Skocz do zawartości

Powrót do gry - czy każdy się do tego nadaje?


Ragnar1777

Rekomendowane odpowiedzi

Witam samczą społeczność baaardzo serdecznie ;]
Tytułem wstępu:
Przez ostatnie hmm ponad pół roku byłem na "kobiecym odwyku, detoksie" w związku z czym z nikim nie flirtowałem(a przynajmniej nie na żywo). Byłem jedynie raz na domówce to miałem bliski kontakt fizyczny z koleżanką, ale po pijanemu + łatwo przyszło nie musiałem prawie nic robić, prawie zero flirtu, zero tonacji głosowej. Jak ja to mówię "bierny podryw" i z doświadczenia wiem, że to nie jest dobre dla mężczyzny, więc nie ma czego zazdrościć uwierzcie bracia :D Panienka generalnie 6/10 niedawno po rozstaniu z byłym, więc wszystko jasne, ale nie oceniam pani zachowania, mamy nawet kontakt do dzisiaj i jest naprawdę w porządku.
Poza tym malutkim jednodniowym mało ambitnym incydencie nic w zasadzie z kobietami nie działałem. Jedyne co to pisałem z moją "niedoszłą ex" flirciki, brak kontaktu, znów flircik, panienka wracała jak bumerang. Jest to pani z bogatego domu raczej z kiepskimi wartościami i wzorcami rodzinnymi, więc z góry wiadomo do jakiejś relacji ją wsadziłem. Ostatnio w końcu udało mi się wyciągnąć jej leniwe 4 litery z tej jej wsi(kiedyś jako białorycerz ja do niej jeździłem) i mieliśmy się spotkać jak skończy lekcje, no tyle, że kazałem jej przejść się do starówki, więc zajęłoby to jej z 10-15 minutek. Oczywiście leniwa, leżąca i pachnąca księżniczka już zdezorientowana zaczyna kombinować. Zobaczyłam, że jej nie odpisuję to ona do mnie, że przełóżmy termin na środę bo będzie miała wolne :lol::lol: Co zrobił Paladyn Ragnar1777? Otóż napisałem do niej "raczej się nie zgadamy" po czym na jej pytanie dlaczego nie odpisałem. Teraz sobie myślę, że może ta środa to nie był zły pomysł, ale znając ją pewnie by chciała abym ja do niej zapieprzał do tej wsi bo księżniczka dobrze czuje się na swoich włościach :) Zapewne wróci znowu jak bumerang, chociaż widziałem, że już jakiś białorycerz liże jej dupke pod zdjęciami.

Wątek główny:
Zgadałem się wczoraj z moim ziomeczkiem do galerii handlowej bo miałem kupić buty. Oczywiście tak się skończyło, że poszliśmy do jego znajomych w pubie/klubie. Była tam właśnie ona - malutka, szczuplutka, pupcia malutka, ale taka jaka powinna być, czarne rozpuszczone włosy, ładna buźka = sumując 7,5/10. Nie była to moja 10 czy 9 bo jak wiecie moimi top są latynoski bądź kobiety o takiej budowie ciała czyli - szersze biodra, duże pupy, no i takie zgrabniutkie, konkretne nóżki, a nie jakieś patyczaki :D Wracając do sedna. Ja jako introwertyk i człowiek, który "nerdował" całą zimę czułem się nieco zestresowany w obliczu obcego typka i ładnej kobietki. Chyba nie było tego aż tak po mnie widać, ponieważ nie siedziałem cicho jak pizda w szpak, nie jąkałem się, troszkę żartowałem. Koleżanka od samego początku tak patrzyła na mnie, ale to wiecie to jeszcze nic nie oznacza. W końcu mieliśmy wyjść z palarni(ja nie palę) i iść grać w bilarda no, ale koleżanka się trochę droczyła, że ona nie pójdzie pierwsza przez drzwi. W zasadzie to chłopacy tak pół żartem pół serio, że ona jest agresywna, że ma potężnego kopa itp. Mówili już o tym na początku spotkania i ja oczywiście się wyróżniłem od rycerzy i mówię, że jak nie zobaczę to nie uwierzę, że taka drobniutka kobietka to prędzej sobie nóżkę połamie jak będzie się nadwerężać, wiecie takie tam droczenie się :lol: Tak czy siak otworzyłem jej drzwi, chłopacy ulegli poszli pierwsi, ja stoję i mówię, że ją zamknę jak nie wyjdzie, no i oczywiście nie wyszła w związku z czym zostaliśmy sami :) W tym momencie nie wiem co mi strzeliło do głowy, bo kompletnie nie wiedziałem co mam mówić, ale przysiadłem się do niej i zacząłem flirtować. Zmniejszona intonacja głosu, spokojny, powolny głos, stres kompletnie wyparował, zaczęła się ekscytacja i zabawa. Po tym jak jej troszkę podokuczałem to chłopaki przyszli i ona coś do kolegi szepcze i nie wiem czy mi się przesłyszało ale słyszałem coś w stylu "kto to jest, fajny jest?" etc. a on oczywiście nieudolnie szepnął, że wszyscy słyszeli: "Nie wiem dopiero dzisiaj go poznałem". No i tak zaczęły się bajery, wygłupy związane oczywiście z bliskim kontaktem fizycznym. Mój ziomeczek później do mnie jak byliśmy sami, że ona jest zjebana i, że wczoraj z nim niby flirtowała, że ona jest niewarta itp. Ja mu mówię, że zauważyłem, że jest specyficzna bo przez każdego daje się dotykać(ale też nie tylko dlatego) tzn. nie, że łapać za dupę, ale przytulać, podnosić itp. no niby nic takiego, ale zobaczycie co dalej. Przyszła później przyjaciółka mojego ziomka z chłopakiem i oni, że oni mieli w planach dzisiaj chlać. Ragnar na to, że jest abstynentem, ale uwaga - zależy w jakim towarzystwie :) Co nie zmienia faktu, że zamierzam zostać abstynentem, wiecie alkohol is for pussies, lepiej człowiek się rozwija jak potrafi bawić się bez alko i wytworzyć samemu taki "stan naćpania endorfinami". Kupiliśmy flaszki i wbiliśmy do ziomka na chatę. I tak zauważyłem, że ten sam ziomek, który sam na sam jak z nim jestem mówi mi ciągle, że ona jest zjebana i ma jej dość - dostawia się do niej, a raz desperacko próbował ją pocałować w polik jak robiliśmy zdjęcia i ta oczywiście go odtrąciła :) Kolega, który przyszedł z dziewczyną się mnie spytał później "stary to kto w końcu z nią świruje bo ja się pogubiłem". Mój ziomeczek trochę rycerzował - był na zawołanie jak ona strzelała foszki, a Ragnar alfował i miał wyjebane jaja. Raz była taka sytuacja, że ja mówię, że już nie piję. I ci, że ja pizda jestem to ja mówię do małej, że lepiej niech mnie przeprosi bo pożałuje. Jak na babe przystało musiała zostać ukarana ooo została porządnie skarcona :) Najpierw wiadomo jakieś łaskotki, "obezwładnienie", ale w pewnym momencie kolega z dziewczyną wszedł coś tam się spytał, ja jakoś puściłem ją i nie wiem co ona odjebała(leżeliśmy na kanapie), ale uderzyła w jakieś twarde miejsce. Niby ałała, ale później siedzimy i ziomeczek coś tam się jej pyta czy jej nie boli nic czy coś i już nie pamiętam o czym gadali(trochę wypiłem) i ja mówię do ziomka "Ty chyba nie dajesz się nabrać na te kobiecie gierki?" po czym ona widziałem po twarzy, że będzie płakać i wybiegła z pokoju. Oczywiście mój ziomek białorycerz wybiegł za nią. Pierwsza moja "samco betowo-providerowa" myśl: "O nie! Ona mnie teraz znielubi!". Po czym włączył się tryb alfa i mówię do sobie "Ragnar toż ona wyolbrzymia by zmanipulować mężczyzn w gronie, owszem może byłeś zbyt surowy, ale nie przesadzajmy". I co panowie? Na początku foszki "Nie będę siedziała koło niego", a później? Później oczywiście już nie przeszkadzało, że siedziałem obok i się "przytulaliśmy". Co najlepsze to ze mną chciała foto jak ją obejmuje by wysłać byłemu, aby był zazdrosny(nie oceniam), a nie mojego ziomeczka :) Oczywiście przeprosiłem no bo w końcu ona niby ma coś z kręgami, a przeze mnie się uderzyła, no ale mimo to zanim ją przeprosiłem to foszek już dawno przeszedł :) No i pomimo mojego najbardziej chamskiego zachowania w gronie to do mnie odzywała się "Ragnaruś, Ragnareczku" a reszta była po prostu "bezimienna" dla niej. Słyszałem, że to też niby o czymś świadczy, ale nevermind. Tak czy siak momentami zamulała i zwierzała się, że ona kocha wciąż byłego, mimo, że ją ranił. Oczywiście "nie logikę" musiałem jej wypomnieć - ranił cię, a ty go kochasz za to? Ona przyznała się, że też nie jest bez winy(wow przyznała się do błędów!!), no to wtedy powiedziałem jej autentycznie, czułem jak przez całe ciało przechodzi słowo: "wyjdź za mnie" ona zaczęła się śmiać(ale nie szyderczo) i od razu humorek się polepszył, później doprawiłem jakieś żarciki, ale mniejsza. Widziałem jak chłopaki z RSD sobie robią jaja z tym tekstem "marry me", więc skalibrowałem sytuację, kontekst i po prostu próbowałem robić jaja, człowiek uczy się na praktyce :) Oczywiście foszki na zmianę z godzeniem się cały czas - istny rollercoaster. 

Do sedna moich odczuć i nauki jakiej wyniosłem z lekcji:
Troszkę się rozpisałem, ale nie spodziewałem się takiego obrotu spraw - miałem kupić buty i grzecznie iść sobie odpalić Wiedźmina(a propo koleżanka ogląda i grała z byłym, więc mieliśmy wspólny temat). Zacznę od tego, że koleżanki nie oceniam, że korzystała z "atencji" jaką jej dawało dwóch ponadprzeciętnej urody mężczyzn. Jako wielce zraniona po byłym, chce troszkę odreagować, a to mu pokazać oo jak się dobrze bawię(schemat dobrze znany dzięki RSD oraz czerwonej pigułce i audycji Marka) :) Natomiast kumpel mnie początkowo wkurwił. Kurwa gościu mówi do mnie, że ona jest zjebana, a potem PRZEBIAŁORYCERZOWAŁ W CH*J - jak byliśmy na dworze na fajce to on zdjął koszulkę i dał jej założyć mimo to, że ona miała na sobie kurtkę :) O tym, że jeszcze jechał z nią tramwajem by ją odprowadzić do domu to już nie skomentuję bo brak słów :) Niby nie powinienem być na niego zły bo wychodzę z założenia, że jest tysiąc lasek, a ona i tak była tylko do flirtu i jakby nie patrzeć rozwinięcia mojej "gry". Jednakże kurwa dobrze widzi, że flirtujemy to on kurwa kiedy może to wsadza łapę tam gdzie może nie tyle co nie powinien, ale jak powiedział "ona jest jakaś zjebana, weź Ragnar nic nie mów". Nie wkurwilibyście się jak ktoś wam psuje łowy mimo, że mówił, że ma wyjebane? Nie znoszę "mierzyć sobie kutasów" a zwłaszcza w kwestii lasek. Jeszcze się mnie pyta czy nie jestem na niego zły. Ech... nie było czasu abym mu to tłumaczył, więc mówię, że wszystko ok. Przy najbliższej okazji będę musiał być szczery co mnie tam troszeczkę poirytowało.

Najważniejsza kwestia: mimo, iż przyalfowałem i lasce się to podobało przynajmniej przez większość czasu to nie wiem czy do końca wyrzuciłem z siebie tego betkę. Oczywiście byłem w dobrym humorze po całym dniu gdy już wracałem do domu bo dzień minął spoko na spontanie, ale dzisiaj rano się budzę i kurwa bracia czuje, nie wiem jak to opisać. Czuję jakbym chciał się jakąś kobietką zaopiekować jak taki typowy beta misio. Mimo iż tego po mnie nie widać bo z beto-misiowaniem i niekontrolowaniem nad emocjami oraz hajem emocjonalnym skończyłem czego efektem był właśnie instynktowny, zwierzęcy, łowczy flirt już na samym początku. Szykowałem się co prawda mindsetowo by zacząć znów poznawać wiele kobiet, flirtować, się rozwijać na tym polu i jak widać instynkt robi swoje. Jednakże ta druga "misiowa strona" daje o sobie znać w postaci własnie odczucia niedosytu tych emocji i chęć pożywienia się tą romantyczną miłością o której pieprzą w social media. Muszę kryć tę misiową stronę bo to odstrasza laski mimo wszystko. Kurwa jakbym miał jak mój ziomek zdejmować koszulkę i ryzykować zdrowie(i kasę na leki w końcu) to bym kurwa obowiązkowo wymagał za to zajebistego sexu całą noc - nie ma misiowania za darmo. Oczywiście było wiadomo, że takie coś tej nocy się nie stanie, więc po co się błaźnić za darmo? Myśli tutaj ktoś z braci, że kobieta by się poświęcała dla ledwo poznanego chłopa za darmo? 

Pytanie brzmi czy każdy się nadaję? Otóż właśnie boję się, że jak zacznę "gamingować" z laskami to się zakocham i wpadnę w uj... po uszy. Nigdy nie byłem typem ruchacza i jak ten białorycerz poświęcałem się dla idei i filozofii "tej jedynistycznej". Bez "czerwonej pigułki" regularnie branej by wyjść z matrixa po prostu bym zginął. Jakaś dobra zawodniczka ze słodkim uśmiechem, długich gęstych włosach, z dużym dekoldem, z wielką latynoską pupcią i z obcisłymi legginsami by mnie po prostu zjadła w całości, przeżuła i wypluła dwa razy. Ja jestem kochliwy z natury, (choć oczywiście w rodzinie mimo, iż nie mam złych kontaktów, to raczej mam opinię zimnego sukinkota bez emocji + seksista, a ja po prostu wziąłem red pill) podobnie jak mój kuzyn, on to nawet płakał po rozstaniu, a mi się to  zdarzyło tylko raz, ale króciutko. Boję się też o niego, że będzie za bardzo misiować bo on już misiuje i nawet jego mama(moja ukochana chrzestna) mówi mu, żeby przystopował i troszkę otrzeźwiał. 
Co sądzicie o tej całej sytuacji z wczoraj? I Jak było z wami chłopaki? Przełknęliście czerwoną pigułkę antymatrixową czy wypluliście w kolorze tęczy?


 

Edytowane przez Ragnar1777
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

54 minuty temu, Ragnar1777 napisał:

Przełknęliście czerwoną pigułkę antymatrixową czy wypluliście w kolorze tęczy?

Przełknąłem, ale z początku nie było łatwo. Mimo wszystko myślę, że zaliczyłem spory progres. Teraz śmiać mi się chcę, kiedy wspominam czasy pisania romantycznych wierszy do mojej ex świeżo po rozstaniu, ochh ale musiało jej to połechtać ego. :lol: Z natury to ja jestem bardzo kochliwy, całuśny i przytulaśny chłopak, więc zawsze muszę się mieć na baczności, bo jak trafi się jakaś zawodniczka 100% w moim typie to może być mi ciężko bronić się przed jej "atakami". Przynajmniej z wyglądu nie przypominam bety. :D

Edytowane przez Amnesia Haze
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem to idealne połączenie z jednej być dominujący, nie dać sobie na głowę wejść, znać swoją wartość jako mężczyzna, a z drugiej być opiekuńczy dla niej, pokazać że nie chodzi mi tylko o seks. Bo chyba nie tylko o to chodzi w relacjach damsko - męskich. 

Więc mi się wydaje, ze najlepiej być kimś pomiędzy "alfą" i "betą". W ten sposób można najwięcej zyskać. 

Jeśli jesteś kochliwy to musisz uważać, żeby nie dać się wkręcić w coś czego będziesz żałować, ale jak trafisz na wartościową kobietę to myślę, że nie ma nic złego w okazywaniu uczuć i troski o nią. 

Granie zimnego sku*wysyna  na pokaz moim zdaniem jest trochę dziecinne :D

Edytowane przez Zimbardo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Zimbardo napisał:

Więc mi się wydaje, ze najlepiej być kimś pomiędzy "alfą" i "betą". W ten sposób można najwięcej zyskać. 

Wydaje mi się na podstawie własnych doświadczeń, że jest inaczej niż myślisz. Ja jestem taką typową betą z wyglądu, a łagodne podejście do świata przechodzące czasami w "mamtuwisizm" niemal od razu ustawia mnie jako betę w relacjach. Tylko jest haczyk - wychowałem się w dzielnicy która zmienia ludzi... Cała patologia z miasta, która podpadła policji lub zdemolowała lokal komunalny, lądowała w jednym miejscu. Przetrwałem, w jednym kawałku, i sporo z wyrobionych wtedy cech alfy pozostało mi do dziś.

 

A efekt? Gdy pani widzi betę, po kilku zdaniach ocenia "beta", a potem nagle słyszy "nie" to powstaje w jej umyśle dysonans poznawczy. Bardzo różnie na to panie reagują - najczęściej próbami dokręcania śruby jeśli znajomość jest dłuższa. "Przecież misiu nie zrobisz tego dla mnie?" - utrata kontroli nad sytuacją przepala styki równo. A jak alfa "wyjrzy" ze mnie przy pierwszym poznaniu, to przeważnie od razu uciekają od czegoś czego nie potrafią zrozumieć (konflikt oczy-zaszufladkowanie kontra uszy-rzeczywistość), z powrotem do stada orbiterów, znanych i zrozumiałych.

 

3 godziny temu, Ragnar1777 napisał:

Przełknęliście czerwoną pigułkę antymatrixową czy wypluliście w kolorze tęczy?

Pigułkę antymatrixową przełknąłem dawno temu, ale do dziś przeszczep się nie do końca przyjął, potrafi grymasić, i wewnętrzny "misio" daje o sobie znać, oj daje. Z rozrzewnieniem wspominam dzisiaj, jak kiedyś pół nocy czekałem w samochodzie by Pani dała mi jeszcze jedną szansę. Pani miała urodziny, zaprosiła na nie "bardziej rokującego" a ja czekałem z prezentem. Otwierają oczy takie akcje.

 

Parafrazując mistrza Kaczmarskiego

"Nie dla wiwatów człowiekowi dłonie
Nie dla nagrody przykazania boże Forum
Bo każdy oddech w walce ma swój koniec
Walka o duszę końca mieć nie może"

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.