Skocz do zawartości

Wtopa i pytanie na temat oceny kobiet


Rekomendowane odpowiedzi

Witam bracia,

 

Trochę głupio tak pisać, ponieważ do tej pory byłem raczej "czytelnikiem" bez wkładu własnego. Jest problem, zdiagnozowałem go, ale nastręcza przemyśleń. Wrzucam sprawę na światło forum jako przestrogę być może i temat do dywagacji nt postrzegania kobiet. Tłumaczę i objaśniam:

 

Na przestrzeni ostatniego 1,5 roku używałem conieco portali jak sympatia, badoo itd ale bez większego przekonania. Nawet jedną relację zacząłem tworzyć ale dość szybko okazało się, że nie nie da rady z tą kobietą. Miałem całkiem sporo randek i tu zachęcam "wycofanych" - bardzo fajna sprawa, ciekawy (nie zawsze) sposób na spędzenie czasu, a i poobserwowanie kobietek i potrenowanie shittestów itd. Nie o tym jednak. Dałem sobie spokój na kilka miesięcy z tym randkowaniem ze względu na hmm... "niską jakość białogłowych" - nie tyle "wizualnie" co zero albo prawie nic w nich interesującego, własnego zdania na jakieś (dla mnie ważne) tematy itd.

 

"Pech" chciał, że sama z siebie odezwała się do mnie kobietka na sympatii czy gdzieś. Fajnie gadaliśmy, dość ciekawy początek. I tu padło od razu, że ona przed rozwodem. Rozmawialiśmy o tym, że jej ciężko będzie kogoś znaleźć bo ma dzieciaki a ja znów "dobra partia" bo po rozwodzie z dobrym fachem itd. Lajtowo, takie igraszki - wiadomo. I spotkaliśmy się finalnie. Ja tak z ciekawości, ona zapewne nie. Akcja potoczyła się tak szybko, że na 3 spotkaniu wylądowaliśmy w łóżku. Wiem, tu mój błąd bo w ogóle dopuściłem do tego. Nie trzeba mi tłumaczyć. Gdyby klarowne było FF to spoko. Ale temat rozmów o tym w jakim etapie życia jesteśmy itd poszedł na bok z jej strony. Nagle poprostu peany czytam na mój temat i słyszę. Że nigdy kogoś takiego nie spotkała, że tak jest jej dobrze (ok, jakoś tam w łóżku "się poruszam" ale nie szalejmy) itd (one chyba tak podświadomie wyrzucają z siebie te teksty - niemal takie same). Nigdy nie spotkałem się z tak szybką (emocjonalnie) akcją. A szczerze to praktycznie nie muszę robić prawie nic (kwiatki, jakaś swoja inicjatywa - abym był, tzn chciałaby tego ale widzę przyjmuje te braki). Szczerze to trochę mnie to przytłoczyło, dość niekomfortowo się tym czuję. Oczywiście ja widzę "kierunek" - byłbym dobrym providerem. Tym bardziej, że dość w porządku ze mnie gość (jako człowiek i wyznawane przeze mnie wartości) - taka postawa, z jednoczesnym "chłodnym podejściem" (schematy z dzieciństwa) zachęca niektóre panie.

 

Muszę to skończyć, żeby wrócić do pracy nad sobą, a przyznam, że trochę mi to nerwy nadwyręża. Dwie kwestie rzucam szanownym braciom (druga mnie bardzie interesuje):

1. Lepsze podejście "szybkie" uciąć i zniknąć czy jednak wytłumaczyć jak ja widzę tą sprawę (nie dla mnie taki związek), bo jednak jakiś tam szacunek dla niej jako człowieka mam.

2. Związane z powyższym: jak to widzicie - każdy z nas jakoś obserwuje kobiety i wyciąga wnioski z ich zachowań. Bywają w tej emocjonalności infantylne, pewne ich gry są tak klarowne, że aż czasem żenujące. Jak na to patrzycie? Ja przykładowo na tym etapie wolałbym z nią to omówić (choć zakładam "wybuch" w związku z nie zrezlizowaniem scenariusza przez nią) tak zwyczajnie po ludzku - chyba zasługuje na to.

 

Na forum spotkać można wypowiedzi sprawiające wrażenie "kobiety są jak emocjonalne zwierzaczki"i i znając te gierki trzeba je racjonalnie krótko trzymać (wiem, że moooocno uprościłem). Nie jestem tego zdania ale naprostujcie mnie ewentualnie ;) Spotkałem 26 latkę, która przewyższała poziomem zrozumienia emocji i ludzkich zachowań większość kobiet, ale i sporo tutejszych forumowiczów. Stąd sądzę, że możliwe jest dojście do porozumienia z kobietami na "jako tako" podobnym polu (rzadko?). Ale może się mylę? Czytając relacje forumowiczów, analizując codzienność to znów dramat wychodzi. Jak to ugryźć? Jakie macie spostrzeżenia co do relacji i jak stawiacie granicę w podejściu do kobiet między racjonalnym rozkminianiem ich gierek i wytyczaniem granic (również sobie), a taką głębszą chęcią zbudowania prawdziwego związku (o ile będą ku temu możliwości)?

 

Pozdo

Edytowane przez emehcsfotuoog
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, emehcsfotuoog napisał:

Na forum spotkać można wypowiedzi sprawiające wrażenie "kobiety są jak emocjonalne zwierzaczki"i i znając te gierki trzeba je racjonalnie krótko trzymać (wiem, że moooocno uprościłem). Nie jestem tego zdania ale naprostujcie mnie ewentualnie ;) Spotkałem 26 latkę, która przewyższała poziomem zrozumienia emocji i ludzkich zachowań większość kobiet, ale i sporo tutejszych forumowiczów. Stąd sądzę, że możliwe jest dojście do porozumienia z kobietami na "jako tako" podobnym polu (rzadko?). Ale może się mylę?

Masz rację ale i jej nie masz. Są kobiety z którymi można dojść do porozumienia ale nie w długotrwałych związkach. Jeśli jesteś z kobietą, mieszkacie osobno spotykacie się od czasu do czasu, robicie miłe rzeczy i ciekawie rozmawiacie to ok, można dojść do ładu składu. Jednakże kiedy zamieszkacie razem i do tego weźmiecie ślub to po X czasu nawet najmądrzejsza kobieta z wielce rozwiniętą empatią zacznie swoje jazdy, to jest nieuniknione.

 

5 godzin temu, emehcsfotuoog napisał:

a taką głębszą chęcią zbudowania prawdziwego związku

Mimo tego że moje małżeństwo trwa już prawie 8 lat sądzę, że nie jest możliwe zbudowanie prawdziwego związku. Przez prawdziwy związek rozumiem przyjaźń połączoną z pożądaniem.

 

Przyjaźń - relacja między dwojgiem ludzi na równych zasadach, partnerstwo, oboje tak samo ważni, rozumieją się i rozmawiają o wszystkim

 

Pożądanie - wiadomo, nie chodzi o to żeby chłop się upominał o seks co 3 dzień.

 

Nie da się połączyć dwóch powyższych. Albo facet dominuje, rządzi, narzuca swoje zasady (jest najważniejszy) i ma pożądanie kobiety, nie musi o seks zabiegać, kobieta sama się naprzykrza. Albo przyjaźń, długie rozmowy, zrozumienie i rzadki seks o który trzeba się starać np. poprzez zaproszenie na wycieczkę czy inne dobra.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tu mnie przekonałeś - faktycznie na płaszczyźnie "luźniejszej", z kontaktem od czasu do czasu i mieszkaniem osobno wygląda to zupełnie inaczej. Ale to też nie jest (albo rzadko kiedy jest) bardziej poważny związek - właśnie dzięki buforowi jaki robi to nie mieszkanie razem. Zgodzę się, że na związek musi zawierać przyjaźń. Pożądanie bezdyskusyjnie. Wg mnie najgorzej z zaufaniem. Nie jestem do końca przekonany co do (tylko) kontrolowania i konfrontacji z kobietami w ramach budowania swojej pozycji w związku - stamtąd można łatwo wskoczyć na odcięcie się i ziyc. Ciężki jest ten złoty środek gdzie choć w części możnaby zaufać kobiecie i powieżyć jej coś swojego, jakiś ciężar/kłopot/whatever mając jednocześnie w tyle głowy alert w związku ze sposobem "funkcjonowania" kobiet w relacjach - "wszystko co powiesz może zostaćużyte przeciwko tobie".

 

Analiza mojego byłego małżeństwa i jego końcówki skłania mnie do takiego spojrzenia jak "emocjonalne zwierzaczki" - poprostu wszystkie kluczowe elementy i schematy jakie tu na forum są wałkowane wystąpiły. Oczywiście problemem było moje podejście i zły ogląd sytuacji i samego siebie - to jasne. Mimo tej analizy jakiś dysonans mam ciągle. Albo resztki naiwnej wiary, że można zbudować trwałą relację opartą na zaufaniu. Bo oczywiście można się odciąć, dobrze "kontrolować sytuację", mieć dobry kumpli jako wsparcie w trudnych sytuacjach, ale pytanie kim wtedy ta kobieta jest. I wręcz nie widzę sensu jej posiadania w takim układzie. Seks w mojej ocenie to tylko część.

 

Takie dywagacje zaprzątają mi czasem głowę, choć na obecnym etapie wolę sam sobą się zajmować, mam co robić. Wyrosłem z potrzeby "posiadania kogokolwiek".

Może inni bracia wrzucą jeszcze coś - jak podchodzicie albo godzicie w sobie wewnętrzą potrzebę jakiejś nazwijmy bliskości, chęci zbudowania (posiadania) solidnej relacji z kimś wartościowym? Czy wg was to mrzonki i resztki naiwności w podejsciu do związków? Oczywiście nie mam na myśli odcinania się i bagatelizowania tematu - bo to dość intuicyjne narzędzie w głowie i każdy je czasem stosuje.

Edytowane przez emehcsfotuoog
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem co Ci napisać, ale m/innymi w związku z tym co napisałeś  nie wchodzę w relacje , bo im nie ufam. tym bardziej że sam wychowuję syna.

Swoje już przeżyłem i wiem ile straciłem przez małżeństwa, ale luzne związki to trochę inaczej.

W każdym razie bądz ostrożny

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@kryss

No właśnie więcej we mnie ostrożności - to pewne. Oczywiście to wynika z braku chęci (lęku) do zaufania i ze strat jakie poniosłem dotąd w małżeństwie, a co rozpracowałem czytając forum, kilka książek itd. Czyli stoisz na stanowisku, że lepiej "obchodzić szerszym łukiem"? W zasadzie bym poparł, ale też na innym etapie jestem choćby dlatego, że nie mam potomka. Zakładam scenariusz angażowania się tylko jeśli trafi mi się inteligentna i samoświadoma pani - a to jest tak rzadkie w przyrodzie (choć spotkałem - stąd wiara w powtórkę) jak kilkukrotne trafienie piorunem i jeszcze przeżycie tego zdarzenia..

 

Biorę poradę - czujności nie wyłączam.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Głodny Prawdy to dla mnie klarowne całkowicie. Problemem jest dla mnie trochę zerwanie tej relacji - tzn jest dużo bardziej emocjonalna niż sądziłem. Ale to też mój błąd bo dopuściłem do całej sytuacji - wezmę więc na klatę szlochy i burzę emocjonalną. Bardziej wasze zdanie nt pkt 2 mnie interesuje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@"Głodny Prawdy" (jak do cholery zawrzeć twój nick ze spacją, żeby był "szary")?

 

tak dokładnie jest. Trzeba mieć trochę takiego podejścia, że to jednak drugi człowiek i emocjonalna (jak to kobietki) jest - ok. Przecież wiedziałem od początku. Także tak - wezmę na klatę. Nie sztuka jak gówniarz zwiać. Jak już do czegoś doprowadziłem to trzeba umieć to zamknąć i ponieść konsekwencje. Bo zjebie mi to pewnie nastrój - tak to na mnie wpływają czasem kobiece łzy.

Edytowane przez emehcsfotuoog
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@emehcsfotuoog No niestety tak to jest jak jest się zbyt miękkim na czyjś ból co niestety nie jest zbyt dobre bo powinno się być zimnym badboyem, więc teraz musisz za to zapłacić jasne nie sztuka zwiać jesteś mężczyzna to zrób to po męsku. Oj źle że tak na ciebie wpływają kobiece łzy wiesz że to jest element gierki i branie na litość dobrego misia.

 Kiedyś miałem podobną sytuację że sfriendzonowałem dziewczynę i napisałem jej to na fb, co prawda wymusiła to na mnie żebym w końcu to napisał bo ona nie wytrzyma z jednej strony mi ulżyło że nie musiałem oglądać jej scenek płaczu przy ludziach i złości na mnie wylanej a z drugiej strony źle się czułem że zrobiłem to w ten sposób ale miałem wtedy 16lat i nic o tym nie wiedziałem więc sobie to przebaczam i już nigdy w ten sposób nie zakończę sprawy.

 

"@"Głodny Prawdy" (jak do cholery zawrzeć twój nick ze spacją, żeby był "szary")?"

 

Jaką spacją wstawiasz małpę i piszesz nick lub czekasz na proponowane nicki @Głodny Prawdy

 

Edytowane przez Głodny Prawdy
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No wiem, nie jest to korzystne dla mnie - ta reakcja, czyli automatyczne poczucie winy (mniejsze lub większe) ale to bierze się ze schematów, które wyniosłem z dzieciństwa. Wiem to, poprawiam cały czas. Świadomie na poziomie racjonalnym widzę swoje reakcje i jakby rozumiem. Ale przyznasz, że jest to dyskomfort - taka wizja emocjonalnego wybuchu. Mimo, że wiem, że tak jak mówisz ten płacz jest narzędziem w rękach kobiet. Tak szczerze to chyba niewielu samców ma totalny luz w takiej konfrontacji - jednym będzie przykro, inni machną ręką, ale (nieświadomie) będą to musieli zapić wódką wieczorem dystansując się w rozmowie itd. Pewnie i tacy się zdarzą co sami się popłaczą. Tak myślę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, emehcsfotuoog napisał:

bierze się ze schematów, które wyniosłem z dzieciństwa. Wiem to, poprawiam cały czas. Świadomie na poziomie racjonalnym widzę swoje reakcje i jakby rozumiem. Ale przyznasz, że jest to dyskomfort - taka wizja emocjonalnego wybuchu.

 Tak bierze się to ze schematów które wgrano ci w dzieciństwie i mi też i oczywiście jest to dyskomfort co napisałem już w poprzednim poście no nic zostaję tylko długa praca na sobą. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@emehcsfotuoogKiedyś, gdzieś usłyszałem... ...skończę, wtedy gdy potomka spłodzę! Hehe.

 

 

Ja zakończyłem coś podobnego, naprawiając światła stopu w jej aucie, obiecałem, naprawiłem, zerwałem. :)

Edytowane przez zuckerfrei
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Marek Kotoński zmienił(a) tytuł na Wtopa i pytanie na temat oceny kobiet

A nie jesteś przypadkiem na etapie "ona jest  inna" ? To są na prawdę sprytne kameleony i tego wyczuwania która struna drga najgłośniej w duszy faceta uczą się całe życie więc tą Twoją potrzebę  podświadomego poszukiwania  porozumienia mogła wyczuć bardzo szybko. My faceci jako istoty  bardziej patrzący na związki w emocjonalny sposób mamy tendencję do myślenia że kobiety robią to samo. A tak nie jest. Ja uważam że kobiety patrzą na związki z nami jak my na pracę zawodową. Bez większych emocji, bardzo pragmatycznie i potrzebują ich równie mocno jak my dobrej pracy dlatego są bezwzględne na tym polu. Dla nas związek to raczej miejsce rozrywki, miziania i fajnego czasu a dla nich to jednak często być albo nie być stąd ta bezwzględność.

Co do obaw ze spławieniem panny , hmmm samemu mi to nie przychodziło nigdy łatwo, może  to Ci pomoże że w odwrotnym przypadku ona by nie miała takich rozkmin. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@jaro670 Co masz na myśli przez "ona jest inna"? Że jest inna niż wszystkie, napewno tak nie gra itd? Nie nie, tutaj no probmlem - racjonalnie oceniam i ostrożnie podchodzę. Tu dzięki za przypomnienie nt naszego bardziej emocjonalnego podejścia vs ich chłodnych kalkulacji. Aspekt istotny, a jednak może trochę go pobłażliwie traktuję w głębi głowy wciąż. Sytuacja jest o tyle ciekawa dla mnie, że pierwszy raz spotkałem się z taką ilością superlatyw, czy nazwijmy to "planowania najbliższej przyszłości" i dużej dozy pozytywnych jej emocji. Bo albo to dość dobrze opracowana chłodna gra wymieszana z shittestami, albo i naprawdę jest (też, poza grą) emocjonalna mocno (w sensie taka czuła, jednocześnie nieśmiała, no nie wiem jak sprecyzować.). Przyznam, że ciekawa obserwacja i analiza, jednak zakładając, że faktycznie trafiłem na zranioną kobietę włącza mi się element pt "moralniak". Tymbardziej w szczerej rozmowie zamierzam zakończyć tę relację wykładając wszystko na stół - bo tak wypada, a i bardzo ciekaw jestem reakcji/odzewu.

 

Ciekawostka co do podchodzenia do relacji i reagowania - statystycznie mężczyźni mają znacznie wyższy poziom pobudzenia emocjonalnego niż kobiety. Stąd one mogą mówiąc kolokwialnie "wyć pół dnia" i przejść nad tym do porządku za chwilę podczas gdy nam łatwiej o "zlamanie się", zapijanie "trudnych rozmów" itd. Takie hetery w toku wychowania przygotowane do dyrygowania nami emocjonalnie hehe

Edytowane przez emehcsfotuoog
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzisz Twoja rozkminka powinna najlepiej Ci pokazać po co są te słodkie i kojące nasze zjebane ego miłe słówka. Po to żebyś myślał, inwestował i topniał w rezultacie w jej rączynach jak śnieg w maju. Działa ? Ano działa skoro o tym myślisz. Po to to słodkie pierdu pierdu było mówione.

One wszystkie są zranione , skrzywdzone bo to uruchamia w nas naturalną potrzebę opieki a dodatkowo blokuje zachowania im szkodzące, ot taka polisa. No bo przecież nie chcesz wyjść na takiego jak tamci którzy ją krzywdzili, Ty takim chujem nie jesteś. Czy są aż tak wyrachowane żeby to stosować ? Tego nie wiem, bardziej działają chyba odruchowo jak pies Pawłowa, skoro na Wojtusia, Krzysia zadziałało to i na @emehcsfotuoog może też zadziała. 

Edytowane przez jaro670
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardziej patrzyłem na moją rozkminkę jako z mojej strony jednak racjonalne ocenianie sytuacji. Wszak nie utonąłem w tych "pięknych cudach wiankach". Za dużo lampek zapaliło się u mnie w krótkim czasie. Ale może być zupełnie tak jak mówisz. Może wychwycę jak najwięcej z tego - na temat jej(ich) zachowań ale i własnych ocen i automatycznych reakcji i myśli - to najważniejsze wg mnie.

 

Z tym wychowaniem chodziło mi o to, że od małego są w świecie emocji, nas nie uczy się mówienia o emocjach np. Są obyte z tym, a jednocześnie podświadomie i świadomie używają ich jako narzędzia wobec nas - stąd mają łatwiej, bo nie wymaga to od nich takiego wysiłku psycho-fizjologicznego i lepiej tym sterują.

Edytowane przez emehcsfotuoog
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Panowie, chcąc zamknąć wątek napiszę jak się relacja skończyła. Zostawiłem panią zgodnie z planem. Zgodnie z przewidywaniem kiełkowało we mnie poczucie winy - to potwornie głeboko wbita reakcja. Ale świadomie, logicznie je zbijałem - nie pasowała mi ta relacja. Powiedziałem, że tego nie widzę, nie jestem gotów/nie chcę - to myślę OK, uczciwe. Wnioski i lampki na sucho dla zainteresowanych, młodszych braci (pamiętam jak na początku na przykładach najlepiej się chłonęło wiedzę):

 

- dość szybko dążyła do zbliżenia, trochę dziwna otwartość na bliskość (lampka)

- dużo zaangażowania, przy moim niewielkim

- dużo swobody dla mnie, pełne zrozumienie, że np nie mam czasu na spotkanie

- z drugiej strony łaknienie, żebym był, dzwonił, z takim wydźwiękiem "pewnie nie dzwonisz bo ci się znudziłam" - czyt. przytłaczające, chyba niskie poczucie wartości (lampka)

- dość szybkie dążenie, żebym poznał jej latorośle (klarowne, nic mnie tu nie zaskoczyło, chłopaki mnie polubili wstępnie, ojciec się chyba nie sprawdza w roli)

- niemal momentalne w pół słówkach kreowanie przyszłości razem (lampka)

- chciała kupić piguły żeby "poczuć mnie w sobie" (Critical alarm! Alert as holy fuck!)

- doprowadziła do sytuacji, że mijałem się z jej mężem z którym się rozchodzą (faktycznie chłodne stosunki) - nie mam odpowiedzi czy bez pomyślunku czy był jakiś koncept w tym (lampka - na zasadzie, że mnie takie akcje nie bawią)

- kiedy się wycofywałem z pozorowaną postawą "ja sam nie wiem, wyluzujmy, to nie czas" skłonna była zelżyć, trochę mi pomóc (miałem, mam pewne problemy swoje inne)

- na zakończenie nie chciała już dyskutować ze mną, pytać, próbować, zaraz jak na jakimś portalu mignąłem "online" (bo wyłączałem) to tekst "widzę że już gotowy na nową relację" - nawet mi się nie chciało tłumaczyć - ergo: możesz sobie mówić szczerze, co tam uważasz, być uczciwym, a kobietka i tak bardziej "swoją wizję woli"

 

Przez chwilę miałem wyrzuty, że takie "laboratorium" zrobiłem. Ale nie planowane, nikt nikomu nic nie obiecywał, natomiast dla kobiet realizujących swój plan to nie ma znaczenia. Trochę mi jej szkoda - tak po ludzku.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.