Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Jestem na diecie wegetariańskiej od trzech lat. Ma swoje plusy i minusy. Jedni czują się na niej dobrze drudzy źle. Jednak zawsze mnie denerwował argument, że wegetarianie to ludźmi by się mogli zająć a nie tylko dbają o zwierzęta. Każda inicjatywa jest dobra i nie ma co zbytnio spekulować. Akurat ja zastanawiam się znów nad powrotem do lekko tradycyjnej diety z powodu zdrowia. U mnie tak średnio się sprawdza gdyż po przejściu na wege trądzik mi się zaostrzył  plus anemia a starałam się bilansować odpowiednio. Trzeba słuchać się organizmu. Plus warto jeść sezonowo. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@iry To może być przyczyna Twojego kiepskiego samopoczucia - jesz za mało. To jest częsty scenariusz przy zmianie diety, zwłaszcza w przypadku przejścia na dietę eliminacyjną. Jak normalnie jadłeś np 2500 kcal, a teraz 1800, to nic dziwnego, że czujesz się słabo - jesteś niedożywiony (trochę za mocne słowo, ale z grubsza o to biega).

Oblicz sobie zapotrzebowanie i z grubsza tego się trzymaj.

https://dietetykpro.pl/kalkulatory/calkowita-przemiana-materii/

Jeżeli kaloryczność jest w porządku, to wtedy można kombinować, z innymi parametrami. Przy okazji - o złym samopoczuciu, które mija po jakimś czasie, to można przeczytać w przypadku każdej diety. Po prostu tak organizm reaguje na zmiany, także nie zniechęcaj się.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki, @Jerzy, będę musiał to lepiej zaplanować i przede wszystkim pilnować się z jedzeniem. Do tej pory nawet jak naszykowałem jedzenie na cały dzień, uwzględniając wszystkie najważniejsze produkty, to i tak zdarzało się że pominąłem jeden czy dwa posiłki. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...

Ja jestem na weganizmie od ok 8 lat. Nigdy niczego nie suplementowałam. Od ok 3 lat eksperymentuję z surową dieta roślinną, od ok roku jem głownie owoce. Będąc na diecie tradycyjnej kilkakrotnie miałam stwierdzoną anemię. Po przejściu na weganizm  anemia minęła bez stosowania tabletek. Jak taki sposób odżywiania wpłynął na moje zdrowie? Wyleczyłam się z łuszczycy skóry głowy, pozbyłam się problemu niezwykle suchej, swędzącej skóry na ciele, zniknęło zgrubienie kostne na kości piszczelowej, zniknęły początki cellulitu, zniknęły bóle kolana, mam niezwykle elastyczne stawy. Kiedyś by zrobić szpagat potrzebowałam wielu ćwiczeń rozciągających. Obecnie chwilkę się porozciągam i wystarcza. Odrasta mi ząb ,który kiedyś się ukruszył, mam bez żadnego wysiłku proporcjonalną okładkową figurę, skóra jest jędrna i nawilżona mimo, że nie stosuję żadnych kosmetyków, zniknęły worki i cienie pod oczami, oczy pięknie błyszczą, zmienił się nieco wygląd twarzy, znika opuchlizna wodna, którą ma większość osób, zniknęły problemy ze snem, budzę się rzeska i wypoczęta, sa dni że wystarcza mi kilka godzin snu, albo mogę wcale się nie kłaść, a kolejnego dnia jestem pełna energii, zniknęły problemy trawienne jak bóle brzucha , uczucie ciężkości po posiłku, wzdęcia, gazy, zmienił się zapach potu, jest praktycznie bezwonny, jeśli chodzi o miesiączki to na tradycyjnej diecie miałam najbardziej bolesne krwawienia i najobfitsze, na weganizmie bóle zelżały , krwawienia nie były tak obfite. Na surowej diecie krwawienie stopniowo ustaje, nie ma żadnych bóli, jest niewielkie plamienie, albo czasem nic. Po powrocie z surowej diety na weganizm gotowany krwawienia powracają. Ok 2 lata temu w wyniku wypadku miałam poważne złamanie ręki w łokciu. Nie zgodziłam się na gips (miałam go nosić przynajmniej 6 tygodni). Szynę gipsową którą mi założono zdjęłam po ok 3 dniach. Ręka wstępnie zregenerowała się po ok 3 tygodniach. Lekarz nie mógł uwierzyć. Zniknęły bóle w klatce piersiowej, pękające usta, zajady , znikają mi rozszerzone naczynka na twarzy (tzw trwałe rumieńce), które miałam od ok  8 roku życia i które były kiedyś moją zmorą, nie choruję, choćby na mnie kaszlano czy kichano:D, nie stosuję żadnych leków, poprawił mi się wzrok, już  kilka lat temu przestałam nosić okulary. Pojawiła się ogromna radość życia, odkrywanie nowych pasji i talentów.  Czy brakowało brakuje mi produktów odzwierzęcych? Nie, była to moja świadoma decyzja mimo, że podjęta z dnie na dzień (z mięsa zrezygnowałam w ciągu kilku godzin ) a na weganizm przeszłam ok tydzień później. Początkowo mój weganizm ze zdrowiem miał niewiele wspólnego, ale przyznam się, że nigdy nie spróbowałam jak smakuje tofu, czy wegańskie sery, jogurty, wędliny. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 rok później...

Trochę wątek przywrócę do życia. @maggienovak cały czas jesteś na diecie wegańskiej?

 

Ja w zasadzie od kiedy pamiętam miałam odchył w stronę wegetarianizmu, nigdy mnie mięso jakoś szczególnie nie podniecało, choć chociażby wszelkie azjatyckie dania z kurczakiem bardzo mi smakowały. Od pół roku praaaawie nie jem produktów odzwierzęcych, gdyż właśnie ciężko jest mi się pozbyć jajek (głównie do pieczenia, placuszków etc.), ale wszystko idzie w dobrą stronę. Dietę mam bardziej urozmaiconą niż wcześniej oraz o wiele większą świadomość wartości odżywczych. Nie brakuje mi ani białka, ani tłuszczy, ani wapnia. Wyniki krwi mam idealne i ogólnie czuję się bardzo dobrze. Skóra czysta i zdrowa, włosy nie wypadają, generalnie wszystko gra. 

 

To nie tylko typ diety ma znaczenie, ale przede wszystkim jej zbilansowanie oraz różnorodność. Suplementuję jedynie witaminę B12, D (ale to powinien robić każdy w Polsce) oraz długołańcuchowe kwasy omega (EPA oraz DHA), gdyż przy mądrym podejściu wszystko inne dostarczane jest z żywnością. Często wspominana jest anemia, co jest lekką bzdurą. Nie wynika ona jedynie z niedoboru żelaza, ale innych czynników od diety niezależnych, które trzeba po prostu zbadać. A pozyskiwać je możemy chociażby z fasoli, grochu, soczewicy, nasion chia, pistacji. Produkty te warto wtedy łączyć ze źródłami witaminy C, aby wszystko ładnie współgrało. 
 

Względy etyczne są istotne, choć pewnie każdy mnie tutaj wyśmieje jak wspomnę, że nie zamierzam wspierać przemysłu hodowli zwierząt;) Ogólnie rzecz biorąc rezygnacja z mięsa była dla mnie banalna, nigdy go dużo nie spożywałam. Podstawą są teraz warzywa (szczególnie zielone), strączki i ich przetwory, kasze, nasiona, orzechy, owoce. Serio da się żyć, tylko trzeba chcieć. Weganizm wymaga sporej kreatywności kulinarnej oraz poznania swojego organizmu, więc tym lepiej. Czy gotowałabym partnerowi mięso? Nie wiem, choć sporo dbających o zdrowie mężczyzn też go nie je, więc i na tym poziomie można się dobrać. Umiem przyrządzać dania mięsne, choć bardzo nie lubię tego dotykać. Mając 8 lat widziałam na wsi zabijanie prosiąt, od tamtego czasu mdli mnie na widok surowego mięsa, krwi. 

Edytowane przez Hatmehit
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byłem na diecie wegańskiej rok i czułem się jak pizda w porównaniu do diety bogatej w duże ilości zwierzęcych tłuszczy, mięsa i jajek.

 

Mężczyzna nie powinien być weganinem.

 

Kobiet, które reprezentują weganizm należy również unikać, ze względów zaburzeń psychicznych, tak wynika z mojego doświadczenia z wegankami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, RENGERS napisał:

Byłem na diecie wegańskiej rok i czułem się jak pizda

Ponieważ to jest sprawa bardzo indywidualna i zależy od organizmu. Uważam, że namawianie kogokolwiek na dietę jest bez sensu, gdyż to prywatna kwestia, ale i ciało samo najlepiej wie czego potrzebuje. U mnie całkowita rezygnacja z mięsa właściwie nic nie zmieniła, bo jego brak jest dla mnie dość normalny, a mało nabiału poprawiło chociażby cerę, która jest dobrym wyznacznikiem ogólnego zdrowia. Spokojnie zaspokajam swoje dzienne 1900 kcal, w tym makro i mikroskładniki. Kilkanaście miesięcy temu chciałam zdrowo przytyć- w końcu mi się udało. 
 

Generalnie większość ludzi nie ma pojęcia co je, a przejście na jakąkolwiek usystematyzowaną dietę (niezależnie czy roślinną czy bardziej tradycyjną) sprawia, że bardziej świadomie kładziemy produkty na talerz. Nie liczę tutaj jawnie słabych dla zdrowia, typu frutarianizm (podobnie nie rozumiem wegan, którzy nie suplementują B12). Moim zdaniem tak długo jak dane jedzenie/aktywność fizyczna/etc. są korzystne dla bliskiej mi jednostki, tak nie wpierdzielam się. Obcy ludzie mogą sobie umierać na nowotwory ze śmieciowej żywności (niekoniecznie mam tu na myśli mięso, choć przetworzone znajduje się na liście czynników rakotwórczych). 

7 godzin temu, RENGERS napisał:

Mężczyzna nie powinien być weganinem.

Nie mnie oceniać wybory mężczyzn, choć znam wegetarian (typowo wegan nie, ale w sumie sama jem jajka), którzy są zdrowi fizycznie i psychicznie, trenują siłowo i niekoniecznie wyglądają jak Jaś Kapala. Niejedzenie mięsa nie ma wpływu na poziom testosteronu, a aby soja (dokładniej izoflawony) działała na niego destrukcyjnie, to trzeba by wpierdzielać ponad kilogram tofu lub kilkanaście szklanek napoju sojowego dziennie, a nikt normalny tego nie robi.

7 godzin temu, RENGERS napisał:

Kobiet, które reprezentują weganizm

Co masz na myśli przez reprezentowanie weganizmu? Przecież to tylko dieta. Faktem jest, że wiele takich osób stara się budować małe nawyki proekologiczne (jak ograniczanie konsumpcji dóbr, wielokrotne wykorzystywanie ich, minimalizowanie plastiku w gospodarstwie domowym etc.), ale to moim zdaniem po prostu zachowania człowieka żyjącego w XXI wieku i widzącego ciut więcej niż swój czubek nosa. Weganizm wymaga świadomego i kreatywnego gotowania, żaden facet mi nie powie „te dzisiejsze baby to nawet nie zrobią obiadu”. 
 

Ah i racja- fasola bezpośrednio doprowadza do lewactwa, sezam do borderline;) 

Edytowane przez Hatmehit
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.