Skocz do zawartości

Zdrady. Doświadczenia, obserwacja


Rekomendowane odpowiedzi

Witam Braci. 

 

W związku z tym, że lubie kobiety a one lubią mnie i mam z nimi bardzo fajne relacje chciałbym podzielić się z Wami kilkoma historiami, które przeżyłem, zaobserwowałem, usłyszałem.

 

Temat jak wyżej Zdrady.

 

Napisze najpierw o jednej i chciałbym, abyście też opisywali swoje historie lub kumpli, znajomych.

 

Ku przestrodze ?

 

Dzwoni telefon o 3 w nocy. Ja oczywiście smacznie śpie. Patrze, numer mojej ex ex ex może jeszcze ex dziewczyny. Byłem w szoku, że o mnie jej sie przypomniało. Ale ok. Odbieram.

 

-Cześć. Co tam?

-No cześć możesz gadać?

-No tak o co chodzi...

-Dzwonie bo zawsze byłeś szczery itd 

-No ok ale o co chodzi?

-Zdradziłam swojego narzeczonego

 

Poznała go po mnie i mieli niedługo brać ślub? Kobieta bardzo ogarnięta. Własna firma itd. Inteligentna. Z dobrego domu. Z wartościami itd.

 

-Jak to zdradziłaś? Z kim?

-Z jego najlepszym przyjacielem.

-co? ???

-No tak bo impreza itd bo ciemno było bo pomyliłam go z chłopakiem ??

 

Wiadomo jakoś się tłumaczyła, a ja byłem w szoku i śmiać mi się chciało z drugiej strony.

 

-Nie wiem co mam robić i dzwonie do Ciebie bo z Tobą można o wszytkim pogadać. 

-No tak zdradziłaś z jego najlepszym przyjacielem i pewnie będzie jego świadkiem. Ja bym z nim zerwał. Itd itp

 

Dzwonie po kilku dniach a ona mówi, że uzgodniła z jego narzeczonego przyjacielem, że o tym zapomną i koniec tematu.

 

Po paru miesiącach widzę na fb że już po ślubie i żyją pięknie i szczęśliwie.

 

 

Następna historia jak znajde czas. Pozdrawiam Panowie ?? i licze na Wasze ??

 

 

  • Haha 1
  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam i ja coś. Byłem kochankiem w tej historii. Stara miłość, czasy licealne. Byłem wtedy totalną piczą ale podrywałem pewną dziewczynę. Podobała mi się bardzo. I w końcu coś zaiskrzyło. Chwilę jednak potem olałem temat (dałem dupy, tak mi po prostu przeszło). Ona ponoć to trochę odcierpiała bo jej się bardzo podobałem. Potem zaczęła się spotykać z kim innym itd. No i jakoś minęło z 10 lat i tak kiedyś jej przypadkiem życzenia na urodziny złożyłem. Wyszliśmy na drinka, tematu partnerów nie poruszaliśmy no i pod domem na pożegnanie złapałem ją mocno za głowę i zaczęliśmy się całować. Potem kolejne spotkanie i kolejne. Na którymś z kolei się dowiedziałem, że ma chłopaka od 5 lat już. Oczywiście nie jej wina, że mi o tym nie powiedziała bo "nie pytałem" (racjonalizacja wiadomo). 

Spotykaliśmy się tak z pół roku raz/dwa razy w tygodniu jak zjeżdżałem z delegacji. Przez ten czas oczywiście sms'y, telefony, zazdrość o inne kobiety w moim kręgu, przepraszanie na zmianę z "to niech ta suka ci z tym pomoże". 

Ona snuła cały czas wizje, że jesteśmy razem na wakacjach, pisała do mnie, że płacze bo leci z chłopakiem a chciałaby ze mną itp. No i pewnego razu mówię: to chodź pojedziemy w góry do jakiegoś hostelu. Obejrzymy coś, zrobimy sobie masaż, pochodzimy po mieście. "Eeee nie, ja tylko żartowałam" itp. Rzuciłem klucze na stół i mówię: "jutro do 18 daj mi znać czy jedziesz". 

O 18 następnego dnia wsiadłem z nią do auta i pojechaliśmy. Reszty historii nie muszę opowiadać - każdy się domyśli. Potem też się to stało. Siedzę na mieszkaniu - sms - "cześć co słychać". Gadka szmatka, że ona na urodzinach chłopaka itp. Mówię - wpadaj. Za pół godziny była u mnie (że niby do koleżanki po coś). Od razu gadka szmatka, że nie możemy i ona już nie chce więcej, ale za chwilę była już cała rozebrana. Po godzinie jakoś ubrała się jak stała i wróciła na imprezę. Po 2h pisała smsy, że leży w łóżku już i myśli o mnie itp.

Historia skończyła się gdy miś się oświadczył (no bo ile można czekać). Powiedziała, że chciała przed ślubem spróbować z innym, ale już koniec. I mógłbym tą historię ciągnąć jeszcze dłużej, ale już mnie to trochę znudziło. Dziś są po ślubie już, wspólne interesy, on ją kontroluje (okazało się, że nie byłem jedyny z którym chciała spróbować - tym razem już po ślubie).

Dziewczyna 10/10 - przepiękna. Do dziś czasami żałuję, że w liceum ją odpuściłem. Kto wie jakby się historia potoczyła. Absolutna chemia - na dotknięcie palcem już się wyginała jak struna (ale pewnie zdrada i zakazane swoje trzy grosze dodało). Nauczyła mnie jak wyrachowane i bezwzględne potrafią być kobiety i jak doskonale potrafią kłamać. 

  • Like 10
  • Smutny 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Bronisław

To ja trochę z innej beczki => Albo jest pieprznieta, że Ci o takich rzeczach mówi albo miała w tym jakiś cel chuj wi jaki. Bo chyba nie wierzysz w to, że to taka ładna przyjaźń po rozstaniu - chyba, ze to był quasi związek i nie było tam przywiązania to wtedy różnie to bywa. 

 

@Tomko

Dosyć mocna historia.

 

 

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Ksanti Tam było więcej mocnych elementów, mówię ci. Z jej znajomymi (i jej chłopaka) chodziliśmy na imprezy, jak nikt nie patrzył to w ślinę. Raz pamiętam, że ostatnia koleżanka zniknęła za rogiem i my na parkiecie do siebie już od razu. A ona się wróciła bo zapomniała szalika i nas zobaczyła. Potem było ukrywanie się, kłamstwa co chwilę, ukrywanie telefonu, podsłuchy w domu... Ehhh dużo tego. Na podstawie tej historii doradzam, że odczepianie wagonów przysparza dużo więcej problemów niż pożytku. 

Historia piękna, chemia, romantyzm, czułości. No ale mieszkanie w Warszawie na własność i sieć sklepów wygrały z moimi skromnymi walorami. 

Edytowane przez Tomko
  • Like 1
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 W dużym skrócie:

1. Dziewczyna zeszła się ze swoim chłopakiem po raz enty.  

2. Po miesiącu zdradziła go ze mną, z nim zerwała.

3. Po miesiącu oznajmiła mi że wraca do tamtego chłopaka.

4. Trzy miesiące później chłopak ten zrywa z nią.

5. Nie całe 2 tyg. po rozstaniu bierze miśka który krążył na orbicie przez 4 miesiące (wbił na orbitę kiedy to ona prowadziła relację ze mną)

CDN. :D

  • Like 1
  • Dzięki 2
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tomko w liceum byś przycisną i teraz byś pilnował...

Takich histori jak opisał @Bronisław to kurwa mam na pęczki... Często przed ślubem, pewna Magda miała takie super orgazmy z pewnym chłopem jej jakieś tam koleżanki, że nie mogła się powstrzymać, potem ta Magda była świadkowała na ich ślubie. 

Na innym weselu panna młoda powiedziała do moje kumpla ze żałuje ze nie on jest jej panem młodym (coś tam kiedyś iskrzyło). Historii takich jest tyle ile ślubów. Na obronę facetów napiszę, że jako mamy gorszy dostęp do seksu, to przedślubna zdrada jest z prostytutka bez zbędnych romansów. A kobiałki... Intrygi, orgazmy, nadstawianie paru typom... Ale nikt o sobie nie wie...

 

 

@Głodny Prawdy ona nie wiedziała co czuje... I to był jedy raz kiedy powiedziała prawdę. 

Edytowane przez zuckerfrei
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Otóz tak.

"Przerobiłem" jakąs ilość kobiet. Nie wiem czy dużo czy mało, ale uwazam że nawet jesli to jest mało - to i tak sie liczy.

Sam należę do ideału nieprzystojnego faceta i jedyne "coś" co na upartego można we mnie dostrzec ciekawego - to gadka. Rozmawiać umiem i głos mam podobno fajny.

 

Dzięki temu kobiety może nie tyle się przede mną otwierają, ale raczej rzekłbym, że zapominają się że już o tym nie powinny mi mówić.

 

Z obserwacji (wieloletnich) prawidłowość, ktora zaskakująco się powtarza jest taka:

1. Twierdzenie, że zdrada to straszliwe zło i że ona nigdy żadnego mężczyzny nie zdradziła i nie byłaby w stanie zdradzić

2. W miarę "zapominania się czego mówić już nie powinna" - gdzieś z boczku, delikatnie, niewyraźnie - pojawiają się przesłanki że "coś tam jednak było"

3. Im dalej w las - tym wiecej takich "cosiów". Liczba zaczyna robić się mnoga, ale nadal to tylko poszlaki

4. Potem jest niby przypadkowe nawiązanie "a ja wtedy z tym kochankiem....." i tak dalej

5. Dalej okazuje sie, że był to mąż koleżanki lub najlepszy kumpel męża i jazda była po całości, a w dodatku technikami, które mnie, starego dziwkarza nieomal zawstydzają

6. Mówię - cieszy mnie, że Ty taka perwera jesteś. Aaaa, no wiesz, czasem nie jestem grzeczna.

 

W powyższe wpisuje się to o czym już kiedyś tu pisałem. Mianowicie zapoznałem pewną damę. Powiedziała że jest po rozwodzie. Następnie okazało się, że nie po rozwodzie, a w jego trakcie. W dalszym czasie wyszło na jaw, że żadnego pozwu nie było tylko "jesteśmy w separacji". Następnie - okazało się, że separacja i owszem jest, ale z "przyczyn technicznych" - bo to żona emigranta czyli "mężatka mąż z rzadka"
A potem mąż zjechał do kraju i po romansie :) A ona żyła długo i szczęśliwie :)

 

Czasem się zastanawiam z iloma meżatkami, z ktorymi nie zdązyłem się na tyle zaprzyjaźnic by dłużej poprowadzić operacyjne drążenie jak w ujętych powyżej punktach 1-6 - miałem okoliczność ?

Bo to, że dama deklaruje wolną - znaczy tyle, że takie zdanie wypowiedziała. A jak jest naprawdę - to tylko ona wie.

 

To mogłoby wyjaśniać dlaczego kilka razy dostałem SMS'a z pogrózkami w stylu "odpierdol się od mojej żony chuju" - a ja wówczas z żadną mężatką kontaktów nie utrzymywałem. W kazdym razie - tyczy sie to tego co damy mi deklarowały.

Szczęsliwie jednak uzywam do komunikacji z kobietami tylko tzw "nieoficjalnych numerów telefonów" - nigdy nie podaję służbowego numeru, po wpisaniu ktorego w google natychmiast wyskakuje co ja za jeden, co robię, gdzie mieszkam i tak dalej i tak dalej.

 

Bo życie to ciągły śpiew Anity Lipnickiej. Czyli - "wszystko się może zdarzyć"

  • Like 5
  • Dzięki 1
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest najlepsza beka jak jesteś sam z paroma dziewczynami, i one się zapominają... Bardzo dużo razy byłem takim przyjacielem z futkiem... Co one wygadują, perwersje, obgadywanie swoich byłych, ksywki np "mały fiut". Jak sie z hleja to zaczynały mnie obmacywać.... Oj te matki Polki w UK. Panowie jesteśmy mali jak Calineczka przy babach... No ale kochać trzeba, i ja je kocham.  

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Zimbardo napisał:

Mnie zastanawia co z tą męską solidarnością. Kobieta kobietą, ale jak "przyjaciel" może zrobić takie świństwo to nie rozumiem. 

Normalnie. I jak wielokrotnie wskazywałem - nie ma w tym nic złego.

 

Bo wierność deklaruje ŻONA MĘŻOWI a nie przyjaciel męża mężowi, że nie tknie jego żony.

Ja bym co prawda takiego numeru nie zrobił (co wynika z moich skąpych bo skąpych ale jednak jakichś zasad) - by bzykać żonę kumpla czy nawet znajomego - ale z logicznego punktu widzenia nie jest to żadne złamanie prawa !

 

Jesli ludzie przyrzekają sobie wiernosć - to Józek przyrzeka Marynie a Maryna - Józkowi. I tylko do Maryny Józek może mieć pretensje, że poszła z Czesiem do łózka, podobnie - jak Maryna może mieć pretensje wyłacznie do Józka, że ten posunął Jagnę.
Adekwatnie - pretensje do Czesia może mieć tylko Czesiowa żona, podobnie jak do Jagny - jej mąż.

 

Dlatego gorzkie żale do kochanka, że "ten chuj ukradł mi żonę", czy też "ta dziwka rozbiła mi małzeństwo" - są smieszne i nie mieszczą się w kanonach logicznego rozumowania.

 

Bo - wiernośc deklaruje sie konkretnej i jednej osobie a nie przyrzeka całemu światu, że nie będzie się posuwać cudzych żon czy dac posuwać cudzym mężom.

 

Gdyż - jak to było w Wielkim Szu - "nie wejdziesz ty, wejdzie kto inny".

 

Ja wiem, że to brzmi brutalnie, ale niestety takie jest życie i nic się na to nie poradzi.

  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Bonzo " Przyrzekać" to przyrzekają tylko małżeństwa, a nie wydaje mi się żeby zdrada bez ślubu i oficjalnych przysiąg była bardziej wybaczalna. Bo tu nie chodzi co kto przysięga, ale chyba o właśnie o zasady, empatię. I jak się kogoś lubi, szanuje, ktoś nam ufa to się mu "świni" nie podkłada. Skoro zakładacie, że kobieta jak ma możliwość to zdradzi ( ja uważam, że nie każda, ale jestem nowicjuszem, więc może jeszcze zmienię zdanie) to komuś jednak trzeba ufać. A jak ufać jak nawet najlepszy kumpel może zrobić coś takiego? Według mnie jak partnerka zdradza z przyjacielem to zdrada obojga boli tak samo. 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No widzę ze mamy tu idealistę... Rozumiem, że jak wchodzisz w nowy związek, to w domyśle masz wierność... Ale ile par sobie o tym mówi i ustala co i jak... Większość ma w domyśle... A robi co robi... Pi razy dziwi o to chodzi @Bonzo

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na forum ile osób tyle opinii. W innym temacie chłopaki dyskutowali o tym, że mężatek się nie podrywa, a przynajmniej świadomie. Myster Bonzo ma wielki dystans do świata i jak sam mówi ma skromne zasady. Mimo wszystko lubię go słuchać i jego alternatywny sposób na życie, choć nie ze wszystkim się muszę zgadzać :D

 

Moim zdaniem to jest jednak świństwo, ale pretensje mimo wszystko trzeba mieć do żony/męża za zdradę. Kumpel, koleżanka głównie to nam pomogli zdemaskować żonę/męża jakby nie patrzeć. Chociaż liczyłbym na to, że ten kumpel udostępni mi również swoją żonę w ramach pewnej męskiej solidarnościowej opłaty :) Oczywiście smieszkuje sobie, ale gdyby doszło do takich okoliczności...to bym działał bez zastanowienia :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@zuckerfrei No mam w domyśle wierność, nie mówię że zawsze ufam w ciemno, ale gdybym zakładał że związek się skończy zdradą to bym już wolał się nie wiązać. Jeśli to jest ten idealizm to się zgodzę :lol: Tak samo jak mam kogoś za przyjaciela to zakładam, że jak moja kobieta będzie z nim flirtować czy dawać jednoznaczne sygnały to mi o tym powie, a nie wskoczy jej do łóżka. 

 

@Ragnar1777 Oczywiście zdrada partnera,a zdrada przyjaciela to coś innego. I podchodzi się do tego ciut inaczej. Jednakże wątpię, żebym po czymś takim nadal nazywał kogoś takiego przyjacielem. Generalnie myślenie fiutem zamiast głową często obraca się przeciw nam, więc warto nad tym panować ;) Bo chyba męska przyjaźń jest ważniejsza niż jednorazowa kopulacja. 

Edytowane przez Zimbardo
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A no chuj ma jaja. Też znam kilka takich "historyji" w tym jedna w "rodzinie" :wacko:

 

Kumpel poznał dupę, starszą, taka ostra 40dziecha, z czasem okazało się że ma kogoś, później że mężata, potem że ma dziecko - ogólnie wyszło na to że puszczała się ("zdradzała") za plecami męża, nie tylko z tym moim kolegą, przed nim było ich kilku, a i chuj wie ilu po nim, a jak mu powiedziała - "seks z jednym facetem jest dla niej czymś  do niepomyślenia". Tu z tego co mi wiadomo to był jednak "happy end" bo mąż dowiedział się o jej wybrykach i kopnął w dupę.

 

Co do akcji "rodzinnej" to mój chrzestny miał dwie córki, ta jedna, starsza ode mnie o jakieś 6 lat miała się żenić, jeżdżenie (nie wysyłanie :D ) po rodzinie z zaproszeniami - takie "tournee", gość naprawdę w porządku, no swój chłop - szczęśliwa parka, 6 lat razem itd. Jak już wszystko było cacy a do ślubu i dżamprezy zostały dwa tygodnie - info od wkurwionego wujka że impreza odwołana - jak się później okazało to kuzynka dawała na boku jakiemuś staremu chujowi (45+ lat) - akcja jak z jakiegoś "Dlaczego ja" :D Zawsze się zastanawiałem - jaka musiała być kurwa reakcja tego gościa.

 

To tylko kropla w morzu :P

 

 

  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

44 minuty temu, Zimbardo napisał:

a nie wydaje mi się żeby zdrada bez ślubu i oficjalnych przysiąg była bardziej wybaczalna

Jak można ustalić obowiązywanie wiernosci bez jej zdeklarowania ? Toż to niemozliwe.

Ja na ten przykład żonkosiem miałem honor być dwa lata. I dwa lata prowadziłem się należycie - żadnych zdrad. Co wiecej - mimo, że z żoną już nie mieszkałem przed rozwodem - niecierpliwie czekałem nie tylko na rozwód ale na  uprawomocnienie się wyroku rozwodowego !

Dopiero kiedy do łapy dostałem sądowy wyrok prawomocny wraz z uzasadnieniem - uznałem, iż skończył się mroczny czas mej niewoli (w ktorą sam się wpędziłem) i "tera można"

 

A jak bywałem w związkach niemałzeńskich (w tym z przyszłą żoną) - to żadnej deklaracji wiernosciowej nie składałem jej ani ona mnie. Więc epizodziki na boczku bywały i to nawet regularnie :)

Nie ma deklaracji - nie ma jej złamania. Tak samo jak nie ma poszkodowanego - nie ma przestępstwa.

 

Dlatego zdrada bez deklaracji nie tyle ze jest całkowicie wybaczalna - ile w ogóle jej nie ma !

 

48 minut temu, Zimbardo napisał:

ja uważam, że nie każda, ale jestem nowicjuszem, więc może jeszcze zmienię zdanie

Jak to kiedyś Gintrowski śpiewał:

"Przed ciosem co jak piorun spadł nie chroni nas parasol

W przyrodzie nic nie ginie wszak - to tylko kwestia czasu"

 

Wiesz co to znaczy być samcem ? To znaczy, że umie się porażkę przekuć we własny sukces.

Czyli - jeśli Ci ktoś śmierdzące jajo wrzuci do domu - zatkaj nos lub załóz gasmaskę, zbierz zawartość z podłogi i ze ścian, precyzyjnie oddziel skorupki od treści i następnie zrób zeń jajecznicę. I przypraw tak by przestało cuchnąć po czym sprzedaj na śniadanie najlepiej tym, którzy je Ci do chałupy wtrącili :):)

 

41 minut temu, Ragnar1777 napisał:

Myster Bonzo ma wielki dystans do świata i jak sam mówi ma skromne zasady

No cóż - jakieś zasady przecież trzeba mieć. Nawet skromne - bo mimo, że skromne - też się liczą :)

A wracając do skromnych zasad, o których napisałem - to sprostuję odrobinkę bo się chyba deczko zapędziłem.

Otóz nawet nie nazwałbym tego zasadami. Nie flirtowałbym z żoną kumpla nie tyle dlatego, że to żona kumpla, ale przede wszystkim dlatego, że ja stary wyrachowaniec i wygodnicki leń śmierdzący jestem. Bo z takiego flirtu, jakkolwiek zapewne cudownego - mogłyby wyjść zupełnie nieopłacalne dla mnie perturbacje - zupełnie niewarte nawet całej cudowności romansowania z żoną kumpla.

Nie byłem co prawda w takiej sytuacji, ale tak coś mi się wydaje - że bardziej myślałbym o niekorzystnych następstwach posuwania kumpelskiej żony niż o tym, że "tak nie wypada, to świństwo" i tak dalej.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, lxdead napisał:

ogólnie wyszło na to że puszczała się ("zdradzała") za plecami męża, nie tylko z tym moim kolegą, przed nim było ich kilku, a i chuj wie ilu po nim, a jak mu powiedziała - "seks z jednym facetem jest dla niej czymś  do niepomyślenia". Tu z tego co mi wiadomo to był jednak "happy end" bo mąż dowiedział się o jej wybrykach i kopnął w dupę.

Cwana ździra bo na utrzymaniu. Taa jeden partner nie do pomyślenia... Niech do łopaty zapiernicza pracować w gnoju :D Nauczy się co to życie.

 

Jak dla mnie związek to stan gdzie domyślnie nie wolno zdradzać. Dopiero jak jest zgoda ale wtedy taka relacja robi się skomplikowana. Lecz nie po to wchodzi się w związek, żeby być zdradzonym.

Edytowane przez Ksanti
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Ksanti Związek związkiem - ale ja nie rozumiem jak mając taką "filozofię" w życiu można wyjść za mąż i mając dziecko, rodzinę skakać po cichaczu z bolca na bolec.

 

 A co do "otwartych" związków - polecam obejrzeć - ja śmiechłem wielokrotnie

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@minister20 Ja też, ale patrząc na niektóre wypowiedzi braci mam podobne myśli. Nie oceniam, bo to często mniejsze zło. Mówię tu o nie wiązaniu się w ogóle. Ale jestem staroświecki i dla mnie modelem idealnym jest jednak tradycyjna, kochająca się rodzina. Może faktycznie jestem idealistą :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.