Skocz do zawartości

Na dno idzie się tylko raz


Rekomendowane odpowiedzi

Przepraszam wszystkich że tak długo, ale musiałem to gdzieś z siebie wyrzucić, wole to zrobić tutaj gdzie spotkam się ze zrozumieniem niż gdzieś gdzie zderzę się z mocną krytyką.

  

  Całe życie człowiek szuka szczęścia, wpieprzają mu do głowy różne pierdoły, człowiek ślepo w to wierzy ale za każdym razem kiedy zdobywa jakiś życiowy achievement okazuje się że szczęścia tam jak nie było tak nie ma, więc próbuje się to coraz nowszych rzeczy, i wierzy się w duchu że jak spotka się tą jedyną to szczęście już samo będzie. 
  Nim dotarłem w to miejsce w którym się znajduje przeszedłem przez myślę mały alkoholizm, chlałem w umór dniami, dobrze ukrywałem się przed społeczeństwem, nazbierało się, tu jedna nie udana dupa, tam druga, tu starzy alkoholicy, tu brak perspektyw na przyszłość, pękłem, dzień w dzień, z pracy i wódeczka, do 2 w nocy, rano o 4:30 pobudka i na budowę, 5 kaw żeby wstać na nogi, powrót z pracy, i tak przez miesiąc czasu, i to nie był pierwszy raz w moim życiu jak do tego uciekłem, nie znajdując tam żadnego ukojenia, rozpierdoliłem sobie żołądek, przy okazji stawy i spaliłem dobrą formę którą wcześniej zbudowałem. Obudziłem się z tego syfu, jednak na chwilę, przeszło mi parcie na związek, wróciłem do kalisteniki, czytania książek, odbudowywałem wszystko co rozjebałem, minęły 2 miesiące i poznałem ją, zrządzenie losu i przypadek nas sparował na tinderze, okazała się ogarniętą laską, rozmowa sama się kleiła, ogień niesamowity, 4 godziny snu, treningi, dieta redukcyjna, praca na budowie po 10 h w słońcu a człowiek pełen energi, spotkaliśmy się po 2 tyg, pojechaliśmy w góry, przeżyłem z nią swój pierwszy raz, na drugi dzień poprawka, i ostre jebanie. Na początku z dystansem emocjonalnym byłem raczej bad boyem, szybko jednak haj emocjonalny przejął góre i stałem się biało rycerze, mineło kilka miesięcy związku, zimowa depresja nas obojga, wcześniej ruchanie 6 razy na 2 dni potem zimą 2 razy na 6 dni albo i gorzej, ja zrozpaczony gotów zrobić wszystko dla mojej samiczki już prawie czułem że się rozstaliśmy. 

 

  Wtedy zadałem sobie życiowe pytanie, co tu jest kurwa nie tak, robię wszystko dobrze, jestem jebanym idealnym facetem, traktuję ją na równi ze sobą, przytulę i doradzę, pocieszę i otrę łzy, zrozumie i wytłumaczę, czemu ona mnie coraz bardziej odrzuca, spragniony odpowiedzi przewertowałem internet, trafiłem na samczeruno, potem na radiosamiec i na koniec na forum braci samców, dzisiejszego dnia mija niespełna rok od tamtej chwili gdy dzięki wam i Markowi naprostowało mi się życie. Zrozumiałem co robiłem nie tak, na początku był mocny liść od życia na ryj, pytałem siebie:"jak to? Ale przecież całe życie uczono mnie inaczej", miałem ochotę się zrzygać, jednak brnąłem w temat analizując wszystkie moje poprzednie związki, te które ja skończyłem i loszki chciały atencji i te w których dałem się zdominować a loszki mną wtedy gardziły.  

 

  Poddałem moją obecną partnerkę szybkiej tresurze, i raptem po miesiącu miałem małą słodką kochająca myszkę spragnioną seksu jak kiedyś, ale ja już byłem inny, w momencie kiedy zmieniłem swoje nastawienie z romantycznego na zajmowanie się sobą poczułem że związek nie jest mi do niczego potrzebny, im bardziej ją zlewałem tym jej potrzeba atencji rosła, potem tymczasowo zaniechałem dalszej nauki i przerabiania forum, rozwoju w tematach psychologi, znowu zmiękłem, nie mniej jednak miałem wywalone w związek, nie rozstawałem się z nią, bo miała ciasną, zajebiście ciasną, i szczerze lubiłem ją, lubiłem z nią rozmawiać, mieliśmy tematy, inteligentne, znowu stawiałem ją na równi, lubiłem z nią dyskusje, sama mówiła że ona ze mną też, i kiedy zaczęła mi mówić że czasem woli ze mną rozmawiać niż się ruchać to wiedziałem że jest już źle. 

  Dalej wrócił właściwie stary schemat związku, mniej seksu, wydziwianie, nie odbijałem już piłeczki, mówiłem: "nie pasuje to wypierdalaj" albo "znajdź sobie innego", czułem się z bez radny za każdy razem kiedy słuchałem jej pieprzenia na swój temat, wiem teraz że to były klasyczne shit testy, ale w drobnych sprawach miałem je w dupie, przeniosłem jej torebkę, tu coś drobnego zrobiłem etc, ale były czasem shit testy na temat przyszłego życia razem, mówiłem od razu że ślub to może za 10 lat, a jak mamy mieszkać w mieszkaniu po jej starych to może dopiero poczuje się tam jak w swoim jak oddam jej połowę jego wartości i na umowie znajdę się jako równy współwłaściciel, i inne grubsze przykłady kończyły się w ten sam sposób. Kiedy jednak mi cisnęła to ja nie odbijałem piłeczki tylko słysząc te same chujowe żarciki 120 razy w ciągu miesiąca zwyczajnie mówiłem to co wyżej napisałem, albo mówiłem to się rozstańmy. 

 

  W miedzy czasie przeżyłem małą depresję kiedy chciałem sobie strzelić w łep, nie miałem już siły na życie, nic mi nie dawało radości kompletnie, ze związku zero, z życia 0, moje pasje kompletne 0, nikomu o tym nie mówiłem, nauczyłem się z życia żeby nie mówić o swoich słabościach ludziom którzy mogą je wykorzystać i swojej kobiecie, bo zrobi z Ciebie kompletnego losera, po za tym nie ufałem jej od kiedy pierwszy raz mnie odtrąciła i pogłębiałem się w tym stanie.

 

  No i tak rozstaliśmy się, ostatnie 2 spotkania były tak różne od siebie jak lato i zima, na święta bożego narodzenia 2017 spędziliśmy razem 2 fantastyczne dni, zajebisty seks, miłe rozmowy, chęć wzięcia wolnego byle się nie rozstawać, etc, mija tydzień i na sylwestra mam już dupę która o wszystko mi się przypierdala a na koniec kwituje że zachowuje się jak baba bo o każdy pocisk chce się rozstać albo mówię żeby wypierdalała. 2 tyg później, podczas rozmowy bodaj na fb zrobiła gówno burzę o to że napisałem "przeca" i "trza" których użyłem do kontekstu bo nadawały komizmu sytuacji, powiedziałem że wobec tego rozstańmy się, i tak się stało, 3 tyg temu stwierdziłem że w sumie rozstaliśmy się o pierdołe, zadzwoniłem i pytam czy my tak na serio, bo widzę że status w związku usunięty, rozbeczała mi się że ona mnie kocha, ale nie czuje tych motylków w brzuchu, że widzi mnie jako idealnego faceta na męża ale ona nie chce już dobrego związku tylko chce zajebistego związku, i że przeprasza mnie że wykorzystała byle pretekst by zrobić to na co nie miała odwagi, zapytałem czy z poprzednim tak miała, odparła że owszem, ja mówię racja, tamten nie liczył się z tak z Twoim zdaniem, ja byłem po prostu za miękki, zaczęła coś tam pierdolić że to nie tak, pożegnałem się i się rozłączyłem, typowy klasyk, odesłaliśmy sobie rzeczy, 2 dni czułem czysty gniew, 3 było mi smutno, potem kupiłem "kobietopedie" od razu zrozumiałem to co zjebałem i to o czym zapomniałem, ale poczucie braku szczęścia wróciło jak wcześniej podczas mojej małej depresji kiedy to chciałem strzelić sobie w łep, sięgnąłem więc po "stosunkowodobry" i zrozumiałem że zrobili mi gówno w głowie, kompletną sieczkę, przyjąłem tą wiedzę automatycznie bez oporów, już ich nie miałem jak wtedy gdy pierwszy raz poznałem naparstek wiedzy o psychice kobiet, bo trybiłem że tamto nam też ktoś wjebał do uba, więc czemu nie mógł wjebać i tego. Przecież wszystko w moim życiu jest dobrze, wróciłem do treningów, odstawiłem kompletnie alko już jakiś czas temu, dobrze zarabiam jako jeszcze nie doświadczony spawacz, mam środek transportu i oszczędności więc choćby skały srały mi na głowę to mogę mieć to w dupie bo dam sobie radę, mam dobre perspektywy na przyszłość a czuje się jak pieprzone gówno i nie wiem czemu. 

 

  Po lekturze wszystko stało się jasne, nie mniej jednak jeszcze chciałem zejść się z moją byłą bo po prostu ją lubiłem, lubiłem z nią rozmawiać, pomijam pozostałości emocjonalne i seks, ale sam się do niej nie odezwę, wiedziałem że sama przyjdzie, zawsze wracają, tak samo jak wróciły poprzednie byłem pewien że ona wróci, nie wyjebałem jej ze znajomych żeby miała możliwość monitoringu jak się rozwijam, byłem pewien że związek, może dwa i sama przyjdzie, za to ona wyjebała mnie, 2 dni temu, co w sumie jest dla mnie na rękę, nie widze już tej jej mordy na fb więc nie myślę o niej, wczoraj rano wstałem i poczułem że o czymś zapomniałem, zapomniałem właściwie o tym co do niej czułem, pomimo rozstania dobrze ją wspominałem, nie miałem już negatywnych odczuć, teraz odeszły i te dobre. Porównam ją jednak do Supry na tle Golfów 3 bo na tle tego co oferują wszystkie dupy jakie znałem, i znam to ona chociaż miała oliwę w głowie, bo dobre ciało i niezła morda 9/10 z mejkapem jej przeminie, jednak wywalone bo nic nie starciłem, zyskałem związkiem nowe doświadczenia a rozstanie skłoniło mnie do ostatecznej refleksji nad swoim żywotem, miałem chlać jak się z nią rozstanę przez tydzień, tak jej mówiłem na początku związku, ale jak już raz byłeś na dnie tak bardzo że poczułeś jakie jest tam gówno to nie chcesz tam wracać, postawiłem na rozwój, wolny czas jaki mam i hajsy których nie przepierdalam na spotkania, inwestuję w rozwój osobisty, robię kursy, czytam książki, cisnę kalistenike, spierdalam z tego zadupia i idę do średniej z zamysłem pójścia na polibudę i ruszenia w kierunki spawalnicze. Zrozumiałem że przez całe życie nie potrafiłem się cieszyć, ona też mi to wytknęła że nie potrafię tego robić, to też zmusiło mnie do refleksji że coś tu jest nie tak. 
  Musze spalić pierdolone mosty z ludźmi którzy nakłaniają mnie bym pamiętał o starym życiu, muszę odejść od właściwie to ujmując toksycznej rodziny, toksycznego środowiska, odrzucić wszystko co chujowe na długi czas, rozwijać swoje pasje, i dyskutować z ludźmi którzy wspierają mnie w moich postanowieniach a nie mówią że pierdoli mi się w ubie, i straszą szatanami, nazywają egoistą, i inne, dopiero potem gdy zbuduje już pewność siebie powrócić do życia towarzyskiego, gdy już będę twardą skałą której nic nie skruszy. 

  

 Jestem wdzięczny Markowi, gdyby nie on to nie miałbym okazji poszukać swojego szczęścia, i dziękuję również wszystkim na forum, wasze historie utwierdzały mnie tylko w przekonaniu że związki wcale nie są niczym cudownym, że życie to coś więcej niż dobry seks, alko i kupka hajsu. 

  • Like 7
  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Popracuj też na wypowiadaniem się bez inwektyw byłoby przyjemniejsze w czytaniu. 

 

Życzę powodzenia i pamiętaj że sukces buduje się latami nie tygodniami. Wytrwałości i nie przejmuj się niepowodzeniami z tego co piszesz nie jest źle nie ponosisz konsekwencji swoich czynów więc głowa do góry. :) 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, B3rs3rk napisał:

 Jestem wdzięczny Markowi, gdyby nie on to nie miałbym okazji poszukać swojego szczęścia, i dziękuję również wszystkim na forum, wasze historie utwierdzały mnie tylko w przekonaniu że związki wcale nie są niczym cudownym, że życie to coś więcej niż dobry seks, alko i kupka hajsu. 

Jakkolwiek to nazwiesz, ale od szczęścia dla mnie jest czysta duchowość. Próbowałem wielu rzeczy i tylko w tym znajduje spokój i ukojenie.
Wszystko mnie rozpierdalało. Poza siłownią, to sprawia radość, ale to ciężko nazwać szczęściem pełną sztangę.

I pozwolę się nie zgodzić do tytułu posta: "Na dno idzie się tylko raz".
Nie mogę się zgodzić, ludzie wskakują z jednej gnojówki do drugiej, nurkując w niej w nadziei szczęścia. Niektórzy jeszcze zadziornie bulgoczą, sugerując że tak wygląda prawdziwe życie.
Na dno można pójść wiele razy, tylko za każdym razem uderzenie dna jest coraz mocniejsze i coraz ciężej z tego bagna wyjść.

Ciesz się, że tu trafiłeś. Początek Twojego nowego i lepszego życia właśnie się rozpoczął. 
Powodzenia w poskładaniu siebie!

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 hours ago, B3rs3rk said:

Zrozumiałem że przez całe życie nie potrafiłem się cieszyć, ona też mi to wytknęła że nie potrafię tego robić, to też zmusiło mnie do refleksji że coś tu jest nie tak

Zdaniem ex bym się nie przejmował - to standardowy chwyt w stylu nie potrafisz cieszyć się życiem, przerabiałem.

 

Skup się na sobie i rozwijaj się tylko rób to dla siebie a nie żeby pokazać ex jaki to zajebisty jestem. Ważne jest aby to zrozumieć - ja czasami się łapię, że całe te treningi rozwój czytanie to jednak nie dla siebie a dla bab (potencjalnych) znaczy białorycerstwo ciągle siedzi w głębi - wtedy muszę przystopować i przeanalizować aby skupić się na sobie.

Powodzenia.

 

Jesteś sam , młody nie masz dzieci ale masz doświadczenie życiowe i chyba masz wizję siebie samego co chcesz robić i w jakim kierunku iść to bardzo ważne. Wypisz to sobie i realizuj. Powodzenia

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, B3rs3rk napisał:

muszę odejść od właściwie to ujmując toksycznej rodziny

nie ma nic gorszego od toksycznej rodziny. Od kobiety możesz odejść w każdej chwili. Od rodziny nie jest tak łatwo. Bez finansowego zaplecza jest to niemal niewykonalne. Dlatego nas, facetów powinno się uczyć od małego gospodarności, by jak najszybciej opuścić dom i żyć na własnych zasadach.

 

Wiele Marek pisał o kobietach, ale przydałoby się poruszyć temat rodziny. Który moim zdaniem jest trudniejszy.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzieciństwo i to co nam wpajano ma na nas wielki wpływ ludzie nie zdają sobie sprawy z tego. Ja uważam, że nikt nie rodzi się dobry, ani zły to wzorce zaczerpnięte z dzieciństwa mają na nas ogromny wpływ i na nasze dalsze życie.

 

Według statystyk jakieś 80-90 % seryjnych najgorszych morderców miało patologiczne dzieciństwo. Śmiano się z nich, wyszydzano, bito i to się odbiło dlatego uważam, że dzieciństwo i wzorce mają największy wpływ na to jacy jesteśmy dalej co nie oznacza wcale, że nie warto pracować nad sobą, bo mieliśmy ciężkie dzieciństwo. Pracować należy zawsze. 

 

Co do postu to z tego związku chyba nic już nie będzie a ta papka o której mówisz to szczera prawda. Filmy romantyczne komedie nie mają nic wspólnego z prawdziwym życiem. Na początku jest pięknie, motylki, haj ohy, ahy sex 5 razy na dobę, a po czasie foch o brudne skarpetki na podłodze.. 

 

Ja też to już dawno zrozumiałem. Dlatego kobiety traktujmy jako miły dodatek do życia nie jako cały świat. Liczy się to co my czujemy, spełnienie, pasja. 

 

Tak jak napisałeś życie to nie tylko sex i alko. 

 

Toksyczna rodzina to trudny temat. Marek kiedyś wspominał w audycji, że z toksycznymi rodzicami powinno się robić to samo co ze znajomymi po prostu odejść. Nie do końca się z tym zgadzam, bo ciężko tak o odejść od mamy i taty. To byłby ciekawy temat na audycję, ale to trudny temat.

 

 

Edytowane przez Kimas87
Błąd
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Kimas87 napisał:

Ja uważam, że nikt nie rodzi się dobry, ani zły

Dobro czy zło -to jest nadal ocena środowiska. Albo my stajemy się niezależni (finansowo, psychicznie) albo ulegamy naciskom z zewnątrz i podporządkowujemy swoje życie społeczeństwu.

 

B3rs3rk

Bracie, zacznij żyć dla siebie. zajmij się swoim hobby tym co lubisz. Nie uzależniaj swojego szczęścia od osoby, rzeczy. Znajdź szczęście w sobie. 

Edytowane przez Perun82
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

darbyd

 

  Pracuję nad tym, dzięki za zwrócenie uwagi.

  

  Wiem o tym, pamiętam jak pierwszy raz zalałem się tłuszczem, pracowałem długo by zrobić formę, ale było warto, wiem że w 2 miesiące nie zmienię swojego życia i jestem gotowy na ciężką pracę latami, a wiem że w trudnych chwilach ludzie na forum dodadzą mi otuchy.

 

  Co do konsekwencji to parę już poniosłem kiedy byłem jeszcze ostrym młokosem, nie mniej jednak to wszystko daje do myślenia.

 

Messer

 

  Poddawałem to analizie w ubiegłym roku kiedy pierwszy raz spotkałem się z Markiem, i forum, zagłębiłem się w tematy ezoteryki i tak jak Ty czułem że daje mi to ukojenie, na razie jednak jeszcze wiem że wiele jest zajęć, i wiele jest wiedzy która mnie interesuje, poświęcę na razie parę lat mojego życia na to, i na pewno będę widział jakieś efekty które pozwolą wyciągnąć kolejne wnioski.

 

  Tytuł dla tego dałem taki bo taki mi przypasował, masz rację, opisałem swoją historię w bardzo dużym skrócie, ale wpieprzyłem się w życiu już kilka razy w niezłe gówno, za każdym razem wpieprzając się bardziej na dno niż ubiegłym razem, ale kiedy pierwszy raz mocno zaryjesz w mieliznę, i nie wiesz czy zdążysz wypłynąć na powierzchnie nim braknie Ci powietrza, to pragniesz go tak bardzo że pewne rzeczy zostają Ci w pamięci, i to czego się nauczyłeś nie zginie, to miałem na myśli używając tego tytułu, gdy kolejny raz coś Cię tam ciągnie po tym jak już ostro zaryłeś o dno to coś Cię też blokuje.

 

 

Pytonga

 

  Wiesz, tylko ona miała rację, mówię to jako racjonalnie myślący człowiek, jestem tego świadom że mam takie wzorce emocjonalne i wymaga to pracy nad sobą, nie mam zbytnio nawyku cieszenia się, mało tego jestem DDA, przede mną praca, praca i jeszcze raz praca. Przy tym temacie, czy są na forum ludzie którzy przerabiali temat DDA? Wyszukiwarka w tych tematach nic nie znajduję, może ktoś się udzieli.

 

  Łapie się czasem na tym o czym mówisz, ale mam tak tylko po rozstaniach kiedy zależy mi jeszcze na samiczce, z tygodnia na tydzień takich chwil jest coraz mniej, po jakimś czasie ustępują całkowicie i jestem wtedy sam ze sobą, i wtedy zwykle zjawia się kolejna loszka :D rzuca wszystko co ma w zanadrzu, a człowiek łapie się w sieć, muszę nad tym popracować. 

  Myślę jednak że jestem na dobrej drodze, zacząłem pracę nad swoją psychiką i podświadomością, zdarzało mi się odczuwać mocne emocje, takie jak haj emocjonalny które wypływały z samego siebie, fascynują mnie ludzkie możliwości szczerze mówiąc.

 

Kimas87

 

  Jak o tym dodałeś, to szczerze współczuje swojej byłej, zrobili jej niezłą sieczkę z mózgu w temacie programowania podświadomości, zauważyłem że ma ostro wkręcone że szczęście znajdzie tylko w związku, miała dość spoko w domu, lecz leciało sporo romansideł, pioseneczki ciągle o wielkich miłościach, generalnie jej stary jest pod pantoflem, a tylko wszystkim mówi że tak nie jest, jednak wszyscy o tym wiedzą a on próbuje siać pozory, jedno krzywe spojrzenie jego żony albo słowo o rozwodzie i gościu już pod miotłą, a słabo tak, koleś jest kierownikiem w banku, zarabia solidny hajs, jest człowiekiem który zebrał przez życie bardzo dużo wiedzy, ostro zgłębił historię, tematy typu wynajem, kupno, sprzedaż, kredyty, co byś nie chciał to wszystko wie, i wie sporo w innych tematach, nie mniej jednak co go skaleczyło myślę w życiu najbardziej, jest strasznie otępiony kościołem, ostro mu wpoili sporo rzeczy do głowy i było to widać bardzo często, moja ex widzi tam jakąś wielką miłość, pieprzy że zapatrzeni są w siebie jak dwa gołąbki, i don't think so... Mam wrażenie że ona kiedyś się przejedzie na tych motylkach w brzuchu, i wiem że dostanie to czego chce że tak to ujmę kiedy spotka samca który będzie cały czas trzymał ją chłodno na dystans, który dostarczy jej tych emocji, podejrzewam że z Braci samców nikt z nią dłużej nie pobędzie, a raczej większość z tych którzy ogarniają te sprawy znajdują się na tym forum, skończy się tak jak jej starzy podejrzewam, w momencie kiedy już nie będą brzydzić jej myśli na temat dzieci, a to kwestia jakichś 3-5 lat na moje oko w jej przypadku więc ewakuacja nie była zła, tylko bardziej utwierdza mnie to w przekonaniu że wcale się tak źle nie stało że nie sięgnąłem po forum parę tygodni wcześniej, tak jak i po książki Marka, mógłbym ją poddać ponownej tresurze, i podejrzewam że udało by się jak za pierwszym razem, tylko tym razem posunąłbym się z tym dalej i skupił bardziej na sobie. Nie mniej jednak generalnie strasznie zabawne jest to ich pieprzenie 3 po 3 na koniec, typu kochasz za mocno, za słabo, jesteś za dobry, za zły, etc. uważam że kobiety mają strasznie przejebane pod tym względem że nie rozumieją swoich zachowań co okropnie widać, nie mniej jednak natura fajnie zabezpieczyła je zdolnością wypierania logicznych faktów żeby zabić ewentualne poczucie winy i inne negatywne emocje. Wracając do meritum, życie to nie słodkie romansidło tak jak mówisz, a kobieta to tylko dodatek do życia, 100% szczęścia to Ty, kobieta może być sto pierwszym procentem.

 

  

Perun82, Kimas87

 

  Generalnie to toksyczna rodzina to jedno wielkie szambo, człowiek chce od nich odejść ale czuje się z nimi związany i nie może przez coś co męczy go w psychice, jest zżyty z czymś co niszczyło go tak na prawdę od dziecka i czasem nie widzi się opcji innego życia, jednak przychodzi dzień kiedy coś zaczyna świtać i rodzą się pytania w głowie, na które trzeba znaleźć odpowiedzi, tak miałem ja osobiście.

 Mało tego tak jak mówisz Perun82, zaplecze finansowe zbliża mi się 23 wiosna i dopiero mam pierwszą perspektywę która pozwala mi wierzyć w to że tym razem uda się odejść na dobre, wcześniej kilka wyprowadzek zakończonych fiaskiem z powodu tego że nie zdołałem utrzymać się finansowo, tutaj zawsze mieszkanie jest darmowe bo tak to żyję za swoje w głównej mierze od jakiegoś 19 roku życia,plus dorzucam się do rachunków, gorsze jest to że starzy ciągle są bez hajsu i ciągle chcą go pożyczać, już nie jestem uległy jak za szczeniaka kiedy wyciągali wszystkie grosze ode mnie, i pożyczam i tylko jak wiem że będą mogli oddać.

  

 

  Dziękuję za wypowiedzi, słowa otuchy, rady i wsparcie Bracia

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

DDA czy miałeś jakąś psychoterapię? Podobno można dostać coś na NFZ. Byłem z dwiema kobietami DDA - jedna świadoma tego po dwuletniej terapii, układająca sobie życie - ciesząca się każdym dniem i małymi rzeczami jednak z nawrotami deprechy jednak na spokojnie radziła sobie z nawrotami.

Druga moja ex DDA było jednym z wielu rzeczy jakie miała (można powiedzieć, że wziąłem full wypas cały pakiet) miała około 4-5 psychoterapii w tym dwie prywatnie i dupa, nie była gotowa i nie chciała nic z tym zrobić i potrafiła tak omamić psychoterapeutę, że sami prawie bili brawo i skakali z radości.

W Twoim przypadku widzę, że chcesz i jesteś gotowy na zmiany i rozwój.

 

Przeczytaj na spokojnie Przebudzenie Anthony De Mello.

1 hour ago, B3rs3rk said:

Wiesz, tylko ona miała rację, mówię to jako racjonalnie myślący człowiek, jestem tego świadom że mam takie wzorce emocjonalne i wymaga to pracy nad sobą, nie mam zbytnio nawyku cieszenia się

Pytanie co rozumiesz przez cieszenie się? Dla niektórych jest to skakanie wrzaski i ogólnie patrzcie na mnie jak się cieszę. Inni ot głęboko w środku odczuwają satysfakcję i radość jakąś tam. Ważne jest to co ty czujesz, nie pozwalaj sobie wmawiać rzeczy, ty i tylko ty jesteś w stanie oceniać sam siebie - i oceniając siebie nie pozwól aby ocena/zdanie innych wpływało na Twoją ocenę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 19.02.2018 o 21:32, Pytonga napisał:

DDA czy miałeś jakąś psychoterapię? Podobno można dostać coś na NFZ. Byłem z dwiema kobietami DDA - jedna świadoma tego po dwuletniej terapii, układająca sobie życie - ciesząca się każdym dniem i małymi rzeczami jednak z nawrotami deprechy jednak na spokojnie radziła sobie z nawrotami.

Druga moja ex DDA było jednym z wielu rzeczy jakie miała (można powiedzieć, że wziąłem full wypas cały pakiet) miała około 4-5 psychoterapii w tym dwie prywatnie i dupa, nie była gotowa i nie chciała nic z tym zrobić i potrafiła tak omamić psychoterapeutę, że sami prawie bili brawo i skakali z radości.

W Twoim przypadku widzę, że chcesz i jesteś gotowy na zmiany i rozwój.

 

 

 Nie miałem, dopiero po przeczytaniu książki Marka dowiedziałem się o tym że coś takiego w ogóle jest, postanowiłem zagłębić się w temat w internecie i wychodzi na to że jestem taką osobą, co do terapii to planuję powalczyć z tym samemu, poczytałem o objawach i zachowaniach takich osób, uświadomiłem się w temacie, dalej ruszyłem z książką na temat rodzin dysfunkcyjnych, następnie jak już wyprowadzę się z domu do miasta zamierzam pomyśleć o terapii jeśli samemu nic nie wskóram.

 

 Jestem w trakcie lektury jaką mi poleciłeś, ujmę to tak, miód na moje oczy tylko gdybym poznał ten tytuł wcześniej, to przebudzenie u mnie jest w toku, nie mniej jednak każdy wiedza na ten temat jest mi droga, utwierdza mnie w przekonaniu że moje mędrkowania od wieku gimnazjalnego na temat tego czy życie nie powinno być inne nie były na marne, także dzięki wielkie za tytuł, do końca tygodnia poleci na pewno.

 

  

W dniu 19.02.2018 o 21:32, Pytonga napisał:

Pytanie co rozumiesz przez cieszenie się? Dla niektórych jest to skakanie wrzaski i ogólnie patrzcie na mnie jak się cieszę. Inni ot głęboko w środku odczuwają satysfakcję i radość jakąś tam. Ważne jest to co ty czujesz, nie pozwalaj sobie wmawiać rzeczy, ty i tylko ty jesteś w stanie oceniać sam siebie - i oceniając siebie nie pozwól aby ocena/zdanie innych wpływało na Twoją ocenę.

  Mam na myśli cieszenie się w duchu, nie potrafiłem tego robić, widziałem świat zawsze w szarych barwach, może nie zawsze, jakieś 90% czasu rok w rok. Głównie myślałem że takie jest i takie ma być życie, cierpienie, wielkie korporacje które manipulują tym wszystkim a my jesteśmy wobec tego bez radni etc, tak jak powyżej piszę, mędrkowałem na temat celu życia już od długiego czasu ale nie mogłem znaleźć odpowiedzi na rodzące się pytania, nie mniej jednak błąd polegał na tym że próbowałem sobie sam zrodzić odpowiedź, nie szukałem jej nigdzie indziej, za słabo się za to brałem, widać jeszcze wtedy nie pocierpiałem dostatecznie. Pisałem na początku pod koniec mojego ostatniego związku przeszedłem małą depresję, miałem myśli samobójcze, tam kiedyś wiadomo za szczeniaka też, tylko teraz takie poważne, to było takie skumulowanie tematu, jeszcze miałem rozmowę z moją byłą na temat tego jakie powinno być życie, wiecie co pompuje się ludziom do mózgów, miałem poczucie że nie mogę na to już kompletnie wpłynąć i tak trzeba żyć z dnia na dzień nie wiadomo w sumie po co, moja była rzekła wtedy że takie jest życie i nic z tym nie zrobisz, chciała mnie tam przytulić sraty taty, odepchnąłem ją, chciałem pobyć sam, to było zwieńczenie tego wszystkiego, to był moment w którym stwierdziłem że skoro życie ma być takim jednym wielkim syfem to nie ma po co żyć i w sumie równie dobrze to już mogę się wylogować, ale powiedziałem sobie że spróbuję ugryźć temat,najwyżej znowu ktoś mnie oszuka, wtedy najwyżej zrobię co trzeba, nie mam nic do stracenia, jak to Marek mówi: ta książka jest warta tylko flaszkę wódki, i to jeszcze takiej taniej wódki od nowego roku generalnie zabrałem się za siebie, i potem rozstaliśmy sie z moją byłem, zaraz po tym sięgnąłem po książki Marka i od tego się zaczęło, pierwszy raz poczułem wtedy że życie nie musi być takie jak mi wmówili że być musi, że mam kontrolę nad tym wszystkim, i że każdy może tylko prawie nikt nie chce, trudno im się zresztą dziwić, chyba każdy kto przerabiał temat dobrze wie jaki jest lęk na początku kiedy porzucasz stare tory swojego życia, można się przestraszyć, ale myślę że to kwestia cierpienia, gdy komuś jakaś jego dawka dokuczy już odpowiednio mocno to zaczną się pytania na które trzeba będzie znaleźć odpowiedź.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

W dniu 21.02.2018 o 12:28, 2073 napisał:

Bracie ile masz lat?  Ile ta laska miała lat?

 

Po jakim czasie zaczęło się psuć?  Ile byliście razem?

 

Sex po jakim czasie był?

 

 

Oraz wytłumacz tu braciom  co robiłeś dokładnie źle, przyda im się. :)

  Ja zarówno jak i ona jesteśmy rocznikiem 95, psuć pierwszy raz zaczęło się po jakichś 3-4 miesiącach, potem nastąpiło wyprostowanie po mojej zmianie zachowania i tresurze, a potem jak odpuściłem zjebało się po roku i 2-3 miesiącach od rozpoczęcia związku.

  Sex był od pierwszego spotkania. 

 

  Co do tłumaczenia to myślę że to nie głupi pomysł, pamiętam jak ja szukałem tego co zjebałem w opowieściach innych braci, mimo że jest tego już tutaj multum to może się to przydać innym świeżym kiedy trafią tutaj, jednak myślę że przydałby się temu inny temat, i chyba tak zrobię.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myslalem ze te pytania to do mnie.

Odpowiem, moze sie komus przyda.

 

Lat mam duzo. Ona tyle samo.

Bylismy razem kilkanascie lat.

Po nizej opisanych przygodach wciaz jestesmy razem i idziemy na ugode.

 

Sex byl dosc szybko choc etap wzajemnego macania tez byl.

W miedzyczasie wyjechala na dosc dlugo ale to nie byl wyjazd na zawsze.

Pierwszy sex byl w lesie w samochodzie, przy minus 17 stopniach, samochod na chodzie, grzal.

Potem byl wszedzie przez pewien okres.

W publicznych miejscach tez, czasami sprawy wymykaly sie spod kontroli, np. moj penis nie chcial zrozumiec ze dookola sa ludzie.

 

Zle robilem to ze bylem najbardziej przykladowym przykladem harcerzyka co zrobi wszystko dla kobiety.

Koniec koncow dala mi wp*dol, chorowalem dlugo, przezylem, wtedy ona pękła, ja bylem silniejszy i chyba o to w tym wszystkim chodzi.

TY musisz wygrac albo zdechniesz.

W sumie zawsze tak jest.

 

Edytowane przez JoeBlue
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.