Skocz do zawartości

Mega katar i brak snu, jakimi lekami stłumić objawy?


Rekomendowane odpowiedzi

Godzinę temu, Król Jarosław I napisał:

Mimo, że nie jem nabiału, glutenu, przypraw, owoców, śmieci i moja dieta wygląda 2 lata tak, że większość ludzi po prostu by sie popłakała po 2 dniach (babka to sie za głowe łapie jak widzi, że wszystko co zżarłem od 2 lat nie ma smaku) to tak kandida nadal we mnie jest i zamierzam w tym roku rozpocząć kuracje (wstrzymuje sie bo wciąż brak mi jednego ważnego czynnika).

I rzeczywiście daje to efekty? Czytałem tą książkę, którą podlinkowałeś. Jednak dietę trzymałem najwyżej 1 dzień. W obecnych warunkach jest to ekstremalnie trudne. Jak trzeba zjeść coś na mieście to same bary ze schabowym, kfc, mcdonalds, pizzerie itd. Restauracje wegetariańskie jedynie w centrum a codziennie też nie jeżdżę. Co najważniejsze nie mieszkam sam. Dlatego muszę liczyć się z wolą innych domowników przy czym wydać dodatkowo kasę i robić dodatkowe posiłki. Nikt nie zmieni domowej diety specjalnie dla mnie. Nie pomogą żadne tłumaczenia, że to niezdrowe, tłuste, słodkie, itd. W dodatku na szybkiego też zjem byle co aby nie głodować. U mnie w domu standardowo ziemniaki, tłuste mięsiwa (rzadko jadam), czasem ryż (ja wywalczyłem) mnóstwo słodyczy i ciast (niestety bywa, że jak zobaczę to chęć robi swoje...). Walka z wiatrakami. Jedynie słyszę teskty które brzmią jak "co się wygłupiasz, zjedz jak normalny człowiek". Nie pomaga milionowe tłumaczenie, że po czymś gorzej się czuje. Pojawiła się u mnie nie tolerancja na mleko i chyba gluten. Przykładowo jak jem pizze to mam problemy z oddychaniem. Oczywiście jest zwalone na to, że to wina komputera...

 

Godzinę temu, Król Jarosław I napisał:

Tak jak mówie ultra zdrowe żarcie bez smaku (dieta tyetańska :D) mam już wklepane w łeb od 2 lat więc najtrudniejszy krok za mną.

Ja w sumie i tak nie lubię jeść, ale staram się przytyć :P

 

Godzinę temu, Król Jarosław I napisał:

Chcé opisać swój problem który mam, to co do tej pory zrobiłem a zrobiłem już dużo i zaplanowaną kuracje na tą jebaną grzybiczną szmate która już mi tyle nerwów zżarła, że szkoda gadać.

Czasem mam wątpliwości czy za to wszystko rzeczywiście jest odpowiedzialna candida. Lekarze mówią, że gdyby to była kandydoza to byłoby się w szpitalu pod kroplówką z zagrożeniem życia. Wszędzie jest taka dezinformacja, że ja pierdole nie wiadomo u kogo szukać pomocy i komu wierzyć. Każdy pisze inaczej np. o witaminie C, że leczy lub nie leczy raka. Olejku oregano, że nie szkodzi na pozytywną florę bakteryjną lub szkodzi (niestety jednak szkodzi, sam o tym się przekonałem). Ziemi okrzemkowej, żeby ten proszek wpiprzać non stop. O Jerzym Ziębie, że sprzedaje chińskie podróbki za 3 razy droższą cenę, które w dodatku nie działają tak jak rzekomo powinny (urządzenia filtrujace wodę). Chętnie przeczytam Twoje porady może rzucą nową iskierkę nadzieji.

 

Godzinę temu, Król Jarosław I napisał:

Chcę trzasnąć o tym porządny esej ze zdjęciami w dziale zdrowie, jednak obecnie przebywam w ojczyznie hitlera i nie wyobrażam sobie pisać tego na telefonie i zadedykować bratu @Ksanti. Mordeczko nie myśl, że o tobie zapomniałem jak tylko odroczyłem odpowiedź z racji braku odpowiedniej technologi :D

Dzięki za pamięć :) Mnie lekarka internistka po tym jak jej mówię o kilkunastu objawach standardowo odsyła na badanie krwi. Wracam do niej z wynikami i mówi, że chuj tam, neutrofile i leukocyty są nie w normie ale to taki niby standard. Po czym stwierdza, że nie ma problemu i mówi, żeby poszukać pomocy u psychologa bo to z pewnością objawy na tle nerwowym. I tak sprawa zamieciona pod dywan już z trzecią lekarką. Pierwsza była na tyle bezczelna, żeby mnie nazwać hipohondrykiem. Pójdę niedługo zrobić tomograf głowy bo mam skierowanie od pani neurolog, znając życie pewnie znowu Ameryki nie odkryją.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Ksanti Skoro czytałeś tę książkę to doskonale powinieneś wiedzieć, że kandida może wywołać dosłownie wszystko z chorobami psychicznymi włącznie.

 

2 godziny temu, Ksanti napisał:

I rzeczywiście daje to efekty? 

Oczywiście, że tak. Po glutenie sram krwią, wypróżniam sie 4 razy dziennie, jestem słaby i śpiący, mam zgage, serce mi ciężko bije. Przy ekstremalnym zatruciu glutenem 15 sraczek na minute i umieram z mega bólem brzucha. Można by rzec, że ja + gluten = eldorado dla jakiejś konowalskiej żmiji z przychodni, która chce tylko wypisywać recepty na potęge a nie leczyć.

 

Bez glutenu sram normalnie raz dziennie a od regularności moich wypróżnień można ustawić zegar atomowy.

 

Po nabiale mam mega zaparcia potrafie nie srać 3 dni a potem jak siąde na kiblu to sie czuje jakby z dupy wybiegał mi czołg. Ps. Nigdy żadnej krwi nawet przy mega zaparciu tylko po glutenie gdzie kupa jest miękka i piankowata.

 

Owoce to cukier. Naturalny ale jednak karmisz grzyba. 

2 godziny temu, Ksanti napisał:

 Jak trzeba zjeść coś na mieście

 

Omijam w chuj. Jeden z resztą z filarów ostracyzmu wobec mnie przez znajomych. Po drugie moje zdrowie jest dla mnie ważniejsze niż roboty sterowane cipką.

 

Co do domowników to miałem to samo pierdolenie. Zlewam. Zdrowie > reszta świata. 

2 godziny temu, Ksanti napisał:

 Nie pomogą żadne tłumaczenia.

 

Walka z wiatrakami. Jedynie słyszę teskty które brzmią jak "co się wygłupiasz, zjedz jak normalny człowiek". Nie pomaga milionowe tłumaczenie, że po czymś gorzej się czuje. 

Troche odbiegne od tematu ale czego ty sie spodziewasz? Większość dorosĺych w polsce zna tylko komune, kapitalizm lat 90tych kiedy prywaciarz był bogiem i siatke pomarańczy na swięta. Zawsze jak będziesz czymś odstawał to będzie to w jakiś sposób negowane.

 

Marek niejednokrotnie wspominał o tym w audycjach a ja przybijam i powtórze nawet w ostrzejszych słowach.

 

Większość naszych rodziców i prawie wszyscy dziadkowie w dupie byli i gówno widzieli. Nie mają zielonego pojęcia o czym pierdolą ale pierdolą i żyją tak byle nie odstawać od ogółu bo dla ich zżartych komuną głów zrobić coś inaczej = coś z tobą nie tak. Ich pierdolenie w ogóle nie pokrywa sie z rzeczywistością a jest tylko kalką pierdolenia wszystkich innych takich jak oni na około.

 

Jestem nienormalny bo co?

 

Bo połowa polaków umiera na zawał a ja nie chce i odżywiam sie zdrowo?

 

Bo 2500 na rękę i UoP na stałe + wjebanie sie w cyrograf z żydami na 30 lat nie jest dla mnie szczytem ambicji jak dla naszych starych?

 

Bo nie zapierdalam sie wódą co weekend i nie robie niechcianych dzieci jak ci "odpowiedzialni i normalni"? 

 

Bo moje życie nie polega na zajeżdżaniu sie w pracy i siedzeniu po niej przed telewizorem?

 

Pamiętaj tego pierdolenia będziesz słuchał ZAWSZE. Zwłaszcza w pl gdzie dla wielu ludzi to, że odstajesz chociaż o włos to powód, żeby cie szykanować.

 

Zjedz jak normalny człowiek?! Hahahah dobre sobie. Normalny człowiek? Ten którego ciało w wieku 40 lat jest kupą rozpadającego sie gówna? Ten, który nie przebiegnie 100metrów ze swoją "normalną" kondycją? Pierdole taką normalność!

2 godziny temu, Ksanti napisał:

Lekarze mówią

 

BŁAGAM CIE! Błagam o jedno. Nie używaj w rozmowie ze mną tego zwrotu chyba, że ironicznie. Kto mówi? Te dziwki na usługach koncernów farmaceutycznych?

 

Te szmaty które pielęgnują twoją chorobe, żeby np. bayern za twoje niszczone chemią z każdą kolejną receptą zdrowie wysłał ich na fajne wakacje?

 

Te gówna,które 4 lata leczyły mojego kolege z jaskry co miesiąc biorąc 300pln a jak w końcu trafił przypadkiem gdzie indziej dowiedział sie, że nie ma żadnej jaskry?

 

Ci cwele, którzy "zdiagnozowali" u mnie wrzodziejące zapalenie jelita grubego a po 2 latach (nie bralem zadnych leków) po kolonoskopiii po wycinkach histopatologicznych z jelita i żołądka okazało sie, że nie mam nic wspólnego z WZJ? (ale mi nerwów zafundowali...)

 

Ta szmata która kategorycznie wzbraniała mojej matce jodu przy chorej tarczycy?

 

(mógłbym jeszcze przytoczyć z 10 przykładów ich "leczenia" w moim najbliższym otoczeniu ale sobie daruje)

 

Chciałbym w tym miejscu troche odbiec od tematu i wylać swoją złość.  Jeśli czyta to jakiś konował to wiedz, że jesteście najbardziej znienawidzoną przeze mnie nacją jaka chodzi po tej ziemi. Nie można was nazwać ludzmi. Wy z pełną premedytacją rujnujecie komuś zdrowie i czynicie,z człowieka niewolnika między waszym gabinetem a apteką fundując mu tylko masę nerwów, strate pieniędzy i pogarszające sie zdrowie. Po tym co przeszedłem w szpitalu (szerzej rozpisze sie kiedy indziej, wspomnę tylko o szarpaninach z personelem niczym z jakąś dresiarnią w bramie i to nie z mojej winy tylko dlatego, że chcieli mi zrobić kolonoskopie bez znieczulenia) i przychodniach obiecałem sobie jedno. Jeśli mój czas kiedykolwiek będzie policzony to ja przyjajmniej kilku z was zabiore ze sobą. Nie obchodzi mnie, że jesteś czyjąś matką,dziadkiem, wujkiem. A ciebie obchodzi, że niszczysz zdrowie czyjejś babci, córce, ojcu i sprawiasz, że szybciej opuszczą swoich bliskich, żebyś ty miał więcej pieniędzy? Gardze wami szczerze z całego serca, gówno leżące na trawniku ma w sobie więcej człowieczeństwa.

 

2 godziny temu, Ksanti napisał:

 odsyła na badanie krwi. 

Przyjacielu chyba nie przeczytaliśmy książki zbyt uważnie? 

 

Ja krew w ciągu ostatnich 6 lat robiłem z milion razy i zawsze wszystko było idealnie. Ani razu ani jedna rzecz nie wyszła poza widełki tolerancji. Pan doktor napisał w niej, że przy kandydozie o ile nie jest jakaś zaawansowana badania krwi z reguły wychodzą dobrze i lekarze nie wiedzą (moim zdaniem wiedzą ale udają, że nie) co sie dzieje.

Dlatego badaniami krwi przy kandydozie bym sie zbytnio nie sugerował (wiadomo nie olewał 100% ale też nie brał jako główny wykładnik).

 

Licz sie z tym, że jak chcesz sie wyleczyć musisz zmienić swoje życie a jak zmienisz swoje życie to wielu cie opuści. Taka cena parcia w górę.

 

Ps. Skoro widzisz, że po glutenie ci sie ciężko oddycha to nie pytaj czy dieta działa bo sam już sobie odpowiedziałeś ;)

 

 

 

Edytowane przez Król Jarosław I
Dopisałem kilka słów
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

W 70-80% zapalenie górnych dróg oddechowych ma podłoże wirusowe, więc nie zażywałbym w pierwszym rzucie antybiotyków. Doraźnie coś z pseudoefedryną, przeciwbólowego i swoje przeleżeć. Jeżeli masz takie dolegliwości jakie opisujesz i nie jest to pierwszy incydent to polecam otolaryngologa i TK zatok.

 

Jeżeli chodzi o witaminę C to należy pamiętać, że nadmiar sprzyja tworzeniu się kamieni nerkowych i faktycznie tacy pacjenci trafiają na oddziały urologii albo nefrologii. Zatem pod żadnym warunkiem nie odwadniać się i regularnie się nawadniać.

Niestety internetowa wiedza spowodowała też fenomen witaminy D3 i pacjenci ze skrajnymi dawkami trafiają nieraz z hiperkalcemią i np. zwapniałymi tętnicami wieńcowymi, więc polecam ostrożność, by nie zgubić się w fanatyzmie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, radeq napisał:

Powyżej jakiego poziomu najlepiej nie wchodzić? Standardowo mówi się o granicy 100. 

Z tego co wiem, to każde 1000IU odpowiada za około 10 ng/ml - mniej więcej.

 

Kiedy badano ratowników bodajże na Florydzie w lato, to ich poziom witaminy D3 wynosił ponad 150. Czyli spora ilość D3, która nie jednego lekarza przyprawia o zawroty głowy. Czyżby natura i ewolucja nie wiedziała co robi, powodując u owych panów tak wysoki poziom tego hormonu? Swoją drogą, prawdą jest że organizm wyłącza naturalną produkcję D3 (ze Słońca) kiedy już ma "dość".

 

17 godzin temu, PanDoktur napisał:

@radeq

W naszym regionie zaleca się suplementację wit. D3 od października do kwietnia w dawce 1000-2000 IU/dzień. Ten co miał zwapnienie tętnić wieńcowych to akurat szprycował się 10 000 UI/dzień.

2000 IU to dobra dawka - ale chyba dla niemowlęcia.

Nie wiem czy wiesz, ale witamina D3 nie wchłania się bez obecności wit. K, której w diecie prawie nie ma, ponieważ ona głównie występuje w mleku od krów, które jedzą naturalne pożywienie, oraz jest to w mięsie zwierząt również pasionych naturalnie. Czyli koniec końców, my nie mamy jednej z najważniejszych witamin w diecie, ze względu na rozwój cywilizacji - stąd epidemia próchnicy i problemów z zębami, ponieważ witamina K również odpowiada za transport wapnia do kości i zębów, a jeżeli tej witaminy K nie ma, to jest tak jak odpisałeś - witamina D może zaszkodzić, a sam wapń upychany jest bodajże w tkankach i arteriach, czasem wychodzi na zęby ludziom, przez co one są aż niezdrowo żółte. To był mój przypadek, gdzie czyściłem zęby u dentysty najróżniejszymi sposobami żeby pozbyć się tej żółci, kupowałem drogie pasty.. A potem zacząłem się edukować, wrzuciłem wit. K w ilościach 500% przekraczające normalne, i żółć dosłownie znikła po dwóch dniach. Czary! Szarlataneria!

Dlatego zęby się ludziom sypią wręcz nagminnie - chyba mi nie zasugerujesz, że to jest normalne aby próchnica była stanem normalnym? To jest aberracja wynikła z braku głównie witamin.

 

Z tego co wiem, to uczysz się na lekarza - nie powiedziano wam o tym na studiach, że bez witaminy K, witamina D jest faktycznie niebezpieczna? Nikt nie wspomniał o tzw. paradoksie wapnia? Serio?

Dla Twojej wiadomości - szprycuję się ponad 10 000 IU D3 dziennie. Chyba serio temat witamin został na studiach medycznych olany, bo jednostka jest napisana w IU a nie w UI - no offence. A potem lekarze się dziwią, że ludzie wolą iść do "szarlatanów" niż do nich.. Nie chcę Cię obrazić ani nic w tym stylu - wierzę, że co to piszesz faktycznie wynika z Twojej wiedzy, którą w swojej niewinności przyjąłeś za pewnik. Dlatego polecam Ci książkę "Kuracja witaminą D3 w wysokich dawkach" - to jest pióra osoby, która przeanalizowała w swoim życiu bodajże ponad 60tys. badań naukowych na temat D3 i z tego spłodziła ową cudowną książeczkę. Polecam zobaczyć medal od drugiej strony, bo dawki rzędu 2000IU są śmieszne małe. Ewentualnie polecam zapoznać się z tym artykułem - http://www.akademiawitalnosci.pl/przedawkowac-witamine-d-jest-trudniej-niz-myslisz/
Piszę to tylko dlatego, że nie chcę abyś zrobił krzywdę ludziom, którzy się zwrócą do Ciebie o pomoc, jak już tym lekarzem zostaniesz. Chociaż pewnie i tak mogę sobie pisać, gdybyś coś takiego polecił ludziom, to pewnie byś stracił ciepłe stanowisko. Nie bez powodu lekarzy coraz częściej nazywa się przedstawicielami handlowym.
Toksycznosc-witaminy-d.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Messer napisał:

2000 IU to dobra dawka - ale chyba dla niemowlęcia.

Nie wiem czy wiesz, ale witamina D3 nie wchłania się bez obecności wit. K, której w diecie prawie nie ma, ponieważ ona głównie występuje w mleku od krów, które jedzą naturalne pożywienie, oraz jest to w mięsie zwierząt również pasionych naturalnie. Czyli koniec końców, my nie mamy jednej z najważniejszych witamin w diecie, ze względu na rozwój cywilizacji - stąd epidemia próchnicy i problemów z zębami, ponieważ witamina K również odpowiada za transport wapnia do kości i zębów, a jeżeli tej witaminy K nie ma, to jest tak jak odpisałeś - witamina D może zaszkodzić, a sam wapń upychany jest bodajże w tkankach i arteriach, czasem wychodzi na zęby ludziom, przez co one są aż niezdrowo żółte. To był mój przypadek, gdzie czyściłem zęby u dentysty najróżniejszymi sposobami żeby pozbyć się tej żółci, kupowałem drogie pasty.. A potem zacząłem się edukować, wrzuciłem wit. K w ilościach 500% przekraczające normalne, i żółć dosłownie znikła po dwóch dniach. Czary! Szarlataneria!

Dlatego zęby się ludziom sypią wręcz nagminnie - chyba mi nie zasugerujesz, że to jest normalne aby próchnica była stanem normalnym? To jest aberracja wynikła z braku głównie witamin.

 

Z tego co wiem, to uczysz się na lekarza - nie powiedziano wam o tym na studiach, że bez witaminy K, witamina D jest faktycznie niebezpieczna? Nikt nie wspomniał o tzw. paradoksie wapnia? Serio?

Dla Twojej wiadomości - szprycuję się ponad 10 000 IU D3 dziennie. Chyba serio temat witamin został na studiach medycznych olany, bo jednostka jest napisana w IU a nie w UI - no offence. A potem lekarze się dziwią, że ludzie wolą iść do "szarlatanów" niż do nich.. Nie chcę Cię obrazić ani nic w tym stylu - wierzę, że co to piszesz faktycznie wynika z Twojej wiedzy, którą w swojej niewinności przyjąłeś za pewnik. Dlatego polecam Ci książkę "Kuracja witaminą D3 w wysokich dawkach" - to jest pióra osoby, która przeanalizowała w swoim życiu bodajże ponad 60tys. badań naukowych na temat D3 i z tego spłodziła ową cudowną książeczkę. Polecam zobaczyć medal od drugiej strony, bo dawki rzędu 2000IU są śmieszne małe. Ewentualnie polecam zapoznać się z tym artykułem - http://www.akademiawitalnosci.pl/przedawkowac-witamine-d-jest-trudniej-niz-myslisz/
Piszę to tylko dlatego, że nie chcę abyś zrobił krzywdę ludziom, którzy się zwrócą do Ciebie o pomoc, jak już tym lekarzem zostaniesz. Chociaż pewnie i tak mogę sobie pisać, gdybyś coś takiego polecił ludziom, to pewnie byś stracił ciepłe stanowisko. Nie bez powodu lekarzy coraz częściej nazywa się przedstawicielami handlowym.
Toksycznosc-witaminy-d.jpg

Ale ja doskonale o tym wiem, stąd są dostępne preparaty łączone z wit. K i D lub samą wit. D. Ponadto suplementacja magnezu. Podaż witaminy K to już sprawa indywidualna zależna od produktów w diecie (szczególnie zielone warzywa), ale lwia część witaminy K produkowanej jest przez bakterie w jelicie grubym, stąd o niedobory tej witaminy cholernie trudno. Gdyby deficyt witaminy K był taki jak to opisujesz swoimi przemyśleniami to co 5 pacjent umierałby z powodu wykrwawienia przy błahym urazie. Czy jedzenie jest tak ubogie w witaminę K? Na pewno zawartość jest mniejsza niż kiedyś, ale stężenie wit. K w zielonych produktach jest nadal wystarczające, by chociażby zniwelować działanie antagonistów wit. K przepisywanych chorym (warfaryna, acenokumarol), którzy są narażeni na choroby zakrzepowe. Dlatego chorym przyjmujących takie leki odradza się spożywanie jedzenia bogatego we wspomnianą witaminę. Deficyt witaminy K w praktyce lekarskiej zdarza się rzadko.

 

Próchnica ma etiologię wieloczynnikową i wyciąganie wniosków, że jest to tylko problem niskiej podaży witaminy D3 i K to duże przekłamanie i pokaz niewiedzy oraz ignoranctwa.

 

Dawki, które podaję zostały opracowane przez Polskie Towarzystwo Endokrynologii, które układa swoje zalecenia wg Europejskich i/lub Amerykańskich źródeł. Podają normy dla zdrowych jak i chorych. U głęboko deficytowych dorosłych pacjentów w witaminę D3 (<20 ng.ml) zaleca się dawki do 10 000 IU/dzień, ale u zdrowych dorosłych takie jak wspomniałem 800-2000. Gdyby normy ustalane były chybione to wielu pacjentów, którzy mają obniżoną absorpcję, syntezę wit. D3 w wyniku chorób nie funkcjonowałoby normalnie, a jednak żyją w zdrowiu. W końcu układają to eksperci, którzy zdarli na tym zęby.

 

Jak widzisz IU przy pierwszej wartości zostało napisane poprawnie, przy drugiej doszło do literówki. Próbujesz grać profesjonalistę czepiając się takich błahych spraw, bowiem doskonale zdajesz sobie sprawę, że masz elementarne braki w fizjologii człowieka, stąd próbujesz zbić kapitał na drobiazgach - no offence, parafrazując Ciebie. Ja Ci podaję przykłady z życia wzięte, z praktyki, nie z artykułów, które może napisać każdy nie biorąc za nie odpowiedzialności.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Końcem marca początkiem kwietnia zaczyna pylić brzoza - objawy alergiczne na pyłki brzozy podobne do przeziębienia, zatkany nos, bolące zatoki, chrypa czy wręcz ból gardła, kaszel i duszności, pieczenie oczu, ogólne rozbicie i uczucie przemęczenie, problemy z wysypianiem się  - szczególnie nasila się w kwietniu a objawy najbardziej uciążliwe wieczorem.

Wiele osób bagatelizuje te objawy i przypisuje je grypie albo przeciągającemu się przeziębieniu ląduje w siebie Gripex i inne gówno. 

Warto iść do alergologa i sprawdzić. Objawy ustępują w maju, ulgę przynosi deszcz jak wszystko z powietrza spływa wraz z deszczem.

Olanie sprawy grozi przejściem w formę przewlekłą i astmą oskrzelową. Jeżeli ma się predyspozycje do alergii na brzozę to wraz z wiekiem się nasilają objawy.

Brzoza to kurestwo ....na serio może załatwić :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, PanDoktur napisał:

Ale ja doskonale o tym wiem, stąd są dostępne preparaty łączone z wit. K i D lub samą wit. D. Ponadto suplementacja magnezu. Podaż witaminy K to już sprawa indywidualna zależna od produktów w diecie (szczególnie zielone warzywa), ale lwia część witaminy K produkowanej jest przez bakterie w jelicie grubym, stąd o niedobory tej witaminy cholernie trudno. Gdyby deficyt witaminy K był taki jak to opisujesz swoimi przemyśleniami to co 5 pacjent umierałby z powodu wykrwawienia przy błahym urazie. Czy jedzenie jest tak ubogie w witaminę K? Na pewno zawartość jest mniejsza niż kiedyś, ale stężenie wit. K w zielonych produktach jest nadal wystarczające, by chociażby zniwelować działanie antagonistów wit. K przepisywanych chorym (warfaryna, acenokumarol), którzy są narażeni na choroby zakrzepowe. Dlatego chorym przyjmujących takie leki odradza się spożywanie jedzenia bogatego we wspomnianą witaminę. Deficyt witaminy K w praktyce lekarskiej zdarza się rzadko.

Na wstępie - czemu tak emocjonalnie zareagowałeś? Nie jestem Twoim wrogiem, walczymy o to samo - o zdrowie. Jestem badaczem-amatorem, który testuje na sobie. I tak to zrobiłem, że prawdopodobnie nie będę miał problemów z dentystą do końca swoich dni.

 

W swoim wywodzie zapomniałeś o najważniejszym podziale - pomiędzy wit. K1 i K2. K1 występuje w produktach roślinnych - i to opisałeś Ty. Natomiast braki, które ma jakieś 99% populacji odnoszą się od witaminy K2, która uratowała mi zęby. Także deficyt w praktyce lekarskiej zdarza się rzadko, ale witaminy K1, natomiast niedobór witaminy K2 jest tak powszechny, że powinna zostać ogłoszona narodowa epidemia.

Dla potrzeby tematu opiszę pokrótce historię swoich pożal się Boże zębów - od zawsze cudownie proste, coś ala amerykański uśmiech. Po pewnym czasie wypełza na nie obrzydliwa żółć, zlewająca się z zielenią. Szorowałem, płukałem, używałem past po 30zł za tubkę, poszedłem na skaling.. i co? I nic, kolor wracał po dosłownie 3 dniach. Załamany, zacząłem szukać wiedzy bo wiedziałem, że żaden lekarz mi nie pomoże w potrzebie, i stało się to już po raz drugi w moim życiu (za pierwszym razem dostałem rady: zdrowo się odżywiać, nie stresować się i dużo spać, dodatkowo receptę z antybiotykami i wypraszające spojrzenie z gabinetu) - poszukiwania się rozpoczęły, i szybko zakończyły - resztę już znasz. 2 dni i po problemie, który się ciągnął miesiącami - jestem żywym przykładem, że w swoim wywodzie zapomniałeś, że K2 jest czymś innym niż to co opisałeś - K1. Tutaj masz badanie naukowe sugerujące, że K2 aktywuje regulację białek, których zadaniem jest umieszczenie wapnia tam gdzie jest on potrzebny, natomiast K1 odpowiada za coś innego. Masz, doczytaj sobie. https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/14654717

 

1 godzinę temu, PanDoktur napisał:

Próchnica ma etiologię wieloczynnikową i wyciąganie wniosków, że jest to tylko problem niskiej podaży witaminy D3 i K to duże przekłamanie i pokaz niewiedzy oraz ignoranctwa.

Ta przyczyna jest bardzo prosta, wg. Westona Prince'a problem leży w braku witamin, głównie tych - A, D, K. I jeszcze paru innych składników. Na zębach się bardzo skupiłem w swoim życiu i wszystkie drogi prowadzą do jednej rzeczy - jedzenia. Zęby u dzieci potrafią rosnąć nawet krzywe z tego powodu, że brakuje witaminy K2. Co ciekawe, ludy tubylcze, które nie mają przetworzonego żarcia i odżywiają się pełnowartościowo mają odstek zdrowych zębów blisko 99% w plemieniu - żadnych ubytków. A ile osób w kraju ma jakieś ubytki? Coś ponad 90%? Dentyści zbijają cudowne pieniądze na ludzkiej niewiedzy.

 

1 godzinę temu, PanDoktur napisał:

Dawki, które podaję zostały opracowane przez Polskie Towarzystwo Endokrynologii, które układa swoje zalecenia wg Europejskich i/lub Amerykańskich źródeł. Podają normy dla zdrowych jak i chorych. U głęboko deficytowych dorosłych pacjentów w witaminę D3 (<20 ng.ml) zaleca się dawki do 10 000 IU/dzień, ale u zdrowych dorosłych takie jak wspomniałem 800-2000. Gdyby normy ustalane były chybione to wielu pacjentów, którzy mają obniżoną absorpcję, syntezę wit. D3 w wyniku chorób nie funkcjonowałoby normalnie, a jednak żyją w zdrowiu. W końcu układają to eksperci, którzy zdarli na tym zęby.

Nie wiem kto w tym Towarzystwie siedzi, ale oni chyba nie wiedzą co się za bardzo dzieje na PubMedzie. Dalej mi się nie chce komentować, nie po tym co wiem. Nie po tym czego doświadczyłem. @Król Jarosław I Sorry, że Cię oznaczam, ale jak przeczytałem Twój post, parę linijek wyżej i tam wylałeś swój gniew na lekarzy - zrozumiała sprawa. Ale jak doczytasz to, o czym my tu piszemy to zrozumiesz - lekarze są tak kształceni, aby tworzyć wiecznych klientów siejąc dezinformację. Klient nie ma prawa mieć wiedzy, a gdy zaczyna ją zdobywać to trzeba go nią straszyć, że będzie miał ogromne problemy ze zdrowiem. Tutaj idealnie pasuje cytat: Wybacz im, bo nie wiedzą co czynią.

Naturalnie, nie wpadam w skrajność bo sam ostatnio byłem szyty na SOR. Gdybym miał kolejne rozcięcie to przecież do czegoś takiego nie przyłożę wywaru z rumianku, tylko chce konkretne szwy.

1 godzinę temu, PanDoktur napisał:

Jak widzisz IU przy pierwszej wartości zostało napisane poprawnie, przy drugiej doszło do literówki. Próbujesz grać profesjonalistę czepiając się takich błahych spraw, bowiem doskonale zdajesz sobie sprawę, że masz elementarne braki w fizjologii człowieka, stąd próbujesz zbić kapitał na drobiazgach - no offence, parafrazując Ciebie. Ja Ci podaję przykłady z życia wzięte, z praktyki, nie z artykułów, które może napisać każdy nie biorąc za nie odpowiedzialności.

Nie wiedziałem, która wersja jest poprawna, wyglądało mi to podejrzanie. I chcę Cię tutaj przeprosić - nie chciałem wywołać w Tobie tak ogromnej reakcji emocjonalnej, chyba Ci popsułem wieczór - przepraszam. Samego mnie poniosło, bo jestem żywym dowodem na słuszność tez opisanych przez ludzi, które "może napisać każdy nie biorąc za nie odpowiedzialności" - prawdopodobnie ci ludzie uratowali mi zęby a w drugiej kolejności ciało. I może Cię to zdziwi, ale pod takimi artykułami są często linki do badań naukowych, często kierujące na PubMed, które zostały po prostu przetłumaczone na j. polski i ta wiedza została udostępniona szerszemu gronu odbiorców, którzy nie czytują PubMedu.. Te "oszołomy" mnie uratowały z paru chorób, na które oficjalna medycyna wali antybiotyki. Jak mam ufać po tym co przeszedłem lekarzom i przyklaskiwać temu, co oni robią z ludźmi, skoro wystarczy czasem parę banalnie prostych rzeczy, co? Właśnie dlatego nie mogłem się powstrzymać, żeby Ci nie odpisać, bo Twoje studia to wymieszanie prawdy z kłamstwem, które ciężko odróżnić. 

Żadnego zbijania kapitału tutaj nie potrzebuję, za aż zbyt dużo mam w życiu realnym. Nie gram profesjonalisty, przestań na mnie projektować jakąś wypartą rzecz, przeczytałem ~ 20 książek o samodzielnym leczeniu i parę setek artykułów, a zdarza się że zapominam definicji witaminy. Wiem co z czym łączyć, czego unikać, co robić a czego nie robić - coś w rodzaju lekko zaawansowanego amatora. Więc tak, brakuje mi trochę wiedzy, jednak czuję się na siłach aby wdać się w polemikę z osobą, która ma inne zdanie w tym temacie, bo jednak coś tam wiem.

I nie chodzi mi o wygranie walki z Tobą, bo wiem że celem każdej kłótni jest podświadome zniszczenie oponenta, więc do konsensusu żadnym sposobem nie dojdziemy. Ja mam swoje książki, doświadczenia, autorów i logikę a Ty masz swoje studia ze swoimi Towarzystwami, którzy zjedli zęby na czymś, przez co ja odzyskałem swoje zęby używając sposobów, przez które powinienem już nie mieć nerek, stosując się do rad zgoła odmiennych niż propagowanych przez nich.

 

Nie chcę żadnych scysji, bo nawet gdybyśmy doszli do porozumienia, byłoby to porozumienie pozorne - nadal podświadomie chcielibyśmy się żreć. Nie chcę już dalej pisać pod tym postem, bo szkoda mi odrobinę czasu. Proszę, nie obrażaj się na mnie czy coś w tym stylu - po prostu jestem uczulony na punkcie zdrowia, bo kiedyś je straciłem na parę lat i absolutnie NIKT ze służby zdrowia mi nie pomógł, a zrobili to osoby określone mianem oszołomów, którzy piszą nie biorąc za to odpowiedzialności, jak to napisałeś. Przeszedłem piekło w życiu z powodu chorób - dosłownie - i chcę uchronić postronne osoby własnym przykładem. Tylko tyle i aż tyle. Życzę Ci powodzenia i sukcesów w Twojej dziedzinie i otwartości na drugą stronę medalu, jaką są oszołomy i to, co oni piszą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Król Jarosław I napisał:

@Messer  wyszkolonych płatnych zabójców też mam zrozumieć?

Dla mnie różnica między płatnymi zabójcami a lekarzami jest taka, że zabójcy wiedzą dogłębnie co robią na tym podświadomym poziomie, a lekarze myślą, że robią dobrą robotę i ratują ludzi, którzy są kompletnie niedożywieni, lekami, które tłumią zamiast leczyć. Lekarze nawet nie wiedzą o tym, że nie wiedzą.. U góry przykład lekarza, którego na studiach nie nauczono (bo po co?) że K1 a K2 to są dwa różne związki chemiczne, które odpowiadają za inne procesy w organizmie.. A gdy lekarz zaczyna się kształcić w zakresie prawdziwej medycyny i leczenia chorób, to się go piętnuje i wyklina ze społeczności - bo lekarz to ma być handlarz, który ma za zadanie sprzedać jak najwięcej tabletek, które niewolą człowieka do końca swych dni.

 

Nie myśl, że ja temu przyklaskuję z entuzjazmem. Z mojej rodziny mam parę osób, które są dożywotnimi płatnikami dla korpo, tłumiąc choroby, których się można pozbyć po odżywieniu i oczyszczeniu organizmu - czyli dwa miesiące powinny dać radę. I chciałem z nimi pogadać, dać im nawet książki - i to wszystko jak grochem o ścianę, nawet słuchać nie chcą, "bo się naczytałem głupot". No i co ja mam zrobić w takiej sytuacji? Chciałbym kiedyś wejść z moją mamą do lekarza i spytać się pani doktor: kiedy te leki na nadciśnienie zadziałają bo już z 10 lat coś nic nie wyleczyły, żeby mama mogła je już odstawić i żyć normalnie, bez nich? Ale co to da, wyjdę tylko na idiotę, który się nie zna na chorobach i nie wiem jak to działa. Wkurwia mnie to niemożebnie, ale wiem że chuja mogę - pragnie mózgów jest zbyt silne. Przecież medycyna jeszcze z 10? 20? lat temu uznawała, że dieta nie ma żadnego wpływu na zdrowie..

 

No i co ja mogę? Trzecia strona (ci co zarabiają) manipuluje obiema (tradycyjna medycyna i alternatywna) tworząc za pomocą prania mózgów i dezinformacji podział, który daje im wiecznych klientów. No i co ja kurwa mogę, skoro wszyscy nie wiedzą, że żyją w hipnozie i nie widzą, że są manipulowani ani nie przez stronę prawą czy lewą, ale tą która trzyma się na uboczu i się śmieje do rozpuku z walczących ze sobą niewolników? Nic nie mogę, a ci którzy to widzą i o tym mówią są obrzucani gównem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu ‎18‎.‎04‎.‎2018 o 15:50, Messer napisał:

To był mój przypadek, gdzie czyściłem zęby u dentysty najróżniejszymi sposobami żeby pozbyć się tej żółci, kupowałem drogie pasty.. A potem zacząłem się edukować, wrzuciłem wit. K w ilościach 500% przekraczające normalne, i żółć dosłownie znikła po dwóch dniach. Czary! Szarlataneria!

Dlatego zęby się ludziom sypią wręcz nagminnie - chyba mi nie zasugerujesz, że to jest normalne aby próchnica była stanem normalnym? To jest aberracja wynikła z braku głównie witamin.

 

Z tego co wiem, to uczysz się na lekarza - nie powiedziano wam o tym na studiach, że bez witaminy K, witamina D jest faktycznie niebezpieczna? Nikt nie wspomniał o tzw. paradoksie wapnia? Serio?

Dla Twojej wiadomości - szprycuję się ponad 10 000 IU D3 dziennie. Chyba serio temat witamin został na studiach medycznych olany, bo jednostka jest napisana w IU a nie w UI - no offence. A potem lekarze się dziwią, że ludzie wolą iść do "szarlatanów" niż do nich.. Nie chcę Cię obrazić ani nic w tym stylu - wierzę, że co to piszesz faktycznie wynika z Twojej wiedzy, którą w swojej niewinności przyjąłeś za pewnik. Dlatego polecam Ci książkę "Kuracja witaminą D3 w wysokich dawkach" - to jest pióra osoby, która przeanalizowała w swoim życiu bodajże ponad 60tys. badań naukowych na temat D3 i z tego spłodziła ową cudowną książeczkę. Polecam zobaczyć medal od drugiej strony, bo dawki rzędu 2000IU są śmieszne małe. Ewentualnie polecam zapoznać się z tym artykułem - http://www.akademiawitalnosci.pl/przedawkowac-witamine-d-jest-trudniej-niz-myslisz/
Piszę to tylko dlatego, że nie chcę abyś zrobił krzywdę ludziom, którzy się zwrócą do Ciebie o pomoc, jak już tym lekarzem zostaniesz. Chociaż pewnie i tak mogę sobie pisać, gdybyś coś takiego polecił ludziom, to pewnie byś stracił ciepłe stanowisko. Nie bez powodu lekarzy coraz częściej nazywa się przedstawicielami handlowym.
 

Stwierdziłeś, że moja odpowiedź jest emocjonalna. Spójrz pod wpływem czego Ty spłodziłeś swój post. Zresztą zarzucasz grupie wykształconych ludzi, że są przedstawicielami handlowymi. Gdzie tutaj jakikolwiek szacunek albo ludzka przyzwoitość?

18 godzin temu, Messer napisał:

Na wstępie - czemu tak emocjonalnie zareagowałeś? Nie jestem Twoim wrogiem, walczymy o to samo - o zdrowie. Jestem badaczem-amatorem, który testuje na sobie. I tak to zrobiłem, że prawdopodobnie nie będę miał problemów z dentystą do końca swoich dni.

 

W swoim wywodzie zapomniałeś o najważniejszym podziale - pomiędzy wit. K1 i K2. K1 występuje w produktach roślinnych - i to opisałeś Ty. Natomiast braki, które ma jakieś 99% populacji odnoszą się od witaminy K2, która uratowała mi zęby. Także deficyt w praktyce lekarskiej zdarza się rzadko, ale witaminy K1, natomiast niedobór witaminy K2 jest tak powszechny, że powinna zostać ogłoszona narodowa epidemia.

Dla potrzeby tematu opiszę pokrótce historię swoich pożal się Boże zębów - od zawsze cudownie proste, coś ala amerykański uśmiech. Po pewnym czasie wypełza na nie obrzydliwa żółć, zlewająca się z zielenią. Szorowałem, płukałem, używałem past po 30zł za tubkę, poszedłem na skaling.. i co? I nic, kolor wracał po dosłownie 3 dniach. Załamany, zacząłem szukać wiedzy bo wiedziałem, że żaden lekarz mi nie pomoże w potrzebie, i stało się to już po raz drugi w moim życiu (za pierwszym razem dostałem rady: zdrowo się odżywiać, nie stresować się i dużo spać, dodatkowo receptę z antybiotykami i wypraszające spojrzenie z gabinetu) - poszukiwania się rozpoczęły, i szybko zakończyły - resztę już znasz. 2 dni i po problemie, który się ciągnął miesiącami - jestem żywym przykładem, że w swoim wywodzie zapomniałeś, że K2 jest czymś innym niż to co opisałeś - K1. Tutaj masz badanie naukowe sugerujące, że K2 aktywuje regulację białek, których zadaniem jest umieszczenie wapnia tam gdzie jest on potrzebny, natomiast K1 odpowiada za coś innego. Masz, doczytaj sobie. https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/14654717

 

Ta przyczyna jest bardzo prosta, wg. Westona Prince'a problem leży w braku witamin, głównie tych - A, D, K. I jeszcze paru innych składników. Na zębach się bardzo skupiłem w swoim życiu i wszystkie drogi prowadzą do jednej rzeczy - jedzenia. Zęby u dzieci potrafią rosnąć nawet krzywe z tego powodu, że brakuje witaminy K2. Co ciekawe, ludy tubylcze, które nie mają przetworzonego żarcia i odżywiają się pełnowartościowo mają odstek zdrowych zębów blisko 99% w plemieniu - żadnych ubytków. A ile osób w kraju ma jakieś ubytki? Coś ponad 90%? Dentyści zbijają cudowne pieniądze na ludzkiej niewiedzy.

 

Nie wiem kto w tym Towarzystwie siedzi, ale oni chyba nie wiedzą co się za bardzo dzieje na PubMedzie. Dalej mi się nie chce komentować, nie po tym co wiem. Nie po tym czego doświadczyłem. @Król Jarosław I Sorry, że Cię oznaczam, ale jak przeczytałem Twój post, parę linijek wyżej i tam wylałeś swój gniew na lekarzy - zrozumiała sprawa. Ale jak doczytasz to, o czym my tu piszemy to zrozumiesz - lekarze są tak kształceni, aby tworzyć wiecznych klientów siejąc dezinformację. Klient nie ma prawa mieć wiedzy, a gdy zaczyna ją zdobywać to trzeba go nią straszyć, że będzie miał ogromne problemy ze zdrowiem. Tutaj idealnie pasuje cytat: Wybacz im, bo nie wiedzą co czynią.

Naturalnie, nie wpadam w skrajność bo sam ostatnio byłem szyty na SOR. Gdybym miał kolejne rozcięcie to przecież do czegoś takiego nie przyłożę wywaru z rumianku, tylko chce konkretne szwy.

Nie wiedziałem, która wersja jest poprawna, wyglądało mi to podejrzanie. I chcę Cię tutaj przeprosić - nie chciałem wywołać w Tobie tak ogromnej reakcji emocjonalnej, chyba Ci popsułem wieczór - przepraszam. Samego mnie poniosło, bo jestem żywym dowodem na słuszność tez opisanych przez ludzi, które "może napisać każdy nie biorąc za nie odpowiedzialności" - prawdopodobnie ci ludzie uratowali mi zęby a w drugiej kolejności ciało. I może Cię to zdziwi, ale pod takimi artykułami są często linki do badań naukowych, często kierujące na PubMed, które zostały po prostu przetłumaczone na j. polski i ta wiedza została udostępniona szerszemu gronu odbiorców, którzy nie czytują PubMedu.. Te "oszołomy" mnie uratowały z paru chorób, na które oficjalna medycyna wali antybiotyki. Jak mam ufać po tym co przeszedłem lekarzom i przyklaskiwać temu, co oni robią z ludźmi, skoro wystarczy czasem parę banalnie prostych rzeczy, co? Właśnie dlatego nie mogłem się powstrzymać, żeby Ci nie odpisać, bo Twoje studia to wymieszanie prawdy z kłamstwem, które ciężko odróżnić. 

Żadnego zbijania kapitału tutaj nie potrzebuję, za aż zbyt dużo mam w życiu realnym. Nie gram profesjonalisty, przestań na mnie projektować jakąś wypartą rzecz, przeczytałem ~ 20 książek o samodzielnym leczeniu i parę setek artykułów, a zdarza się że zapominam definicji witaminy. Wiem co z czym łączyć, czego unikać, co robić a czego nie robić - coś w rodzaju lekko zaawansowanego amatora. Więc tak, brakuje mi trochę wiedzy, jednak czuję się na siłach aby wdać się w polemikę z osobą, która ma inne zdanie w tym temacie, bo jednak coś tam wiem.

I nie chodzi mi o wygranie walki z Tobą, bo wiem że celem każdej kłótni jest podświadome zniszczenie oponenta, więc do konsensusu żadnym sposobem nie dojdziemy. Ja mam swoje książki, doświadczenia, autorów i logikę a Ty masz swoje studia ze swoimi Towarzystwami, którzy zjedli zęby na czymś, przez co ja odzyskałem swoje zęby używając sposobów, przez które powinienem już nie mieć nerek, stosując się do rad zgoła odmiennych niż propagowanych przez nich.

 

Nie chcę żadnych scysji, bo nawet gdybyśmy doszli do porozumienia, byłoby to porozumienie pozorne - nadal podświadomie chcielibyśmy się żreć. Nie chcę już dalej pisać pod tym postem, bo szkoda mi odrobinę czasu. Proszę, nie obrażaj się na mnie czy coś w tym stylu - po prostu jestem uczulony na punkcie zdrowia, bo kiedyś je straciłem na parę lat i absolutnie NIKT ze służby zdrowia mi nie pomógł, a zrobili to osoby określone mianem oszołomów, którzy piszą nie biorąc za to odpowiedzialności, jak to napisałeś. Przeszedłem piekło w życiu z powodu chorób - dosłownie - i chcę uchronić postronne osoby własnym przykładem. Tylko tyle i aż tyle. Życzę Ci powodzenia i sukcesów w Twojej dziedzinie i otwartości na drugą stronę medalu, jaką są oszołomy i to, co oni piszą.

K2 produkowana jest przez florę bakteryjną, co wspomniałem już w poście wyżej...
Nie możesz mierzyć wszystkich własną miarą i odnosić swojego przypadku do reszty populacji. Nawet nie postawiono Ci diagnozy, zdołałeś wyleczyć się sam (gratuluję), ale to nie upoważnia Cię to do wyciągania tak dalekosiężnych wniosków oraz rad, którymi możesz zaszkodzić innym. 

 

Nigdzie nie negowałem wpływu wit. K na gospodarkę wapniową, więc nie musisz rzucać linkami na prawo i lewo. Zresztą próbujesz dowieść słuszności swojej hipotezy na szczurach, co nie jest jednoznaczne, że to samo stanie się u człowieka. 

 

W plemionach jest niższy odsetek próchnic, ale nie oznacza to, że nie występują. Próchnicę zębów znajduje się na szczątkach wielu dzikich zwierząt, a nawet Homo sapiens z przed kilkuset tysięcy lat. W plemionach też jest mniejszy odsetek nowotworów, chorób autoimmunologicznych itd., ale wynika to z tego, że nie przyjęli oni "zachodniego" trybu życia, zanieczyszczeń jakie panują na naszych terenach i tych czynników można wymieniać wiele, a nie twierdzić, że wszystkie choroby świata to deficyt A, D, K.

 

Właśnie widzę, że Ty gruntownie czytasz badania naukowe z PubMedu i opierasz swoje wnioski na badaniach na szczurach - brawo. Uwierz mi, że ci profesorowie przez tydzień spędzają więcej czasu w różnych bazach badań naukowych (świąt nie kończy się na PubMedzie), niż Ty przez całe życie.

 

Piszesz, że lekarze mają dostarczać permanentnych klientów. Muszę Cię zmartwić, ale średnia długość życia wzrasta. Śmiertelność w danych jednostkach chorobowych, nawet tych cywilizacyjnych, spada! Sukcesywnie! Pewne rodzaje nowotworów, które jeszcze kilkanaście lat temu siały strach teraz są bezproblemowo leczone. To samo tyczy się chorych na choroby autoimmunologiczne - komfort życia takich pacjentów diametralnie uległ polepszeniu.

 

Reszty nie komentuję, bo zwyczajnie mi się nie chcę. Szkoda mojego czasu.

37 minut temu, Messer napisał:

Dla mnie różnica między płatnymi zabójcami a lekarzami jest taka, że zabójcy wiedzą dogłębnie co robią na tym podświadomym poziomie, a lekarze myślą, że robią dobrą robotę i ratują ludzi, którzy są kompletnie niedożywieni, lekami, które tłumią zamiast leczyć. Lekarze nawet nie wiedzą o tym, że nie wiedzą.. U góry przykład lekarza, którego na studiach nie nauczono (bo po co?) że K1 a K2 to są dwa różne związki chemiczne, które odpowiadają za inne procesy w organizmie.. A gdy lekarz zaczyna się kształcić w zakresie prawdziwej medycyny i leczenia chorób, to się go piętnuje i wyklina ze społeczności - bo lekarz to ma być handlarz, który ma za zadanie sprzedać jak najwięcej tabletek, które niewolą człowieka do końca swych dni.

 

Nie myśl, że ja temu przyklaskuję z entuzjazmem. Z mojej rodziny mam parę osób, które są dożywotnimi płatnikami dla korpo, tłumiąc choroby, których się można pozbyć po odżywieniu i oczyszczeniu organizmu - czyli dwa miesiące powinny dać radę. I chciałem z nimi pogadać, dać im nawet książki - i to wszystko jak grochem o ścianę, nawet słuchać nie chcą, "bo się naczytałem głupot". No i co ja mam zrobić w takiej sytuacji? Chciałbym kiedyś wejść z moją mamą do lekarza i spytać się pani doktor: kiedy te leki na nadciśnienie zadziałają bo już z 10 lat coś nic nie wyleczyły, żeby mama mogła je już odstawić i żyć normalnie, bez nich? Ale co to da, wyjdę tylko na idiotę, który się nie zna na chorobach i nie wiem jak to działa. Wkurwia mnie to niemożebnie, ale wiem że chuja mogę - pragnie mózgów jest zbyt silne. Przecież medycyna jeszcze z 10? 20? lat temu uznawała, że dieta nie ma żadnego wpływu na zdrowie..

 

No i co ja mogę? Trzecia strona (ci co zarabiają) manipuluje obiema (tradycyjna medycyna i alternatywna) tworząc za pomocą prania mózgów i dezinformacji podział, który daje im wiecznych klientów. No i co ja kurwa mogę, skoro wszyscy nie wiedzą, że żyją w hipnozie i nie widzą, że są manipulowani ani nie przez stronę prawą czy lewą, ale tą która trzyma się na uboczu i się śmieje do rozpuku z walczących ze sobą niewolników? Nic nie mogę, a ci którzy to widzą i o tym mówią są obrzucani gównem.

Jakbyś chciał wiedzieć to prawie każdemu pacjentowi daje się szanse na zmianę modyfikowalnych czynników ryzyka. Chociażby przy zdiagnozowaniu nadciśnienia lekkiego (I stopnia) daje się pacjentowi (jeżeli nie jest obciążony innymi chorobami lub nie ma zmian narządowych) okres 3 miesięcy na redukcję czynników, które spowodowały wyższe wartości ciśnienia. Liczba procent pacjentów, którzy chcą coś zmienić w swoim życiu mieści się na palcach jednej ręki. Większość z nich przychodzi po rozum do głowy dopiero, gdy stają w obliczu śmierci - zawał, udar itd. Jeżeli wynajdziesz sposób, który zmieni myślenie ludzi to dostaniesz Nobla. Na programy profilaktyczne oraz uświadamianie pacjentów wydaje się miliardy i przynoszą one pewne efekty, ale niestety nie tak adekwatne do kwot jakie są w nie inwestowane. Zresztą uświadom pacjenta na wizycie, która trwa 15 min, podczas której połowa czasu wypełnianie biurokracji. A gdzie czas na wywiad, badanie przedmiotowe, podmiotowe. 

 

Niestety przez rzucanie i utrwalanie takich stereotypów społeczeństwo traci zaufanie do lekarzy, a na wierzch wybijają się szarlatani, którzy czerpią profity nawet na łożu śmierci chorych. Kuracje witaminą C wśród pacjentów nowotworowych to dosyć powszechne zjawisko - tacy ludzie tracą kupę pieniędzy, a potem i tak trafiają z powrotem do klinik, ale najczęściej wtedy pozostaje leczenie tylko paliatywne, drogi oświecony. To dobrze, że się kształcisz w swoim zakresie i to bardzo się chwali, ale wnioski jakie przy tym wyciągasz, a najgorsze rady i stereotypy, które próbujesz przelać na innych bardziej szkodzą niż pomagają. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze jakiś czas temu też dość mocno hejtowałem konwencjonalną medycynę. I choć dalej jestem sceptykiem, o tyle mam jakiś większy szacunek do ludzi, którzy przeszli te studia.

 

Bo prawda jest taka, że aby móc konkretnie ocenić, co jest dobre, a nie tylko wierzyć, trzeba poznać podstawy o funkcjonowaniu organizmu człowieka, czyli anatomia, fizjologia, biochemia, genetyka, biologia.

 

Jest mnóstwo ciekawych alternatywnych metod leczenia czy poglądów na stosowanie witamin, ale póki podstaw nie ma się w małym palcu, to można sobie tylko pogdybać.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, PanDoktur napisał:

Stwierdziłeś, że moja odpowiedź jest emocjonalna. Spójrz pod wpływem czego Ty spłodziłeś swój post. Zresztą zarzucasz grupie wykształconych ludzi, że są przedstawicielami handlowymi. Gdzie tutaj jakikolwiek szacunek albo ludzka przyzwoitość?

No jasne, że emocji - sam to przyznałem. Nie mogę się powstrzymać przed czymś takim, bo wiem ile dezinformacja może siać tragedii w ludzkim życiu, których sam zaznałem. Nawet teraz nie mówię o medycynie - sam jesteś na forum, żeby się nauczyć i dowiedzieć czegoś nowego co wchodzi często na pole psychologii.

 

Dyplom, czyli kawałek papieru czyni Cię lepszym? No nie, sorry - to co czyni kogoś "lepszym" jest skuteczność z jaką działa, w moim skromnym mniemaniu. Szanuję tych, którzy robią to z powołania, a nie z chęci nadmuchania ego żeby stać się doktorem, albo osiągnięcia lepszej pozycji społecznej, dzięki czemu można patrzeć na robactwo "na niższych szczeblach" z góry, czy chęci łatwego i wygodnego życia. 

Szanuje każdego człowieka z racji urodzenia, i moja definicja sięga zrozumienia, ponieważ staram się zrozumieć, a nie pogardzać - jednak czuję nadal lekkie odrzucenie, gdy widzę tylko chęć zysku i bycia lepszym od innych - do motywacji typowo zwierzęcymi cechami (przetrwać wszelkim kosztem, rozmnożyć się z najlepszym partnerem) czuję lekką niechęć. Nie wiem jakie są Twoje pobudki, dlatego staram się to pisać z możliwą dla siebie rezerwą. Życzę Ci jak najlepiej, bo nie potrzebujemy kolejnych "wykształconych" z dyplomem, ale osób które naprawdę działają "z serca" i wiedzą jak pomóc i chcą to robić. Ja trafiałem na lekarzy, którzy traktowali mnie jak kawałek gówna - w dodatku chorego - który ma tylko zostawić hajs i spadać. Żaden lekarz na moją chorobę nie zlecił mi ŻADNYCH badań, nie zapytali się o nietolerancje pokarmowe, nic. Skasowali hajs, wypisali receptę, powiedzieli że mam się nie stresować i zdrowo odżywiać i ich oczy kazały mi wypierdalać.

 

Pozwól, że zobrazuję "lepszość". Na YT prowadzi kanał pewien pan, zwie się PodMikroskopem. Kiedyś miał scysję z profesorem Tombakiem - swego rodzaju drama. Jednak Pan Tombak zrównał tego "lekarza" z ziemią, całkiem prostymi pytaniami, na które ten drugi nie był w stanie odpowiedzieć, albo poniżony po prostu nie chciał.
Pierwszy post: https://pl-pl.facebook.com/tombakfanclub/photos/a.845897228801587.1073741831.838920319499278/1434635263261111/?type=3
Drugi post: https://pl-pl.facebook.com/tombakfanclub/photos/a.845897228801587.1073741831.838920319499278/1438482412876396/?type=3
To jest dla mnie prawdziwy lekarz, a nie osoba "wykształcona" która ma papierek. Pan Tombak pomógł tysiącom ludzi wrócić do żywych, natomiast ten patolog zgubił się w podstawach. Czy z tego co napisałem wcześniej i co widzę tutaj, zaczynasz rozumieć mój punkt widzenia? Mam nadzieję, że tak bo nie atakuję Ciebie osobiście, a system nastawiony na zysk wszelkim kosztem.

Co najciekawsze, z tego co wiem, medycyna oficjalna podchodzi do rzeczy typu oczyszczanie organizmu z krzyżem i wodą święconą.

2 godziny temu, PanDoktur napisał:

K2 produkowana jest przez florę bakteryjną, co wspomniałem już w poście wyżej...
Nie możesz mierzyć wszystkich własną miarą i odnosić swojego przypadku do reszty populacji. Nawet nie postawiono Ci diagnozy, zdołałeś wyleczyć się sam (gratuluję), ale to nie upoważnia Cię to do wyciągania tak dalekosiężnych wniosków oraz rad, którymi możesz zaszkodzić innym. 

Ewidentnie produkuje się tego zbyt mało, a z pożywienia tego dostarczamy również zbyt mało. Przykład: jest taki hormon - osteokalcyna - odpowiada za zbieranie wapnia z organizmu (tkanki, krew, arterie) i transportowanie go do kości. Gdy K2 jest zbyt mało ten hormon zaczyna "wariować" przez co zaczyna działać na opak - bierze wapń z z kości i transportuje go do tkanek i krwi. Wynika z tego (i z zębów społeczeństwa), że jednak produkcja jest zbyt mała i trzeba ją wspomóc. Problem w tym, że z diety nie ma za bardzo co tego wspomagać...

Aha, i tej diagnozy nikt by mi nie wystawił. Nie wiem do jakiego eskulapa musiałbym się udać, żeby się zajął mną na poważnie. Może do specjalisty od medycyny chińskiej. Mało jest lekarzy z pasją, którzy by mi pomogli, większość chce tylko dobrze zarabiać i wygodnie żyć.
 

2 godziny temu, PanDoktur napisał:

W plemionach jest niższy odsetek próchnic, ale nie oznacza to, że nie występują. Próchnicę zębów znajduje się na szczątkach wielu dzikich zwierząt, a nawet Homo sapiens z przed kilkuset tysięcy lat. W plemionach też jest mniejszy odsetek nowotworów, chorób autoimmunologicznych itd., ale wynika to z tego, że nie przyjęli oni "zachodniego" trybu życia, zanieczyszczeń jakie panują na naszych terenach i tych czynników można wymieniać wiele, a nie twierdzić, że wszystkie choroby świata to deficyt A, D, K.

Naturalnie, bycie tubylcem nie powoduje zdrowych zębów, tylko zwiększa takowe prawdopodobieństwo.

2 godziny temu, PanDoktur napisał:

Właśnie widzę, że Ty gruntownie czytasz badania naukowe z PubMedu i opierasz swoje wnioski na badaniach na szczurach - brawo. Uwierz mi, że ci profesorowie przez tydzień spędzają więcej czasu w różnych bazach badań naukowych (świąt nie kończy się na PubMedzie), niż Ty przez całe życie.

Taką mają pracę. Jednak ilości witamin, które należy przyjmować są nadal śmiesznie małe wg. RDA. Nie jestem w stanie tyle czytać o medycynie, moja doba musiałaby mieć 72h i musiałbym uczyć się 3ciego zawodu. Jednak ciekawa jest ta rozbieżność pomiędzy tym co jest sugerowane a tym, dzięki czemu się widzi efekty.

3 godziny temu, PanDoktur napisał:

Piszesz, że lekarze mają dostarczać permanentnych klientów. Muszę Cię zmartwić, ale średnia długość życia wzrasta. Śmiertelność w danych jednostkach chorobowych, nawet tych cywilizacyjnych, spada! Sukcesywnie! Pewne rodzaje nowotworów, które jeszcze kilkanaście lat temu siały strach teraz są bezproblemowo leczone. To samo tyczy się chorych na choroby autoimmunologiczne - komfort życia takich pacjentów diametralnie uległ polepszeniu.

Nigdzie nie zanegowałem medycyny całkowicie, przeciwnie - opowiedziałem się za nią, ale w konkretnych przypadkach. Tutaj już manipulujesz albo o czymś zapomniałeś. To, że średnia długość życia wzrasta jest oczywiste, a teraz porównaj jakość życia tych ludzi. Nie znam osób (dosłownie) w wieku 75+ które nie łykają jakichś tabletek na różne schorzenia. Wiadomo - stary organizm nie jest tak sprawny jak młody, ale nie o to mi chodzi. Gdzieś ktoś to fajnie opisał: lekarz - le - karz - każe jeść leki, znachor - zna chor - zna choroby. Nie wiem czy ma to źródło w etymologii, ale fajnie i intuicyjnie odzwierciedla metodykę działania.

 

Medycyna działa - owszem. Ale strasznym kosztem. Jedna tabletka krok progresywnie zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia kolejnych chorób. A długość życia nie wzrasta tylko i wyłącznie dzięki poczynaniom korporacji farmaceutycznych.

3 godziny temu, PanDoktur napisał:

Jakbyś chciał wiedzieć to prawie każdemu pacjentowi daje się szanse na zmianę modyfikowalnych czynników ryzyka. Chociażby przy zdiagnozowaniu nadciśnienia lekkiego (I stopnia) daje się pacjentowi (jeżeli nie jest obciążony innymi chorobami lub nie ma zmian narządowych) okres 3 miesięcy na redukcję czynników, które spowodowały wyższe wartości ciśnienia. Liczba procent pacjentów, którzy chcą coś zmienić w swoim życiu mieści się na palcach jednej ręki. Większość z nich przychodzi po rozum do głowy dopiero, gdy stają w obliczu śmierci - zawał, udar itd. Jeżeli wynajdziesz sposób, który zmieni myślenie ludzi to dostaniesz Nobla. Na programy profilaktyczne oraz uświadamianie pacjentów wydaje się miliardy i przynoszą one pewne efekty, ale niestety nie tak adekwatne do kwot jakie są w nie inwestowane. Zresztą uświadom pacjenta na wizycie, która trwa 15 min, podczas której połowa czasu wypełnianie biurokracji. A gdzie czas na wywiad, badanie przedmiotowe, podmiotowe. 

Z tym się akurat zgodzę, ale mam jedno "ale" - jak zawsze. Problem w tym, że pacjent często kompletnie nie jest świadomy, że istnieje literatura medyczna, która jest zrozumiała i prosta. Ludzie nie wiedzą nawet, że choroby, na które cierpią można leczyć w sposób skuteczny bez bycia wiecznym klientem. Problem w tym, że leczenie wymaga poświęcenie i cierpliwości, a ludzie chcą szybko i bezwysiłkowo - tutaj się z Tobą zgadzam w 100%. Ignorancja i wygodnictwo robi swoje. Ciężko mi być po jakiejś stronie barykady - z jednej strony uzależnienie od lekarstw, a z drugiej kompletna ignoracja. Jednak prawdą jest, że człowieka śpiącego może obudzić tylko wstrząs.

Z drugiej strony to jest ciekawe co piszesz o oświecaniu pacjentów - ludzie, którzy to robią i dają prawdziwą wiedzę są często wyzywani i niszczeni. Czy to oświecanie pacjentów nie polega głównie na sugerowaniu unikaniu słońca w godzinach 11-13, smarowaniu się kremem z filtrem, szczepieniach i dla równowagi prostych rzeczach typu ruszanie się, sport czy podstawy dietetyki dla przedszkolaków.. Sorry, ale biznes tak nie działa. Nie zabija się kury znoszącej złote jajka, a nie zapominaj że o to głównie chodzi bo na tym opiera się natura ludzka - na wyzysku, władzy, dominacji. Nie przekonasz mnie, że jest inaczej, nie masz szans, bo przetrwanie u zwierząt (czyli u ludzi włącznie) rządzi się własnymi prawami. A w dzisiejszych czasach pieniądze to synonim przetrwania. Nie ważne czy to jest papież czy bezdomny - uczucia i emocje zwierzęcia kryją się tuż pod powierzchnią świadomości. Gdyby było inaczej, nie atakowałbyś mnie, a ja Ciebie, bo gdyby miało tak być, to musielibyśmy być aniołami z tylko prawą półkulą mózgową.

 

3 godziny temu, PanDoktur napisał:

Niestety przez rzucanie i utrwalanie takich stereotypów społeczeństwo traci zaufanie do lekarzy, a na wierzch wybijają się szarlatani, którzy czerpią profity nawet na łożu śmierci chorych. Kuracje witaminą C wśród pacjentów nowotworowych to dosyć powszechne zjawisko - tacy ludzie tracą kupę pieniędzy, a potem i tak trafiają z powrotem do klinik, ale najczęściej wtedy pozostaje leczenie tylko paliatywne, drogi oświecony. To dobrze, że się kształcisz w swoim zakresie i to bardzo się chwali, ale wnioski jakie przy tym wyciągasz, a najgorsze rady i stereotypy, które próbujesz przelać na innych bardziej szkodzą niż pomagają. 

Dalej masz mnie za swojego wroga, którego koniecznie trzeba poniżyć i zniszczyć, serio. Lekarzu, ulecz swoje emocje. Nikt na tej planecie nie jest moim wrogiem, jedynie nauczycielem w którą stronę należy zmierzać - i coraz dogłębniej to odczuwam. To nie są stereotypy, umowy lekarzy na sprzedaż określonych leków to jest zjawisko, które się robi coraz bardziej znane. Sponsorowane wycieczki od koncernów za sprzedaż określonych ilości leków, to już się robi coraz bardziej popularne. To nie jest już owiane nimbem tajemnicy, a pojawia się na ustach ludzi coraz częściej. I dziwisz się, że ludzie nie chcą ufać medykom?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 6.04.2018 o 12:35, Marek Kotoński napisał:

ból mimo dwóch ibupromów i theraflu nie znika

Bierz prochy tylko w ostateczności, w przypadku zagrożenia życia,  te specyfiki do uśmierzania bólu działają na krótką metę i powodują że będziesz musiał je brać coraz częściej, przecież wiesz o tym. Proponuję zamiast prochów codziennie spożywać witaminy w naturalnej postaci czyli woda z cytryną, dużo warzyw i owoców i dużo RUCHU!!(rower świetna sprawa na odporność). 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pamiętam że po braniu ok.  7000 wit D3 + K2, po chyba dwóch miechach nadal miałem grubo poniżej maksymalnej normy poziom witaminy D - zastanawiam się co z ludźmi, którzy w zimę nie suplementują tej witaminy, a jajek, orzechów i ryb nie jedzą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu ‎19‎.‎04‎.‎2018 o 20:50, Messer napisał:

No jasne, że emocji - sam to przyznałem. Nie mogę się powstrzymać przed czymś takim, bo wiem ile dezinformacja może siać tragedii w ludzkim życiu, których sam zaznałem. Nawet teraz nie mówię o medycynie - sam jesteś na forum, żeby się nauczyć i dowiedzieć czegoś nowego co wchodzi często na pole psychologii.

 

Dyplom, czyli kawałek papieru czyni Cię lepszym? No nie, sorry - to co czyni kogoś "lepszym" jest skuteczność z jaką działa, w moim skromnym mniemaniu. Szanuję tych, którzy robią to z powołania, a nie z chęci nadmuchania ego żeby stać się doktorem, albo osiągnięcia lepszej pozycji społecznej, dzięki czemu można patrzeć na robactwo "na niższych szczeblach" z góry, czy chęci łatwego i wygodnego życia. 

Szanuje każdego człowieka z racji urodzenia, i moja definicja sięga zrozumienia, ponieważ staram się zrozumieć, a nie pogardzać - jednak czuję nadal lekkie odrzucenie, gdy widzę tylko chęć zysku i bycia lepszym od innych - do motywacji typowo zwierzęcymi cechami (przetrwać wszelkim kosztem, rozmnożyć się z najlepszym partnerem) czuję lekką niechęć. Nie wiem jakie są Twoje pobudki, dlatego staram się to pisać z możliwą dla siebie rezerwą. Życzę Ci jak najlepiej, bo nie potrzebujemy kolejnych "wykształconych" z dyplomem, ale osób które naprawdę działają "z serca" i wiedzą jak pomóc i chcą to robić. Ja trafiałem na lekarzy, którzy traktowali mnie jak kawałek gówna - w dodatku chorego - który ma tylko zostawić hajs i spadać. Żaden lekarz na moją chorobę nie zlecił mi ŻADNYCH badań, nie zapytali się o nietolerancje pokarmowe, nic. Skasowali hajs, wypisali receptę, powiedzieli że mam się nie stresować i zdrowo odżywiać i ich oczy kazały mi wypierdalać.

Dyplom nikogo nie czyni lepszym i nigdzie tak nie napisałem. Jednak podważanie czyjegoś dyplomu albo efektu jego pracy, jednocześnie nie znając się na tym to brak podstaw kultury i przyzwoitości. To tak jakbyś poszedł do architekta i zaczął mu wytykać błędy, że np. źle zaprojektował most, że mógł użyć takiego surowca a nie innego nie mając o tym bladego pojęcia. Gdyby ludzie nie mieli zwierzęcej motywacji to aktualnie nie pisalibyśmy do siebie na tym forum, bo nadal mieszkalibyśmy w grotach i polowali na zwierzęta. 

 

Z brakiem empatii wśród lekarzy lub kultury - z tym się mogę zgodzić. Niestety żaden z etapów rekrutacji na studia nie przewiduje żadnych badań psychologicznych i faktycznie trafiają na kierunek chybione osoby. Jednak musisz się pogodzić z tym, że w medycynie jak i w innych zawodach zawsze będą czarne owce jak i pracownicy o gołębim sercu. To samo tyczy się umiejętności - przez konowałów, rzemieślników do wirtuozów. Niestety przeciętni też są potrzebni, szczególnie w obecnych czasach, w których służba zdrowia choruje poważnie na deficyt lekarzy, żeby wykonywali proste, rutynowe zabiegi lub schematy leczenia. Gdyby rekrutowano tylko tych z pasją to kolejki do lekarzy wydłużyłyby się 10krotnie. 

W dniu ‎19‎.‎04‎.‎2018 o 20:50, Messer napisał:

Pozwól, że zobrazuję "lepszość". Na YT prowadzi kanał pewien pan, zwie się PodMikroskopem. Kiedyś miał scysję z profesorem Tombakiem - swego rodzaju drama. Jednak Pan Tombak zrównał tego "lekarza" z ziemią, całkiem prostymi pytaniami, na które ten drugi nie był w stanie odpowiedzieć, albo poniżony po prostu nie chciał.
Pierwszy post: https://pl-pl.facebook.com/tombakfanclub/photos/a.845897228801587.1073741831.838920319499278/1434635263261111/?type=3
Drugi post: https://pl-pl.facebook.com/tombakfanclub/photos/a.845897228801587.1073741831.838920319499278/1438482412876396/?type=3
To jest dla mnie prawdziwy lekarz, a nie osoba "wykształcona" która ma papierek. Pan Tombak pomógł tysiącom ludzi wrócić do żywych, natomiast ten patolog zgubił się w podstawach. Czy z tego co napisałem wcześniej i co widzę tutaj, zaczynasz rozumieć mój punkt widzenia? Mam nadzieję, że tak bo nie atakuję Ciebie osobiście, a system nastawiony na zysk wszelkim kosztem.

Nie mam czasu na czytanie tak rozległych postów, ale widzę, że ta osoba to analityk medyczny. Dwa prof. Tombak nie jest lekarzem. Kiedyś przeczytałem jego książkę o cytrynach i niestety nie trafia do mnie w jakikolwiek sposób. Reszty działalności tego człowieka nie znam, więc się nie wypowiem na temat jego form leczenia.

W dniu ‎19‎.‎04‎.‎2018 o 20:50, Messer napisał:

 

Co najciekawsze, z tego co wiem, medycyna oficjalna podchodzi do rzeczy typu oczyszczanie organizmu z krzyżem i wodą święconą.

Ewidentnie produkuje się tego zbyt mało, a z pożywienia tego dostarczamy również zbyt mało. Przykład: jest taki hormon - osteokalcyna - odpowiada za zbieranie wapnia z organizmu (tkanki, krew, arterie) i transportowanie go do kości. Gdy K2 jest zbyt mało ten hormon zaczyna "wariować" przez co zaczyna działać na opak - bierze wapń z z kości i transportuje go do tkanek i krwi. Wynika z tego (i z zębów społeczeństwa), że jednak produkcja jest zbyt mała i trzeba ją wspomóc. Problem w tym, że z diety nie ma za bardzo co tego wspomagać...

Aha, i tej diagnozy nikt by mi nie wystawił. Nie wiem do jakiego eskulapa musiałbym się udać, żeby się zajął mną na poważnie. Może do specjalisty od medycyny chińskiej. Mało jest lekarzy z pasją, którzy by mi pomogli, większość chce tylko dobrze zarabiać i wygodnie żyć.
 

Naturalnie, bycie tubylcem nie powoduje zdrowych zębów, tylko zwiększa takowe prawdopodobieństwo.

Taką mają pracę. Jednak ilości witamin, które należy przyjmować są nadal śmiesznie małe wg. RDA. Nie jestem w stanie tyle czytać o medycynie, moja doba musiałaby mieć 72h i musiałbym uczyć się 3ciego zawodu. Jednak ciekawa jest ta rozbieżność pomiędzy tym co jest sugerowane a tym, dzięki czemu się widzi efekty.

Nigdzie nie zanegowałem medycyny całkowicie, przeciwnie - opowiedziałem się za nią, ale w konkretnych przypadkach. Tutaj już manipulujesz albo o czymś zapomniałeś. To, że średnia długość życia wzrasta jest oczywiste, a teraz porównaj jakość życia tych ludzi. Nie znam osób (dosłownie) w wieku 75+ które nie łykają jakichś tabletek na różne schorzenia. Wiadomo - stary organizm nie jest tak sprawny jak młody, ale nie o to mi chodzi. Gdzieś ktoś to fajnie opisał: lekarz - le - karz - każe jeść leki, znachor - zna chor - zna choroby. Nie wiem czy ma to źródło w etymologii, ale fajnie i intuicyjnie odzwierciedla metodykę działania.

Ale czy łykanie tych tabletek zmniejsza komfort życia? Właśnie w większości przypadków zachowuje go na odpowiednim poziomie albo podwyższa w porównaniu z okresem chorobowym przed wdrożeniem leczenia. Większość tych ludzi cieszy się każdym przeżytym rokiem. Niestety w taki sposób leki działają, że leczą jedną jednostkę chorobową, ale zbliżają w większości przypadków do innej choroby. Jednak dalej jest to dla organizmu na plus, bowiem nieleczona choroba siałaby większe spustoszenie i doprowadziłaby wcześniej do niepełnosprawności lub śmierci. To już niestety nie wina lekarzy, że pacjenci wolą łykać tabletki niż o siebie dbać. Zresztą zaczynam się powtarzać i sedno tego poblemu opisałem Tobie już wyżej. Znachor niestety nie przepisze leków, ale nie dlatego, że nie są skuteczne, ale dlatego, że nie ma takiego prawa. 

W dniu ‎19‎.‎04‎.‎2018 o 20:50, Messer napisał:

 

Medycyna działa - owszem. Ale strasznym kosztem. Jedna tabletka krok progresywnie zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia kolejnych chorób. A długość życia nie wzrasta tylko i wyłącznie dzięki poczynaniom korporacji farmaceutycznych.

Z tym się akurat zgodzę, ale mam jedno "ale" - jak zawsze. Problem w tym, że pacjent często kompletnie nie jest świadomy, że istnieje literatura medyczna, która jest zrozumiała i prosta. Ludzie nie wiedzą nawet, że choroby, na które cierpią można leczyć w sposób skuteczny bez bycia wiecznym klientem. Problem w tym, że leczenie wymaga poświęcenie i cierpliwości, a ludzie chcą szybko i bezwysiłkowo - tutaj się z Tobą zgadzam w 100%. Ignorancja i wygodnictwo robi swoje. Ciężko mi być po jakiejś stronie barykady - z jednej strony uzależnienie od lekarstw, a z drugiej kompletna ignoracja. Jednak prawdą jest, że człowieka śpiącego może obudzić tylko wstrząs.

Z drugiej strony to jest ciekawe co piszesz o oświecaniu pacjentów - ludzie, którzy to robią i dają prawdziwą wiedzę są często wyzywani i niszczeni. Czy to oświecanie pacjentów nie polega głównie na sugerowaniu unikaniu słońca w godzinach 11-13, smarowaniu się kremem z filtrem, szczepieniach i dla równowagi prostych rzeczach typu ruszanie się, sport czy podstawy dietetyki dla przedszkolaków.. Sorry, ale biznes tak nie działa. Nie zabija się kury znoszącej złote jajka, a nie zapominaj że o to głównie chodzi bo na tym opiera się natura ludzka - na wyzysku, władzy, dominacji. Nie przekonasz mnie, że jest inaczej, nie masz szans, bo przetrwanie u zwierząt (czyli u ludzi włącznie) rządzi się własnymi prawami. A w dzisiejszych czasach pieniądze to synonim przetrwania. Nie ważne czy to jest papież czy bezdomny - uczucia i emocje zwierzęcia kryją się tuż pod powierzchnią świadomości. Gdyby było inaczej, nie atakowałbyś mnie, a ja Ciebie, bo gdyby miało tak być, to musielibyśmy być aniołami z tylko prawą półkulą mózgową.

Dlaczego uważasz, że za koncernami farmaceutycznymi stoi tylko chęć wyzysku a za szeroko pojętymi znachorami już nie? Dajmy na pierwszy plan Jerzego Ziębę - wciska witaminę C po 30-40 zł i inne dziwne rzeczy w swoim internetowym sklepie. W zeszłym roku wykazano, że obrót tymi produktami sięga kilku milionów. Zarzucasz, że medycyna jest wrogo nastawiona wobec takich ludzi, więc dlaczego taki naczelny wyznawca medycyny naturalnej nie pokusił się o stworzenie rzetelnego badania, które potwierdziłoby słuszność jego hipotez, by utrzeć nosa medycynie konwencjonalnej? Pieniądze albo sponsorów ma, pacjentów też, dlaczego nie może zrobić tego albo ktoś w jego imieniu, kto ma do tego prawo? Nie zastanawia Cię to? 

W dniu ‎19‎.‎04‎.‎2018 o 20:50, Messer napisał:

 

Dalej masz mnie za swojego wroga, którego koniecznie trzeba poniżyć i zniszczyć, serio. Lekarzu, ulecz swoje emocje. Nikt na tej planecie nie jest moim wrogiem, jedynie nauczycielem w którą stronę należy zmierzać - i coraz dogłębniej to odczuwam. To nie są stereotypy, umowy lekarzy na sprzedaż określonych leków to jest zjawisko, które się robi coraz bardziej znane. Sponsorowane wycieczki od koncernów za sprzedaż określonych ilości leków, to już się robi coraz bardziej popularne. To nie jest już owiane nimbem tajemnicy, a pojawia się na ustach ludzi coraz częściej. I dziwisz się, że ludzie nie chcą ufać medykom?

Nie mam za wroga i nigdzie nie poniżam. Napisałem, że pewne zachowania są nietaktowne albo wiążą się z ignorancją, bo tak rzeczywiście wynika z retoryki jaką się posługujesz. Wycieczki czy inne benefity zapewniam Cię, że nie jest to taka powszechna praktyka. Zresztą nawet jeżeli się pojawia to jest to bardziej sprawa marketingowa i wynika z konkurencji z innymi firmami farmaceutycznymi. Jeżeli firma farmaceutyczna traci po 20 latach patent na lek, który sama stworzyła to pojawiają się leki generyczne - ta sama substancja czynna, ale produkowane już przez inne koncerny. Działanie w 98% takie same, chyba że producent zmieni np. otoczkę leku i wpłynie na wchłanianie leku - jednak substancja czynna nadal jest ta sama. Stąd działania marketingowe, żeby przepisywać lek ten a nie inny. Jeżeli leki różnią się ceną i lekarz wciska droższy odpowiednik to tu się zgodzę, że jest to niemoralna praktyka. Jednak pacjent ma zawsze prawo do zamiany leku w aptece na tańszy odpowiednik, chyba że lekarz na recepcie zostawi adnotację "nie zmieniać", jednak nie spotkałem się, żeby ktoś tak robił, chyba że faktycznie zamiana wpłynęłaby na efekt teraupeutyczny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Analityk medyczny spuścił niestety profesora Tombaka w kiblu. A Tombak to wybitny mędrzec, czytałem jego książkę, prawdziwe złoto, jedyny problem, to którą genialną kurację wybrać, tyle ich w dobroci serca opisał. Zapadło mi w pamięć znakomite remedium na łysienie w postaci wcierania w skórę soli. Niewiele mniejsze wrażenie robi sposób na silny ból zębów - na nadgarstek lewej ręki należy położyć rozdrobniony na miazgę ząbek czosnku, zabandażować i ból ustanie. 

Wspaniały facet, można by go zapytać o alternatywne patenty na rwanie lasek, trzymanie ich w ryzach w związku, wykopywanie z życia bez skutków ubocznych, co zrobić, żeby kuśka stała zawsze jak jej potrzebujemy, czy lepiej tulić się do dziewczyny czy kota i jak sprawić, żeby przez dwa lata nie ruchać swojej ukochanej bez narażenia się z tego powodu na wpierdol tłuczkiem.     

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Dziś odebrałem badanie krwi na zawartość wit. D3.

Wynik 70 ng/ml

W marcu miałem 11ng/ml

 

0-20 niedobór

20-30 stężenie niewystarczające

30-50 stężenie optymalne

50-100 stężenie wysokie

>100 stężenie potencjalnie toksyczne

 

Co i ile brałem, przez 9 tygodni.

Wit A ok 50 000 j.m.

Wit D3 ok 30 000 j.m.

Dwie wit A i D3 w tym samym płynie (roztwór wodny). Najpierw liczyłem krople, później dałem sobie spokój po prostu wyrzuciłem zakraplacz i nalewałem sobie dwie małe łyżeczki płynu.

Wit E400 raz dziennie. kapsułka miękka.

Selen organiczny 200, jedna tabletka (nie chelat).

Cynk 27 mg jedna tabletka (nie chelat)

Wit K2 (MK-7) 100, jedna tabletka.

Wit B Complex jedna tabletka.

 

Także dużo przebywałem na zewnątrz, korzystając ze słońca opalając się  w godzinach między 11-14 ( taka praca) za zaleceniami Dr. Jaśkowskiego. Nieraz już miałem powyżej uszów tego słońca, a że kwiecień i maj mieliśmy upalny aż  w nadmiarze, także było z czego korzystać.

A jakie samopoczucie? Mogę powiedzieć że doskonałe. Człowiek rano wstaje bez takiego ( ale się nie wyspałem), yyy energia jest aż w nadmiarze hehee (dziewczyny się po nocach śnią).

W czym był największy problem? Że ciężko dostać wit A+D3 w tak dużych ilościach, bo jest na receptę.

Jak się uda trzeba (żebrać). Nie wszędzie się udawało, bo taka buteleczka (10ml) starczała mi na dwa trzy dni. A zalecają parę kropelek (jakiś kiepski żart albo to przeliczają dla niemowlaka).

Następny test zrobię w zimie bez słońca. Ciekaw jestem jak i co więcej daje słońce czy suplementacja.

 

Koszt badania wit D3, W jednej przychodni płaciłem 75zł. A za drugim razem w innej przychodni 60zł.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do szybkiego zasypiania to polecam metodę 4-7-8. Jest dziecinnie prosta a mnie kładzie w kilka minut mimo, że ostatnio jestem mocno zużyty.

Cytat

Dotknij czubkiem języka podniebienie tuż przy górnych przednich zębach. Tak, brzmi to trochę dziwnie, ale pomaga w koncentracji. Zamknij oczy i zacznij oddychać (wdech nosem, wydech ustami).
4 – tyle sekund wdychamy powietrze
7 – na tyle sekund wstrzymujemy oddech (pozwala to dotlenić się organizmowi)
8 – tak długo powinien trwać wydech

źródło: https://kobieta.wp.pl/jak-zasnac-w-mniej-niz-minute-jest-pewna-metoda-6063164659311233a

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.