Skocz do zawartości

Mentalność przegrywa


Mapogo

Rekomendowane odpowiedzi

Przyszedł czas na moją spowiedź i prośbę o wskazówki na przyszłość.

 

Podejrzewam, że bez kontaktu ze specjalistą się nie obejdzie, ale najpierw może tutaj otrzymam jakieś porady, może ktoś znajdował się w podobnym położeniu lub po prostu jest w stanie logicznie wyłożyć mi jak zmienić swoje podejście do życia, a przede wszystkim do swojej osoby. Tak, do siebie samego. Clou - obniżam swoją wartość. Sam z siebie, przez nikogo nieprzymuszany podcinam gałąź, na której siedzę.

 

Najpierw dużo rozmyślam na dany temat i mojego stosunku do niego. Później umieszczam w nim swoją osobę, zastanawiam się czy wziąć w nim udział, patrzę na to jakie mogą zaistnieć konsekwencje i REZYGNUJĘ, ponieważ zakładam, iż tak mi nic nie wyjdzie, więc przynajmniej oszczędzę sobie kompromitacji, bo przecież najważniejsze dla mnie jest to co powiedzą inni. Taka głupota, brak wiary w siebie, świadomość własnej ułomności i nieumiejętność wyjścia z marazmu. Męczy mnie to, blokuje, niszczy mi życie i powoduje wegetację. Już mi się nie chce, jestem po 30. roku życia i po prostu mógłbym dużo robić, a robię niewiele i po prostu marnuję potencjał. Lepiej coś zrobić, potknąć się, ale spróbować niż wegetować.

 

Moje zachowanie cechuje się brakiem luzu w kontaktach z ludźmi, ciągłe napięcie wewnętrzne ciała i w mowie, które - moim zdaniem - jest wyczuwalne przez rozmówców, a na pewno przez kobiety, co też przekłada się na brak jakichkolwiek bliskich relacji z nimi. Nie wiem co mówić w trakcie rozmowy, moja inteligencja społeczna leży i kwiczy, nie wiem jak podrywać, nawiązywać nowe znajomości, mam dużo kompleksów co w swojej masie prowadzi do strachu przed byciem negatywnie ocenionym przez towarzystwo. Błędne koło, ponieważ boję się, iż ktoś mnie wyśmieje z powodu mojego niedoświadczenia i zakompleksienia, przez co nie działam, jeszcze bardziej punktując siebie, że i tak nie dałbym rady czegoś zrobić, więc nie miało to sensu, bo jestem nieudacznikiem. Na wstępie zakładam, że mi nie wyjdzie i kurwa co za niespodzianka - nie wychodzi. Później dołuję się, że mi nie wyszło, a przecież nawet nie zacząłem sabotując własne działanie. Mentalność przegrywa.

 

Podam kilka przykładów żeby rozjaśnić swój przypadek. Ostrzegam, że są to problemy błahe, dla wielu niezrozumiałe z powodu poziomu ich trywialności, ale dla mnie to żyć albo udawać, że się żyje. Mam nadzieję, że czytając poniższe przykłady będzie Wam do śmiechu. Naprawdę mam na karku więcej niż trzydzieści lat, a rozterki na poziomie pryszczatego nastolatka. Zaczynamy:

- chciałbym nauczyć się tańczyć, ale jestem świadomy tego, że kiepsko się ruszam (drewno 100%), więc mam obawy, że na kursie ludzie mieliby ze mnie ubaw. Dodatkowo nie czułbym się pewnie w towarzystwie wielu nowych, przebojowych osób. Nie radzę sobie z kobietami, więc wypadłbym śmiesznie. W związku z tym nie zapiszę się na kurs i nie nauczę się tańczyć.

- chcę wyjść do knajpy, ale zaczynam myśleć gdzie zaparkować, jak się w knajpie zachować, kiedy płacić, czy odnieść naczynia czy też kelnerka wszystko posprząta, więc nigdzie nie idę, bo boję się, że się zbłaźnię.

- nie lubię swoich zębów, więc staram się nie uśmiechać albo robię to w sposób nienaturalny, co ludzie łatwo wyczuwają. Jak byłem nastolatkiem to stałem przed lustrem i ćwiczyłem, jak się uśmiechać żeby ludzie nie zauważali moich wad w wyglądzie. Przez to wychodzę na poważnego gościa, bez poczucia humoru. Nie ma miejsca na luz.

- chciałbym zapisać się na kurs językowy lub sportowy, ale tam trzeba rozmawiać, być przebojowym, uśmiechać się, pokazywać swoje możliwości, a ja mogę zostawać w tyle, być gorszym od innych, a zatem nigdzie nie pójdę, nie zapiszę się na kurs i nie nawiążę nowych znajomości zostając w domu, bez zdobycia nowych umiejętności i szans na zmianę swojego położenia

- będąc z kobietą zastanawiałbym się jak oceni moje ciało i moje zachowanie. Potrafiłem kochać się w koszulce, ponieważ wstydziłem się negatywnej oceny mojego ciała.

- chciałbym otworzyć swoją firmę, ale boję się, że nie dam rady, wtopię pieniądze i po prostu sobie nie poradzę. Mam pomysł, możliwości, pieniądze, ale brak mi wiary w powodzenie interesu przez co plany od ponad roku leżą w szufladzie, pieniądze nie rosną tak, jak powinny, nie zdobywam nowych doświadczeń itd.

 

Wychodzi na to, że ważna dla mnie jest ocena środowiska, w którym się znajduję, ale jeszcze ważniejsza jest ocena mnie przez siebie samego. Mam wrażenie, że z takim podejściem nawet gdybym zdobył K2 jako pierwszy zimą, dostał Nobla lub pobił rekord świata w jakiejś dziedzinie to i tak dołowałbym siebie, że K2 zdobyte w niezbyt trudnej drodze/stylu, Nobel naciągany, a rekord świata i tak za chwilę ktoś pobije i nikt o mnie nie będzie pamiętał.

 

Skąd to się bierze?

- geny - osoba z najbliższej rodziny jest taka sama, a może w jeszcze gorszym położeniu.

- wychowanie - miałem być grzeczny, uczynny, spokojny, miły, cichy. Często słyszałem teksty w stylu "nie ruszaj, bo zepsujesz, nie poradzisz sobie".

- przekonania z dzieciństwa - zauważyłem, iż sporo moich kompleksów to nierozwiązane problemy z czasów nastoletnich. Wmówiłem sobie, że nie potrafię jeździć na nartach, więc nie próbuję, bo i tak się nie nauczę. O dziwo były problemy, które pokonałem, gdyż podjąłem się działania i mi wyszło. W dużej mierze bierze się to z moich rozmyślań z czasów nastoletnich i studenckich, gdzie innym wychodziło, a ja nawet się nie całowałem, nie byłem przebojowy, a raczej aspołeczny.

- sam nie pozwalam sobie nie popełnianie błędów, a jak już się zdarzą to wyzywam siebie od nieudaczników, a te "problemy" to chociażby krzywe zaparkowanie samochodu, wywalenie się na lodzie w czasie nauki jazdy na łyżwach lub nieumiejętność prowadzenia dyskusji z zupełnie obcymi osobami.

 

Był ktoś z Was w podobnej sytuacji?

Jak z tego wyjść, od czego zacząć, czego próbować?

Jak z tym walczyć?

Nie chce mi się już wegetować, ale walka o siebie w tym wieku zakrawa o śmieszność. Nastolatkowie mają więcej doświadczenia w niektórych sprawach. Jak przestać przejmować się opiniami ludzi?

 

Ufff, musiałem się wygadać, spisać myśli, które mogą mi się jeszcze przydać.

 

Myślicie, że to może mieć wpływ na zmianę mojej postawy:

1. Mieszkam z rodzicami. Wynosić się z domu? Umiem posprzątać, ugotować, wyprasować, ubrać się, ale trochę szkoda mi pieniędzy, które przeznaczę na wynajem, chociaż z drugiej strony chorą mentalność wyniosłem z domu.

2. Inwestować pieniądze nawet jeżeli miałbym wtopić kilka tysięcy złotych? W końcu to nie majątek, a przecież może się czegoś nauczę, kogoś poznam.

3. Zapisywać się na kursy w celu nauki rzeczy, które wydają mi się dla mnie nie do ogarnięcia, czyli narty, pływanie, taniec? Po prostu pokonać bariery, które stworzyłem w swojej głowie na zasadzie "widzisz, można, udaje ci się, nie jesteś taki beznadziejny, jak sądziłeś".

4. Mam powodzenie. Chodzić na randki? Nawet w celu odbycia rozmowy, poznania drugiej strony, poznania miejsca, knajpy. Z lektury forum wnioskuję żeby wybierać miejsca mi znane. O dziwo w czasie rozmowy w cztery oczy jestem w stanie wytrzymać te dwie godziny z kobietą wygadaną, chociaż nic więcej z takich spotkań nie wynika. Chodzi o sam aspekt poznawania osób zupełnie mi obcych, z którymi nie spotykałem się w okresie najbardziej chłonnym dla młodego umysłu.

5. Jakieś pomysły? :)

 

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byłem (i częściowo nadal jestem) w twojej sytuacji i to co mogę stwierdzić na pewno, to że masz typowy umysł analityka, nie zrobisz kroku dopóki nie wyliczysz 99% szansy sukcesu. Tymczasem po 1). twoje myślenie jest skrzywione niską samooceną i niedocenianiem własnych możliwości, 2). błędów i wtop rzadko kiedy się żałuje, żałuje się czasu straconego na bezczynność.

O taniec się otarłem, bądź pewny, że na zajęciach ludzie dbają o ruchy własne i partnera/ki, nie ma czasu na taksowanie obcych. Pomyśl sobie, że po roku chodzenia na zajęcia przyjdzie ktoś nowy, zagubiony jak ty teraz, podczas gdy z ciebie już będzie "swojak". To samo z siłownią, nartami itp. Tylko jedno spostrzeżenie: sam chciałem złapać wszystkie sroki za ogon, ale trudno jest połączyć więcej niż 2 dyscypliny przy treningach 2h tygodniowo.

 

1. Jeżeli masz dobre kontakty z rodzicami to niekoniecznie. Co prawda wyprowadzka daje ci możliwość wykorzystania 100% swojego czasu, rozwoju talentów, które w hałasie niekoniecznie mają warunki by kiełkować, a poczucie niezależności to + dla samooceny. Jednakże zatrzymując się jeszcze z rodzicami możesz odłożyć kapitał na jakieś przemyślane inwestycje lub podróże - co przy własnym lokum będzie średnio możliwe.

2. O swoich finansach powinieneś decydować tylko ty sam

3. Pewnie, sport to konieczność w życiu faceta

4. Otrzaskasz się z ciziami i stwierdzisz, że są w życiu istotniejsze rzeczy :D

5. Jeżeli czytasz tutejsze wątki regularnie, albo zahaczasz o inne strony o podobnej tematyce, myślenie samo ci się zmieni

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mapogo
Twoje problemy nie są trywialne, bo każdy ma swoje, i każdy w różnym natężeniu dostaje od nich w dupę. Rozumiem Cię bo sam miąłem, i mam jeszcze wile z tego o czym piszesz. Co prawda świadomość tego jest podstawą do ogarnięcia problemu, ale zbyt analityczny umysł, okraszony do tego innymi obciążeniami, przeszkadza w zrobieniu z tym porządku.

Problemy te są wynikiem programowania z dzieciństwa. Wstydzisz się parkietu itd bo się wstydzisz, a wstyd jest wywołany niską samooceną "co ludzie powiedzą".

Zacząłem od poprawy swojego wizerunku we własnych oczach. Najlepsze co może w takim wypadku być - sport. Nie zaraz wyczynowy, ale jakieś poprawienie sprawności, wyglądu sylwetki, wyników itd daje ogromnego kopa. Kiedy podnosi się Twoja samoocena z automatu zaczynasz mieć pozytywniejsze interakcje z otoczeniem. Stajesz się pewny siebie, a ludzie lubią pewnych siebie, bo dają raz, że poczucie bezpieczeństwa, a poza tym przewidywalność.

Za tym idą relacje z kobietami itd.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem ci trochę z innej strony. Zrób badania dogłębne organizmu. Wiele takich problemów podobnej natury pochodzi od niezdiagnozowanego nadciśnienia. Dobry stan ciała = poprawa umysłu. To się sprawdza, a w twoim przypadku to całkiem niezły punkt wyjścia. 

 

Jak zacząłem brać leki na nadciśnienie to wróciła mi ogromna energia życia i chciałem dosłownie za wszystko się brać. Odnowiłem nawet mnóstwo dawnych, praktycznie zapomnianych znajomości. 

 

Uwierz, że ludzie mają w życiu podobne lub większe od twoich zmartwienia i ocenianie ciebie na podstawie dziwnych motywów to raczej domena idiotów, z którymi i tak nie warto się zadawać. Negatywnych sytuacji nie unikniesz całkowicie, ale można z klasą praktycznie ze wszystkiego wyjść. Jak coś mocno zjebiesz, ale zgodnie z prawem wystarczy zwykłe ups, zaczynam od nowa i uczysz się dalej. To takie proste. Na siłowni nikt się nie śmieje z grubasów początkujących, bo każdy wie, że przyszli odzyskać normalność. Nawet jest mega wsparcie od ludzi ogarniętych i chęć dużej pomocy. Możesz się zdziwić, że jak się trochę otworzysz to ludzie chętnie ci pomogą, szczególnie w zorganizowanych bardziej strukturach, gdzie jest jakaś dyscyplina. 

 

Kwestie wychowania - więcej męskiego towarzystwa. Może być nawet siłownia, cokolwiek. Aby sami mężczyźni byli, otaczać się męskim sposobem myślenia na co dzień. Jak najwięcej męskich, solidnych przyjaźni w życiu, wspólna inspiracja. To mnie głównie uwolniło od matczynego programowania. 

 

Od rodziców nie musisz się na stałe wyprowadzać. Testuj, 3 miesiące na początek lub trochę dłużej. Poczujesz wolność to nie zrezygnujesz. To nie musi być natychmiastowe przejście. Po prostu zobacz, jak ci będzie. Mieszkanie samodzielne stwarza więcej możliwości i daje mega kopa. 

 

Spotykaj się, rozmawiaj z kobietami i mężczyznami. Jak najdłużej, aż zobaczysz, że nikt tak naprawdę cię nie ocenia pod tymi punktami, które wskazałeś. 

 

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Mapogo Jakie miałeś relację z rodzicami? Bo to mogło mieć spory wpływ na Ciebie, ja od małego byłem non stop porównywany przez matkę do lepiej uczących się kolegów/koleżanek czy kuzynów, a wszelkie moje osiągnięcia były przez nią trywializowane, o ile nie były >wystarczające<, np. dostałem 4 z matmy której nienawidziłem i z której słabo mi szło ale te parę osób dostało piątki -> "mogłeś się lepiej postarać, miałbyś te 5 jak X i Y" itp. Do tego dochodziło również faworyzowanie starszej siostry czy młodszego brata. Miałem takie akcje że mi coś nie szło i chciałem o tym pogadać -> chuj z tym, siostra osiągnęła to i to. Udało mi się coś osiągnąć? Chuj z tym, brat ma problem z tym i tym.  Samoocena leciała mi w chuj na łeb na szyję aż się po prostu nie wyjebałem na zdanie i opinie matki czy dziadków.

Może być tak że oni podświadomie obniżali twoje poczucie wartości co by mieć Cię pod swoimi skrzydłami - ot "parobek który zrobi tak jak chcemy i co chcemy". Jeśli masz możliwość wyprowadzki (zarabiasz dobrze), jestem samodzielny to nie czekaj tylko szukaj mieszkania - możesz również oznajmić to rodzicom, pisz od razu jak zareagują na taką wieść :D

 

Mam podobnie tak jak Ty, w pewnych sprawach, w których ktoś inny, lubię mówić, "normalny" :D, poradzę sobie wyśmienicie, ale tak jak dla Ciebie, niektóre błahe sprawy są dla mnie sporym wyzwaniem. Załatwiając jakieś sprawy, już dzień przed czy w drodze układam sobie co powiedzieć i jak, co zrobić i jak żeby nie wyjść na idiotę - ale właśnie takim rozumowaniem na takiego dla większości wyjdę :P

Do kobit mam takie podejście jak i Ty, choć ostatnio poznałem jedną i jakoś się przemogłem do tego żeby zrobić jakiś ruch, już dwie takie naprawdę konkretne trusie w przeszłości śmignęły mi przed oczami, w tym przy jednej z nich, samemu nie mając odwagi, zrobiłem kutablokade kumplowi :D

Tańczyć też nie umiem, czuję że nie mam tak jak i Ty, ruchów, ale chciałbym się nauczyć, ostatnio rozkminiałem czy by się nie zapisać na jakiś kurs i prawdopodobnie ruszę z przyjacielem, jako że i on chciałby nauczyć się jakiegoś tańca towarzyskiego, ugadaliśmy się że gdy wróci do Polski to ogarnie się temat we dwóch.

 

edit; 

Nie skacz od razu na głęboką wodę, jeśli coś Cię przeraża, onieśmiela, krępuje, staraj się pokonywać te "ograniczenia" na spokojnie, stopniowo, kroczkami :)

 

Edytowane przez lxdead
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Mapogo Biorąc pod uwagę iż zaraz posypią się rady tobie podobnych co zrobili, więc odniosę się jedynie do gadki(komunikacji słowo- werbalnej).

Jeśli znasz angielski to super, jeśli nie to też problemu nie ma.

Oglądnij po angielsku Monty Pythona, ewentualnie po naszemu.

Rozpisz sobie jaką konwersacje, po czym pomieniaj ja na język MP.

Drugi poziom trudności ta sama gadkę(w tym momencie ) zamień na formę bez okolicznikową.

 

(DRAY STACION) Trik ironii: z ostatniego wyrażenia w wypowiedzi przedmówcy(słowa lub myśli) buduj zdanie "zaczepkowe"(abstrakcyjne).

Np:

ona -Byłam wczoraj u lekarza, ale była kolejka.

on Jechałaś wczoraj kolejką linową?

ona Ty mnie słuchasz?

on Tak, zepsuła się kolejka.  

ona Jaka kolejka, co ty bredzisz? on Rozchorowałaś się? ona Nie! on To co mi opowiadasz o pociągach?! Skoro jesteś zdrowa to co chcesz mnie rozjechać??? ona Nie wiem, nie chce.  on Uff, udało mi się, dzisiaj mnie nie dorwiesz!?!  (przeramowanie z tampnu emocjonalnego na nieuchwytny cel).

  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Mapogo bracie rozumiem o czym mówisz kompletnie. Wg mnie pomoc specjalisty nie zaszkodzi - tzn może znacznie przyspieszyć zmianę (jak trafisz na dobrego fachowca). Nie chcę się kusić na żadną analizę przypadku, ale coś wiem w tym temacie i również na podstawie swoich i znajomych mi ludzi historii mówię: pierwsze primo to niska samoocena oczywiście, ale to też jest miks z samokarceniem i lękami - lękiem przed oceną i porażką - tak odstawia się interakcje z ludźmi i podejmowanie jakichkolwiek nowych rzeczy. To jest dość mocno osadzona w podświadomości i "wyuczona" automatyczna postawa.

 

Można klasyfikować jako DDA, ludzie z domów bez alko a z brakiem emocjonalnego wsparcia rodziców mają to samo. Dochodzi cholerna nadopiekuńczość i "uważaj bo sobie zrobisz krzywdę" - wiele aspektów o różnym nasileniu ale efekty podobne. Wspomniałeś o genach - nie sądzę (mogę się mylić), raczej ta osoba z twojej rodziny Cię tego "nauczyła" - podświadomie chłonąłeś. U mnie ojciec był "unikający", lękliwy, co objawiało się jego "nie byciem" i wyładowywaniem frustracji - kiepski wzór, ale doceniam, że się starał (nie zapominam kiedy był brak!). Tu ciekawostka - zawsze z jakąś nienawiścią mówiłem że nie będę jak on - a identycznie się zachowywałem nie mając pojęcia - poważnie. Mógłbym z mojego doświadczenia napisać Ci ile rzeczy odpuściłem i schrzaniłem w życiu przez to, ale nie wiem czy trzeba. Jak bracia wyżej wspomnieli - to nie jest trywialne, nie katuj się już na starcie zmniejszając wagę swoich problemów i cierpień. Nie wolno - musisz dbać o siebie, też (zwłaszcza) mentalnie. Wiem, że łatwo się mówi a zmiana postawy to ciężka praca, właśnie przez to że to błędne koło - boisz się to unikasz, później się za to katujesz, zamykasz się itd. Dla mnie to była gehenna zajrzeć wewnątrz siebie, jakoś to ugryźć, zrozumieć, żeby pracować.

 

Jeśli masz opcję skorzystaj ze specjalisty - najlepiej w grupie popracować - poznać podobnych ludzi, łatwiej Ci będzie, a i to motywuje, żeby wspólnie pracować - polubisz ludzi na grupie, zobaczysz, że interakcje z ludźmi nie są "straszne" a ze względu na poruszaną tematykę zbudujesz z nimi jakieś porozumienie, rodzaj więzi - coś więcej niż można uzyskać od "zwykłych kolegów" czy przypadkowych randek gdzie o swoich problemach nie powiesz przeważnie wprost (bo nie będzie pola do tego).

 

Jeśli miewaszasz obniżenia nastroju, brak energii to podobno dobre są "Depresanum" - nie wiem, nie próbowałem. Ja bym nie rzucał się na leki, nigdy nie brałem, uważam, że to zaciemnia umysł. Natomiast sam polecam "Gotu Kola" - daje kopka w układ nerwowy, polepsza koncentrację itd. Pozgłębiaj sobie poruszane na forum tematy związane z podświadomością, duchowością - jest kupa lektury. Pamiętaj, że to problemy, które po części sam wzmaciasz bo postawa jest niewłaściwa - ale tę zmienisz swoją pracą. I jeszcze "myśli" - spróbuj zobaczyć jakie myśli (w tym słowa na nazwanie tego) produkuje twój mózg w stresie, lęku, złości (zwłaszcza do siebie) i jakie pociąga to reakcje organizmu - warto wtedy, kiedy płynie ciąg karcących Cię, podcinających skrzydła myśli powiedzieć - "dość!"

 

Jeśli masz dobry kontakt z rodzicami to nie jest źle ale ja jestem orędownikiem tego, że trzeba iść na swoje, to wiele Cię nauczy, a i będzie gdzie "przenocować" zacną dziewoję ;) (ale tylko zacną! nie byle co). Chodzenie na randki to dobry koncept na zasadzie treningu interakcji, zwykłej zabawy i spędzania dobrze czasu. Ale skupiłbym się na pracy nad sobą - randki jako zabawa, nie pchaj się w "dużą relację" - dopiero jak siebie ułożysz warto próbować i poświęcać energię.

Edytowane przez emehcsfotuoog
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Mapogo

TO NIE JEST ŻADNA MENTALNOŚĆ PRZEGRYWA. Co więcej moim zdaniem nie istnieje w ogóle coś takiego. Natura nie jest głupia i wszystko po coś jest/ ma swój cel.

 

Można być przegrywem w ocenie własnej tylko porównując się do czegoś. Po prostu nie wpisujesz się w kanon zachowania powszechnie akceptowalnego. W dzisiejszych czasach rządzi hiperekstrawertyczna postawa. Dlatego ekstrawertycy są nagradzani a co więcej jeszcze bardziej się ich nakręca. Nie, bynajmniej nie jest to normalne bo jeszcze ze 100 lat temu ludzie tacy jak Ty to była zwyczajna codzienność.

 

Co więcej w Azji do dzisiaj taka postawa nie jest dyskryminowana. Życie w mieście i samorozwój to napędził. Ludzie którzy z natury są bardziej ekstrawertyczni świetnie się odnajdują w takiej rzeczywistości. Chociaż też są wyjątki bo jak wcześniej napisałem dzisiaj jest ostre przegięcie pały z tym całym gnaniem bez opamiętania naprzód. Nawet ci co to lubią mogą wysiąść. W Japonii pojawił się amerykański kapitalizm i zupełnie niszczy wielu ludzi. Ponieważ sporo jest tam ludzi introwertycznych a wręcz sensytywnych to zamykają się co poniektórzy w domach na wiele lat i nie wychodzą na zewnątrz. Tak silny wytworzył się lęk przed światem i niespełniona presja sukcesu.

 

W Ameryce też ludzie wysiadają i spora część społeczeństwa jedzie na lekach przeciwlękowych. Wracając do samorozwoju. Te nauki to nic innego jak sztuka aktorstwa i bycie bardziej ekstrawertycznym. W ubiegłym wieku w USA wmawiano wszystkim, że bez tych sztuczek będzie się gorszym. Tak kręcił się biznes. Dzisiaj mamy amerykańskie korporacje na całym świecie, które wprowadzają swój sposób zarządzania we wszystkie sfery życia. W PRL'U człowiek miał wszystko zapewnione (w porównaniu z dzisiaj). Ciepłą posadę do końca życia, finansowane wakacje i kolonie a co najważniejsze jedna osoba była w stanie utrzymać całą rodzinę. Przyszła zmianą ustroju i dziki kapitalizm, który zrobił ostry rozpierdol w tym kraju.

 

Jest więcej ludzi niż miejsc pracy. Trzeba się prosić i upokarzać u jakiegoś Janusza aby łaskawie dostać etat. No właśnie a jaką pracę? Najgorszego sortu za marne grosze, która wypala psychicznie i fizycznie. Własną firmę ciężko założyć bez układów i z powodu wysokich podatków. Jest patologią tak wysokie bezrobocie. Prezesi co oferują gównopracę sami powinni w niej zapierdalać. 

 

Połowa ofert pracy to korporacje gdzie wymagają telefonicznej obsługi klienta w języku angielskim. No zajebista praca, tym bardziej dla ludzi z fobiami. Ten kraj nie ma gospodarki.

 

Wracając do clue. Nie wierz w ten bełkot, który Ci serwują na każdym kroku, że jeśli nie jesteś taki i taki to znaczy, że jesteś gorszy. Wyprano ludziom mózgi. Wiesz co jest prawdziwym powodem, że Ci się nie chce i prokrastynacji? Nie, bynajmniej nie to, że jesteś leniwy czy niezdolny. Po prostu system jest zjebany a Ty to czujesz podświadomie i wiesz, że cokolwiek zrobisz będzie to niezgodne z Twoją naturą. Niestety tak jest, że trochę trzeba się dostosować do tego chujowego systemu i udawać ekstrawertyka bo inaczej się trafi na margines. Jedna grupa ludzi zdominowała kulturę zarządzania i narzuciła reszcie swój toksyczny sposób organizacji. Tak jak wspomniałem, jednym to rybka, drudzy się trochę męczą ale dają radę a trzeci cierpią katusze i nie mogą znaleźć swojego miejsca. 

 

Świadomość introwertyków i ludzi sensytywnych w społeczeństwie jest bardzo niska. Przez co ich potencjał jest zazwyczaj marnowany. W domyśle jest uważane, że każdy człowiek to ekstrawertyk. Przynajmniej w USA do niedawna introwertyzm był uważany za ułomność lub chorobę psychiczną. Co niestety pokutuje w świadomości ludzi do dzisiaj. Tak samo wszystkie porady na problemy są skonstruowane tak aby pomóc ekstrawertykom. Nie uwzględniają innych specyfikacji. Niestety nie zmienisz swojej natury bo to jest w genach. Nie traktuj tego jako czegoś gorszego po prostu obecne czasy faworyzują jednych a gnoją drugich. W miarę postępu technologii to się zmieni. Są to dwa różne podejścia/ strategie do życia, które działają przy określonych warunkach. Co najważniejsze gdyby jedni by wyginęli drudzy razem z nimi. To jest jak jing/jang. Ale o tym innym razem.

 

Mam zamiar stworzyć kiedyś "poradnik" osobowościowy. Opisać różne specyfikacje, wady, zalety i strategie. Sam codziennie dowiaduje się czegoś nowego. 

 

A co do Twoich problemów:

Część z obaw jeśli je przełamiesz to nic Ci się nie stanie. Wiem, że psychicznie boli, ale można do wszystkiego dojść metodą małych kroczków. Codziennie po trochu, nie nakładaj na siebie zbyt dużej presji. 

 

Sprawy pracy i związków odkładamy na razie na bok bo to jest obciążenie. Jednak co do kursów to poszukaj metody na tłumienie emocji. Jest to bardzo mądry mechanizm, który w prehistorii ratował introwertykom życie. Jednak współcześnie bardzo przeszkadza. Nie polecam środków farmakologicznych. Proponowałbym słuchanie tylko pozytywnej muzyki. Brak horrorów, negatywnych informacji np. w tv czy brutalnych filmów i gier. Może się to wydawać śmieszne ale naprawdę to pomaga. Na ulicy czy w transporcie miejskim jestem non stop ze słuchawkami (nie polecam dousznych). Bardzo to tłumi emocje. Będziesz się głowił jak to możliwe, że byłeś przecież w domu a nagle tańczysz na kursie :)

Zęby to aparat (sam noszę mimo, że miałem prawie proste), jakieś paski wybielające, jak będzie hajs to licówki (aktorzy noszą). 

 

Tak dodam jeszcze na koniec, że rady na forum są dobre, ale trzeba wziąć pod uwagę specyfikacje charakteru. Nie zawsze mogą być pod to adekwantne. To, że nie umiesz jeździć na nartach to pikuś. Większość ludzi nie robi czegoś samemu z siebie a dlatego, że miało ku temu okazje aby próbować. Tak samo jest ze znajomymi. Zdobyli we wczesnych latach a potem im to wisi czy kogoś poznają. Strach ma wielkie oczy i rzeczywistość zazwyczaj jest inna niż nam się wydaje lub ją widzimy. Dla introwertyków zazwyczaj jest pozytywniejsza niż im się wydaje dla ekstrawertyków na odwrót. Może to Cię trochę zmotywuje. Trzymaj się.

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Mapogo napisał:

Był ktoś z Was w podobnej sytuacji?

Jak z tego wyjść, od czego zacząć, czego próbować?

Jak z tym walczyć?

Nie chce mi się już wegetować, ale walka o siebie w tym wieku zakrawa o śmieszność. Nastolatkowie mają więcej doświadczenia w niektórych sprawach. Jak przestać przejmować się opiniami ludzi?

 

Ja byłem w podobnej sytuacji, wielu ludzi się z tym boryka. W temacie rozowju osobistego na temat : Jak przestać przejmować się innymi ludźmi ? - ma najwięcej wyświetleń na youtube spośród wszystkich tematow.

Cały biznes na tym się opiera. Zobacz : kup, inni już kupili ! , Nie dla idiotów !, Ostatnie sztuki ! itd. cała moda itd. Nie chce tego rozwijać. 

Zmieniłem to. Trwało to długo, ale da się ! Byłem w takiej sytuacji, że bałem się cokolwiek ruszyć z technicznych rzeczy, bo bałem się krytyki innych. (ojca afirmacje w stylu : masz 2 lewe ręcę, będziesz biedny w życiu itd.)

Dziwne, bo w sporcie, w zasadzie każdym przebijałem wszystkich o klasę. Gdybym zaangażował się w jakąś dyscypline sportu, 15-20 lat to mielibyście na forum mistrza świata, mistrza olimpijskiego - jestem tego pewny. Nawet tylko siłowo bez odżywek, supli, koksow, wielumiesięcznych, wieloletnich treningów brałem na klatkę 150 kg, a to co inni robili przez 2 lata, ja miałem po 3,4 miesiącach. Serio. Ale rodzina podcina skrzydła to nawet lew myśli, że jest owcą i to najsłabszą :)

 

Musisz kierować się swoimi wartościami w życiu. Kiedyś kupowałem ciuchy, że dopasować się do reszty, żeby się innym podobać. Teraz chodzę jak łach cmentarny, bo odkladam pieniądze na swoje życiowe aspiracje. W dupie mam co inni o mnie pomyślą. 

 

Jak z tym walczyć ?

Jak z czymś walczysz tylko to wzmacniasz. Nie walcz ! Z czym chcesz walczyć ? Z fałszywymi przekonaniami na swój temat, złymi instrukcjami, które Ci wgrano do głowy ?  Musisz po prostu coś zrozumieć, zobaczyć wszystko  w inny sposób, mieć odniesienie, zaakceeptować, zobaczyć prawdę i fakty, że nikt nie jest geniueszem i się taki nie rodzi. Od razu Intel nie stworzył procesora 5-rdzeniowego, zaczynali od jakiś śmiesznych 286, 386, które dzisiaj przewyższa proste udządzenie. Ale ciągle poprawiali siebie, rozwijali i doszli do tego.

 

No i najważniejsze. Przestań porównywać się z innymi ludźmi. Po co Ci to ? Jak chcesz się frustrować to proszę bardzo, ale to w niczym nie pomaga.

Obierz cel swojej podróży i płyń i nie zwracaj uwagi na to co się dzieje z boku. Wiesz kiedy Adam Małysz zaczął swoją przygodę na szczyt ? Kiedy skupił się na procesie, a nie na innych i na wynikach. Jego w ogóle nie interesowało, kto go goni, kto ile skoczył. Jego interesowało tylko jedno i co sam wielokrotnie powtarzał : chce oddać 2 dobre skoki, tylko tyle. Reszta przyszła sama.

 

Znajdź mentorów. Studiuj literature sukcesu, jakie ludzie ponosili spektakularne porażki i się z nich podnosili, jakie błedy popełniali. 

Wszyscy Ci ludzie są z tego samego materiału co Ty, kiedy to zrozumiesz juz nigdy nie będziesz taki sam. 

 

Można pisać godzinami o tym wszystkim. :)

Edytowane przez Metody
  • Like 6
  • Dzięki 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć.

 

Mam to samo, nawet chciałem pisać temat ale widzę, że już jest i wiele cennych rad tu się znajdzie i dla mnie. Od kilku dni bowiem mam obniżone samopoczucie i samoczynnie obniżam swoją samoocenę. Myśli same włażą do głowy i mówią, że jestem do niczego, brzydki, koślawy, nieśmiały itd. Do tego kompleks bycia ze wsi. Tak, jestem ze wsi (choć teraz mieszkam w dużym mieście) i uważam się za gorszego z tego powodu. Nigdy nie byłem na wczasach za granicą bo nie wiem nawet jak się leci samolotem, jeszcze bym poleciał do Kuala Lumpur zamiast do Hurghady. Chciałbym się w tym roku wybrać samochodem do Chorwacji ale już zaczynam szukać wymówek tylko żeby nie pojechać.

 

Uważam, że moje małżeństwo to pomyłka (chociaż teraz jest naprawdę dobrze), pomyłka ale ze strony mojej żony, że mogła wyjść za kogoś innego to była by szczęśliwa. I szereg innych myśli.

 

Przepraszam @Mapogo, że się wyżaliłem w twoim temacie ale może niektóre rady będą się pokrywać.

  • Like 3
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

48 minut temu, Gr4nt napisał:

Myśli same włażą do głowy i mówią, że jestem do niczego, brzydki, koślawy, nieśmiały itd. Do tego kompleks bycia ze wsi. Tak, jestem ze wsi (choć teraz mieszkam w dużym mieście) i uważam się za gorszego z tego powodu. Nigdy nie byłem na wczasach za granicą bo nie wiem nawet jak się leci samolotem, jeszcze bym poleciał do Kuala Lumpur zamiast do Hurghady. Chciałbym się w tym roku wybrać samochodem do Chorwacji ale już zaczynam szukać wymówek tylko żeby nie pojechać.

 Ja z miasta, o ile można to w ogóle tak nazwać, wyprowadziłem się na wieś 20 lat temu i jakoś nie widzę problemu. Ba ! nawet chętnie o tym mówie, że jest cisza, spokój, a nie hałas, zgiełk itd. 

Na wczasach zagranicznych nigdy nie byłem i samolotem też nie leciałem, a mam 32 lata i co ? Nie widzę problemu. Jak będe chciał polecieć to polecę, ale na pewno nie polecę tylko dlatego, bo wszyscy latali, a ja nie. 

 ,,Nie wiedzimy rzeczy jakimi są, widzimy je takimi jacy sami jesteśmy''

Trzeba popracować nad swoimi założeniami, przekonaniami. Zaakceptuj pewne rzeczy, a potem ze spokojem je sobie powoli zmieniaj, ale nie torturuj siebie. 

Marek Aureliusz ładnie powiedział : Nie zamierzam sam siebie znieważać. Nigdy umyślnie nikogo nie znieważyłem, więc dlaczego mam robić to sobie ?

Czym jest miasto a czym jest wieś ? Oprócz gęstści zaludnienia i infrastruktury to są to jakieś miejsca geograficzne gdzie się po prostu żyje. Jak widzę gościa, który jest Wa-wy i mówie : a bo u nas w Warszawie (duma) jest... '' - to mam przed sobą jakieś chorego psychicznie człowieka - utożsamiać się z miastem, że to stolica ? To gościu z Nowego Jorku, z Manhatanu splunie na niego z góry, bo Warszawa to dla niego jakiś .... nawet nie będzie wiedział, że gdzie jest Warszawa, bo pomyśli, że to jakaś afrykańska wieś. :D

Edytowane przez Metody
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że introwertycy mają trochę przewalone w tym świecie. Potrzebujemy więcej czasu, żeby "dac się poznac innym ludziom", żeby wiedzieli, że nie jesteśmy jacyś gburowaci, chamscy. Na pewno ważne jest to, co zostało już napisane wyżej- walka z tym nie ma sensu. Wychodzę z założenia, co też jest już poparte jakimś doświadczenie w kontaktach z ludźmi, że najlepiej dogaduję się z niewielką ilością osób. Nigdy raczej nie będę duszą towarzystwa, a żyję według zasady, że nie rób drugiemu, co Tobie nie miłe- to pomaga, bo często introwertyków bierze się trochę za ludzi wyniosłych, przemądrzałych, zamkniętych w sobie, dziwnych. Z czasem jednak ludzie twierdzą, że jestem naprawdę spoko koleś. 

 

Czasami możemy czuc się wykluczeni społecznie, ale proponuję zrobienie eksperymentu, żeby wyłączyc telefon na tydzień( w dzisiejszych czasach trudne), po tygodniu włączyc i przekonac się, że nie jest jednak tak fatalnie i sporo osób próbowało się do nas dodzwonic czy pisało smsy:)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, Mapogo napisał:

Nie wiem co mówić w trakcie rozmowy, moja inteligencja społeczna leży i kwiczy, nie wiem jak podrywać, nawiązywać nowe znajomości, mam dużo kompleksów co w swojej masie prowadzi do strachu przed byciem negatywnie ocenionym przez towarzystwo.

Kurde następny...

Podrywanie to nie zawsze musi oznaczać jakieś bajerowanie.
Zacznij od prostych rzeczy.
Uśmiech pewność siebie i podchodzisz.
Jak ją znasz to sprawa prosta.
- Co słychać słonko?
- ona coś tam pierdoli wiadomo jak to kobieta
- Wtedy nawiązujesz do tego co powiedziała albo mówisz dalej, że dobrze dzisiaj wygląda i gdyby nie to, że jest zajęta to z chęcią wskoczyłbyś z nią pod kołderkę i uśmiech wiadomo, żeby nie wiedziała do końca czy to żarty czy na serio.
Rozmowa krótka to też odchodzisz po kilku zdaniach i idziesz dalej a ją tam zostawiasz z bałaganem w głowie jaki jej zostawiłeś. 
Nie przeciągaj rozmów. Ona po tym jak pójdziesz dalej nie będzie wiedziała co się stało. 
Rób tak właśnie kobietom w głowie roller coster.
Raz ja pochwal a raz opierdol.
I tak to wygląda.
A jak dziewczyna jest zadowolona i na twój widok z daleka cieszy michę to bierz na chatę czy do knajpy i działaj.
Z czasem to przychodzi mechanicznie i podświadomie.
Pewność siebie jest tak duża, że nawet nic nie trzeba mówić.
Mrugasz oczkiem i ona się cieszy.

A jak będziesz prowadził z nimi logiczne rozmowy.
Na jakieś tematy.
Ile dzisiaj zjadłaś chleba?
Ile dzisiaj kaw wypiłaś?
Ona mówi 5.
A Ty a wiesz to jest nie zdrowe.
Ona aha. 

Takie to bajecznie proste z kobietami,.

Edytowane przez Łapinski
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Mapogo dziękuję za ten wątek.

Serce rośnie jak widzę, że nie tylko ja mam porytą psychę :D 

A rady braci trafione jak zwykle. 

 

Ja z tym naszym 'wspólnym problem' pracuję od 1.5 roku z różnymi przerwami. Trochę potrenowałem Muay Thai, pochodziłem po klubach i się odbiłem z kompleksami. 

Moja obserwacja tego wszystkiego jest taka, że już samo czytanie dużo daje. A Grzesiaki itdp. mówili, że czytanie nic nie da, ale trzeba przepraktykować. 

Jak zawsze gdzieś idę czy robię się czerwony czy łapie mnie wstyd z tego powodu, że w ogóle istnieję to mam z tyłu głowy głos Marka.

 

Niestety ostatnio fobie i kompleksy mi wróciły, chciałem się nauczyć programować no i się nauczyłem, parę miesięcy temu żaliłem się Braciom tutaj, że nie rozumiem nawet API, a teraz po 4 miesiącach piszę aplikacje webowe o (podobno) dobrym czystym kodzie. 

 

Zyskałem umiejętność dzięki, której wkrótce będę mógł zarabiać, ale utraciłem w oczach ludzi.

Zamknąłem się w domu, koduję i oglądam któryś już raz Mr Robot utożsamiając się z postacią Eliota - to mi daje inspirację do pisania kodu, ale ryje główkę.

 

Teraz siedzę przed kompem, wśród puszek po Be Powerach (bo na red bule mnie nie stać :lol:) z przetłuszczonymi włosami sięgającymi już prawie do podbródka (a w czerwcu '17 byłem ostrzyżony na trójeczkę). Broda 3 centymetrowa, rzadka, wyglądająca jak włosy na cipce śmieszne. Siedzę w tej samej bluzie i spodniach od tygodniach i myślę czy by się dzisiaj nie wykąpać. Gdyby nie mój super szybki metabolizm to bym ze 100kg już ważył, bo wpierdzielam cukier i tłuszcz, że hej. Cieszę się, że nie mam kontaktów narokotykowych, bo pewnie bym kupował jakieś gówno, żeby nie spać. Z towarzystwem kontaktów nie zerwałem, ale samoczynnie zamarły. Ostatni raz z jednym ze znajomych rozmawiałem 2 miesiące temu.

 

Ale za to mam postanowienie: do weekendu majowego ogarniam to co mam do ogarnięcia, myję się, kupuję nowe ciuchy, strzygę się kupuję maszynkę do golenia, perfumy już mam i wracam do żywych. Wrócę w blasku chwały, odmieniony, więc prostujcie ścieżki i pagórki równajcie, bo nadchodzi. 

 

@Mapogo chłopie trzymam kciuki! Pij herbatę i myśl pozytywnie - wczoraj Kamil Stoch powiedział, że pozytywne myślenie drogą do sukcesu!

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapomniałem dodać Braciaki jedno istotne coooś.

Wyłączcie wszystkie źródła negatywnych informacji np: telewizor, gazetki reklamowe, podczas reklam w radiu zmieniajcie stacje.

Muzyka klasyczna nie za bardzo na tym etapie raczej wolny rock(tempo truchtu).

Zdecydowanie dla humanistów polecam otworzyć mini warsztat dla potrzeb własnych nawet w piwnicy.(analiza i synteza). Dużo negatywnej energii można rozładować młotkiem rozkładając kowadło na czynniki pierwsze(abstrakcja).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi pomo(a)g-ło(a) naprawdę dobre kanały o samorozwoju:

 

https://www.youtube.com/channel/UCIIh8g94TRSW0CbpMfTdoFA


https://www.youtube.com/channel/UCN2CIs90cKOe1RPZ3cbfOpw


https://www.youtube.com/channel/UCMOux3S1JMUrsVe5dozRW4A


https://www.youtube.com/channel/UCdorQ_tcq3rPUYne6rIlAWQ

 

Możesz iść do psychologa i on zdiagnozuje czy nie masz jakieś nerwicy czy zaburzenia osobowości (to nie jest choroba). Potem ewentualna psychoterapia.
 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za wszystkie wypowiedzi. Odniosę się do najważniejszych, według mnie, wątków.

 

W dniu 4.03.2018 o 21:27, Bonhart napisał:

Byłem (i częściowo nadal jestem) w twojej sytuacji i to co mogę stwierdzić na pewno, to że masz typowy umysł analityka, nie zrobisz kroku dopóki nie wyliczysz 99% szansy sukcesu. Tymczasem po 1). twoje myślenie jest skrzywione niską samooceną i niedocenianiem własnych możliwości, 2). błędów i wtop rzadko kiedy się żałuje, żałuje się czasu straconego na bezczynność.

 

1. Jeżeli masz dobre kontakty z rodzicami to niekoniecznie. Co prawda wyprowadzka daje ci możliwość wykorzystania 100% swojego czasu, rozwoju talentów, które w hałasie niekoniecznie mają warunki by kiełkować, a poczucie niezależności to + dla samooceny. Jednakże zatrzymując się jeszcze z rodzicami możesz odłożyć kapitał na jakieś przemyślane inwestycje lub podróże - co przy własnym lokum będzie średnio możliwe.

 

4. Otrzaskasz się z ciziami i stwierdzisz, że są w życiu istotniejsze rzeczy :D

 

 

Żeby zacząć siebie doceniać należy mieć solidne podstawy, a ja jak już wspominałem takowych nie posiadam i mam problem żeby je nabyć, nauczyć się. Będę walczył, zobaczę co z tego wyjdzie.

 

Mam dobry kontakt z rodzicami, oczywiście czasami występują między nami tarcia i złośliwości, ale to nic wielkiego. Ja mogę liczyć na nich, oni na mnie. Problem polega na tym, że upodobniam się do nich, a oni osobami bez zainteresowań, biernymi, nudnymi. Poza tym zdarza im się ciągnąć mnie w dół, przekonywać, że nie dam sobie rady z pewnymi rzeczami, chociaż jeszcze częściej powtarzają, że jakbym się wziął w garść to by mi się udało.

 

Panny podnoszą pewność siebie. Może jestem tak zaprogramowany, nadałem im taką wagę, że ich atencja wpływa na mnie pozytywnie. Poza tym czasami czas spędzony z nimi można zaliczyć do przyjemnych chwil. I nie oszukujmy się. One mają przewagę w towarzystwie, wpływają na to, jak jesteśmy postrzegani.

 

W dniu 4.03.2018 o 21:42, AR2DI2 napisał:

Zacząłem od poprawy swojego wizerunku we własnych oczach. Najlepsze co może w takim wypadku być - sport. Nie zaraz wyczynowy, ale jakieś poprawienie sprawności, wyglądu sylwetki, wyników itd daje ogromnego kopa. Kiedy podnosi się Twoja samoocena z automatu zaczynasz mieć pozytywniejsze interakcje z otoczeniem. Stajesz się pewny siebie, a ludzie lubią pewnych siebie, bo dają raz, że poczucie bezpieczeństwa, a poza tym przewidywalność.

Za tym idą relacje z kobietami itd.

 

Muszę wrócić do sportu. Rzeczywiście to podstawa i bez tego ani rusz. Zastanawiam się czy nie iść po kolei i wybierać aktywności z listy moich kompleksów od łyżew, przez rolki, narty, a na tańcu i pływaniu kończąc. Daleka droga przede mną. Ciągnie mnie do wspinania.

 

W dniu 4.03.2018 o 21:48, mac napisał:

Powiem ci trochę z innej strony. Zrób badania dogłębne organizmu. Wiele takich problemów podobnej natury pochodzi od niezdiagnozowanego nadciśnienia. Dobry stan ciała = poprawa umysłu. To się sprawdza, a w twoim przypadku to całkiem niezły punkt wyjścia. 

 

Kwestie wychowania - więcej męskiego towarzystwa. Może być nawet siłownia, cokolwiek. Aby sami mężczyźni byli, otaczać się męskim sposobem myślenia na co dzień. Jak najwięcej męskich, solidnych przyjaźni w życiu, wspólna inspiracja. To mnie głównie uwolniło od matczynego programowania. 

 

Od rodziców nie musisz się na stałe wyprowadzać. Testuj, 3 miesiące na początek lub trochę dłużej. Poczujesz wolność to nie zrezygnujesz. To nie musi być natychmiastowe przejście. Po prostu zobacz, jak ci będzie. Mieszkanie samodzielne stwarza więcej możliwości i daje mega kopa. 

 

Spotykaj się, rozmawiaj z kobietami i mężczyznami. Jak najdłużej, aż zobaczysz, że nikt tak naprawdę cię nie ocenia pod tymi punktami, które wskazałeś. 

 

 

 

Robiłem badania, ale podejrzewam, że możesz mieć rację i to kwestia organizmu. Regularnie robiłem badania krwi, zbadałem poziom hormonów, mierzę ciśnienie. Wszystko w normie, poza obniżonym poziomem estrogenów. Jednak spokoju nie daje mi niezbadana serotonina. Jako introwertyk z fobicznym umysłem moim problemem może być obniżony poziom serotoniny. Muszę w końcu szarpnąć się i ją zbadać, chociaż wiąże się to z dosyć wysokimi kosztami.

 

W dniu 4.03.2018 o 22:33, lxdead napisał:

@Mapogo Jakie miałeś relację z rodzicami? Bo to mogło mieć spory wpływ na Ciebie, ja od małego byłem non stop porównywany przez matkę do lepiej uczących się kolegów/koleżanek czy kuzynów, a wszelkie moje osiągnięcia były przez nią trywializowane, o ile nie były >wystarczające<, np. dostałem 4 z matmy której nienawidziłem i z której słabo mi szło ale te parę osób dostało piątki -> "mogłeś się lepiej postarać, miałbyś te 5 jak X i Y" itp. Do tego dochodziło również faworyzowanie starszej siostry czy młodszego brata. Miałem takie akcje że mi coś nie szło i chciałem o tym pogadać -> chuj z tym, siostra osiągnęła to i to. Udało mi się coś osiągnąć? Chuj z tym, brat ma problem z tym i tym.  Samoocena leciała mi w chuj na łeb na szyję aż się po prostu nie wyjebałem na zdanie i opinie matki czy dziadków.

Może być tak że oni podświadomie obniżali twoje poczucie wartości co by mieć Cię pod swoimi skrzydłami - ot "parobek który zrobi tak jak chcemy i co chcemy". Jeśli masz możliwość wyprowadzki (zarabiasz dobrze), jestem samodzielny to nie czekaj tylko szukaj mieszkania - możesz również oznajmić to rodzicom, pisz od razu jak zareagują na taką wieść

 

 

Miałem podobnie do Ciebie. Musiałem być najlepszy w szkole, wzorem cnót, osobą miłą dla wszystkich. Moje zainteresowania były pomijane, raczej wybijano mi z głowy zainteresowania i znajomości z osiedla. Siedź w domu młody człowieku i się ucz.

 

Moim zdaniem oni nie robią tego celowo i sami boją się, że zostaną sami. Czasami w żartach mówię im, że spadam z domu, właśnie szukam kawalerki do wynajęcia/kupna to wpadają w panikę, że beze mnie będzie pusto i nudno. Trochę ich to dołuje. Oni są pewni, że zostanę i będę zawsze blisko.

 

23 godziny temu, emehcsfotuoog napisał:

Jeśli miewaszasz obniżenia nastroju, brak energii to podobno dobre są "Depresanum" - nie wiem, nie próbowałem. Ja bym nie rzucał się na leki, nigdy nie brałem, uważam, że to zaciemnia umysł. Natomiast sam polecam "Gotu Kola" - daje kopka w układ nerwowy, polepsza koncentrację itd. Pozgłębiaj sobie poruszane na forum tematy związane z podświadomością, duchowością - jest kupa lektury. Pamiętaj, że to problemy, które po części sam wzmaciasz bo postawa jest niewłaściwa - ale tę zmienisz swoją pracą. I jeszcze "myśli" - spróbuj zobaczyć jakie myśli (w tym słowa na nazwanie tego) produkuje twój mózg w stresie, lęku, złości (zwłaszcza do siebie) i jakie pociąga to reakcje organizmu - warto wtedy, kiedy płynie ciąg karcących Cię, podcinających skrzydła myśli powiedzieć - "dość!"

 

Jeśli masz dobry kontakt z rodzicami to nie jest źle ale ja jestem orędownikiem tego, że trzeba iść na swoje, to wiele Cię nauczy, a i będzie gdzie "przenocować" zacną dziewoję ;) (ale tylko zacną! nie byle co). Chodzenie na randki to dobry koncept na zasadzie treningu interakcji, zwykłej zabawy i spędzania dobrze czasu. Ale skupiłbym się na pracy nad sobą - randki jako zabawa, nie pchaj się w "dużą relację" - dopiero jak siebie ułożysz warto próbować i poświęcać energię.

 

Mam dobry kontakt z rodzicami. Rodzina bez poważnych problemów, bez patologii, bez nałogów. Proszki odpadają, niczego nie będę brał.

 

15 godzin temu, Metody napisał:

Na wczasach zagranicznych nigdy nie byłem i samolotem też nie leciałem, a mam 32 lata i co ?

 

 

Przybij piątkę. :) To jeden z moich kompleksów, czyli brak podróży samolotem w cv, a przecież każdy już leciał i zwiedził pół świata.

 

6 godzin temu, Carl93m napisał:

Niestety ostatnio fobie i kompleksy mi wróciły, chciałem się nauczyć programować no i się nauczyłem, parę miesięcy temu żaliłem się Braciom tutaj, że nie rozumiem nawet API, a teraz po 4 miesiącach piszę aplikacje webowe o (podobno) dobrym czystym kodzie. 

 

Zyskałem umiejętność dzięki, której wkrótce będę mógł zarabiać, ale utraciłem w oczach ludzi.

Zamknąłem się w domu, koduję i oglądam któryś już raz Mr Robot utożsamiając się z postacią Eliota - to mi daje inspirację do pisania kodu, ale ryje główkę.

 

Teraz siedzę przed kompem, wśród puszek po Be Powerach (bo na red bule mnie nie stać :lol:) z przetłuszczonymi włosami sięgającymi już prawie do podbródka (a w czerwcu '17 byłem ostrzyżony na trójeczkę). Broda 3 centymetrowa, rzadka, wyglądająca jak włosy na cipce śmieszne. Siedzę w tej samej bluzie i spodniach od tygodniach i myślę czy by się dzisiaj nie wykąpać. Gdyby nie mój super szybki metabolizm to bym ze 100kg już ważył, bo wpierdzielam cukier i tłuszcz, że hej. Cieszę się, że nie mam kontaktów narokotykowych, bo pewnie bym kupował jakieś gówno, żeby nie spać. Z towarzystwem kontaktów nie zerwałem, ale samoczynnie zamarły. Ostatni raz z jednym ze znajomych rozmawiałem 2 miesiące temu.

 

Ale za to mam postanowienie: do weekendu majowego ogarniam to co mam do ogarnięcia, myję się, kupuję nowe ciuchy, strzygę się kupuję maszynkę do golenia, perfumy już mam i wracam do żywych. Wrócę w blasku chwały, odmieniony, więc prostujcie ścieżki i pagórki równajcie, bo nadchodzi. 

 

@Mapogo chłopie trzymam kciuki! Pij herbatę i myśl pozytywnie - wczoraj Kamil Stoch powiedział, że pozytywne myślenie drogą do sukcesu!

 

hahaha rozbawiłeś mnie tym opisem własnego zapuszczenia.

 

A jak wyglądała u Ciebie kwestia programowania i uczenia się nowych rzeczy? Nie zniechęcałeś się? Nie chciałeś odpuścić? Nie denerwowało Cię to, że pewnych rzeczy nie rozumiesz? Nie dołowałeś się przez to jeszcze mocniej i nie obniżałeś własnej wartości w trakcie uczenia?

 

Powodzenia. :)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Mapogo napisał:

Moim zdaniem oni nie robią tego celowo i sami boją się, że zostaną sami. Czasami w żartach mówię im, że spadam z domu, właśnie szukam kawalerki do wynajęcia/kupna to wpadają w panikę, że beze mnie będzie pusto i nudno. Trochę ich to dołuje. Oni są pewni, że zostanę i będę zawsze blisko.

Albo boją się że stracą po prostu kogoś kto zawsze zrobi to o co będą prosić. Lepiej będzie dla Ciebie jeśli znajdziesz te kawalerkę i się wyprowadzisz, nie patrz na to jak im będzie "źle" z tego powodu, kieruj się swoim dobrem bo to jest dla Ciebie numero uno :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minutes ago, Mapogo said:

Proszki odpadają, niczego nie będę brał.

Też jestem przeciw lekom, nigdy nie stosowałem. Sądzę, że stosować tylko w cięzkich przypadkach. Ja podałem Ci suple - depresanum zawiera aminokwasy pobudzające neuroprzekaźniki i kilka innych rzeczy przy czym nie testowałem - znam tylko relacje czyjąś. Sam mówisz o obniżonej ilości serotoniny np (a jest jeszcze kilka innych). Gotu Kola używam, to roślina/zioło pobudzające generalnie mówiąc ośrodkowy układ nerwowy, na forum gdzie znalazłem ludzie testujący twierdzili, że nie na każdego działa, może to efekt placebo, ale ja dostałem kopa (dla mnie liczy się efekt) po kilku dniach stosowania - zupełnie lepsza konentracja i energia a kosztuje grosze.

Edytowane przez emehcsfotuoog
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, emehcsfotuoog napisał:

Też jestem przeciw lekom, nigdy nie stosowałem. Sądzę, że stosować tylko w cięzkich przypadkach. 

Nie rozumiem was chłopaki. Jesteście przeciwko czemuś, co może was wyprowadzić na prostą? Trzeba porozmawiać po prostu z dobrym lekarzem. Biorę od dawna leki rozszerzające naczynia krwionośne dla przykładu, które posiadają dodatkowo wartość uspokajającą. Jestem zupełnie innym człowiekiem. Bez leków bardzo źle się prowadziłem, miałem strasznie negatywne myśli, siedziałem sam w chacie. Jeden dzień dobrego samopoczucia po lekach to taka różnica w postrzeganiu świata, że już człowiek nie chce wracać do negatywnych emocji. Poza tym nikt nie każe ci brać leków do końca życia. Diagnoza, test, porównanie, stabilizacja, odstawienie. Musisz mi wyjaśnić, dlaczego jesteś przeciwko lekom, bo szczerze nie rozumiem :) Może coś mi umknęło. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.