Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Siema Bracia :D Ostatnio naszło mnie pewnie przemyślenie dotyczące survivalu. Na początek powiem, że nie jestem prepersem, a samą tematyką luźno się interesuję.

 

Jak wiemy survival to temat obszerny, a dobre przygotowanie do przetrwania w trudnych warunkach wymaga sporej wiedzy, umiejętności, znalezienia miejsca do schronienia, robienia zapasów, które co pewien czas trzeba odnawiać, aby jedzenie było zdatne do spożycia, zakupienia odpowiedniego sprzętu,planu działania i wielu innych rzeczy.

 

To wszystko ma sens jeśli rzeczywiście dojdzie do jakiejś katastrofy np. klęska żywiołowa, wojna, rewolucja itp. i umożliwi przetrwanie takich trudnych czasów. I tu pojawia się problem.

 

Co jeśli nie dojdzie do żadnej katastrofy, a byliśmy prepersem przez wiele lat i zainwestowaliśmy w to wiele czasu, energii i pieniędzy?

 

Załóżmy, że pewien 75-letni dziadek - prepers budzi się pewnego dnia i robi podsumowanie swojego życia. Przez wiele lat był prepersem, ale nigdy nie było sytuacji, kiedy musiałby użyć swoich umiejętności i wieloletnich przygotowań do tego, aby przetrwać w ciężkich warunkach.

 

Człowiek ten zdaje sobie sprawę, że nie zostało mu już wiele lat życia i raczej już z pewnością nie będzie musiał korzystać z tego czego się nauczył i tego co zgromadził. Dochodzi do wniosku, że zmarnował mnóstwo czasu, pieniędzy, energii i zdrowia na coś co okazało mu się niepotrzebne i mógł te zasoby przeznaczyć na coś innego.

 

Zastanawia mnie czy osoby, które są prepersami muszą szukać jakiegoś zagrożenia na świecie (choćby nieprawdziwego i bardziej spiskowego niż realnego), które utwierdziłoby ich w tym, że ich przygotowania mają sens bo w przeciwnym przypadku straciliby wiarę i motywację.

 

Takie utwierdzanie się w poczuciu jakiegoś zagrożenia mogłoby być bardziej widoczne zwłaszcza u takich wieloletnich zaawansowanych prepersów, którzy już sporo zainwestowali w tym temacie i nie chcą dopuścić do swojej świadomości, że ich dotychczasowe działanie może być bezsensowne bo do żadnej apokalipsy nie dojdzie.

 

Oczywiście jeśli bycie prepersem jest hobby dla kogoś to do takiego problemu raczej nie dojdzie bo dla takiej osoby jest to przyjemność i dobrze spędzony czas.

 

A co Wy sądzicie na ten temat? ;) Zachęcam do dyskusji :D 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja sądzę właśnie, że taki prepers prawdziwy musi mieć zajawke I nie rozpatruje tego w kategorii zmarnowane czasu czy pieniędzy. Pewnie cala ta otoczka sprawia mu ogromną przyjemność. Zawsze też może przekazać swoją wiedzę dalej czy to wnuków, czy to synowi. 

Z drugiej strony rozpatrując to z perspektywu straconego czasu i środków finansowych, to nic nie ma sensu. Po co podróżować? Szkoda czasu i kasy, a jeszcze możesz zginąć w katastrofie lotniczej. Po co restaurowac stare auto? Szkoda kasy i czasu, do grobu nie weźmiesz, a na starość  nie będziesz nim jeździł, bo zdrowie odmówi. Po co czytać książki? Szkoda kasy, to co przeczytasz i tak zapomnisz za jakiś czas. 

Tazke jak swoja zajawke traktujesz jak hobby, nie myśl się w kategoriach zysków/strat, bo to jest po prostu przyjemne. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

56 minut temu, MoszeKortuxy napisał:

Oczywiście jeśli bycie prepersem jest hobby dla kogoś to do takiego problemu raczej nie dojdzie bo dla takiej osoby jest to przyjemność i dobrze spędzony czas.

Ktoś jezdzi na narty 3 razy w miesiącu przez sezon,inny biega, inny lata na moto lotni itd, wszystko kosztuje, ważne żeby zachować zdrowy rozsądek i nie dać się zwariować.

W sumie to trochę jak wyjazdy z plecakiem pod namiot , tylko może bez typowego namiotu i innych detali

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, kryss napisał:

W sumie to trochę jak wyjazdy z plecakiem pod namiot , tylko może bez typowego namiotu i innych detali

Czyli bardziej taka rozrywka. Pisałem o takich prawdziwych prepersach, którzy traktują ta sprawę poważnie i serio przygotowują się na ciężkie czasy.

Edytowane przez MoszeKortuxy
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Są ludzie totalnie zafiksowani, ale  uważam że budowanie sobie schronu przez kilka/kilkanaście lat to już wariactwo, tak jak babcie budujące sobie pomniki na cmentarzu za życia.

Różni ludzie, różnie podchodzą, ja uważam że to fajny sposób na spędzanie wolnego czasu, połączone z nauką.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@MoszeKortuxy Wymienię tylko kilka umiejętności survival`owca : kopanie,spawanie, elektryka,radio lokacja,medycyna podstawowa,mechanika pojazdowa i ogólna, budownictwo ogólne, ...

Czy to nie przydaje się w ogólnym życiu jeśli żyjesz inaczej niż od 8 do 16 powrót do chaty ciepłe kapcie tv,bronek.....?

W pewnym sensie to są tylko ekstrema dla "ciepło kapcioszy". 

Nawet taki działkowiec robi mnóstwo tych spraw tylko w mniejszej skali no i  zazwyczaj w wygodnym wyświechtanym wdzianku a nie np moro.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Prepersowanie" uprawiane jako hobby jest pożyteczne i celem takowego nie jest w rzeczy samej przygotowanie się do rzekomego zagrożenia, tylko "zabawa" Podobnie jak survival czy inne przydatne zajoby których zwykle nie wykorzystuje się w praktyce.

Druga kategoria dzieli się na tych którzy profilaktycznie chcą naprawdę zabezpieczyć swoje życie na wypadek jakiegoś armagedonu, ale również jest to robione ze zdrowym umiarem.Ale także na ludzi którzy mają realnego zajoba, żeby nie rzec pierdolca i są świecie przekonani, że serwowany w filmach scenariusz ataku atomowego, ufoków czy zombi(tak, są tacy) jest tylko kwestą czasu.Dlatego ich posesje przypominają "orle gniazdo" w Gierłoży w stanie z 1943r i magazyny z klamotami przy których tesco to osiedlowy warzywniak.Poznać ich zwykle można po szaleństwie w oczach i łażeniu na co dzień w stroju ala komandos.Robią przy tym swoim procederze masę szumu i lansu przez co w razie spełnienia się czarnego scenariusza cała okolica będzie wiedziała gdzie zdobyć wszystko co niezbędne do żywota po ograbieniu sklepów.

 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, MoszeKortuxy napisał:

A co Wy sądzicie na ten temat? ;) Zachęcam do dyskusji :D

Jak już napisałem w podobnym wątku - IMHO wojna jest mało realna. Prędzej wojna atomowa gdzie niezależnie od tego kim się jest - szans na przezycie nie ma.

 

Ale jak sam zauwazyłeś - umiejętności radzenia sobie w trudnej sytuacji są przydatne. Zwłaszcza dzisiejszym, młodym ludziom, ktorych jedyna umiejętność to odpalić gierkę lub obsłużyć smartfona.

Bo wszystko na tacy podane mają.

 

Stare wapno jestem.  Moje dzieciństwo to lata 70-te i 80-te ub. wieku. Lata 80-te to czasy ponuerego PRL'u w najbardziej chujowym wydaniu. Rządził wtedy pewien generał w spawalniczych okularach, ktory zdał sobie sprawę, że powinien zmienić nazwisko dopiero w okolicach 2006 roku. Wtedy to bowiem słynny stał się Krzysztof Kononowicz. A za Jaruzela tak samo nie było niczego.

 

I w takich warunkach trzeba było żyć. Dzieciak, ktory chciał jakkolwiek się zabawić - musiał najpierw zorganizować zabawę. Czyli - inwencja twórcza była potrzebą codzienną i ustawiczną. Zabawki robiło się samodzielnie - bo tata chętnie by coś kupił, ale co z tego skoro w sklepie z zabawkami sprzedawał specjalista od "żeby nie było niczego".

Place zabaw istniały teoretycznie. Czyli - były to jakieś miejsca, które ktoś kiedys do tego przewidział. Najczesciej puste lub z wyposazeniem, ktore kiedyś tu było - na pocieszenie zostawały fundamenty :)

 

I taki młody człowiek musiał kombinować. Z użyciem jakiegoś złamanego noża, starej siekierki pamiętającej czasy sanacji, oraz zardzewiałego drutu wyplecionego z resztek siatki ogrodzeniowej budował na przykład domek na drzewie. Niczym ptak gniazdo. Sam albo z kumplami. To wymagało myślenia. I uczyło - bo jesli się czegoś nie przewidziało - dupa bolała po upadku.

 

Choćby ulubione wtedy zabawy w wojnę również wymagały myślenia. Trzeba było wykopać jak najbardziej prawdziwe okopy i maskować się niczym prawdziwi komandosi.

Ówczesne dziecko było zdrowe, żywe i odporne. Mimo, że łby porozbijane a blizny powstałe w czasach dzieciństwa da się znaleźć na ciele chyba każdego współczesnego 40-50 latka :)

Sam mam kilka :)

 

Dlatego zawsze powtarzam - w trudnych czasach najważniejsze są proste, podstawowe umiejętności.

A jesli ktoś ma konkretny zawód przy tym i jest w nim skutecznym praktykiem - na pewno przezyje.

Lekarz zawsze będzie na wojnie potrzebny. Fryzjer też. W obecnych czasach - mechanik. To zawsze.

Budowlaniec też się przyda, szczególnie po wojnie.

 

No i nieodmiennie - rzeźnik, piekarz i zwłaszcza bimbrownik. Ten ostatni na pewno nie zginie. Zarówno wśród rodaków jak i wrogów :)

Nie zginie również dziwka. To zawsze było potrzebne :) Najwyżej włosy straci za puszczanie się z wrogiem, ale da dupy i załatwi sobie perukę :)

 

A specjalista od marketingu, PR, księgowy, urzędnik - juz słabiej.

 

Resumee - żyć normalnie. Nie skupiać się na wojnie. Ale nie rezygnować z poszerzania podstawowych, prostych umiejętnosci. Jak choćby radzenie sobie bez prądu.

Nie bać się młotka, nie bać się kielni.

I nie bać się ognia :) Od tego wszystko się kiedys zaczeło :)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stworzyliście nowy kąt tematyczny, wtedy gdy zacząłem przeglądać materiały survivalowe na youtube :D i tak myślałem, czemu by nie NAGRAĆ kilka FILMÓW o tej tematyce. Sprzęt do nagrywania posiadam, wygląd i głos też, jak również tereny leśne obok siebie ^^ Może jakieś luźne interpretacje filmowe, Waszych tematów, co sądzicie bracia? :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę ,że kwestie trudnych czasów rozważają osoby bardziej zamożne , które zaspokoiły potrzeby bieżące i mogą zadbać o te bardziej wyimaginowane. Nauka takich umiejętności to również i koło towarzyskie o podobnych poglądach. Trudne czasy wymagają również pewnego poziomu myślenia abstrakcyjnego jak i przyczynowo- skutkowego. 

Spora część naszego społeczeństwa walczy do 1-szego i nie w głowie im "zabawy w lesie", mają długi, alimenty i wiele innych spraw uprzykrzających życie. 

 

Rozwijanie takich umiejętności da okazję błyśnięcia w towarzystwie z wiedzy ogólnej i pozwoli poszerzyć zakres "poczucia bezpieczeństwa" a co za tym idzie zwiększy spokój wewnętrzny i stabilność jednostki. Oszczędzanie pieniędzy odkładanie na emeryturę również można uznać za bezcelowe jeśli się nie dożyje emerytury. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlatego nie należy z tym przesadzać wystarczy mieć podstawowy sprzęt z zrobić zapasy dajmy na to na dwa tygodnie. Kupując sporadycznie np. dwie konserwy podczas zwykłych zakupów - żywność się psuje i ma swój termin przydatności do spożycia, podobnie leki ale np. Nóż, czy głupią latarkę czy nawet świeczki każdy średnio rozgarnięty powinien mieć w domu, podobnie jak źródło ognia czy środki opatrunkowe- wszystko z umiarem w granicach rozsądku. 

To samo się tyczy "poduszki" finansowej, nie musi dojść do żadnej katastrofy - wystarczy że np. stracimy pracę z powodu oszczędności w firmie czy jej upadku, cięcia kadrowe...

Nigdy nie przygotujemy się na wszystko ! Ale nie robiąc nic możemy być w czarnej dupie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.