Skocz do zawartości

Lekko kopnąć kumpla w dobrym kierunku


Rekomendowane odpowiedzi

Panowie, jest trudny temat. Liczę na rozsądne porady, spostrzeżenia.

 

Otóż mam kumpla. Jednego z niewielu niestety. I może to wpływa na moje zaangażowanie w temat, albo jakaś empatia. Wporządku gość, ma potencjał, inteligentny, ale jest (wg mnie) w mocno chujowej sytuacji - mentalnej postawie, niemocy. Biały rycerz pełną gębą - to tak na pierwszy rzut oka. Generalnie romantyk i wierzy że znajdzie tą jedyną - to takie moje podejrzenie bo w rozmowie to on pływa od postawy "nie ta to inna" do desperackich kroków (kwiaty, pierdoły) żeby z jakąkolwiek cośkolwiek, a nawet jeśli coś się dzieje to lękowo się wycofuje.

 

Gość jest przybity mocno życiem, w domu też coś tam się dzieje. Przeżywa wszystko i dosłownie tak narzeka, jojczy i pierdoli, że w 0,5h można całą energię i dobry humor stracić. Męczennik. Tragedia. Na palcach policzę sytuacje gdzie naprawdę na luzie i spoko z nim czas można było spędzić. Niemniej jednak lubię spędzać z nim czas (dawkując go) przy browarku i bilardzie np.

 

I tu jest kolejny temat - za bardzo lubi wypić, za często. Oczywiście jasne dlaczego. To oczywiście się zapętla - takie błędne koło.

 

Parę razy mu wprost, dosadnie powiedziałem że przesadza, żeby się ogarnął - wynajął jakiś kwadrat, zmienił tą pracę (już na pamięć znam te jego jęki w tym temacie) itd. Poleciłem mu nasze forum. Oczywiście jest problem bo zaraz się wycofuje ze wszystkiego i tak naprawdę nie słucha - taka reakcja lękowa, wycofanie. Mocno dosadne uderzenie działa - jak go kiedyś opierdoliłem, że przyszedłem na bilard z nim pograć a nie oglądać i słuchać (wstępnie) podpitego to była jakaś rekcja.

 

To jest taka szarpanka - jak to z osobą wycofaną z dużymi problemami - coś mówisz to nie słucha, przeinacza albo ucieka z tematu. Pływa tylko w swoim obrazku.

 

Jak myślicie, jakoś próbować wpłynąć na niego poświęcając swoją energię (do takiego stopnia jak ja chcę) i niech rozkmini to ze specjalistą albo sam zacznie ruszać swoje sprawy czy już krzyż na drogę? Wiadomo - nie chcę walczyć z jego postawą i uzależnieniem (jesli to ten etap już, chociaż sam nie wiem) bo ja z nim nie wygram, ale chodzi o skłonienie go do ruchu w dobrym kierunku. Może coś podrzucicie, jakiś patent, mieliście taką sytuację? Dobry chłop ale marnacja postępuje.

 

Wczoraj wkurwił mnie znów lamentami i zapijaniem browarem. Stąd ten post.

 

 

Edytowane przez emehcsfotuoog
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A skąd wiesz, że to dla niego dobry kierunek? Proszę, odpowiedz szczerze. 

 

Człowiek sięga dna i ma dwa wyjścia - poddać się lub walczyć. Wtedy dochodzi do zmiany rzeczywistości. 

 

Prawdziwa inspiracja zdarza się niezwykle rzadko, to wręcz cud. Najlepsza rada to słuchać prawdziwie, bez udręki własnej, bez oceniania, jak faktyczny przyjaciel. 

 

Własnym życiem dawać przykład bliskim i być gotowym wspierać, kiedy sięgną tego dna. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szybciej się odetnie od Ciebie niż posłucha. Mimo że to dla niego pewnie jakaś strata ale i tak łatwiejsza do przełknięcia niż ból wynikający z dysonansu na styku jego chujowe przekonania/Twoje rady. 

Powiedziałbym że Twoje rady mają moc 1/10 przy czym 10 to ból którego potrzebuje żeby coś w swoim życiu zmienić. Każdy musi swoją rzekę gówna przepłynąć niestety sam.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

27 minutes ago, mac said:

A skąd wiesz, że to dla niego dobry kierunek?

Masz rację, że nie wiem - bo nie mogę. Ale: jeśli życie ogranicza się do picia ze szwagrem, mentalnej walce z chorobą ojca (który jest przez to agresywny) i unikania niemal wszysktiego, jakichkolwiek inicjatyw - to to jest conajmniej "średnie". A napewno trudne do zmiany - obserwuję to już któryś rok. Gość ma np pasję (jedną z kilku), którą mógłby spieniężyć - malarstwo/rysunek. Ale jak nadarzyła się okazja to od szczerej chęci przeszedł do porzucenia tematu. 3 rok kupuje używany samochód. To taka ocena z boku.

 

Realnie oceniając jest gościem, który słabo o siebie dba, zapija (mocno) smutki i wartości szuka w kobiecie. Mocno też kościołem nasiąkł - męczennik jak z "Kobietopedii". Jak patrzę to on pływa w tym szambie dość dobrze, nurkuje na bezdechu głeboko.

 

Masz rację co do dna. Ja miałem okazję sięgnąć, jebnąć o nie - i zaskoczyłem. Tylko wg mnie on już jest na "niewidzialnym" dnie skoro nie może zrobić ruchu. Miękko tam osiadł na dole.

 

Bo jak się jebnie o dno to jest to reakcja gwałtowna - tu tego nie ma. Żaba została ugotowana przez samą siebię. Mało to jest "stojaków" pod sklepami którzy nie pamiętają kiedy utonęli całkowicie?

 

27 minutes ago, mac said:

Najlepsza rada to słuchać prawdziwie, bez udręki własnej, bez oceniania

Tu się staram pilnować, mam duże ciągoty do oceniania - wiem. Ale też wiem, że podobną postawę ja sam prezentowałem. Tylko jak wspomniałem miałem okazję się zderzyć ze sobą. On ma niezbyt dużo już takich okazji nawet będąc podchmielony w swoich przekonaniach - o to mi chodzi. Patrzę jak z chłopa robi się utrapiony pijak, chcę zadziałać, ale szczerze słuchanie i poklepywanie + przedstawianie moich ocen (wprost, na takiej stopie jesteśmy) nie działa za bardzo. Ale nie odpuszczam - kropla drąży skałę, może jak kiedyś zacznie "trybić" to mu się pododaje z moim "pierdoleniem".

 

16 minutes ago, jaro670 said:

Każdy musi swoją rzekę gówna przepłynąć niestety sam.

Może i taka jest przykra prawda. Wezmę pod uwagę.

Edytowane przez emehcsfotuoog
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Typ, się nie rozwija, a otwiera kolejne piwo. A Ty byś chciał aby czytał forum, łatwiej otwiera się kolejne piwo. Nie trać na to czasu, może, wypij sobie herbatę! Temat, był już wałkowany 1000 razy. Znajdz ten topik! I tam pisać! (wiem,chodzi o Twojego kumpla!)

 

Ja się z forum, nigdzie nie przyznaje. 

 

 

Księga Martixa mówi: jeżeli kogoś kochasz, pozwól mu odejść.

Nie nastawiaj go, zaakceptuj go... (To temat na osobny topik, jak z tym sobie radzić i czy w ogóle tracić na taka przyjaźń czas.)

Edytowane przez zuckerfrei
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Generalnie utwierdzacie mnie do tego, że to raczej walka z wiatrakami - kupuję to, szala moich rozkmin się przechyla.

 

@zuckerfrei jakoś słabo szukałem może bo nie trafiłem. Pewnie przez wkurw na sytuację. Mea culpa.

Co do forum to tak nie bunkrowałbym się całkiem - warto promować, rozsądnym ludziom. I też nie trzeba mówić "stary, no zajebiste te braciasamcy weź no i zobacz". Ale jak jeden dobry ziom uzewnętrzniał się o swoich problemach to pokazałem mu "dookólnie" gdzie ma iść po wiedzę. Nie wiem czy ma konto, ale ciśnie, czyta, dziękuje - czyli coś z tego ma.

Edytowane przez emehcsfotuoog
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też myśle tak jak chłopaki. Trzeba gościa zostawić...

 

Sam musi chceć i wtedy możesz mu pokazać drogę jaką Ty idziesz. Czy pójdzie to już tylko jego sprawa. 

 

A może jak go zostawisz poznasz kogoś bardziej ogarniętego, który jeszcze bardziej Ci pomoże się rozwijać.

 

Pozdrawiam

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A czemu zostawiać zioma. Słuchać przede wszystkim, nie oceniać. Niech sobie żyje przez całe życie, jak chce. Takie naprowadzanie, mędrkowanie też jest wkurwiające. Można mieć świadomość złej sytuacji, ale jak ktoś ci wmawia, daje jakieś drogowskazy, których nie ogarniasz to po chuj taka pomoc. Słuchanie, jakieś wspólne spędzanie czasu to jest super odskocznia i prawdziwa pomoc. 

 

Mnie osobiście wkurwiają takie niby inspiracje, że ktoś mi mówi, co ja mogę lepiej zrobić, tak czy siak. Kurwa, mam w swojej głowie zupełnie co innego. Tak samo ma każdy człowiek. Ocena 0 - 1 niestety nie wystarczy. Za dużo zmiennych. To co ty widzisz w nim, a to co on widzi w sobie to można pewnie odrębne historie napisać. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Takie zmienianie kolegi, stworzy z niego nienawidzącego Cię wroga - Ty mu po prostu swoimi radami pokazujesz, że jesteś od niego lepszy i więcej wiesz. Nikt tego nie lubi, także Ty i ja.

 

Później ludzie mówią, że pomagali komuś, a ten ktoś im zrobił świństwo. Tylko czy to jest pomoc? W necie jest TYSIĄCE kanałów o zmianie na lepsze, wiedza jest za darmo - trzeba tylko czytać i chcieć zmiany. On woli się najebać, to jest jego wybór. Konsekwencją jest żałosne, pełne lęków i bólu życie. A są przecież tacy, co piją i czytają - mają ograniczenia, ale chcą zmiany. A on być może nie chce zmiany, po prostu lubi narzekać.

 

Tak więc polecałbym nie zmieniać go.

 

Polecałbym też zrezygnować z tej przyjaźni - jego narzekania wsiąkają w Twoją podświadomość, uczą ją jakie to straszne jest te życie. Chcesz by Ci oddała te przekonania później w postaci porażek, chorób i złego samopoczucia?

 

Czy nie trzymasz się go, ponieważ czujesz się przy nim lepszy?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@mac a czemu nie oceniać? Zawsze chcę, aby ktoś oceniał. Wiem przecież, że ocena jest subiektywna, bo nikt nie jest w mojej czy jego skórze. A czy ja się z tym zgodzę to inna sprawa. Wolność słowa.

 

Czemu zostawić? Nie musi zostawić. Jeśli go druga osoba nie blokuje to ok. Ale jak @emehcsfotuoog chce iść w górę to ile ma czekać na kumpla? 

 

Zgadzam się, że nic na siłe i ktoś sam musi chcieć sobie pomoc. 

 

Pozdrawiam

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@mac masz rację. Nie zamierzam porzucać gościa ale od Braci biorę to, że nie ma co angażować się ponad moje siły i możliwości.

 

Tak jak mówisz staram się robić. Nie mówię mu co ma poprawić w swoim życiu na zasadzie "musisz ...". Staram się mu podsuwać jako zachętę dookoła problemu o którym mówi (z kobietami np) "ej, a weź wynajmuje kwadrat, od razu twój status rośnie, dasz radę nie?"

 

Nie mówię mu wtedy o tym że wg mnie to też by mu lepiej zrobiło odciąć się od toksycznego środowiska i odetchnąć (plus sprawdzić się w opanowywaniu swojego codziennego życia) - to zostawiam dla siebie bo moja ocena i niekoniecznie sluszna. Z drugiej strony cisnę go jeśli się napije i biadoli - mówię "popatrz czemu przez pół h mówisz o jakimś typie z pracy?". I niech kmini.

 

Ale faktycznie mniej się będę sam w tym uruchamiał - nie bede matką Teresą. Jestem pod ręką (o czym on wie) - niech się zepnie i jak ma problem sam zacznie temat. Może to coś da, a ja będę "luźniejszy".

 

O co mi chodzi - naprawdę szkoda chłopa. Ja za nikogo żył nie będę ale jak jest opcja wspomóc go to idę w to jeśli zechce. Muszę to wyważyć tylko.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Marek Kotoński (chyba na tel. nie działa autowypełnianie nicków)

 

W kontekście wpływu na podświadomość i negatywnych emocji to ja już takie osoby miałem w swoim życiu że to jest 4 liga. Trochę żartuję ale rozumiem Cię. I przemyślę kolejny raz. Jak i to z czuciem się lepszym - realnie mam dużo lepsze życie niż on (w kategoriach "przyziemnych") ale czy to źle, że "szkoda chłopa"? Predzej porównuje się z podobnymi mi. Nie wiem czy ten czynnik ma tu miejsce bo przeskok między nami jest spory - ale nie odrzucam tej opcji. Oczywiście o egoizmie w tym to ja wiem (zawsze jest).

 

Stąd moje rozterki i pytania. Bo łatwo w skrajnościach albo się poświęcać albo "olej typa". Typ jest wartościowym człowiekiem (zwłaszcza na trzeźwo).

 

Jeśli on nie da rady się zmieniać a ja (mam nadzieję) będę dalej parł do przodu to się ścieżki rozejdą. Nie chcę go "uzdrowić" ale niech ruszy chłop, tak jak ja kiedyś miałem szczęście ruszyć dupę.

 

Thx

Edytowane przez emehcsfotuoog
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@emehcsfotuoog Nie angażuj się w pomoc koledze.  Im bardziej mu pomożesz tym większym wrogiem w przyszłości się stanie. Przerabiałem to całkiem niedawno - wygrałem, ale kosztowało mnie to wiele bardzo negatywnych emocji. Angażując się tracisz energię, to też przerabiałem. 

 

Jak kolega jest fajny to spędzajcie razem czas, nie organizuj mu życia i coachingów. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Celem wyjaśnienia Panowie - bo może to tak zabrzmiało: ja nie chcę na siłę go przerobić "po mojemu" wedle moich ocen. Nie gadam z nim o jego problemach, nie pytam o to i nie robię wywodów na start jak ma życie prowadzić. Jedyne moje odniesienia i co mu mówię to reakcje na jego jęczenie i porusznie tych tematów niemal przy każdym spotkaniu. Widzę tylko, że to musi go cisnąć jeśli w koło się kreci wokół tego. Widzę też jak pije i jak zmienia to jego (zewnetrzną) postawę.

 

Może teraz brzmię jakbym upierał się przy swoim, że chcę go za wszelką cenę zmienić bo widzę te problemy. Nie, spokojnie - moja energia jest ważna i o tym wiem. Miałem tylko wewnętrzną rozkminę - czy jest szansa kolesiowi coś dać (czy weźmie to inna sprawa) czy już machnąć ręką.

 

Doceniam zdanie wszystkich którzy tu się wypowiedzieli, biorę to, przemyślę. W zasadzie dość jasne to. Nie zamierzam szarpać się za niego. Wysłucham jak dotąd, jeśli wprost poprosi dam radę - tyle.

 

@Marek Kotoński @Mocny Wilk Thx w kontekście stania się wrogiem - rozumiem mechanizm, thx za to bo za luźno tą kwestię traktowałem.

Edytowane przez emehcsfotuoog
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja kiedyś pisałem jak podesłałem kilku znajomym forum. Później coś powiedziałem na imprezie na temat płci pięknej to było wielkie oburzenie i ogólnie mam łatkę idioty. :D Tak się skończyły moje fanaberie. Od teraz nie poruszam się na te tematy chociaż ostatnio znajomi sami zaczęli ten temat. Kolega się pożarł ze swoją lubą i powiedziałem, że największą karą dla niej to będzie jej olanie o matko co się wtedy "stanęło" samiczki w koło na mnie co ja za rady udzielam, że jestem jebnięty i ogólnie miałem jedną dziewczynę i nie powinienem się udzielać. :D Ciężko kogoś wyciągnąć z bagna. Najgorsze w tego typu problemach jest to, że ludzie z zewnątrz je widzą inaczej. On tak jakby tego nie widzi identyczny przykład jak z misiami laska go szmaci wykorzystuje ale on tego nie dostrzega. Najlepiej porozmawiać pośmiać się ale nie umoralniać i naprawiać bo z doświadczenia wiem, że 99% kończy się porażką Twoją.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie opuszczaj przyjaciela w kłopotach. Sprawdź najpierw czy to jęczenie użalanie sprawia mu przyjemność, jak reaguje na twoje marudzenie. Nie zostawiaj go ale ogranicz kontakt by "chronić" swoją energię i rozwój. Jeśli możesz to zabierz go na jakąś rozrywkę by się zrelaksował. Nie pij z nim uargumentuj ,że potem nie masz kondycji do biegania źle się czujesz czy cokolwiek.

Być może nie ma ambicji to ogranicz kontakt do prostych zabaw. Nie dla każdego jest rozwój i nie każdego da się przekonać. Być może widząc twoje efekty zacznie prosić cię o rady/szukać sam.

Ale nie pij z nim. Umawiaj się na robienie wspólnie różnych aktywności. Ale priorytetem ma być twój rozwój. Czasem możesz mu opowiedzieć coś ciekawego o czym czytałeś i spytać się go o zdanie co on myśli nt. tematu abc... w temacie ,który go interesuje.

 

Za parę lat być może jak będziesz chory to będzie jedyna osoba,która się tobą zajmie. Choć nie licz na to. Czasem nie da się zrobić z osła świni i na odwrót a nie z każdego jajka wykluwają się orły ;) . Ja rozumiem ,żeby to picie wpędzało by ciebie w alkoholizm i miałbyś wybrać albo takie kolegowanie i bycie alkoholikiem albo urwanie kontaktu. W takim razie ratujesz swoje zdrowie.

Ja do tej pory pamiętam osobę ,która mnie wysłuchała zadała parę pytań i na koniec powiedziała "jesteś mądry dasz sobie radę". Naprawdę dodało mi to otuchy i dmuchnęło w żagle. Pamiętam i dbam.

Edytowane przez Ramzes
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Ramzes Nie zamierzam go zostawiać, ale wiem, że on mi na dłuższą metę szkodzi. Dawkuję więc, nie staram się odpychać, chociaż czasem surowo coś mu odpowiem - nie wiem czy najlepszy patent przy takim odbieraniu krytyki jaki on ma obecnie. Ale co poradzić.

 

Niestety często nasze spotkania opierają się o piwko, ostatnio coraz częściej - ja wypijam 1 czy 2, mam określony limit czasu np, u niego limitu często nie ma. Coś tu wymyślę. Jakoś go staram się wyciągać, spróbuję na wypady rowerowe (muszę nabrać masę pozytywnej energii przed tym).

 

Angażuję się w temat, bo pamiętam jak mi jeden jedyny (z wielu) kumpel pomógł przy okazji rozwodu - takie prawdziwe wsparcie bez pierdolenia, a i z "ciężką" (wtedy), wartościową oceną też.

 

Dzięki panowie za feedback. Padł przekrój różnych podejść - mam co rozważać. Można wątek zamknąć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.