Skocz do zawartości

Prestiż zawodowy


Animavilis

Rekomendowane odpowiedzi

Takie przemyślenia mnie naszły, głównie w kontekście budowania swojej atakcyjności (zamierzonej lub nie zamierzonej) zawodowej w społeczeństwie, ale również w odniesieniu do postrzegania przez kobiety.

Mianowicie, na forum czesto pojawia się pojęcie "twardy zawód", czyli taki który daje jakąś pewność, lub przynajmniej duże prawdopodobnieństwo bezpieczeństwa finansowego.

Jakiś czas temu rozmawiałem z gościem, który oprócz pracy etatowej, dorabia sobie wykonując dodatkowe zlecenia, które pozyskuje głównie z internetu - najczesciej FB. Te zlecenia, to głównie tzw. fuchy, czyli drobne prace polegające na dokonaniu jakiejś naprawy, posprzątaniu terenu, lub części terenu (np. z pozostałości po remoncie, lub budowie), oraz innego rodzaju prace.

Facet jeździ przyzwoitym samochodem, z jego wyliczeń wynika, że z takich dodatkowych prac, jest wstanie uzbierać przynajmniej średnią krajową, co w połączeniu z pracą na etacie, daje mu na prawdę przyzwoitą sumkę. Facet ma skończone studia, nie wstydzi się tego co robi, twierdzi, że w ten sposób bardziej mu się to opłaca ekonomicznie, i jest bardziej dyspozycyjny dla siebie, i mniej obciążony psychicznie, niż np. na etacie w korpo. 

Chciałbym tu na forum w odniesieniu do tego przykładu zasięgnąc opinii, jak taki facet jest postrzegany? Jako inne przykłady, mogę podać mechaników samochodowych, hydraulików, ludzi, którzy zajmują się remontami i ogólnie budowlanką, elektryków itp. Czy według was wykonywanie takiego zawodu to obciach? 

Mam wrażenie, że w obecnych realiach, jako sztywny, pewny zawód, postrzegane są zawody związane z: prawem, finansami-bankowość, IT- głównie programiści, marketingowcy, psycholodzy i te kierunki są bardziej "sexi" wizerunkowo.

 

Jestem ciekawy opinii.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio akurat rozmawiałem na ten temat z pewną Panią ( wolna, przyzwoicie się trzymająca 35latka). Sama stwierdziła, że dobry fachowiec (budowlaniec, czy inny fizycznie pracujący w jakimś fachu) potrafi dobrze zarobić i dzisiaj jest w cenie. Ta Pani dużo mocniej "ceniła" takich fachowców niż np kolegów, którzy pracują w jakiejś pracy  typowo biurowej. Sama oceniła, że czasy dawno się zmieniły i fizycznie pracujący faceci (mający fach w ręku) potrafią dobrze zarabiać i są pracowici co uznała za mocną męską pozytywną cechę ;)

 

Jak jesteś ogarnięty i zarabiasz hajs to nieważne co robisz. Jak masz hajs zawsze jesteś "sexy wizerunkowo" skoro już rozmawiamy w tym kontekście.

 

Edytowane przez SennaRot
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Biurowe zawody zostaną szybko zastąpione przez sztuczną inteligencję. Budowlaniec, rzemieślnik czy inny tego typu specjalista to o wiele bezpieczniejsza droga. Nie wiem też, czy marketingowcy są tacy znów seksi :D Nie wspominając o tym, że praca w sfeminizowanym środowisku o "wysokiej kulturze korporacyjnej" odbija się na osobowości, w porównaniu np. z pracą w męskim gronie, na świeżym powietrzu, w lesie. Niebo a ziemia. No niestety.  

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dodam jeszcze do siebie, że poznałem opinię innego faceta, który stwierdził, że woli posadę etatową, która daje jakąś przyzwoita kasę i przede wszystkim prestiż (miał na myśli wysokie stanowisko, co najmniej dyrektor działu) niż własny biznes niosący za sobą słabszy wizerunek. Dodam, że facet z doktoratem, zajmował wysokie stanowiskach w korpo, ale również miał swój biznes - coś w rodzaju internetowego salonu używanych samochodow. Ten biznes sprzedał i wrócił na etat.

Jak w takim przypadku jest to postrzegane? Lepszy przeciętny biznes, czy "intratny" etat?

Ja zawsze uważałem, że bycie przedsiębiorcą, czyli osoba prowadzącą biznes - nawet nie jakiś bardzo rozdmuchany, jest bardziej wartościowe i stoi wyżej w cherarchii społecznej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Animavilis napisał:

Dodam jeszcze do siebie, że poznałem opinię innego faceta, który stwierdził, że woli posadę etatową, która daje jakąś przyzwoita kasę i przede wszystkim prestiż (miał na myśli wysokie stanowisko, co najmniej dyrektor działu) niż własny biznes niosący za sobą słabszy wizerunek.

 

Oceniam, że powiedział to ktoś komu albo się nie powiodło w biznesie albo boi się zaryzykować (strefa komfortu) albo nie potrafi.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wg mnie:

1) Mam duuuuużo więcej podziwu dla ludzi mających własny biznes niezależnie od rozmiaru i sukcesu finansowego. A zwłaszcza jeśli sami zaczynali od początku. A to głównie dlatego, że podziwiam cechy którzy tacy ludzie mają (wymienione w innym wątku).

 

2) Etat - każdy człowiek może iść na etat (i większość idzie) bo taki jest "starodawny" system (szkola-studia-dobry etat)

3) Mam duży szacunek dla "twardych zawodów". Wg mnie facet powinien umiec wziąć podstawowe narzędzia do ręki i pewne proste rzeczy w domu ogarnąć, nawet gdy pracuje z paperami na etacie. Mam znajomych co mają 2 lewe ręce i wg mnie nie jest to dobre.

 

4) Dla kobiet - co jest sexy/prestiżowe. Wg mnie najpierw coś będą pierd*lić a suma sumarum będzie liczyc się rachunek zysków i strat obu opcji. Jak etat będzie dochodowy to panna będzie mówić ze to cacy i lepsze (zwłaszcza jak jesteś lekarz bo ona wtedy doktorowa) . Jak biznes będzie dochodowy to ci powie, że biznes.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No praca na budowie z Januszami. Słyszałem z drugiej ręki jak to jest - męskość 300%, chlanie, pierdolino o głupotach, gnojenie psychiczne, zawiść i zazdrość o wszystko... Nie powiedziałbym, ze to lepsze środowisko od sfeminizowanego. Ot druga skrajność.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@SennaRot Nie mam takiej wiedzy, prawdopodobnie bardzo duże szanse że tak było jak piszesz, gdyż podobno jak ktos liźnie własnego biznesu, to rękami i nogami sie broni przed powrotem na etat.

 

@TheFlorator Tutaj się z Tobą zgadzam. Sam jestem zdania, że młotek czy kombinerki nie odgryzą ręki, a i zdaża się, że łapie się za dość zaawansowane i wymagającej konkretnej wiedzy naprawy. 

 

Ale tak jeszcze w kontekście wszech obecnego "empleyer brandingu", poprzez który, firmy budują swoistą "marke osobistą" w kontekście super pracodawcy, który oprócz oferowania pracy, i związanych z tym formalności (typu umowa o pracę, kasa na czas) również starają się skusic kandydatów tzw. wartością dodaną, czyli rangą i renomą danej firmy w różnych rankingach. 

Onserwując moich znajomych, widze że na nich to działa. Tytuł "menedżera", "specjalisty" i innych podobnych, utożsamiają się z firmą, ale ja zauważam że z jednej strony często nie idą za tym korzysci finansowe dla pracowników, z drugiej Ci ludzie uważają się za kogoś lepszego, niż np. spawacz, czy glazurnik.

Już kilkanaście lat temu jak pracowałem w jednej z większych korpo w naszym kraju, które zresztą również obecnie jest w strefach marzeń (nie wiem dlaczego) absolwentów uczelni (głównie biznesowych), zaobserwowałem, jak pracownicy, obnosili się nie tylko na zewnątrz, ale również wewnątrz firmy między sobą faktem pracy w takiej firmie. Z tego co wiem, to ich zarobki również szału nie robiły.

 

 

@Ksanti Fakt, ze czesto takie zawody, narażone są na patologię. I właśnie z tego powodu zacząłem ową dywagację. Podobny problem wizerunkowy moga miec np. handlarze samochodami, mechanicy, itp. Noi właśnie, zakładając, że normalny gość, który normalnie się prowadzi, wykształcony, dobry fachowiec, może być skazany na walke z takim stereotypem.

 

Facet o którym mówiłem na początku, przyznał, że kilka razy dziewczyny pracujace w korpo wchodziły mu na ambicję niemal go wyśmiewając (nie znając jego statusu w kwestii zarobków, wykształcenia, i stanu majątkowego).

Edytowane przez Animavilis
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ten temat można podsumować krótko. 

 

,, Hajs ma się zgadzać " 

 

Czy masz pracę na etacie, czy jesteś chlejacym budowlańcem, masz własny biznes jak są z tego pieniądze na dobre życie to żadna kobieta Ci nie zarzuci, że robisz to czy tamto. Bo ogólnie liczy się to ile na tym zarobisz. Jak robisz to co kochasz a nie ma z tego kasy to niestety musisz zacząć robić co innego. 

 

I nie traktowałbym tego w formie ten zawód obciach, ten nie. Jak można do tego tak podchodzić. Jak ktoś ma za dużo w dupie to może tak myśli. 

 

I nie popadajmy w skrajności. Można pracować na budowie z Mietkami, Januszami, Andrzejami i chlac za marny grosz, a można np być operatorem koparki lub żurawia i trzepać dobry hajs. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obciachem to jest zastanawianie się co pomyślą inni, i nie ważne jaki zawód wykonujesz zawsze znajdzie się osoba która będzie uważać że twój zawód / status społeczny to dno, mam koleżankę która zajmuje wysokie stanowisko w banku, dziewczyna atrakcyjna z klasą i co z tego jak jej teściowie lekarze i tak jej nie szanują bo nie jest lekarzem ? nie ważne ile kasy będzie miała oni i tak mają ją za plebs. Więc zamiast zastanawiać się co robić by inni nas szanowali zastanów się co musisz zrobić by sam się szanować, bo skoro zadajesz takie pytanie to widocznie nie budzisz sam w sobie szacunku.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Kimas87 Niby tak.

Ale czy obecnie, równiez do pracy nie podchodzi sie na zasadzie "wyboru lepszej metki"? Mam tu na myśli kierowanie się moda a nie rozsądkiem i korzyściami? Rozumiem że ktoś nie dba o opinię innych, a jak sami podchodzicie do źródła dochodu w kontekście wizerunkowym?

 

Obserwując otoczenie, to widzę że bycie Youtuberem (pomimo że się sra do wiadra, a jednym jezykiem do komunikacji jest łacina podwórkowa) lub celebrytem, jest uważane za coś wartościowego. Myślę ze gdyby to nie działało i nie miało znaczenia, to firmy nie inwestowałyby (dość często sporych funduszy) na budowanie takiego wizerunku. Zresztą nie mam nic przeciwko, jeżeli wizerunek odpowiada realiom.

 

Z kolei inna moja znajoma, pracowała w jakiejś renomowanej kancelarii prawniczej w centrum Warszawy, Mało tego że miała gównianą pensję, to jeszcze wypłacali jej co 2-3 miesiące. Mimo tego ona była zachwycona tym pracodawcą, i jej szefem, "bo to bardzo oblegana kancelaria przez znanych ludzi mediów i bieznesu"

 

@Byłybiałyrycerz No nie, akurat wie mnie nie trafiłeś. Nie mam takiego wstydu, zreszta w innych wątkach wspomniałem co nieco o sobie, i tutaj zdecydowanie nie trafiłeś, gdyż ścieżkę zawodową przeszedłem od korporacji ( nie jednej), poprzez małe firmy, pracę biurową, łopatę, przeprowadzki, mechanikę i wiele wiele innych. Wiem jak wiele rzeczy wygląda od kuchni. Dlatego też w jednym z wcześniejszych komentazy napisałem, że dla mnie nawet drobny przedsiębiorca, stoi wyżej w cherarchii, niż np. dyrektor w banku.

 

Zakładając, ze na forum znajduja się ludzie z różnym doświadczeniem, chciałbym wykorzystać ten fakt, do zdobycia jako takiego obrazu. Sam ze znajomymi poruszam podobne tematy, ale jako że oni, są jakby przedstawicielami "jednej opcji zawodowej" to nie mam całości obrazu, a po za tym przy ewentualnej dyskusji, dobrze jest sie podeprzeć innym punktem widzenia.

Edytowane przez Animavilis
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minutes ago, Animavilis said:

Tutaj się z Tobą zgadzam. Sam jestem zdania, że młotek czy kombinerki nie odgryzą ręki, a i zdaża się, że łapie się za dość zaawansowane i wymagającej konkretnej wiedzy naprawy. 

 

Ale tak jeszcze w kontekście wszech obecnego "empleyer brandingu", poprzez który, firmy budują swoistą "marke osobistą" w kontekście super pracodawcy, który oprócz oferowania pracy, i związanych z tym formalności (typu umowa o pracę, kasa na czas) również starają się skusic kandydatów tzw. wartością dodaną, czyli rangą i renomą danej firmy w różnych rankingach. 

Onserwując moich znajomych, widze że na nich to działa. Tytuł "menedżera", "specjalisty" i innych podobnych, utożsamiają się z firmą, ale ja zauważam że z jednej strony często nie idą za tym korzysci finansowe dla pracowników, z drugiej Ci ludzie uważają się za kogoś lepszego, niż np. spawacz, czy glazurnik.

Już kilkanaście lat temu jak pracowałem w jednej z większych korpo w naszym kraju, które zresztą również obecnie jest w strefach marzeń (nie wiem dlaczego) absolwentów uczelni (głównie biznesowych), zaobserwowałem, jak pracownicy, obnosili się nie tylko na zewnątrz, ale również wewnątrz firmy między sobą faktem pracy w takiej firmie. Z tego co wiem, to ich zarobki również szału nie robiły.

 

 

1) Wg mnie jest bardzo duża satysfakcja jak się samemu coś naprawi i coś zrobi i to WIDAĆ na oczy.

2) Im dłużej żyję i pracuje tym więcej mam szacunku dla pracowników fizycznych/ludzi z fachem w ręku. Dlaczego? Dlatego, że WIDAĆ na oczy efekty ich pracy. W mojej branży na prawdę możnaby usunąć 30% papierologii i ludzi ją robiących (m in mnie) i nadal karawana by się toczyła.

3) Pamiętam kiedyś jak mój wujek (szkutnik) pomógł mi napprawić motor (wziął młotek i walnął pare razy w ramę przy reflektorze). A ja się zastanowiałem ile mnie będzie kosztować nowa rama i Bóg wie jeszcze co. Zrobiło to na mnie duże wrażenie.

4) Ludzie z korpo - wg mnie wywyższają się bo mają zaniżone poczucie wartości więc się próbują dowartościować "prestiżem" i tym ze są lepsi. To zjawisko myślę jest też bardziej wyraźne w PL (bezrobocie/konkurencja/stosunkowo niskie pensje/więcej kandydatów niż miejsc pracy).

Ja się wyleczyłem z tego daaaaaawno a to dlatego, że w mojej branży zmieniałem firmy a robota i tak jest taka sama więc w sumie zmieniasz tylko logo na koszulce a idziesz pracować tam gdzie więcej zaoferują lub gdzie ci bardziej odpowiada. W twojej branży może to inaczej wygląda.

A z latami przyszły pewne doświadczenia/przemyślenia.

1) zostawałem po godzinach-szef zobaczy-bedzie podwyzka/promocja=dupa (szefa nie było po godzinach :) ). Wniosek-rób to tylko jak ktos patrzy i moze być korzyść

2) wszystkie firmy (średnie i większe) należą do jakiś dużych korpo , które wszystkie są notowane na giełdzie i TAM robią panowie duże pieniądze. Ciśnienie na wyniki finansowe non stop bo są "udziałowcy". Wniosek-nie będę wyprówał żył dla udzałowców bo nie będe miał bezpośredniego zysku finansowego

3) Wchodzenie po drabince-dużo polityki, podlizywania dupy wokolo, wyścig szczurów itd. Wniosek - dochodzę do jakiegoś poziomu a później to nie dla mnie.

4) Przeczytanie książki "Bogaty ojciec, biedny ojciec". Dla mnie moment zwrotny w życiu (myślenie).

5) Jak mi stuknęła 30tka to tytuły przestały dla mnie mieć znaczenie bo to często w korpo sposób na łechtanie ego pracownika a nie danie mu konkretnych pieniędzy. Interesuje mnie tylko kwota netto i satysfakcja z pracy (na tyle na ile możliwa)

6) Przejście na własny rachunek...jeszcze bardziej przyziemne podejście i brak korpo prania mózgu. namiastka wolności od tego.

 

Generalnie w mojej branzy mam styczność z ludźmi od takich co nie potrafią pisać i ledwo zklecic zdanie do dyrektorów i właścicieli film. To pozwoliło mi wyrobic sobie szacunek do CZŁOWIEKA niezależnie od zawodu i tytułu. I jest to wg mnie zajebiste ale to lata doświadczeń i obserwacji.

 

także dla mnie tak na prawdę prestiż nie istnieje :)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Animavilis napisał:

Z kolei inna moja znajoma, pracowała w jakiejś renomowanej kancelarii prawniczej w centrum Warszawy, Mało tego że miała gównianą pensję, to jeszcze wypłacali jej co 2-3 miesiące. Mimo tego ona była zachwycona tym pracodawcą, i jej szefem, "bo to bardzo oblegana kancelaria przez znanych ludzi mediów i bieznesu"

 

Mówisz o ludziach z niskim poczuciem własnej wartości. Na mnie to nie robi wrażenia. To tak jak ja bym pracował w piekarni i się upajał tym, że lubię tą pracę bo Karolak codziennie rano przychodzi po bułki.

 

Praca to inaczej wymiana swojego czasu na pieniądze. Poświęcasz najcenniejszą rzecz w życiu czas, aby wykonać pracę dla kogoś lub siebie ( własna firma ) pieniądze są jak gdyby zapłatą za ten czas i teraz Twoim zadaniem jest ocenienie czy te pieniądze są wartę tego czasu czy nie. 

 

Ja tak patrzę na to zagadnienie. Praca moze być prestiżem ok, ale koniec końców liczy się saldo końcowe, bo gdybyś miał kasę nie chodził byś do pracy skoro chodzisz to jej nie masz. 

 

A przypisywanie sobie metek, ten zawód lepszy ten chujowy. Jestem dumna, bo pracuje w kancelarii za psi pieniądz parząc kawę itp to są głupoty.

 

Jak ktoś wybiera pracę pod kogoś, bo co rodzina powie to jest słabym człowiekiem.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, TheFlorator napisał:

W twojej branży może to inaczej wygląda.

 

W moich brnażach było tak samo, dlatego zmieniałem branże a nie tylko pracodawców, mimo wszystko z mojego punktu widzenia i moich doświadczeń, pewne rzeczy się nie zmieniają, pomimo zmiany branży.

 

Ale ciekawi mnie, jak to widza inni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, TheFlorator napisał:

4) Przeczytanie książki "Bogaty ojciec, biedny ojciec". Dla mnie moment zwrotny w życiu (myślenie).

Podobno Kiyosaki dorobił się na sprzedawaniu porad typu "Jak się dorobić" :D Typowy biznes na robieniu ludzi w chu...

Chociaż w sumie większość biznesów na tym polega. Oraz są przeróżne piramidy finansowe. Reszta opiera się na swoich fachu np. kancelaria prawna, sklep, biuro rachunkowe itd. ale to już bardziej samozatrudnienie no i ponoć ciężka harówa po kilkanaście godzin dziennie.

 

Prestiż istnieje i jest to maska społeczna. We współczesnym świecie bardzo ważna (podziękujmy Ameryce za takie wynalazki). Jeśli ktoś idzie w monk mode i skromność to faktycznie takie rzeczy nie są potrzebne.

Edytowane przez Ksanti
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minutes ago, Ksanti said:

Podobno Kiyosaki dorobił się na sprzedawaniu porad typu "Jak się dorobić" :D Typowy biznes na robieniu ludzi w chu...

Chociaż w sumie większość biznesów na tym polega. Oraz są przeróżne piramidy finansowe. Reszta opiera się na swoich fachu np. kancelaria prawna, sklep, biuro rachunkowe itd. ale to już bardziej samozatrudnienie no i ponoć ciężka harówa po kilkanaście godzin dziennie.

 

Pierwszy milion zarobił na portwelach dla surferów. Chyba, że kłamie.

Książka wg mnie powinna być obowiązkowa w szkołach. Jedna z moich najważniejszych.

 

Wg mnie aż taki zły ten świat biznesu nie jest jak to przedtawiasz. Trzeba po prostu się orientować co się dzieje na świecie i uważać w co się inwestuje.

A oszuści zawsze byli i będą.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Ksanti napisał:

No praca na budowie z Januszami. Słyszałem z drugiej ręki jak to jest - męskość 300%, chlanie, pierdolino o głupotach, gnojenie psychiczne, zawiść i zazdrość o wszystko... Nie powiedziałbym, ze to lepsze środowisko od sfeminizowanego. Ot druga skrajność.

Z pierwszej ręki zaprzecze, pojęcia zielonego nie masz o pracownikach budowlanych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Animavilis Ze stwierdzeniem, że takie zawody są "sexi" finansowo stoi to, że postrzegane są (głównie przez kobiety) jako dobrze płatne prace ze STAŁYM zatrudnieniem. Zawody jak mechanik, murarz, tynkarz akrobata, które wymieniłeś są mniej "sexi" przez to, że kojarzą się z PRL i alkusami, robolami. To nic, że przynoszą dużo większy dochód. Ale już dziś kobiety są coraz sprytniejsze i łapią się fachowców bo wiedzą, że portfeliki mają bardziej pękate. Wśród koleżanek raczej nie ma się czym chwalić (no bo jak, jeśli mojej psiapsiólki niebieski pasek jest specem IT w korpo i jeździ firmowym autem nawet do kibla i ma nowego srajfona), ale kasę zarabia. W UK gdy byłem to pracowałem jako inżynier na budowie. Sexi zawód? No niekoniecznie - często wracałem do domu spocony, uwalony, zmęczony. Na pewno krawaciarze na Canary Wharf pijący waniliowe latte ze Star Bucksa, asystenci, młodsi finansowi specjaliści byli bardziej sexi pod gajerkami. Oni zarabiali 25k rocznie a ja zarabiałem 45k rocznie :) 

Co do prestiżu zawodowego. Miałem i lubię. Na budowie miałem często decydujące zdanie, wdrażano moje sugestie, często dyrektorzy i managerowie budowy pytali mnie o zdanie. Na tym polegał mój prestiż oraz na tym, że podejmując jakieś decyzje zawsze brałem za nie odpowiedzialność. Ile to razy słyszałem: "ale jak lejemy to będzie na ciebie, jak zrobimy to będzie na ciebie" - "Tak, lejcie i zróbcie jak mówię". Fajne uczucie. To jest prestiż wg mnie. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Tomko said:

Na pewno krawaciarze na Canary Wharf pijący waniliowe latte ze Star Bucksa, asystenci, młodsi finansowi specjaliści byli bardziej sexi pod gajerkami. Oni zarabiali 25k rocznie a ja zarabiałem 45k rocznie .

Ladnie napisane :)

 

ale, pamietaj ze panowie z Canary Wharf i City jak odpowiednio wysoko zajda z biegiem lat zarabiaja duuuuzo wiecej niz inzynierowie i kierownicy na budowie wiec to jest wszystko wzgledne i zalezy od danego “momentu” w czasie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@TheFlorator Pewnie, że tak. Krzywa na pewno się zmieni. Inżynier na etacie nigdy nie będzie zarabiał tyle co gajerek na Canary. Ale tylko garstka gajerków wejdzie w III próg podatkowy tak samo jak garstka inżynierów otworzy własny biznes ;) Moja koleżanka pracowała z jednym Polakiem, który został prezesem (albo członkiem zarządu - nie pamiętam dokładnie) jednego z dużych oddziałów banku w Londynie (chyba któregoś LLoydsa). Wiadomo - lata kariery i poświęceń. Gość miał 70 tys. rocznej pensji (podstawy) + premie za dobry rok w wysokości - uwaga - 700 tys. funtów (o ile dobrze pamiętam cyfry - ten rząd wielkości). 

Co do inżynierki to mała działalność z dwoma zespołami i stałą klientelą to dochody rzędu 500-600 dziennie do ręki lekko. Więc wciąż twierdzę, że w porównaniu z gajerkami nawet na starszych stanowiskach jest to większa suma. Tak jak mówię - dysproporcje zaczynają się dopiero w tej topowej grupce. 

Edytowane przez Tomko
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tomko

 

Pan lloyds- wcale mnie ta kwota nie dziwi. To norma w city bo tak ulozona jest struktora plac i prawdopodobnie jest to bardziej korzystne podatkowo w bonusie dla delikwenta. 

Zreszta do rana mozna debatowac. Panom w City zycze powodzenia bo wiem ze tez moze byc to harowka. 

 

Wg mnie dysproporcje finansowe zaczynaja sie duzo wczesniej i mam tego zywy przyklad kogos kto jest ubezpieczeniach. A pozniej to sie jeszcze zwieksza. No ale co , nic mi do tego, kazdy  robi to co wybral w zyciu i tyle.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.