Skocz do zawartości

Zdrada żony - jak żyć


Rekomendowane odpowiedzi

@Adams, fajnie to wyjasniles. No i jeszcze trzeba wziąć pod uwagę to, że w zdecydowanej większości sędzia przy rozwodzie jest po stronie kobiety, to samo jeśli tyczy się to alimentów czy na siebie i na dzieci. Tym bardziej, że będzie miała aż 5 lat, żeby się upomniec. Weźmie dobrego adwokata I będzie walczyć. Chłop weźmie rozwód bez orzekania o winie, żeby szybko, żeby bez szarpania, a za rok czy dwa się okaże, że szarpaninia dopiero się zacznie. Oczywiście zdaję sobie z tego sprawę, że to co przedstawiam to czarny scenariusz, ale jak uczy życie i forum ufac kobiecie za bardzo nie ma co ?

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 9.03.2018 o 21:51, Tornado napisał:

@azagoth Już ci brachu tłumacze.

Za darmo potrenuje jakiego "pizdeusza" zrobiło z niego matriXowe programowanie społeczne.

Wtóre nabierze `naturalnej ramy codziennej`na nowe miłości.

Nie będzie skamlał później o widzenia z dziećmi bo się uodporni.

Jeszcze wiele można tak wymieniać ale to głównie mechanizmy PUA więc za dużo tego na raz.

 

RESUMUJĄC jak objawienie spadnie na niego myśl iż związek to tak naprawdę UKŁAD BYZNESOWY 

Jak mawia przysłowie żona to DIVA w systemie ratalnym z wysoką stopą odsprzedaży końcowej.

 

@lxdead Zakładam że nie rozwodziłeś się i nie wiesz jak pośpiech gra na korzyść  samiczki.

@Perun82 Bracie widzę iż też patrzysz krótko dystansowo.

Oleje mentalnie samice(z automatu pójdą dzieci nie da się rozdzielić) a ta wykorzysta jako materiał dowodowy w sądzie. 

 

Może trochę źle zostałem zrozumiany. Nie chodzi mi o szybkie działanie że w pośpiechu a o to żeby szybko przejść do podjęcia działań. Tj. nie zwlekać ze zbieraniem dowodów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurwa jednej rzeczy mi chyba nawet żadna audycja marka w życiu nie przetłumaczy. Jak można zdradzać (czyli niszczyć rodzine dla mnie jednoznaczne) mając małe dzieci. Może mnie to tak wkurwia bo sam odchowałem sie bez rodziców i przez lata brzydziłem sie głupotą dorosłych ale to sie totalnie kłóci z tym, że dziecko dla rodzica jest najważniejsze kiedy rodzic zdradza czy tylko ja tak mam? Albo dzieci albo rozwalanie rodziny.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Król Jarosław I

Bo całe to romantyczne pierdo...nie o wartościach jest tylko kłamstwem współczesnej cywilizacji romantyzmu. To coś jak reportaż w CNN o tym jak Jim uratował małego pieska z kałuży, czym doprowadził redaktorów do łez. Po czym następne info o tym jak USArmy rozjebało cztery wsie w Iraku napalmem, bo tak trzeba.

To samo jest w kwestiach rodzinnych. Dużo gadania o komforcie dzieci, a na boku dupy daje innemu bo ja zaswędziała.
Z naturą nikt nie wygrał jeszcze. I czasem chłodno się kalkuluje co i jak, po czym robi coś innego.

Ja zrozumiałem niedawno całkowicie dobitnie, że kobiety też są egoistyczne w kwestiach wychowania dzieci. Mówi się, że kobieta dla dziecka zrobi wszystko, ale to kłamstwo. Miałem tak, że dałem jednej rozwódce w trakcie rozwodu, z dzieckiem zabezpieczenie, podniesienie komfortu życia, wspaniały kontakt z synem itd. Po czym kasy na życie zażądała więcej bo jej mąż nie płacił raty za dom. I nie odpuściła w tej kwestii. Ja też, więc odszedłem. Szkoda mi było, ale odszedłem.

Po czym rozmawiałem o tym ze starszą kobietą, moją znajomą która jest taką mądrą życiowo babką. I też jej mówiłem "pani Bogusiu ale wie pani co ? Jedno mi się w głowie nie mieści. Kobiety patrzą zawsze na to jakie facet ma relacje z dzieckiem, a ja miąłem z małym świetne. A ona miała w dupie to, że zniszczy tą więź dziecku, które ewidentnie tego potrzebowało.
Na co pani Bogusia mi powiedziała: to nie jest nic nadzwyczajnego. Kobiety są w tych sprawach bardzo egoistyczne. Mówią o dzieciach itp a tak naprawdę patrzą tylko na swoją wygodę. Kobiety myślą tak: dzieciak dorośnie, pójdzie z domu, a ja zostanę z facetem. I to moje zachcianki są ważne. Ojca to mały ma. Kasa jest ważniejsza.

Natura.

  • Like 4
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@AR2DI2 Kiedyś ojciec powiedział mi oto taką fraszkę:

 

"Kobieta to stworzenie Boże, więc powinno spać w oborze,

ale na kształt dupy, chłop ją zabrał do chałupy"

 

 

I niech rzuci kamieniem ten co myśli inaczej! :D

 

 

Edytowane przez lxdead
  • Like 1
  • Haha 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Łabędź napisał:

Czy mógłbyś bracie doprecyzować czy oba punkty muszą być spełnione czy jeden z nich?

Oba warunki muszą zostać spełnione.

 

Dla podsumowania:

 

Moim zdaniem pojęcie "alimentów na żonę" - nie powinno być używane. Alimenty - jak sama nazwa wskazuje - od "alimentum" - to żywienie. Zywienie to podstawowa, codzienna potrzeba każdego człowieka - więc mozna powiedzieć ze ma to charakter bezwzględny i stały.

Jest to świadczenie obligatoryjne i bezdyskusyjne.

W przypadku małżonków jednak - występuje tylko w szczególnych przypadkach, więc IMHO zwane alimentami być nie powinno.

 

Uzasadnię dlaczego:

 

Otóz - alimenty są na dzieci. Bo obowiązek alimentowania dziecka - występuje bezwzględnie, zawsze i niezależnie od okoliczności.

Jesli jakiś łachmyta zrobiłby dziecko miliarderce - to miliarderka ma całkowicie uzasadnione prawo zażądać od łachmyty alimentów na urodzone przez siebie dziecko.

Nawet jesli sama na dzieciaka wydaje 100 tysiecy miesiecznie.

Sąd wówczas rozpozna uzasadnione potrzeby dziecka miliarderki (niespecjalnie rózne od potrzeb dziecka kasjerki z Lidla) oraz rozpatrzy możliwości zarobkowe łachmyty.

I nałoży na łachmytę na przykład 500 złotych miesiecznie - co dla miliarderki nie jest nawet równowartością jej używanych majtek. Ale nałoży - bo takie jest prawo.

I jesli łachmyta ma gołe jaja i jest bezrobotny - nie ma to znaczenia, bo rolę grają możliwości zarobkowe. Niech idzie na budowę szuflować do betoniarki. Zawsze coś zarobi. Najniższą na pewno.

 

I w każdym innym przypadku jest tak samo. Odnośnie dzieci.

 

Odnośnie zaś byłych małżonków po rozwodzie są tylko dwa szczególne przypadki, w ktorym małżonkowie mogą być zobowiazani do płacenia jeden drugiemu.

 

Czyli:

1. Znacznie pogorszenie warunków życia jednego z małżonków po rozwodzie.

 

2. Jeden z małżonków po rozwodzie znalazł się w niedostatku.

 

Ale jesli nawet ktorykolwiek z tych warunków wystąpi - to musza być kumulatywnie (łącznie) spełnione i warunki dodatkowe - bez ktorych do płacenia nie dojdzie.

 

Zatem:

 

W przypadku 1 - znaczne pogorszenie warunków życia po rozwodzie - płacenie ma miejsce wtedy i tylko wtedy kiedy spełnione są łacznie nastepujące warunki:

1. Nastąpiło pogorszenie warunków życia wskutek rozpadu małzenstwa jednego z małżonków

2. Płacić może małżonek jedynie i wyłacznie winny rozpadowi pożycia

 

W żadnym innym przypadku nie jest to możliwe.

Istotnym tu jest to, że wystarczy "pogorszenie warunków życia po rozwodzie" - czyli jesli rozwiodło się małzenstwo miliarderów, mąż uznany był za jedynie winnego, żona zaś po rozwodzie jest zaledwie milionerką (nie jeździ Maybachem ale zaledwie Mercedesem klasy S) - to może teoretycznie żądać od męża kasy by znów jeździła Maybachem i ma wszelkie szanse, iż dostanie.

 

 

W przypadku 2 - niedostatek - płacenie będzie tylko wtedy kiedy spełnią się łącznie takie warunki

1. Po rozwodzie jeden z małzonków znalazł się w niedostatku

2. Małzonek w niedostatku nie jest jedynie winny rozpadowi pożycia

3. Płacić może małżonek tylko wtedy kiedy albo rozwód jest z winy płacącego albo nie ma orzekania winy. Jesli winny jest ten co żąda kasy - nie dostanie bo jest winny.

4. Obowiazek płacenia wygasa po 5 latach od rozwodu lub z chwilą wejścia małżonka uprawnionego do kasy w nowy związek małzenski

 

 

 

Wnioski:

Tzw "alimenty na żonę" są możliwe w zasadzie tylko wtedy kiedy mąż zostanie uznany jedynie winnym rozkładu pożycia a żonie pogorszy się materialny status wskutek rozwodu.

Przy rozwodzie bez orzekania winy taka sytuacja jest niemożliwa

 

Natomiast niedostatek to odrębna sprawa (przypadek 2), ale wykazanie niedostatku jest sprawą trudną i z tego tytułu sądy niezwykle rzadko przyznają obowiazek płacenia. W dodatku - obowiazek ten jest dość krotkotrwały i może być zmienny kiedy na przykład strona uprawniona do kasy wyzdrowieje, minie 5 lat lub wejdzie w nowy związek małzeński

 

Dlatego Bracia - rozróżniajmy te dwie kwestie bo to kluczowa sprawa. I proponuję nie nazywać płacenia na żonę alimentami - bo róznica jest zasadnicza. Alimenty na dziecko są zawsze i bez dyskusji, zaś na małzonka - tylko w szczególnych przypadkach.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, AR2DI2 napisał:

Z naturą nikt nie wygrał jeszcze

wygrali, np. ludzkość dzięki szczepionkom albo antybiotykom. Jeszcze sto lat temu byle skaleczenie, zapalenie płuc albo mała epidemia i dowidzenia dobranoc. Dziś to jakaś abstrakcja.

Antykoncepcja też jest swego rodzaju "zwycięstwem nad naturą". Parę jeszcze by się znalazło. 

 

By wygrać z naturą wystarczą odpowiednie wzorce kulturowe. Byli i tacy co krępowali stópki dziewczynkom, inni głowy kształtują jakimiś bandażami bo jajowate to piękne.

Nie szukajmy uzasadnienia dla k*restwa.

Tak, mamy instynkty, oczywiście. Jesteśmy ich świadomi. Ale nikt nie postawi kloca w autobusie bo "natura". Kontrolujemy popędy, cywilizujemy je. Nie bekamy przy stole, nie pierdzimy w restauracjach. Niech więc kobiety nie usprawiedliwiają swoich destrukcyjnych działań "naturą", bo nie żyjemy w jaskiniach a łobuz wcale nie kocha mocniej - to miało sens w czasach gdy potęgę afektu mierzono siłą z jaką zalotnik walił maczugą w łeb wybranki.

 

Natura owszem, potężna jest i mądra ale dlatego dała nam fajne mózgi i wyższe funkcje umysłu, które też wzięły się znikąd indziej niż z samej Natury właśnie (bo i skąd? Chyba nie stworzył ich ten człowiek co ledwo ogarniał kamienia łupane? Przecież nawet dziś z dzisiejszą wiedzą nie bylibyśmy w stanie upgrejdować np. umysł psa do poziomu świadomości i inteligencji ludzkiej).

Więc jesteśmy częścią Natury i nie próbujemy z nią "wygrać" ale przekroczyć własne ograniczenia. Tak samo jak Życie, które wyszło z wody wcale nie "wygrało z Naturą". Teraz też próbujemy się wygrzebać z tego bajora instynktów zwierzęcych i wznieść w wyższe rejony Ducha. Wielokrotnie już Natura wygrywała z Naturą, proszę nie siać defetyzmu :D

 

 

Edytowane przez KurtStudent
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, KurtStudent napisał:

wygrali, np. ludzkość dzięki szczepionkom albo antybiotykom. Jeszcze sto lat temu byle skaleczenie, zapalenie płuc albo mała epidemia i dowidzenia dobranoc. Dziś to jakaś abstrakcja.

Antykoncepcja też jest swego rodzaju "zwycięstwem nad naturą". Parę jeszcze by się znalazło. 

 

Tyle, że to zostało to wszystko wynalezione dzięki naturze. Wykozystujemy jej dobrodziejstwa, manipulujemy ją. Na niej cały czas się opieramy, wykorzystujemy jej prawa, ale nic nie robimy, żeby ją przechytrzyć, wyjść poza jej prawa. Hokups Pokus nie sprawi, że jabłko nie spadnie jak wypuszcze je z ręki :) Laptopa też nie włącze bez energii, nawet jak się będę modlił. Fizyka i chemia musi się zgadzać :D Moja perspektywa w tej sprawie, ale to nie znaczenia. 

 

Mały offtop - przepraszam.

 

Swoją drogą ciekawi mnie dlaczego tak wszyscy mordują się o dziecko i dlaczego musi mieć moje geny. Ten samolubny gen nieświadomie wciąż działa i steruje naszym życiem :) ? Ahh to przetrwanie. Co możemy zrobić. 

Edytowane przez Metody
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

26 minut temu, Metody napisał:

yle, że to zostało to wszystko wynalezione dzięki naturze. Wykozystujemy jej dobrodziejstwa, manipulujemy ją. Na niej cały czas się opieramy, wykorzystujemy jej prawa, ale nic nie robimy, żeby ją przechytrzyć, wyjść poza jej prawa.

A co powiesz na to i będzie to jakiś kompromis, że prawa natury... ewoluują? Albo nasze ich zrozumienie, co na jedno wychodzi? Może my tych praw po prostu nie znamy? Może w skali kosmosu jesteśmy totalnymi prowincjuszami wierzącymi w zabobony?

 

Potrzeba posiadania dzieci to taka sama potrzeba jak potrzeba snu czy jedzenia, czy potrzeba bliskości. Eksperymenty pokazały, że zwierzęta wolą czułość niż pokarm. Barbarzyńskie badania na noworodkach ludzkich dały podobne rezultaty ( "science, bitch!" ). Potrzeba posiadania dziecka, uczestniczenia w jego rozwoju jest potrzebą kreacji, równie dobrze można pytać po co rysować czy pisać. Czy dłubać w drewnie itd. 

 

Tylko teraz pytanie, czy ktoś dłubie w drewnie z miłości czy dłubie w drewnie bo jest przymusowym robotnikiem wywiezionym na roboty do Rzeszy gdzie w podziemnej fabryce w drewnie wydłobuwuje fragmenty myśliwca Ho 229  a nad nim krąży znęcający się sadystyczny kapo/SS/ukrainiec. Ta druga sytuacja to oczywiście opcja głębokiego zanurzenia w MATRIXIE.

 

Swoją drogą - o ile pamiętam (nie będę tego teraz sprawdzał by sobie nie zapsuć zabawy) MATRIX to po polsku MACIERZ. PRZYPADEX!?

Edytowane przez KurtStudent
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Metody Chyba dlatego że mamy w swojej ludzkiej naturze pragnienie pozostawienie czegoś/kogoś po sobie co będzie innym o nas przypominało. Część nas będzie żyć w naszym potomstwie. Zauważ że u zwierząt, ot na przykład u kur, ten słabszy kogut spierdalajacy przez silniejszym po kątach może być tym który zapłodnił kurze jaja, ale kurcząt w razie niebezpieczeństwa bronić będą oba zażarcie - brak u nich tej "świadomości". U lwów wygląda to już inaczej, samiec Alfa nie ma zamiaru tolerować potomstwa samca który przewodził poprzednio. Zdarzają się i u nas przypadki gdzie facet nie ma potrzeby płodzenia własnych dzieci, a wychowuje dzieci partnerki jak własne - tyle że według mnie ktoś taki musi być skrzywiony psychicznie pod tym kątem, co innego gdy sam ma dzieci/dziecko z jeszcze inną partnerką i po prostu nie widzi potrzeby posiadania większej ich liczby. Ja twierdze tak jak i Herbert w swojej "Diunie" że człowiek człowiekiem się nie rodzi, człowiek człowiekiem się staje, właśnie poprzez umiejętność zapanowania nad swoimi pierwotnymi, barbarzyńskimi(zwierzęcymi) instynktami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, lxdead napisał:

Chyba dlatego że mamy w swojej ludzkiej naturze pragnienie pozostawienie czegoś/kogoś po sobie co będzie innym o nas przypominało

Za 100 lat nikt o Tobie nie będzie już pamiętał. Prawdopodobnie nie będzie nawet Twojego grobu (nie widziałem na cmentarzu (a odwiedzam 3) nagrobków z datą śmierci 1918 albo 1886 :)) A dzieci też umrą. Trochę nihilistycznie, ale czy takie nie są fakty ;)

 Ewentualnie będziesz imieniem, nazwiskiem i Twoją historią, zbiorem faktów w jakiejś książce, ale to nic nie powie o esencji wspaniałości Twojego życia. 

Oczywiśćie nie promuje to żadnej bierności, ale spojrzenie na to wszystko z innej perspektywy. 

Edytowane przez Metody
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Metody Jak najbardziej - jednak pozostaje ta nadzieja że nasi potomkowie przedłużą linię krwi, choć dzieję się i inaczej. Już nie chodzi o same pragnienie by nasi potomkowie o nas pamiętali czy wiedzieli coś o nas, chodzi o samo to by nasza linia krwi przetrwała, nasze nazwisko pozostało - patrząc na historie jest to możliwe. Grunt to napłodzić kupę synów :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Faktem bezspornym jest to, że jakby nie instynkty i zwierzęca natura to takie forum jak to nie było by potrzebne. Gdyby człowiek a dokładniej mężczyzna umiał i chciał zapanować nad swoim gadzim mózgiem to nie biegał by z wywieszonym jęzorem za każdą samicą z pragnieniem zapłodnienia jej (dziś tylko wyruchania bo jest antykoncepcja).

 

Sam znam teorię, przeczytałem kilka książek, śledzę regularnie forum a więc wiedzę teoretyczną mam. No i co z tego skoro na widok samicy w krótkiej spódniczce (wiosna idzie) mam ochotę ją wyhędorzyć. I nawet mnich tybetański ową ochotę będzie miał jeśli siłą umysłu jej nie wyłączy.

 

Ludzie to tylko zwierzęta ze zbyt rozwiniętym mózgiem, z tym, że kobietom bliżej do zwierząt niż do mężczyzn.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 9.03.2018 o 20:11, stravi napisał:

Chciałem żonę traktować po partnersku,

Ten sam błąd był u mnie.

W dniu 9.03.2018 o 20:21, Pytonga napisał:

Zacznij od siebie samego zacznij od małych rzeczy, które sprawiają CI przyjemność (bądź samolubny zacznij myśleć o sobie to nic złego)

Idź do ludzi spotykaj się z rodziną czy kumplami przyjaciółmi.

 

Zacznij odkładać kasę załóż konto tylko swoje (jeżeli masz wspólne konto z kobietą wyprowadź kasę)

 

I zadaj sobie pytanie czy widzisz dalsze życie z nią po tym co zrobiła?

"Zacznij zajmować się sobą. Od małych rzeczy, które sprawiają CI przyjemność". Swoje konto/ kont, swoje oddzielne, od niej, życie.

Ja zostałem i w sumie nie żałuję (jak sama powiedziała, nigdy nie zamierzała mnie opuścić, choć sama nie wiedziała czego oczekiwała). Dzieci tego nie odczuwają (tak sądzę bardzo mnie to cieszy,że mam bezpośredni wpływ na ich życie i korzystam z tego), a zostałem żeby tego nie odczuły (i to moja dama miała się wyprowadzić, a nie ja). Moja to pierwsza kobieta z jaką się związałem, wcześniej było wiele, luźnych kobiet.

Powiedziałem jej wprost,  jest matką moich dzieci i nie zamierzam się wiązać z inną kobietą (kiedyś nigdy nie zamierzałem), ale nie będzie już jedyną w moim życiu. W sumie nawet nie oponowała.

Mam intercyzę, swoje konta, inwestycje, hobby, buduje swój dom i planuje kupić swoje mieszkanie (bez jej wiedzy), żeby nie szwendać się po hotelach, w testamencie przepisane wszytko jest na dzieci (dzieci po testach DNA). Odnawiam znajomości (w tym te z kobietami), wyjeżdżam sam, (z żoną i z dziećmi też), Wszelkie koszty na pół. Minęło już 2,5 roku, aktualnie jest spokój, ale jestem gotów, rozwieść się zawsze można. Dałem jej do zrozumienia, że ja nie wystąpię o rozwód, przynajmniej do osiągnięcia pełnoletności najmłodszej, a jeśli już to nie ja będę się wyprowadzał (z jej mieszkania).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

KurtStudent

Z tym zwycięstwem szczepionkami i antybiotykami nad naturą to można by polemizować. Sytuację trzeba rozpatrywać zawsze długoterminowo, nie tylko doraźnie na ten moment. Bo...
Badania wykazują, że populacje które były szczepione, czym wyeliminowano naturalne mechanizmy obronne organizmów na jakąś chorobę, stają się kompletnie nieodporne na mutacje.
Podobnie jest z antybiotykami. Jest wiele badań wykazujących, że leczenie antybiotykami pomaga zwalczyć jakąś dolegliwość, jednak niszczy przy okazji florę bakteryjną organizmu co powoduje w przyszłości często gorsze dolegliwości.

Antykoncepcja to jest dokładnie takie samo "oszukanie natury" doraźne, w tym danym momencie. Skutkuje (co widać obecnie w Europie) katastrofą demograficzną.

Daj przykład wygranej z naturą dzieki odpowiednim wzorcom kulturowym. Możesz?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 hours ago, Bojkot said:

Ten sam błąd był u mnie.

"Zacznij zajmować się sobą. Od małych rzeczy, które sprawiają CI przyjemność". Swoje konto/ kont, swoje oddzielne, od niej, życie.

Ja zostałem i w sumie nie żałuję (jak sama powiedziała, nigdy nie zamierzała mnie opuścić, choć sama nie wiedziała czego oczekiwała). Dzieci tego nie odczuwają (tak sądzę bardzo mnie to cieszy,że mam bezpośredni wpływ na ich życie i korzystam z tego), a zostałem żeby tego nie odczuły (i to moja dama miała się wyprowadzić, a nie ja). Moja to pierwsza kobieta z jaką się związałem, wcześniej było wiele, luźnych kobiet.

Powiedziałem jej wprost,  jest matką moich dzieci i nie zamierzam się wiązać z inną kobietą (kiedyś nigdy nie zamierzałem), ale nie będzie już jedyną w moim życiu. W sumie nawet nie oponowała.

Mam intercyzę, swoje konta, inwestycje, hobby, buduje swój dom i planuje kupić swoje mieszkanie (bez jej wiedzy), żeby nie szwendać się po hotelach, w testamencie przepisane wszytko jest na dzieci (dzieci po testach DNA). Odnawiam znajomości (w tym te z kobietami), wyjeżdżam sam, (z żoną i z dziećmi też), Wszelkie koszty na pół. Minęło już 2,5 roku, aktualnie jest spokój, ale jestem gotów, rozwieść się zawsze można. Dałem jej do zrozumienia, że ja nie wystąpię o rozwód, przynajmniej do osiągnięcia pełnoletności najmłodszej, a jeśli już to nie ja będę się wyprowadzał (z jej mieszkania).

No cóż podziwiam.

Rozumiem, że wybrałeś dobro dzieci. Świadomie a nie, że się poświęciłeś dla nich.

Wybaczyłeś? Jak wyglądają święta, spotkania rodzinne?

 

Jesteś zadowolony ze swojego życia i wyboru którego dokonałeś?

 

Przepraszam jeżeli pytania zbyt osobiste.

 

Nie wiem czy miałbym na tyle siły w sobie aby tak żyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, AR2DI2 napisał:

KurtStudent

Z tym zwycięstwem szczepionkami i antybiotykami nad naturą to można by polemizować. Sytuację trzeba rozpatrywać zawsze długoterminowo, nie tylko doraźnie na ten moment.

Gdzies w filmie slyszalem pytanie:

Czy wiesz ile wirusow potrafi zabic antybiotyk?

ANI JEDNEGO.

 

Mimo iz filmy to pic - mozna z nich cos wyłowic, tyle ze trzeba to sprawdzic.

 

F*CK!

Chyba zjechalismy z tematu.

Poczytam o "dla dobra dzieci" i jesli sie da edytowac a bede mial cos do powiedzenia to tu wroce.

 

 

W dniu 11.03.2018 o 00:10, typiarz napisał:

@Normalny, to nie do końca dobry interes z tym, żeby szybko i bez orzekania. Jeśli będzie miał rozwód bez orzekania o winie, małżonka zawsze może wyskoczyć z alimentami na siebie. Także warto przemyśleć co się bardziej opłaca.  

O ile ja pamietam to jest troche inaczej.

Gdyby rozwod byl z jego winy - wtedy buli na zone.

Jesli nie - to tylko na dzieci.

Choc oczywiscie sąd moze wszystko. Jesli jej sie pogorszylo moze zasądzic.

Bierzesz adwokata i sąd wie ze z toba wygra ale z twoim adwokatem juz niekoniecznie bo adwokat to ktos z tego samego boiska i wie jak tamten gra. I obaj wiedza ze po jednej sprawie moze byc druga, z innym sedzia, z innym wynikiem.

Twoj adwokat mowi:

"A co? Ona sie spodziewala ze rozwod POLEPSZA sytuacje finansowa?"

 

Edytowane przez JoeBlue
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem z tych co uważają, że jeśli ktoś się nie rozwodził nie ma prawa doradzać.

Na przykład tutejszy gospodarz - nie był żonaty ale dobrze prawi o małżeństwach, dzieciach z tych małżeństw oraz rozwodach. Co by doradził?- orzekanie o winie czy jego brak? - nie wiem. Nie pamiętam z audycji wypowiedzi na ten temat.

 

Natomiast przestrzegam przed wejściem na pole walki sądowej zwanej orzekaniem o winie - w szczególności gdy są dzieci. I tyle z mojej strony w tym temacie.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Normalny Zgadzam się w moim przypadku (mimo dowodów) kancelaria prawnicza doradziła - pozew o rozwód bez orzekania - w razie oporów ze strony przyszłej ex wyciągamy armaty i nawalamy się.

Jednak najpierw próba załatwienia sprawy, jak najszybciej i jak najmniejszym kosztem.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zawsze mozna to zalatwic tak jak u mnie... czyli rozwod bez orzekania, ale w kontrze do pozwu małzy wuciągamy prawdziwe powody rozstania niż ten słąwny zanik więzi... nawet sędziny inaczej wtedy patrzą.

zawsze pozwany moze powiedziec jak bylo.

Edytowane przez poprawiony
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, Pytonga napisał:

No cóż podziwiam.

Rozumiem, że wybrałeś dobro dzieci. Świadomie a nie, że się poświęciłeś dla nich.

Wybaczyłeś? Jak wyglądają święta, spotkania rodzinne?

 

Jesteś zadowolony ze swojego życia i wyboru którego dokonałeś?

 

Przepraszam jeżeli pytania zbyt osobiste.

 

Nie wiem czy miałbym na tyle siły w sobie aby tak żyć.

 

Nie mam z nią problemów (nigdy specjalnie nie miałem), teraz "chodzi na bardzo krótkiej smyczy", którą od czasu do czasu luzuję (coraz bardziej). Nie wiem jak inni, ale ja chyba nigdy z żądną dziewicą nie obcowałem (a nawet wręcz przeciwnie), okazało się, że i ona mnie nie odstręcza, przez to co i jak zrobiła (a znam trochę szczegółów). Wie, że nie jest i nie będzie już jedyna. Nie stawia mi warunków (może niewielkie), nie robi wyrzutów, zasuwa w domu i nie tylko jak nigdy dotąd (liczy, że coś tym polepszy), wie że nie odzyska mojego zaufania i zna mój gniew, który (jak mi się zdaje) doprowadza ją do rozstroju, więc unika sytuacji konfliktowych (choć trochę trwało, aż przyswoiła nowe zasady) i mimo wszytko nie chce odejść.

Czasem tylko coś zaboli,

Cieszy mnie bliskość dzieci, że mogę codziennie uczestniczyć w ich życiu, mieć na nie wpływ  i że nie muszę radzić sobie z pytaniami dlaczego mama się wyprowadziła, kiedy wróci, czy to ich wina ect.. Tak, to dla nich, ale i dla siebie. Coraz rzadziej dręczą mnie pytania, wątpliwości, zaplanowałem sobie przyszłość na nowo. Nawet nauczyłem się odnajdować pozytywy nowej sytuacji.

 

 

 

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.