Skocz do zawartości

Zdolny ale leniwy


Rekomendowane odpowiedzi

Witam braci. Chciałem poruszyć temat który nurtuję mnie od dawna, mianowicie jestem cholernie leniwy, mam potencjał, ale nie chcę mi się z nim nic robić, przykładowo;

uwielbiam barmanistykę, zapisałem się na kurs w Warszawie u prawdziwych mistrzów, cena ok 1000 zł, więc sporo, teraz mam wątpliwości czy na niego iść, zauważyłem że w większości rzeczy tak jest a głównym problemem jest fakt że jestem leniwy i nie chcę mi się ruszyć dupy żeby coś zrobić...Pojawiają sie pytania, czy to przyszłościowy kierunek, czy może brać się za coś bardziej praktycznego?? potem uswiadamiam sobie że gośćie do których jade się szkolić tez kiedyś byli nowicjuszami, teraz jeżdzą po świecie i biorą po pare tysięcy za występ, a przyznam że jestem w tym dobry, bo lubię tą robotę...

 

Potem siadam i narzekam że nic się nie zmienia, albo kiedy zbliża się do czegoś, jakiegoś kursu, to potrafię znaleźć 200 głosów w głowie na nie, powoli, powoli sam się przekonuję do tego że nie ma sensu...

Tak w koło Macieju, jak wygrać ze swoim leniem?

 

 

Edytowane przez Themota
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ścisnąć się za jajka ..... stanie w miejscu to cofanie się. Talent nieszlifowany zanika jak wszystko w przyrodzie co jest niewykorzystywane - znaczy niepotrzebne.

Zrobienie kursu, zdobycie uprawnień nic nie zmieni na początku - bo jest jedynie krokiem naprzód, potem trzeba wykonać kolejny krok zacząć zarabiać i wykorzystywać swoje umiejętności a potem zrobić kolejny szlif, kolejny level up.  

Proces żmudny i długi ale bez pierwszego kroku będziesz dalej siedzieć i narzekać - można w depresję tak wpasc.

A może takie coś przeżywasz ? trawi cię problem egzystencjonalny, rozważanie nad sensem życia i jakie wszystko jest do dupy - tym bardziej weź się za siebie bo zrobisz sobie sam krzywdę.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgaduję: sporo się masturbujesz i oglądasz porno?

Energia seksualna, to energia twórcza. Mając tego dużo w sobie nie można, po prostu nie można, siedzieć na dupie i nic nie robić. Trzeba się czymś zająć.
Jak nie masz energii, żeby coś robić/tworzyć to nie masz energii seksualnej, czyli ją wytracasz. Zgaduję, że w chusteczkę.
To co wyżej napisane, nie miało na celu obrażenia Ciebie.

Zwróć uwagę również na swoją dietę / suplementację / inne nałogi, które pożerają energię i czas. Myślę, że obecnie największym sprzymierzeńcem lenia jest oglądanie porno, YT, oraz portale społecznościowe.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aż mnie korci zapytać o wiek. Ja kiedyś też ta miałem, ale mając połowę życia za sobą inaczej postrzega się różne sprawy. Świadomość przychodzi z czasem i później żałuje się niepodjętych decyzji.

Jak czujesz że to co masz zamiar robić, to twoja pasja to ja bym się nie zastanawiał. Przeszedłem w życiu długą drogę nim odkryłem co tak naprawdę mnie pasjonuje i co chce robić w życiu. Jak jeszcze twoja pasja ma Ci przynieść wymierne korzyści to nie zwlekaj. Minionego czasu nikt Ci nie zwróci ani nie kupisz go za żadne pieniądze. 

Powodzenia.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Messer zgadza się, ale akurat teraz dość mocno ograniczyłem, walenie gruchy i porno max raz na tydzień, ale nie ukrywam że ciągle siedzi to mi na garbie, tez prawda w tym jeśli energia sexualna się nagromadzi to wtedy człowiek dostaję potężnego powera...Potem rzuciłem sporty walki i treningi futsalu z chłopakami, teraz pracuje 3-4 dni w tygodniu, reszte siedze przed kompem...

@Łabędź mam 32 lata

Edytowane przez Themota
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nic innego, jak prokrastynacja, o czym wspomniał jeden kolega wyżej.

Też to mam, też z tym walczę, jest to mega uciążliwe i nie jest to wina ani wieku, ani masturbacji, bo jak przestaniesz się masturbować, to energię seksualną spożytkujesz na coś innego, a nie na to, co potrzebujesz. Znasz pewnie konsekwencje nie zrobienia tego kursu, wiesz że mógłby Ci pomóc, poprawić zarobki, czy znaleźć pracę, a i tak to odwlekasz. Mam to samo.

 

Po prostu przeczytaj ten link wyżej, albo przeszukaj internet.

Edytowane przez blck.shp
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Themota napisał:

@Messer zgadza się, ale akurat teraz dość mocno ograniczyłem, walenie gruchy i porno max raz na tydzień, ale nie ukrywam że ciągle siedzi to mi na garbie, tez prawda w tym jeśli energia sexualna się nagromadzi to wtedy człowiek dostaję potężnego powera...

Postaraj się odstawić na stałe.
Jak nie masz długiego nałogu oglądania porno, to zobaczysz co się zacznie z Tobą dziać po miesiącu. Jeżeli robisz to zbyt często (a uważam, że robisz to częściej niż raz na tydzień), to może po trzech miesiącach.
Jeżeli nie dasz rady utrzymać tej energii w sobie, to już sobie zwal ostatecznie, ale nie oglądaj gołych pań w necie.
Twój mózg nie ma po co Cię motywować abyś się wytężał w świecie zewnętrznym, skoro masz wszystko co chcesz pod nosem, na wklepanie adresu w przeglądarkę.

Myślę, że problem został już znaleziony. ;) 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W październiku zakończyłem letnią pracę studencką, podjąłem wyzwanie: nauczę się programować. 

PS: Tak tak... dopiero po jakimś czasie się zorientowałem, że każdy, któremu nie wyszło w życiu chce zostać programistą. Ale mniejsza...

 

Kupiłem książkę i ciągle się wkurzałem, bo na 24h, 12h spałem, 10h robiłem wszystko żeby tylko nie przysiąść do komputera i książki, a z 2h ciułałem trochę i ledwo.

 

Zapragnąłem tego mimo wszystko. Zapragnąłem, żeby mnie nigdy więcej janusze nie wyśmiewali, że nic nie umiem. Zapragnąłem dać coś od siebie społeczeństwu i zyskać sobie szacunek. Nie chciałem być dłużej wyśmiewanym flakiem humanistą, co umie ledwo bułkę złożyć w Macu.

 

Zacząłem oglądać filmy motywacyjne, Scharzennegera, Elona Muska itd. Można powiedzieć, że też byłem zdolny - nic się w domu nie uczyłem, ciągle grałem w Metina 2 przez całe gimnazjum, a miałem wyniki, które mnie plasowały na 4 miejscu w klasie, fakt może po prostu koledzy nie byli wysokich lotów :lol:

 

Obejrzałem raz filmik Willa Smitha. On powiedział, że nie zbudujesz muru w jeden dzień - aby zbudować mur trzeba czasu! A jedyne co możesz zrobić właśnie w tym momencie - dziś - to połączyć cegiełkę do tego muru najlepiej jak tylko potrafisz! Tyle.

 

Zacząłem rysować ten mur na kartce. Podzieliłem kartkę i każdego dnia dopisywałem ilość godzin nauki == ilość cegiełek.

Na początku było to 16 cegiełek na tydzień... Jednak cały czas z sobą walczyłem i szlifowałem wynik. Nie ważne ile zrobisz, ważne żeby było trochę lepiej niż wczoraj.

 

To tyle. Teraz doszedłem do prawie 40h tygodniowo i zaczynam się rozkręcać. Chcę nak*urwiać za przeproszeniem jak Elon po 100 godzin tygodniowo. 

Aż do celu, aż dostanę pracę, aż stanę się specjalistą. 

 

Nie zmarnuj szansy i do pracy. Pozdrawiam.

  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Themota Mam dokładnie to samo. Dobija to cholernie! Mam tyle pomysłów, kupiłem sprzęt, co chwilę coś kupuję - a to deskę, a to kable, a to elektrykę do gitar. Zacząłem coś tam szlifować, ale pojawiły się pierwsze problemy konstrukcyjne i jebnąłem tym w kąt. I tak leży już trzeci tydzień. Zabieram się za coś, ale boję się porażki i nie mam motywacji. Nie mam celu i wkurwia mnie to. Osiągnąłem zawodowo wiele, kupiłem drogi sprzęt - leży w walizce na strychu. Nie mam motywacji i celu, żeby go używać. Zabieram się za coś, nakupuję materiałów i potem to leży. Do auta mam części zamówione, przyszły. Miałem robić sam coś. Leżą na szafie i w piwnicy. Roboty na pół dnia - nie chce mi się. To jest kur...a dramat! Założę osobny wątek na temat badań krwi bo to nie może być tylko kwestia głowy. 

  • Like 3
  • Smutny 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Themota próbowałeś kiedyś afirmacji ukierunkowanych na to co cię interesuje?

 

Kiedyś wyczytałem że w obniżeniu popędu seksualnego pomaga medytacja. Osobiście próbowałem na mnie działa. 

Na forum jest wątek o medytacji założony przez @Mosze Red. Masz tam wszystko w pigułce. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czasem dążeniem jest posiadanie czegoś, planujemy coś kupić, myślimy o tym co będziemy robić w wolnym czasie jak to będziemy wykorzystać, jak to nas będzie cieszyć ...a potem dopada nas proza życia i obowiązki i brak czasu na hobby.

Nie jest to kwestia głowy, a raczej stylu życia, które jest coraz szybsze.

Mamy coraz mniej czasu na rodzine, na znajomych. Obowiązki wypierają potrzeby i posiadanie czegoś daje nam namiastkę hobby jednak na jego realizację brakuje czasu.

Do tego dochodzi problem łatwego zrażania się do hobby, brakuje czasu i łatwo zarzucamy to czego się podejmujemy bo w głowie mamy cały czas obowiązki.

Kiedyś życie było prostsze praca, rodzina znajomi...czas na własne hobby. Teraz w pracy są coraz większe wymagania, coraz więcej czasu nas to kosztuje bo albo praca, albo rodzina, albo znajomi i cały czas robimy coś kosztem tego.

Taki znak naszych czasów...smutne ale tak jest.

Wracam z pracy, chciałbym poświęcić czas na swoje zainteresowania, a tu jeszcze coś trzeba z autem, ogarnąć porządki, coś dopipnowac, spędzić czas z rodziną...i robi się noc, trzeba iść spać bo rano kierat...i tak w kolko.

Człowiek wszystko wartościuje:

- praca ( z czegoś trzeba utrzymać rodzinę, zaspokajać potrzeby)

- rodzina ( żona, dziecko, rodzice...)

- znajomi ( przyjaciel, koledzy)

- własne przyjemności i hobby

I brakuje na wszystko czasu ...więc zbieramy kasę na coś, liczymy, czekamy, zbieramy....potem kupujemy i okazuje się że brakuje nam na to czasu, że nie wszystko wychodzi nam jak planowaliśmy, jak liczyliśmy - łatwo się zrażamy z powodu braku czasu i wolnej od trosk głowy - a potem jesteśmy na siebie źli bo coś kupiliśmy i leży to, bo zmarnowaliśmy kase, bo nie potrafimy doprowadzić czegoś do końca.

Wot wsjo...

Edytowane przez wojkr
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tomko więc mniej więcej mnie rozumiesz, mnie w dodatku prześladuje grypa ostatnio, siedzę tydzień na antybiotykach, nigdzie się ruszyć nie mogę, w dodatku od jakiegoś czasu uświadomiłem sobie jakie gówno mam w głowie, jak zostałem oszukany przez społeczeństwo, rodziców, nie wiem czy ten wiek, czy co, ale jestem po prostu zły i smutny z tego powodu, ile przez to straciłem, więc z jednej strony niby czegoś chce, a z drugiej na chuj się starać...

Też robiłem morfologie, badania są bardzo dobre, wszystko praktycznie pośrodku, czyli dla przykładu 6,4-10.00 ja mam np 7,5 i tak we wszystkim...

 

Nie wiem jak u ciebie, ale u mnie jest jeszcze kwestia religijna, nerwice i lęki na tle opetania, potepienia itd, w tej kwestii też dało mi do vivatu, kiedy od 20 lat usilnie próbowałem się skontaktować z Bogiem, robiłem wszystko, czytałem, próbowałem róznych metod i nic...:( to jest kurwa dramat kiedy uświadamiasz sobie że ktoś Cię jebał w dupę manipulacjami i strachem a Ty głupi mu w to wierzyłeś, w dodatku jak chciałem się od tego uwolnić to jest barykada panicznego lęku, że jeśli sróbuje wyjść z tego co Bóg mnie potępi, normalnie rarytas w głowie...

 

@Łabędź nie spotkałem się z czymś takim, ale poczytam co i jak...

Edytowane przez Themota
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Themota Rozumiem doskonale. Na szczęście z religii się skutecznie wyleczyłem słuchając kata, czytając o KK, dzięki ojcu Rydzykowi i pisowi. Do tego zacząłem zastanawiać się nad pismem świętym świadomie a nie brać tego za pewnik i pewnego dnia pomyślałem: "ale ku...a bajka".Powinienem im podziękować za to. 

Zajrzyj do wątku Ksantiego. Może powinieneś badania zrobić.
 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uważam, że nie istnieje coś takiego jak lenistwo albo prokrastynacja - te definicje zakładają same w sobie, że coś jest z niczego. Określenie kogoś bycia leniem w naszej kulturze jest bardzo pejoratywne. Jest równoznaczne z byciem debilem, nieudacznikiem lub nikim. 

 

Moim zdaniem lenistwo to nic innego jak ukryty lęk przed czymś. Przykładowo doświadczenie życiowe mogło nauczyć, że jakaś czynność do niczego nie prowadzi lub nie jest to co chce się robić.

 

Tak naprawdę wszyscy się do czegoś zawsze zmuszamy. Jedni to lepiej znoszą inni tragicznie. Przykładowo ja boję się pracy - ponieważ, trzeba być dobrym aktorem. Udawać miłego, sprzedawać swój czas za bezcen, mieć kontakt z obcymi ludźmi, wszystko szybko i ogólnie to trochę takie współczesne niewolnictwo. W dodatku trzeba się prosić i odpowiadać na debilne oraz niezręczne pytania na rozmowach rekrutacyjnych. Po tym i tak nie ma nigdy pewności. Czasem mam takie myśli, że urodziłem się przykładowo 100lat za wcześnie. 

 

Tak może być myślę z każdą czynnością w życiu. Bo życie generalnie jest raczej nudne i monotonne, może to filmy i gry wyprały mózg i chciałoby się by było równie ciekawie. Pasje przychodzą i odchodzą jak inni ludzie. Trochę nie rozumiem ludzi, którzy są w stanie jarać się jedną rzeczą całe życie. U mnie z wiekiem zmieniały się zainteresowania. Nawet w takim stopniu, że wcześniej bym pomyślał, że nigdy w życiu się za to nie wezmę.

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Tomko napisał:

@Themota Mam dokładnie to samo. Dobija to cholernie! Mam tyle pomysłów, kupiłem sprzęt, co chwilę coś kupuję - a to deskę, a to kable, a to elektrykę do gitar. Zacząłem coś tam szlifować, ale pojawiły się pierwsze problemy konstrukcyjne i jebnąłem tym w kąt. I tak leży już trzeci tydzień. Zabieram się za coś, ale boję się porażki i nie mam motywacji. Nie mam celu i wkurwia mnie to. Osiągnąłem zawodowo wiele, kupiłem drogi sprzęt - leży w walizce na strychu. Nie mam motywacji i celu, żeby go używać. Zabieram się za coś, nakupuję materiałów i potem to leży. Do auta mam części zamówione, przyszły. Miałem robić sam coś. Leżą na szafie i w piwnicy. Roboty na pół dnia - nie chce mi się. To jest kur...a dramat! Założę osobny wątek na temat badań krwi bo to nie może być tylko kwestia głowy. 

Jest coś na żeczy. Kiedyś miałem podobnie, przepracowałem to w sobie i doszedłem do następujących wniosków.

Piszę o swoim przypadku ale może u was też zadziała. U mnie największym czynnikiem motywującym do działania było środowisko, ludzie którzy mnie otaczają i mają podobne pasje i zainteresowania.

Nie odrazu Kraków zbudowano. Najpierw była pasja i chęć podzielenia się nią z ludźmi o podobnych poglądach. Założyłem stronę na necie i kanał na YT, i pomału robiłem swoje. Ludzie sami zaczeli się odzywać. 

Trzeba zgromadzić wokół siebie ludzi o podobnych zainteresowaniach a wtedy jest łatwiej i wzajemnie się wspieracie i motywujecie.

@Tomko z tego co piszesz wnioskuję że zajmujesz się muzyką/graniem. Nie masz zaspołu albo znajomych o podobnych zainteresowaniach żeby się nawzajem motywować? W takiej grupie ludzi zawcze ktoś poczuje zwątpienie ale wtedy inni wyciągną go z dołka, jest wtedy łatwiej.

Popatrz na Marka ma pasje, założył strone, zrzesza wokół siebie ludzi, wszyscy wspierają się na wzajem.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Łabędź Mam zespół od niedawna :) I stąd mam też w cholerę dylematów! Wyjechać za granicę i olać zespół? A może zostać u siebie w mieście i dojeżdżać co weekend 200km w obie strony, żeby grać z chłopakami? A może wyjechać za granicę i latać co weekend na próby? A może przeprowadzić się do miasta gdzie chłopaki grają? Głowa mi paruje!

Środowisko, w którym przebywam to dom rodzinny - moi rodzice mają ten sam problem co ja, nie potrafią skupić się na jednej rzeczy, leci im dzień za dniem. Strasznie do dołujące jest i wpływa na pewno na mnie. Czasami mam taki zryw, że muszę pokazać im jak żyć, zerwać się z tego a może oni też to podłapią, ale zaraz entuzjazm opada, jest toksycznie. Przez lata marazmu wątpię, że oni coś zrobią sami z siebie. Na mnie też się to odbija. Nie winię ich, ale na razie pod tym względem jestem w dupie. Czuję jednak, że to mogą też być problemy z organizmem - nie ma ch...a, żeby tak zachowywać się od samego otoczenia. 

Opisałem to w moim temacie: 

 

Edytowane przez Tomko
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Papa Smerf zawsze powtarza, że kluczem do ogarnięcia swojego życia jest praca nad swoją podświadomością, co właśnie powinieneś uczynić, chcąc przejąć lejce nad swoim jestestwem.

 

W jaki sposób powinieneś to zrobić?

 

Pozwól, że przedstawię Ci jedną z możliwości, która - gdy zostanie wcielona należycie w życie (wybacz moje nieposkromione rymotwórstwo) - sprawi, że tryb, w którym się aktualnie znajdujesz, tj. zombie-mode, zostanie poczęstowany ołowiem z obrzyna Chrisa Redfielda z serii gier Resident Evil, a w Twoje ręce wpadną kredki, dzięki którym pokolorujesz życie tak, jak będziesz tego chciał. 

 

Jeśli naprawdę zależy Ci na poprawie swojego życia, musisz przedsięwziąć następujące kroki:

 

1) Ubierz się w swoje najlepsze wdzianko - wyobraź sobie, że idziesz właśnie na ślub (wyluzuj, nie na własny, chyba nie jesteś aż tak niepoważny???) i zależy Ci na tym, żeby wyglądać wystrzałowo, tak aby panna młoda po spojrzeniu na Ciebie zrozumiała, że podjęła złą decyzję, wychodząc za mąż za gościa wlewającego w siebie właśnie wódeczkę, za którą zapłacili (a może tylko on zapłacił?) grube dolary. Zapytasz, dlaczego jakiś smerf Ci mówi, że masz wyciągać najlepsze ciuchy z szafy? Twoja podświadomość musi wiedzieć, że szykuje się jakieś ważne wydarzenie i dlatego grzebiesz w szafie, by odnaleźć zakurzony garnitur. A jeśli podcierasz sobie tyłek zielonymi przy sraniu, to najlepiej udaj się do krawca, żeby uszył dla Ciebie coś na miarę z najstaranniej wyselekcjonowanych tkanin, bo okazja jest nie byle jaka. 

 

2) Udaj się do sklepu papierniczego i poproś o trzy (lub więcej, gdybyś się gdzieś po drodze jebnął) kartki A4 najdroższego papieru oraz o długopis wysokiej jakości, a najlepiej kup pióro - te rzeczy będą nam potrzebne, aby wykonać punkt trzeci. No i podświadomość musi dostać kolejną wiadomość: "Oho, to teraz kupujemy trzy kartki za ponad dziesięć złotych, a tydzień temu żałowaliśmy gościowi z Allegro na wysyłkę? Cholercia, faktycznie zbliża się coś grubego!".

 

3) Sporządź dokument o następującej treści zakupionym długopisem/piórem na zakupionym papierze: 

 

Data i miejscowość

Dokładny adres miejsca, w którym dojdzie do podpisania dokumentu

 

UMOWA ZAWARTA POMIĘDZY JANEM KOWALSKIM A JANEM KOWALSKIM

PRZY OBECNOŚCI PRZYJACIELA JANA KOWALSKIEGO - IMIĘ I NAZWISKO PRZYJACIELA

 

Ja, Jan Kowalski, syn Takiego-i-takiego ojca oraz Takiej-i-takiej-matki, urodzony DD-MM-RRRR w miejscowości X, posiadający numer PESEL 12345678910 oraz tu-wstaw-jedną-szczególnie-charakterystyczną-cechę-dla-Ciebie (przyp. sm. może to być jakaś blizna, znamię, choć niespotykanie krótki lub długi penis też się nada) zobowiązuję się przy obecności mojeg przyjaciela X, że każdego kolejnego dnia mojego życia do godziny 22:00 będę przygotowywał listę 12. rzeczy, które będę zmuszony zrobić w ciągu następnych 24. godzin. W przypadku, gdyby nie udało mi się wykonać jakiejś z rzeczy na mojej liście, zobowiązuję się przelać 5 złotych za każdy niewykonany uczynek na konto DanielaMagicala/Rafonixa/Rafatusa/księdza Rydzyka/lub jakiegoś innego pasożyta. Nieprzygotowanie listy na następny dzień do godziny 22. lub przygotowanie jej, ale niewykonanie nawet w stopniu połowicznym, będzie skutkować dwukrotnym pomnożeniem kwoty, jaką będę zalegać wspomnianym wyżej wybitnym jednostkom. Umowa wchodzi w życie z dniem następnym, tj. DD-MM-RRRR. 

 

Podpis Jana Kolwaskiego

Podpis przyjaciela Jana Kowalskiego

 

4) Podpisujecie tam, gdzie trzeba. Bierzesz nóż; Ty, jak i Twój przyjaciel, przypieczętowujecie na swoich podpisach owy dokument własną krwią.

 

5) Sporządzasz listę 12 rzeczy, które będziesz zobligowany wykonać do godziny 22:00 następnego dnia, a jeśli wykonasz tylko 8 rzeczy z listy, to musisz przelać 20 złotych (lub cztery razy po pięć i inne kombinacje) jakiejś osobie, która budzi w Tobie pogardę, a jeśli wykonasz mniej niż 6 rzeczy, to bulisz 120 złotych - w zależności od tego, jak jest z Tobą źle, możesz zacząć od bardzo prostych rzeczy: nie prześpię więcej niż 6 godzin; umyję zęby rano i wieczorem, pościelę łóżko od razu po wstaniu, wykonam w ciągu całego dnia 60 pompek, przestanę oglądać telewizję, usunę Facebooka, itp. Z każdym kolejnym dniem będziesz mógł sobie stawiać coraz to bardziej wymagające cele, a gdy przyjdzie dzień, by udać się na kurs, umieść na swojej liście: "Pójdę na kurs taki-i-taki". 

 

To by było tyle, jeśli chodzi o podstawy.

 

Inne rzeczy, które powinieneś wcielić w życie:

- odstaw kobiety (strata czasu, energii, zasobów, a mało korzyści - zazwyczaj ciągną człowieka w dół zamiast do góry);

- zawsze trzymaj porządek dookoła siebie (kurze pościerane, dywan odkurzony, ciuchy poukładane w kostkę, fryzura zawsze na tip-top, zarost przystrzyżony, regularna higiena, paznokcie poobcinane itp.);

- nie siedź w ciemności (zawsze rozsuwaj zasłony, żeby wpuścić światło, a po zmroku odpalaj żyrandol);

- regularnie płacz (byle nikt nie widział. Polecam film Mój przyjaciel Hachiko - będziesz beczał tak, jak ja po tym, jak mi kupon na 1000 PLN nie siadł);

- intermittent fasting;

- aktywność fizyczna natychmiast po przebudzeniu (min. 30 minut, np. ćwiczenia z Chodakowską na YouTube. Coś, co nie wymaga wyjścia z domu - musisz przyzwyczaić swoją podświadomość, że Twój dom to miejsce pracy, a nie odpoczynku);

- no-fap;

- codzienne czytanie po minimum 50 stron (ogarnij kartkę biblioteczną i regularnie coś wypożyczaj, by mieć zawsze coś do czytania);

- usuń Facebooka - to podstawa (chujki specjalnie dają dwa tygodnie, zanim całkowicie usuną konto, bo wiedzą, że mało kto potrafi tyle wytrzymać) - a potem wywal Instagrama, Snapchata, Twittera, Tindera - wszystko;

- nie oglądaj telewizji ani YouTube'a (chyba że dany kanał wpływa rozwojowo na Ciebie, a nie rozrywkowo).

 

Aby Ci się udało, praca musi być holistyczna: ciało, umysł, duchowość. Bez opierdalania się i jechania na pół gwizdka. 

 

No i przede wszystkim musisz podejść poważnie do spisania umowy i całego rytuału, jeśli naprawdę zależy Ci na poprawie jakości swojego bytu. 

 

Z wyrazami szacunku,

Ważniak

  • Like 5
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Ksanti napisał:

Uważam, że nie istnieje coś takiego jak lenistwo albo prokrastynacja - te definicje zakładają same w sobie, że coś jest z niczego.

A czytałeś w ogóle o tym?

Przecież w linku podanym przez @Jebak Leśny jest o tym wyraźnie mowa, że prokrastynacja wywodzi się z fobii społecznych, lub innych leków, jak chociażby przed porażką, czy sukcesem.

Nie ma to nic wspólnego z życiem seksualnym, z wiekiem, z charakterem, z prozą życia, czy innymi rzeczami. Prokrastynacja to skutek zaburzeń osobowości, nieprzepracowanych traum z dzieciństwa, programowania społecznego itd.

Jak się chce to zmienić, to albo głęboka medytacja i próba przepracowania rzeczy z przeszłości samemu, albo terapia. Można z tym walczyć, tak jak @Carl93m, ale to spowoduje przyzwyczajenie się do tego, a nie zniknięcie tego.

Edytowane przez blck.shp
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, blck.shp napisał:

A czytałeś w ogóle o tym?

Przecież w linku podanym przez @Jebak Leśny jest o tym wyraźnie mowa, że prokrastynacja wywodzi się z fobii społecznych, lub innych leków, jak chociażby przed porażką, czy sukcesem.

Nie ma to nic wspólnego z życiem seksualnym, z wiekiem, z charakterem, z prozą życia, czy innymi rzeczami. Prokrastynacja to skutek zaburzeń osobowości, nieprzepracowanych traum z dzieciństwa, programowania społecznego itd.

Faktycznie w definicji jest. Skupiłem się na tym jak ludzie traktują to w praktyce i jak rozumieją te pojęcia. Wielu kołczów przynajmniej tłumaczyło to pod kątem skali lenistwa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Themota mam dla Ciebie dobrą i złą wiadomość - od której zacząć? - ... nieważne bo to ta sama informacja:   Ciebie nie ma :)
 

Zła - bo jak pisał @Ważniak jesteś w trybie zombie-mode i  nie masz kontroli nad swoim życiem, myślami, zachowaniem itd. Lecisz na autopilocie, Twoja podświadomość karmiona latami szkodliwymi przekonaniami obrała kurs - samozagłada. Latasz teraz po forach i panikujesz. Grozi Ci mocne pikowanie w korkociągu dręczących myśli aż na dno czarnej smolistej depresji od której już się nie odlepisz ;)

 

Dobra - bo to dość typowe i wielu to przechodziło. Możesz się ocknąć w dowolnym momencie, jeśli pozwolisz Sobie na to - na wpuszczenie światła świadomości i pójdziesz w tym kierunku.

 

Uważam, że trzeba Ci czegoś bardziej radykalnego niż kolejne racjonalizacje i intelektualne wywody na temat prokrastynacji.

 

Sam sobie gotujesz ten los - mówisz o Sobie "leń" -- > podświadomość przyjmuje to i realizuje :)   Sam tak świadomie uważasz, ego przytakuje - voila ! Lipa gotowa!

 

Sprzątaj ten śmietnik w głowie, przestań oceniać, porównywać, żadnych żali i win. Nie uciekaj od Siebie. 

 

Powodzenia.

 

 

 
 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.