Skocz do zawartości

"Tak kończą słabeusze", a może "borderline atakuje"?


Rekomendowane odpowiedzi

On 3/29/2018 at 6:03 PM, zgredek57 said:

traktowałem ją drugoplanowo i przedmiotowo - do seksu.

 

On 3/29/2018 at 6:03 PM, zgredek57 said:

Przede mną miała 6 partnerów (jeden to relacja "friends with benefits"), z dwoma doszło do pełnego seksu, z 4 skończyło się na pieszczotach.

 

On 3/29/2018 at 6:03 PM, zgredek57 said:

Jak można przypuszczać, chodziło o "friends with benefits". Sam nigdy takiej relacji nie miałem i byłem strasznie zazdrosny

Traktowałeś ją jak dmuchana lalkę do samozaspokojenia i jednocześnie byleś zazdrosny? Nie rozumiem, to mnie przekracza.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 minut temu, Les napisał:

Traktowałeś ją jak dmuchana lalkę do samozaspokojenia i jednocześnie byleś zazdrosny? Nie rozumiem, to mnie przekracza.

Tak. To już wyjaśnione.. zazdrość, frustracja, poczucie niskiej wartości, przeświadczenia że sam bym tak nie miał. Traktowanie przedmiotowe, to moja próba podwyższenia ego. Ktoś mógł tak ją traktować, to czemu nie ja. Tak to zapewne zadziałało. Widzę, że dużo pracy przede mną - ale cieszę się, że dzięki Waszym odpowiedziom posuwam się na przód. Naprawdę pomagacie!

 

@Rnext Myślę, że jest gorzej i nawet nigdy wcześniej sobie tego nie uświadomiłem :)

Edytowane przez zgredek57
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Możliwe że borderline. One urabiają seksem. Im bardziej jesteś dla niej niepewny tym lepiej dają. No i złapała cię w pułapkę. Uzależniła od siebie. A potem standardowy scenariusz zgnojenia uzależnionego niewiniątka.

 

Co do liczby partnerów to nigdy nie możesz być pewien. U takiej kobiety czesto nie można rozpoznać kiedy kłamie w rozmowie. Wystarczy imprezka i będzie obciągać w kiblu albo dawać w hotelu po pijaku jakiemuś nieznajomemu.

 

Radzilbym w ogóle nie wierzyć w to co mówi bo to uzależnione jest u niej od tego jaki efekt u Ciebie chcę osiągnąć. 

 

Więc "prawda" może być bardzo względna.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 30.03.2018 o 17:34, zgredek57 napisał:

Muszę się Wam przyznać, że trochę przekłamałem terminy. Tak naprawdę pisałem na świeżo po tej syt. z wyjściem na jaw że kogoś ma. Pozmieniałem kilka rzeczy, m.in. ten termin. Chciałem uniknąć rozpoznania, a widzę że wpakowałem się na minę - bo w Waszych oczach wyszło jeszcze gorzej niż jest. Im dalej od tego "szoku", tym jaśniej myślę. Tak naprawdę urwałem z nią kontakt 2 dni po tym zdarzeniu.

 

Tak, dużo racjonalizuję. Nie mogę znieść sprzeczności, męczę się bez konkretnego rozwiązania - więc staram się zawsze dojść do jakiegoś wniosku. Właśnie obejrzałem ten filmik: 

 

i muszę przyznać, że wyjątkowo trafnie określa cały ten związek. Ja się czuje wydrenowany, najgorzej było bezpośrednio po zerwaniu - wtedy czułem się jakbym nie miał osobowości, bo cały czas żyłem jej życiem i zachciankami. Po 6 miesiącach od zerwania było dużo lepiej, prawie normalnie (gdyby nie to że miałem nadzieję na powrót - bo sama się odzywała i nic, a nic nie wspominała że z kimś jest od KILKU miesięcy), ale jak tylko przyjechała - wróciło jak bumerang z wielką siłą. Odruch Pawłowa mam na jej widok.

 

Myślę, że mogę mieć osobowość zależną, ona narcystyczną. Takie wyjaśnienie wydaje się być prawdopodobne (w tej chwili.. do wieczora mogę zmienić zdanie ;p). Oleję ją i zajmę się pracą nad swoją "zależnością". Faktycznie teraz nie dam rady ustalić dokładnie jak i co.

 

Jeśli macie jakieś rady dla osób, które są wykorzystywane w związkach - chętnie je usłyszę. Chodzi tu o brak umiejętności powiedzenia "nie", ja się źle czuję gdy ktoś się źle czuje. Źle się czułem, gdy ona się źle czuła. Źle się czułem odmawiając. Jak mnie o coś obwiniała, w końcu przepraszałem - nawet jeśli wiedziałem, że to jej wina. Nad tym chcę popracować. Zacznę od rad z tego kanału, który wyżej podlinkowałem. Może jednak macie jakieś lepsze porady?

 

Dodam jeszcze w ramach ciekawostki, że po mnie nie widać tych problemów. Znajomi myślą, że rozstanie zniosłem wyjątkowo dobrze. Związek patrząc z zewnątrz też wydawał się być normalny, a wewnątrz szalały skrajne emocje. Jakbym się z Wami umówił na piwo, nic byście nie zauważyli. W głowie za to mam bałagan do potęgi entej.

 

Bardzo mi ten temat pomaga w uporządkowaniu myśli. Dziękuję wszystkim za odpowiedzi!

 

 

Przecież to Ty jesteś osoba toksyczną... Masz niską samoocenę, brak pasji. Uczepiłeś sie jej przebiegu jak rzep psiego ogona a on zwyczajnie jest mały, nawet jakby miała 20 facetów to co?

 

Twoim największym problemem jest niska samoocena z powodu braku doświadczeń seksualnych, dlatego patrzysz komuś do łóżka. A pomyśl tak, że jeżeli nad tym popracujesz to masz dużą szanse być dla następnej kobiety jednym z lepszych facetów w łóżku. I nikt Cię tu od seksu nie uzależniał, nazywając ją dziwką sam wyrobiłeś w niej poczucie bycia ... Właśnie dziwką na co ona odgryzła się przyczepianiem do Ciebie.

Traktowałeś ja przedmiotowo, wyczuła to, zmiany przyszły za późno, zapewne do ego zmiany były takie, że z pierdoły zmieniłeś się w pluszowego penisa. Ona niw wytrzymała i pojechała wpizdu. Lepiej dla Was obojga.

 

Rada prosta, znajdź prawdziwą pasję, zbuduj swoją normalną samoocenę to:

 

od razu poznasz inny typ kobiety,

nawet jakby zaczeła odwalać krzywe akcje i tak będziesz miał swoją pasje

 

Nie ma nic gorszego niż myślenie o problemach i rozkładanie ich (nawet post faktum) na części 1. Problemy masz rozwiązać (albo dobrze albo źle ale rozwiązać) wyciągnąć wnioski i się odciąć od nich właśnie poprzez ucieczkę w swoją pasje.

 

Jedyne co moge polecić na przyszłość to zanim zauroczysz się w kobiecie wybadaj czy ma jakaś pasje - jak nie to nie warto z taką nic robić więcej. Po prostu kobieta bez pasji dostaje pierdolca (jak i bez bolca), i zaczyna sobie dodawać adrenaliny i emocji poprzez awantury w życiu codziennym, bo emocje muszą być. Czytając to forum bardzo często widziałem obraz problemów z kobietami które nie mają zainteresowań i w sumie w rzeczywistości tak jest. Ja sam jak miałem etap bez pasji, a mają jedyną pasją była 1 laska zostałem pojebem, borderem, kmiotem bez szacunku do siebie i co ciekawe też w tedy zaczęły mi przeszkadzać kobiety z przebiegiem.

 

Choćby pasją kobiety było robienie na drutach (ubrań :D ) to jest warta zachodu niż kobieta bluszcz. Bo bluszcz ja już oplecie to wchodzi na inne budynki niszcząc przy okazji swój pierwszy budynek.

 

 

 

 




 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uciekać i unikać tego typu kobiet. Sam mam problem żeby sobie poradzić z rozstaniem z "pewną istotą". Myślałem ostatnio, że już się z tym uporałem, a tutaj trach - jedno przypadkowe spotkanie, gdzie samiec jest pod wpływem alko i jeb**e rycerstwo powróciło, ale sam sobie jestem winny. Nic ja walczę dalej i obyś podjął najlepszą dla siebie decyzję. 

 

Życzę powodzenia i trzymam kciuki. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

25 minut temu, AdamPogadam napisał:

Aha czyli gdy ktoś jest jak to się nowocześnie mówi "tradycyjnie moralny" to choruje na : " niska samoocena z powodu braku doświadczeń seksualnych"? A to ile trzeba mieć zaliczonych kopulacji, żaby mieć stabilne psyche? Żartujecie sobie?

Czytać ze zrozumieniem potrafisz? Przecież już od początku post autora własnie wskazuje na taki problem. I właśnie takie problem wskazałem w tym przypadku a nie globalnie.

 

Jeden ma problem z kobieta która miała 2 partnerów, inny ma problem z taką która miała 20 a jeszcze inny ma problem z wielkością kuśki. Są i tacy którzy będą mieli problem z tym, że kobieta jest dziewicą.

 

 

Choć coś w tym jest, że jak ktoś jest tradycyjnie moralny to dobrze jak szuka podobnej partnerki/partnera (niezależenie od płci), pozwoli to zawsze uniknąć potencjalnie 1 problemu.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Spuchnięta_moszna_Stefana Co do pasji, mam pasję i zawsze miałem. Ona nie miała i nie ma.

Tak, byłem toksyczny. Staram się to przepracowywać od dnia publikacji tego tematu. Nie wiem czy dobrze się za to zabrałem.. ale pierwsze efekty już są.

 

Zacząłem od obejrzenia kilkudziesięciu filmików dot. związku z narcystami. W między czasie robiłem sobie "sesje bez bodźców", tj. leżałem na łóżku z zamkniętymi oczami i stoperami w uszach. Starałem się nie skupiać na żadnej myśli, a tylko starać się odprężyć - tak aby myśli swobodnie przepływały. Odgrzebałem "wiele ran" starając się pozwolić sobie poczuć te uczucia - nic nie wypierałem, a tylko dbałem o rozluźnienie mięśni i umysłu. Wydaje się jakby to się działo samo, tj. "mózg" leczył się sam. Pewnie tak właśnie działa medytacja?

 

Ktoś powyżej wspomniał o triggerach, zapoznałem się z tym tematem. W momencie gdy ta dziewczyna mnie porzucała, czułem się jak małe dziecko - które zrobi wszystko, by tylko została. To było silniejsze ode mnie, dziewczyna wydawała mi się wtedy "boginią" z nadludzką siłą psychiczną. Udało mi się ustalić, że to samo uczucie czułem jako dziecko w stusunku do jednego z rodziców. Tak samo zazdrość. To dlatego te dwa uczucia przeżywam nieproporcjonalnie do sytuacji. Ogólnie ta dziewczyna wzbudzała we mnie sporo uczuć z dzieciństwa, które tłumiłem w sobie cały czas.

 

Jestem na etapie w którym uświadomiłem sobie, że to istotnie ja byłem toksyczny przede wszystkim. Ona też - ale zupełnie inaczej niż myślałem. To ja byłem agresorem, a ona ofiarą. Zadziwiające jest to, że w ogóle się tego nie spodziewałem. Wydaje się, że projektowałem swoje zachowania na nią. Głęboko wierzyłem, że tak jest, że to ona krzywdzi mnie - a prawda jest taka, że sam krzywdziłem ją i siebie. Dopiero po trzech dniach, spędzonych prawie w całości na tej pracy nad sobą - zauważyłem prawdę. Piękne uczucie, takiego wyzwolenia.

 

Fascynujące jest móc "poczuć" wyparte uczucia. Nigdy wcześniej tak nie robiłem, raczej zawsze się broniłem przed czuciem bólu - i na siłę zajmowałem się czymś innym, tłumiąc wszystko w sobie. Teraz wszystko "puszczam" i obserwuję. Mam wrażenie, że to dopiero wierzchołek góry lodowej, a ja się już czuję się znacznie spokojniejszy.

 

Od kiedy pamiętam, wiecznie byłem podenerwowany, czułem jakieś wewnętrzne napięcie. Teraz się znacznie zmniejszyło. Czuje się dużo lepiej ogółem - tak jakby odblokowały mi się dotychczas nieużywane siły życiowe. Co najważniejsze, coraz więcej rozumiem z własnych uczuć, tego czym są i jakie mają pochodzenie.

 

Odczuwam współczucie do tej dziewczyny i chęć pomocy. Zwłaszcza dzisiaj gdy uświadomiłem sobie jak musiałem ją męczyć psychicznie. Czuję się z tym źle. Założyłem sobie jednak, że nie odezwę się do niej przez co najmniej miesiąc - dlatego, że mogę znów zmienić pogląd na tą sytuacje.. i to nie raz. Dalej sobie do końca nie ufam i nie chcę robić pochopnych ruchów. Oprócz tego współczucia, wydaje mi się być obojętna - przestałem czuć to przyciąganie i tęksnotę.  Przez ten miesiąc chcę codziennie spędzać sporo czasu na tego typu "sesjach medytacyjnych". To zupełnie inne uczucie, niż to białorycerstwo pod koniec naszego związku - to takie normalne, szczere współczucie. Także nie atakujcie od razu :)

 

W porównaniu do tego jak się czułem kilka dni temu, dzisiaj jest o niebo lepiej. Jak widzicie wygląda na to, że pogląd na sytuacje zmienił się o 180 stopni. 

 

Czy jest coś jeszcze co powinienem robić oprócz zagłębiania się w siebie i edukacji co do toksycznych relacji i relacji z kobietami ogółem? 

 

Co do wytykania przeszłości seksualnej.. uważam, że to moja niska samoocena i brak poczucia własnej wartości. Byłem (przy niej, tylko na osobności) na tyle silny by ją tym "karać" i sprawiać ból i na tyle słaby by od niej nie odchodzić. Niszczyłem ją i siebie. Udawałem sam przed sobą i przed nią, że jestem pewny siebie - a wewnętrzne czułem się jak przestraszone małe dziecko. Wstydzę się tego, ale nie będe już nic wypierał. Wydaje się, że otworzyłem się sam przed sobą i chcę by już tak zostało.

 

 

Edytowane przez zgredek57
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli chodzi o medytacje to świetne pomysły, do tego jakaś joga i organizm po pół roku zaczyna zupełnie inaczej działać. Co do tamtej dziewczyny, zostaw wszystko co z nią związane, emocje, wspomnienia, wrócić do nich będziesz mógł kiedyś, kiedy będziesz umiał wyciągać wnioski. Teraz gdy wszystko rozkopane będziesz spowalniał swoją naprawę. Nie odzywaj siędo niej minimum pół roku a tak na prawdę w tedy kiedy całkowicie ta sytuacja Ci zobojętnieje.

 

Jeżeli miałeś w tedy pasje to chyba mimo wszystko za mało jesteś w nią wkręcony.

 

Co do medytacji, to dość skomplikowany temat i trzeba się jej uczyć miesiącami, na pewno jest kilka miejsc do których warto zaglądnąć, np komora deprywacji sensorycznej, niesamowicie rozluźnia i wycisza, ja podczas pierwszej sesji się popłakałem (po cięzkim okresie pełnym stresu). Chwalę tez sobie dobra terapie manualną, bo stres odbija się na organizmie także fizycznie, pamiętam moją 1 wizyte na terapii manualnej, drgawki, miękkie nogi, płacz, emocje. Wszystko potem wraca do normy, ale powoli.

 

Jeżeli chodzi o kobiety, bardzo dobrym sposobem jest traktowanie ich jak zwykłych ludzi. Nie oczekiwanie związku nie napalanie się, w tedy na prawdę można budować relacje z kimś fajnym, bez gier i podchodów a mając bagaż doświadczeń nawet jak nie wyjdzie o wiele łatwiej wraca się do równowagi.


 

Cytat


Co do wytykania przeszłości seksualnej.. uważam, że to moja niska samoocena i brak poczucia własnej wartości. Byłem (przy niej, tylko na osobności) na tyle silny by ją tym "karać" i sprawiać ból i na tyle słaby by od niej nie odchodzić. Niszczyłem ją i siebie. Udawałem sam przed sobą i przed nią, że jestem pewny siebie - a wewnętrzne czułem się jak przestraszone małe dziecko. Wstydzę się tego, ale nie będę już nic wypierał. Wydaje się, że otworzyłem się sam przed sobą i chcę by już tak zostało.

 

 

Przeszłość seksualna ma jedno znaczenie, choroby. Oczywiście są kobiety które wchodzą w relacje i zaraz zdradzają ale takie idzie rozpoznać. Jednak nigdy nie warto o taką przeszłość wypytywać bo niestety często można się źle nastawić do danej osoby. Miałem dziewczynę która zaliczyła 2 razy czworokąt. Dla mnie to bylo za dużo w tedy i uznałem ją za puszczalską. Miałem tez obawy, że ja sam jej nie zaspokoję. A jej pierdolenie, że jest super i że to były błędy młodości mnie nie brało. Od 5 lat jest w związku małżeńskim, ma 2 dzieci i serio jest taką żoną jaką wielu by chciało mieć. Choć wiem od niej, że nie zrobiła 1 błędu, obecnemu facetowi nie powidziała o przeszłości, choć mówiła mi, ze mu powie, jak będą mieli po 50 lat :)

 

Po prostu ciesz się kobietami, byciem z nimi, seksem, nie myśl za dużo, nie graj, nie stawiaj się w pozycji ofiary albo szczęściarza, że masz super laskę. W relacji z kobieta trzeba umieć zachować doże chłodu i nie mówić duzo o uczuciach. Jedno co zauważyłem, facet mówiący o uczuciach jest bardzo chodliwy ale tylko w babskich marzeniach. Nie wiem czemu tak to działa ale tak jest. Może one potrzebują niepewność? Cięzko powiedzieć. Najszczęśliwsze małżeństwo jakie znam to moja koleżanka z Finem, mega spokojnym, opanowanym facetem. Chyba własnie spokój i opanowanie to taki fundament związku z kobietą.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stawiasz ją na piedestale - to wynik poczucia niskiej wartości własnej. 

 

Chcesz, żeby Cię pożądała, do Ciebie wróciła - jw.

 

Chcesz sobie tym "coś" udowodnić - jw.

 

Odpuść dziewczynę, wybacz jej porzucenie, postaw na samoocenę i zadbaj o siebie.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co ta miłość robi z ludźmi.

 

Natura nas upośledziła, taki jeleń dajmy na to, ma okres kiedy chce pokryć łanie, tak samo pies i wiele innych gatunków, maja okres kiedy jest pora na parzenie, ruja, cieczka itd. Kiedy ten czas minie jeleń dalej chodzi spokojnie i gryzie trawę.

 

A samiec człowieka? Cały czas na haju, upadla się, niszczy, świruje.

 

Miłość i monogamia - uzda i lejce.

  • Like 6
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@zgredek57 rozumiem Twoje zamartwianie się przeszłością seksualną kobiety. Też byłem w relacji z dziewczyną która miała bardzo bujną przeszłość. Z innymi kobietami mnie to tak bardzo nie bolało, a przy tej stres był moim kompanem. Zastanawiałem się czemu tak jest, aż trafiłem na to forum, poczytałem Kotońskiego, parę innych źródeł i doszedłem do ciekawych przemyśleń.

 

Moja ex miała ciężkie dzieciństwo (problemy w rodzinie, bieda, molestowanie ojca), przec co ma bardzo niską samoocenę (mimo że dla mnie była mocną 9/10, ogarnięta w pracy, ciekawe pasje). Dochodziło do tego narcystyczne zaburzenia oraz na pewno coś z bordeline (wiem że nie należy tego nadużywać, lekarzem nie jestem ;) ). To czemu robiła rzeczy które robiła w sexie (a można było robić z nią wszystko) nie wynikały ze zdrowych pobudek, relacji z partnerem, tylko dla tego że była konkretnie zaburzona emocjonalnie, a ja to wszystko podświadomie czułem i nie bylem sobie w stanie z tym poradzić.

 

Myślałem że to może coś ze mną nie tak, mam dziecinne podejście, mam niską samoocenę i nie mogę przepracować jej byłych partnerów oraz przypadkowych akcji ( bo przecież przeszłość się nie liczy, byłam głupia, dałam się zmanipulować :) ). A chodziło o to że ja po prostu czułem że w tym wszystkim coś nie gra i jest toksyczne (opowiadała mi swoją przeszłość z detalami, że ja się na to godziłem...).

 

Myślę że opiszę jeszcze moje doświadczenia z tą partnerką w świeżakomani, bo można dużo wniosków wyciągnąć, ja wyciągnąłem jeden najważniejszy: OD TAKICH LUDZI SIĘ SPIERDALA JAK NAJDALEJ, i Tobie radzę to samo. Nie martw się, dasz radę przepracować wszystko, z pomocą Braci, co i mi się udało, chociaż jeszcze długa droga przedmną, ale z uśmiechem na twarzy i bez stresu :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Gr4nt napisał:

A samiec człowieka? Cały czas na haju, upadla się, niszczy, świruje.

Mówisz, że chcesz powrócić do czasów jedzenia trawy? :D  Baby muszą być i ciągły pociąg do nich, inaczej chuja byśmy robili pewnie, tak jak takie jelenie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Taboo napisał:

To czemu robiła rzeczy które robiła w sexie (a można było robić z nią wszystko) nie wynikały ze zdrowych pobudek, relacji z partnerem, tylko dla tego że była konkretnie zaburzona emocjonalnie, a ja to wszystko podświadomie czułem i nie bylem sobie w stanie z tym poradzić.

 

Myślałem że to może coś ze mną nie tak, mam dziecinne podejście, mam niską samoocenę i nie mogę przepracować jej byłych partnerów oraz przypadkowych akcji ( bo przecież przeszłość się nie liczy, byłam głupia, dałam się zmanipulować :) ). A chodziło o to że ja po prostu czułem że w tym wszystkim coś nie gra i jest toksyczne (opowiadała mi swoją przeszłość z detalami, że ja się na to godziłem...).

@Taboo, również nie byłem w stanie. Pozwalała mi na zbyt dużo, od razu. Czułem, ze to nie jest normalne. W myślach miałem sceny co musiała robić z innymi.

 

Mi też opowiadała, na początku - dlatego, że udawałem pewność siebie. Zachowywałem się jakby to był dla mnie dzień jak codzień i dziewczyna chciała rozmawiać po prostu o doświadczeniach seksualnych - tj. kto czego próbował, itd.. Słuchałem, komentowałem, śmiałem się, a w kieszeni się nóż otwierał z frustracji i zazdrości. Teraz patrze na tą rozmowę dość normalnie.. chyba nie ma nic złego w rozmowach o doświadczeniach z osobą z którą zamierza się ten seks uprawiać? A może jest? W każdym razie mnie to frustrowało, a jednak grałem że wszystko jest ok. Do czasu.

 

Tak naprawdę nie wiem jak ją traktowali inni. Wiem jak ja ją traktowałem - podświadomie nią gardziłem i dawałem temu upust w seksie. Jej to nie przeszkadzało, podobało się jej, chciała tak - więc podświadomie czułem, że z każdym tak robiła i każdemu dawała się w taki sam sposób. Nie wiem czy tak było. Raz zapytałem, odpowiedziała że "jeszcze nigdy aż tak nikomu nie pozwalałam" - ale, skoro wewnętrznie czułem się jak gówno, i tak jej nie uwierzyłem.

 

Też czułem, że to toksyczne. Od samego początku. Pamiętam jak mi powiedziała teksty: "nigdy wcześniej się nie przytulalałam po orgaźmie", "seks w samochodzie jest niewygodny", "już nigdy nie zgodze się na anala, to była moja życiowa porażka", "kiedyś robiłam loda z godzinę, bo chłopak nie mógł dojść". Takie drobne teksty z jej strony pojawiały się co jakiś czas i składane w całość w moim umyśle tworzyły obraz szmaty. Nie odchodziłem jednak od niej, a wręcz się uzależniłem. Jednocześnie mnie to podniecało, jednocześnie obrzydzało. Nie mówiłem jej jednak, że mi to przeszkadza.. udawałem, ze jest ok. Dopiero później wyszło, ze nie wytrzymuje z tym nerwowo. Nigdy więcej nic nie zaczynała, a ja i owszem... gnębiłem ją tym emocjonalnie i wbudzałem poczucie winy. Pamiętam, że sugerowałem że z takim przebiegiem już jej nikt nie będzie chciał. Jak widać się myliłem, a sam zostałem z palcem w ****. Sam ją podpuszczałem do takich rozmów, a później to wykorzystywałem przeciwko niej. Dopiero teraz widzę jak ta sytuacja wyglądała i jak ją atakowałem. Pewnie ciężko uwierzyć, ale takie rzeczy robi się całkowicie podświadomie - ze strachu, żeby utrzymać kontrolę. W takich związkach chodzi o kontrolę.

 

Co do tematu: dzisiaj znowu około 4h (2x2) spędziłem sam ze sobą. Wyszły kolejne urazy z dzieciństwa. Ciężko to wszystko sobie wpuszczać do głowy, przy niektórych myślach mam nawet objawy somatyczne - ale czuję się po tym lżej. Nie pamiętam czy już to napisałem - zawsze miałem podwyższony puls. Z tym pulsem byłem u niejednego lekarza i nikt nie wiedział o co chodzi.. po tych kilku dniach "medytacji" przestałem czuć napięcie nerwowe i spadł mi puls.

 

Wiem, że mi to odradzicie - ale odezwe się do tej dziewczyny niedługo i ją przeproszę. To będzie totalnie bezinteresowne, po prostu chcę to zrobić. Nie wiem na ile ona jest świadoma odgrywania ról, przemocy emocjonalnej, wzorców z dzieciństwa... najwyżej nie zrozumie, ale czuję się w obowiązku to zrobić. Byłem z tą dziewczyną 3 lata i dopiero teraz zrozumiałem jak ona się mogła czuć. Nie napisałem, że się czuła - bo tego nie wiem. Ja miałem przez cały związek wyłączoną empatię, dopiero niedawno przeżyłem te uczucia na nowo - być może ona nawet nie wie jak się czuła. A może ma to totalnie gdzieś i przeczyta wiadomość jednocześnie oglądając film, odpisując: "Ok spoko!" ?;P Co o tym myślicie?

 

Swoją drogą, jest tutaj jakiś dział w którym możnaby prowadzić coś w rodzaju dziennika pracy nad sobą? Czy tego typu wzmianki po prostu pisać w tym temacie?

Edytowane przez zgredek57
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@zgredek57 przechodziłem dokładnie to samo i słyszałem dokładnie te same rzeczy, nawet nie chce mi się za bardzo rozpisywać nad tym. Chęć zyskania atencji jest u takich ludzi tak silna, że będą mówić takie rzeczy, a Ty sie będziesz w tym wszystkim babrał (oczywiście na własne życzenie, ale też nie do końca. Nie ma nic złego w dzieleniu się doświadczeniem, ale jak zaczynasz czuć że ta przeszłość jest toksyczna, to nie daje Tobie to spokoju i zaczynasz rozkminiać i się stresować. Gdyby to wszystko było zdrowe, nie miał byś takich myśli, nie ważne czy by miała 2 czy 20 partnerów, a przy okazji zrobiła z Ciebie tampona emocjonalnego, aby opowiedzieć jak to opierdalała gałę 1h!)!

 

Szkoda życia i zdrowia na takie coś. Inna sprawa że masz dużo do przepracowania nad sobą, ale nie uda Ci się to zrobić będąc myślami przy niej. Musisz wyjść z tego matrixa, bo siedzisz w jednym z najgorszych z możliwych.

 

I Ty człowieku nie przepraszaj za nic tylko podziękuj że zerwała z Tobą, bo podarowała Ci resztę Twego życia :D Co to da? Ona już sumiennie ślizga się na innym bolcu a Ty chcesz za coś przepraszać? Tyle życia przed Tobą a Ty zamartwiasz się laską która cały czas gra z Tobą, mimo że ma już kogoś innego. Wyzbyj się chęci jej posiadania, bo to jest dopiero toksyczne i NIC TOBIE TO NIE DA.

 

Pomyśl o tym wszystkim, czytaj forum, czytaj książki, wyciągnij odpowiednie wnioski i myśl przede wszystkim o sobie, bo jak na razie strasznie się pogrążasz! 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, zgredek57 napisał:

 

Swoją drogą, jest tutaj jakiś dział w którym możnaby prowadzić coś w rodzaju dziennika pracy nad sobą? Czy tego typu wzmianki po prostu pisać w tym temacie?

 

Najlepiej pisać własny prywatny dziennik - jak chcesz, kiedy chcesz, spontanicznie, notuj wszystko co się pojawia (wspomnienia, bieżące przeżycia, cele, plany, pomysły). To dobre narzędzie do samoobserwacji. Pisz też publicznie, ale tylko jasne wątki / problemy / pytania - bo zniechęcisz ludzi emocjonalnym pomieszaniem ;) .

Ja jak wracam do swoich notatek po miesiącach to doskonale widzę co mnie za kark trzymało, czy to już przerobiłem i uwolniłem, czy jeszcze nie.   

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Taboo może jeszcze chodzi tu o dokładnie tą samą dziewczynę?;d Hehe. Jak długo byłeś z Tą Twoją? Też po zakończeniu miałeś wrażenie jakbyś zszedł z rollecostera?

 

Z tym opierdalaniem gały przez 1h.. najgorsze było to, że niedługo po tym (jak to powiedziała) do mnie miała pretensje przy 10 minutach że ją boli szczęka już - a ja w myślach miałem jak komuś robiła przez 1h, czyli kogoś traktowała lepiej. To było najgorsze. Mówiła mnóstwo rzeczy, które były dla mnie niszczące - jednocześnie ją idealizowałem i gardziłem. 

 

Teraz z perpektywy czasu wydaje mi się, że tak GRA z każdym. To jest gra w zazdrość. Pamiętam jak będąc już ze mną, pisała ze swoim byłym rzekomo w ważnej sprawie, zaraz później robiła mi loda. Wydawało się, że uwielbia męczyć tego gościa i w myślach się "jara" - że on z nią pisze, a ona tu wyczynia takie rzeczy w tym samym czasie. Uświadomiłem to sobie wczoraj. Męczyła wówczas mnie - mówiąc, że "byłam z nim prawie rok, nie mogę od tak zerwać kontaktu" - i go, bo on wiedział że już ma innego. 

 

Dokładnie tak samo mogło być ze mną, pewnie tak było. Dzwoniła do mnie bezpośrednio po lub przed seksem z tym gościem z zagranicy. Wręcz jestem tego pewny, bo czasami wieczorem dzwoniła z innego miejsca niż jej pokój, tak jakby ten gość był wtedy w pokoju i nie chciała żebym go zobaczył. Mi nie mówiła, że on istnieje - bo wiedziała, że tego nie wytrzymam i do mnie nie przyjedzie. Mu pewnie mówiła.. żeby go pomęczyć na miejscu, a mnie sobie zostawiła na wielki finał. To jest czekała aż do mnie przyjedzie, sama ten przyjaz zaproponowała. Przez cały dzień puszczała drobne sugestie co do seksu, widziała że ja już się domyślam, atakowała bardziej, jak już miałem miekkie nogi - powiedziała, że się z kimś rucha i to od kilku miesięcy (ja zapytałem, ale tymi sugestiami nie dała mi wyboru). Czyli cały ten czas jak ze mną rozmawiała przez telefon nic nie mówiła, nie powiedziała nawet nic wprost jak u mnie była - powiedziała dopiero przed samym wyjazdem, żeby mnie dobić. I ta dziewczyna jeszcze się zastanawiała czy jesteśmy wciąż przyjaciółmi. 

 

Wbrew Waszym radom, napisałem do niej i podziękowałem właśnie za to. Za to, że mnie tak rozwaliła emocjonalnie, bo inaczej dalej powtarzałbym ten sam schemat i się za siebie nie wziął. Laska odpisała, że "nie chciała żebym się źle czuł". Ja odpisałem, że chciała i zrobiła to perfekcyjnie (ważne słowo). Porównałem ją do innej innej mojej byłej i dodałem, że nawet ona by tak nie umiała. Dodałem, że ona (ta inna była) znała granice - a Ty doskonale mnie wyczułaś. Opisałem szczegółowiej jak mnie dobijała po kolei przez cały dzień i raz jeszcze napisałem, że zna się na robocie. Chciałem ją chwalić, żeby zrzuciła maskę - myślę, że takie dziewczyny tak naprawdę chcą się chwalić osiągnięciami, ale nie mają komu. Zgadnijcie co odpisała? "xd może tego potrzebowałeś". Nie zaprzeczyła, popisałem z nią jeszcze trochę i sprawiała wrażenie dumnej. Czyli faktycznie tak było... teraz już naprawdę nie mam złudzeń. Ona się karmi zazdrością i dołowaniem kogoś.

 

Co do tego zrzucania maski, odchodząc od tematu, przypomniała mi się inna historia zupełnie niezwiązana. Była u mnie na studiach taka dziewczyna, która grała niewiniątko i bawiła się facetami. Podobnie jak ta moja, grała na zazdrość z wieloma na raz. Kolega był o nią bardzo zazdrosny, w końcu zaczął z nią kręcić i nagle wyszło, ze umawiając się z nim - zrobiła gałe innemu koledze z roku. Oczywiście kłamała, że nie, że on to wymyślił, że tak nie było. Grała ofiare i była w tym bardzo przekonywująca, płakała, szlochała. Za kilka miesięcy spotkaliśmy ją na imprezie pijaną i powiedzieliśmy (no dobra, ja powiedziałem) że XYZ (ten kolega od gały), powiedział że robi to najlepiej w tym mieście i ma zajebiste cycki. Zgadnijcie jaka była reakcja? Duma i szczery uśmiech.

 

.

Edytowane przez zgredek57
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, zgredek57 said:

Wbrew Waszym radom, napisałem do niej

Brawo Bracie napisze Ci co osiągnąłeś - ona odebrała to następująco

Cipencjusz nie może sobie życia ułożyć beze mnie i ciągle o mnie marzy ale jestem zajebista mogę mieć każdego faceta tylko kiwne palcem.

 

Ona sekundę po tej rozmowie zapomniałą o niej ty zapewne ją analizujesz i rozmyślasz.

 

Rozgryzła Cię w sekund pięć i ładowała historiami o seksie część zapewne wyolbrzymiona część zmyślona wszystko aby CI dowalić do pieca.

 

Bracia się produkują i doradzają rozwiązania a ty dalej swoje przepraszaj ją za coś za co ona zapewne Ci wmówiła i czekasz tylko na jakikolwiek kontakt.

Zastanów się czy naprawdę chcesz coś zmienić w swoim życiu i weź się za siebie ostro masz na forum multum informacji co i jak robić od Ciebie zależy co z tym zrobisz.

Ponieważ za chwilę pojawi się następną toksyczna, która urobi Cię w sekund pięć - jak na razie jesteś farciażem zero obrączek i dzieciaków ale do czasu.

  • Like 3
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, zgredek57 napisał:

Czyli faktycznie tak było... teraz już naprawdę nie mam złudzeń. Ona się karmi zazdrością i dołowaniem kogoś.

 

Szukasz spokoju i uzasadnienia do zemsty?  Dopóki swoją uwagę kierujesz na nią to będziesz generował tylko złudzenia. 

 

Chcesz jej zaimponować swoją otwartością ? bystrością? przemianą? 

 

Można zrozumieć Twoje zachowanie, ale czy Ty zdajesz sobie sprawę ze swojego położenia i uzależnienia ??? 

 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, zgredek57 napisał:

Wiem, że mi to odradzicie - ale odezwe się do tej dziewczyny niedługo i ją przeproszę. To będzie totalnie bezinteresowne, po prostu chcę to zrobić. Nie wiem na ile ona jest świadoma odgrywania ról, przemocy emocjonalnej, wzorców z dzieciństwa... najwyżej nie zrozumie, ale czuję się w obowiązku to zrobić. Byłem z tą dziewczyną 3 lata i dopiero teraz zrozumiałem jak ona się mogła czuć. Nie napisałem, że się czuła - bo tego nie wiem. Ja miałem przez cały związek wyłączoną empatię, dopiero niedawno przeżyłem te uczucia na nowo - być może ona nawet nie wie jak się czuła. A może ma to totalnie gdzieś i przeczyta wiadomość jednocześnie oglądając film, odpisując: "Ok spoko!" ?;P Co o tym myślicie?

 

Nie wiem po co chcesz to robić? Chcesz się znów poniżyć w jej oczach? 

 

Powinieneś jej wybaczyć, jeśli sądzisz, że zrobiła Ci krzywdę, ale powinieneś to zrobić DLA SIEBIE i PRZED SOBĄ. To duża ulga. Ja miałem latami żal do kobiety o zdradę i odejście (pierwsza miłość), przez co zacząłem chorować. Kiedy jej wybaczyłem i poukładałem sobie w głowie, to objawy choroby zaczęły ustępować. Nie ustąpiły całkiem, ale jest dużo lepiej. 

 

21 godzin temu, zgredek57 napisał:

Swoją drogą, jest tutaj jakiś dział w którym możnaby prowadzić coś w rodzaju dziennika pracy nad sobą? Czy tego typu wzmianki po prostu pisać w tym temacie?

 

Możesz założyć blog i prowadzić go w formie dziennika. Przepracujesz w ten sposób niektóre sprawy.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co mogę powiedzieć.. no oczywiście macie rację. Poniżyłem się kolejny raz, zapewne dając jej satysfakcje.. lub nic, kompletne nic.

Dziewczyna ma mnie głęboko w dupie, obrabia komuś gały i nie ma sensu się do niej odzywać, ani nawet o niej myśleć. Ja tymczasem gdybam, analizuje powody dlaczego odeszła, dlaczego w ogóle początkowo przyszła.. i chcę wszystko rozbić na części pierwsze. Powinienem myśleć o sobie i to olać. Takie jest moje położenie i uzależnienie... ale:

 

Ta dziewczyna jednak i tak ma mnie najpewniej za kompletne dno. Wie przecież jak łatwo mnie rozgryźć, wie że udawałem pewność siebie - a później płakałem i tęskniłem. Średnio się przejmuję czy spadnę jeszcze niżej.. mam wrażenie, że kontakt z nią mi pomagał. Już uzasadniam dlaczego, bo to się może wydać dziwne. Dzisiaj "medytowałem" dobre 5h - wyszło sporo tłumionego stresu i uczuć - większość tych uczuć jest związana z nią. Uświadamiając sobie takie uczucie, mogę się na nim skupić, poczuć je i .. odnieść je do sytuacji w której czułem się tak pierwszy raz w życiu. Dopiero zrozumienienie tej pierwszej sytuacji daje mi ulgę. Zazdrość, tęsknota.. to są wszystko uczucia, które wydawało się że czuję do niej - a tak naprawdę znajduję w sobie zupełnie inne powody. To czy ona mną gardzi.. jest mniej ważne, skoro ja po prostu chcę poczuć te uczucia żeby nad nimi pracować. Ona jest wyzwalaczem.

 

Dzisiaj byłem na randce z zupełnie inną dziewczyną. Czułem straszny wewnętrzny spokój, jak nigdy przedtem. Pod koniec randki, zacząłem jednak czuć tęsknote za moją eks, coś w rodzaju "żałowania że nie jestem teraz z nią". Od razu gdy wróciłem do domu wziąłem się do roboty, nie tłumiłem tego uczucia, pozwoliłem żeby mnie ogarnęło i starałem się znaleźć źródło. Wydaje się, że znalazłem, znów w dzieciństwie i znów poczułem ulgę. Potrzebuję takich wyzwalaczy żeby nad sobą pracować, a przynajmniej tak mi się wydaje.

 

Taka metoda ma jakąś nazwę? Ja to tak przypadkowo odkryłem, ale przypuszczam że jest to gdzieś opisane? Chętnie bym się z takimi opisami zapoznał.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.