Skocz do zawartości

Moja historia i wiele przyszłych niewiadomych dróg..


Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Od dawna waham się do założenia tego wątku, który dotyczyłby mnie, gdyż konto tu mam od roku równo i się udzielam, ale jeszcze nigdy wprost nie opisałem swojej osoby.  Jakkolwiek znajdują się tu ludzie z doświadczeniem większym, to pomyślałem, że to dobre miejsce, aby opisać moje pomysły/plany. Przepraszam, jeśli pojawią się błędy.  Opiszę na początek to, kim jestem, a potem wątpliwości moje..

 

Do rzeczy. Mam 20 lat. Urodziłem się w małym "miasteczku" w południowo-wschodniej lubelszczyźnie. Do 8 roku życia mieszkałem z mamą i dwoma starszymi braćmi w bloku z dwoma pokojami. Ojciec mój zginął w wypadku samochodowym, gdy miałem 11 miesięcy. Odbiło się to nieco na mojej psychice. Pierwsze moje wspomnienia z życia były m.in. takimi, w których mama sama siedzi w kuchni płacząc i słuchając na magnetofonie jakichś smutnych babskich piosenek. Ona mówiła, że (ojciec) wracał od kochanki, ale niedawno się dowiedziałem od dawnego sąsiada ojca i "przyjaciela rodziny", że wracał od imprezy, gdzie zabiła go ukraińska mafia, podobnie jak jego brata (mojego stryjka). W końcu lata '90, a to możliwe, gdy się mieszka blisko granicy i robi lewe interesy. Oczywiście odbiło się to na podświadomości i później, chodząc do szkoły, łatwo poddawałem się presji.

Bogactwo się nie przelewało. Mieliśmy skromną rentę po ojcu, który był klawiszem (pilnował więźniów). Mimo to na wszystko starczało, bo matka wydawała pieniądze roztropnie.

 

Matka ożeniła się potem znów z murarzem, który średnio mnie i braci lubiał. Z dzisiejszej perspektywy się nie dziwię. Przeprowadziliśmy się na wieś do babci i do 16 roku życia tam mieszkałem. Matka, rzecz jasna, rozwiodła się z nim po 5 latach małżeństwa, lecz potem i tak przyjeżdżał jeszcze do niej. To było dla mnie bardzo dziwne wtedy, lecz teraz wydaje się dość logiczne. 

Ogólnie nie uczyłem się źle w szkole. Uczestniczyłem w wielu konkursach, a nawet byłem na wojewódzkich z historii będąc w III gimnazjum. To oczywiście i tak o niczym nie świadczy, jeśli nie potrafi się tego wykorzystać. Dużo mojej młodości uleciało w grach komputerowych, podróżach rowerowych, czytaniu książek o kosmosie, co w sumie nie jest tak straszne, ale i tak uznaję większość czasu za stracony. Rzadko znajdowałem wspólny język z braćmi. Im starszy byłem, tym bardziej każdy szedł we własną stronę. Pierwszy jest 7 lat starszy ode mnie i jego pasją były kluby piłkarskie - nie tyle grał w piłkę, co się pasjonował meczami. Ja w tym nie widzę nic specjalnego. Drugi jest 4 lata starszy ode mnie i akurat miał pasje, do których bardzo mnie namawiał. Jak był w gimnazjum to tańczył jumpstyle (szczyt popularności 2006-2010), czyli skakanie i wykonywanie kombinacji nogami w rytm muzyki. Namawiał mnie do tego, ale ja głównie godziłem się na kręceniu tego, co on tańczy. Filmiki na youtube dalej są. Potem, gdy poszedł on do liceum, to zainteresował się programowaniem. Jeździł nawet na olimpiady informatyczne ogólnopolskie, a nawet był lepszy od nauczyciela z liceum, jak sam stwierdził. Również i do tego mnie namawiał, ja miałem wtedy 12/13 lat, ale nie potrafiłem się wtedy przemóc. Widziałem jak on programuje, tłumaczył mi na czym to polega, opowiadał ciekawostki z tym związane. Pozostała masa książek jego po tym, z których teraz czerpię pełnymi garściami. Wtedy niestety nie rozumiałem ile bym zyskał, gdybym już wtedy zaczął programować. No nic. 

 

Będąc w II gimnazjum zainteresowałem się ogólnie pojętymi "teoriami spiskowymi", które zaczęły się od wątku "Kiedy wybuchnie III wojna światowa". Potem filmy z Alexem Jonesem, David Icke i tak dalej - wszyscy pewnie znani. Będąc w szkole gnojonym, była to duża odskocznia od problemów. Też się zrodziła dziwna pasja do czytania całych artykułów z wikipedii postaci, wojen itd. 

 

Na początku III gimnazjum dopiero w pełni wyszedłem z tzw. "przegrywu". Biłem się z kilkoma osobami, po czym nagle stałem się kimś poważanym, co było dla mnie mocnym red pillem. W tym samym czasie także inną czerwoną pigułką było zachowanie dziewczyn do mnie od tamtego czasu. Jakkolwiek przestano mnie gnoić, to dopiero wtedy ogarnąłem jak bardzo dziewczyny zwracają uwagę na wygląd mężczyzn. Nie twierdzę, że byłem jakimś modelem. Z twarzy trochę groźnie wyglądam, co mnie później nawet ratowało. Zauważyłem zresztą, że im bardziej muskularna i groźniej wyglądająca twarz, tym bardziej podoba się dziewczynom (polecam na youtube look red pill - wszystko wytłumaczone). Wtedy też podobałem się pięciu dziewczynom i wybrałem jedną, z którą byłem od końca roku szkolnego i trwało to jakieś 1,5 roku. Nie ma co opisywać. Schemat jak większość na forum, więc nie warto opisywać, co zostało już opisane setki razy. :D W III klasie też jeździłem na konkursy historyczne wiele razy. Ostatni był wojewódzki, w Lublinie, a przechodziłem dalej nie dlatego, że uczyłem się na siłę, tylko dlatego, ponieważ przyjemność mi sprawiało losowe czytanie w internecie. 

 

Potem chodziłem do liceum na mat-fiz. Tutaj już bardziej w I klasie zacząłem być typowym korwinowcem, "turbokucem", co z dzisiejszej perspektywy trochę mnie żenuje, ponieważ wtedy jeszcze nie potrafiłem dowodzić krok po kroku moich poglądów. Na maturze zdawałem 4 przedmioty rozszerzone - historię, matematykę, informatykę i geografię. Geografia poszła mi zdecydowanie najlepiej mimo, że nie miałem jej w rozszerzeniu. Ogólnie średni miałem wynik na ogół, ponieważ  w II i III klasie liceum miałem mocno wykrzywiony światopogląd - najpierw mocny katolicyzm, potem ezoteryka, nauki wschodnie, rodzimowierstwo słowiańskie. To wszystko pochłaniałem bez namysłu nie patrząc, że tak naprawdę każda z tych idei do niczego nie prowadzi i czułem to podświadomie. Dopiero 3 miesiące przed maturą (luty 2016) poznałem kanał Kelthuzara, a tym samym poglądy Ayn Rand, Jana Stachniuka, Rothbarda (podzielam tylko ekonomiczne), Misesa i innych, co w sumie było odpowiedzią na większości moich pytań ówczesnych. Po liceum na I rok studiów poszedłem na ślepo na UMCS na zarządzanie. Teraz ten wybór wydaje mi się dziwaczny, ale chyba wtedy za mocno zachłysnąłem się dziwacznymi planami, oraz książkami. Miałem myśl - jeśli na tych studiach będę mieć mnóstwo czasu, to uda mi się ogarnąć będąc w większym mieście. Nie było oczywiście jak myślałem. Miałem w planach już wtedy, aby iść na to, na czym jestem teraz, czyli geoinformatykę, ale mylnie podejrzewałem, ze się nie dostanę. Dostałem się mimo tego, że matury nie za bardzo udało mi się poprawić. 

 

Tak więc mogę zakończyć wywód o przeszłości. Moja sytuacja wygląda następująco:  studiuję geoinformatykę, ale wciąż mam masę strachu przed przyszłością i planów. (o kwestiach obecnej dziewczyny pisałem w innym wątku :D)

 

Miałem plan, żeby iść na studia zaoczne na politechnikę - albo mechatronika, albo elektrotechnika. Strasznie mnie ciekawi ten temat i widzę przyszłość w tym, jak również i szeroką możliwość rozkręcania na bazie tego interesów. Od 2 ostatnich lat łykam literaturę ekonomiczną, naukową(informatyka, dzieje Ziemi, biologia, antropologia itd.), publicystyczną i mniej inną jak leci.

Problem, jaki dostrzegłem w geoinformatyce jest taki, że tu jest skończone pole do popisu - przedmiot charakteryzuje się technologia informacji geograficzne (GIS), która polega na analizowaniu, badaniu i gromadzeniu informacji o przestrzeni geograficznej. Przez specjalistów w tej dziedzinie rozwija się np. GPS, a także inna nawigacja. Może się zdawać, że nie ma tu już co dodawać - można jedynie bardziej automatyzować sposób badania przestrzeni, aby lepiej można było ją określać, ale tutaj też nie moje zadanie. Oczywiście po geoinformatyce mogę także być zwykłym programistą, co też biorę pod uwagę. 

 

Brat mi ostatnio opowiadał, że u niego w pracy jest dwóch absolwentów kierunku Geoinformatyka i ogólnie, gdy chce się pracować w firmie GiS-owskiej, to nie warto. Zarobki niskie, praca długa i żmudna, perspektywy kiepskie. W sumie nie dziwne, bo na ogół materiał jest dość prosty. Studia są wydłużone mocno przez dodanie kierunków, które średnio mają się do tego - np. dodanie fizyki, mechaniki nieba (astronomii), grafiki (ale na to nie narzekam rzecz jasna).

 

Myślałem o rozpoczęciu studiów nad automatyką, ponieważ marzy mi się skonstruowanie maszyn/robotów całkowicie automatyzujących takie kwestie jak:

- Służbę zdrowia (praca pielęgniarek, których brakuje);

- transport międzymiastowy;

- odprowadzanie odpadów;

- budownictwo (tutaj ostatnio robią się popularne drukarki 3D, ale mam w myślach coś innego).

Te wszystkie wymienione dziedziny zawodowe można zastąpić dronami/robotami, jak również łącząc najnowsze technologie. Ostatnio w Izraelu opracowano interesujący mechanizm, można rzec "laserową lampkę", po której naświetleniu widać dokładnie gdzie jest żyła. Dodając do tego działanie robota i jego możliwości z wykrywaniem kształtów, to można stworzyć automatyczny wstrzykiwacz welfronu (na przykład). 

Zastanawia mnie kwestia, czy mogę się tego sam nauczyć i wypracowywać bez tego. Podobno jest jakieś kółko konstruktorów na Politechnice, ale dokładnie nie wiem jak to działa - czy spoza Politechniki studenci mogą się także zapisywać. 

 

Innym pomysłem, jaki miałem na "interes" to robienie moda do Gothica i wszelkie tworzenie go - projekty w Blenderze, pisanie skryptów i ustawianie postaci - umieszczać na Youtube. Planowałem to od stycznia, ale wątpię, aby w dłuższej perspektywie się to opłacało. Zależałoby to od klimatu, jaki bym stwarzał. Przy tych tematach powstał także pomysł napisania książki i zrobienia jego audiobooka, który opowiadałby o pewnej historii w mojej rodzinnej miejscowości za 30 lat bazując na sytuacji politycznej i demograficznej.  Co o tym sądzicie?

 

Wymyśliłem ostatnio także ciekawy sposób na zastąpienie robotami pracy śmieciarzy przy pomocy technologii GIS i robotyki, ale bym musiał to konkretnie zaprogramować i jeszcze wiele się nauczyć. Np. Latające drony, które codziennie latałyby do śmietników rozmieszczonych po mieście i pobierałyby śmieci - wykonywałyby pracę śmieciarzy. 

 

Próbuję ciągle na coś wpadać, a w dzisiejszych czasach można od wszystkiego zacząć. Czytam ostatnio o sztucznej inteligencji, algorytmach aproksymacyjnych, ale jeślibym chciał tworzyć jakiś biznes, to musiałbym mieć kapitał, albo inwestora. To już byłoby trudniejsze. 

Ostatecznie - mam mocny dylemat czy iść na kolejne studia (inżynierskie) i mieć jeszcze mniej czasu, czy samemu się uczyć. Ciężko mi wybrać co robić. Dalej odczuwam trochę piętno dzieciństwa, braku ojca i nadopiekuńczej matki (w dzieciństwie) w sobie. Jak wygląda Wasze zdanie, jeśli chodzi o możliwość jakiegokolwiek stworzenia biznesu z tych pomysłów? Co byście poradzili? :D  

 

 

Edytowane przez Strusprawa1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widać, że masz niezły bałagan w głowie i działasz wedle zasady "chciałbym, ale się boję". Do tego o automatyce masz pojęcie mgliste i chyba oparte na filmach s-f.
Roboty i drony to tylko 1% zagadnień, którymi zajmuje się automatyka i robotyka. 99% to różnego typu automatyzacje procesów i operacji, opierające się niekoniecznie na robotach jako takich.

Fajnie, że Ci się to podoba, radzę studia w tym kierunku - pod warunkiem, że matematyka i fizyka to Twoje mocne strony.

Sam się tego nie nauczysz :) oczywiście można rozwijać to jako pasję, ale Ty chcesz pracować w tym kierunku :) co oczywiście nie przeszkadza w kontynuowaniu rozgryzania tematów automatyki autonomicznej.

 

BTW. co Ty robisz aktualnie ?

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 4/22/2018 o 16:35, Strusprawa1 napisał:

Ostatecznie - mam mocny dylemat czy iść na kolejne studia (inżynierskie) i mieć jeszcze mniej czasu, czy samemu się uczyć. Ciężko mi wybrać co robić. Dalej odczuwam trochę piętno dzieciństwa, braku ojca i nadopiekuńczej matki (w dzieciństwie) w sobie. Jak wygląda Wasze zdanie, jeśli chodzi o możliwość jakiegokolwiek stworzenia biznesu z tych pomysłów? Co byście poradzili? :D  

Bracie @Strusprawa1, z tego co widzę to jesteś młody i masz mnóstwo pomysłów na życie, powiem Ci z mojej subiektywnej perspektywy człowieka jakieś 20 lat później.

 

Psychika i kierowanie energii

 

Ponieważ jesteś kreatywny z pomysłami ale i ze swoją historią w środku głowy, pamiętaj, że świat najpierw najpierw Cię wącha, a jak się spodobasz to żuje i wypluwa, ewentualnie trawi i wysrywa. Trza to wiedzieć i nigdy się nie dać. 

NAJPIERW uporządkuj głowę tak, żebyś np. (przykłady obrazowe!) nie szukał matki w kobiecie życia a ojca w szefie lub jakimś kontrahencie.

I nie oczekuj od ludzi tego czego potrzebujesz. Wymagaj, ale nie oczekuj. Kalkuluj ryzyko. 

No i pilnuj żeby baba Cię nie zeżarła. Znam osobiście 2 mężczyzn, których kariery nie rozwijają się tak jak by mogły, bo baba wiecznie coś chce i wiecznie się kłóci i wyzywa. I energia jest tracona na "pracę nad związkiem" zamiast na rozwijanie pomysłów z robotyki i polepszaniu świata.

Ewentualnie jak facet mówi "idę do warsztatu rozwijać drona, który zrewolucjonizuje chirurgię naczyniową", to idzie z poczuciem winy bo słyszy jeszcze przez drzwi "znowu mnie zostawiasz samą, bydlaku!".

Energia spada, kreatywność spada.

 

Specjalizacja

 

Z Twojego postu wynika, że interesujesz się wieloma rzeczami, ale W KOŃCU musisz się na coś zdecydować i w tym kierunku pójść. Żeby mieć punkt zaczepienia, specjalizację, na czymś zarabiać hajs. Jeden się specjalizuje w robotyce, a drugi w kreowaniu modeli biznesowych, trzeci w zarządzaniu zespołami ponad 100 osób. Whatever, musisz mieć w końcu specjalizację. Możesz mieć ich kilka oczywiście.

 

Biznes na starcie

 

Dobry pomysł w biznesie to jest dopiero mały palnik z małym płomyczkiem.

Jak chcesz na tym płomyczku zarabiać, to musisz wokół palnika zbudować dużo instalacji: klosz do ochrony żeby nie zgasł (patenty? zaufani ludzie, prawnicy), orurowanie dostarczające paliwo i tlen (umowy z inwestorami, przepływ kasy), instalacje odprowadzające produkty spalania i inne poboczne (ZUS, księgowa), oraz na końcu kogoś kto to wpuści na rynek i będzie doglądał sprzedaży.

Więc jeśli jesteś kreatywny i nie chcesz tracić czasu i energii na szukaniu inwestora, przekonywaniu banków, robieniu prezentacji marketingowych, wypełnianiu książki przychodów i rozchodów lub pytaniu "skąd wziąć w tym miesiącu na ZUS?", musisz znaleźć ludzi Ciebie wspierających.

 

Kariera w przemyśle

 

Automatyka i robotyka to świetny temat, będzie się rozwijał w przyszłych dziesięcioleciach. Jeśli się tym interesujesz, musisz mieć dostęp do najnowocześniejszych technologii, kasy i kontaktów. Wielkie korporacje mają działy rozwoju, które specjalizują się w różnych dziedzinach i warto w nich się zatrudnić aby pracować chociaż parę lat z technologiami, o których Ci się marzy. Bo oni mają kasę.

I musisz mieć świadomość, że tam pracują sztaby ludzi nad wymyślaniem i realizowaniem nowatorskich rozwiązań. Jeśli masz pomysł np. zrobotyzowania usług "śmieciarniczych" to miej świadomość, że korporacje mają już całe zespoły przygotowujące koncepty miast przyszłości i jedna z ich komórek, w której pracuje 12 podobnych Tobie kolegów właśnie kończy konstruować trzeci prototyp śmieciarki wraz z systemem harmonogramowania zbierania śmieci po osiedlach (albo kur po wioskach, jeśli to kombajn).

 

Czyli praca etatowa w takich firmach może dać Ci doświadczenie, ogląd sytuacji, pojęcie o konkurencji, o możliwościach i zagrożeniach.

Zastanów się też nad tzw. "planowaniem kariery" czyli realistycznie co chcesz robić i gdzie być za 20 lat. Co wyjdzie z tego to kij wie, ale plus-minus obraz w głowie masz.

 

Studia

 

Studia wiedzy praktycznej nie dają, ale mogą dać teorię, dają papier i czasami dobre kontakty.

Ukończona inżynierka albo lepiej techniczna magisterka (5-letnia mgr.inż.) to w przemyśle często bilet wstępu. U mnie w branży nikt nie patrzy czego się tam nauczyłem, jaką miałem średnią tylko - czy masz magisterkę w kierunku technicznym, minimum 5-letnią? Tak? No to rozmawiamy dalej. I potem pytają o doświadczenie, portfolio projektów i ewentualnie witają na pokładzie.

 

Podsumowując

 

Więc przykładowo, hipotetycznie mogloby wyglądać to tak: UKOŃCZYĆ Z DYPLOMEM magisterkę na automatyce albo pokrewnych i z takim papierem BUDOWAĆ KARIERĘ I KONTAKTY, znaleźć to co lubisz i co da się sprzedać, zacząć się w tym SPECJALIZOWAĆ a potem rzucić korpo w cholerę i ZACZĄĆ własny startup.

 

Życzę Ci powodzenia i frajdy z życia :)

Edytowane przez Imbryk
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.