Skocz do zawartości

Moje życie i droga do zrozumienia zasad gry


Rekomendowane odpowiedzi

Tak jak obiecałem opiszę po skrócie moje życie które doprowadziło mnie tu. Czyli w tym przypadku na te forum.

 

Urodziłem się w połowie lat 90 w małym mieście na ścianie wschodniej. Ale życie spędziłem na wsi. Ojciec niegdyś nierzadko mocno pijący dziś już abstynent a matka typowa gospodyni domowa. Mam też rodzeństwo ale nie będę aż tak dużo o nich pisać. Przed pójściem do przedszkola miałem tylko jako kolegę sąsiada o względnie dużej otyłości wówczas po wejściu do przedszkola nie mogłem się odnaleźć w grupie rówieśniczej i izolowałem się od niej ale zdarzało mi się kumplować z kilkoma osobami. W tym samym czasie wykryto u mnie autyzm w tym zespół Aspergera i zacząłem też uczyć się mówić tak by porozumiewać się normalnie gdyż wcześniej mówiłem tylko pojedyncze słowa kiedy chciałem coś zasygnalizować. Rok później było gorzej bo dano nauczycielkę na zastępstwie i ona nie radziła sobie z dziećmi. Pamiętam moment w którym powiedziałem pewne słowa tak że ona się wkurwiła i uderzyła mnie książką o głowę. Potem zawiozła mnie całego do drogi która prowadzi do mojego domostwa i ja byłem zapłakany a wtedy moja siostra po mnie przyjechała rowerem. Bardzo wtedy zniechęciłem się do przedszkola i ostatecznie pozostałem w zerówce. Na szczęście rok później już nie było większych zgrzytów o tej psychicznie chorej "nauczycielce" nie wspomnę(swoją drogą ona nie nadawała się ani nauczyciela czy przedszkolankę ani nawet na zastępstwo) i dotarłem do 1 klasy podstawówki. Tam znowu był konflikt z wychowawczynią i też się zniechęciłem do szkoły. Znowu musiałem zostać w pierwszej klasie. Podobnie jak w przedszkolu tu znowu szczęście się zwróciło na moją stronę i na następną wychowawczynię nie narzekałem i tak dotarłem do 4 klasy. W 4 klasie była kolejna wychowawczyni która nawiasem mówiąc też do końca się nie nadaje do tej pracy. Raz w czasie jednej z lekcji powiedziała wprost żebym poszedł do szkoły specjalnej co mnie mocno rozgniewało. Potem przeprosiła ale takiego karygodnego zachowania się nie zapomina. Tutaj przeżyłem swoją pierwszą i na szczęście jedyną w dodatku platoniczną miłość.  Byłem w niej zadurzony przez 2,5 roku i myślałem że skoro o mnie myśli i daje mi dla mnie rzeczy to jej na mnie zależy. Raz nawet powiedziałem jej że ją kocham. Potem próbowałem niejednokrotnie ją poderwać ale z mizernym skutkiem i między piątą a szóstą klasą miałem straszny uraz wynikający z odrzucenia(teraz to mogę się już z tego śmiać). Wiedziałem już że to że coś dla mnie czasami kupuje nie oznacza że mnie kocha. Potem przez gimnazjum nie interesowałem się dziewczynami mimo popędu który jeszcze u mnie jest duży. A z dawną miłością rozmawiałem na tematy dowolna na zasadzie koleżeństwa, ale że nie byłem już w niej zadurzony to ciężko było to nazwać friendzonem. Gimnazjum poszło dalej i poszedłem do technikum. Od tego momentu zaczęły się większe zmiany odnośnie mojego postrzegania spraw sercowych. 


Jako że w większości przypadków idę bardziej w stronę introwersji a moje muzyczne zainteresowania rockiem, metalem i nie tylko jeszcze bardziej pogłębiało moją niechęć do klubów i dyskotek(w dodatku powiem że starsze rodzeństwo wolało do wymiocin z głośników podłączonych do komputera włączać dance i ogólnie techno do klubów). Pomijając to że kontakt z kolegami z klasy i gronem nauczycielskim był względnie dobry to już zauważyłem zgrzyty które zaprowadziły mnie tutaj.

Raz że udało mi się zagadać do dziewczyny 8/10(dziesiątki w urodzie damskiej nie istnieją) bo nuciła jedną z lubianych przeze mnie piosenek. Powiedziałem jej że ma ładne włosy(co uważam teraz za błąd) ale jednocześnie uznałem że skoro jest blondynką to zapewne jest głupia. Trochę było rozmowy nawet udało mi się od niej dostać numer ale jak był moment zrobienia ze mną zdjęcia to się nie udało bo czas się skończył. Wiedziałem jednak już że pod względem urody ona jest za wysoko dla mnie. Sądziłem też że skoro ma urodę to pewnie ma już kogoś i to bardziej atrakcyjnego czy zasobnego niż ja. Po pewnym czasie usunąłem jej numer ze swojego telefonu bo doszedłem do wniosku że byłbym dla niej jak konfesjonał.  

Drugi że zaczęły mnie zaczepiać średniej lub niskiej urody dziewczyny z innej klasy ale też z mojego rocznika. Jednej dałem nawet swój numer i wysyłała SMS'y że mnie rzekomo kocha w co nie wierzyłem bo twierdziłem że ze mnie jaja robi(inna sprawa że mogły do mnie zagadywać bo prostu było mało chłopaków). Kilka razy z nimi rozmawiałem ale nie byłem nimi zainteresowany bo chciałem coś więcej pod względem urody a one albo były przy kości albo średnie(od 5 do 7) albo mało atrakcyjne. Poza tym sądziłem że raczej się ze mnie nabijają jak mnie nie ma gdyż moja natura nie ufa tak łatwo ludziom. Trzeci że zauważyłem że ci bardziej atrakcyjni pod względem wzrostu, pod względem stężenia testosteronu lub pod względem większych zasobów od rodziców mają dziewczyny zarówno ładne jak i średnie a tacy średni czy brzydcy lub po prostu trzymający się na uboczu nie mają w ogóle dziewczyn. Ja ze względu na chorobę Scheuermanna którą obecnie leczę i introwersję oraz brak dzianych rodziców a także znikomą atrakcyjność fizyczną sądziłem że na żadną nie mam szans(to było jeszcze za czasów kiedy sądziłem że będę się żenił i to po latach). A czwarty to szukanie odpowiedzi na pytanie dlaczego kobiety idą do łobuzów i Samców Alfa i dlaczego się kurwią na potęgę. Z tym co zastałem z obserwacji, z tego co wyszło z nieudanego małżeństwa siostry o której wspomniałem wcześniej, tego co wyczytałem na różnych forach na o2, Samcze Runo, te forum czy materiały MGTOW które zdarza mi się patrzeć w końcu pomyślałem że romantycy nie są pożądani przez baby a łobuzy i miałem kilka sprzeczek z matką która jak zaprogramowany robot broniła tego że inteligentne kobiety wiążą się z inteligentnymi a nie łobuzami co jest kłamstwem. Wiedziałem już że z nią o sprawach sercowych nie ma co rozmawiać i od tego momentu już nie jestem biało-rycerski ale też już nie jestem mizoginiczny jak po pierwszym rozczarowaniu z szkolnego zauroczenia. 

 

Teraz mam za cel hamowanie tej choroby przewlekłej za pomocą ćwiczenie(a ta choroba ta mnie nie oszukujmy się oszpeca i sprawia że moje ciało jest asymetryczne), ukończenie szkoły łącznie z maturą, żyć w zgodzie z własną drogą jak ci którzy zrezygnowali z rynku matrymonialnego i szukanie własnej drogi dzięki której będę mógł zarabiać pieniądze a najlepiej dużo by móc przetrwać na tym łez padole. Jeszcze nie wiem na co się przekwalifikuje? Może na IT? Może na gastronomię a może znajdę sobie coś innego? Czas pokaże ale mam nadzieję że mimo wszystkich kłód wpadających pod nogi będę mógł przynajmniej godnie żyć. Mam jeszcze trochę czasu.  

Edytowane przez Shambler
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki że podzieliłeś się swoją historią.

Cytat

Teraz mam za cel hamowanie tej choroby przewlekłej za pomocą ćwiczenie(a ta choroba ta mnie nie oszukujmy się oszpeca i sprawia że moje ciało jest asymetryczne), ukończenie szkoły łącznie z maturą, żyć w zgodzie z własną drogą jak ci którzy zrezygnowali z rynku matrymonialnego i szukanie własnej drogi dzięki której będę mógł zarabiać pieniądze a najlepiej dużo by móc przetrwać na tym łez padole.

Skup się na powrocie do zdrowia, bo bez zdrowia dużo nie zrobisz. To po pierwsze.

Cytat

Jeszcze nie wiem na co się przekwalifikuje? Może na IT? Może na gastronomię a może znajdę sobie coś innego? Czas pokaże ale mam nadzieję że mimo wszystkich kłód wpadających pod nogi będę mógł przynajmniej godnie żyć. Mam jeszcze trochę czasu. 

Aż walnę ci klasykiem :D

 

Pozdrawiam. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Zły_Człowiek napisał:

Dzięki że podzieliłeś się swoją historią.

Skup się na powrocie do zdrowia, bo bez zdrowia dużo nie zrobisz. To po pierwsze.

Aż walnę ci klasykiem :D

 

Pozdrawiam. :D

Masz dużo racji w tym co napisałeś a film ten widziałem niejednokrotnie bo zajebiście go lubię. 

Również pozdrawiam. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu, Shambler napisał:

Urodziłem się w połowie lat 90 w małym mieście na ścianie wschodniej. Ale życie spędziłem na wsi.

Tak w razie czego - Zważywszy na to co napisałeś później, nie polecam Ci mieszkania w dużym mieście bo Twoje problemy mogą się bardziej pogłębić. 

 

22 godziny temu, Shambler napisał:

nie mogłem się odnaleźć w grupie rówieśniczej i izolowałem się od niej ale zdarzało mi się kumplować z kilkoma osobami.

Tutaj tak pół na pół widać, że wyłaniały się u Ciebie cechy introwertyczne. Miałem tak samo. Lata 90-te to był zupełnie inny klimat. Tyle, że ja z dużego miasta. Nie było internetu, ani kablówki, powszechnie (chyba). Bardzo popularne były za to wypożyczalnie kaset VHS. Obok przedszkola jedna taka była. W przedszkolu bawiłem się z innymi, nawet miałem pierwszy "związek" w życiu xD Do tej pory zastanawia mniej tylko, czy nie przeżyłem traumy, która podświadomie się gdzieś mnie trzyma. Mianowicie przed przedszkolem byłem bardzo energicznym i kontaktowym dzieckiem. W pierwszy dzień nie wiedziałem co się dzieje bo mama mnie zostawiła na sali i myślałem, że już nigdy po mnie nie wróci. Zupełnie obce środowisko i obcy ludzie. To był dla mnie mega szok i chyba nawet płakałem cały dzień. Mimo to do później podstawówki byłem dosyć szczęśliwym dzieckiem tylko nieco bojaźliwym.

 

W przedszkolu była dwójka dzieci nieco bardziej pobudzonych, która zbierała wokół siebie inne dzieci. Tacy pseudo liderzy. Chociaż pamiętam to za mgłą to zawsze wymyślali jakieś zabawy i brylowali znajomością Gwiezdnych Wojen zapewne od starszych braci. Introwertycy mają to do siebie, że nie lubią podążać za takim tłumem (grupą), więc się alienują. Ja też nie lubiłem podporządkowywać się pod zasady. Ty będziesz mistrzem Yodą powiedział jeden z nich a ja, wtf co to jest? (taka była zabawa i odrywanie ról - śmieszne bo GW poznałem dopiero jak byłem już dorosły xD). Właśnie miałem jednego takiego kolegę, który potem mniej zaczął się ze mną zadawać odkąd pojawił się jeden z "liderów". Nie wiem może byłem nudziarzem bo nie znałem wtedy żadnych gier ani ciekawych filmów. Nie wiedziałem wtedy o istnieniu takiego podziału na ludzi ekstrawertycznych i introwertycznych. Potem jednak miałem już drugiego kumpla pod koniec przedszkola i w pierwszych latach podstawówki z którym twardo się trzymałem.

 

22 godziny temu, Shambler napisał:

W tym samym czasie wykryto u mnie autyzm w tym zespół Aspergera i zacząłem też uczyć się mówić tak by porozumiewać się normalnie gdyż wcześniej mówiłem tylko pojedyncze słowa kiedy chciałem coś zasygnalizować. Rok później było gorzej bo dano nauczycielkę na zastępstwie i ona nie radziła sobie z dziećmi. Pamiętam moment w którym powiedziałem pewne słowa tak że ona się wkurwiła i uderzyła mnie książką o głowę. Potem zawiozła mnie całego do drogi która prowadzi do mojego domostwa i ja byłem zapłakany a wtedy moja siostra po mnie przyjechała rowerem. Bardzo wtedy zniechęciłem się do przedszkola i ostatecznie pozostałem w zerówce.

Trauma jak nic. Negatywne doświadczenia z dzieciństwa przeżywa się bardzo głęboko i mogą pokutować w podświadomości do końca życia, jeśli nic się z tym nie zrobi. Jest czysta karta dziecko nie zna reguł świata, jak się zachowywać, co robić a tu taka bomba. Fundamenty budowane na negatywnych emocjach. Co do aspergera nie wiem jak to jest, ale raczej poważna sprawa.

 

22 godziny temu, Shambler napisał:

swoją drogą ona nie nadawała się ani nauczyciela czy przedszkolankę ani nawet na zastępstwo

Tak jak 90% (tak strzelam) nauczycieli :D Tych z pasji jest bardzo niewiele. A nawet jeśli ma pasję to praca z dziećmi wymaga odpowiednich umiejętności społecznych. Też w pewnym rodzaju aktorstwa i stawiania na swoim. No nie każdy się nadaje. Osoby nerwowe i spokojne to już w szczególności. Dzieci z autyzmem, aspergerem i innymi obciążeniami do "zdrowego" rozwoju powinny być pod opieką specjalnego nauczyciela z kwalifikacjami psychoterapeutycznymi - ale takie rzeczy zapewne tylko w idealnym świecie. Izolowanie też nie jest dobre - taka tam mała dygresja.

 

22 godziny temu, Shambler napisał:

Tutaj przeżyłem swoją pierwszą i na szczęście jedyną w dodatku platoniczną miłość.  Byłem w niej zadurzony przez 2,5 roku i myślałem że skoro o mnie myśli i daje mi dla mnie rzeczy to jej na mnie zależy. Raz nawet powiedziałem jej że ją kocham. Potem próbowałem niejednokrotnie ją poderwać ale z mizernym skutkiem i między piątą a szóstą klasą miałem straszny uraz wynikający z odrzucenia(teraz to mogę się już z tego śmiać). Wiedziałem już że to że coś dla mnie czasami kupuje nie oznacza że mnie kocha. Potem przez gimnazjum nie interesowałem się dziewczynami mimo popędu który jeszcze u mnie jest duży. A z dawną miłością rozmawiałem na tematy dowolna na zasadzie koleżeństwa, ale że nie byłem już w niej zadurzony to ciężko było to nazwać friendzonem. Gimnazjum poszło dalej i poszedłem do technikum. Od tego momentu zaczęły się większe zmiany odnośnie mojego postrzegania spraw sercowych. 

Generalnie w okresie młodości i szkolnym powstają największe rany w życiu. Sam pamiętam u mnie w gimnazjum to były bestie a niby elitarna klasa w szkole. Do tego te "miłości platoniczne" szlag to trafi. Uważam, że połowa problemów z rozwojem jest właśnie przez to. Dobrze mój dziadek mawiał, że powinny być szkoły osobne na chłopców i dziewczynek. Bo potem taki chłopak przeżywa załamania nerwowe i nie może skupić się na tym co ważne. Jak się jest młodym i nie ukształtowanym t jest się podatnym na wszelkie załamania psychiczne.

 

22 godziny temu, Shambler napisał:

Jako że w większości przypadków idę bardziej w stronę introwersji a moje muzyczne zainteresowania rockiem, metalem i nie tylko jeszcze bardziej pogłębiało moją niechęć do klubów i dyskotek(w dodatku powiem że starsze rodzeństwo wolało do wymiocin z głośników podłączonych do komputera włączać dance i ogólnie techno do klubów).

Zgadza się, idziesz i to mocno, bo jeszcze ten asperger to nieco skrajność. To ja Ci powiem tak. Muzyka faktycznie dosyć mocno łączy się z emocjami. Jednak uważam, że w tej kwestii masz nie do końca słuszne wnioski. Ja własnie zacząłem od muzyki techno (trance, electro, hardbase, a nawet hardstyle). Dopiero potem przekonałem się do rocka i metalu jak zacząłem grać na gitarze. Chociaż w sumie wcześniej słuchałem na wallkman'ie kaset starszego brata np. z Metalliką albo Overkill'em. W gimbie za to jakiś pseudo emo rock typu Rise Against, 30STM, The Rasmus :P 

 

I teraz wnioski/ moje obserwacje. To, że słucha się metalu, rocka to wcale nie przekreśla słuchania innej muzyki i na odwrót. Co prawda każdy jeden gatunek to inna stylistyka, brzmienie, skale, i emocje jednak jak dla mnie to jakiej słucham muzyki zależy od dnia i emocji. Nie cierpię tylko rapu i disco polu bo negatywnie mi się kojarzą i generalnie no nie jest to muzyka górno-lotna. Ewentualnie w rapie czasem jest jakieś pozytywne przesłanie i to tyle. Te z negatywnym typu Peja, Firmy i inne (nie znam się) to bym wywalił do kosza, bo źle programują umysł. Czasem nawet w ogóle nie słucham muzyki bo potrzebuje ciszy. Muzyka dla introwertyka to mechanizm zagłuszający emocje/ myśli/ negatywne bodźce. Im więcej bodźców tym więcej słucha się muzyki. Na przykład jak ktoś ma bardzo silną fobię społeczną to słuchawki na głowię bardzo pomogą aby zagłuszyć negatywne odczucia, jeśli jest się na zewnątrz. Im głośniej muzyka leci tym jest to skuteczniejsze. Jednak trzeba pamiętać aby oszczędzać słuch. 

 

Teraz takie drobne clue. Chcesz się czuć dobrze to wywal z życia smutną muzykę :) Smutną/ negatywną zarówno pod względem melodii jak i tekstu. Oczywiście metal jest fajny itd. ale takie zmiany naprawdę działają. Weź sprawdź sam. Oczywiście puść sobie taką muzykę, która Ci się spodoba, ale żeby po prostu pozytywnie nastrajała. Nie mówię, żebyś słuchał tego popowego syfu itd. ale o tym zaraz. Kiedyś szedłem sobie ulicą z elektro funkiem na słuchawkach (słuchałem jakiejś playlisty kilkanaście minut) i wiesz co? Czułem się po prostu zajebiście dobrze/ pozytywnie. Na tyle, że jakby mnie ktoś obcy zaczepił to by było "Cześć, ziomek co tam u Ciebie? Jesteś równy gość". 

 

Muzyka powinna być jak najbardziej pozytywna. Nie wiem czy wiesz ale środowisko "metalowe" zazwyczaj jest bardzo ekstrawertyczne - koncerty, puby itd. Mnóstwo ludzi i cały czas coś się dzieje. Znowuż klub techno to większa anonimowość/ niezauważalność niż Ci się wydaje. Oczywiście sam nie lubię tego nowoczesnego techno bo jest słabe/ komercyjne. Muzyka pop to samo. Tego typu muzyka jest dla ekstrawertyków bo jest ruch taneczny i coś się dzieje. Ale tutaj być może znowu Cię zaskoczę. W trakcie ruchu/ tańca wydzielają się endorfiny. Jako introwertyk z lekką fobią społeczną mam tak, że jestem z góry do wszystkiego niechętny. Ale jeśli komuś uda się mnie zachęcić do zabawy to śpiewam na karaoke i tańczę przy tym dobrze się bawiąc (mimo, ze mnóstwo jest ludzi). Na scenie też występowałem, ale samemu bym już raczej się nie odważył. Widziałem siebie nagraniu i zauważałem różne niefajne tiki nerwowe, mam nadzieję, że niezauważalne dla innych :) 

 

22 godziny temu, Shambler napisał:

Raz że udało mi się zagadać do dziewczyny 8/10(dziesiątki w urodzie damskiej nie istnieją) bo nuciła jedną z lubianych przeze mnie piosenek. Powiedziałem jej że ma ładne włosy(co uważam teraz za błąd) ale jednocześnie uznałem że skoro jest blondynką to zapewne jest głupia. Trochę było rozmowy nawet udało mi się od niej dostać numer ale jak był moment zrobienia ze mną zdjęcia to się nie udało bo czas się skończył. Wiedziałem jednak już że pod względem urody ona jest za wysoko dla mnie. Sądziłem też że skoro ma urodę to pewnie ma już kogoś i to bardziej atrakcyjnego czy zasobnego niż ja. Po pewnym czasie usunąłem jej numer ze swojego telefonu bo doszedłem do wniosku że byłbym dla niej jak konfesjonał.  

Wszelkie zasady PUA i samca alfa są nietrafne w kontekście sposoby funkcjonowania introwertyka. Samorozwój i tego typu triki zostały stworzone dla ekstrawertyków lub chcących udawać ekstrawertyka. Jednak introwertyk nigdy nie będzie ekstrawertykiem a próba udawania może narazić na po prostu śmieszność. To tak jak te Janusze myślą, że są samcami alfa. Mniej więcej porównywalny poziom beki. Zagadać można aczkolwiek polecam jedynie jeśli jest taki wspólny kontekst i nie ma innych czynników stresogennych typu pośpiech, inni ludzie, nerwowy nastrój itp.

 

Za obrażanie blondynek powinieneś oberwać :P Wiesz skąd się wziął mit, że blondynki są głupie? Od Marylin Monroe. A ona była farbowaną brunetką. Nawet włosy na piczy sobie ponoć farbowała. Skoro miałeś takie obawy to dobrze, że nie brnąłeś dalej w tą relacje. Z takim podejściem i tak wszystko by pierdolnęło. 

 

22 godziny temu, Shambler napisał:

Drugi że zaczęły mnie zaczepiać średniej lub niskiej urody dziewczyny z innej klasy ale też z mojego rocznika. Jednej dałem nawet swój numer i wysyłała SMS'y że mnie rzekomo kocha w co nie wierzyłem bo twierdziłem że ze mnie jaja robi(inna sprawa że mogły do mnie zagadywać bo prostu było mało chłopaków). Kilka razy z nimi rozmawiałem ale nie byłem nimi zainteresowany bo chciałem coś więcej pod względem urody a one albo były przy kości albo średnie(od 5 do 7) albo mało atrakcyjne. Poza tym sądziłem że raczej się ze mnie nabijają jak mnie nie ma gdyż moja natura nie ufa tak łatwo ludziom.

Też bym nie był ufny. Skoro wysyła sms, że Cię kocha to trochę coś nie tak. Możliwe też, że źle odczytywałeś ich intencje. Ale nie będę się w to zagłębiał bo nie wiem jak obiektywnie to wyglądało. Dziewczyny z reguły same nie zaczepiają. Chyba, ze widzą w Tobie koleżeńskiego misia, są z patologii społecznej, robią żarty/ zakłady, albo jakimś cudem odczytały Cię jako samca alfę (co jest najmniej prawdopodobnym scenariuszem).

 

22 godziny temu, Shambler napisał:

Trzeci że zauważyłem że ci bardziej atrakcyjni pod względem wzrostu, pod względem stężenia testosteronu lub pod względem większych zasobów od rodziców mają dziewczyny zarówno ładne jak i średnie a tacy średni czy brzydcy lub po prostu trzymający się na uboczu nie mają w ogóle dziewczyn. Ja ze względu na chorobę Scheuermanna którą obecnie leczę i introwersję oraz brak dzianych rodziców a także znikomą atrakcyjność fizyczną sądziłem że na żadną nie mam szans(to było jeszcze za czasów kiedy sądziłem że będę się żenił i to po latach).

Nie wchodź w związki, jeśli nie będziesz miał poukładane w głowie w przeciwnym wypadku samica może Ci zjechać do reszty zdrowie.

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.