć, panie nieomylny. 
Tyle w tym temacie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gadanie o byciu właścicielem mieszkania kiedy cały czas trzeba go spłacać instytucji od której się pożyczyło na nie mieszkanie jest zwykłym naiwniactwem.
Jak jesteś właścicielem (sądzę że jesteś załadowany w krechę po uszy, bo tacy najbardziej walczą o "dobra opinię" kredytów i koncepcji kredyciarstwa) to przestań płacić raty bankowi, przecież to twoje mieszkanie.

"A na podsumowanie jeszcze jedna myśl - kredyt to można brać jak się ma naprawdę pokaźny wkład własny. Wtedy brakujące trochę bierze się na 30 lat i wychodzi mała rata, która nawet w przypadku przejściowych kłopotów finansowych będzie do udźwignięcia. Kasę kitrać na lokatach i po 4-5 latach spłacić cały kredyt w pizdu. A nie jakieś spłacanie 20 lat - kto tak robi???".

Tak robią ci którzy żyją w realiach a nie wyidealizowanym świecie jaki sobie wymyśliłeś. Stąd są te upadłości konsumenckie, przejęcia komornicze i sprzedaże nieruchomości obciążonych hipoteką, bo ludzie często tracą możliwość spłaty. Obudź się.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słownie faktycznie nie ma się co przepychać... Wg zasad słownika i rozumienia jego słów dosłownie jasno wynika, że biorąc kredyt pożyczamy pieniądze. Za te pieniądze kupujemy mieszkanie (lub cokolwiek innego). Mamy akt własności więc jest ono nasze a nie kredytodawcy (no chyba, że są inaczej skonstruowane dokumenty jak to wyjaśnił brat @Adams). Następnie spłacamy raty w postaci pieniędzy kredytodawcy (gdyż właśnie pieniądze nam pożyczył). Jeśli przestaniemy spłacać raty to kredytodawca może nam to mieszkanie zabrać.

 

Niektórzy czasem robią skróty myślowe, że skoro nie spłacone to jeszcze nie moje bo faktycznie mogą to stracić. I takie myślenie jest zdroworozsądkowe. No ale jak kupuje się na kredyt pralkę to też nie jest nasza przed spłaceniem jej do końca? Jest nasze dopóki nam tego ktoś nie zabierze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Użytkowniku Adams mnie to dalej nie przekonuje i skłaniam się do opinii użytkownika AR2DI2. W kredycie nic nie spłacasz swojego do póki nie spłacisz całości. 

3 godziny temu, AR2DI2 napisał:

Jak jesteś właścicielem (sądzę że jesteś załadowany w krechę po uszy, bo tacy najbardziej walczą o "dobra opinię" kredytów i koncepcji kredyciarstwa) to przestań płacić raty bankowi, przecież to twoje mieszkanie.

 

 

Otóż to trafiłeś w sedno kolego.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytowanie całych rozdziałów kodeksów na zasadzie kopiuj/ wklej bez zrozumienia istoty przesłania i treści. A szczególnie brak zrozumienia jak to działa w realnym życiu.

Kredyciarze to swoista sekta. Wiele razy miałem rozmowy z nimi przy różnych okazjach, i zawsze wychodziło to samo - ignorancja, podszyta pazernością. Tak, bo kim jest kredyciarz? To człowiek, którego nie stać na dane dobro. Stać go tylko na ratę kredytu, więc żyje on ponad stan, z ukrywaną, bolesną świadomością i strachem, że ma krechę. Kiedy się mu to uświadamia, reaguje agresją.


Ja widzę, że najwięksi specjaliści od kredytów (przynajmniej za takich się mają) nie ogarniają, albo celowo nie przyjmują do wiadomości tego czym jest hipoteka, i dlaczego taka forma została ustanowiona w przypadku nabywania nieruchomości na kredyt.

Zacznijmy więc od podstaw. Wikipedia.

Hipoteka (z gr. ὑποθήκη) – ograniczone prawo rzeczowe na nieruchomości oraz na wybranych prawach (własnościowe spółdzielcze prawo do lokalu, wierzytelność zabezpieczona hipotecznie), służące zabezpieczeniu wierzytelności wynikającej z oznaczonego stosunku prawnego, na mocy którego wierzyciel może dochodzić zaspokojenia ...

I to w zasadzie tyle w temacie. 

Edytowane przez AR2DI2
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, krzykwers napisał:

A większość ludzi w cebulandii nie ma żadnej wiedzy ekonomicznej.

Cebulandii? Chodziło Ci chyba o Polskę, prawda? Niewiele brakowało, żeby dzisiaj na mapie nie było tego kraju, w którym sobie w miarę wygodnie żyjemy i za który wielu z naszych przodków walczyło i oddawało życie. Wiem, że rządzi nami od lat banda chciwych, przkupnych świń, ale kurwa przestańmy już z tym dokładaniem sami sobie.

 

Dodatkowo, uważam, że w Polsce jest dużo ludzi biznesu, którzy znają się także na ekonomii. Żeby w polskim prawie prowadzić z powodzeniem działalność, trzeba mieć łeb na karku. A takich ludzi jest dużo.

 

"Większość" pewnie ma marne pojęcie, ale na pewno nie jest gorzej niż w innych krajach. Bezmyślne, konsumpcyjne życie ponad stan i zadłużanie się przyszło przecież z zachodu.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za "cebulandię " kiedyś się będzie wypłacało plaskacza i wysyłało na lekcje historii.

Tacy zaś "adwokaci kredytów" panie ubolewający nad niewiedzą ekonomiczną Polaków, są najgorszą zmorą ludzi, którzy padli ofiarą medialnej dezinformacji sponsorowanej przez banki. Zarabiali na tym wszyscy, od banków, doradców, adwokatów, poprzez radców, notariuszy, deweloperów, a kończąc na sędziach, komornikach itd. Nikt im nie tłumaczył dokładnie jakie zagrożenia niesie ze sobą hipoteka. Na pytania o konkret dostawali w większości taki bełkot jak wyżej - " pan jesteś właścicielem, co tam się może stać, przecież se pan spłacisz wcześniej i masz pan z głowy, bank to tylko kasę pożycza". Później zaś okazywało się, że zgodnie z bełkotem to bank niby nie był właścicielem lokalu, ale wychodziło tak, że to bank FINALNIE zabierał nieruchomość.

Zwykły człowiek nie ma obowiązku znać prawa. Prawo panie mądry się studiuje latami, pogłębiając wiedzę na praktykach w kancelariach prawnych, stażach itd. Jeśli nie masz zawodu prawniczego to Twoja znajomość prawa może ci się przydać podczas kontroli drogowej co najwyżej. Wykładni prawa nie ogarniesz, bo to w większości wiedza nabywana w praktyce.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podzielę się moim doświadczeniem, kredyt na około 60% wartości nieruchomości systematyczne nadpłacanie kapitału 10 % rocznie wtedy ma to sens. Ale samo utrzymanie mieszkania generuje znaczne koszty, kiedy brałem kredyt byłem mniej rozgarnięty niż teraz zakładałem że to inwestycja. Po głębszej analizie tak nie jest przynajmniej mieszkanie czynszowe i w spółdzielni i w moim mieście  bez czynszowe ma sens jak i dom. Mieszkanie kupione na dole atrakcyjna cena 140( mieszkanie bez kosztu kredytu)  tyś remont +- 60 tyś  czyli 200 tyś .Płacę czynszu wody/ ogrzewanie na poziomie 800 zł miesięcznie pomieszkam 10 lat czyli 50% wartości nieruchomości oddaje w czynszu będę chciał sprzedać dostanę max 3/4 150 tyś utrzymanie - 90 zostaje na czysto 60 tyś. Nie dopina się  na krótką metę max 6 lat opłacalny jest wynajem przynajmniej z perspektywy Mojego miasta  i w moim przypadku.  W przypadku dużych miast tym bardziej am to sens wszyscy na potęgę inwestują w mieszkania cena jest tak napompowana żę hoho cena m2 hurtem to 2 tyś max 3 działka to dodatkowy koszt a mieszkania sprzedawane są po 7-14 tyś na normalny standard i nie w centrum.

 

Jak byś się już decydował na kredyt to postępuj twardo z bankiem bo w ostatniej chwili zmieniają ofertę na mniej korzystną i w moim przypadku wciskali obowiązkowo ubezpieczenie od utraty pracy z świetną prowizją dla pośrednika.

 

Pozdrawiam 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.