Skocz do zawartości

Paterialista: Gadanie, działanie czy niegadanie a działanie?


Rekomendowane odpowiedzi

@blck.shp Słusznie, powinienem w pierwszym poście opisać wszystko. Jak jednak widzisz, pisałem go na parę godzin przed antycypowaną rozmową, więc pominąłem pewne kwestie. Jak widać, dla Ciebie (być może dla innych też) niesłusznie, bo zmienia to optykę.

W każdym razie, po tym uzupełnieniu  - coś się zmienia w Twoich radach?

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Paterialista napisał:

W każdym razie, po tym uzupełnieniu  - coś się zmienia w Twoich radach?

 

   Ogarnij wpierw siebie, abyś mógł zaimponować kobiecie. Bycie Alfą to nie znaczy że możesz poniżać kobietę.

Rozumiem że awanturę w trakcie której przywaliłeś jej, z prowokowała kobieta, też nie raz traciłem panowanie nad sobą,

ale wtedy opuszczałem dom aby jej nie przypierdolić. Po za tym byłem pod wpływem i byłem tego świadomy.

Unikaj takich sytuacji bo to słabe jest, no i dzieci na Ciebie patrzą. Przed najbliższymi też trzeba umieć się zachować.

Nie usprawiedliwia Cię to że masz prawo się najebać bo ciężko pracujesz i nikt nie ma prawa zwracać Ci uwagi.

 

   Odnośnie alko mogę Ci poradzić że najpierw rodzina i jej potrzeby, a później masz czas dla siebie, tzn. jak lubisz się napierdolić, to jest to na samym końcu.

Wziąłeś babę, masz z nią dzieci, to zachowuj się jak facet. Miej swoje argumenty że. dbasz o nich.

 

coś się zmienia w Twoich radach?

 

   Z mojej strony nic, ale chlejąc i robiąc awantury, jesteś na słabej pozycji w kierunku ustawienia kobiety i uzyskaniu szacunku u niej i dzieci.

 

Zastanów się, czy mają Cię za co szanować?

 

 

   Dopiszę coś jeszcze.

 

Mianowicie gdy mam słabsze dni, i kobieta już nie ma do mnie zdrowia krzyczy do mnie coś takiego:

 

Zrób coś ze sobą abym mogła Cię szanować, zaimponuj mi czymś! Abym całkiem nie straciła szacunku do ciebie!

 

Jej postawa aż krzyczy o to że chciała by szanować faceta a nie może.

 

Tyle z mojej strony. Może u Ciebie jest podobnie, i z tąd biorą się u niej słowne zaczepki.

 

Proszę o połączenie postów.

  • Like 8
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam wrażenie, że racjonalizujesz/usprawiedliwiasz wiele nieprawidłowych zachowań swojej partnerki i własnych.

W dniu 6.04.2018 o 14:08, Paterialista napisał:

Kłócimy się w zasadzie od lat. Oboje jesteśmy wybuchowi i nerwowi, czasem jest naprawdę bardzo ostro

To że ona jest wybuchowa i się prawdopodobnie nie zamierza kontrolować to smutna norma niestety, masz na Forum tysiąc rad co z tym począć,

 

ale Ty nad swoją pobudliwoscią panować musisz, oj musisz. 

 

18 godzin temu, Paterialista napisał:

Trzeba tu jasno powiedzieć - skoro się schlałem, byłem damskim bokserem, zrobiłem dużo świństwa na oczach dzieci w środku nocy

Oj musisz.

 

W dniu 7.04.2018 o 15:24, Paterialista napisał:

baba, w przeciwieństwie do nas, nie jest skłonna do przyznania się nawet do ewidentnych błędów i będzie szła w zaparte

Ok, zapamiętaj ten wniosek, przyda się do kolejnych waszych dyskusji.

 

18 godzin temu, Paterialista napisał:

za cenę dysproporcji na moją niekorzyść wydatków kupuję normalizację stosunków i pole do dalszego porozumienia i wypracowania współpracy

Życzę Ci tego z calego serca, oby Tobie się to udalo.

Wg moich prywatnych doświadczeń, postąpiłem podobnie wg Twojego myślenia i efekty mam takie, że Pani zarzuca mi teraz, że kupiłem sobie kurwę i kucharkę oraz zaczęła coraz brutalniej egzekwować okazywanie mijej miłości, odwołując się do różnych elementów retoryki jak wzbudzanie poczucia winy oraz plaskacze na twarz.

 

W Twojej wypowiedzi po rozmowie z małżonką niepokoją mnie poniższe frazy:

 

W dniu 7.04.2018 o 15:24, Paterialista napisał:

Pani mi zapowiedziała, że jeśli jeszcze raz dopuszczę się jazd takich jak na pamiętnym początku lutego, to będzie już koniec

Nie wierzyłbym w pani deklaracje. W ostatnim półroczu co jakieś 3 tygodnie dostaję takie ostateczne ultimata. Jeszcze ich nie zrealizowała, więc nie wiem które jest ostatecznie ostateczne.

 

W dniu 7.04.2018 o 15:24, Paterialista napisał:

Ku mojemu zaskoczeniu słuszna uwaga kobiety

Każda jej uwaga jest słuszna, jak ją odpowiednio zracjonalizować.

 

W dniu 7.04.2018 o 15:24, Paterialista napisał:

Taką postawą nie pokazywałem kobiecie opiekuńczości  - myślę, że nie miała przy mnie poczucia bezpieczeństwa

Wg moich doświadczeń: takie pani komentarze miałem na początku związku, ładne kilka lat temu, wtedy czulem się temu winny. Chyba ze dwa lata temu zacząłem jeszcze intensywnie "pracować nad związkiem i nad sobą by dać jej bezpieczeństwo", a w poniedziałek, podczas kolejnej nocnej awantury ona uzmysławia mi dobitnie, ze nieumiejętnie daję bezpieczeństwo i jestem jeszcze większym przemocowcem niż byłem kilka lat temu.

 

Obserwuj panią i jej wypowiedzi. Obserwuj siebie jak na nie reagujesz. Obserwuj swoje myśli.

Edytowane przez Imbryk
Błyndy
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 7.04.2018 o 15:24, Paterialista napisał:

Zdałem sobie też sprawę z kilku moich mankamentów

Jak bym o sobie czytał, te dwa lata temu.

Z doświadczenia powiem, jeszcze wiele prób do przejścia przed tobą. Ale nie spuszczaj z tonu. To moja rada. Moja miała spakowane walizki dwukrotnie. Raz wszyła, ale wróciła (mieszkanie w którym mieszkamy jest jej).

Spokój i opanowanie, to wkurza najbardziej tych, co chcą wkurzać ciebie. Moja testowała moją silną wolę jakieś 1,5 roku. Im więcej spięć i napięć tym lepszy seks był. A ja tym spokojniejszy. Co nas nie zabija, to nas wzmacnia.

Ostatni akcent, był po ok 2 latach, po ok 6 miesiącach "sielanki" (ze 3 miesiące temu). Od tej pory mam spokój. Aktualnie co najwyżej z zaciekawianiem czekam co się jeszcze wydarzy. Choć czujność zachowuję.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Bojkot Wczoraj przeczytałem różne Twoje wypowiedzi i opis Twoich doświadczeń. Naprawdę powiem Ci, że z moimi wadami i nieopanowaniem ja, gdybym dowiedział się tego, czego Ty się dowiedziałeś, chyba naprawdę bym zrobił coś nieodwracalnego. Twoje doświadczenia są dla mnie bardzo dające do myślenia: 1) po pierwsze - w moim związku nie jest jeszcze najgorzej, 2) są tacy jak Ty, którzy umieją rozegrać sprawy o dla mnie nieogarniętym stopniu komplikacji i walące się na łeb i psychikę w sposób chłodny, a la marszałek Foche.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taktyka bracie.

Wysłałem zawodowców, a sam wyjechałem 600 km, żeby w razie czego dać sobie czas na ochłonięcie i przemyślenie sprawy (prawie trzy tygodnie na obczyźnie, dwie 0,7 finalndii dziennie). Na siłę szukałem plusów całej sytuacji, żeby nieco wydobyć się z czarnego dołu. Pierwszym co mi zaświtało, to to że schudłem 12 kg (na początek, a potem już powoli znalazłem więcej (powiedzmy pozytywów)).

Wcześniej rozpatrując rozmaite scenariusze, wiedziałem jedno, dzieci ma to nie dotknąć (a przynajmniej jak najmniej), niezależnie jak sprawy się potoczą.

To są sprawy miedzy mną i nią, dzieci mają mieć dzieciństwo, a ja mam o to zadbać (ostatecznie okazało się, że ona myśli tak samo).

Reszta to szczegół. Wychodząc z tego założenia, zacząłem wszytko pod to układać. I tego trzymam się wciąż.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 08/04/2018 at 12:38 PM, Paterialista said:

Trzeba tu jasno powiedzieć - skoro się schlałem, byłem damskim bokserem, zrobiłem dużo świństwa na oczach dzieci w środku nocy i jeszcze zaliczyłem wizytę panów policjantów u siebie w domu

Tata???????????

 

A tak serio to wszystko już Ci napisano.

 

Spożytkuj energie z wkurwienia i transformuj ją w chęć do działania (ale nie napierdalania kobiety). :) Nie masz absolutnie żadnego usprawiedliwienia jeśli tracisz nad sobą kontrolę. I mówi Ci to człowiek, który miał poważne problemy z agresją, spowodowane między innymi relacjami ojca z moją matką w domu rodzinnym, stąd żarcik otwierający :) 

 

Znajdź męskiego psychologa i do przepracowania dzieciństwo i czas dorastania, wszelkie sytuacje które spowodowały, że dziś zachowujesz się jak zachowujesz. Musisz zrozumieć źródło tych zachowań żeby móc je trwale i świadomie zmienić.

 

Koniecznie znajdź sposób by móc się wyciszyć. Jeśli rozpierdala Cię energia z powodu nagłego wkurwienia to kup sobie worek i napierdalaj w niego tak długo aż Ci zejdzie ciśnienie. Zapisz się na jakiś trening sztuk walki, jak sie ponapierdalasz z innymi facetami to też Ci pokory trochę dojdzie, bo zapamiętasz że następnym razem osoba z innego auta do której wystartujesz może Cie złożyć jednym precyzyjnym ciosem i wcale nie będzie musiała użyć przy tym nie wiadomo jakiej siły.

 

Jak wspomniał bodajże @Adolf - trzeba najpierw skutecznie wymagać od siebie, żeby móc wymagać od innych. Inaczej jesteś po prostu pieprzonym hipokrytą i tyranem - a tak właśnie mogła Cię widzieć małżonka i szczerze mówiąc z Twojego opisu wcale bym się jej za takie określenie Ciebie nie dziwił.

 

Sugerowałbym też np. suplementację 5-htp. W Twoim przypadku co najmniej 1x200mg przed snem, amplituda wahania nastrojów powinna ci się zacząć po tygodniu wypłaszczać a i wyśpisz się porządnie. ZMA (cynk i magnez) też przed snem nie zaszkodzi.

  • Like 3
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Paterialista Przypomnę po co szedłeś na spotkanie. Chciałeś ustawić swoją kobietę do pionu. Byłeś inicjatorem poprawy i zmian. Pracujesz ponoć nad sobą i chciałeś tego samego od swojej kobiety.

W dniu 06/04/2018 o 14:08, Paterialista napisał:

-kończymy wzajemne krzyki w domu,

- przypisuje mi motywy zupełnie przez siebie wymyślone i założone

- rozwód powoduje wiele nowych problemów, więc lepiej coś naprawić niż rozwalić do reszty,

- ja widzę krytycznie różne swoje zachowania i też je zmieniam i oczekuję również konstruktywnego podejścia jej do własnej postawy

- jeżeli uważa, że zostaje jej za mało własnych pieniędzy, tudzież mój udział poł na pół jest dla niej nie fair – jestem gotowy na partycypację w stosunku 2:1 na wspólne wydatki.

A co się stało potem? Twoja kobieta przejęła inicjatywę. Wysiudała Cię. Tak zagrała, jakby to wychodziło od niej. Łatwo jej wznieść się ponad Ciebie przez Twoje akcje z przeszłości. Ona dobrze to wie, korzysta z tego i w pewnym stopniu się z tego na pewno cieszy, bo ma mocną kartę na Ciebie. Masz coś do niej, to jeb! I już sytuacja odwrócona.

 

Zachowałeś się chujowo, fakt. Ale z drugiej strony nie możesz pozwolić, żeby za każdym razem, gdy jej wygodnie, ponownie Cię przez to poniżała i zbijała Twoje argumenty i chęci.

Przecież jeśli cokolwiek się poprawi, ona wszystko będzie zawdzięczać sobie. Wybielanie level ekspert. Jakby Ci wcale nie zależało, mimo, że tak naprawdę dobrze wiemy, że jest kompletnie inaczej!

Nie możesz całe życie sobie pozwalać jechać po sobie przez to co nawywijałeś w przeszłości. Był czas na przeżywanie tego, ale jest czas kiedy trzeba cisnąć dalej.

 

Ja myślę, że niektóre kobiety umyślnie podstawiają swoim mężom jakieś siksy, z którymi przyświrują, tylko po to, żeby mieć nad nim władzę potem przez długie lata. Bo my poczucie winy to lubimy nosić długi czas. Takie honorowe bestie z nas. I po co?

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, nieidealny świat napisał:

Jak wspomniał bodajże @Adolf - trzeba najpierw skutecznie wymagać od siebie, żeby móc wymagać od innych. Inaczej jesteś po prostu pieprzonym hipokrytą i tyranem - a tak właśnie mogła Cię widzieć małżonka i szczerze mówiąc z Twojego opisu wcale bym się jej za takie określenie Ciebie nie dziwił.

 

Tutaj cała racja. Po pierwsze staraj się być coraz lepszym dla siebie i dzieci przede wszystkim.  Ona poczuje się lepiej jako efekt uboczny. Masz mnóstwo za uszami, więc bym się skupił na tych cechach co negatywnie oddziałują na całą rodzinę. Primo: alkohol won; Ile się rodzin rozpieprzyło przez te kilka drinków wieczorem. Na twoim miejscu bym zrezygnował całkowicie a cały zapas wywalił do śmietnika, w sposób ostentacyjny nawet.

Energię ukierunkowałbym ku aktywności fizycznej, ogarnął dietę i ustalił cel. Poświęcił bym temu zauważalna cześć czasu. Po trzecie opracował strategię walki ze stresem, bo w większości przypadków to główna przyczyną agresji. Jak nie sam to z pomocą specjalisty. Na tym ostatnim zyskają dzieci, a żona zobaczy że na nerwie ci już tak nie pogra.

W moim przypadku ona widząc że się staram dbać o kondycję i wygląd sama zaczęła dbać bardziej o figurę. Na ambicje jej trochę wszedłem.

Staraj się być lepszym, ale nie dla niej. Rob to dla siebie przede wszystkim. Co pisano wielokrotnie : jak sam będziesz czuł się szczęśliwy to partner nadgoni i się przyłączy. Jak swoich granic będziesz

przestrzegał to inni będą też je szanować. Co do kasy to odnoszę wrażenie że gdyby nie pieniądze to już by sobie podarowała. Uważaj na to. Temat ten to pole minowe i jakiekolwiek zmiany muszą być przemyślane. Nie traktuj jednak portfela jako argumentu. Nie kupisz jej sobie na dłużej, a ona mogla by sobie znaleźć kogoś zasobniejszego jak utrwalisz u niej ten rodzaj wartości. Szczególnie jak jest rozrzutna lub ma lekka rękę.

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, TheFlorator napisał:

Moze kolega @Szkaradny dodalby cos wartosciowego odnosnie nastrojow, agresji, alko ?

@Paterialista  Kryzys zmusza by zobaczyć swój cień. Ty zobaczyłeś, co z nim zrobisz zależy od Ciebie. 

 

Opisane nastroje / agresja i alko to bardzo niebezpieczne i szkodliwe zarazy. Zauważ jak mają Ciebie na smyczy, jak zniekształcają Ciebie, jak szkodzą. 

 

Bracia elegancko wyklarowali. Najważniejsze to zmiana Siebie - zbuduj wartość, która będzie nietykalna i niepodważalna przez opinie innych. Osiągniesz to gdy sam będziesz o tym przekonany, ale nie przez ego, ale przez świadomość co i dlaczego robisz.   
 

Z własnego doświadczenia podzielę się taką inspiracją - Dla mnie bardzo istotne i pomocne było odpowiedzenie sobie na pytanie jakiego ojca chciałbym "stworzyć" dla swoich dzieci.  Można zarzucić takiemu podejściu, że jest to "ustawianie życia pod dzieci" a nie pod własne potrzeby, ale mi wyszło ostatecznie, że to sprowadza się do jednego. 

Łączą się tutaj i przeplatają nasze wzorce/antywzorce przejęte od ojca oraz dziecięce pragnienia/wspomnienia (co było dobre/ czego brakowało) .  

Ostatecznie rola ojca moim zdaniem polega na przygotowaniu dziecka do opuszczenia gniazda (samodzielnie, z przekonaniem o swojej mocy i umiejętnościach).  

Powstała w mojej głowie długa lista cech: szczęśliwy, wesoły, z poczuciem humoru, zaradny, odważny, mądry, prawdomówny, sprawiedliwy, spokojny, stanowczy, opanowany, przywódczy, pomysłowy, obecny, empatyczny, sprawny fizycznie, z pasją, z kolegami, itd. itp. :)  Nosz ideał. Ale nie, bo jak prawdomówny i uczciwy to też potrafiący przyznać się do błędu, niedoskonały, szczery w porażce. Nigdy nie chcę być dla dziecka powodem do wstydu lub wzbudzać w nim poczucia winy, czy strachu. Tak samo jak sam nie chcę wzbudzać tego w Sobie.

 

 

 

Podsumowując - krótkie pytanie: Czy można to osiągnąć ? 

 

TAK !     --------->  Masz rację!

 

NIE !     --------->  Masz rację!

 

:) 

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć Panowie,

Przepraszam za milczenie – musiałem wykonać pewną robotę, więc tylko Was czytałem i nic nie pisałem.

Widzę, że aktywnie mnie wspieracie a część roboty już wykonana, wiec teraz naświetlę trochę więcej z mojej sytuacji – co i jak było. Ostrzegam – może być dużo.

1.       Wzory ojca i dzieciństwo.

Wzory były dwa. Moi rodzice rozwiedli się, jak byłem mały – zresztą, jedyne co pamiętam z zachowania mojego naturalnego ojca, to jego awantury z matką i przemoc wobec matki. Dobrych skojarzeń z dzieciństwa w nim nie miałem żadnych. Wyemigrował zresztą jak miałem kilka lat. Matka wyszła drugi raz za mąż, ale zmarła, jak miałem 11 lat. Jako dorosły (w wieku 23 lat) pojechałem do mojego naturalnego ojca i mieszkałem u niego w domu pół roku, z jego nową żoną i moim rodzeństwem przyrodnim.  Kontaktu jakiegoś nie nawiązaliśmy, było za to dużo wkurwu. Widzieliśmy się od tego czasu może jeden czy dwa razy przy okazji jego wizyt w Polsce, żadnego kontaktu nie otrzymujemy.

Kiedy miałem 6 lat moja matka drugi raz wyszła za mąż. Tego faceta traktowałem jak swojego normalnego ojca (oczywiście naturalnego pamiętałem, ale nic mnie z nim nie łączyło). Ten drugi to był fajny gość  - towarzyski, łagodny, dobrze się uzupełniał z matką (matka charakterna i dominująca). Niestety po śmierci matki zapadał się w sobie coraz bardziej i zachorował ciężko, w tym psychicznie i jak miałem 20 lat, zszedł ze świata w dość dziwnych okolicznościach, może nawet sam zadając obie śmierć. Z tego związku w każdym razie jest moja siostra, z którą zawsze traktowaliśmy się jak normalne rodzeństwo, bo się razem chowaliśmy.

Mężczyzną, który był przy mnie przez całe moje życie jest mój dziadek (ojciec matki). Facet bardzo fajny, konkretny (może odrobinkę dość nerwowy, ale raczej w znaczeniu irytujący się, bez agresji). Miał imponującą karierę zawodową, jest w bardzo dobrej formie fizycznej i psychicznej. Z żadnym ojcem nie miałem tego co z nim – to z dziadkiem chodziłem na ryby, jeździliśmy nad morze, majsterkowaliśmy w garażu etc.

2.       Doświadczenia z kobietami.

Od 16-17 roku życia zawsze miałem stałą dziewczynę. Były fajne bardzo i trochę mniej, ale naprawdę nie narzekałem. Niestety zawsze miałem bardzo ambiwalentny stosunek do wierności – będąc w związku sypiałem też z innymi, jeśli była okazja. Seks był dla mnie zawsze bardzo ważny i nie miałem przy tym ówcześnie żadnych wyrzutów sumienia – uznając, ze czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal.

Przed poznaniem żony byłem w 5-letnim związku. Jak go zakończyłem, to w perspektywie miesiąca poznałem żonę, szybko zamieszkaliśmy razem (pochodzi z innego miasta, a moim tylko studiowała i mieszkała w akademiku, więc wprowadziła się do mnie). Nie było to może najlepsze, bo po zerwaniu z dziewczyną bardzo łaknąłem towarzystwa kobiecego i miałem nieuspokojone emocje – np. (jako głupi wafel) czasem gadałem z nową o byłej.

3.       Żona, forma, seks, psycha (woda, ziemia, halucynacja, dwutlenek węgla, hemoglobina, mistyfikacja)

Jak zaznaczyłem, z kobietą znaliśmy się 3 lata przed ślubem. Było super, mieliśmy podobne poczucie humoru, seks był super, haj panował. Kasy nie było, obydwoje się dorabialiśmy: ona nie jest bogata z domu, ja miałem za to odziedziczone mieszkanie i rentę rodzinną (na studiach).

Jeszcze przed ślubem mieliśmy jakieś zgrzyty. Po latach okazało się, że ona już mnie chciała nawet kilka razy rzucić, tylko nie miałaby gdzie mieszkać. Mnie się też w ogóle ona, po początkowym zainteresowaniu, znudziła. Jednakże uważam, że po tych drobnych niedotarciach naprawdę w którymś momencie żeśmy się pokochali szczerze i prawdziwie (cokolwiek to jest, ale chemia była).

Po ślubie mieszkaliśmy razem tak, jak dawniej. Pierwsze dziecko poczęte chyba w czasie nocy poślubnej – bo córka urodziła się w prawie co do dnia 9 miesięcy po ślubie. Rok po niej urodził się syn (przypadek, ale szczęśliwy).

Pierwsze zarobki po studiach z nóg nie zwalały – u mnie nawet powiem szczerze, że była mizerota.

Pojawiły się małe dzieci i szarzyzna dnia codziennego. Kasy było mało, ja zaś budowałem swoją pozycję zawodową  - w domu byłem rzadko i mało co do niego przynosiłem. W dodatku, pomimo że miałem już 28 lat i byłem ojcem, miałem jeszcze infantylne potrzeby i sposoby spędzania czasu, w tym dużo grałem na komputerze.

Tuż przed urodzeniem się syna spotkałem się z pewną dziewczyną, w której byłem od 15 roku życia zakochany. To taka dziwna znajomość – zawsze do niej uderzałem, ale był to „mój ideał” więc równy z zalofcianiem był zarazem paraliżujący strach i niewiara, że łaska bogini mnie dotknie. Tak w ogóle w trakcie tego spotkania posiadłem od niej życiową naukę: bowiem zagadnienie dlaczego nam nie wyszło skwitowała krótko: „Bo nie próbowałeś”. Tyle nauki. Seksów żadnych ani czynności okołoseksowych nie było, tylko nocny spacer.

W każdym razie przez jakieś smsy w telefonie żona całą sprawę wykryła. Wiem, że bardzo to przeżyła i uznała to za zdradę. Kryzys był głęboki.

Sam niestety mało się przyłożyłem w kierunku poprawy relacji. Nadal byłem egoistyczny, coraz częściej agresywny, biedny i w ogóle mało do życia. Pracowałem coraz więcej, w domu pomagałem mało, z kasą zaczęło iść do góry, ale bez szaleństw.

Co do formy: zawsze byłem bardzo ruchowy. Chodziłem do szkoły podstawowej sportowej. Dużo maszerowałem (w ogóle od dziecka uwielbiam naturę i zwierzęta, zwłaszcza owady wodne, płazy). Lubiłem fizyczne wyzwania i przygody – np. jako nastolatek puściłem się na długi samotny rejs kajakiem po jeziorach. Byłem zawsze silny i wytrzymały, nie lubiłem narzekania. W liceum na siłowni sprawiało mi zawsze przyjemność, jak koledzy nie dawali wycisnąć a ja z kumplem, z którym trenowaliśmy po godzinach – tak. W czasach narzeczeństwa kupiłem sobie do domu ławkę i ćwiczyłem z ciężarami. Zbudowałem całkiem fajną muskulaturę, czułem się  jak młody bóg.

W trakcie małżeństwa zaniedbałem się -  nadal (od 16 roku życia) paliłem papierosy, przestałem ćwiczyć. Pracowałem coraz więcej i dłużej, często nic nie jedząc w ciągu dnia i poprzestając na kawie i papierosach – bywało, że i dobę nic nie jadłem. Potem doszło jeszcze do tego, że wieczorami, w trakcie „relaksu” przed komputerem, zajadałem się chipsami i słodyczami.

Rezultat był oczywisty -  roztyłem się (nie monstrualnie, ale widocznie), zaniedbałem całe ciało. 2-3 lata temu byłem nieatrakcyjnym fizycznie zjebem. Oczywiście nerwowy i wybuchowy byłem zawsze – więc jako partner i mąż nie byłem atrakcyjny. Seksu było coraz mniej, co mnie również frustrowało, a w ogóle nie wiedziałem, dlaczego ona go nie chce. (W międzyczasie zarobkowo staliśmy coraz lepiej – dzieci odchowane, ja karierę rozpędziłem, ona poszła do niezłej pracy – więc nie rozumiałem, dlaczego jest źle, skoro ma być dobrze)

 

Aż nadszedł pamiętny maj zeszłego roku…

Żona powiedziała mi, że mnie nie kocha, wyznała mi już – tym razem nie aluzyjnie, jak uprzednio – że nie jestem atrakcyjny fizycznie i ją odrzuca itd.

Przeżyłem załamanie – siedziałem w samochodzie na stacji benzynowej i ryczałem jak bóbr. Ludzie – do tej pory jak mijam tą stację, to mnie ciary przechodzą. W każdym razie tego dnia się - oczywiście! – „na poprawę nastroju i przemyślenia” schlałem się i w domu wywołałem awanturę (bez rękoczynów). Jednakże jeszcze tej samej nocy wylądowaliśmy z żoną w łóżku – i (uwaga - mocne!) w trakcie pieprznej rozmowy żona wyznała mi, że miałaby ochotę na trójkąt z innym facetem. Panowie! Kobieta, jak tylko zaczęła o tym gadać (a ja ją dopytywać o szczegóły fantazji) dostała ognia, jakiego nie widziałem od lat, napalona (samonapalona) jak dzicz. Mnie osobiście, dopóki byłem na gazie, jej stan kręcił (Co ten alkohol robi w bani?). Jak wytrzeźwiałem to od razu poczułem, że takie fantazje to jest coś nie halo do spełniania. Nie wyobrażam sobie dzielenia się kobietą z innym facetem, a co dopiero swoją kobietą. Degrengolada zupełna.

Tej wiosny jednak coś we mnie pękło. Zacząłem biegać (palenie rzuciłem jakieś trzy lata wcześniej) zmieniłem dietę. Chudłem wspaniale – w sierpniu na wakacjach nie miałem już wiszącego wstrętnego bęca.

W międzyczasie złapałem bardzo ciekawą robotę i źródło zleceń i zacząłem zarabiać tak, jak nigdy nie marzyłem (tak jak mówiłem znam takich, co mają lepiej, ale ja jestem ze swoim przeszczęśliwy).

Charakteru jednak i zachowań nie zmieniłem. Może doszło nawet do innej zmiany: uznałem, że skoro już schudłem i kasę mam, to kochać mnie i podziwiać trzeba. Ponieważ relacje z kobietą nadal były różne (a rozdzielność już od dawna mieliśmy), to nie dzieliłem się z nią jakimiś swoimi nadwyżkami, tylko bardzo uczciwie i drobiazgowo rozliczałem nasze wspólne wydatki pół na pół. Czasem, w razie nadzwyczajnego wydatku, brałem to na siebie (wakacje, wyposażenie domu itd.)

 

4. Stan obecny

Co było w lutym, już wiecie. Myślę, że wtedy doszedłem już do dna – a być może musiałem do niego dojść, żeby na tym dnie zobaczyć prawdę: muszę zmienić swój charakter, popracować nad sobą, no i że alkohol nie jest dla mnie. Od tego czasu nie piję wcale. Z tym charakterem i agresją, to na dobrą sprawę dopiero w tym tygodniu zobaczyłem, jak wielki mam z tym problem i ile tracę przez swoje błędy i postawę.

 

Macie zatem oczywiście rację – dzięki @Adolf za zainicjowanie tej kwestii - że przykład trzeba zacząć od siebie.

@Szkaradny – też swoją wizję męża i ojca wytworzyłem.

@Pater Belli – alkoholu wyrzucać nie muszę, bo go w ogóle nie mam. Zresztą nigdy w domu nie trzymałem, piłem impulsywnie. Tylko jak miałem doła (a w ostatnich 3 latach zawsze miałem go tylko i wyłącznie z powodu mojej padaki małżeńskiej) – kupowałem flachę którą piłem, dopóki nie zwalałem się na glebę. Aktywność fizyczna jest – biegam ponad 8 kilometrów co drugi dzień, teraz doszła jeszcze pakernia w garażu. Co do tego, że Pani znajdzie jakiegoś bogatego zastępcę – to wątpię, nie jest taka. Bardziej już byłoby możliwe, żeby mi jednorazowo kiedyś rogi przyprawiła z kimś kto ją podkręcał fizycznie bardziej niż ja (szacuję na chłodno takie kilkuprocentowe prawdopodobieństwo, ale w sumie byłoby to nie w jej stylu, w tych sprawach wydaje się być jednak dość zasadnicza i chyba była wierna).

 @Drizzt -może po lekturze tego zobaczysz, że w sumie aniołem to nie byłem i wobec baby powinienem tymczasowo spuścić z tonu. Jak się poprawię i będę naprawdę dobrym ojcem i mężem a kobieta nie podłapie przykładu, wtedy będzie czas na dokręcanie śruby.

@nieidealny świat – dzięki, akurat ze snem i resztą nie mam problemów. Co do psychologa – ja dopiero teraz zobaczyłem skalę swojego wypaczenia agresją i złą postawą. Jeśli sam sobie, w tej świadomości, nie poradzę, wtedy będzie czas na specjalistę.

 

Dziękuję tym, którym chciało się to czytać.

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, Paterialista napisał:

 (matka charakterna i dominująca).

Bracia, doradźcie proszę jak odróżnić kobietę charakterną i dominującą od pyskatej i zaburzonej!

Nie wiem, którą mam w domu. Pierwsze lata myślałem że mam tę pierwszą, teraz skłaniam się ku drugiej.

 

32 minuty temu, Paterialista napisał:

Dziękuję tym, którym chciało się to czytać.

Dzięki za podzielenie się historią. Chciało się, bo dbasz o strukturę tekstu, akapity, punkty itp.

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Imbryk napisał:

 

Dzięki za podzielenie się historią. Chciało się, bo dbasz o strukturę tekstu, akapity, punkty itp.

Dzięki. Chociaż przeczytałem to teraz i zobaczyłem, że napisałem "dziadek  - mąż matki" zamiast "ojciec matki". Aż tak źle na szczęście nie było ...:)

Edytowane przez Paterialista
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minutes ago, Imbryk said:

Bracia, doradźcie proszę jak odróżnić kobietę charakterną i dominującą od pyskatej i zaburzonej!

Nie wiem, którą mam w domu. Pierwsze lata myślałem że mam tę pierwszą, teraz skłaniam się ku drugiej.

Zacznij odrebny temat. Opisz dokladnie zachowania, od kiedy, jak czesto, opisz zwiazek (obiektywnie). Podaj wasze przedzialy wiekowe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Paterialista napisał:

"dziadek  - mąż matki" zamiast "ojciec matki"

Poprawiłem.

 

50 minut temu, Paterialista napisał:

może po lekturze tego zobaczysz, że w sumie aniołem to nie byłem i wobec baby powinienem tymczasowo spuścić z tonu.

Może i nie byłeś aniołem, ale nie wierzę, że kobieta była. Widzisz swoje błędy, przyznajesz się do nich i chcesz pracować nad tym - to bardzo dużo. Czy ona też dostrzega coś u siebie czy tylko Ciebie chce poprawiać? Nie ma konfliktów jednostronnych.

55 minut temu, Paterialista napisał:

Jak się poprawię i będę naprawdę dobrym ojcem i mężem a kobieta nie podłapie przykładu, wtedy będzie czas na dokręcanie śruby.

Żeby nie było za późno. Ja dalej uważam, że nie powinieneś zbytnio spuszczać z tonu, bo inaczej ona będzie chciała ciągle stawiać się w pozycji pokrzywdzonej ofiary, a Ty już zawsze będziesz oprawcą, który ma się zmieniać.

To są wszystko tak naprawdę preteksty do zarządzania Tobą. Uważaj.

 

 

Miałem kiedyś taką znajomą, która była ze swoim fagasem od zawsze od kiedy ją znam. To było na studiach. Kiedyś ponoć pijanej zdarzyło jej się pocałować z innym chłopakiem. Poza tym zdarzeniem dziewczyna bardzo cicha, niepewna siebie, taka przestraszona świata trochę.

Ale o co chodzi. Facet z nią nie zerwał, tylko używał tego argumenty do kontrolowania jej. Przez lata. Wytworzył w niej takie poczucie winy, że kobita bała się cokolwiek zrobić, gdziekolwiek pójść. Do tego stopnia, że po zajęciach w pośpiechu wracała do domu, żeby dać znać misiowi, zadzwonić itp. Zrywać nie chciała, bo "kocha" i widać, że czuje jakąś powinność przez swoją zdradę. Jak dla mnie wrak człowieka, coś okropnego. Lepiej zerwać niż w taki perfidny sposób wykorzystywać zdarzenie z przeszłości dla własnych celów.

 

Może ta historyjka bardziej wyklaruje o co mi chodzi.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Just now, Drizzt said:

Żeby nie było za późno. Ja dalej uważam, że nie powinieneś zbytnio spuszczać z tonu, bo inaczej ona będzie chciała ciągle stawiać się w pozycji pokrzywdzonej ofiary, a Ty już zawsze będziesz oprawcą, który ma się zmieniać.

To są wszystko tak naprawdę preteksty do zarządzania Tobą. Uważaj.

O to to to to. Poniekąd spuszczając mocno z tonu usprawiedliwiasz przybieranie przez nią roli ofiary i wykorzystywania tego jako moralnej wyższości nad Tobą w każdym następnym konflikcie.

 

Zauważyłeś problem z agresją, to już połowa sukcesu. Teraz coś skutecznie z nim zrób, ale nie pozwalaj używać go jako argumentu w czymkolwiek, znasz problem, dostrzegasz, podjąłeś kroki, zmiana tematu.

 

Kwestia pieniędzy to rzecz bardzo indywidualna, tylko tylko ty wiesz ile tak naprawdę żona wydaje i czy ma szanse sobie od czasu do czasu kupić coś tylko dla siebie ;) Zmieniłeś proporcje, ale rozliczeń nadal pilnuj.

 

Żeby się nie okazało, że odłożona kasa sfinansuje prawnika przeciw Tobie.

Wypadało by też sprawdzić czy po tej historii z panami niebieskimi nie masz już czasem niebieskiej karty ;) 

 

Naważyłeś sobie trochę piwa i musisz je wypić, uważaj tylko by chęć naprawienia siebie nie została wykorzystana przeciw Tobie w długim terminie, bo wtedy dopiero może Cie to wkurwić i wyprowadzić z równowagi - co może być świetną podkładką dla sądu do ograniczenia ci jakichkolwiek kontaktów z dziećmi :) 

 

Znaj możliwości, spuść odrobinę z tonu ale nie z czujności.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Paterialista napisał:

schlałem się i w domu wywołałem awanturę (bez rękoczynów). Jednakże jeszcze tej samej nocy wylądowaliśmy z żoną w łóżku – i (uwaga - mocne!)

  

   Wiesz dlaczego było ostro? Bo dostarczyłeś jej emocji, negatywnych ale zawsze. W jakiś sposób odnalazła Ciebie, dawnego, mocnego faceta.

Zawsze będę twierdzić że zdrowy opierdol kobiety nie jest zły i wpływa na kobietę zbawiennie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Haha, Panowie!

SPOJLER: ŻONKA OKAZAŁA SIĘ NIEZŁĄ KURWĄ – ZAPRASZAM DO LEKTURY.

 

Jestem i żyję.

Minęło trochę czasu od poprzedniego wpisu, zatem chciałem podzielić się z wami różnymi obserwacjami, uwagami, zrelacjonować. To forum to nie tylko kopalnia wiedzy ale i środek wsparcia, czego niejednokrotnie sam doświadczyłem. Może tak jak ja czytałem historię innych i, mam nadzieję, cośtam przyswajałem, leczyłem się, uodparniałem, korzystałem – tak i może moja historia się komuś przyda. Dlatego też od dwóch tygodni zabierałem się do poczynienia wpisu.

Jak się zresztą okazało, niejakie skłonności prokrastynatacyjne były jak najbardziej na miejscu, gdyż los szykował mi ciekawą niespodziankę i temat, który chyba jednak zdominuje ten wpis.

 

Co do tej pory („w poprzednich odcinkach”)

Od miesiąca sytuacja była stała, z tendencją zwyżkującą. Wróciłem do pakowania, mija już ponad miesiąc. Siła wzrosła, muskulatura też. Ponieważ szefa nie mam i robię co do zasady co i gdzie chcę, to również pracując opalam się na tarasie – ogólnie czuję i wyglądam coraz lepiej.

Odkryłem fajny park w okolicy ze sprzętem do street workoutu. Ustaliłem, że co tydzień w weekend tam przyjedziemy i każdy działa – rolki, plac zabaw, podciąganie. Dzieciaki entuzjastyczne. Za pierwszym razem byliśmy we czwórkę (żona jeździ na rolkach), za drugim razem już ja z dzieciakami (baba się źle czuła, foch po spięciu, o którym niżej). Dzieci w każdym razie pomysłem i aktywnością zachwycone, ja też.

 

Alkoholu dalej 0 (zero).

 

Za czasów moich załamek małżeńskich od żony usłyszałem m. in. że „między nami nie ma chemii”. Ponieważ w tych kiepskich czasach, w dodatku będąc pod wpływem alkoholu, wyznałem jej, że chciałbym się jej podobać i chciałbym mieć kogoś, komu się podobam i kocham -  usłyszałem, żebym był spokojny, bo na pewno innym kobietom się podobam.

Tak też się właśnie ostatnio coraz częściej okazuje – mam wiele miłych doświadczeń – panie komplementują, wyrażają gotowość i (te, które nie wiedzą, ze jestem żonaty) mniej lub bardziej zawoalowaną chęć spotkań.

 

W ten miesiąc zrealizowałem zatem dwa postulaty:

- pierwszy, który nauczyłem się z forum: dbaj o swój rozwój i atrakcyjność, w tym szczególnie fizyczną. Samo to, że czuję się i wyglądam dobrze oraz jestem tak postrzegany daje punkty w wielu innych dziedzinach, zwłaszcza w biznesie i kontaktach międzyludzkich. Mam syna, któremu staram się ostatnio przekazać, w tym na własnym przykładzie, że facet nie może się zapuścić, a facet silny i atrakcyjny ma po prostu w życiu łatwiej i jest w stanie osiągnąć swoje cele,

- potwierdziłem słowa mojej szanownej żony. Już nie myślę, że jestem farciarzem, którego wybrała litościwie moja myszka, bo gdzieby się taki podział. Widzę, że – po raz kolejny tyle razy powtarzane tutaj. Ale jakże prawdziwe – „tego kwiatu jest pół światu”.

Był i jeszcze jeden cel, który szczerze tutaj przyznaję: koncentrując się na swoim rozwoju, polepszaniu walorów (i potwierdzaniu) liczyłem, że wpłynie to i na moją żonę, według znanych i wykładanych tu zasad: „miej wyjebane, a będzie ci dane” oraz tej, że panie widząc zainteresowanie i atrakcyjność partnera dla innych kobiet, same uruchamiają u siebie pożądanie.

I faktycznie też było lepiej. Zachowanie kobiety się poprawiło, brak awantur i cudaczenia. Seks był też częstszy – ale to akurat przypisuję jednak w dużej mierze biologii i cyklowi. Odnotowałem wyraźne parcie na moje prącie w zwyczajowych porach, to jest w czasie menstruacji i w jej dniach płodnych. Poza tymi okresami też było lepiej niż zazwyczaj w analogicznych okresach poprzednio.

 

Wtopa i awantura

Zaliczyłem jednak jedną wtopę (może komuś się przyda morał z tej historii).

Otóż, przez długi weeend, odpuściłem sobie jednego, drugiego dnia pracę zawodową (która i tak jest dla mnie pasją i przyjemnością) – mimo, że miałem dość dużo do zrobienia i plany na załatwienie kilku odkładanych tematów, wywalenie starych papierów, ogólnie zawodowy remanent. Żona namówiła mnie na kupienie grilla. Jestem co do zasady wegetarianinem, ale nie ortodoksyjnym – unikam jedzenia mięsa, jeśli jest tylko godziwa alternatywa. W ciągu długiego weekendu miałem jednak ze 3 dni, w których było grillowe i mięsne obżarstwo, skutkiem czego konsekwentnie brnąc w lenistwo, przeskoczyłem też bieganie i siłownię (biegam i ćwiczę w każdy dzień naprzemiennie, przeplatając te aktywności).

Skutkiem tego  - czytaj: własnego, powtarzam: własnego, zakichanego zaniedbania, zrobiłem się w piątek wkurzony i sfrustrowany. Wkurwił mnie bilans: tydzień polegający na byczeniu, brak rozwoju, brak progresu, plany niezreaalizowane, papiery nadal leżą – podobnie jak ja na kanapie, obżarty, wzdęty i wkurwiony (Błąd: zaniedbanie, lenistwo, odpuszczanie). To zaś przełożyło się na moją opryskliwość, w tym zgłoszone z kanapy żądanie, żeby dziś żona umyła i oporządziła sama oboje dzieci, bo ja nie mam ochoty. Zaczęła się sprzeczka, w trakcie której jednak machnąłem na to ręką i postanowiłem, że sam załatwię sprawę z dziećmi, położę się i kit z nią. W trakcie sprzeczki jednak, wkurwiony oświadczyłem jej, że „jest gównianą matką i gównianą gospodynią”.

 

Atak i reakcja

Rezultat ww. oświadczenia? Nader malowniczy. Żona rzuciła się na mnie z pazurami, podrapała mnie i podarła piżamę. W trakcie tego stałem wyprostowany i spokojny. Oświadczyłem, że teraz ja wezwę policję i zobaczy, jak to jest z tymi interwencjami. Ona zaś ubrała się i wychodząc z domu do samochodu oświadczyła mi, że „teraz będzie mnie zdradzać, puszczać się!”. Pojechała samochodem i godzinę jej nie było.

Moja uwaga i obserwacja jest taka: baba zadziałała znowu przez seks. To jest jej atut, miecz, tarcza i sens istnienia. Daje dupy w nagrodę, odbiera dupę za karę. Karze dając dupy innym – a w każdym razie zakłada, że zapowiedź dawania dupy innym jest ciosem w największe dobro i najdrogocenniejszy skarb  partnera.

W każdym razie powiedziała co wiedziała i poszła. Ja zaś wykąpałem dzieci i się położyłem – baba za godzinę wróciła. (W swoich refleksjach opierdoliłem przy okazji sam siebie – zaniedbałem się i zrobiłem się słaby i swarliwy. Nigdy więcej! Reakcja baby była też podła i chujowa, ale od niej akurat, w przeciwieństwie do siebie, niczego nie oczekuję, bo wiem, że jest niereformowalna i kiepsko kiedyś skończy). W każdym razie do tematu nie wracałem, seks był i potem.

 

Ciekawa konsultacja

Z tego to dopiero jest ubaw i nauka. Spotkałem się niedawno z panią poznaną na pewnym portalu. Piszę to jak na spowiedzi, więc nie zakładacie kitów, a mówię jak jest: profil założyłem (określając swój status jako singiel), żeby sprawdzić, czy faktycznie jestem taki chujowy czy też niechujowy, jak mi to żona imputowała, nie zaś dla seksu na boku. Jeśli rozmowa z daną panią się rozwijała, przesyłałem zdjęcia (sylwetka, w tym selfie gołego torsu, cała postać i twarz). Reakcje były zaś, jak już wspominałem, bardzo zachęcające. Panie przysyłały jeszcze więcej i na ostro i były gotowe do spotkania.

W ramach tych rozmów trafiłem na rówieśnicę, mężatkę. Zaproponowałem jej spotkanie, zastrzegając, że zależy mi tylko na rozmowie. Pani oczywiście myślała, że się kryguję, względnie że to wstęp do seksu.

W każdym razie spotkałem się z nią w miejscu publicznym (nawet nie na kawę ani na drinka). Hihihi, Panowie, nauki się potwierdzają po raz kolejny  - Pani opisała siebie jako „średniej budowy” a zdjęcia wysyłała tak zrobione, żeby ukryć oczywiste mankamenty. W realu: nadwaga, wałki po bokach, cera zaniedbana…uff. Kobieta miła i inteligentna, ale doprawdy wizulanie straszna.

Parę razy w tej rozmowie (mężatka! matka! kurwi się n-ty raz! mąż podobno przystojny, koleżankom się podoba, dziany, syn ich go uwielbia, ale nie dbał, „nie był przyjacielem”) myślałem, że jej, jako podłej kurwie, wezmę i chlusnę tą wodą, którą piłem, w twarz. Szkoda tylko mi wody było. No po prostu byłem prawie jak Kmicic, kiedy Bogusław wyznał mu prawdziwe zamiary Radziwiłłów…

 

Wypytałem ją o rożne rzeczy, już wiem, że:

- moja żona prawdopodobnie, na 90% nasze małżeństwo już spisała na straty,

- są baby, którym nie dogodzisz,

- są faceci - desperaci i skurwysyny, którzy pójdą do łóżka z pasztetem mężatką, z pełną świadomością, że kobieta jest zajęta,

- pasztety dzięki internetowi wyrywają, a kolesie się proszą powiększając spierdolenie.

 

CREME DE LA CREME: Majowa niespodzianka

Skoro już odwołałem się do Trylogii, to może i taki jeszcze cytacik z „Ogniem i Mieczem”, gdzie pan Zagłoba stwierdza m. in.: „Musiałeś się w maju rodzić, a to jest miesiąc Wenery, w którym taka jest lubość aury, że nawet wiór ku drugiemu wiórowi afekt czuć poczyna (…)”.

Wczoraj. Wróciliśmy z synem z jego zajęć tenisowych, żony jeszcze w domu nie było (w czwartki ma takie tańce, na które się zapisała). Wyłączając komputer żony, na którym syn grał w grę przeglądarkową, zobaczyłem korespondencję żony z adresem n*** (może podam kiedyś adres mailowy adresata):

1.       Przesłane zdjęcie jej ust w pocałunek/dziubek na inny jej adres,

2.       Mail przesłany do n*** o treści „Hej, a może z tego adresu dochodzą:)? Może pod XXXXX [tu miejsce koło jej pracy] a potem zobaczymy?”

3.       Roboczą wersję maila z października 2017 roku, z którego wynika, że pisała do innego jeszcze kolesia, któremu się zawsze podobała.

 

Łojżesz kurwa, teraz pisząc powyższe, to aż mi trochę się dłonie spociły…

 

Było to około 17.30. Myśli zaczęły płynąć szybko: ona kończy pracę o 16.00, potem ma (albo rzekomo ma albo miała mieć) te swoje tańce, trzeba działać, i tak po kolei;

- robię fotki ekranu z mailami.

- wołam teściową, która akurat przyjechała do nas (płacę nawet babce za to kieszonkowe za fatygę, skoro i tak musiałbym płacić gosposi, to wolę wspomóc kogoś znajomego) i pokazuję jej córusia wyprawia.

- dzwonię do żony, mówiąc jej po prostu „Kurwo jedna, widziałem twoją korespondencję z n***”.

Teściowa blada jak ściana, języka w gębie zapomina i się jąka, pyta co z dziećmi, co z komunią, która jest za dwa tygodnie (pitoli ze stresu bez ładu i składu, elementy dulszczyzny i co to ludzie powiedzą, ubaw po pachy) i dziwi się, że ja się uśmiecham, bo „mi się to podoba?”.

Ja jej spokojnie odpowiadam, że trzy miesiące temu to pewnie bym się schlał z rozpaczy i coś nawywijał, ale już to przerabiałem. A co dalej, to niech sobie gada z córką, bo ja się jej spowiadał nie będę. A jak tak dyga, to póki co ją zapewniam tylko o jednym: że przy dzieciach hec nie będę robił, zaś co do wszystkich innych kwestii to moja sprawa co z tym z robię i konsultować tego nie będę.

Jestem spokojny, wiem, że dziś dzień siłowni. Przebieram się i idę do garażu.

Przyjeżdża żona (opuściła tańce albo „tańce” albo inne zajęcia ruchowe, heh) wpada do domu, mówi, że chce porozmawiać. Odwracam się plecami schodząc do garażu, mówię, że porozmawiamy potem.

Ćwiczenia zrobiłem, syna wykąpałem, sam spałem w innym miejscu domu, do baby się nie odzywam, bo wiecie co – z kurwami to nie gadam ani nie sypiam.

 

Konkluzje , pytania.

Ufff.

Póki co widzę to tak:

- baba jest skreślona, małżeństwo też,

- „ciało raz puszczone puszcza się stale” – zaufania brak do końca i od tego odwrotu nie ma,

- wnikać co i jak było nie ma sensu, bo i tak pewności, że prawdę powie nie ma,

- seks z kłamliwą puszczalską kurwą zwaną żoną jest dla mnie obrzydliwy, więc tutaj też podziękuję i postoję,

- dzieci szkoda, syna mam do wychowania przykładem i wsparciem, córce też trzeba dać przykład, że facet, mąż i ojciec to nie jest tłusty śmierdzący Janusz w klapach Kubota, bankomat czy szmata do wycierania kibla,

- nowej chałupy z ogrodem szkoda, trzeba byłoby sprzedać i do oddzielnych mieszkań,

- baba jest niekumata w sprawach materialno-bytowo-formalnych, więc dobrowolnie na kwestie majątkowe z nią bym się nie dogadał, np. co do spłaty i zniesienia współwłasności (na szczęście jest rozdzielność!), więc musiałbym załatwiać to sądownie,

Zatem:

- uruchamiam licznik T-10 lat and coutning, do odchowania i wychowania dzieci staus quo, trwam i przy pierwszej okazji się rozstajemy,

- rozwód to dla mnie formalność, bo to małżeństwo nie istnieje, a kwestia majątkowe mam w zerowym stopniu uzależnione od małżeństwa,

- jak mam ochotę (a być może pewnie będę) znajduję jakąś równieśnicę (nie mężatkę!) do relacji; sam seks bez chemii jest dla mnie kiepski, więc muszę być emocjonalnie zaangażowany,

- testament na dzieci z wydziedziczeniem żony (pozbawienie zachowku) z uwagi na zdradę,

- samochód: tu mam zagwozdkę. Samochód jest mój (rozdzielność, tylko mój, kupiony po rozdzielności za moje). Sorry chłopaki, ale żeby żonokurwa moim samochodem jeździła na randki, to mi się tak średnio podoba, (gdyż mija się to niejako z celem, w jakim pojazd był zakupiony, haha). Baba codziennie musi dojeżdżać jakieś 10 km do pracy w innej miejscowości. Uważam, że powinienem jej go zabrać i sprzedać, niech sobie od mamusi pożyczy na Fiestę MKIV z 1998 roku.

 

Słucham was chętnie – każda rada będzie cenna.

 

 

 

 

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 hours ago, Paterialista said:

Alkoholu dalej 0 (zero).

I tak trzymaj, jeśli zdarzy Ci się słabszy moment to przypomnij sobie ile Twoich problemów rozwiązał alkohol :) 

A jak już dojdziesz do jedynej konkluzji - że żadnych - to radośnie pierdolnij butelką o ścianę :) 

 

4 hours ago, Paterialista said:

Za czasów moich załamek małżeńskich od żony usłyszałem m. in. że „między nami nie ma chemii”. Ponieważ w tych kiepskich czasach, w dodatku będąc pod wpływem alkoholu, wyznałem jej, że chciałbym się jej podobać i chciałbym mieć kogoś, komu się podobam i kocham -  usłyszałem, żebym był spokojny, bo na pewno innym kobietom się podobam.

Widzisz otworzyłeś się licząc na zrozumienie, podczas gdy Twoja kobieta odebrała to jako jednoznaczne przyznanie się przez Ciebie do bycia słabym. Jest to piękny argument do tego, że facet o uczuciach "głębszych" i swoich odczuciach egzystencjalnych - ze swoją kobietą nie ma po co rozmawiać :) 

A i ten tekst o tym, że na pewno innym się podobasz... Była dla Ciebie taka delikatna :) 

 

4 hours ago, Paterialista said:

„miej wyjebane, a będzie ci dane”

W moim odczuciu chodzi bardziej o to by nie przejmować się tym na co nie masz żadnego wpływu. Akceptacja sytuacji i konstruktywne parcie do przodu w swoim najlepszym interesie. Dopiero potem są dzieci a na końcu gdzieś tam kobieta :) Paradoksalnie to jest dokładnie to co robią kobiety w związkach małżeńskich :D Najpierw księżniczka, potem dzieci, pies, świnka morska, skoszony trawnik a na szarym końcu łoś, który na to wszystko zapierdala

 

4 hours ago, Paterialista said:

W ciągu długiego weekendu miałem jednak ze 3 dni, w których było grillowe i mięsne obżarstwo, skutkiem czego konsekwentnie brnąc w lenistwo, przeskoczyłem też bieganie i siłownię (biegam i ćwiczę w każdy dzień naprzemiennie, przeplatając te aktywności).

Odsuwasz trochę winę za swoje lenistwo na fakt, że obżarłeś się mięsem :D 

4 hours ago, Paterialista said:

własnego, powtarzam: własnego, zakichanego zaniedbania, zrobiłem się w piątek wkurzony i sfrustrowany.

No dobra usprawiedliwiony, aczkolwiek czemu zareagowałeś zdenerwowaniem i frustracją? Nie mogłeś po prostu zaakceptować faktu, że się rozleniwiłeś i spożytkować tą energię by coś jednak zrobić lub chociaż do podjęcia męskiej decyzji, że wstaniesz jutro godzinę wcześniej i coś ogarniesz? Ja wiem, że uważasz że łatwo mi się to pisze ale wszyscy jesteśmy tylko ludźmi i prędzej czy później każdy chętnie wypiął by się dupą do świata i przespał tydzień ;) To trochę wynika z naszej natury i wgranego wzorca potrzeby odpoczynku "w nagrodę" za wysiłek. Między innymi dlatego ja sam staram się być ciągle "w ruchu" i nie zwalniać, bo wiem, że moment w którym odpuszczę jeden dzień będzie kosztować mnie cały tydzień by znów nabrać poprzedniego tempa. Musisz tak rozplanować swój czas by mieć moment na wyciszenie się, ale by ten fakt nie wybijał Cię z rytmu a go dopełniał.

 

4 hours ago, Paterialista said:

Zaczęła się sprzeczka, w trakcie której jednak machnąłem na to ręką i postanowiłem, że sam załatwię sprawę z dziećmi, położę się i kit z nią. W trakcie sprzeczki jednak, wkurwiony oświadczyłem jej, że „jest gównianą matką i gównianą gospodynią”.

Z jednej strony zrozumiałe jest że skumulowana frustracja pragnie znaleźć ujście, ale z drugiej strony znów, zadaj sobie pytanie - czy zyskałeś coś na tym, że wyładowałeś się na żonie? Zmieniło to w jakikolwiek sposób konstruktywnie Twoje życie? Zbuduj sobie prosty mechanizm kontrolny swoich reakcji oparty właśnie na takich bardzo prostych pytaniach by sprawdzić czy ten wysiłek i zużytkowana na negatywną reakcję energia w ogóle coś Ci dała. 

 

4 hours ago, Paterialista said:

Żona rzuciła się na mnie z pazurami, podrapała mnie i podarła piżamę. W trakcie tego stałem wyprostowany i spokojny.

Mniej więcej o to chodzi, przejąłeś aktywnie kontrolę nad swoją negatywną reakcją w momencie, w którym ona już straciła kontakt z podłogą ;) To jest naprawdę duży krok i moment, w którym zaczynasz rozumieć mechanizm opisany powyżej. Teraz po prostu przesuwaj granicę tak byś przejmował kontrolę już nie nad samą reakcją a raczej jej źródłem. Chwila, w której stałem się panem swoich emocji była dla mnie największym odczuciem "boskości" w całym moim życiu :) 

 

4 hours ago, Paterialista said:

Moja uwaga i obserwacja jest taka: baba zadziałała znowu przez seks. To jest jej atut, miecz, tarcza i sens istnienia. Daje dupy w nagrodę, odbiera dupę za karę. Karze dając dupy innym – a w każdym razie zakłada, że zapowiedź dawania dupy innym jest ciosem w największe dobro i najdrogocenniejszy skarb  partnera.

Widać lektura tego forum nie poszła w las jeśli chodzi o poprawne zauważanie mechanizmów :) 

 

4 hours ago, Paterialista said:

W każdym razie do tematu nie wracałem, seks był i potem.

Dałeś emocje to i kobiecie odpaliłeś pożądanie :) 

 

4 hours ago, Paterialista said:

mężatka! matka! kurwi się n-ty raz! mąż podobno przystojny, koleżankom się podoba, dziany, syn ich go uwielbia, ale nie dbał, „nie był przyjacielem”

Witamy w prawdziwym świecie. Prawda, że było to doświadczenie "jedyne w swoim rodzaju" ? Ile razy podczas tej rozmowy przeszło Ci przez głowę, że Twoja może w tej chwili siedzieć gdzieś z jakimś innym typem i pierdolić mniej więcej to samo? :) 

 

4 hours ago, Paterialista said:

Wypytałem ją o rożne rzeczy, już wiem, że:

- moja żona prawdopodobnie, na 90% nasze małżeństwo już spisała na straty,

- są baby, którym nie dogodzisz,

- są faceci - desperaci i skurwysyny, którzy pójdą do łóżka z pasztetem mężatką, z pełną świadomością, że kobieta jest zajęta,

- pasztety dzięki internetowi wyrywają, a kolesie się proszą powiększając spierdolenie.

No tutaj nie do końca się zgodzę. Głównie z tymi desperatami i skurwysynami :) "Suka nie da, pies nie weźmie" - i zasadniczo na tym mógłbym argumentację zakończyć :) 

 

Czasy mamy jakie mamy, dostęp do komunikacji jest niespotykany w skali całej egzystencji gatunku ludzkiego. Winienie bolcownika, że wybolcował wypiętą dupę jest tak zasadne jak obwinienie grawitacji za skręcony kark po skoku z kilkunastu metrów na beton ;) Jasne, że jest to moralnie nieakceptowalne, ale żyjemy w czasach w którym "moralność" to dla większości populacji jakiś wyświechtany farmazon :) Trzeba brać też pod uwagę, że jedne zdradzają mniej inne bardziej otwarcie. Jedne będą się kryć i dawać dupy najbliższemu kumplowi męża a drugie będą się otwarcie reklamować w necie ;) Myślisz, że na roksie cudzych żon nie ma? :) :):)

 

Będąc świadomym tych wszystkich mechanizmów i zależności od początku związku, mógłbyś prowadzić go tam gdzie chcesz w sposób zdecydowany a w większości przypadków kobieta radośnie by podążała, nie mając czasu na skakanie na bok. Sam też kastrowałeś swoją męskość upijając się po drodze.

 

4 hours ago, Paterialista said:

Łojżesz kurwa, teraz pisząc powyższe, to aż mi trochę się dłonie spociły…

I wcale się nie dziwię.

 

4 hours ago, Paterialista said:

- baba jest skreślona, małżeństwo też

Potomstwo masz, kobity na stałe już nie potrzebujesz do niczego innego niż odchowania dzieci - jeśli to będzie dla nich dobre :) 

 

4 hours ago, Paterialista said:

- „ciało raz puszczone puszcza się stale” – zaufania brak do końca i od tego odwrotu nie ma,

Jawnego dowodu nie masz, mogła się jedynie dowartościowywać budując sobie bazę orbiterów - choć mnie o naiwność nie posądzaj :D Jeśli miała okazje a ty pokazywałeś słabość tak jak to opisujesz to to, że skakała na boku to pewne jak słońce ;) 

 

4 hours ago, Paterialista said:

- wnikać co i jak było nie ma sensu, bo i tak pewności, że prawdę powie nie ma,

Gadać mógłbyś tylko dysponując sam wiedzą i łapiąc ja na tym jak kłamie, a to i tak tylko po to by uzupełnić swoją wiedzę (dyktafon włączony). Można zagrać z pozycji siły posadzić ją i wytłumaczyć, że wszystko co teraz powie zaważy o jej przyszłym losie. Jeśli minie się z prawdą choć raz to wypierdolisz ją z domu w tej chwili. Po czym spokojnym głosem każ jej przyznać się do grzechów, bez omijania szczegółów od początku do końca zaznaczając, że już jakąś wiedzę posiadasz i lepiej żeby się pokrywała z tym co powie. Ma swoje 5 minut a ty zamieniasz się w słuch :) Bez pierdolenia na około, obwiniania Ciebie itp, bo to nie ty się kurwiłeś na boku :) 

 

Do czego Ci to? Do tego żeby to przerobić, zaakceptować sytuację i żyć dalej. Inaczej możesz dostawać "po trochu" co i rusz, co będzie tylko kumulować wkurw i rozdrapywać to samo w koło tym bardziej, że dajesz sobie 10 lat na odchowanie dzieci. Możesz odpuścić od razu ale ja chciałbym wiedzieć z kim żyłem i czy muszę się badać :) 

 

4 hours ago, Paterialista said:

- uruchamiam licznik T-10 lat

Zastanów się jak bardzo Twoja małżonka może Ci przez te 10 lat napsuć krwi ;) I czy na pewno oglądanie tego będzie dobre dla kondycji psychicznej Twoich dzieci. Nie sugeruje rozwiązania, to jest ciężka decyzja i każdy musi ją podjąć sam w oparciu o możliwie jak najwięcej danych.

 

4 hours ago, Paterialista said:

Sorry chłopaki, ale żeby żonokurwa moim samochodem jeździła na randki, to mi się tak średnio podoba, (gdyż mija się to niejako z celem, w jakim pojazd był zakupiony, haha). Baba codziennie musi dojeżdżać jakieś 10 km do pracy w innej miejscowości.

Załóż gps, to Twoje auto, masz prawo znać każdą jego pozycję :) To czy jej o tym powiesz czy nie to już druga sprawa ;) Ja wole znać karty przeciwnika niż wywracać stół...

 

Edytowane przez nieidealny świat
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bracia,

Szykuję wam raport.

Dzieje się u mnie, oj dzieje - mam momenty lepsze i gorsze, ale niestety od kilku godzin jest ten gorszy.

Nie będę owijał w bawełnę: znalazłem dalsze obrzydlistwa baby: zdjęcia, które robiła sobie we wrześniu zeszłego roku (po powrocie ze wspólnych zagranicznych wakacji) i w marcu tego roku - w bieliźnie, wulgrane, wyzywające, ewidentnie kurewskie. Znalazłem też zdjęcia jakiegoś faceta.

Baba jest spalona i o tym wiem, ale nastrój dziś przez to poleciał ostro.

Mam plan na wszystko i wyjście z tego z tarczą i zwycięsko (obiecuję opisać, ale tyle się dzieje!), ale na jego realizację potrzebuję czasu i spokoju.

W imię męskiej solidarności będę wdzięczny za jakieś głosy, zwłaszcza doświadczonych.

Dzięki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

40 minut temu, Paterialista napisał:

Baba jest spalona i o tym wiem, ale nastrój dziś przez to poleciał ostro.

Spokojnie. To naturalne, bo jesteś przywiązany emocjonalnie, ale to minie. Im mniej z nią kontekstu tym lepiej.

 

Reszty na razie nie piszę, to nie jest najlepszy moment. Trzymaj się tam bracie, nie cały świat to kurewstwo jak ta Pani. Dasz radę, kurwa! 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@tytuschrypus, dzięki naprawdę. Tej nocy myśl o tym, że zareagowałeś, naprawdę mnie pocieszyła.

 

Panowie,

Opisuję zatem, co się stało.

Jak już wspomniałem, znalazłem dalsze dowody kurestwa. Jebane zdjęcia robione na naszym łóżku, w naszej łazience. Dziwka.

Przeszedłem kilkugodzinne wewnętrzne moralne i mentalne wymioty, prosiłem, modliłem się (mimo, ze do zadnego kościła nie należę) o siłę, by wyjść z tego. Zobaczyłem te kurewskie zdjęcia i mówiłem sobie: „nie jestem zwierzęciem, żeby mnie nie wiem jak ciągnęło, to do tej baby się nie dotknę.”

Miałem zarazem ciężko robotę, pisaninę. O trzeciej nad ranem skończyłem, obudziłem się cały spocony po 3 godzinach, wstałem, przebieglem 12 kilometrów.

Po południu byłem już maksymalnie wkurwiony na babę, że robiąc te całe kurestwa, nie myślała w ogóle o nas jako rodzinie. Wkurw dotyczył dwóch aspektów: po pierwsze swoim zachowaniem rozjebała coś więcej niż tylko nasz związek – zniszczyła też nas jako rodzinę, która miała i mogła żyć razem, pod jednym dachem. Po drugie – robiła sobie to kurestwo, a zarazem mnie motywowała do zmian (zresztą skutecznie), brała ode mnie co chciała i za moimi plecami zachowywała się podle. Po wspólnych wakacjach, z opalenizną z wyjazdu, od razu zdjęcia z wywalonymi cyckami na portale erotyczne.

Wyrzuciłem jej to zniszczenie nas jako rodziny i już zdecydowałem – zarazem jej mówiąc – że dłużej niż to konieczne razem być nie możemy.

Widzicie – tak długo, dopóki myślałem, że ja jestem i będę jedyny i że wszelkie nasze problemy załatwimy we dwójkę, pomiędzy sobą – byłem gotowy na prawie wszystko. Teraz już wiem, że ona od dawna się z tego ewakuowała i nigdy nie będę mógł być co niej czegokolwiek pewien – że np. będzie dobrze, za 3 miesiące ja powiem o jedno słowo za dużo a ona do wróci kurestwa.

Od niej też zresztą się dowiedziałem, że nie liczyła ani nie wierzyła, że się znowu pokochamy. W ogóle wyszło, że moje zmiany już były podejmowane wobec osoby, która mi świństwa od dawna przed i w trakcie tych zmian robiła.

Podsumowując: nie ma sensu się dla niej starać. Żeby było ciekawie, to korzyści z tych zmian wyniosłem, a jakże: zmieniłem się, zobaczyłem problem w swojej agresji, nabrałem zdrowej formy i nawyków, odstawiłem wszelkie używki – czuję się naprawdę świetnie. Rzecz tylko w tym, że ona już z tego nie skorzysta.

Popołudnie przegadaliśmy na temat rozwodu i podziału majątku. Moja propozycja dla niej jest taka: rozwodzimy się, z dziećmi robimy opieką naprzemienną, nie bawimy się w żadne alimenty. Ja dom zabieram i zatrzymuję. Dzieci tu mają swoje pokoje, obok szkołę. Spłacam ją uczciwie z jej części, według wartości rynkowej. Jeśli nie będzie miała od czapy roszczeń roszczeń finansowych, to ja w rozwodzie nie wyciągam brudów i rozwód będzie bez orzekania o winie.

Całość oczywiście mam zamiar zrobić tak, że jedno zależy od drugiego. Zawrzemy pewnie co do majątku i spłat ugodę w formie aktu notarialnego, której warunkiem będzie orzeczenie rozwodu z opieką naprzemienną i pełnymi wzajemnymi kontaktami. Przynajmniej o tyle mam szczęście, że w te klocki jestem ogarnięty (innym takie sprawy robiłem, to i się nauczyłem i patenty przećwiczyłem. Kurwa, żeby mi ktoś kiedyś powiedział, że mi osobiście się to przyda, to bym nie uwierzył).

Dałem kobiecie dwa tygodnie konsultacje z moimi kolegami czy koleżankami po fachu i konkretną propozycję kwotową.

Dziś widzę, ze nastrój babie zjechał i chyba do niej dotarło, że to już koniec: płacze, snucie się po domu, szukanie w internecie ofert mieszkać, przytulanie się do dzieci.

Mnie stanęła przed oczami scena z „Powrotu Jedi”, w której Imperator razi Luke’a prądem i syczy pod nosem: „Young fool... Only now, at the end, do you understand...”. Piszę to jako obserwację, bo żadnej satysfakcji ani przyjemności z tego nie mam. Gdyby nie te jej numery na boku, wszystko byłoby możliwe.

W każdym razie dostałem tę siłę, o którą prosiłem.

Utwierdzam się w przekonaniu, że podjąłem słuszną decyzję. Cały dzień dziś spędzma z dziećmi: basen, street workout, zabawa. Oglądam innych (kobiety też, ale bez emocji). Czuję się wolny i szczęśliwy wizją życia bez kłamstwa, fałszu, cudaczenia i starań dla kogoś, kto w każdej chwili może to wyjebać na śmietnik bez mrugnięcia okiem – bo  itak już dawno spisał mnie na straty.

Obserwuję dziś świat, ludzi i wiem, że jest mnóstwo rzeczy dobrych i pięknych. Jestem już spokojny i optymistyczny.

 

Przeczytałem przed tym wpisem wątek od początku. Kilka uwag:

 

@Komti z tekstem

„Co najwyżej za jakiś czas oznajmisz : Kochanie, już nie czuję tego co kiedyś.. Nie postarałaś się o nas zawalczyć..”

okazał się być dobrym prorokiem.

 

Podobnie @giorgio wykrakał
„Poszedłeś, pogadałeś, pewnie myślisz, no teraz mamy wszystko ustalone, trzymamy się zasad i będzie ok.

Pewnego dnia dostaniesz od rzeczywistości prosto w łeb.”

- aczkolwiek w innym sensie, bo o obecnej sytuacji zadecydowały też fakty, które zaistniały przed moimi poprzednimi ustaleniami z żoną, ale o których dowiedziałem się dopiero ostatnio.

 

Zweryfikwałem swój pogląd na rozwód z posta z 6 kwietnia, gdzie pisałem: „Na rozwód się szykuję - ale dopiero za 10 lat. Sorry, ale nie wyobrażam sobie tego, jak można żyć w innym domu niż dzieci i nie wyobrażam sobie tego, że dzieci nie mają obojga rodziców.”.

 

@Bojkot napisał mi: „Zastanów się dobrze czego oczekujesz, co jest dla ciebie najważniejsze, z czego możesz zrezygnować i tego się trzymaj.”. Teraz już wiem, że nie mogę żyć z taką kobietą pod jednym dachem, bo zwariuję. Wiem i czuję też, że będę lepszy, w tym i lepszym ojcem, jeśli będziemy żyli z żoną oddzielnie.

 

@Pater Belli napisał z kolei: „Co do kasy to odnoszę wrażenie że gdyby nie pieniądze to już by sobie podarowała. Uważaj na to.”. Miałeś rację, jako cholera. 


@nieidealny świat napisał: „Potomstwo masz, kobity na stałe już nie potrzebujesz do niczego innego niż odchowania dzieci - jeśli to będzie dla nich dobre :)”. Właśnie okazało się, że tak jest - że życie z tą kobietą mnie zniszczy, a dla dzieci dobre to nie będzie.

 

Jeszcze raz wszystkim dziękuję, będę publikował dalej.

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.