Skocz do zawartości

600cm3 na start?


Klariett

Rekomendowane odpowiedzi

W dniu ‎17‎.‎01‎.‎2019 o 12:51, Frajer napisał:

Ja osobiście polecam litry. Nieco cięższe, ale elastycznością i zachowaniem przy większych szybkościach wynagradzają. Po prostu są najlepsze :)

Motorami jeżdżę 15 lat, duże przebiegi, bo lubię :) A najpoważniejszy wypadek miałem na skuterku 50cm. Skuter w zakorkowanym mieście jest tak szybki, zwinny i prowokujący, że daje chyba największe szanse na  kalectwo ?  Sport z kolei raczej się nie znęca, jesteś albo Cię nie ma ;) W ostateczności co byś wybrał?

Hehe…trochę się nabijam, ale tylko trochę.

 

To się nie nabijaj. Gadasz niebezpieczne pierdoły żeby się popisać. Sam masz doświadczenie ponad 15-letnie i gościowi, który dopiero zaczyna temat polecasz litrowego potwora. Ogarnij się, człowieku i waż słowa. 

W dniu ‎17‎.‎01‎.‎2019 o 12:51, Frajer napisał:

Dla bezpieczeństwa nie ma chyba znaczenia jakie kupisz moto. Ty decydujesz, siadając na 200 koni czujesz respekt i wiesz, że nie wszędzie można to w pełni  wykorzystywać. Nie wiesz? Selekcja naturalna. A 200 kmh po autostradzie, pojazdem skonstruowanym do zapierdalania, to jak spacer po parku. Gdzie tu ryzyko? Równie prawdopodobne, że przysnę na jakiejś kozie i popełnię błąd.

Nie istnieje coś takiego jak nadmiar mocy! Z mocy rezygnujemy tylko na korzyść  wagi lub ekonomii. Małe pojemności (np.300cm) mają sens w skuterku czy crossie(i to tylko w dwusuwie), bo w takich pojazdach masa bywa ważniejsza niż moc.

Owszem ma znaczenie, zwłaszcza na początku przygody z jednośladami. 
Tu nie chodzi o pojemność, ani o zapieprzanie po prostej na autostradzie. Jeśli motocyklista jara się, że ciśnie po autostradzie 300 na godzinę, to dalej nawet już nie słucham, bo to dupa a nie motocyklista.
Mistrzem prostej można łatwo zostać, ale nie o to w tym temacie chodzi. 

Zaczynasz pasję motocyklową, robisz kurs, który tak naprawdę NICZEGO cię nie uczy poza zaliczeniem egzaminu, a później wyjeżdżasz na drogę. Początkowa faza może jest w miarę zachowawcza, bo jeszcze nie masz takiej pewności, przyzwyczajasz się do nowych warunków. Zauważasz, że inaczej zachowują się względem Ciebie kierowcy samochodów. Pewne sytuacje na drodze, albo zachowania kierowców są powszechne na tyle, że nawet ich nie zauważasz póki jeździsz samochodem. Jak przesiadasz się na motocykl, to te same akcje potrafią być śmiertelnie niebezpieczne. Jedziesz samochodem, po zimie masz piasek zbierający się na zakręcie. Przejedziesz i zaraz zapomnisz. Źle potraktuj taki zakręt motocyklem, to leżysz i suniesz po asfalcie na przeciwległy pas, albo poza drogę. Jakośc dróg w Polsce jest do dupy. Dziurę czasami zobaczysz z daleka, punktowe wybrzuszenie asfaltu niekoniecznie. Znów- dla samochodu niewielki problem. Wpadniesz na to, zaklniesz i 2 minuty pózniej już nie pamiętasz. Wpakuj się na takie coś motocykem, to możesz mieć naprawdę gruby problem. Do tego trzeba się przyzwyczaić. W tej fazie motocykl sportowy to poroniony pomysł po prostu.


Dalszy etap jest jeszcze bardziej niebezpieczny. Ogarniasz mniej więcej ruch, ogarniasz zachowania kierowców, zaczynasz jeździć technicznie. Pracujesz nad tym. I pojawia się moment, w którym uznajesz, że jesteś niezły i mało co cię może zaskoczyć. To jest prawdopodobnie faza, w której motocykliści mają najwięcej wypadków i kończą jako kalecy albo na cmentarzu. Bo poczucie zajebistości jest potężne, frajda nieziemska. Ale tak naprawdę gówno się jeszcze widziało, technika jeszcze niedopracowana, a doświadczenie małe. To jest ta faza, w której robisz błędy, a motocykl sportowy takich po prostu  albo nie wybacza, albo swoją dynamiką je potęguje. 

W temacie>
Motocykl sportowy jako pierwsza maszyna to poroniony pomysł. Niezaleznie od tego, czy jest to 600 czy 1000.  Nie warto po prostu. 
W ogóle w doborze motocykla napaleni nowicjusze robią błąd napalając się na konkretny model. Uuuuu Yamaha R6 to jest to. Oooooo ja chcę Hondę CBR. 
Nie powinno się dopasowywać siebie do motocykla, tylko motocykl pod siebie. Widziałem takie laski-motocyklistki, co porywały się na duże maszyny, a ledwo nogami do ziemi dosięgały na światłach. 

Co ma sens na początek?
1. Jaki styl preferujesz? Jeśli chopper/cruiser, to w zasadzie sprawa jest prosta- dobierasz taki sprzęt, który ci się podoba i gabarytowo się zgadza (dwumetrowe chłopisko raczej nie będzie miało komfortu jazdy na virago 600). Pojemność silnika ma tutaj drugorzędne znaczenie, bo klasyki nie mają tak agresywnego przyspieszenia jak sportowe maszyny. Ale musisz być w stanie ogarnąć takiego kloca. Inaczej to nie ma sensu i męczarnia.
Wolisz maszynę z bardziej sportowym zacięciem? Ogarnij miej więcej co ci się podoba i koniecznie przetestuj. Wsiądź na tą maszynę, zobacz czy wygodnie, czy nie jest za wysoki. Cholernie ważna sprawa.

2. Jeśli planujesz długie trasy, wakacyjne wypady po kilkaset kilometrów (np. do Chorwacji) to sport też odpada. Wiem, wiem, można tak jeździć i niektórzy tak robią. Ale pozycja przy dłuższej jeździe niewygodna. Jak bierzesz dziewczynę na plecy to będziesz miał trucie dupy na każdym postoju, bo plecy bolą. I się nie spakujesz, bo dopinanie kufrów czy sakw do sporta nawet jeśli jest możliwe, to jest po prostu głupie. 
2. Dla tych, co chcą bardziej "sportową" maszynę- naprawdę poronionym pomysłem jest kupowanie maszyny torowej (r6, r1, cbr etc.) na pierwszy sprzęt. Sportowe-turystyki mają zapas mocy, są dynamiczne, ale masz tą moc pod lepsza kontrolą. Jeździsz wygodniej, maszyna więcej błędów wybacza. 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Litr na początek? W życiu. :)

Nie wyobrażam sobie nowicjusza na takim np. sv1000. Który ma 120km, ale to widlak z sportowym zacięciem.

Chyba motocykle V2 nie są dobre na początek.

 

Sam miałem dwie gleby na 15 konnym motocyklu. Raz puścił mi tył na zakręcie przy jakich 70, a raz przy 40 na tym samym zakręcie, tylko, że w drugą stronę.

Z tym, że za drugim razem byłem lepiej ubrany, kask, kurtka na moto i rękawice. Nawet zadrapania nie miałem.

Ile razy ja miałem na tym motocyklu podbramkową sytuację.... Tylko, że ja od początku ćwiczyłem technikę jazdy.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Vstorm napisał:

Chyba motocykle V2 nie są dobre na początek.


Im więcej garów, tym gładsza praca, mniej narowisty charakter. Obecnie mam singla i V2. Przerabiałem boksery, R4 i V4. Moje wnioski są proste - na początek przygody brałbym spokojną dwójkę lub czwórkę nieważne w jakiej konfiguracji, R, V, czy B. Ważne, by nie był to wyżyłowany sport, tylko coś, oddającego większość momentu obrotowego w raczej średnim pasmie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, van.dall napisał:

600 cm^3 na początek będzie OK. Tylko na początku uważaj z gazem, i jeździj na niskich obrotach (mniejsza moc). Ja osobiście zacząłem od litra i szybko przesiadłem się na 1300, bo litr przestał wystarczać.

To napisz jeszcze jakiego litra miałeś i na co się przedsiadłeś. Przesiadka na 1300 brzmi mi jak cruiser. Inna bajka, inna książka, inny gatunek literacki. 

 

Bo jak dajesz takie porady nowemu w temacie, to zaraz kupi R6 i się rozpieprzy w ciągu miesiąca.

 

600 jest 600 nierówna. W fz6 masz silnik z R6, ale motocykl jest inny, inna pozycja, inna kultura pracy, inna dynamika, choć mocy w zapasie i dynamiki jest sporo. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minute ago, Esmeron said:

To napisz jeszcze jakiego litra miałeś i na co się przedsiadłeś. Przesiadka na 1300 brzmi mi jak cruiser. Inna bajka, inna książka, inny gatunek literacki. 

 

Bo jak dajesz takie porady nowemu w temacie, to zaraz kupi R6 i się rozpieprzy w ciągu miesiąca.

 

600 jest 600 nierówna. W fz6 masz silnik z R6, ale motocykl jest inny, inna pozycja, inna kultura pracy, inna dynamika, choć mocy w zapasie i dynamiki jest sporo. 

1sze moje moto to Kawasaki Z1000, potem Suzuki Hayabusa. Zabić się można również na skuterze. Tak jak mówię, uważać z gazem i jeździć na niskich obrotach. Przede wszystkim myśleć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Esmeron napisał:

fz6

Jak najbardziej na pierwsze. Taki sportowo-turystyczny.

Nie łapie pełnej  mocy od dołu i można do ok 6-7 tys obrotów spokojnie jeździć przyzwyczajając dłoń do manewrowania manetką gazu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 11.08.2019 o 11:05, Esmeron napisał:

Gadasz niebezpieczne pierdoły żeby się popisać.

Tak, tak…od samej dyskusji wszyscy zginiemy w wielkiej kuli ognia :) Nie panikuj, tylko wymieniamy poglądy.

 

W dniu 11.08.2019 o 11:05, Esmeron napisał:

Jeśli motocyklista jara się, że ciśnie po autostradzie 300 na godzinę, to dalej nawet już nie słucham, bo to dupa a nie motocyklista.

Nie wzrusza Cię 300km/h motocyklem? O Bracie, to dobry musi być z Ciebie kot. Mi się zdarzyło kilka razy i srałem po gaciach. I nie zgodzę się, że motor to tylko zakręty.

 

W dniu 11.08.2019 o 11:05, Esmeron napisał:

Jedziesz samochodem, po zimie masz piasek zbierający się na zakręcie. Przejedziesz i zaraz zapomnisz. Źle potraktuj taki zakręt motocyklem, to leżysz i suniesz po asfalcie na przeciwległy pas, albo poza drogę. Jakośc dróg w Polsce jest do dupy. Dziurę czasami zobaczysz z daleka, punktowe wybrzuszenie asfaltu niekoniecznie. Znów- dla samochodu niewielki problem. Wpadniesz na to, zaklniesz i 2 minuty pózniej już nie pamiętasz. Wpakuj się na takie coś motocykem, to możesz mieć naprawdę gruby problem.

No tak i co z tego? Znaczy, że na R1 piach, czy doły mnie zabiją, a na Fazerze już nie? Ścigacze jakoś od 2007 mają po 3 mapy i możesz go kliknięciem wykastrować, żeby cię nie zaskoczył przy oswajaniu. Nie widzę związku.

 

W dniu 11.08.2019 o 11:05, Esmeron napisał:

Jakośc dróg w Polsce jest do dupy.

Eee…telepało to w 2002 czy 2003 jak zaczynałem, dziś już jest nieźle i coraz lepiej.

 

W dniu 11.08.2019 o 11:05, Esmeron napisał:

Jeśli planujesz długie trasy,

Ja się pakuję w plecaczek 20 litrowy na 7 dni bez problemu. Po prostu nie biorę suszarki, lokówki, ani 3 par butów. A jak dłuższy wyjazd, to dodatkowo torba na zadupnik i się jedzie dużo lepiej niż z kuframi. Stelaże i kufry, o dziwo też robią, ale to faktycznie głupie.

To pojazd jednoosobowy. Z tyłu jest hardcore, lachona można przewieźć, ale koło domu.

 

Co do pozycji się nie zgodzę. Mam też BMW GS 800 (z przypadku, nuda w chuj, ale trzymam z myślą o wschodzie) i latałem trochę koło komina. Mnie taka pionowa pozycja bardziej męczy i powoduje ból kręgosłupa. W ścigaczu tylko trochę bolą ręce na początku sezonu, bo jak wolno jedziesz, a czasem trzeba, to się mocno opierasz. Od 120 już opór powietrza cię trzyma i problem znika.

 

Kupisz wynalazka jak mój GS, obniżysz trochę ryzyko, może i tak, ale tylko trochę, a przyjemność niemalże do zera.

To już lepiej kupić Volvo i kapelusz ;) 

 

Dla mnie każdy motocykl jest jak bomba zegarowa. W każdej chwili może cię wyjebać w kosmos. Jak już podejmuję ryzyko, to chcę coś w zamian.

 

LWG!

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, Frajer napisał:

Nie wzrusza Cię 300km/h motocyklem? O Bracie, to dobry musi być z Ciebie kot. Mi się zdarzyło kilka razy i srałem po gaciach. I nie zgodzę się, że motor to tylko zakręty.

Tutaj chodzi o umiejętności i podatność motocykla w zdobywaniu tej wiedzy. Z wielką mocą, przychodzi wielka odpowiedzialność.

Większość motocyklistów, nie interesuje się tematami przeciwskrętu, jak jeździć poprawnie technicznie, na co uważać. Co to między gaz itp. I ty mówisz, że mocne R1, bo nie każdy na pierwsze moto, może kupić sobie r1 z mapami. Poradzi sobie w deszczu, czy z motocyklami bez sprzęgła antyhopingowego sprzęgła. Zła redukcja w mocnym sportowym Vidlaku nawet na suchym potrafi złapać uślizg, a co dopiero na mokrym. 

Inna sytuacja by była jakby, ktoś np. jeździłby odkąd dana kategoria pozwala. np. na 50ccm, czy teraz 125 na A1 i na kat.B, cały czas ćwiczył technikę jazdy, to jeszcze by to uszło.

Ale tak od razu? To, że jednemu się udało, nie oznacza że uda się drugiemu ogarnąć litra.

Nawet 600ccm trzeba pokonać sporą skalę obrotów, aby motocykl zaczynał ostro oddawać moc silnika, więc jest łatwiejsza w w opanowaniu na mokrym.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Ja powiem tak.. jak masz dziecko to bierz 600 itak będziesz jeździł ostrożnie..jak nie masz zacznij od 125 a po roku spokojnie 600 lub więcej..motocykl potrafi wybaczyć bardzo dużo ale też potrafi nie wybaczyć drobnostki..liczy się flow .. tak samo jak przy jeździe samochodem..jak to czujesz to wszystko się udaje..żeby poczuć to najpierw trzeba trochę pojeździć..nie ma nic od razu.. a pokusy są ..trzeba umieć opanować emocje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ludzie myślą, że sportowa 600-tka to tylko kwestia "oleju" i pilnowania się prędkości.

 

A to jest gówno prawda.

 

Na sporcie szybciej zabiją Cię hamulce, nieumiejętna redukcja, albo najzwyklejsze odcięcie gazu w zakręcie, gdy jesteś na wysokich obrotach (na wysokich obrotach sport mocno hamuje silnikiem).

 

Co prawda sporty świetnie się prowadzą, jednak... wsiadanie na sportową 600-tkę jako na pierwszy motocykl to strasznie chujowy pomysł.

 

Ja na sportach wsiadłem dopiero po kilku sezonach (początkowo w ogóle nie brałem pod uwagi takich motocykli, uważałem, że sportami jeżdżą tylko szaleńcy) i pierwsze co mnie zaskoczyło to hamulce-żylety, które wystrzeliwały tył w powietrze nawet przy dużych prędkościach.

 

Także jeśli jesteś zwykłym kierowcą samochodu, albo początkującym motonitą, to powiadam Ci, że 100+ koni na tylnej oście + hamulce żylety pozamiatają Cię szybciej, niż się spodziewasz. I nie zginiesz z tego powodu, że po prostu za szybko jechałeś. Zginiesz dlatego, że za mocno zahamujesz (tył wystrzeli do góry albo zerwiesz przyczepność przedniego koła), zrobisz chujową redukcję (od razu zablokujesz tylne koło), albo wystraszysz się w zakręcie, odetniesz gaz na wysokich obrotach, a moto gwałtownie zwolni, wyprostuje się i wykurwisz w bariery/drzewa/auto na przeciwnym pasie.

 

Jest cała masa łagodnych motocykli, od których można zacząć. Jeśli ktoś lubi sporty, to może sobie kupić Ninję 250R, Ninję 300, są nawet 400-tki teraz. Może kupić CBR 500 (50+ KM ma). Albo całą masę starszych i tanich motocykli, np. GPZ 500 kosztuje grosze, to samo GS 500, ER-5 itd. Jest też XJ 600, które ma 50-60 koni w zależności od wersji. Jest też Bandit 600, który ma zdaje się 78 KM. To już sporo, ale jest jeszcze całkiem łagodny. Po więcej koni na pierwsze moto bym nie sięgał. Chyba, że komuś śpieszy się do szlifowania, kalectwa bądź śmierci. :D

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.