Skocz do zawartości

Samotność jest chorobą


Maurycy

Rekomendowane odpowiedzi

15 godzin temu, giorgio napisał:

@Maurycy 

Ja osobiście:

 

Po 1, nie wierzę niczemu co jest napisane po niemiecku, a także niczemu, co pochodzi z tego kraju na n( celowo z małej) .

Ciężko z ksenofobią dyskutować. 

Jakis Niemiec krzywdę Ci zrobił czy co?

 

15 godzin temu, giorgio napisał:

"MĘŻCZYZNA W ZWIĄZKU MAŁŻEŃSKIM ŻYJE DŁUŻEJ NIŻ SINGIEL i JEST BARDZIEJ SZCZĘŚLIWY NIŻ SINGIEL. "

Well, byłem mężem, i nie mężem, i singlem, i najszczęśliwszy byłem jako mąż, przez kawał małżeństwa. 

Miał to na pewno duży wpływ fakt matriksa i białorycerstwa, ale nawet teraz, wiedząc, co wiem, wolę być w związku, niż nie. Kwestia odpowiedniej kobiety.

Hlasko napisal, ze po dobrej wodce nie boli głowa, a z dobrą kobietą nie boli życie.

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

55 minut temu, Ksanti napisał:

@jaro670

Życie to nie film a samotność w przeciwieństwie do rodziny nie ma żadnej litości. Możliwe, że jest to najgorszy stan emocjonalny jaki może odczuwać człowiek. Tak silny, że ludzie popełniają samobójstwa. 

A nie lepiej założyć że i tak przez życie idziemy sami i nikt ,może z wyjątkiem własnej Matki nie chciałby wziąć na siebie części naszych problemów ? Tak jest łatwiej bo przestajesz mieć złudzenia i oczekiwania wobec innych a to czyni człowieka niesamowicie wolnym a po drugie uczy że warto zaprzyjaźnić się z sobą bo z sobą będziesz do końca. Jak przestajesz mieć oczekiwania wobec innych to nagle BĘC, następuje magia, nagle oni chcą z Tobą być bo przestali odczuwać z Twojego kierunku jakąkolwiek presję. 

Co do 100% samotności to nie wiem jak to jest bo nigdy tego nie przeżyłem , zawsze jest ktoś na słówko ale to raczej ludzie szukają mnie niż ja ich. Uważam że warto mieć kogoś od pogadania, nie chodzi o to żeby się odcinać ale o to żeby się nie przyklejać do ludzi i ich potrzebować. 

Jak przyjmujesz stanowisko że samotność to najgorszy stan emocjonalny to znaczy że potrzebujesz ludzi, że są Ci niezbędni a to początek problemów i paradoksalnie najszybsza droga do osamotnienia.

Edytowane przez jaro670
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piszecie o rozwoju w samotności. Ale co to za rozwój, skoro nie ma jak go skofrontować. Póki nie ma odbiorcy, to nie wiesz jaki postęp poczynisz, bo jak to określić? Bez zewnętrznych boźdzców, łatwo być wyciszonym i spokojnym. Moim zdaniem, to żaden sukces.

 

Druga osoba jest lustrem naszych demonów. Naucz się rozmawiać z kimś, z kim wcześnieje nie potrafiłeś. Zażegnaj konflikt, który miałeś z kimś przez wiele lat. Naucz się przyjmować rzeczy, które wcześniej sprawiały, że się wkurwiasz.

 

Zmieniając siebie ma się wrażenie, że i ludzie dookoła się zmieniają. A życie w grupie czy z partnerką daje kolejne boźdzce do przepracowania w sobie. Trudniej jest pracować nad sobą będąc np. w związku. Ale im trudniej, tym więcej można się nauczyć. Takie wyzwanie dla świadomego, to dopiero rozwój duchowy ;)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawy temat. Pamiętam jak przychodziłem na forum, byłem wówczas w momencie życia, w którym odczuwałem potrzebę bycia w samotności. Nagle odechciało mi się spotkań z kumplami, wychodzenia na miasto czy weekendowych wypadów. I pewnie nie było to bez przypadku, coś musiało się we mnie zmienic, że nagle przestałem odczuwać taką potrzebę. Mam wrażenie, że musiałem przed czymś uciekac, skoro tak bardzo pragnąłem towarzystwa.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, Drizzt napisał:

Piszecie o rozwoju w samotności. Ale co to za rozwój, skoro nie ma jak go skofrontować. Póki nie ma odbiorcy, to nie wiesz jaki postęp poczynisz, bo jak to określić? Bez zewnętrznych boźdzców, łatwo być wyciszonym i spokojnym. Moim zdaniem, to żaden sukces.

 

To nie chodzi o to żeby się odcinać od ludzi , warto z nimi być ale na zasadzie : jak są to ok ale jak odejdą to nic się nie stanie bo jeszcze mam siebie. Chodzi o to żeby się nie przyklejać do ludzi bo to toksyczne. 

Jak zaakceptujesz że mają prawo odejść to jesteś wolny i szczęśliwy.

Jakiś czas temu zmarł mój Ojciec, ani przez chwilę nie byłem zły czy smutny. Nad grobem wszystko co czułem to tylko wdzięczność że dane nam było pobyć ze sobą, że fajnie było Go poznać. I ani jednej łzy bo zaakceptowałem dawno że ludzie przychodzą i odchodzą. Wiem że brzmię jak cyborg ale za dużo się przez ludzi w życiu nabeczałem i przekroczyłem  chyba jakąś granicę bólu  i od tego czasu akceptuję ich odejście. Nie opieranie się temu daje mega wolność.

Edytowane przez jaro670
  • Like 5
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

11 minut temu, jaro670 napisał:

Jakiś czas temu zmarł mój Ojciec, ani przez chwilę nie byłem zły czy smutny. Nad grobem wszystko co czułem to tylko wdzięczność że dane nam było pobyć ze sobą, że fajnie było Go poznać. I ani jednej łzy bo zaakceptowałem dawno że ludzie przychodzą i odchodzą. Wiem że brzmię jak cyborg ale za dużo się przez ludzi w życiu nabeczałem i przekroczyłem  chyba jakąś granicę bólu  i od tego czasu akceptuję ich odejście. Nie opieranie się temu daje mega wolność.

 To jest wlaśnie to !!!! Kumasz baze. Dlaczego ludzie cierpią ? BO STAWIAJA OPÓR TEMU CO JEST !!! To takie proste. Kiedy poddajesz się rzeczywistości, nie mam mowy o cierpieniu. Oczywiście istnieje ból fizyczny, ale także jego można zaakceptować. Cierpienie pojawia sie wtedy kiedy mówisz : ja nie chce żeby bolało, dlaczego mnie to spotkało? Wtedy cierpisz. Bol fizyczny jest tylko informacją dla Twojego układu nerwowego - cos tu kurwa nie gra ?

Życie jest trudne, kurewsko trudne, popelniamy błędy, czasem które kosztują nas wiele, zanim zaradzimy starym sytuacjom, pojawią się nowe i tak wkoło. jestesmy tu po to, żeby się uczyć. Życie to nie jest amerykański sen, przystań pełna przyjemności, spoczynku. 

Edytowane przez Metody
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, jaro670 napisał:

Jak zaakceptujesz że mają prawo odejść to jesteś wolny i szczęśliwy.

Jakiś czas temu zmarł mój Ojciec, ani przez chwilę nie byłem zły czy smutny. Nad grobem wszystko co czułem to tylko wdzięczność że dane nam było pobyć ze sobą, że fajnie było Go poznać. I ani jednej łzy bo zaakceptowałem dawno że ludzie przychodzą i odchodzą. Wiem że brzmię jak cyborg ale za dużo się przez ludzi w życiu nabeczałem i przekroczyłem  chyba jakąś granicę bólu  i od tego czasu akceptuję ich odejście. Nie opieranie się temu daje mega wolność.

Szacunek. Czytam właśnie książkę o tym, by zdać sobie sprawę, że cały świat jest zbudowany na przemijaniu i trzeba się z tym pogodzić.
To jest mega trudne, zwłaszcza jak odchodzi bliska nam osoba, ciężko pozwolić komuś odejść, ale na tym właśnie polega życie, na jego ulotności.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tego wszystkiego by nie było gdyby nie wcześniejsze wybaczenie Ojcu. Przez lata obwiniałem go że wychował mnie na słabą cipkę i wybaczenie Mu i sobie przy okazji to była najtrudniejsza batalia dla mnie która zajęła mi kilka dobrych lat. Od tego wszystko w moim życiu się zmieniło. I stąd też ta wdzięczność że zdążyłem za Jego życia bo ostatnie wspólne lata spędziliśmy jak super kumple. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ten świat jest zarówno dobry jak i zły. Dualizm. Tak jak piszecie, nie ma sensu przeciwstawiać się tej "ciemnej" stronie, trzeba to przyjąć, widocznie tak musi być. Nie raz jak się ogląda jakiś film na Animal Planet i widzi jak są zagryzane i jedzone jedne zwierzęta przez drugie to aż człowiek chciałby wstać, iść i przegonić drapieżnika, nie mogąc patrzeć na cierpienie tamtej istoty. Tylko co by to dało? Wybicie drapieżników spowodowało by, że roślinożerne rozmnożyły by się tak bardzo, że po jakimś czasie skończyłby się pokarm i padłyby z głodu, na tym przykładzie widać, że coś co z jednej strony możemy uznawać, za złe, wcale nie jest złe.

 

"Ciemna" strona, wcale ciemną nie jest, nam się taka wydaje, bo jest dla nas okrutna ale tak naprawdę, to taki porządkowy naszego świata, jak widać to wszystko ma jakiś sens. I teraz przechodzimy do konkluzji, że świata nie zmienimy, dlatego najzdrowszym wyjściem jest akceptacja tego stanu rzeczy. To wszystko zostało tak a nie inaczej skonstruowane, bezsensem jest oczekiwać, że tygrys będzie jadł marchewkę, że rekin będzie żywił się planktonem itd.

 

W teorii, jak się to pisze, to wszystko wydaje się być jasne, klarowne ale osobiście sam nie wiem jak zachowałbym się w obliczu dotykającej mnie tragedii, bardzo możliwe, że bym pękł i popadł w jakieś lęki, rozpacz, mimo wszystko mam nadzieję, że ta wiedza o tym jak to wszystko działa była by dla mnie światełkiem w ciemności. Dopuszczam do siebie myśli, że może się coś stać nie po mojej myśli a jednocześnie nie stawiam temu oporu, nie rozmyślam też o negatywach, akceptuję taki stan rzeczy jaki panuje i staram się dostrzegać pozytywy naszej egzystencji.

 

Bardzo ciekawy temat ale mam wrażenie, że nieco odbiegliśmy od pierwotnego założenia wątku, tj. samotności jako choroby, dlatego mała sugestia z mojej strony, by do tego wrócić :D

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, Maurycy napisał:

Samotność jest chorobą.

A co to znaczy samotność ? Nie mieć żony i dzieci ? Ja nie mam dzieci od zawsze, a żony od 7 lat bez mala.

Nigdy bardziej szczęśliwy nie byłem :)

 

To, że ktoś jest wolny - nie oznacza, że jest samotny. Od niego tylko zależy ilu będzie miał przyjaciół. Oraz na przykład orbiterek :)

Ja na ten przykład zawsze lubiłem być sam. Nie przeszkadza mi brak ludzi wokół mnie. Spokojnie daję radę bez nich. Ludzi traktuję jako fajny dodatek (ale i problem czasem !), nie zaś jako element bez ktorego zginę. Wręcz przeciwnie - poradzę sobie. Byle mi tylko nie przeszkadzać.

 

Argumentu o "szklance wody na starośc" nie podnoszę - bo juz dawno stwierdzono ponad wątpliwość wszelką - że jest niepoważny.

 

To pierdololo o samotności i jej "szkodliwych" następstwach jest jednym z elementów matrixa. To baby nie chcą być samotne - gdyż samotna nie posiada źródła, z ktorego może czerpać pełnymi garściami w dodatku wyposażonymi w nierzadko ostre, kurewskie pazury :)

To baba ciągle chce czegoś od faceta. Odwrotnie jest rzadko kiedy.

 

Zwykła dziwka również czerpie z faceta. Ale tu przynajmniej jest sprawa jasna - co za co, kiedy oraz ile. Odtąd dotąd, koniec.

Reguły jasne na poczatku, w trakcie i na końcu.

Albo wchodzisz w ten dil albo nie wchodzisz.

Wyjść możesz w każdej chwili. Stracisz najwyżej jakąś część wypłaty i to całość konsekwencji nieudanej transakcji :)

 

Facetom wdrukowano do łbów argumenty o szklankach wód na starość. Okazuje się powoli, że argumentacja ta jest z dupy - bo się nie stosuje w praktyce.

 

No to pojechali zdrowotnie i wynaleźli nową "chorobę".  Zdrowie bowiem jest bardzo skutecznym elementem zarządzania strachem, a strach to narzędzie władzy.

Od zawsze.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie sądzę, by samotność była chorobą, ale niewątpliwie jest uciążliwa na dłuższą metę.

 

Człowiek jest istotą stadną, a więc powołaną do życia w grupie. Nawet największy introwertyk od czasu do czasu lubi przebywać w grupie ludzi, których zna i lubi.

 

Takie badania są za przeproszeniem gówno warte, i nie warto sugerować się "opiniami" naukowców w takich tematach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 hours ago, Quo Vadis? said:

ale nigdy nie będziemy w 100% samotni, bo zawsze w ciągu dnia będziemy mieć jakieś interakcje z ludźmi, np zakupy, etc.

To wciąż jest samotność. To, że idziesz do sklepu nie znaczy, że masz z kim chociażby pogadać. Najwyraźniej nigdy nie byłeś w takiej sytuacji to nie rozumiesz.

23 hours ago, AR2DI2 said:

Mają powód do wpisania do listy chorób nowej. I wyprodukowania i sprzedania nowych leków za miliardy.

Rozumiem twój prześmiewczy ton ale jest kiepski i nieuzasadniony. Skoro taki stan powoduje choroby (sama samotność sama w sobie nie boli) to jest, co najmniej czynnik chorobotwórczy a wręcz można powiedzieć że choroba.

Każdy człowiek a nawet każdy ssak jest zwierzęciem stadnym i potrzebuje stada do normalnego rozwoju. Nie liczę samotnych joginów czy innych mistyków, którzy tak wybrali i są do tego przygotowani (przez swoją pracę nad sobą, medytację itd.). To są wyjątki od wyjątków. Dlatego odrzucenie tak bardzo boli bo w przeszłości często odrzucenie przez stado znaczyło śmierć. Dlatego też samotność boli fizjologicznie i to jest przyczyną takich a nie innych zburzeń i problemów.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

To baby nie chcą być samotne - gdyż samotna nie posiada źródła, z którego może czerpać pełnymi garściami w dodatku wyposażonymi w nierzadko ostre, kurewskie pazury :)

To baba ciągle chce czegoś od faceta. Odwrotnie jest rzadko kiedy.

Pewnie znowu trochę nie na temat, ale ciekawy temat poruszył @Bonzo. Jakże te kobiety boją się samotności. Samotności w każdej postaci. A lęk jest wprost proporcjonalny do wieku pani. Zaprogramowane są na bycie w towarzystwie, posiadanie kogoś przy sobie, nieraz wystarczy byle kto, aby tylko był. Samotność je po prostu zabija. Nawet nieraz widać jak w oczach marnieją. Czyli trochę podobne są do pasożytów, które poza żywicielem umierają.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, TPakal1 napisał:

Jakże te kobiety boją się samotności.

To prawda, sam to zauważyłem, to jest czasami wręcz aż paniczne poszukiwanie byle kogo aby ktoś był, czyli tzw. klin po rozstaniu. One nie umieją chyba, w zdecydowanej większości zostać same. Wariują. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Są wyjątkami. Wybrały taką a nie inną drogę ewolucji ale ssaki jako gromada były od samego początku stadne w przeciwieństwie do gadów, które tworzyły stada rzadko a więzi jeszcze rzadziej. Stadny charakter zwierząt jest również jednym z motorów ewolucji. Pomimo, że stada rozwiązują/upraszczają/ułatwiają niektóre problemy egzystencjalne tworzą też nowe, głównie konkurencję wewnątrz stada, a ta napędza wzrost inteligencji. Zauważ, że większość naszych emocji jest stadnych, w sensie dotyczy stadnych zachowań a to właśnie mózg emocjonalny i jego wzrost jest charakterystyczny dla ssaków i tym nas odróżnia od gadów. Tak więc stado i więź z nim związana jest dla ssaka bardzo ważna od początków gromady, czyli ponad 220 milionów lat.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, michau napisał:

Ciężko z ksenofobią dyskutować. 

Jakis Niemiec krzywdę Ci zrobił czy co?

A Ty niemiec(celowo z małej), czy dziadek z wermahtu, że tak się spinasz? Historię Polski znasz?

 

9 godzin temu, michau napisał:

Miał to na pewno duży wpływ fakt matriksa i białorycerstwa, ale nawet teraz, wiedząc, co wiem, wolę być w związku, niż nie. Kwestia odpowiedniej kobiet

Sam sobie odpowiedziałeś dlaczego byłeś szczęśliwy.

Kwestia odpowiedniej kobiety powiadasz?? Ok, niech Ci będzie. Może trafisz na tę wyjątkową :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wszystkie zwierzęta czy choćby ssaki to istoty stadne. Jest parę wyjątków - lisy, kuny, łasice, niektóre koty. I tak samo jest z ludźmi - większość woli lub też wybiera (świadomie lub nie) życie w towarzystwie, w otoczeniu innych ludzi ale są też ludzie żyjący samotnie. Ta samotność dla jednego będzie męczarnią a dla drugiego wybawieniem.

 

Znowu powraca kwestia indywidualizmu.

 

Nie można wrzucać wszystkich do jednego worka tylko dlatego, że tak jest wygodniej i łatwiej. Skoro każdy jest inny to każdego trzeba traktować inaczej. W przeciwnym razie będzie tworzenie biorobotów bez własnego zdania, bez własnych przemyśleń, jak ze szkolnictwem, służbą zdrowia, sądami itp. Np. po co człowiek uzdolniony muzycznie ma się uczyć chemii? Na każdym kroku wmawia się nam co jest właściwe a co nie, jak mamy postępować w danej sytuacji a jak nie.

 

To samo z samotnością - wmawiają nam, że trzeba się socjalizować, imprezować, zakładać rodziny, mieć mnóstwo znajomych. A jeśli będziesz robił inaczej to znaczy, że coś z tobą jest nie tak, jesteś chory! I jeśli w samotności jest ci dobrze a naczytasz się podobnych rewelacji i wszyscy dokoła będą ci to powtarzać to jest spora szansa na to, że to dotrze do podświadomości i się zaczyna wahanie.

 

Jeśli każdy indywidualista to osoba chora to chyba wszystkich powinno się leczyć a szczególnie tych wybitnych naukowców, wynalazców, kompozytorów, malarzy, pisarzy itd...

 

P.S.

Biedny W. A. Bach... nie wziął tabletki... :P

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

32 minuty temu, Cortazar napisał:

To samo z samotnością - wmawiają nam, że trzeba się socjalizować, imprezować, zakładać rodziny, mieć mnóstwo znajomych. A jeśli będziesz robił inaczej to znaczy, że coś z tobą jest nie tak, jesteś chory!

To jest clou tematu - matrix.

 

Prawda jest jednak taka, że to właśnie indywidualiści ciągną cały rozwój. Nie masy, nie "kolektyw", nie "zespół naukowców". Tylko zawsze jest jeden człowiek, albo co najwyżej bardzo mała, wąska grupka ludzi (zawsze "wyrzutków"), ktora odrzuca istniejace stereotypy i decyduje się iśc pod prąd.

 

Potem, często po latach i nierzadko po śmierci tych indywidualistów, wizjonerów - tłuszcza mówi - "ale przecież to takie jasne i oczywiste"

A wczesniej za tę "jasnosc i oczywistość" chciałaby powiesić. Albo na stosie spalić.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 2.03.2018 at 2:15 AM, Bonzo said:

Prawda jest jednak taka, że to właśnie indywidualiści ciągną cały rozwój. Nie masy, nie "kolektyw", nie "zespół naukowców". Tylko zawsze jest jeden człowiek, albo co najwyżej bardzo mała, wąska grupka ludzi (zawsze "wyrzutków"), ktora odrzuca istniejace stereotypy i decyduje się iśc pod prąd.

Tak mi się przypomniało, ze ktoś już to powiedział: "Do not think for one second that what you do is not important. Do not believe one second that individual can't change the course of human events, because individual can and does and will change the course of human events." (Pamela Geller)

Widać dość uniwersalna prawda skoro niezależnie ją odkrywają różne osoby.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 1.03.2018 o 15:00, Drizzt napisał:

Piszecie o rozwoju w samotności. Ale co to za rozwój, skoro nie ma jak go skofrontować. Póki nie ma odbiorcy, to nie wiesz jaki postęp poczynisz, bo jak to określić? Bez zewnętrznych boźdzców, łatwo być wyciszonym i spokojnym. Moim zdaniem, to żaden sukces.

No tutaj zupełnie się nie zgadzam. Historia potwierdza, że właśnie w samotności powstawały największe teorie, koncepcje, największe odkrycia. Grigorij Perelman - matematyk mieszkający z matką (ok, może to nie pełna samotność, ale przecież matka dla 40-letniego mężczyzny znającego życie za dużo już nie wnosi) udowodnił milenijny problem- hipotezę Poincarego właśnie w samotności. 

 

Isaac Newton - wręcz przeciwnik kobiet, chyba nie muszę wymieniać jego licznych odkryć i osiągnięć.

 

John Nash - sławny matematyk, rozwiódł się z żoną, przez długi okres życia, ponad 40 lat żył sam zajmując się pracą naukową

 

Bobby Fischer- sławny amerykański szachista, owszem, żonę miał, ale kilka lat przed śmiercią, poza tym prawdopodobnie można założyć, że żył sam, a przynajmniej nic nie wiadomo o żadnej innej.

 

Mówię tu już konkretnie o kobietach/żonach bo czymś trzeba się posiłkować w stwierdzaniu klasycznie rozumianej samotności, najlepiej koncentrować się więc na faktach - czyli życiu samemu lub z kimś, a nie na subiektywnych odczuciach które i tak są zmienne (raz czujesz się 'wolny' będąc sam, innym razem jednak masz potrzebę prawdziwej bliskości, prawdziwie bliskiej osoby, ale o to nie tak łatwo).

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pytanie co to jest ta samotność? Czy ktoś bez żony, dzieci jest samotny? Mając to można być też samotnym. 

 

Na pewno nie można zamykać się w czterech ścianach. Jakakolwiek interakcja z innym człowiekiem jest niezbędna - praca, urzędy, sklep.

Tzw. samotność dotyka często ludzi starszych - stąd taka duża popularność zwolenników Radio Maryja, uniwersytetów III wieku i innych - człowiek potrzebuje się czuć potrzebny, potrzebuje przebywać w jakiejś społeczności.

 

Poniżej garść mądrości od amerykańskich naukowców na temat samotności i kreatywności:

 

"...Wyniki badań opisanych na łamach "Personality and Individual Differences" wskazują, że tzw. "samotność z wyboru" wcale nie jest zjawiskiem niekorzystnym. Co więcej - sprzyja jej wyraźny wzrost kreatywności. Osoby, które zazwyczaj nie wchodzą w interakcję z otoczeniem, mają zwykle bardzo bogate wnętrze i jak udało się udowodnić w badaniach prof. Julie Bowker - należą do grona najbardziej pomysłowych osób. Potrafią być niezwykle kreatywni i wpadać na rozwiązania, które innym nawet nie przychodzą do głowy."

 

http://zdrowie.radiozet.pl/Psychologia/Psycholodzy-z-USA-samotnosc-sprzyja-kreatywnosci

 

Edytowane przez Normalny
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Generalnie pojęcie samotności jest dosyć nieuchwytne. Nie wiem jak w innych językach ale przynajmniej w naszym słowo samotność oznacza wszystko i nic/ bardzo nieprecyzyjnie. A jest co najmniej kilka typów samotności i stopni jej odczuwania. W takim najprostszym pojęciu na chłopski rozum to po prostu jest się samemu gdzie nie ma wokół innych ludzi lub/i zwierząt. Czasem można nie czuć tej negatywnej emocji nawet będąc fizycznie samemu. Z drugiej strony można również ją czuć będąc w gronie ludzi. Osobiście uważam, że ma to związek z poczuciem wspólnoty lub bliskości z kimś. Znowuż analogicznie można czuć bliskość/ wspólnotę będąc samemu lub tradycyjnie po prostu fizycznie kiedy wokół są bliskie osoby. To daje związek, rodzina, przyjaciele. Trochę to zagmatwane.

 

Kreatywność w samotności może się rozwinąć wtedy kiedy nie ma tej negatywnej emocji. Inaczej ona blokuje wszystko co pozytywne. Również akt twórczy, motywację a nawet i jakiekolwiek działanie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Duzo tu madrych rzeczy ale czas mi sie konczy.

Tylko krotka odpowiedz do Drizza:

"Póki nie ma odbiorcy, to nie wiesz jaki postęp poczynisz, bo jak to określić?"

 

CAŁY ŚWIAT jest twoim odbiorca.

Jesli jestes w zgodzie ze soba, czasami nazywa sie to "spójny wewnętrznie" AKA consistent - nie bedziesz nigdy samotny.

SAM to nie to samo co SAMOTNY.

Co nie znaczy ze nie jest milo miec przy sobie kobiete.

Wlasciwą?

Nie jest stwierdzone naukowo ze takie istnieją.

Najlepsza z mozliwych - to moze ...

A moze twoja jeszcze sie nie urodzila?

(Hint: H. Hefner).

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.