Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć

Na początek zanim zacznę mała prośba - ten temat nie ma nic wspólnego z moją osobą. Jest on opisem przykrego precedensu który już od dłuższego czasu obserwuje na forum. Dlatego proszę was - bez osobistych wycieczek. Omówmy ideologię a nie wytykajmy się palcami. Sam nigdy nie poszedłem do łóżka z kobietą kiedy byłem w związku z inną. Mam nadzieję że to wystarczy żebyśmy prowadzili tutaj dyskusje a nie pisali niczego w stylu ,,TY tak piszesz bo pewnie...". 

Jednocześnie proszę aby temat nie przerodził się w dyskusje o moralności ani tym bardziej czy zdrada jest dobra czy zła. Jest już wiele takich tematów, a ten chciałbym poświęcić bardziej w większym stopniu opinii ludzi z forum na dany temat a konkretnie o reakcji na historie o zdradzie a nie o istocie zdrady samej w sobie. Mogę na was liczyć że nie będzie offtop-ów?   

Do tematu zainspirował mnie znany trener podrywu Paweł G. którego ok 5 lat temu byłem uczniem oraz dogłębna lektura forum. Temat niejako sprostowany przez @Marek Kotoński w jednej audycji, ale pomimo tego jest wiele głosów na forum że nie wystarczyło to. Niemniej bardzo dziękuję Marku za tę świetną audycję. Ja dużo z niej wyniosłem.

Przejdźmy zatem do rzeczy. W niemalże każdym temacie w którym pojawia się kobieca zdrada pojawia się jeden lub więcej komentarzy w stylu: 

,,Nie Wolno/Nie można winić kobiety za zdradę. Taka jest jej natura". 

Co zgadza się z mechanizmen hipergamii - jeśli kobieta spotka samca o wyższym smv i ma do niego dostęp naturą jej jest pójść z nim do łóżka i nie przejmować się że aktualnie oficjalnie jest z innym. Zatem rzeczywiście jest taka natura. Naturę można ujarzmić do pewnego niewielkiego stopnia, jednak jak dobrze wiemy kultura i obyczaje w których żyjemy tworzą środowisko dla kobiet w którym nie tylko nie muszą ale i nie mają żadnych zagrożeń z powodu żadnych zachamowań i uleganiu swojej naturze w całości bez najmniejszego nawet oporu. 

Natomiast sprawa wygląda zgoła inaczej jeśli jest mowa o męskiej zdradzie. Wtedy na forum znacznie więcej jest bezpośredniej krytyki wobec mężczyzny. Być może coś mi umknęło ale nie spotkałem się jeszcze z 

,,To nie jest jego wina tylko natury która dała mu potężny popęd seksualny nad którym trudno zapanować."

Zapewne zamiast tego pojawiłyby się opinie że ,,za słabo on nad swoją naturą panował", ,,powinien być bardziej ascetą", powinien xxxxxxxxxxx

Co ciekawe w przeciwieństwie do kobiet obwinianie, oczernianie, opieprzanie mężczyzny za jego ,,naturę" już bardzo pokrywa się z aktualną mainstreamową, medialną opinią. Jednak tam podwójny standard w przekazach poza tym forum jest dla naszej społeczności oczywisty. 

Skąd zatem te komentarze? Przecież analogicznie do natury kobiety która kieruje się hipergamią - zdobyciem zasobów najlepszego samca, natura mężczyzny polega (natura, nie wychowanie) na zapłodnieniu swoimi genami jak największej ilości samic po to aby zapewnić jak największą szansę na przekazanie swoich genów. 

Czemu więc krytykujemy mężczyzn bardziej za ten czyn, podczas gdy kobiety wybielamy każdym możliwym sposobem? Tak robią media, mainstream, instytucje edukacyjne ale dlaczego to forum też musi iść z tym zakłamanym prądem. 

Proszę was - to jest podwójny standard, od którego niewiele miejsc w internecie jest wolnych. Uczyńmy nasze forum jednym z nich. Nie dajmy się gynocentryzmowi bracia.  

 

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To babskie pieprzenie o "ale facet powinien..." dotyczy przecież każdego aspektu życia jaki jest poddany w dyskusję, a ociera się o relacje damsko męskie.

Prawda jest taka, że żyjemy w zakłamanym i błędnym modelu społecznym, przez co ciągle obserwujemy, że to nie działa ( rozwody, zdrady, nienawiść spowodowana przebywaniem non stop razem kobiet i mężczyzn itd), a jednocześnie zamiast zmienić ów model na działający, ciągle naprawiamy to gówno które jest wadliwie spreparowane od początku, a które nam podsunęli, i egzekwują je nakazami prawnymi i moralnymi, aby w tym tkwić wbrew naturze i zdrowemu rozsądkowi.

Naturalny, bo wypracowany przez setki, a może miliony lat jest taki, że kobiety przebywają razem w swoim towarzystwie zajmując się domem i dziećmi. Mają w sobie dobre słuchaczki i towarzyszki bo się rozumieją, lubią dużo gadać, i mają wspólne zainteresowania.
Mężczyźni w tym czasie chodzili zdobywać pożywienie. Wracając do obozu nie zajmowali się pomocą w babskich obowiązkach, a naprawiali broń, narzędzia itd.


W czym tkwi błąd i  oszustwo obecnych czasów? W tym, że narzucono nam babski system społeczny, który nie dość, że nie działa, to jeszcze jest przyczyną ciągłego tkwienia w nieszczęściu.

W tym, że teraz każda kobieta zabiera sobie mężczyznę na własność do "jaskini" i oczekuje od niego aby z nią gadał godzinami jak koleżanka, wykonywał z nią jej babskie zajęcia, i ogólnie aby był na jej wyłączność.
Skutkuje to tym, że mężczyźni niewieścieją, kobiety się stają męskie, a poprzez odwrócenie tych ról, niezgodne z naturą, obydwoje żyją w ciągłym stresie, awanturach i niespełnionych oczekiwaniach.


Skąd mam pewność, że to co pisze to prawda? Wystarczy się przysłuchać kto najbardziej wrzeszczy kiedy poruszy się temat pt " monogamia jest zła" - BABY.

Edytowane przez AR2DI2
  • Like 10
  • Dzięki 2
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kwestia którą porusza @AR2DI2 jest kluczowa. Dodam, że obecny model szkodzi tak mężczyznom jak i kobietom (nawet bardziej). Przy czym z punktu widzenia kobiety wygląda zachęcająco na pierwszy rzut oka. Tylko potem kobiece podświadome pragnienie szukają tego "prawdziwego mężczyzny".

 

A "rael man" to unreal man - taki miks podświadomych potrzeb i narzuconego obrazka z gazetek i gównianych telewizji śniadaniowych. Te ostatnie, razem z filmami i książkami dorzucają do obrazka kobietom jak mają o siebie dbać, zawsze nie dość no i latać do roboty. Hehe kariera się to zowie. Kobiety siedzenie za biurkiem przez naście lat, frustrowanie się w biurze i zmęczenie z tym związane nazywają karierą - to jest w zasadzie clue.

 

Przez to nie wiedzą czego chcą i prawdziwy man się nie zjawia. Bo nastepuje wycofanie części męskiego rodu, inni (nieliczni) dobrze się w tym poruszają korzystając z naiwności idiotek, a reszta układa właśnie włosy i się depiluje.

 

Co do komentarzy, że "nie wolno winić kobiety za zdradę" - to zbyt prosto postawione. Ja osobiśnie nie winiłbym gdyby kobieta odeszła - proste. Ale zdrady i kłamstwa jednak nie wybaczam, pomimo "natury" kobiet. Podobno to dorosłe osoby :D

 

Mężczyzna powinien panować nad sobą - stąd różnica w podejściu. Na forum są osobniki, które chcą się rozwijać, narzucić sobie pewne zasady (jakie kto chce, jak ktoś chce pykać mężatki - spoko, jeśli tak ze sobą ustalił i ma otwarte podejście). Dlatego tłumaczenie się/kogoś (faceta), że natura nim zawładnęła, geralnie gardzi zdradą ale tak jakoś wyszło.. - to kpina. To dla gówniarzy.

 

Trzeba uczyć się panowania i dyscypliny - to męska domena.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ogólna tendencja jest taka ... facet zdradza bo to dziwkarz, menda, babiarz co przy jednej dziurze zdechnie, musi ruchać i kropka. A kobieta zdradza bo jest biedna samotna w związku, nie zrozumiana, brak miłości czułości i uniesień - ogólnie to facet jest winny bo sam pcha kobietę do zdrady. W środowisku jest większe zrozumienie zdrad kobiet, zawsze jest winien facet a jak jest na prawdę? 

A naprawdę zdradę mamy w genach - facet by zapłodnić jak najwięcej kobiet i przekazać geny dalej, podtrzymać gatunek a kobieta by pozyskać lepsze geny, zapewniające zdrowe i silne potomstwo oraz zapewnić przeżycie sobie i swojemu potomstwo i jak najlepsze warunki bytowe.

Do tego dochodzą czynniki takie jak wychowanie i normy społeczne.

Zdrada była jest i będzie, zdradzają za równo kobiety jak i mężczyźni.

  • Like 1
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu, AR2DI2 napisał:

Skąd mam pewność, że to co pisze to prawda? Wystarczy się przysłuchać kto najbardziej wrzeszczy kiedy poruszy się temat pt " monogamia jest zła" - BABY.

No Bracie - napisałeś wszystko co i ja bym na ten temat napisał. 100 a nawet 1000% racji.

 

Dlatego juz bardzo dawno temu doszedłem do wniosku, że coś tu śmierdzi w tym modelu społecznym.

 

Byłem w kilku LTR w swoim zyciu. Tylko w jednym z nich byłem wierny - w małzeństwie.

Dlatego, że dałem tam obietnicę. Raz w kościele, dwa w USC.

 

I nie dlatego byłem wierny, że uważałem to za dobre, poprawne, prawidłowe, męskie, modne, ładne i wygodne.

Nie. Nic z tych rzeczy.

 

Dlatego, że się umówiłem a zawsze robię co mogę by umów dotrzymywać.

 

Tkwiłem w małzenstwie - nie pasowało mi to więc po dwóch latach zeń wyszedłem składając pozew i płacąc za to niemało.

 

Nadmienię dla porządku, że kobiecie, która była moją żoną wierny byłem tylko w okresie od zawarcia ślubu (wypowiedzenia obietnicy) do momentu UPRAWOMOCNIENIA SIĘ wyroku rozwodowego (formalnie rozwiązującego małzeństwo).

Przed ślubem byłem z nią kilka lat w LTR - i wierny nie byłem - bo nie musiałem, ponieważ deklaracji nie złożyłem. Nie było więc podstaw do bycia wiernym.

 

Poza tym we wszystkich innych LTR'ach wierny nie byłem. Bo nigdy żadnej kobiecie nie obiecałem, że będę. Nigdy żadna ode mnie takiej obietnicy nie wymogła.

Nawet nie próbowała. Jakoś nic takiego nie miało miejsca.

 

Bo gdyby spróbowała mnie zrobić jej wiernym - to bym się nie zgodził nawet pod groźbą sakramentalnego "to ja odejdę"
To odchodź.

 

Co to jest deklaracja wierności ?

To świadome, dobrowolne i BEZDYSKUSYJNE pozbawienie się wolności w zakresie ruchania dowolnych kobiet - w zamian za MGLISTĄ i NIEPEWNĄ możliwosc ruchania tej jednej i jedynej kobiety, której zdeklarowałeś wierność.

 

Przecież to jest idiotyzm i działanie na własną szkodę ! To nic innego jak samozamykanie sie w pierdlu.

 

I co masz w zamian ? Bezpieczeństwo ruchania ? A co za to dałeś ? Wolność.

Kto zamienia wolnosć na bezpieczeństwo traci jedno i drugie.

 

Musiałbym być ciężko chory żeby pójść na taki numer - jak to trafnie ujął Duńczyk w Vabanku.

Szczęsliwe to są moje przeszłe problemy i dość zamierzchłe już, byłe rozterki. 1 stycznia 2012 roku dałem sobie spokój ze wszystkimi tzw "stałymi związkami" - i problem sam się solved :)

 

Polecam Braciom.

  • Like 6
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Małżeństwo to złe wyjście, osobiście nie umiałbym wytrzymać z jedną kobieta przez całe życie, to nie jest wina tego czy kontroluję swój popęd czy nie. Zresztą jestem strasznie wyczulony na manipulacje, więc jeśli szanowana małżonką próbowałaby manipulować seksem i dupą, umiejętnie dozować mi szparę w zamian za to aby szedł po smyczy to z pełną odpowiedzialnością poszedłbym jebać młode studentki, bo nie lubię jak baba ze mną pogrywa.

Kobieta powinna zaspokajać swojego faceta, wtedy jest on lepszy, lepiej pracuje, jest wydajniejszy i szczęśliwszy, to się przekłada na wyższą jakość całego związku z pożytkiem dla niej dla niego i ewentualnie dzieci...

 

 

Edytowane przez Themotha
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minutes ago, Themotha said:

Ale nie dajmy się zestawić w tym samym szeregu co zwierzaki, to że działamy na identycznych mechanizmach biologicznych nie może być usprawiedliwieniem dla zdrad itd, człowiek różni się od zwierzaka tym ze dysponuję rozumem i powinien kierować się nim i pewnymi zasadami moralnymi, obowiązuje to i kobiety i mężczyzn, zresztą to jest jedną z najważniejszych męskich cech-umiejętność samodyscypliny i samokontroli, jeśli kobieta tego nie przestrzega to należy ją wypierdolić ze swojego życia, bo równie dobrze mogę sobie kupić psa, on też rozumu nie używa tylko rucha co popadnie...

 

Nie wiemy czy zwierzęta nie dysponują większymi możliwościami umysłowymi niż my. Przykładamy do tego tylko naszą miarkę, a wszystko co do niej niej nie przystaje uważamy za gorsze. Zobacz ile cżłowiek potrzebuje przedmiotów aby przeżyć. Zwierzęta nie posiadają żadnego a żyją. Może geniusz tkwi w używaniu umysłu tylko w minimalnym stopniu w celach "doczesnych" a reszta go jest pożytkowana w inny, nieznany nam, bo jesteśmy może jeszcze zbyt ograniczeni, sposób?
To jednak filozofia, więc można tak do woli godzinami.

Zasady moralne, etyczne i prawne są tylko socjalizacją i programowaniem społecznym. W naszej kulturze cycki są wstydliwą częścią ciała, w innych kulturach cycki są aseksualne całkowicie. To tylko wstyd narzucony społecznie, nie naturalnie.

Zaś pęd do prokreacji jest imperatywem natury. A z naturą jeszcze nikt nie wygrał. 
..........................

@Bonzo

No właśnie. Daleko jestem od PL ale musimy się na tą wódkę kiedyś złapać. Będziemy mieli wzajemnie słuchaczy wychwalających zdanie interlokutora ;)

A co do związków, i obserwacji z nich wynikłych.

Byłem w swoim życiu od 18 roku życia ciągle w związkach.

Pierwszy - 7, 5 roku. Bez ślubu.
Drugi -6 lat. Bez ślubu.
Trzeci - Rok. Bez ślubu.
Czwarty - 2 lata. Bez ślubu.

Kilka związków po 3-4 miesiące. Wiele, wiele kobiet jako przyjaciółki do łóżka, pogadania itd. 

I co z tego wynika? A to, że "pojadłem" tego miodu dość sporo. I wiem jak on smakuje.
A wnioski? Model współczesny, partnerski, nie działa w moim przypadku. Kiedy zaś narzucałem instynktownie model ewolucyjny - facet dominuje - wszystko było inaczej - związek był w miarę udany, dopóki trzymałem za uzdę.

I jak czytam, że ktoś szuka kobiety jako partnerki, to wiem, że jest typem pierdoły. Konkretni faceci szukają po pierwsze kobiety normalnej (w sensie pani domu), po drugie w obecnym czasie i modelu społecznym rzadko bardzo utrzymują się długo w związkach, bo rezygnują szybko z "współpracy" z współczesną przedstawicielką rodu samic, mianującą się partnerką. 

Model  "partnerstwo" - między owym "pierdołą" a jego kobietą, przy czym kiedy się przyglądamy temu związkowi, okazuje się że wbrew temu co on myśli ( że jest w związku partnerskim) on jest pod pantoflem. Co widzi otoczenie, a on nigdy.
Przypadek  "facet konkretny" - związek zadziała ale tylko kiedy trafi on na "tradycyjną" kobietę. 

Takie wnioski.


 

  • Like 6
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minutes ago, AR2DI2 said:

Model  "partnerstwo" - między owym "pierdołą" a jego kobietą, przy czym kiedy się przyglądamy temu związkowi, okazuje się że wbrew temu co on myśli ( że jest w związku partnerskim) on jest pod pantoflem. Co widzi otoczenie, a on nigdy.
Przypadek  "facet konkretny" - związek zadziała ale tylko kiedy trafi on na "tradycyjną" kobietę. 

Wg mnie takie modele się najczęściej sprawdzają na dłuższą metę "w przyrodzie". Model 2 - klasyka, rozumie się samo przez się.

 

Model 1 (trochę znak obecnych czasów) - tu facet nie musi być do końca taką kompletną pierdołą życiową bez zasobów/dwie lewe ręcę/"a ja nie wiem sam, co sądzisz?". Ważne, że to kobieta dominuje i prowadzi. Ale raczej kobieta w takim układzie musi być sporo samoświadoma, żeby zaakceptować i wyważyć sobie niedogodności samca pierdoły i z drugiej strony to że może dominować (jesli wewnętrznie to naprawdę lubi).

 

To nigdy nie jest partnerstwo, które wogóle niektórzy czasem chyba rozumieją jak koleżeństwo z opcją tak naprawdę "będzie mnie wspierać, zadba o mnie (bo sam nie mogę)". Zawsze jest przeciąganie liny między stronami na wielu płaszczyznach. Więc jeśli ktoś szuka "partnera" to jest imho pierdołą, ale mentalną przede wszystkim.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, AR2DI2 napisał:

Nie wiemy czy zwierzęta nie dysponują większymi możliwościami umysłowymi niż my. Przykładamy do tego tylko naszą miarkę, a wszystko co do niej niej nie przystaje uważamy za gorsze. Zobacz ile cżłowiek potrzebuje przedmiotów aby przeżyć. Zwierzęta nie posiadają żadnego a żyją. Może geniusz tkwi w używaniu umysłu tylko w minimalnym stopniu w celach "doczesnych" a reszta go jest pożytkowana w inny, nieznany nam, bo jesteśmy może jeszcze zbyt ograniczeni, sposób?

Może :)

31 minut temu, AR2DI2 napisał:

Zasady moralne, etyczne i prawne są tylko socjalizacją i programowaniem społecznym. W naszej kulturze cycki są wstydliwą częścią ciała, w innych kulturach cycki są aseksualne całkowicie. To tylko wstyd narzucony społecznie, nie naturalnie.

No tak, zgadza się, ale jednak ich przestrzegasz, nawet mając świadomość tego skąd pochodzą i czego są wynikiem. 

31 minut temu, AR2DI2 napisał:

Zaś pęd do prokreacji jest imperatywem natury. A z naturą jeszcze nikt nie wygrał. 
.

Pełna zgoda.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Panther napisał:

Czemu więc krytykujemy mężczyzn bardziej za ten czyn, podczas gdy kobiety wybielamy każdym możliwym sposobem? Tak robią media, mainstream, instytucje edukacyjne ale dlaczego to forum też musi iść z tym zakłamanym prądem.

To chyba ja czytam inne forum, bo widzę to zgoła inaczej. To większość naszych zachowań (także zdradę) jest wybielana. Nie zacytuję tutaj nikogo konkretnie, ale takie coś po prostu zaobserwowałem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

47 minut temu, Ksanti napisał:

Każdy ma swoje zdanie stąd tyle różnych głosów na forum. 

Dokładnie. Dlatego trudno określić jednolitą płynną ideę forum. Forum służy po prostu pomocą dla mężczyzn, ale także i kobiet w sprawach "sercowych", lecz nie tylko.

 

 

47 minut temu, Ksanti napisał:

Mężczyźni też są z natury hipergamiczni

Zapewne tak.

 

 

1 godzinę temu, Salius Ketman napisał:

Meżczyźni są w stanie panować(co nie znaczy rządzić) nad swą naturą w większym stopniu niż kobiety.

Dokładnie. To jest złota zasada i różnica między mężczyzną a kobietą. To my mężczyźni budowaliśmy cywilizację i tworzyliśmy zasady moralne i narzucaliśmy je społeczeństwu. To my walczyliśmy o takie pojęcia jak honor, godność etc. oczywiście o kasę i władzę też, ale wiadomo o co chodzi :D 

W związku z czym mężczyzna w większym stopniu potrafi panować na swoją naturą. Poza tym, jak osoba bardzo emocjonalna(a takimi istotami są kobiety) ma w łatwy sposób panować nad sobą? Wiele razy byłem świadkiem jak kobiety coś odjebały, a później udawały głupie i nie miały bladego pojęcia co je do tego skłoniło.

Znam dużo mężczyzn z dobrym sercem, który chcą po prostu mieć kobietę, która będzie ich wspierać. Której będą mogli się wygadać i polegać jak na dobrym przyjacielu.
Niestety jak wiemy kobiety nie są od pogaduszek i wyżalania się, więc niestety takich facetów czeka porządny kopniak w dupę po łyknięciu albo i nie, czerwonej tabletki.
Owszem są pary, które się dogadują, są zbliżone, przyciągające się do siebie charaktery.
Nie zmienia to faktu, że tam są faceci, którzy są w związkach, które nie polegają na jakimś śmiesznym partnerstwie.
Tam facet ma ostatnie słowo do powiedzenia, jest czasem chamski, ma wyjebane jaja czyli mówi i robi co mu się żywnie podoba - wolność Tomku w swoim domku + obowiązkowo mają przewagę finansową nad pańcią.
Pańcia się czasem powścieka, ale podświadomie czuje, że to facet z jajami, przy którym nic jej się nie stanie, ani z nim się nie zgubi, nawet w głębi lasu.
Poza tym taki facet dostarcza swojej kobiecie porządny rollercoaster prawie, że na miarę badboya.
Taki facet również nigdy się nie użala i rzadko kiedy przeprasza.
Wiele cech pasuje do mojego ojca - on nigdy nie przeprasza(poza jednym ekstremalnym wyjątkiem) i nigdy nie żali się. Po prostu robi swoje.
I jakoś wszystko funkcjonuje, nie zapowiada się na rozwód, choć kłótni nie brakuje.
Zauważyłem nawet, że dobrze gdy ojciec wyjedzie na jakąś delegację - jest 3 dni odpoczynku od siebie i gdy wróci to jest najstabilniej.
Kłótnie się zaczynają gdy spędzają za dużo czasu ze sobą.
W związkach moich kumpli jest podobnie - im pańcia chce więcej spędzać czasu ze swoim misiem tym bardziej spierdolony i toksyczny jest ten związek.
Mi się czasem wydaje, że jako obie płcie nie możemy przebywać ze sobą 24/7 bo po prostu jesteśmy "niekompatybilni".
Owszem ha ha ha, o ja, ale te kobiety są boskie i potrafią sprawiać, że na zawołanie endorfinki wskakują na najwyższy level, jednakże do czasu :)
Jak to mówią - wszystko wychodzi w praniu :)  

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@emehcsfotuoog Dokładnie, oba te modele się sprawdzają gdyż funkcjonują na zasadzie prawa naturalnego, czyli silniejszy dominuje. 

W związku pantofla z dominującą jest jednak gorzej, pomimo że przy pobieżnej obserwacji wyglada to tak samo jak w związku dominujący facet, podległa kobieta. Dlaczego? Bo w tym pierwszym zaburzony jest prawo naturalne. Co po czasie dłuższym lub krótszym wylezie w formie jakiejś patologii. Najczęściej właśnie pantofel wychowuje nie swoje potomstwo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minutes ago, AR2DI2 said:

Bo w tym pierwszym zaburzony jest prawo naturalne. Co po czasie dłuższym lub krótszym wylezie w formie jakiejś patologii.

W sumie myślałem o tym w trakcie pisania. Racja. Ale zastanawiam się na ile naruszone prawo naturalne kompensują zasady społeczne, wygoda życia itd. Może trochę tak i kiedy ludzie pasują do siebie charakterami, podejściem do życia itd to może to i działa.

 

Ale widzę oczami wyobraźni układ gdzie jest mocno dominująca kobieta i nawet ułożony gość kierowany "tylko" przez nią delikatnie (też przez zachętę, podbudowywanie ego), a jednak ona np musi czasem gdzieś być zerżnięta konkretnie przez kogoś - taki przykład.

 

Układ "klasyczny" jest lepszy. Tak to natura pomyślała - nie możemy rodzić, nie możemy być "miękkimi fajami" (też sami dla siebie).

Edytowane przez emehcsfotuoog
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, AR2DI2 napisał:

Nie wiemy czy zwierzęta nie dysponują większymi możliwościami umysłowymi niż my. Przykładamy do tego tylko naszą miarkę, a wszystko co do niej niej nie przystaje uważamy za gorsze. Zobacz ile cżłowiek potrzebuje przedmiotów aby przeżyć. Zwierzęta nie posiadają żadnego a żyją. Może geniusz tkwi w używaniu umysłu tylko w minimalnym stopniu w celach "doczesnych" a reszta go jest pożytkowana w inny, nieznany nam, bo jesteśmy może jeszcze zbyt ograniczeni, sposób?
To jednak filozofia, więc można tak do woli godzinami.

Świetny komentarz!

Polecam książkę ,,Bystre zwierzę" Fransa de Walla.

Autor wiele wyjaśnia właśnie w tej kwestii. Nie można oceniać naszą miarą inteligencji zwierząt, bo każdy gatunek poszedł w inną stronę adoptując się przecież zupełnie do innych warunków. Nie wiemy np nic o świadomości milionów gatunków różnych innych stworzeń. Po co byłby ośmiornicy rozwinięty mózg matematyczny skoro bez tej umiejętności świetnie radzi sobie w różnych zbiornikach wodnych za pomocą innych mechanizmów/instynktów?

Czy używamy echolakacji jak delfiny? No nie, bo i po co?

Ale znowu w drugą stronę, po co delfinom ludzkie wynalazki?

Czy umiemy zmieniać kolor skóry jak kameleon? A no nie. I może siedzi taki na krzaczku i śmieje się z Nas ,,ale ten człowiek głupi, nie umie się przebarwić". Tylko po co to nam? Zawsze idzie rozpoznać ograniczonego człowieka, który twierdzi że JAKIEKOLWIEK zwierzę jest ,,głupie". Wkurw mnie bierze jak widzę osobnika nie szanującego natury, podchodzącego do niej lekceważąco. Urodził się taki, nauczyli obsłużyć internet i myśli, że zjadł wszystkie rozumy świata. Dobrze, że jest to forum ?

Edytowane przez Jan III Wspaniały
Wpisałem odpowiedź do cytatu. Literówka.
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Jan III Wspaniały Ja mam takie podejście do człowieczeństwa jakie stworzył Herbert w swojej "Diunie".

Człowiek naturę ma pół zwierzęcą, ale w połowie jest także czymś więcej. To czy utrzymuję ją w ryzach, kieruje się wyższymi pobudkami, cechami których zwierzęta nie posiadają, stanowi właśnie o jego człowieczeństwie.

 

W dzisiejszym świecie, bez obrazy dla pań, kobiety usprawiedliwiają swoje spierdolone akcje, zachowania i decyzje właśnie zwierzęcą naturą - byłam taka bo "miesiączka", bo "hormony" bo "x" (pod x wstaw sobie jakiekolwiek inny "argument").  I to nie jest tak że facet jest lepszy w kontrolowaniu swoich zwierzęcych zachowań, babom się po prostu kurwa nie chce, jako że są nauczone tego że wszem i wobec łykane są przez społeczeństwo te ich "argumenta".

 

Gdy całe społeczeństwo panuje nad swoimi "popędami", "żądzami" itd. - mowa o cywilizacji, społeczeństwa które żyją w takiej dziczy nazywa się barbarzyństwem właśnie. Pamiętać należy też o tym, że nam, ludziom, jako gatunkowi, przy totalnym zezwierzęceniu  NIGDY nie uda się osiągnąć tej pierwotnej intuicji, tego zwierzęcego instynktu - ergo nie możemy osiągnąć tej pierwotnej "wyżyny", jesteśmy za to wstanie wspinać się w przeciwnym kierunku - cywilizacji - wciąż i wciąż ją zgłębiając i poszerzając własne poglądy. 

 

Człowiek jest czymś pomiędzy, z predyspozycjami do bycia czymś więcej. Żadne zwierze nie sra do własnej nory/gniazda/barłogu itp. itd jak człowiek. Żadne zwierze nie potrafi też  stworzyć lepszych warunków dla swojego otoczenia tak jak on. Człowieczeństwem jest panować nad zwierzęcą naturą i aspirować do czegoś więcej, w przypadku gdy się żądzą ulega, człowiek staje się rakiem i powinien być czym prędzej wyeliminowany ze środowiska w którym się znajduje.

Edytowane przez lxdead
  • Like 5
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, AR2DI2 napisał:

A wnioski? Model współczesny, partnerski, nie działa w moim przypadku. Kiedy zaś narzucałem instynktownie model ewolucyjny - facet dominuje - wszystko było inaczej - związek był w miarę udany, dopóki trzymałem za uzdę.

Dlatego dałem sobie spokój ze stałymi związkami.

 

Jak już wspominałem w innych wątkach - stały związek jest de fakto potrzebny tylko wtedy kiedy chce się mieć dzieci. I od tego jest małzeństwo.

Bo tak po prawdzie - małzeństwo różni się od LTR tylko sformalizowaniem prawnym, niekorzystnym nawiasem mówiac dla faceta.

 

Oczywiście jest to ciężar. Ale to koszt posiadania dziecka. Jesli ktoś ma taką potrzebę - to niestety nie ma wyjścia z sytuacji - musi wejsc w LTR aby miało to ręce i nogi.

 

U mnie potrzeba posiadania dziecka nie wystąpiła nigdy. Zawsze mnie to przerażało. I nie widziałem w tym głębszego sensu. Oczywiście - dzieci są potrzebne - bo to przedłuża gatunek, bo to napędza gospodarkę w kraju, emerytura jednak to z dzieci była kiedyś. Ale czy ja także muszę w tym brac udział ? Z pewnością nie. Chętnych narobić dzieci zawsze będzie pod dostatkiem i z pewnością na moje miejsce znajdzie się dwóch a może i nawet wiecej ochotnych, którzy spełnią powinnośc rodzicielską i to z naddatkiem.

 

W świetle powyższego oczywiste się dla mnie stało, że nie ma sensu wchodzić w żadne związki. Jedyny błąd jaki popełniłem to było małżeństwo. Dałem się namówić.

No ale cóż - errare humanum est jak to mawiali Starożytni Rzymianie, mimo popełnionego błędu - wszystko się szczęśliwie zakończyło wesołym oberkiem choć kosztowało niemało.

Nie żałuję tego jednak ani trochę - wiem bowiem jak to jest być mężem. Spróbowałem - chujowina, więc wyszedłem z tego dilu w zaskakująco dobrym stanie.

 

Gorzej jakbym dziecko zrobił. Wtedy jest pozamiatane do śmierci a często i po niej.

Błogosławione gumy :)

 

Oczywiście mógłbym wejść w LTR i trzymac kobietę za uzdę. To byłoby technicznie możliwe. Sądze, że jestem dostatecznie cwany i wystarczająco odporny na babskie gierki by sobie z tym poradzić.

Tylko po co ?

Co miałbym z tego ?

Seks ? No, powiedzmy. Z naciskiem na powiedzmy.

Ale przecież seks można mieć (i to fajny) - bez pakowania się w zwiazek

 

Reszta to same obciążenia.

Bo wspolne mieszkanie - to wydatki. To koniecznośc liczenia się z czyjąć obecnością w domu, tolerowanie zwyczajów, możliwość pokłócenia się o pierdoły (choć ja jestem mało skłonny do wzniecania awantur, ale baba lubi emocje i zawsze jakąś zadymę skręci o byle pierdololo, inaczej się nudzi)

Na cholerę mi baba w domu 24/7/365. Obiad sam sobie ugotuję, wyprac wypiorę, sprzątnąć sprzątnę niekiedy lepiej niż niejedna kobieta.

Z uwagi na swoją życiową zaradność - jest wysoce możliwym, że kobieta by to "wykorzystała" i uznała - po cholerę mam gotowac obiad, on też potrafi. Po co mam sprzątac - skoro on posprzata. Po co mam prać - on wypierze.

 

To na co mi taka baba ? Żeby mi się znudzona snuła po chałupie jak smród za wojskiem ? No wolne żarty.

 

I dodatkowo - żądania, roszczenia, wymagania "za to że jestem" - tayasne - co jeszcze ? Może pierdnąć w oponkę ?

 

A prawdziwa tragedia byłaby gdybym sobie wziął do LTR kobietę z dziecmi. To dopiero byłby komboz.

Wydatki razy trzy natychmiast (największego badylarza na to nie stać, a co dopiero mnie - na dorobku)

Dzieci nie moje. Więc jakakolwiek scysja - ona po stronie dzieci stanie - norma.

Potem ujadanie się z jej ex-mężem, ktory zauwazywszy, że jego dzieci mieszkają z nowym partnerem jego byłej żony - stałby się moim wrogiem - choć nic złego temu człowiekowi nie uczyniłem.

 

I co by z tego było ? Najdalej po kilku miesiącach - miałbym taki sam status jak jej exmąż. Czyli - straciłaby do mnie szacunek, uznała, że "chcialeś panią to rób na nią", koszty by rosły, zyski już dawno odeszłyby w zapomnienie.

 

Miałbym tylko jedną małą przewagę - łatwiej byłoby mi się z tego wymiksowac niż jej eksmężowi z małzenstwa. Co nie znaczy, że pozbycie się z domu kobiety z dziećmi byłoby sprawą prosta.

 

Po co mnie to ?

  • Like 6
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 4/24/2018 at 8:44 PM, emehcsfotuoog said:

Kwestia którą porusza @AR2DI2 jest kluczowa. Dodam, że obecny model szkodzi tak mężczyznom jak i kobietom (nawet bardziej). Przy czym z punktu widzenia kobiety wygląda zachęcająco na pierwszy rzut oka. Tylko potem kobiece podświadome pragnienie szukają tego "prawdziwego mężczyzny".

 

A "rael man" to unreal man - taki miks podświadomych potrzeb i narzuconego obrazka z gazetek i gównianych telewizji śniadaniowych. Te ostatnie, razem z filmami i książkami dorzucają do obrazka kobietom jak mają o siebie dbać, zawsze nie dość no i latać do roboty. Hehe kariera się to zowie. Kobiety siedzenie za biurkiem przez naście lat, frustrowanie się w biurze i zmęczenie z tym związane nazywają karierą - to jest w zasadzie clue.

 

Przez to nie wiedzą czego chcą i prawdziwy man się nie zjawia. Bo nastepuje wycofanie części męskiego rodu, inni (nieliczni) dobrze się w tym poruszają korzystając z naiwności idiotek, a reszta układa właśnie włosy i się depiluje.

 

Co do komentarzy, że "nie wolno winić kobiety za zdradę" - to zbyt prosto postawione. Ja osobiśnie nie winiłbym gdyby kobieta odeszła - proste. Ale zdrady i kłamstwa jednak nie wybaczam, pomimo "natury" kobiet. Podobno to dorosłe osoby :D

 

Mężczyzna powinien panować nad sobą - stąd różnica w podejściu. Na forum są osobniki, które chcą się rozwijać, narzucić sobie pewne zasady (jakie kto chce, jak ktoś chce pykać mężatki - spoko, jeśli tak ze sobą ustalił i ma otwarte podejście). Dlatego tłumaczenie się/kogoś (faceta), że natura nim zawładnęła, geralnie gardzi zdradą ale tak jakoś wyszło.. - to kpina. To dla gówniarzy.

 

Trzeba uczyć się panowania i dyscypliny - to męska domena.

Nie mam nic przeciwko temu aby mężczyźni nad sobą panowali. Mężczyźni ogólnie są dużo bardziej skłonni do ciężkiej pracy niż kobiety. Natomiast czemu się tu przeciwstawiam jest podwójny standard iż mężczyzna jest winny a kobieta nie przy popełnieniu tego samego czynu. 

Jeszcze raz - mężczyzna powinien nad sobą panować. Rozumiem. Natomiast jeśli nie zapanuje to dlaczego ma być za to bardziej karany niż kobieta? 

Dla mężczyzny rozwój powinien być wyborem. Wyborem wolnego człowieka. Nie kolejną wymówką aby go zgnoić.

Nie przeciwstawiam się rozwojowi. Przeciwstawiam wykorzystywanie go jako wymówki do gnojenia mężczyzn. Bo jak wiemy tych wymówek jest już pełny magazyn.  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Panther napisał:

Natomiast czemu się tu przeciwstawiam jest podwójny standard iż mężczyzna jest winny a kobieta nie przy popełnieniu tego samego czynu.

Dla mnie temat zdrady to jest w ogóle jakaś bzdura.

Wiernośc to jest coś wirtualnego, nad czym nigdy żadnej kontroli nie będzie. I nie chodzi tu o zapanowanie nad żądzą ruchania poza związkiem ale nad tym, że nie istnieje żadna techniczna możliwość weryfikacji iż partner, partnerka jest wierna.

 

Po co się więc zajmować czymś co jest niemożliwe do ogarnięcia ?

 

Przecież dowody, że tak wlaśnie jest - sa liczne i na tym forum. Kiedyś pytałem tu Braci o te kwestie - to zaskakująco wielu z nich twierdziło, że "za wiernośc partnerki/ żony dałbym sobie rękę uciąć"

I chodziłbym dziś kurwa bez ręki.

Co z tego wynika ? Że jedyna rzecz na podstawie ktorej wnioskuje się o wierności partnerki/ partnera - czyli zaufanie - też jest niezwykle słabą gwarancją.

 

W żaden inny sposób nie jesteś w stanie stwierdzić czy Twoja kobieta jest wierna. Dopiero jak dowody niewierności wpadną w ręce - to dowiadujesz się nie tyle, że nie jest ale że nie BYŁA. Bo już jest pozamiatane. Pozostaje do ustalenia najwyżej od jak dawna nie była wierna i jak długo robiony byłeś w bambo.

 

Jak wspomniałem już wczesniej - akurat ja w małzeństwie wierny byłem. Bo dałem taką obietnicę.

Nie chodziło o to, że tak należy, tak trzeba itp.

Wierność to zupełnie nie moja bajka. To nie moja religia i nie mój Bóg.

Ale wierny byłem bo obiecałem.

Gdyż ja nie lubię oszukiwać. Nawet nie swojego pana Boga.

 

Mam dość podobne podejście do tzw "miłości"

To też jest wytwór wirtualny, ktory nie istnieje.

Ale mnóstwo kobiet i całkiem sporo facetów w to wierzy.

 

Najprostsza metoda by zdobyc seks u kobiety - to powiedzieć że się ją kocha. I w dodatku udawać zakochanego.

Masa, ale to masa dam się zgodzi na bzykanie - bo skoro on mnie kocha to facio ma aktualnie zaćmiony mózg - trzeba szybko dac dupki i wybrać stosowny moment by go do siebie przywiązac wskutek popełnienia przez tego faceta z zaćmionym chwilowo mózgiem - czynności skutkujących nieodwracalnymi następstwami gwarantującymi przywiązanie do kobiety. Już teraz, natychmiast nogi szeroko i oddychać głęboko - byle się tylko nie zdązył odkochać bo ja nie zdążę go do siebie przyspawać.

 

To jest diabelsko skuteczna metoda. Powiedzieć "kocham Cię" i już mamy ruchanie.

Poruchac tak długo jak się da - zapewniając o miłości i ewakuować się kiedy kobieta się znudzi albo pojawiać się zaczną jakies roszczenia z jej strony. Z naciskiem na to drugie - bo to drugie pojawia się zazwyczaj szybciej.

 

Miłość to nie moja bajka. To nie mój Bóg.

I nie stosuję metod na "kocham Cię" - bo jak wspomniałem - nie lubię oszukiwać. Nawet w nie swojej bajce.

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Bonzo jak zwykle dobrze mówi. Dodam tylko, że w czasach bardzo dawnych zdrada szczególnie ta w wykonaniu kobiet (samic) była niepożądana i ostro potępiana przez mężczyzn (samców) z uwagi na możliwość wychowywania nie swojego potomka. Przecież cipka się nie zużyje a jedynym efektem zdrady może być ciąża z innym samcem. Dlatego w dzisiejszych czasach gdzie mamy antykoncepcje na wysokim poziomie zdrada w ogóle nie powinna być problemem. O ile nie ma efektu w postaci ciąży i konieczności łożenia na nie swoje dziecko.

 

Jak to było kiedyś śpiewane:

 

Hej górale, rzućta kije,

Przecież ona się nie zmydli, ani nie zmyje.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.