Skocz do zawartości

600cm3 na start?


Klariett

Rekomendowane odpowiedzi

Czy wg was sporty typu Honda CBR 600 F4i czy 600RR, bądź Yamaha R6 na pierwszy moto to nie jest rzucenie się na głęboką wodę? To tak naprawdę jedyne maszyny które mi się podobają z tej klasy, a niedługo jako posiadacz prawa jazdy będę się rozglądał za jakimś sprzętem do 12.000 zł. Co myślicie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dużo zależy od twoich tendencji do odkręcania, weź pod uwagę, że im mocniejszy sprzęt tym większa chęć.

F4i powinna być ok, jest zdecdowanie wygodniejsza od typowych sportów. 600RR czy R6 to zadziorne przecinaki, trzeba je mocniej kręcić na mokrym ciężkie do opanowania przy szybszej jeździe. Każdy z nich zbiera dość żwawo, wystarczająco aby po starcie z czerwonego zginąć po drugiej stronie skrzyżowania. Do czego Ci to moto potrzebne i jakie masz doświadczenie z większymi prędkościami niekoniecznie na 2 kołach? Może inna klasa bikeów? 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem, to nie ważne, czy Ty będziesz mieć 600, 750, czy od razu litra. Żadnej z tych maszyn nie będziesz umieć opanować, bo technicznie jest to nie możliwe. Mało tego, nie będziesz jej umiał wykorzystać(chodzi mi o osiągi itd.). Wiadomo, że 600, to lepsze rozwiązanie niż 1000, ale prawda jest taka, że na 600 też sobie można kuku zrobić.

 

Ja zaczynałem od WSK 125, potem była tzw.4, czyli WSK 175, potem ETZ 251, potem Jawa 350, potem gsxf 750 rocznik 96 i dopiero potem wskoczyłem na r6. Gdyby nie "objeżdżenie" się na innych starszych "kozach" o mniejszej pojemności, to z całą pewnością nie wyszedłbym z wielu podbramkowych sytuacji. 

 

Moja rada, jak już koniecznie chcesz jakiś motocykl ze sportowym zacięciem, proponuje jakiegoś usportowionego turystyka. A tak naprawdę, najlepsza ścieżka jest taka jak moja. Kolejno coraz większe pojemności. Bo nie sztuką jest kupić sobie motocykl, sztuką jest umieć na nim bezpiecznie jeździć.

 

PS. Za 12.000 sporta nie kupisz. Tzn. kupisz ale musisz mieć na uwadze, że przeszedł przez kilka rąk, miał kilka dzwonów i miał tak w pizdę wstawiane, że bliżej mu do skupu złomu, niż do bezpiecznego sprzętu. 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To sprzedam. Ja już mam 36 lat chce pośmigać. A na indiane i drogą skurzaną kurtkę mnie nie stać. :P Po za tym byłem na targach w Poznaniu i to BMW to była miłość od pierwszego wejrzenia. Ja już jestem bardziej zachowawczy. Spokojny, ale coco nie odmawiam. :)   

Edytowane przez zuckerfrei
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem 600 ogarniesz ale nie sporta. Jest mnóstwo 600 łagodnych jak baranki. Kawa ER6 itd. W zupełności wystarczy. Po (powiedzmy) roku wyciśniesz wszystkie soki z motocykla, zdecydujesz się na większy i tyle. Masz 12 000 a pomyślałeś o ekwipunku? Kupiony czy się przymierzasz? 

Edytowane przez DOHC
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minutes ago, DOHC said:

Moim zdaniem 600 ogarniesz ale nie sporta.

Otóż to. Przecież na kursie trzeba ogarniać 600-kę. Ale kupowanie sporta na pierwsze moto to imho kiepskie rozwiązanie, te maszyny wymagają pewnej wprawy. 

 

21 minutes ago, zuckerfrei said:

Kurwa jak  mnie wysadził, nogi z waty, oddech nie równy... To nie dla mnie.

To się zmienia. Przez pierwszy sezon nigdy nie przekroczyłem 130. Mój plecaczek na początku był tak zesrany, że jeździłem 70-80. Ale czas płynął, kilometry się nawijały i potem się jeździło 180 z plecaczkiem i kuframi. Oczywiście na autobahnie.

 

Mi się podoba pomysł z 310. Osobiście wolałbym Versysa 300 (na żywo robi niesamowite wrażenie), ale co do zasady 310 to świetny wybór. Pozwala jeździć dynamiczniej od większości samochodów, a zużywa jakieś śmieszne ilości paliwa. I wygląda kozacko. I marka kultowa - to nic, że montowany w Azji ;)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Klariett napisał:

Czy wg was sporty typu Honda CBR 600 F4i czy 600RR, bądź Yamaha R6 na pierwszy moto to nie jest rzucenie się na głęboką wodę? To tak naprawdę jedyne maszyny które mi się podobają z tej klasy, a niedługo jako posiadacz prawa jazdy będę się rozglądał za jakimś sprzętem do 12.000 zł. Co myślicie?

Sugerowałbym młodemu posiadaczowi prawa jazdy wpierw wolną maszynę, żeby na niej się uczyć i nabierać doświadczenia, rzekłbym nawet - pierwsze szlify zdobywać. Nie chciałbyś chyba szybko poczuć się jak mistrz kierownicy, super pewnie w siodle, żeby za chwilę zatoczyć malowniczą krzywą paraboliczną? Nie od rzeczy motocykl najszybciej, w przeliczeniu na pokonany kilometr, prowadzi do piachu.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie a jeździliście sportami od 600 w górę? 600-tka dopóki jej wysoko na obroty nie pociągniesz to nie zachowuje się jak bestia nie do ogarnięcia. Oczywiście jest fajny kop ale bez przesady, inaczej jest z 1000- to już diabły wcielone i nawet nie chciałbym takim jeździć, najmniejszy błąd, chwila słabości i lecisz. Wszystko zależy od głowy, jak masz wyobraźnię to sportowe 600 nie jest takie straszne. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, zuckerfrei napisał:

@Tony Rocky Horror looo to mój kuzyn na swojej hondzie jak mnie przewoził to ok 200 dobrze, ze, nie wiedziałem ze tyle jedziemy... Kurwa jak  mnie wysadził, nogi z waty, oddech nie równy... To nie dla mnie.  

Podobne wrażenie miał kumpel, jak został pierwszy raz przewieziony taką prędkością. :)

 

Ale tu kłania się myślę popularna na forum analogia z gotowaniem żaby. Jak pierwszy raz wsiądziesz na motocykl i pojedziesz z taką prędkością, to będzie szok. Ale stopniowe oswajanie się z maszyną sprawi, że nawet nie zauważysz, kiedy będziesz tyle jechał. Ja miałem miękkie nogi, gdy pierwszy raz wyjechałem na miasto z prędkością 50 km/h. 

 

Mnie generalnie prędkość też specjalnie nie kręci, prawko robiłem bardziej z myślą o turystycznej jeździe poza miastem, ale z drugiej strony mam kumpla, który początkowo planował jakiegoś turystyka, a teraz naparza 200-300 ścigaczem. :)

Edytowane przez Tony Rocky Horror
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, giorgio napisał:

Moim zdaniem, to nie ważne, czy Ty będziesz mieć 600, 750, czy od razu litra. Żadnej z tych maszyn nie będziesz umieć opanować, bo technicznie jest to nie możliwe.

Moje zdanie jest takie - zabić się można i na 50 ccm. Ba, nawet na rowerze :)

Tu nie ma większego znaczenia czy masz motor 125 czy 1200. Znaczenie ma co innego - czy motórzysta używa mózgu.

To nie motocykl powoduje wypadek a operator motocykla.

A jesli wypadek nie z winy operatora (tak też się zdarza) - to nieważne co ma między nogami.

 

Sam zaczynałem od komarka. Potem była nieco mocniejsza jawka. Potem wueska 125, nastepnie Gazela 175 i dwie Jawy 350 ccm.

Nastepnie przestałem jeździć przesiadając się na samochód. Czasow "wspolczesnych" motocykli nie doczekałem jako czynny motórzysta.

 

Obecnie od czasu do czasu dostanę od kolegów czynnych pojeździć ich sprzetami. Różnymi. A to jest to jakiś przecinak 100 konny, a to chopper z gatunku Intrudera 1500 a to skuter typu Burgman 650 (automat). Samo jedzie :):)

Spokojnie daję radę, ale ja w ogole spokojny jestem i za kierownicą samochodu i na moto.

Bo kto spokojny ten przystojny - jak to ujął trafnie dyrektor Wincenty Witek w Człowieku z Marmuru Wajdy.

 

Nie ma dla mnie znaczenia czy jadę motorem 125 czy 1200. Oba jadą i na obu trzeba tak samo myśleć.

 

Szczęsliwie jedno jest bezwzględne - żaden motor, nawet najmocniejszy - sam się nie rozpędzi. Trzeba odkręcić. Czasem mniej, czasem więcej ale trzeba.

I analogicznie - sam motór nie zahamuje. Trzeba to zrobić.

 

BTW:

Z policyjnych statystyk wypadkowych wynika, że więcej ofiar śmiertelnych jest wśród rowerzystów niż motocyklistów.

Rowerów oczywiscie jest więcej niż moto, ale osiągi roweru (jakkolwiek nieograniczone bo rower nie ma Vmax) sa jednak mniej agresywne niż motocykla.

Nie ma również żadnych statystyk, ktore wskazywałyby ze więcej jest ofiar wypadków w samochodach z silnikami o dużej mocy niż w samochodach słabych.

Ale tu mamy pośredni dowód.

Dzisiaj ginie jakies 4 tysiace ludzi na drogach

W 1990 roku zgineło 10 tysiecy

Dzisiejszy samochód rzadko kiedy ma mniej niz 100 koni

W 1990 roku jeździły głownie 24 konne maluchy, 75 konne duże fiaty i 82 konne polonezy.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.