Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Dziękuję @Sitriel :) 
Książką jestem zainteresowana!
 

Masz rację, osoby zaburzone pozostawiają ze swoich ofiar "zgliszcza". Narcyz jest ekstremalną formą takiego niszczyciela, zwłaszcza, że narcyzm leży u podstaw wielu innych zaburzeń. Różny stopień nasilenia zaburzenia oraz różny zestaw posiadanych cech powodują, że jednego narcysty nie będziemy w stanie znieść już po krótkim kontakcie, a z drugim, mimo że "coś nie gra", będziemy żyć w wieloletnich związkach.

I to jest najczęściej koszmar, bo osoba będąca w takiej relacji ofiarą całkowicie zatraca siebie. Przestaje sobie ufać, jako priorytetowe traktuje sprawy z życia partnera/partnerki, nie własne, miewa solidne wahania nastroju, czasem depresję, stany lękowe. To nie jest pikuś z gatunku "mój partner(ka) to egocentryk / cham / trudny charakter". To jest rzeźnia, ponieważ bardzo często ofiara nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji i myśli właśnie, że to po prostu "trudny człowiek". A skoro nie pije, nie bije...

W narcystach najbardziej chyba przeraża mnie fakt, iż oni robią te wszystkie okrutne rzeczy z premedytacją. To są bardzo często osoby wyjątkowo inteligentne, charyzmatyczne, pełne uroku. Ich czar pozwala im na dosyć swobodne pozyskiwanie "ofiar", z czego skrupulatnie korzystają. Dla nich relacje międzyludzkie to takie szachy - umieją patrzeć z dystansu i na chłodno analizować sytuację. Zaangażowany emocjonalnie partner(ka) będzie takiemu ulegał dla dobra związku, będzie starał się zmieniać siebie aby mu dogodzić - a ta kanalia w pełni to wykorzysta, nie bacząc, że przez lata takiej paktyki niszczy tę osobę psychicznie. 

 

Ofiary narcystów często latami nie potrafią się pozbierać, wyjść z psychicznego dołka, w jaki strącił ich osobnik zaburzony. Dla niego to tylko gra, świetna zabawa, bo on, gdy zostanie porzucony, poczuje tylko chęć zemsty - nie będzie płakał, nie będzie mu żal, bo on nie zna w głębi siebie tych uczuć. Potrafi jednak je wspaniale imitować - jest pilnym obserwatorem otoczenia i znawcą emocji, choć sam ich nie doświadcza.

Narcysta jest szalenie fascynujący (moim skromnym zdaniem) jako "obiekt", jako istota wyglądająca tak jak my, ale dysponująca zupełnie innym software. Mam pewne doświadczenia z taką osobą, nie chcę tu o nich pisać, ale między innymi na ich podstawie się wypowiadam na ten temat. Związki z takimi osobami uważam za skazane z góry na porażkę i niestety często również na upadek psychiczny / emocjonalny osoby, która w związek z osobą z NPD weszła. To bardzo ciężki kawałek chleba, człowiek zadaje sobie pytania, na które nie umie znaleźć odpowiedzi: dlaczego on(a) mi to robi? jak to możliwe, że mówi, iż mnie kocha, a traktuje mnie jak szmatę? czy on(a) ma rację że jestem nienormalny? gdzie jest osoba, którą kiedyś byłem? i mnóstwo innych.

 

(proszę Moderatorów o połączenie postów)

@Hippie to bardzo ważne, żeby sobie uświadomić, że ta osoba, która nas krzywdziła, jest psychicznie zaburzona. Tym bardziej, jeśli jest to osoba z bliskiej rodziny, rodzic. Bardzo możliwe jest przejęcie niektórych cech takiej osoby, zwłaszcza właśnie wówczas, gdy ta osoba odpowiada za nasze wychowanie. Często narcystyczne matki wychowują narcystyczne dzieci - taka matka to "perfekcjonistka" (celowo w cudzysłowie) i tej samej perfekcji będzie wymagała od dziecka, a ono, nie umiejąc sprostać oczekiwaniom, buduje wokół siebie to, co mądrzejsi ode mnie nazwali "personą" - maskę osoby doskonałej, za którą się chowa. I w ten sposób wyrasta kolejny narcyz... Czasem sytuację ratuje drugi rodzic lub inna osoba bliska dziecku, która dostarcza lepszych wzorców, będąc przede wszystkim ludzką, wyrozumiałą. Nie zawsze narcyz wychowa narcyza, natomiast faktycznie tak się zdarza. Inna sytuacja, gdy osobowość dziecka może zostać zaburzona (dzieje się to na bardzo wczesnym etapie życia, niektórzy mówią że przed pierwszymi urodzinami), ma miejsce wtedy, gdy rodzic, niekoniecznie narcystyczny, nie poświęca dziecku odpowiedniej uwagi - jest skupiony na sobie i wychowuje potomka zadaniowo. Jeśli dziecko nie podoła (nie spełni oczekiwania), jest karane - milczeniem, krzykiem, odrzuceniem, odebraniem czegoś, brakiem uwagi (taka słodka zemsta rodzica). I takie maleństwo zaczyna sobie układać w głowie, że musi zachowywać się według pożądanego, kopniętego wzorca, żeby zasłużyć na przychylność najbliższej osoby. 

Gorąco polecam Ci posłuchać nagrań Pani Justyny Czekaj (kanał na YT nazywa się Wilczycą Być), to dojrzała już kobieta, która miała narcystyczną matkę (również kontakty zostały zerwane) oraz wieloletniego partnera z tym zaburzeniem.


Związek miłosny z osobą z NPD to pułapka. Szczęście, jeśli odkryjesz karty narcyza i zorientujesz się, że nie jest to taki zwykły Kowalski. Przejrzysz mechanizmy dziejące się między Wami, działające na Twoją korzyść lub niekorzyść. Wtedy możesz albo odejść, żeby nie dać tej osobie więcej szans na odzieranie Cię z godności, albo zostać i dać się gnoić. Bo to tak będzie wyglądało. Ta osoba może być tygodniami, miesiącami bez zarzutu, najkochańsza w świecie (dlatego tak trudno podjąć decyzję o rozstaniu). I to, że ona będzie dla Ciebie dobra, będzie w sumie Twoją zasługą - bo to będzie oznaczało, że odpowiednio poruszasz się po labiryncie jego/jej wymagań. Ale tylko się potkniesz w tym labiryncie (100% szans, niechaj na przykład rozboli Cię głowa gdy mieliście w planach jakieś działanie na rzecz narcysty i odmówisz mu), szybko wówczas cudowny nastrój ustąpi miejsca porządnej jatce. I według osoby zaburzonej to Ty będziesz winny temu, że skończyła się sielanka. Ona nie chciała, ale Ty ją sprowokowałeś.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Apocalypse

 

Dziękuję za dotrzymanie słowa. Artykuł konkretny i dobry, forumowy fejm się należy.

Jak wątek się wyczerpie, złożę podanie o przesunięcie do odpowiedniego działu.

 

Pozwolę sobie jeszcze dodać 2 istotne rzeczy, a mianowicie tzw "ranę narcystyczną" i "kto się wiąże z narcyzem".

 

 

Osobowość narcystyczna powstaje na skutek odniesienia rany narcystycznej w fazie ponownego zbliżenia. Rana narcystyczna powstaje gdy opiekunowie wymagają od dziecka aby było pod jakimś względem inne niż jest w rzeczywistości. Rodzice nie odzwierciedlają dziecka, nie są empatyczni i nie zachowują zdrowych granic między sobą a dzieckiem, nie pozwalając w ten sposób na prawidłowy rozwój dopiero wyłaniającej się osobowości - na kształtowanie się prawdziwego self. Przekaz środowiska brzmi: Jeśli przestaniesz być sobą i będziesz tym kim ja chcę abyś był, będę cię kochał.

Zamiast potrzebnej w tym okresie kateksji narcystycznej rodziców przez dziecko następuje proces odwrotny - rodzice idealizują dziecko, wymuszając na nim stworzenie obronnego, kompensacyjnego fałszywego self, które ma zapewnić dziecku bezpieczeństwo związane z zaspokojeniem podstawowych potrzeb. Idealizacja dziecka wiąże się z nieakceptowaniem jego słabości i ograniczeń oraz wyjątkowej w tym okresie podatności na zranienie. Powstałe w wyniku tak głębokiego zranienia fałszywe self będzie zaprzęgało ogromną część energii organizmu w celu osiągnięcia wielkości, bez której osoba ta czuje się skrajnie bezwartościowa lub doznaje dojmującej pustki - uczucia pochodzącego z prawdziwego self, towarzyszącego refleksji, że żyło się nie swoim życiem, w krainie iluzji o swojej omnipotencji.

W uproszczeniu można powiedzieć, że jeśli dziecko nie było kochane takim jakie jest, jeśli było wykorzystane do realizacji marzeń rodziców lub otrzymało przekaz: "musisz być kimś lepszym" to przez resztę życia będzie mu trudno być sobą lub będzie to w ogóle niemożliwe.

Dlaczego ktoś wchodzi w związek z narcyzem?

Według Willego to wina tego, w jakim środowisku się wychowaliśmy. Ten psychoterapeuta uważa, że jeżeli np. mieliśmy władczego ojca, to sami będziemy szukać partnera, który będzie nami kierował. Lub odwrotnie, znajdziemy osobę, na której będziemy mogli się mścić, przelewać na nią żale z dzieciństwa. Jeżeli nie będziemy naprawdę starać się zmienić, nie ma mowy o związku partnerskim. Po prostu szukamy tego, co dobrze znamy z dzieciństwa. Patologiczny związek, wbrew pozorom, jawi się dla wielu jako bezpieczna, znana przystań. To dlatego, zdaniem Willego, powstają patologiczne związki - koluzje, które z czasem się rozpadają. Po prostu nie każdy potrafi ze swoim bagażem doświadczeń stworzyć partnerski związek.

Kiedy ludzie dobierają się w związku, mogą tworzyć coś, co nazywamy koluzją narcystyczną. Jest coś, w tym w gruncie rzeczy niekorzystnym układzie, takiego że obu stronom w pewnym sensie to służy. Być może ktoś poświecić trochę odbitym blaskiem osoby z przerośniętym ego, podłączyć się pod wielkościowe wyobrażenia takiej osoby, której się wydaje, że jest królem świata, i składa obietnicę: przy mnie będziesz zawsze czuć się bezpiecznie. A potem się okazuje, że rzeczywistość jest inna: to ja mam go obsługiwać i spełniać jego zachcianki i wymagania. Pociągające w osobach narcystycznych może być też coś, co uzupełnia mój brak. Jeśli mam niską samoocenę, czuję się w wielu sytuacjach niepewnie i spotykam kogoś, kto jest wspaniały, to pragnę, żeby część tej chwały spłynęła na mnie.

W takiej sytuacji trzeba się zastanowić: co mnie pociągało w tej osobie? Może jakieś siły autodestrukcyjne - poszukiwanie doznań cierpienia? Do jednostek narcystycznych często ciągną osoby masochistyczne. Może to być też chęć podłączenia się pod taką osobę, która pełni rolę w towarzystwie „gwiazdy socjometrycznej”, bo nie mam własnej, wystarczająco wyrazistej osobowości? Wolę świecić odbitym światłem, bo boję się samemu zaistnieć, nawet za cenę rezygnacji z własnego sukcesu? Wolę być bluszczem przyklejonym do drugiej osoby? Wtedy warto zadać sobie pytanie: dlaczego wchodzę w takie relacje, czemu pociąga mnie taki typ człowieka? O wejściu w takie związki oparte o koluzje nie decydują wyłącznie nasze świadome wybory, że chcemy być szczęśliwi, szukamy zdrowego związku opartego o partnerskie relacje. Oprócz tego w tym wyborze działają też siły nieświadome. W teorii koluzji szczególnie ważny jest rozdźwięk między tym, co w naszym konflikcie wewnętrznym jest świadome, a tym, co nieświadome. Z częścią świadomą identyfikujemy siebie, z częścią nieświadomą – partnera.

Coraz częściej spotykana jest taka sytuacja wśród młodych osób. Mamy do czynienia z partnerem, najczęściej mężczyzną, który przedstawia cechy typowego narcyza. Uważa, że jest we wszystkim najlepszy, najprzystojniejszy, najlepiej wykształcony, najbardziej oczytany, itd. Pod taką skorupą pewności siebie pojawiają się jednak liczne kompleksy. Mężczyzna znajduje sobie więc kobietę, tzw. „szarą myszkę”, która jest w niego wpatrzona jak w obrazek. On może przy niej błyszczeć, ona go podziwia.

Można odnieść wrażenie, że mężczyzna (czy też kobieta, jeżeli to ona jest narcyzem) znaczy w tym związku wszystko. To jednak nieprawda. Willi podaje przykład szefa i oddanej mu sekretarki. Pracownica podziwia swojego przełożonego, doskonale prowadzi jego papiery. Co więcej, przed innymi podwładnymi i przed kontrahentami tworzy aurę potężnego i silnego władcy przedsiębiorstwa. Z czasem jej rola w firmie jest tak ważna, że staje się praktycznie niezastąpiona. Szef po pierwsze nie poradziłby sobie sam z formalnościami, bo od lat wszystko robi za niego sekretarka. Poza tym bez niej od razu straciłby część swojego prestiżu. Tworzy się sytuacja, kiedy razem na sobie polegają. Tak samo jest w narcystycznej parze. Kobieta potrzebuje swojego silnego partnera, wzoru i mentora. On natomiast potrzebuje jej, inaczej sam nie poradziłby sobie w życiu.

Kiedy rozpada się taki związek? Najczęściej wcale nie przerywa go narcyz, tylko właśnie osoba teoretycznie słabsza. W efekcie jakichś czynników, np. dodatkowych szkoleń, nowego hobby, zaczyna sama się rozwijać i budować poczucie własnej wartości. Wtedy zaczyna mieć dość wywyższającego się partnera. Jeżeli ten nie zrozumie, że musi się zmienić, związek się kończy.

 

źródło: http://www.adamzawielak.pl/blog/2014/01/psychoterapia-poznan-narcyzm-kto-wchodzi-w-zwiazek-z-narcyzem/

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki @TheFlorator.

To prawda, że takie związki z reguły kończą się na skutek decyzji "ofiary". Narcyście nie w smak kończyć relację, bo jest mu potrzebna, zresztą nie tylko jemu - jak słusznie zauważono w Twoim cytacie, jest to układ obopólnych korzyści. On (ona) włożył już energię w "oćwiczenie" tej drugiej osoby (celowo pomijam słowo partner, bo to nie jest partnerstwo) i nie łatwo mu zrezygnować - wszelkie komunikaty w rodzaju "powinniśmy się rozstać", "nie chcę z tobą dłużej być" to przeważnie wypowiedzi z drugim dnem, mające na celu ustawić "ofiarę" do pionu, postraszyć, że jeśli się nie dostosuje, to związek może się zakończyć. Poza tym, w chwili gniewu taki człowiek potrafi powiedzieć wiele rzeczy, pod którymi za kwadrans się nie podpisze. Ataki słowne, jak właśnie groźby rozstania, obrażanie, umniejszanie itd., to nic innego tylko takie kąsanie, żeby trzymać pozę "ja tu rządzę" i werbalną przemocą wymóc posłuszeństwo. Brak tych ataków jest niemożliwy - narcysta nigdy nie wywiesi białej flagi (nie jako pierwszy w każdym razie), bo nie pozwala mu na to jego konstrukcja psychiczna - on do ostatku sił będzie bronił swojej "maski", czyli tego, co zbudował jeszcze w dzieciństwie w odpowiedzi na traumatyczne przeżycia - pisałam o tym. Z tego samego powodu narcyzowi trudno wyciągnąć rękę do zgody jako pierwszemu - obnażyłby tym słabość (jego ego woli trzymać pozę "nie to nie").

 

Ta druga osoba z kolei czerpie pozytywy / energię z przeważających w związku dobrych momentów, a znając mechanizmy postępowania narcysty po pewnym czasie potrafi przewidywać jego ruchy, dzięki czemu umie się poruszać po tym swoistym polu minowym. To bardzo trudne dla tej osoby, bo tak czy siak raz na jakiś czas dostanie ostrą zjebkę. Ale również trudne dla narcysty, bo to nie jest tak, że osoba z tym zaburzeniem to bryła lodu, która nie ma wewnątrz żadnych przeżyć. Zależnie od narcystycznej konstrukcji (narcyzi są naprawdę różni) przeżywają różne wewnętrzne stany, którymi nie podzielą się z otoczeniem, bo nadmierne zwierzenia wykraczają poza ramy ich persony

Ogólnie to są naprawdę bardzo trudne związki i w zdecydowanej większości nie mają prawa powodzenia na dłuższą metę. Ale zdarza się, że osoba związana z narcyzem znajduje swoje miejsce w relacji. 

 

To może mieć sens, ale tylko wówczas, gdy ta osoba:
- nie chce forsować partnerstwa (ono naprawdę nie przejdzie w takiej relacji)
- jest kobietą, bo - moim zdaniem - narcysta, jako osoba potrzebująca dominować, może w związku być tylko mężczyzną - bo który normalny facet pozwoli dominować kobiecie? ;)
- ma swój świat - pasję, pracę, własne sprawy, które pozwalają jej nie skupiać się na życiu narcysty
- nauczy się "kłaść laskę" na sinusoidalne zachowania drugiej strony, bo zna już ten mechanizm i wie, że to jej w gruncie rzeczy nie dotyczy
- wzmocni się psychicznie na tyle, żeby nie brać do siebie raniących słów i zachowań

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.