Skocz do zawartości

Niechęć do wchodzenia w związki


Rekomendowane odpowiedzi

Widzę, że nie tylko ja mam niechęć wchodzenia w jakiekolwiek związki :) 

W paru tkwiłem i mnie to męczyło. Poza coraz częstszymi kłótniami w zasadzie o nic i próbami wymuszenia na czegoś na mnie (shit testy), panny zadawały przeważnie tylko jedno pytanie: "Co dzisiaj robimy?" A Ty siedź i wymyślaj żeby myszkę uszczęśliwić (dostarczyć emocji), bo przecież uzna że jesteś nudziarzem. W porę zdałem sobie z tego sprawę, że nic nie muszę, a jedynie mogę. Jest piątkowy wieczór, jestem mocno zmęczony po tygodniu (akurat ten tydzień był ciężki dla mnie) i wiecie co jest najpiękniejsze? Że mogę sobie posiedzieć sam w ciszy i spokoju. I nikt mi nie truje dupy.

 

Podam przykład mojego dobrego kumpla ze studiów. Poznał dziewczynę, która siedzi całymi dniami w domu i nic nie robi. Do pracy nie pójdzie bo jej się po prostu nie chce. Kiedyś mu nawet prosto w twarz powiedziała, że nie musi bo rodzice ją utrzymują. Mój kolega zaczyna pracę bardzo wcześnie. O 6 już musi być na miejscu. Jego myszka zawsze gdzieś chce wieczorami wychodzić, przez to chodził spać późno. Jakiś czas temu zobaczyłem go i powiem Wam że zmarniał. Schudł, wyglądał na zmęczonego. Sam mi zresztą powiedział że ostatnio mało sypia i nie ma czasu dla siebie. Spytałem się go, czemu sobie to robi. Spojrzał się na mnie i widziałem po jego minie jakby coś do niego dotarło. Na koniec mu powiedziałem, żeby nie poświęcał całego życia dla kogoś. Efekt, razem od jakiegoś czasu chodzi na siłownię chociaż jego myszka dalej mu truje głowę. Kiedyś korzystając z okazji, że jego panna pojechała na weekend do domu, wpadłem do niego z browarkami i porozmawialiśmy sobie szczerze na te tematy. Nawet nie wiecie jak chłopak odżył. Sam zaproponował, żebyśmy wyskoczyli gdzieś na miasto :) 

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja najbardziej uwielbiam teksty związane z tym jak inni się zachowują. Chłopak mojej koleżanki robi to, daje jej tamto, albo sramto. Ja wtedy zawsze mówię, że to zajebisty gość jest, niech idzie do niego, albo poszuka sobie takiego jak on, skoro ja jestem taki podły i beznadziejny. Mówię, że na siłę jej nikt nie trzyma i może w każdej chwili odejść. Jakoś do tej pory żadna nie chciała skorzystać :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uważnie przeczytałem wszystkie posty w tym wątku ze względu na to, że podobnie jak Wy odczuwam chroniczną niechęć przed związkami. :) Jestem już na etapie, na którym życie singla oraz życie w ciszy i spokoju to dla mnie praktycznie synonimy. :) Wszelaki pierwiastek "shit testów" pojawia się dziwnym trafem wraz z próbami wkroczenia pierwiastka damskiego w moje życie, które to próby bardzo szybko ucinam. ;) Prawdą jest, że od czasu do czasu dobrze jest spędzać wolne chwile w samotności, bo to pozwala poznać siebie, wyciszyć się i odzyskać równowagę psychiczną. :) W nawiązaniu do tego, co napisał @m4t, również byłem traktowany przez pewien czas jako tampon emocjonalny. Zdziwienie moich "spowiedniczek" pojawiło się dopiero, gdy zacząłem świadomie rezygnować z tej roli.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Wikary napisał:

Związki są fajne i można w to wchodzić ale ogólnie trzeba mieć władzę w tym związku

Powiedziałbym inaczej: w związku zyskuje więcej ten, komu mniej zależy. Jeśli chcesz mieć w nim władze, olewaj pannę ciepłym moczem. Tylko czy wielu z nas się jeszcze chce?:D

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 22.03.2018 o 20:41, Quo Vadis? napisał:

Te babskie gadanie na temat miłości i te całe litanie wyznań to można równie dobrze do kosza wrzucić. Jest taki pewien etap, gdy kobieta (moim zdaniem, mogę się mylić) jest jeszcze taka trochę "dziecięca" na pewien sposób i sama wierzy w to co mówi (ale to naście lat ma wtedy maks) i wtedy byłbym skłonny uwierzyć, natomiast z wiekiem przychodzi coraz większe wyrachowanie i taka swoista aktorska gra, opanowana do perfekcji.

Mówi i tak myśli do pewnego wieku/momentu, potem bardzo szybko napływ nowej wiedzy otoczenia znajomych i czar prysł.

Przychodzi czas kalkulacji przyszły partner jest prześwietlany na wszystkie sposoby z całymi shit testami i innym badziewiem.

 

W tej chwili nawet nie myślę o związku, nie mam czasu i także chęci. Okres latania za kobietami dawno minął, co nieznaczny że sobie nie pogadam z nimi i czasami po spotykam.

Co do szukania przysłowiowego ciepła kobiety to nauczyłem się bez tego żyć, a i także kilka wspomnieć z przeszłości jak kobieta potrafi zmienić się z dnia na dzień mają na to wpływ. 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Plus jak wspominałem wyżej, złe skojarzenia (podświadomość). Kobiety z którymi spotykałem się potrafiły zmieniać się o 180 stopni, od miłej życzliwej kobiety (sam się z tego dzisiaj śmieje B)) do kompletnie emocjonalnie oziębłej , taka ona była jest inna niż wszystkie; pozostałe zachowania kobiet to schemat/klasyk tego forum, Miś był za dobry i srele morele.

Wypracowałem sobie pewien dystans (kiedyś to była niechęć) do kobiet. Bliskość ciepło kobiety itp. oczywiście jestem na tak, ale wiem że potrafi być przelotne i umiem bez tego żyć.

 

Zdaje się @Długowłosy gdzieś napisał, do związku trzeba mieć przepracowaną całą psychikę to ma Cie nie męczyć i nie wchodzić Ci na "przysłowiową" głowę. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Mordimer napisał:

potrafiły zmieniać się o 180 stopni, od miłej życzliwej kobiety (sam się z tego dzisiaj śmieje B)) do kompletnie emocjonalnie oziębłej

To już nawet byłoby spoko. Ja bym wolał żeby moja pani tak obojętniała.

 

Niestety pani w ciągu iluśtam minut czy godzin zmieniała się z miłej, wesołej w agresywną, z atakami słownymi i rękoczynami (rękoczyn hehe takie poetyckie słowo). A jak próbuję reagować:

- spokojem i logiką lub przepraszaniem=  mam na to wyjebane i awantura

- krzykiem wprost = jestem tyran i awantura

- bierną agresją, np. teatralne trzaskanie miotłą czasie zamiatania = jestem pojebany i biernoagresywny, i awantura

 

To mnie w ch... męczy psychicznie.

 

Nigdy nie wiesz, czy dziś zjesz kolację razem w miłej atmosferze czy też razem ale w ciszy z kombinowaniem jak ją udobruchać żeby nie przyje*ala mi w ryj i dała spać w nocy.

 

A jak już ona idzie spać na kanapę z fochem, to zamiast spać do rana to przyjdzie zjebać, zbudzić, zerwać kołdrę albo walnąć w ryj.

 

Ta sama myszka co to tak radośnie i na luzie się gadało o sztuce, nauce, samorozwoju.

 

Tak, hmm, mam niechęć to wchodzenia w związki. Szczególnie w mój obecny :D

 

Ale powtarzam - problem jest we mnie bo: nie trzymałem ramy, bałem się JEJ opinii bycia despotą, chciałem "sprawić by jej się buzia śmiała" - to teraz mam owoce.

 

Aha, a propos: nad związkiem trzeba codziennie pracować. To praca na całe życie... Rzygam tym. Czerwona pigułka zaczyna powodować pierwsze sensacje żołądkowe.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Gr4nt napisał:

Mam podobnie, praca nad związkiem to pusty slogan.

Pusty slogan, większość kobiet nie ma pojęcia o swoim organizmie, nie mówiąc o kontroli swoich poczynań. Standardowo przy początkowym haju myszka jest do rany przyłóż, haj się kończy brakuje emocji i zaczyna się... jojczenie, i słynne praca nad związkiem - fajny slogan (czyli w większości pań, staraj się a zobaczymy co będzie, ja będę leżeć B) ), a dalej nie rozumieją siebie i swojego organizmu.

 

  • Like 3
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam podobnie chociaż u mnie to raczej świadomość własnego charakteru i sposobu zachowania tak sprzecznego z naturą kobiety, że dla nich wręcz nieatrakcyjnego przez co wiem, iż wcześniej czy później doprowadzi to do "katastrofy" w formie zerwania znajomości, więc po co zaczynać, jak zaraz się skończy. Chyba duży procent introwertyków ma podobne odczucia.

 

Jako klasyczny introwertyk, osoba cicha, spokojna, małomówna, chętniej działająca solo niż w grupie jestem po prostu nieatrakcyjny dla kobiet. Nadrabiam w rozmowach wirtualnych, ale w czasie spotkania szybko się nudzę. Rozmowy o niczym, chęć oderwania się od hałasu, zmęczenie towarzyskie powoduje, iż wolałbym się spakować, odpalić samochód i wyjechać w góry czy nad jezioro niż biegać po knajpach czy też tracić czas na smętne pogawędki o trudnościach w życiu kobiet w XXI wieku. Do tego dochodzi świadomość testowania. Jakby kurwa nie można było usiąść i miło spędzić czasu, uśmiechać się, bez oceniania, bez spiny. Ale nie, to nie wchodzi w grę bo przecież natury nie oszukają. Ja jestem dla nich nudny, a one dla mnie bezbarwne. Nie będę się spinał, by posmakować cipki, bo to żadna nagroda.

 

Chciałbym spotkać introwertyczkę podobną do mnie i wtedy bym działał, wpuścił do swojego świata, jednak problem polega na tym, że wolnych introwertyczek jest niewiele, bo to dobry materiał na związek, a te niezaklepane przez facetów siedzą pochowane i niełatwo je spotkać.

  • Like 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Mapogo

Święta racja. Jednak introwertycy nie są w aż tak beznadziejnej sytuacji jak myślisz. Mamy "naturalne" skłonności do pesymizmu, lecz nad pewnymi rzeczami da się popracować. Z pewnością są też gdzieś fajne i odpowiednie dla nas dziewczyny ale niestety spotkać i poznać je to nielada wyczyn.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, Imbryk napisał:

Aha, a propos: nad związkiem trzeba codziennie pracować. To praca na całe życie... Rzygam tym.

Też to kiedyś usłyszałem, w złotych czasach białorycerstwa, a więc gdy zacząłem pracować i się starać padło zaraz.. Miś, nie wiem co czuję :rolleyes:.

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Ksanti napisał:

@Mapogo

Święta racja. Jednak introwertycy nie są w aż tak beznadziejnej sytuacji jak myślisz. Mamy "naturalne" skłonności do pesymizmu, lecz nad pewnymi rzeczami da się popracować. Z pewnością są też gdzieś fajne i odpowiednie dla nas dziewczyny ale niestety spotkać i poznać je to nielada wyczyn.

Ja bym tak nie generalizował - ekstrawertycy też mają skłonności do pesymizmu, tylko zauważyłem, że z reguły chowają to wewnętrznie.

 

Ja największy problem widzę w tym, że społeczeństwo wymusza na nas pewne zachowania/sztuczność i z czasem zatracamy swoje "Ja". Z całym szacunkiem do płci przeciwnej, ale to one są podatne na "nowomowe, trendy" i inne pierdoły, stąd rynek matrymonialny się dopasowuje w złą stronę :)

 

Jestem z pokolenia niżu i powoli widzę, że niektórzy z nas będą kawalerami. Smutne, aczkolwiek prawdziwe. Duża część facetów jest wycofana względem kobiet z wielu powodów. U siebie na studiach też to widzę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Dabeq

Oczywiście, że tak!!! Ekstrawertyk też może być cichy, skromny i pesymistyczny jeśli przeżywa konflikt wewnętrzny (depresja, stres itd.). Ba, ekstrawertyk może być nawet sensytywny, bardzo wrażliwy na bodźce co na pierwszy rzut oka ze sobą się mocno kłóci. Na to jest tak wiele czynników, że ciężko to wszystko razem zebrać do kupy. Bez lekkiej generalizacji nie dałoby się dyskutować na jakikolwiek naukowy temat. Skoro grube książki powstają aby opis jakiś jeden głupi aspekt z każdej strony to kilka zdań zdecydowanie nie wystarczy :) 

 

U introwertyka ten pesymizm bierze się z inych powodów i trzeba go też rozpatrywać pod innym kątem. Przykładowo u mnie pesymizm powstaje w konfrontacji z hiperekstrawertycznym porządkiem społecznym i musem wpisania się w pewne ramy (wymagania społeczne). Dobre wykształcenie, dobre zarobki, fajna samica (tu niestety też przymus biologiczny/ hormony), dom, rodzina, pracowanie. W dodatku widzę non stop sprzeczny przekaz z moimi własnymi przekonaniami o świecie wynikającymi z introwersji. Społeczeństwo często presjonuje i każe dostosować się pod hiperekstrawertyczne normy. Ahh ciężki temat, pewnie znowu czegoś nie dopisałem...

 

Wygląda na to, że wątek introwersji i ekstrawersji na FBS póki co głównie orbituje wokół tematu, który jakiś czas temu założyłem.

 

Edytowane przez Ksanti
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Quo Vadis? Uproszczę odpowiedź do maksimum.

 

Jak Ci się nie chce, znaczy zła samica. Widocznie głównie takie trafiasz. Bo tak naprawdę Ci się chce. I nie jesteś wcale obojętny, a rozczarowany.

Jak spotkasz fajną babkę, dopasowaną do Ciebie, to w moment Ci ochota wróci. I powstanie temat raczej pt. „Jak tu się nie wpierdolić po uszy” :P 

 

  • Like 6
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez ponad 30 lat życia, poznałem już trochę swoje ego. U mnie działa to tak, że w chwilach "kawalerstwa" moje ego samo wyszukuje obiektów i bach, "zakochanie" od pierwszego wejrzenia. (Dwa razy w życiu poddałem się, biegaj potem Panie jeden z drugim z tymi kwiatkami - mogło być więcej, takich "zakochań" - ale stary lis się też uczy.) Wydaje mi się, że potrzeba mocniejszego haju, dla facetów z tego forum, a może brak chęci, wyjścia ze strefy komfortu? Ale wtedy wchodzimy znów w związek, gdzieś się potkniesz... I za chwile, wracasz do punktu wyjścia. Brak czasu na związki to konformizm, czy szczere szanowanie swojego czasu, odrzucenie biologicznych zapędów? Tak będzie nami miotać do grobu. 

 

Faceci stworzyli cywilizację, a kobiety się źle w niej czują, dach pełna lodówka - ale brak emocji i się zaczyna... W jaskini jak samca zabrakło (poszedł na ryby - na żywca biorą lepiej:p) i samice zostały same, mógł odwiedzić je tygrys szablozębny, lub inny samiec z innej jaskini - i już były emocje! I wszystko sie zgadzało. 

 

Obecnie jestem otwarty na związki, nie mam nic przeciwko, ale brak czasu, jak u @Król Jarosław I. Odrzucenia się nie boje, tylko jak mam sie gimnastykować, to krew mnie zalewa (bardzo niskie SVM) i kończę z roksa.pl :P

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 hours ago, Drizzt said:

Jak spotkasz fajną babkę, dopasowaną do Ciebie, to w moment Ci ochota wróci.

Coś w tym jest. Myślę, że Twoje słowa dobrze opisują jak to wszystko działa. Sam tak miałem całkiem niedawno. Ani nie szukałem, ani nie planowałem, ani mi się nie chciało, ani czasu wolnego nie mam za wiele. I wtedy spotkałem właśnie 'Mariolkę'. I właśnie jakoś dostałem zastrzyku energii.

Tylko że dość szybko wszystko mi przeszło, bo jakoś tak nie zaiskrzyło. Nie mam tu żadnych pretensji do 'Mariolki', po prostu tak jak płomień nagle się pojawił tak i szybko zgasł. I teraz znowu mi się nie chce.
 

1 hour ago, zuckerfrei said:

jestem otwarty na związki, nie mam nic przeciwko...tylko jak mam sie gimnastykować

No właśnie podobnie to widzę. Czy szukam sobie kogoś? Nie. Ale jak przez przypadek kogoś poznam, to zobaczę, co z tego będzie. Zaraz ktoś powie, że tak to sobie nigdy nikogo nie znajdę. No ale przecież mówię, że nie szukam. Bycie w związku czy nie do dla mnie równorzędne alternatywy. Oczywiście mam tu na myśli taki pozytywny związek, a nie jakiś użeranie się, wieczne shit-testy i ciągłe stawanie na głowie, żeby dogodzić królewnie.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.