Skocz do zawartości

Pani Diva i Pani daję


Głodny Prawdy

Rekomendowane odpowiedzi

4 minuty temu, Mosze Black napisał:

Kierując się tą logiką idziesz do czujegoś domu (nocą) bierzesz co chcesz (przecież nikt nie mówił, że nie można i że muszę wyjść; bo spali) a jak Cię przylapią, to robisz taki uśmieszek, huehuehue (w myślach mówisz sbsb szach i mat) i mówisz - nie mówiliście, że nie mogę i bum każdy pokojowo się rozchodzi ^^.

O nie nie !

Tu wyraźnie pomyliłeś systemy walutowe.

Kradzież bowiem jest złem. I to w dodatku sformalizowanym w Kodeksie Karnym !

 

3 minuty temu, Mloda napisał:

Łatwo zawyrokować, że partnerki Bonzo na pewno założyły, że umówili się na wierność,

A to już ich problem skoro tak założyły bez żadnych podstaw ku temu.

3 minuty temu, Mloda napisał:

więc świadomie robił je w jajo, milcząc o tym, czego wiedział, że nie akceptują.

Swiadomie to miałem tzw "skoki w bok". Cudzysłów celowy. Nie było zakazu - więc korzystałem.

3 minuty temu, Mloda napisał:

Ale nie musiało tak być! Możliwe, że spotykał się z Paniami o takich samych zasadach jak on, czyli wolna amerykanka póki temat nie zostanie omówiony.

Wysoce możliwe !

3 minuty temu, Mloda napisał:

Tylko Bonzo wie, czy Panie, z którymi był, nie miałyby nic przeciwko jego niewierności.

Kolor pojęcia, ktorego nie mam w tym zakresie - jest zielony.

3 minuty temu, Mloda napisał:

zakładając, że wyraziłeś się zgodnie ze swoimi zamierzeniami, naprawdę nie widzisz, do jakich paradoksów, cwaniactwa takie myślenie prowadzi? Wyszukiwanie dziur w ustalonych zasadach?

Jakich ustalonych zasadach ? Przecież nic ustalonego nie było !

3 minuty temu, Mloda napisał:

Od razu mówię, że nie znam tekstu przysięgi małżeńskiej,

Więc zapoznaj się, może Ci się przyda w dniu ślubu a w tej dyskusji - jest nieodzowna:

" Świadomy/Świadoma praw i obowiązków wynikających z zawarcia małżeństwa uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeński z (imię i nazwisko drugiej z osób wstępujących w związek małżeński) i przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe."

 

Czyli - oświadczasz i zapoznałaś się z ustawą z dnia 25 lutego 1964 r. - Kodeks rodzinny i opiekuńczy a w szczegolności z:

Art. 23. Małżonkowie mają równe prawa i obowiązki w małżeństwie. Są obowiązani do wspólnego pożycia, do wzajemnej pomocy i wierności oraz do współdziałania dla dobra rodziny, którą przez swój związek założyli.

 

3 minuty temu, Mloda napisał:

ale czy kłóciłby się z tym, że świeżo upieczona żonka zaczyna karierę jako striptizerka?

Jesli mąż nie miałby nic przeciwko (art 23, wspolne pożycie itp) - to nic w tym złego.

3 minuty temu, Mloda napisał:

Albo że twoja żona nagle zaczyna ćpać, dzieląc z kimś igłę, więc jest duża szansa, że złapiesz od niej syfa? Czy ma fanaberię mmanualngo zadowalania bezdomnych?

Jest to łamanie przysięgi małzeńskiej z zadowalaniem bezdomnych - artykuł właściwy powyzej.

Bo zasada została ustalona

3 minuty temu, Mloda napisał:

 Jest mnóstwo mniej lub bardziej abatrakcyjnych scenariuszy, które człowiek nawet nie wpadnie, żeby uwzględnić w umowie... Więc taka taktyka po prostu wydaje się po prostu mało uczciwa w stosunku do drugiego człowieka. 

Kto jak kto ale akurat kobiety bezlitośnie wykorzystują kazdy element jakiejkolwiek umowy z facetem by tylko ich było na wierzchu. Spytaj co się dzieje na rozprawach rozwodowych. Albo niech inni bracia zabiorą głos.

 

Więc rozsądny facet umów z kobietami unika. Albo zawiera je odpowiednio rozsadnie.

 

Twój wpis pokazuje tylko, że nawet jesli umowy nie ma - to i tak stosowana jest interpretacja rozszerzająca.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Bonzo napisał:

O nie nie !

Tu wyraźnie pomyliłeś systemy walutowe.

Kradzież bowiem jest złem. I to w dodatku sformalizowanym w Kodeksie Karnym !

O nie nie nie !

Tu wyraźnie pomyliłeś pojęcia.

To nie jest żadna kradziesz, po prostu bierzesz sb np. sztućce, poduszki itp. na które nie ma aktu własności, ani żadnych faktur.

Czyli nie kradniesz!

Edytowane przez Mosze Black
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Mosze Black napisał:

O nie nie nie !

Tu wyraźnie pomyliłeś pojęcia.

To nie jest żadna kradziesz, po prostu bierzesz sb np. sztućce, poduszki itp. na które nie ma aktu własności, ani żadnych faktur.

Czyli nie kradniesz!

Zbadajmy zatem wspolnie kto myli pojęcia:

Zacytuję Ci przywołany przeze mnie artykuł w oryginale:

 

"Art 278 Kodeksu Karnego:

§ 1. Kto zabiera w celu przywłaszczenia cudzą rzecz ruchomą,
podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5. "

 

Jak więc widzisz - wystarczy, że zabierzesz coś cudzego, a to znaczy - nie swojego i już kradniesz.

Nie musi być żadnego aktu własności - wystarczy, że to jest cudze. Nawet nie musi być dokładnie określony właściciel tej rzeczy, ważne że nie jest Twoja. To wystarczy byś całkowicie wyczerpał definicję art 278 § 1 KK.

 

Jedyna możliwość byś nie został oskarżony o kradzież w opisanym przez Ciebie wypadku - to wykazanie, ze masz faktury na sztućce i poduszki ktore zabierasz z domu do ktorego wtargnąłeś. Bo wtedy nie zachodzi definicja "kto zabiera w celu przywłaszczenia cudzą rzecz ruchomą"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@BonzoŁadna linia obrony przed cierpieniem. Miłość się źle kojarzy stąd te zdrady, by przypadkiem się znów nie zakochać i nie cierpieć. Ale jednak potrzebujesz bliskości bo wciąż wchodzisz w długie relacje. Po co uciekać? Nie łatwiej zmierzyć się z problemem twarzą w twarz? Tylko, że jak Ty już kilka lat praktykujesz ucieczkę to uważasz to za coś normalnego, do tego ta linia obrony. Kiedy to wymyśliłeś? Umiesz się zaangażować? Przeczytałam Twój post z tamtego tematu. :)

Tak dla sprostowania, ja doskonale rozumiem o co Ci chodzi. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Lalka napisał:

@BonzoŁadna linia obrony przed cierpieniem.

Raz było, wystarczy :) Dwa tygodnie mnie męczyło. Więcej nie chcę.

5 minut temu, Lalka napisał:

Miłość się źle kojarzy stąd te zdrady,

Ponownie interpretujesz rozszerzająco. Nie ma żadnych zdrad.

Niosąc oświaty kaganek - spróbuję Ci wytłumaczyć czym jest zdrada. Bo aby cokolwiek wyjaśnić - trzeba wyjść od podstaw, od Adama i Ewy.

Otóż - zdrada jest to złamanie danego przyrzeczenia, przysięgi lub umowy.

Czy w opisanych przeze mnie przypadkach doszło do tego ? Nie. Nie doszło bo nie było żadnej umowy.

Nikt ode mnie nie wymagał wierności.

Bo co to jest wierność ?

Wiernośc to jest świadoma i dobrowolna rezygnacja z pukania innych kobiet. Jest to dar, przekazany tej kobiecie, ktorej wiernośc sie deklaruje.

To oddanie bardzo znacznej części ogromnego dobra, ktore posiada każdy człowiek - wolności. Czyli - jest to zapłata bardzo wysokiej ceny.

 

Jakakolwiek zapłata bardzo wysokiej ceny nie odbywa się przez dorozumienie, domysły, mniemania. Musi to być jasno określone i zaakceptowane obustronnie.

I dlatego bardzo słusznie zapytałaś mnie kilka postów wyżej o to czy zakładając spółkę ze wspolnikiem - spisuję jej umowę. Oczywiście. Inaczej się nie da.

 

5 minut temu, Lalka napisał:

by przypadkiem się znów nie zakochać i nie cierpieć. Ale jednak potrzebujesz bliskości bo wciąż wchodzisz w długie relacje.

No nie. Wciąż nie. Od 1 stycznia 2012 roku dałem sobie spokój z wszelkimi stałymi relacjami. Polecam. Nigdy nie byłem tak szczęśliwy jak obecnie.

 

Powiem Ci coś jeszcze. Mianowicie - kiedy kończyły się moje związki - odczuwałem ulgę, nie stratę. Związek to problem, wyrzeczenia, ciężary. A w zamian otrzymujesz znacznie mniej niż Ci się wydaje.

Ty jako kobieta możesz tego nie zrozumieć - bo kobieta to takie stworzenie, które zawsze na związku z facetem korzysta. Doskonałym dowodem na to jest opisany przeze mnie fakt, że rzadko kiedy kobieta po rozwodzie odżywa finansowo. Facet natomiast - praktycznie zawsze.

 

To wyjaśnia również oczywistą oczywistośc, ktorą Marek porusza w swych audycjach - ciągłe poszukiwanie przez kobietę lepszej gałęzi i przeskakiwanie na nią.

 

To wyjaśnia również jeszcze jedną oczywistość - dlaczego kobiety w związkach nienawidzą prostytutek. A mianowicie dlatego, ze te bardzo pożyteczne, przemiłe damy - stanowią konkurencję dla żon usidlonych facetów, gdyż pokazują, że można mieć znacznie wiecej u prostytutki niż u żony za zdecydowanie mniejsze pieniądze, za o wiele mniej straconego czasu, a w dodatku - bez żadnych konsekwencji długofalowych.

 

To wyjaśnia dlaczego mówi się do żony per "moja najdroższa"

 

To jest rynek. Przedsiębiorca nienawidzi konkurencji. Zawsze tak było, jest i będzie.

 

I dlatego zostało dorobione to tego pierdololo-ideolo w postaci romantyzmu, miłości, uczuć - by wskazywać, że tego u prostytutki nie ma. By kodować ludziom mózgi, ze tylko prawdziwa miłość daje szczęscie.

A tak przecież nie jest.

 

I dlatego świetnie Cię rozumiem - jako kobietę - z Twymi wywodami o "wyższych uczuciach".

To tylko matrix, to tylko wdrukowana w Twojej głowie projekcja, prawdopodobnie nieusuwalna.

 

A tymczasem łyżka nie istnieje.

 

5 minut temu, Lalka napisał:

Po co uciekać? Nie łatwiej zmierzyć się z problemem twarzą w twarz? Tylko, że jak Ty już kilka lat praktykujesz ucieczkę to uważasz to za coś normalnego, do tego ta linia obrony. Kiedy to wymyśliłeś? Umiesz się zaangażować?

Oj kobiety, kobiety. W zasadzie każda kobieta, z którą miałem cokolwiek wspolnego -wygłasza właśnie takie oklepane przemówienia, ktore są niczym innym tylko ctrl+C -> ctrl+V matrixa.

Zaangażować, miłość, ucieczka - romantyczne pierdololo. Gdybyś facetem była - to bym powiedział Ci, że jest to narzygliwe. Ale nie powiem - kobiecie bowiem, jak już wspomniałem - należy wiele wybaczyć.

 

5 minut temu, Lalka napisał:

Przeczytałam Twój post z tamtego tematu. :)

Tak dla sprostowania, ja doskonale rozumiem o co Ci chodzi. :)

Mam nadzieję, że rozumiesz :)

  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Bonzo

Masz rację.

Piękne czasy nastały dla świadomych, ogarniętych, niezależnych od cipki samców.

Gdyby mnie ktoś zapewnił te 20 lat temu, że kobiety będą się ogłaszać na portalach randkowych prawie jak prostytutki nie zawarłbym małżeństwa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Brat Jan napisał:

Piękne czasy nastały dla świadomych, ogarniętych, niezależnych od cipki samców.

Dlatego zawsze powtarzam - z chujem żartów nie ma.

Bo potem są konsekwencje nieodwracalne. A juz Kwinto w Vabanku zauwazył - "trzeba było uważać"

 

4 minuty temu, Brat Jan napisał:

Gdyby mnie ktoś zapewnił te 20 lat temu, że kobiety będą się ogłaszać na portalach randkowych prawie jak prostytutki nie zawarłbym małżeństwa.

Bo widzisz - jeszcze 100 lat temu małzenstwo się opłacało. Bo dzieci. A dzieci to emerytura i tania siła robocza.

Było to opłacalne. Facet ponosił koszty utrzymania dzieci i żony ale ta żona najczęsciej nie pracowała i facet w zamian za to:

1. Miał w domu posprzątane

2. Miał ugotowany obiad, zrobione śniadanie przed pracą i drugie do pracy oraz miał kolację

3. Dzieci pomagały w domu ojcu i matce

4. Dzieci szybko szły do pracy i przynosiły jakieś małe bo małe ale i tak znaczące pieniądze do domu, jesli dzieci było dużo - sumka robiła sie istotna.

5. Dzieci, zwłaszcza jesli było ich dużo - dawały niemal 100% pewnosć zabezpieczenia na starość, składały się na rodziców "emeryturę" a i zawsze się więcej niż jedno znalazło by się zająć starym ojcem czy matką

6. Kobieta nie odchodziła od faceta bo to jej się nie opłacało.

 

I taki model małzenstwa miał sens. Bo małzeństwo nie jest tworzone przez miłość tylko przez najprostszą kalkulację - opłaca się czy nie. Kiedyś dzieci były bogactwem, dziś są obciażeniem. A w dodatku są państwowe. Przypominam, że w obecnych czasach z obowiązków rodzicielskich pozostał tylko obowiązek alimentacyjny. Resztą zajmuje się państwo. Państwo dziecko uczy wg programu ministra, państwo dziecko wychowuje, a poza tym - państwo uniemożliwia wychowanie dziecka rodzicom tak jak oni tego życzyliby sobie.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Całe to zamieszanie i branie pod włos jest wynikiem, iż @Bonzo napisał o "skokach w bok". Gdyby tego nie wyjawił nie byłoby sprawy, bo większość zakładała, przyjmuje za fakt (no właśnie - zakładała, domyśla się), że nie ma innych przygód prócz tej relacji. Uważam, iż było to jasne i żadnej mowy o zdradzie nie ma. Jeśli ma się niejasności, najprościej zapytać i nie ma niedomówień. Jeśli ktoś nie pyta, przyjmujemy za fakt, iż wie. Wątpliwości rozwiewa się pytając. Z resztą Bonzo doskonale to objaśnił. 

 

 Czyli jedna ze stron już z góry zakłada, nie pytając o zdanie drugiej strony. Czyli tym samy ogranicza wolność tej osoby.

 

 

Domniemywam iż to taki słodki test.:D (Celowe zamierzenie, czy też nie?)

Możliwe, że źle przytaczam to co teraz piszę. 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Nefertiti napisał:

Jeśli ktoś nie pyta, przyjmujemy za fakt, iż wie. Wątpliwości rozwiewa się pytając.

Właśnie.

I napisałem wczesniej - gdyby mnie partnerka związkowa zapytała - "pukasz inne" - z miedzianym czołem odrzekłbym - tak, pukam.

Gdyby mi zrobiła awanturę - poczekałbym aż przestanie się ciskać i zadał pytanie - a kiedy nałożone zostało na mnie ograniczenie zakazu pukania ? Bo nie zauważyłem.

I dalej byłyby dwie opcje - albo rozstanie jesli dama poczytałaby powyższe za gruby problem (bez specjalnego żalu z mej strony), albo - dogadalibysmy się jak dalej prowadzić związek.

 

Ale nic takiego nie było, wiec to tylko mniemania :)

 

5 minut temu, Nefertiti napisał:

 Czyli jedna ze stron już z góry zakłada, nie pytając o zdanie drugiej strony. Czyli tym samy ogranicza wolność tej osoby.

No wiec własnie. Ogranicza się wolność danej osoby bez pytania czy się ona na to zgadza. To nic innego jak zabór mienia znacznej wartości (chyba nie ma wątpliwości, że wartośc wolności jest znaczna ?).

A to ostatnie jest jasno spenalizowane w KK :):):)

 

Krótko mówiac - jesli kobieta ma prawo dorozumieć "wierność automatyczną" - to ja tym bardziej mam prawo dorozumieć status-quo. Czyli - że nie ma umowy - nic się nie zmienia, jesteśmy nadal wolni i możemy z kim chcemy.

 

Przecież w związku wszystko wymaga dogadania. Od terminów spotykania się, poprzez wspolne zamieszkanie aż po kwestie finansowe kto ile płaci i za co.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Bonzo :), ale przynajmniej w rezerwacie ruch się zrobił. :D

 

Godzinę temu, Głodny Prawdy napisał:

Wow co za dyskusją tutaj się rozkręciła.

A widzisz? Można? Można. :rolleyes:

 

 

I jak tu nie "kochać mężczyzn" - podlizuję się tym stwierdzeniem teraz.:rolleyes: Musiałam :D nie byłabym kobietką.:ph34r:

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Bonzo Wybacz, ten przykład był trochę zły (chciałem Ci tylko mniej więcej pokazać do czego prowadzi ten sposób myślenia), osobiście rozumiem o co Ci chodzi, jednakże jest to metoda podobna do kruczków prawnych, z tym że tu nawet nie można przeczytać 'umowy'. Jest też coś takiego jak prawo zwyczajowe i stan wierności w związku niesformalizowanym, a tym bardziej formalnym (gdzie już są na to kwity) można pod to podciągnąć, gdyż jest to wartość domyślna w związku.

 

Jeśli ktoś nie chce być wierny to po co wogóle wchodzić w jakiekolwiek związki (no skądś akurat musi paść obopólna zgoda na taki stan) i wtedy spotykając się tylko na bzykanie, bzykać też inne sztuki.

 

Już pomijając nawet wartości moralne i ogólną idee związku, przecież brak wierności w związku to ogromne ryzyko chorób wenerycznych (w tym HIV). Dość dużo ludzi wchodzi w związek nieformalny (gdzie wierność jest wartością domyślną), z samej nawet tej przyczyny. I teraz co ma pomyśleć kobieta lub mężczyzna, której partner/ka zaraził/ła np. wirusem HIV, ponieważ nie był/ła jej wierny i wykręca się w ten sposób? Osobiście nawet nigdy bym nie przypuszczał, że wierność w związku może nie być traktowana domyślnie (i od teraz zawsze bd się upewniał, czy może nie trafiłem na kobietę, która myśli w podobny sposób). Według mnie jeśli już ktoś wchodzi w związek, to właśnie wierność jest stanem domyślnym, gdyż w przeciwnym wypadku po co wogóle cała ta szopka ze związkiem? Każdy puka się jak mu pasuje, nie można być pewnym na nie złapanie wenerek (ogólnie zawsze nic nie jest pewne na 100% ale przy odpowiednim partnerze, który też rozumie tę prostą zależność i jest wierny, ryzyko spada niemalże do zera), więc po co wogóle wchodzić w związek (już lepiej pukać kilka lasek, oczywiście w ogumieniu niż katować się psychicznie, czy może ona nie traktuje wierności jako wartości domyślnej, później jescze coś innego, albowiem skoro tu tak trzeba było to uzgadniać to może gdzie indziej znowu tylko czeka na jakieś niedopowiedzenie itp. ...).

 

Ogólnie w większości Twoich przemyśleń na temat związków się z Tb zgadzam, ale akurat w tym jednym elemencie według mnie lecisz w chuja po całości i jest to najzwyczajniej w świecie lekko mówiąc po prostu słabe.

Edytowane przez Mosze Black
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Mosze Black napisał:

jednakże jest to metoda podobna do kruczków prawnych, z tym że tu nawet nie można przeczytać 'umowy'.

Bo jej nie ma. Więc żadne kruczki czy nawet wróbelki prawne - po prostu nie istnieją.

To jest czyściuteńki stan - brak umowy = brak obostrzeń. Proste.

7 minut temu, Mosze Black napisał:

Jest też coś takiego jak prawo zwyczajowe i stan wierności w związku niesformalizowanym,

Nie ma. Dopóki się tego nie ustali pomiedzy sobą.

Związek niesformalizowany - sama nazwa wskazuje, że dopiero wymaga określenia co to ma być, jak wyglądać, kto, komu, ile, co, i za co.

7 minut temu, Mosze Black napisał:

a tym bardziej formalnym (gdzie już są na to kwity) można pod to podciągnąć, gdyż jest to wartość domyślna w związku.

Nie można. Nie wolno bowiem interpretować niczego rozszerzająco.

Ślub - OK sprawa jasna. Wiernośc wymagana

A tu ? Wolna amerykanka. Ustalasz sobie co chcesz i dopóki ustalenia nie zapadną - to ich nie ma.

 

Wiesz dlaczego tyle jest zadym w związkach niemałzeńskich ? Własnie dlatego. Bo ludzie między sobą się nie dogadali - i jednemu się wydaje coś, a drugiemu - co innego.

W czym niby domyślność wierności w związku nieformalnym jest "bardziej domyślna" niż to, że na przykład mogę domyślnie zażądać od kobiety płacenia za swoje towarzystwo po 10 złotych dziennie i na koniec związku wystawić rachunek ?

Gdybym tak zrobił - powstałby słuszny klangor. Identycznie słuszny - jak pretensje, że "zdradziłem" choć ustaleń w zakresie wierności nie było.

7 minut temu, Mosze Black napisał:

Jeśli ktoś nie chce być wierny to po co wogóle wchodzić w jakiekolwiek związki (no skądś akurat musi paść obopólna zgoda na taki stan) i wtedy spotykając się tylko na bzykanie, bzykać też inne sztuki.

Bo mu wolno :).

7 minut temu, Mosze Black napisał:

Już pomijając nawet wartości moralne i ogólną idee związku, przecież brak wierności w związku to ogromne ryzyko chorób wenerycznych (w tym HIV).

Nie ma żadnej gwarancji, że wchodząc w związek masz niższe szanse na złapanie HIV niż bzykając poza związkami.

Gdyby tak było - to prostytutki byłyby najbardziej zakażoną grupą. A tak nie jest. Odsyłam do fachowych źródeł, jesli ich nie znajdziesz - to ja Ci znajdę odpowiednie dane i pokażę.

 

7 minut temu, Mosze Black napisał:

ale akurat w tym jednym elemencie według mnie lecisz w chuja po całości i jest to najzwyczajniej w świecie lekko mówiąc po prostu słabe.

W chuja to i owszem bym leciał gdybym się na coś umówił - i takową umowę złamał.

A skoro umowy nie było - nie ma żadnego lotu w chuja.

I jesli w takiej relacji, gdzie nie ustalono określonych zasad między sobą - ktokolwiek czuje się skrzywdzony - może sobie co najwyżej groźnie pokiwać palcem w bucie i mieć wyłącznie do siebie pretensje, że nie zadbał jak nalezy o swoje interesy.

 

Jak sobie pościelesz - tak się wyśpisz. Proste i logiczne.

 

Jesli ktokolwiek nie rozumie tej drastycznie prostej zasady - to trudno. Niech potem nie ma pretensji, że kobieta lub facet zachowuje się tak a nie inaczej - "bo ja myślałem że [....]" - w miejsce kropek wstaw sobie ile chcesz gorzkich żali.

 

To jest dokładnie tak samo jak z kwestią bzykania mężatek. Za bzykanie mężatki odpowiedzialna jest tylko i wyłacznie mężatka. A bzykający ją wolny facet - ani trochę.

Bo on nikomu niczego nie obiecywał i żadnej umowy nie złamał.

 

Dlatego zawsze mnie rozśmieszało, że mąż - rogacz chce dać w mordę kochankowi żony.

 

Ale w przyrodzie nic nie ginie - wyrywny i niemyślący mąż-rogacz zawsze, ale to zawsze na tym traci.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

28 minut temu, Bonzo napisał:

Bo mu wolno :

Jako bialorycerz bywalo tak ze  zle sie czulem  pukajac kobiety. A to ze to tak nie ladnie ,puknac i zostawic, a jak wiecej razy mialem ta sama kobiete to juz sie czulem odpowiedzialny za nia. Prezenty,pomaganie i takie tam. Rylo dal mnie to banie(i portfel?). Po ksiazkach Marka,forum,terapiach,poradzilem sobie z poczuciem winy. I tak sobie mysle.Zaraz,zaraz,jak ja krzywdze kobiete z ktora sypiam? Nie przypominam sobie by ktoras z tych kobiet zastrzegala sobie prawo do wiernosci idac ze mna do wyra. Nie slyszlem "Bede sie z Toba kochac ,ale chce zebys byl mi wierny". A takie gadanie ze to jest jakas tam umowa nie pisana to odbieram jak cos co ma wywolac poczucie winy. Sam tez niczego nie obiecuje. Gram, tak jak kobiety. Raz lepiej,raz gorzej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Bonzo napisał:
Cytat

Jeśli ktoś nie chce być wierny to po co wogóle wchodzić w jakiekolwiek związki (no skądś akurat musi paść obopólna zgoda na taki stan) i wtedy spotykając się tylko na bzykanie, bzykać też inne sztuki.

Bo mu wolno :)

Oczywiście, że mu wolno (jeśli żyje w wolnym państwie), tylko jaki jest tego sens, skoro niczym się to nie różni od zwykłego bzykania? Po co te zabawy i podchody z określaniem, że teraz to już nie zwykłe bzykanie, tylko mały awansik i związek nieformalny. Mniemam, że tylko taki żeby jedna strona (dokładniej kobieta) nie uciekła, tylko narobiła sb więjszych nadziei i po prostu inwestowała w związek tak jak kobiety potrafią najlepiej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Mosze Black napisał:

Oczywiście, że mu wolno (jeśli żyje w wolnym państwie), tylko jaki jest tego sens, skoro niczym się to nie różni od zwykłego bzykania?

Bo niby czym ma sie róznić ?

Seks w związku nieformalnym jest taki sam jak seks w małzeństwie, u prostytutki czy w ogóle bez jakichkolwiek uregulowań.

Nie ma tu żadnej róznicy.

Wróć. Jest.

Mianowicie taki że kobieta, ktora wie, że usidliła faceta (małzeństwo, deklaracje wierności itp) - może sobie seksem grać. Reglamentować, ograniczać, dawać w nagrodę, nie dawać za karę. Bo facet jej przyrzekł wierność i gdyby jej powiedział - nie dasz mi dupki to wezmę u innej - złamałby obietnicę i kobieta miałaby na niego haka.

A jesli obietnicy nie było - to haka nie ma.

A co za tym idzie - sens reglamentacji jest żaden.

Cytat

Po co te zabawy i podchody z określaniem, że teraz to już nie zwykłe bzykanie, tylko mały awansik i związek nieformalny.

Unikałem ich tak samo jak wszelkich umów z kobietami.

Napisałem o tym powyżej wyraźnie.

Bo jesli się umówię - to ograniczam własną wolność, i jesli dama zacznie mi seks reglamentować - to nie mam wyjścia, muszę poddać się tej reglamentacji. Albo zakończyć związek.

Wolę zdecydowanie nie mieć takich ograniczeń.

Cytat

Mniemam, że tylko taki żeby jedna strona (dokładniej kobieta) nie uciekła, tylko narobiła sb więjszych nadziei i po prostu inwestowała w związek tak jak kobiety potrafią najlepiej.

Kobiety inwestują w związek ? Pan raczy żartowac panie Feynman....yyy wróć, MoszeBlack.

 

Godzinę temu, karhu napisał:

I tak sobie mysle.Zaraz,zaraz,jak ja krzywdze kobiete z ktora sypiam?

Nie krzywdzisz. Bo przecież jej nie gwałcisz. Ona z Tobą do łóżka poszła dobrowolnie i odczuwa z tego podobną (jesli nie większa) przyjemność jak i Ty.

Dlatego też całkowicie uprawnione, sensowne oraz logiczne jest stwierdzenie w formie pytania:

 

"Jeżeli oko za oko, ząb za ząb - to dlaczego dupa za pieniądze ?"

Edytowane przez Bonzo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Mosze Black napisał:

@Bonzo Oczywiście, że inwestują - seksem ^^.

A o to Ci chodzi ?

No tak. Jesli potraktowac to jako inwestycję - to tak.

Z tym że zauwaz iż jesli przyjmiesz moją postawę - to kobieta (przy tym założeniu, że seks to inwestycja) - "inwestuje cały czas" - bo nie dostała deklaracji ode mnie (będę ci wierny) i nie ma sygnału, że może przestać inwestować.

 

Powyższe jasno potwierdza jedno - tym lepszy i łatwiejszy seks im "uwiązanie" mniejsze.

Doskonałym dowodem na to jest fakt że im dalej po ślubie i im więcej dzieci - tym seks gorszy. Bo facet został przyszpilony do ściany umową w postaci ślubu a w dodatku  -narobionymi przez siebie dziećmi. Wyjście z takiej sytuacji jest bardzo trudne.

 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, JoeBlue napisał:

I dlatego ona poczeka a gdy uzna ze sie nie doczeka - splawi cie.

Tak funkcjonuja kobiety.

Te moje "dłuższe" wobec tego były jakieś takie dość cierpliwie :)

Cytat

Oczywiscie jesli jestes Alfa to to nie ma znaczenia, bedzie ci dawac kiedy zechcesz.

Sam ocen czy jestes a jesli jestes tymczasowym alfa dla niej - korzystaj poki mozesz.

Cholera wie, nie wiem czy jestem Alfą.

Druga sprawa - tak po prawdzie to Alfą jest się tymczasowym zawsze.

Oczywiście mozna byc dłużej, można być krócej, ale w nieskończoność to nie trwa.

Może bowiem się okazać, że pojawi się jakiś Alfa kwadrat albo jeszcze inna wersja "mocniejszego" Alfy - i wtedy kończy się Twój czas "alfowania" :)

Oczywiście jest też możliwe, ze facet się "od-alfi" - czyli przestanie być postrzegany jako Alfa. Tu kombinacji szczegółowych sa zyliony :)

 

No ale takie jest życie, nic nie trwa wiecznie.

Co ma swoje niezaprzeczalne zalety - bo przecież kobieta też się na dłuższą metę znudzić może. A problemem to nie jest żadnym - bo czego jak czego ale na tym ziemskim łez padole - na razie kobiet jest w dostatku.

Dlatego korzystać oczywiście można, i nigdzie nie jest powiedziane, że tylko korzystać z tej jednej. Inne też są :)

 

7 godzin temu, Bruxa napisał:

Czyli chodzi o to, że oni poszli o krok dalej i nawet nie ustalili, że to jest układ FF czy inny, tylko nic nie ustalali?

Nic nie było ustalone. Jak wspomniałem - one nigdy ode mnie niczego nie wymagały, a ja z kolei tematu wiernościowego nie inicjowałem - bo po co ?

Przecież nie jestem samobójcą i nie będę rezygnował z własnej wolności tylko po to by mieć "dostęp" to jednej kobiety (do ktorej i tak póki co dostęp mam). Więc po co płacić za coś co i tak istnieje.

Gdyby mi powiedziała, że albo deklarujesz wierność i masz do mnie dostęp, albo nie deklarujesz i cię spławiam - to prawdopodobnie bez żalu pozwoliłbym się spławić. I wszystko grzecznie, uprzejmie a bez kłótni :) Bo po co z kobietami się żreć - szkoda czasu, energii i nerwów :)

 

Znalezienie kolejnej kobiety jest bowiem zagadnieniem niezbyt trudnym i co ciekawe - im jestem starszy (a co za tym idzie - brzydszy :) ) to problemów ze znajdowaniem kobiet mam coraz mniej.

 

Edytowane przez Bonzo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Bonzo napisał:

Przecież nie jestem samobójcą i nie będę rezygnował z własnej wolności tylko po to by mieć "dostęp" to jednej kobiety (do ktorej i tak póki co dostęp mam). Więc po co płacić za coś co i tak istnieje.

To właściwie po co Ci ta jedna kobieta z którą jesteś w "związku". To się w sumie nie różni od FF, dlaczego więc nie taki układ tylko "związek"? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Mrowka napisał:

To właściwie po co Ci ta jedna kobieta z którą jesteś w "związku". To się w sumie nie różni od FF, dlaczego więc nie taki układ tylko "związek"? 

A to już tylko kwestia semantyczna.

Oczywiście można tu zrobić flame'a na kilka ekranów próbując zdefiniować czy stała znajomość z kobietą, z którą się sypia, jeździ na wycieczki, chodzi na imprezy, bywa na kolacjach - to już związek czy jeszcze FF.

Moim zdaniem postawienie granicy jest trudne.

 

Nie ma bowiem żadnych przeszkód by dwoje dorosłych ludzi, wchodząc w znajomośc FF - uznało, iż spotykają się tylko na seks, nic nadto ale nakładają na siebie obowiązek wierności. Bo lubią robić to bez gumy - zaś aby takie zabawy były bezpieczne - należałoby mieć gwarancję zdrowia partnera/partnerki (czy czegoś się nie złapie).

I podobnie - nie ma przecież żadnego problemu by nawet małzeństwo za obopólną zgodą skakało sobie w bok, brało udział w imprezach typu seks grupowy czy też spotkania para z parą (nawet watek jest na ten temat z dzisiaj).

 

Co więcej - poznałem kiedyś przemiłą damę, ktora przez lata była kochanką pewnego żonatego mężczyzny. Ona wolna, on miał żonę. I nałożony został, w drodze obopólnego dogadania się - obowiazek wierności. I to niesymetryczny. Bo ona w myśl umowy mogła tylko z nim i nikim więcej, on zaś - z nią oraz oczywiście z żoną :). Zgodzili się na to i krzyżyk na drogę :)

 

Jak wiec widzisz - możliwości jest od metra :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.