Skocz do zawartości

Czy coś zrobić?


Rekomendowane odpowiedzi

@wojkr Ja powiedziała i nie żałuje chociaż zwlekałam parę mies. o co później miał do mnie na początku lekkie pretensje.

Być może dzięki temu ona sie ogarnęłam, przynajmniej z pozoru bardzo poprawiło im sie w małżeństwie, przestraszyła sie i  zrozumiała co może stracić, a i on ograniczył prace i bardziej skupił sie na rodzinie.

 

Na początku on był w szoku, średnio to do niego dochodziło, bo bardzo jej wierzył, ale mi bardziej i wiedział, że bym nie kłamała w takiej sprawie, bo ciężko było mi o tym mówić

i nie chciałam tego robić ze wzgledu na dziecko, ale po przyłapaniu na pocałunkach sumienie nie dałoby mi spokoju. To miał być anonim, ale pod wpływem silnych emocji chwyciłam

ze telefon i chociaż w ogóle nie przeklinam powiedziałam wprost, że ma żonę sukę.

Zapytał jej o coś, co łatwo sprawdził, a ona skłamała.

Byl płacz, zarzekanie sie na dziecko, że go nie zdradziła. On uświadomił ją, że sie wyprowadza, a ona zostanie z niczym, goła, dodatkowo jej rodzina przestanie pracować w jego firmie i na nim żerować.

 

Potem zrobiła szopke przede mną, tłumaczyła sie że to była głupota, próba dowartościowania sie, bo był dla niej okropny, ale go kocha i wyciągnęła wnioski,

nigdy coś takiego sie nie powtórzy, a z tamtym nie spała i ogólnie próbowała sie wybielać.

Dziwie, ale myślałam, że mnie znienawidzi albo przynajmniej będzie bardzo wrogo nastawiona, a tak nie jest. Może ruszyło ją sumienie, ale bardziej prawdopodobnie jest to, że po prostu sie boi, 

bo teraz widzi jak duży mam na niego wpływ, a po drugie poinformowałam ją, że nie powiedziałam mu o wszystkim i pominęłam parę sytuacji, (które stawiają ją w jeszcze gorszym świetle) bo nie chciałam go dobijać.

 

Tylko, że dla mnie to było osobiste tu dla Smerfetki to tylko znajoma. I znajomemu bym nie powiedziała, że żona zachowuje sie nie fair, ewentualnie ten donos, albo odpuść, ludzie sie zdradzają i będą zdradzać.

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak na marginesie osoba trzecia zawsze jest w nieciekawej sytuacji, dlatego jak już jest mus zdrady to przynajmniej byłoby to zrobione inteligentnie. Spacerowanie za rękę z kochankiem w publicznym miejscu jest dosyć tępym zachowaniem i świadczy albo o tym, że ta pani albo nie jest w stanie przewidzieć pewnych koincydencji i ich konsekwencji albo o tym, że nie za bardzo obawia się o swoje małżeństwo, bo jej nie zależy bo wie, że ma w domu  plastusia co i tak się ugnie pod mocą jej kobiecej argumentacji.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Smerfetka napisał:

Mogę powiedzieć, że widziałam ją dziś przy kinie...ciekawe czy się "speszy". Mogę sprawdzić jak zareaguje.

A ty co matka teresa?
Nie masz swoich problemów w życiu?

@Anna "bo jej nie zależy bo wie, że ma w domu  plastusia"
Już miałem coś napisać ale boję się o kolejnego warna.

 

Edytowane przez Łapinski
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

59 minut temu, Łapinski napisał:

@Anna "bo jej nie zależy bo wie, że ma w domu  plastusia"
Już miałem coś napisać ale boję się o kolejnego warna.

@Łapinski jak coś zacząłeś to skończ. Zapewne chodzi ci o termin plastuś. A więc plastusia bo odnosiłam się do faktu, że ludzie w tzw. gorszej sytuacji, bardziej zaangażowani emocjonalnie ( tu mamy dużo młodszą kobietę) wolą przymykać oko na różne sytuacje niż radykalnie zakończyć lub odpowiednio zareagować, wtedy sami pozwalają by nimi dowolnie manipulować, lepić ich jak w plastelinie. W podanym przykładzie spektaklu "Żabusia" kiedy siostra informuje w końcu swojego brata o zdradzie żony on reaguje do niej agresywnie odpowiadając „po coś mi to mówiła, zniszczyłaś moje małżeństwo, a było nam tak dobrze jak nic nie wiedziałem”.

 

Ktoś mi znany, był tak zakochany, że znosił wszystkie zdrady swojej dziewczyny. Kiedy po raz enty zaszalała  po czym do niego wróciła i  planowali małżeństwo, inna moja znajoma powiedziała coś w stylu „jak on ją musi kochać”, co mi się wydało dosyć głupie. W końcu skończyło się jej stałym odejściem, on stracił  kilka lat  z życiorysu, trochę kasy i nic nie zyskał, no chyba, że naukę, ale nie można powiedzieć, że nie wiedział o jej poczynaniach i nie był poddany jej woli.

 

Jak nie reaguje się mocno od razu w przypadku różnych testów, ryzykując stratę można stać się takim plastusiem w czyichś rękach tracąc o wiele więcej i to dotyczy również kobiet, które liczą, że on się zmieni, a nie odchodzą nigdy bo on wciąż obiecuje, że się poprawi.  Wysnułam przypuszczenie, że może chodzić o podobną sytuację, nie stwierdziłam faktu.  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Anna napisał:

W końcu skończyło się jej stałym odejściem, on stracił  kilka lat  z życiorysu, trochę kasy i nic nie zyskał, no chyba, że naukę, ale nie można powiedzieć, że nie wiedział o jej poczynaniach i nie był poddany jej woli.

A skąd Ty to wiesz?
Może jemu taki związek sprawiał przyjemność.
Może dla niego taki roller coster emocjonalny był czymś fajnym. Ciągła huśtawka w życiu. Miał taka stagnację, że taka włąśnie rozrywka sprawiała mu nie wiem może frajdę.
Może on wytyczył sobie drogę w życiu, że będzie starał się ratować ten związek mimo tego co wyczyniała jego "kobieta".
Oceniasz czyjeś życie na podstawie jakiegoś szablonu? Może swojego?
Twoje poczucie moralności ma się ni jak do drugiej osoby.
Powinnaś skupić się na swoim życiu a nie mieszać się w cudze życie.
Chyba, że masz podświadomie taki cel. Tobie się wydaje, że ratujesz związek? A tak na prawdę go rozpierdalasz. 
Jaki jest finał tej twojej pomocy? Twoje sumienie jest spokojne no bo przecież Ty powiedziałaś o zdradzie. 
Taka osoba co to się wpierdala w czyjeś życie i związki jest pieprzonym egoistą i skończonym idiotą.
Krótkowzroczność takiego działania powinno być potępione.

PS1. Gdybyś mi powiedziała o tym, że widziałaś jak moja dziewczyna mnie zdradza to byś dostała solidną wiązankę. 
PS2. Już dawno stwierdziłem, że osoba która jest informatorem zostanie znienawidzona przez związek jako osoba, która była przyczyna rozpadu. 

Edytowane przez Łapinski
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Łapinski przeczytaj jeszcze raz ze zrozumieniem, co napisałam, bo tak się składa, że walisz na oślep.

W żadnym miejscu nie stwierdzałam, że coś do kogoś donosiłam. W tym przypadku akurat nikt nie musiał tego robić bo kobieta działała jawnie. Szla na 2 miechy do bad boya, jak ten ja kopał w d.. to wracała do swojej bezpiecznej przystani, tak działała. Wspomniałam tylko, że jak mi koleżanka po entym combecku powiedziała „jak on ja bardzo musi kochać” bo planowali małżeństwo,  mieli szerokie wspólne plany, to mi się wydało to głupim myśleniem, bo patrząc z boku, niezależnie od tego kto co lubi i jakie roallercoastery, to myśląc o założeniu rodziny z kimś, w perspektywie powinno się uwzględnić choćby wspólne dzieci, które niekoniecznie muszą podzielać zamiłowanie do skrajnych emocji lub cierpiętnictwa swoich rodziców, choć z dużym prawdopodobieństwem schematy te będą reprodukować. Jeśli ja bym wybrała życie ścierki z "miłości" do kogoś to na pewno nie chciałabym takiego losu dla moich dzieci i być może tylko to mogłoby mnie powstrzymać, w tym co niektórzy nazywają uczuciem nie do pokonania.

 

Po za tym działając tak jak działał, zakładając, że z upodobaniem, to i tak mu się skończyły te „atrakcje” bo faktycznie to, że druga osoba w związku się uprzedmiotowi nie oznacza że ta pierwsza będzie to szanować. 

 

Zresztą  argumentacja w stylu „jak on ja musi kochać”, „Może on wytyczył sobie drogę w życiu, że będzie starał się ratować ten związek mimo tego co wyczyniała jego "kobieta",, wyjęta jest żywcem z harlequnów, które kończą się dobrze "i żyli długo i szczęśliwie", tak nas uczono. Ok. może. Może ja się nie znam i to jest własnie  miłość i sposób na jej ocalenie idealny dla desperata, ich sprawa, ale nie budzi to pozytywnych skojarzeń (miłość, walka o coś istotnego...) u  myślącego.

4 godziny temu, Łapinski napisał:

Oceniasz czyjeś życie na podstawie jakiegoś szablonu? Może swojego?

No jasne ze oceniam. Jeśli sumę obserwacji i doświadczeń nazywasz szablonem to właśnie własnego. A  na podstawie jakiego szablonu oceniasz Ty swojego czy sąsiada? :

4 godziny temu, Łapinski napisał:

Taka osoba co to się wpierdala w czyjeś życie i związki jest pieprzonym egoistą i skończonym idiotą.
Krótkowzroczność takiego działania powinno być potępione.

Jest to też sztywny sposób oceny, szablonowy. Z tym, ze przypominam ja nigdy nikogo nie uwiadomiłam w podobnej sytuacji i też uważam to za nadgorliwość, ale nie wykluczam, że gdybym dobrze znała osobę krzywdzoną, jej zrównoważenie i stabilność i to że sobie sama sprawdzi i w końcu co jest tu kluczowe, czyli że jest to ten szczególny typ wolący najgorszą prawdę od najpiękniejszego kłamstwa, to może i bym to zrobiła, tego nie wiem.

4 godziny temu, Łapinski napisał:

Tobie się wydaje, że ratujesz związek? A tak na prawdę go rozpierdalasz. 
Jaki jest finał tej twojej pomocy? Twoje sumienie jest spokojne no bo przecież Ty powiedziałaś o zdradzie. 

Związku nie niszczy donosiciel, ale ten który zdradza. Jeśli już to informator, może zburzyć tylko wygodną iluzję, komfort psychiczny i związaną z tym zgodę na życie w zakłamaniu. Podążając Twoją logiką można powiedzieć, że  gdyby nie było tych którzy donoszą w taki czy inny sposób o zdradzie nie byłoby rozpadów związków, a nasze życie społeczne wtedy było by idealne. Mąż bez stresu miałby coś na boku, żona też, dzieci  nie wiadomo kogo biologicznie, i po co  jakieś testy DNA,  po co to ujawniać, jak dzieciak ma teraz ojca i matkę i żyje mu sie dobrze, po co mu niszczyć to szczęście i dążyć do rozpadu rodziny. To jest własnie ta hipokryzja społeczna o której pisała Zapolska, kiedy jeden kryje drugiego, i kiedy nie mamy odwagi zmierzyć się z prawdą, bo unikamy cierpienia. Może własnie dlatego ta pani o której tu się rozprawia chodzi sobie bezczelnie w poczuciu bezpieczeństwa po galerii handlowej, publicznie się afiszuje z kochankiem, bo mamy taką mentalność, przywalamy na każde krętactwo byle się nie mieszać. Muszę się jeszcze nad tym zastanowić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 15.03.2018 o 22:47, Florence napisał:

poinformowałam ją, że nie powiedziałam mu o wszystkim i pominęłam parę sytuacji, (które stawiają ją w jeszcze gorszym świetle) bo nie chciałam go dobijać.

Jak już mów to oto wszystkim, tymbardziej, że Twój kolega nie ma  zarośniętych oczu cipką. Kurestwo trzeba tępić niezależnie od płci.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 @Mosze Black Na pewno teraz nie poruszyłabym już tego tematu, bo wszystko się u nich unormowało.

W ogóle mam takie przekonanie, że małżeństwo powinno być na całe życie, nie uznaje rozwodów, chyba że w wyjątkowych, ekstramalnych sytuacjach.

 

Raz jak o czymś wspomniał to nie pociągnełam dalej rozmowy tylko raczej urwałam i zaczęłam mówić o czymś innym, bo czuje się niezręcznie i nie chce być tak naprawdę jej wrogiem, nasze relacje są obecnie powiedzmy poprawne.

Gdyby to był dla mnie zwykły znajomy to pewnie bym się nie wtrącała, bo mam wątpliwości czy mam prawo, a po drugie mam swoje życie, a takie sprawy nie są przyjemne. 

Nie potrafiłam opowiedzieć mu wszystkiego ze szczegółami, bo chociaż zapewniał, że musi podejść do tego na zimno, posprawdzać i jeśli go zdradziła

(doszło do seksu) to nie chce z nią mieć nic wspólnego, natychmiast odejdzie i  zostawi ją z niczym, ale widziałam, że tak naprawdę jest w szoku i ją kocha, wiec zależy mu na niej. Ale myślę, że wystarczyło to co powiedziałam.

Wcale nie chciałam mówić, łudziłam sie że wyolbrzymiam, że sie ogarnie, ale po pewnej sytuacji nie dałam rady, to był impuls, gryzło mnie sumienie, że widziałam różne rzeczy i nic mu nie mówię, a on jest całkowicie nieświadomy. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ojciec mojego przyjaciela z dzieciństwa, zawsze nam powtarzał jak mieliśmy jakieś fazy zauroczeń szkolnych - "Kobieta to puchar przechodni" - często w tym miejscu sztachając się "popularnym" i kończył - "od spodni do spodni". Nie macie pojęcia ile lat mi zajęło, żeby to w pełni pojąć. 

 

Wracając do tematu, miałem kilka takich sytuacji, że wiedziałem o różnych akcjach wśród znajomych par. Tyle że doświadczenie mnie nauczyło, że nie wpierdala się między wódkę a zakąskę. Pod koniec naszej podstawówki wtryniłem się w konflikt dwóch braci. Zamiast opowiadać się po którejś ze stron, powinienem był uznać - sprawy między wami to sprawy między wami, załatwiajcie to sobie sami. Oni się dogadali a ja byłem ten zły i wywalony poza nawias. Przy okazji - jako cenną poradę życiową uważam przesłanie A. Barszczewskiego: "nie udzielaj niezamówionych konsultacji". 

  • Like 6
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Słuchajcie, dziś rozmawiałam z moją znajomą ...i jakoś poszło na kwestie jej małżeństwa ...otwarcie powiedziała, że jej małżeństwo przechodzi w "otwarty układ". 

Po 6 latach małżeństwa już wkradła się rutyna, więc oni postanowili mieć partnerów tylko do seksu na boku. Ona ma 2. Układ jest jasny. Jeden z nich ma partnerkę, ale ona nic nie wie, drugi chyba się zakochuje więc chyba będzie znajomość zakończona).

Jej mąż też ma kogoś na boku.

Oni preferują też 3-ty. Trójkąt 2 kobiety + 1 jest super, ostatnio jej mąż zrobił jej niespodziankę i miał być 2-ch na 1 (niestety jej kochanek się wycofał, że nie da rady). (mąż zna obu kochanków, lubią się podobno)

Również chodzą na imprezy swingersów (np. sylwester).

 

Jej marzeniem jest aby jakiś obcy facet ją zerznął.

 

Generalnie, dzięki tym atrakcją, ona docenia męża, bardzo go kocha, ufa mu i jest super. Nawet jak wraca o 2 w nocy do domu do męża ..to czuje że za nim się stęskniła:D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, Smerfetka napisał:

Słuchajcie, dziś rozmawiałam z moją znajomą ...

   Jak bym moją kobietę słyszał, słuchaj jest afera... I trajkota jak maxim tzn CKM. Hehe.

Nic do Ciebie @Smerfetka, tak mi się skojarzyło, bo podjarana jesteś jak arab na kurs pilotażu. Hehe.

Odnośnie info wyżej to każdemu co lubi i tyle. Chów nowego pokolenia, nic mi do tego, też miewam takie fantazje, ale to tylko fantazje.

Nie zdobył bym się na coś takiego i tyle. Nie wróżę im długiej, wspólnej przyszłości.

 

W końcu zabraknie im wspólnych podniet. Pytanie co dale? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu, Adolf napisał:

bo podjarana jesteś jak arab na kurs pilotażu. Hehe.

Chodziło mi o znajomą, przez którą założyłam wątek. Widziałam ją z jakimś kolesiem, a że znam jej męża czułam się skrępowana. Dziś się dowiedziałam, że mają układ otwarty. Oni mają partnerów na boku i jest ok. Tyle:D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Smerfetka napisał:

Chodziło mi o znajomą, przez którą założyłam wątek. Widziałam ją z jakimś kolesiem, a że znam jej męża czułam się skrępowana. Dziś się dowiedziałam, że mają układ otwarty. Oni mają partnerów na boku i jest ok. Tyle:D

   Powtarzasz się dziecko, :) czytałem wątek, po prostu typowo, kobieco, wpadłaś z aferą żeby sprzedać info. 

Nic do siebie, powtarzam, rozśmieszył mnie sposób przekazania info, typowo kobiecy.;)

Buźka i pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 15.03.2018 o 19:40, Smerfetka napisał:

Dziś będąc w galerii handlowej z koleżanką zobaczyłam moją znajomą idącą z jakimś gościem za rękę....i nie wyglądało to jak brat z siostrą, czy kuzynką.

Zdarza się :) Nawet często :) Szczególnie w większych miastach.

Cytat

Tak się składa, że tym gościem nie był jej ...mąż (znam go dosyć dobrze, fajny gość). 

Nihili novi sub sole :)

Cytat

Tak się składa, że teraz często się widujemy z tą dziewczyną, ponieważ wspólnie jeździmy do szkoły.

Czy zapytać o tego gościa? Powiedzieć że ją widziałam? Czy nie wtrącać się nic ...?

Nie wtrącać się. Nie Twoja sprawa.

Cytat

Jej mąż zapieprza całe dnie (ma 45lat , dla mniej zostawił żonę), ona ma 25lat (mój znajomy jest jej 2 mężem). Znajoma nie musi pracować ...choć coś tam zaczęła tworzyć. Są ze sobą 4 lata i od 2 są małżeństwem.

Klasyka gatunku :)

Mąż utracił u niej szacunek, stał się misiem-białorycerzem, a koleżanka szuka prawdopodobnie emocji albo atencji albo i tego i tego.

 

Zasada jest taka - jesli widzisz nawet zdradę (a to zdrada jeszcze nie była, choć przesłanki do takowej istnieć mogą) - NIGDY się w to nie wtrącaj nawet gdybyś widziała, jak mąż Twojej najlepszej przyjaciółki posuwa kochankę.

Wiesz dlaczego ?

A dlatego że zrobisz sobie dwójkę wrogów w trybie natychmiastowym i w dodatku kompletnie nic z tego mieć nie będziesz.

 

Bowiem:

1. Mąz przyjaciółki wkurwi się na Ciebie za to, że go wsypałaś. To nie wymaga dalszego wyjaśniania.

2. Przyjaciółka Cię znienawidzi za to, że za Twoją przyczyną wybuchła awantura w jej domu. To może wymagac dalszego wyjaśnienia, wiec zrobię to.

 

Otóz - nie ma żadnego znaczenia, że działałaś w dobrej wierze. Nie jest istotnym, że działałaś niejako dla dobra ich małzeństwa. To się nie liczy. Ludzka psychika podświadomie nakazuje zabić posłańca, ktory przynosi złą wiadomość mimo, że logika nakazuje tego nie czynić.

Do końca życia (a może nawet i po nim) - będziesz kojarzona jako jedna z tych, które wywołały zadymę.

Tak niestety w życiu było, jest i będzie.

 

Już Bareja to zauważył w "Zmiennikach" - kiedy to Jacek Żytkiewicz rzekł do trzeźwiejącego Ździsia Mroczkowskiego:

"Gdybym powtarzał co pasażerowie u mnie w taksówce mówią to by było o 50% rozwodów więcej"

 

Nie Ty jestes od tego by strzec "sprawiedliwości". Nie Ty jesteś stroną w umowie zwanej małzeństwem Twojej przyjaciółki z jej mężem. I nie Twoją rolą jest zajmować stanowisko.

 

Krótko mówiąc - w takich sytuacjach obowiązuje zasada ujmowana przez Amerykanów tak oto - "see no evil, hear no evil".

 

Podobna zresztą, pokrętna logika występuje przy obwinianiu kochanki męża za to, że rozbiła małzeństwo.

A nie ma do tego cienia podstawy - to nie kochanka ślubowała wiernosć żonie, lecz mąż.

 

W dniu 22.03.2018 o 12:07, Rnext napisał:

Ojciec mojego przyjaciela z dzieciństwa, zawsze nam powtarzał jak mieliśmy jakieś fazy zauroczeń szkolnych - "Kobieta to puchar przechodni" - często w tym miejscu sztachając się "popularnym" i kończył - "od spodni do spodni". Nie macie pojęcia ile lat mi zajęło, żeby to w pełni pojąć. 

Mam dośc podobne spostrzeżenia :) I jakbym mojego ojca-nieboszczyka słyszał :) Też się sztachał, najpierw "Sportem" a gdy przestano te fajki produkować - "Popularnym". Saute, bez lufki typu Władysław Gomułka.

W dniu 22.03.2018 o 12:07, Rnext napisał:

Pod koniec naszej podstawówki wtryniłem się w konflikt dwóch braci. Zamiast opowiadać się po którejś ze stron, powinienem był uznać - sprawy między wami to sprawy między wami, załatwiajcie to sobie sami. Oni się dogadali a ja byłem ten zły i wywalony poza nawias.

Raz kiedyś dostałem w podstawówce w mordę za wtrącanie się między kumpli, ktorzy się popstrykali, więc wdrożyłem prostą zasadę od tamtego wmordęwzięcia - udawałem, że nic nie widzę, a gdy się jacyś kłócili i mnie wręcz błagali o zajęcie roli rozjemcy - odpowiadałem - zostawiam Was na dowolnie długo, Wy w tym czasie uzgodnicie między sobą ktory ma rację i przyjdziecie do mnie opowiedzieć jak sprawa wygląda.


Możecie sobie dać po ryjach z piąstki, po nereczkach kijaszkiem czy po jajach trampkiem nawet. Zasady są dwie:

1. Ostatni żywy sprząta zwłoki

2. Pochówek ofiar na koszt rodzin.

Edytowane przez Bonzo
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.