Skocz do zawartości

Kobiety na kierowniczych stanowiskach


tytuschrypus

Rekomendowane odpowiedzi

Zacznę od tego, że to niestety dział stworzony dla mnie:D 

 

Wiele lat przepracowałem w dość wymagającej branży, zwiedziłem kilka korpo - od jakiś 10 lat. I mogę powiedzieć jedno - nie ma większego zła w organizacji niż kobieta na kierowniczym stanowisku. Nic tam kejpiaje, targety, oceny 360, kąfkole... Co charakteryzuje kobietę na kierowniczym stanowisku? Ano właśnie największy problem w tym, że nic specjalnego - po prostu jest jak każda kobieta;) Szczególnie charakterystyczne są:

 

1. fochy (na podwładnych, zwykle z powodu błahego)

 

2. osobiste sympatie i antypatie, nad którymi nie jest w stanie zapanować (byłem sam świadkiem tego, jak konkretne rozmowy na duże pieniądze poległy, bo dyrektorka z firmy z którą rozmawialiśmy nie polubiła się z jedną kobietą z mojej firmy i zjechała ją na spotkaniu biznesowym, tamta nie pozostała dłużna...) Tu ważna uwaga - antypatia może być wywołana czymś naprawdę błahym - wystarczy czasem jedno zdanie wypowiedziane w niewłaściwym momencie i delikwent jest mściwie torpedowany przez rok, dwa

 

3. podejmowanie decyzji nie w oparciu o logikę, a humory (jednego dnia pracownik słyszy, że ma być tak, drugiego już inaczej, bo jest zła)

 

4. niepohamowane plotkarstwo, a kto pracuje w korpo ten wie, że pewne operacje muszą być wykonane dyskretnie, z kamienną twarzą

 

5. konfliktowość - zwykle związana z punktem drugim oraz z pogardą wobec podwładnych - z tym najczęściej mam do czynienia.

 

Nie spotkałem w dodatku kobiety, która będąc przyciśnięta w dyskusji nie przyznałaby, że sama woli mężczyznę za przełożonego. Oczywiście, znam i facetów, którzy niektórymi z tych cech się charakteryzują. Ale kobiety przełożonej od szczebla niskiego do wysokiego spotkałem może dwie na kilkadziesiąt, które nie posiadałaby absolutnie wszystkich powyżej wymienionych. Z czego jedna była raczej dobrą ciocią, a nie faktycznie przełożonym i szybko się wycofała z korpożycia. 

 

To jednak wszystko są cechy, które dyskwalifikują kandydata do pełnienia stanowisk kierowniczych. No, ale kobiety się tymi zarządzającymi robi... I jest dramat. Uciekać - jak najdalej, od organizacji gdzie kadra kierownicza jest w większości płci żeńskiej. Taka dobra rada.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu, Arushat napisał:

Kobiety kierują się emocjami, mężczyźni logiką. Wynika klarownie z tego, kto nadaje się do rządzenia

Dokładnie. O ile bycie kobietą kobiecie można wybaczyć w wielu sytuacjach albo sobie z tym po prostu poradzić;) to tak jak napisałem akurat w zarządzaniu typowo kobiece cechy absolutnie dyskwalifikują.

 

Po namyśle dodałbym jeszcze jedną:

 

6. Mściwość - oczywiście o zabarwieniu emocjonalnym. Facet, z którym nie zgodzisz się na międzydziałowym zebraniu podyskutuje z Tobą, łagodniej bądź ostrzej, ale to dalej tylko dyskusja - jak to w pracy. Kobieta na kierowniczym stanowisku argumenty nie do odparcia na takim spotkaniu traktuje zwykle jako śmiertelny afront i upokorzenie i szybko nie wybaczy, będzie potem rzucać kłody pod nogi jak może. Wypróbowane i przetestowane wielokrotnie, nie tylko na własnym przykładzie. Często taki logicznie myślący facet, rzeczowy, nawet nie ma pojęcia ilu sobie wrogów wśród kobiet - współpracowniczek narobił.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@t0rekMoim zdaniem taka postawa świadczy o raczej małym ogarnięciu managera, nie o sprycie;)

 

Po pierwsze, celem zarządzania nie jest "spokój", tylko dobre wyniki - przy profesjonalnym podejściu. Wyniki zaś przekładają się na to, co nas najbardziej interesuje - hajsy.

 

Po drugie, dobrze zaprojektowany system rozliczania, premiowania i wskaźnikowy skutecznie eliminuje konieczność "ciśnięcia" pracowników, a na pewno go minimalizuje.

 

Po trzecie, sukowata managerka raczej odbija się in minus na wydajności zespołu, przynajmniej długofalowo. Nie w tym rzecz. Takie ciśnięcie właśnie zwykle stymuluje bunt, chęć obijania się "na przekór".

 

Ja osobiście swoje managerki, które w jednym z miejsc pracy zastałem, musiałem bardzo hamować, stopować i cywilizować, bo dla pracowników operacyjnych były po prostu chamskie i zniechęcały do pracy - sam nie chciałbym być tak traktowany. Jakość pracy nie spadła, wręcz przeciwnie.

 

Z mojego doświadczenia wynika, że transparentność w stosunku do pracowników i sprawiedliwość to kluczowe wartości - wtedy możesz i masz pełne prawo od nich wymagać, a przytłaczająca większość rozumie. Obie te wartości przez kobiety są niezwykle trudne do osiągnięcia - sprawiedliwości brak, bo kieruje się sympatiami i antypatiami, transparentności brak przez uwielbienie intryg, plotek, fałszu itd.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@tytuschrypus Ja sobie z tego wszystkiego zdaję sprawę - nigdzie nie napisałem, że pochwalam takie podejście. Aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że są warunki, w których takie dość mało etyczne podejście może firmie pasować (albo i managerowi na górze). Sam znam osobiście przypadek kumpla-szefa, który pod sobą ma taką wredną babkę, która jest toksyczna jak sku...syn wobec współpracowników, ale trzymają ją, bo jest niczym pitbull do wypuszczania na przeciwników w grubych akcjach.
Czy to jest fajne, ludzkie, etyczne, miłe? Oczywiście, że nie. Po prostu motywacje są różne, tak jak i firmy.

Teraz nie potrafię na szybko wygooglować, ale pamiętam, że była jakaś francuska (?) teoria zarządzania poprzez chaos, czy coś w tym stylu. W skrócie chodziło o to, że jak będziesz miał walczące ze sobą grupy albo pracowników, którzy na siebie wzajemnie kablują, to praca idzie wydajniej. 

Po prostu zakładam, że są firmy, którym duża rotacja i kiepska atmosfera nie przeszkadzają, więc podejdą do tego stricte makiawelistycznie.

A co do buntu - jak odpowiednio "zadbasz" przy rekrutacji, żeby pracownicy mieli odpowiednio niską samoocenę, to się nie zbuntują. Po paru latach sami staną się np. team leaderami, którzy te lata poniewierki odbiją sobie na nowym narybku. Niestety piszę to z obserwacji.

Edytowane przez t0rek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem jakie korpo zwiedzałeś, ale w moim też jest kobieta(ty) na wysokim stanowisku i jest zaprzeczeniem tego co widać "na ulicy". Żadnego tatuaża (wiem bo pytałem), żadnych tipsów i innych krzykliwych artefaktów. Zawsze ładnie ubrana tzn odpowiednio do stanowiska. Garsonki i inne takie, a nie podziurawione dżinsy z cekinami naciągnięte na dupę pod samą szyję czy tam wiszące, że rowa widać na dupie (zależnie od aktualnej mody). Nie zauważyłem też żeby działała pod wpływem emocji, a jeśli tak to dobrze to ukrywa. Nie mam się do czego przypierdolić choćbym chciał. 

Edytowane przez urodzony_w_niedzielę
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, t0rek napisał:

nigdzie nie napisałem, że pochwalam takie podejście.

A i ja nigdzie nie miałem tego na myśli, że pochwalasz:) 

Mam swoje zdanie na ten temat.

 

Co do tego, że są takie firmy które tak rozumują - na pewno. Bo mnóstwo jest firm, które się z pracownikiem nie liczą. Ale:

 

9 minut temu, t0rek napisał:

Po prostu zakładam, że są firmy, którym duża rotacja i kiepska atmosfera nie przeszkadzają, więc podejdą do tego stricte makiawelistycznie.

Na pewno są firmy, które tak myślą. Ale ja stawiam dolary przeciwko orzechom, że nie ma takich firm, którym to nie przeszkadza. Po prostu nie mają tego świadomości:) 

Każda rotacja pracownika, absolutnie każda, to jest koszt. Koszt rekrutacji i wdrożenia nowego - bezdyskusyjnie. Po co ponosić koszt, jak można nie ponosić? 

 

Ale że takie myślenie jak podajesz jest powszechne, to jasne. Znam takie. Kilku już nie ma na rynku, a te które są często-gęsto szukają oszczędności w rodzaju rozliczanie pracownikow z ilości papieru do drukarek, a tymczasem marnują grube pieniądze na kiepską kadrę managerską. Naprawdę grube. Na ich pensje, ale przede wszystkim z powodu decyzji, które te osoby podejmują na przykład w emocjach.

3 minuty temu, urodzony_w_niedzielę napisał:

Nie wiem jakie korpo zwiedzałeś, ale w moim też jest kobieta(ty) na wysokim stanowisku i jest zaprzeczeniem tego co widać "na ulicy"

 

Przyznam, że zgłupiałem - nie mam pojęcia, w którym miejscu mój post dotykał ubioru kobiet i jego typowości lub nietypowości. O nic takiego mi nie chodzi.

5 minut temu, urodzony_w_niedzielę napisał:

Nie zauważyłem też żeby działała pod wpływem emocji, a jeśli tak to dobrze to ukrywa.

A czy bierzesz udział w jej procesie decyzyjnym? Wiesz, jak wygląda jej sposób podejmowania decyzji?

Edytowane przez tytuschrypus
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bo ubiór, zachowanie i zawartość głowy są mocno powiązane ze sobą. Ja nie spotkałem jeszcze "wytipsowanej" kobiety, która by mogła coś mądrego powiedzieć. Widać duży kontrast między wspomnianą wcześniej, a tą całą bandą przygłupich kur co potrafią tylko napierdalać o rzęsach, tipsach i pudelku. Nawet etui na telefon je wyróżnia. Te mają jakieś różowe gówna z diamentami za 10 złotych. 

W firmie nie decyduję o niczym, ale czasami jestem na spotkaniach gdzie pytają mnie o różne sprawy, które mają wpływ. Widzę i słyszę jak się ona wysławia, jakie zadaje pytania i na podstawie czego podejmuje decyzje. Jest absolutnie odpowiednim człowiekiem na tym stanowisku.

Edytowane przez urodzony_w_niedzielę
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, urodzony_w_niedzielę napisał:

Bo ubiór, zachowanie i zawartość głowy są mocno powiązane ze sobą.

Nie wiem, w jak dużym mieście pracujesz, ale kobiety w korpo maja swoisty styl i wszystkie wyglądają jak przez ksero - ubiór ich nie przypomina w niczym tandety jaka opisujesz, raczej maja na sobie to co modne w blogosferze. Co jednak nie ma żadnego związku z ich kompetencjami managerskimi,a to miałeś chyba na myśli. To, że Pani ma rejbaniki, furlę i kostium że spodniami 7/8 i do tego szpilki w niczym nie koliduje z wymienionymi przeze mnie cechami. 

 

17 minut temu, urodzony_w_niedzielę napisał:

Jest absolutnie odpowiednim człowiekiem na tym stanowisku

Może tak jest, bo wyjątki się zdarzają. Sam wspomniałem o jednej, która była niezłym managerem. A może nei masz z nią na tyle bliskiej styczności operacyjnej by to zdiagnozować i nie wiesz, że w swoim zespole kogoś pojeżdża bo go nie lubi. Albo decyzje potem zmienia. 

 

Tak czy inaczej - moim obserwacjom raczej to nie zaprzecza, co najwyżej podaje wyjątek. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@tytuschrypus bo to taki "imejdż" - szowinistyczne świnie się na takich rzeczach nie znają :D 

 

Kobiety po prostu nie nadają się do takich robót, nie myślą na zimno - bo nie potrafią, kierują się odczuciami i emocjami, do tego każda kobieta to naturalna egoistka (dlatego tak dobrze kobity rozumieją dzieci bez słowa)która nigdy nie postawi dobra firmy ponad siebie. Prawda, są wyjątki, bo trafi się nieraz zimna, wyrachowana z samczona "suka" na stanowisku - ale to dosłownie kropla w oceanie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, lxdead napisał:

do tego każda kobieta to naturalna egoistka (dlatego tak dobrze kobity rozumieją dzieci bez słowa

Bardzo trafna obserwacja - duże dziecko, dlatego dobrze rozumie małe:)

 

Co do reszty pełna zgoda. 

 

Co do imidżu - protestuję, szowinista ze mnie, a coś tam wiem. Zresztą nie ukrywam, że głównie z egoistycznych i wyrachowanych pobudek - znając się np. na typach staników unikasz potem niemiłej niespodzianki pt. push up :D 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, tytuschrypus napisał:

Co do imidżu - protestuję, szowinista ze mnie, a coś tam wiem. Zresztą nie ukrywam, że głównie z egoistycznych i wyrachowanych pobudek - znając się np. na typach staników unikasz potem niemiłej niespodzianki pt. push up :D 

 

Rozchodzi mi się tutaj o to że my "szowinistyczne świnie" ehm.. samcy - nie rozumiemy tego kopiuj wklej"imidżu" samic na stanowiskach wyższych :D 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też mam doświadczenie w dużych korpo i kiedyś miałem okazję współpracować z kobietą z totalnej dziury ze środkowej Polski. Prywatnie ze swojej strony dajcie spokój, nigdy przenigdy i za żadne skarby nie zawarłbym i podtrzymywał znajomości na zadnym możliwym poziomie. W pracy też taka jak @tytuschrypus piszesz: plotkarstwo, donosicielstwo, jątrzenie itp., ale w momencie awansu, nagle totalna zmiana. Jak się przykladałeś do roboty, jak współpraca na polu projektów, które razem robiliśmy przebiegała bez problemu, żadnych problemów z jej strony, żadnych jazd, nic. Cześć, co tam z tym co z tamtym, może tu tak, a może inaczej. Wzrorcowo. Co więcej raz widziałem ją w akcji jak ktoś zarzucił coś jej zespołowi, potem okazało się, że niesłusznie, diabeł wylazł, na dodatek całkowicie merytoryczny.

 

Zagadzam się w praktycznie wszystkich punktach tu poruszonych, sam to znam z własnego doświadczenia, ale to co opisałem to jakiś wyjątek. Widocznie się do tego nadaje i świetnie sięw tej roli czuje.   

Edytowane przez Krugerrand
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@tytuschrypus -> bardzo celne obserwacje! :-)
Podpisuję się pod tym obiema rencyma :-)

 

W dniu 27.04.2018 o 12:56, urodzony_w_niedzielę napisał:

Nie wiem jakie korpo zwiedzałeś, ale w moim też jest kobieta(ty) na wysokim stanowisku i jest zaprzeczeniem tego co widać "na ulicy

 

To się ładnie nazywa: WYJĄTEK.

Wyjątki potwierdzają reguły, a nie je negują!

 

Patrząc na moje doświadczenia - pracowałem pod kobietami, pod mężczyznami. Siedzę dość nisko (chwalić pana - przynajmniej z dala od "polityki"), mam dobrą pozycję obserwacyjną.

Obserwacje @tytuschrypus mogę potwierdzić.

 

I sam też mogę powiedzieć, że zdarzało mi się pracować pod kobietami, które były BARDZO w porządku. Nie raz podały mi rękę jak coś spierdoliłem. Nie raz przeczesały po grzbiecie batem.

Tym niemniej widzę, jakimi WYJĄTKAMI były/ Widzę też, że ich kobiecy sposób myślenia nie pozostawał bez wpływu na ich decyzje/działania/codzienną pracę. I wiem też, jak - nazwijmy to wprost - CHUJOWO może być, jak się robi pod nieogarniętą kobitą.

Komfort pracy zero, decyzyjność zero, zmienność realiów - milion.

 

Nie polecam tych allegrowiczek :-)

 

W dniu 27.04.2018 o 12:18, t0rek napisał:

Słyszałem o sytuacjach, gdzie menedżer wyższego szczebla celowo daje sukowatą menedżerkę pod siebie, żeby właśnie cisnęła pracowników i była jak harpia na posyłki. On ma wtedy spokój :)

 

Istnieje pojęcie "cyngli" korporacyjnych.

Tylko tu mamy dwa typy:

 

1. "Cyngiel" na etacie. Tu już @tytuschrypus wyjaśnił - to błąd z pktu widzenia zarządzania organizacją.

Zarządzanie przez zastraszanie/zgniłą atmosferę długofalowo szkodzi organizacji.

Pieniądze lubią spokój i ciszę.

 

2. "Cyngiel-najemnik". To są osoby zewnętrzne, zazwyczaj zatrudniane jako "menedżer projektu". Gównianego i nieprzyjemnego projektu.

Przykład - redukcje zatrudnienia/restrukturyzacje/etc, gdzie trzeba "przeszeregować" załogę. W takim wypadku dobrze jest zatrudnić osobę spoza organizacji. Taka osoba "sprząta" np - "wyznacza" (często dostaje do łapki dyskretnie listę) i fizycznie zwalnia ludzi. Potem można powiedzieć, że "no to nie była nasza decyzja, my jesteśmy OK, straszliwie wręcz współczujemy osobom kontynuującym karierę poza naszymi strukturami". Takie "to nie ja, to on".

Cyngiel-najemnik robi swoje, inkasuje hajs, zwija żagle, firma turla się dalej, stary-nowy zarząd wciąż chodzi w lśniącej zbroi.

 

Przykład takiej osoby - Katarzyna Niezgoda (pani 2/10, która bujała się swego czasu z Kammelem (męski 10/10)). Pani była "menedżerem d/s redukcji" w różnych firmach. Przychodziła, "sprzątała", szła dalej.

Co by nie mówić - taka funkcja "cyngla" akurat MA SENS (również w teoriach zarządzania) :-)

 

Natomiast menedżer, który "ma mieć spokój" to chujowy menedżer.

"Z zawodu dyrektor", pilnujący swojego stołka.

Taki człowiek nie pociągnie firmy do przodu. Ot - wegetacja i status quo.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też dopadł mnie zaszczyt pracy pod kobietą. Wkurwia ten brak decyzyjności, ogromny strach przed wzięciem na siebie odpowiedzialności. Zawsze w biurze się stawia, jak to ona komuś tam nagada, jak go zniszczy, dochodzi do "konfrontacji" i staje się milutka, grzeczna, wszystko załatwione tak jak chciał interesant. Nie raz już przez taką sytuację wychodziliśmy na idiotów, bo skoro był nacisk, że ma być tak i tak, no to my się tego trzymamy, przychodzi potem ktoś "pokrzywdzony" do szefowej i zmiana frontu o 180 stopni. Dodatkowo zebrania w stylu niech każdy wyrzuci z siebie co mu leży na wątrobie :D a potem mszczenie się jak ktoś coś niewygodnego jej powiedział. Często gdy się spiętrzyło kilka spraw, było duże ciśnienie, większa presja, nie wytrzymywała psychicznie, potrafiła np. wybuchnąć płaczem przy nas, albo mieć wybuchy złości nieadekwatne do sytuacji. Z tego co wiem, jest już na jakich lekach "uspokajających" ;>

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Fedde napisał:

Zawsze w biurze się stawia, jak to ona komuś tam nagada, jak go zniszczy, dochodzi do "konfrontacji" i staje się milutka, grzeczna, wszystko załatwione tak jak chciał interesant

Ostatnio miałem podobną sytuację, z tym że nie przełożonej ale powiedzmy równoleglej. Kierowała rozmowami z klientem. Wcześniej ustalenia z zarządem, jaką linia, czego się trzymamy... 

 

W czasie spotkania zgodziła się na wszytko i jeszcze mnie próbowała strofować:) 

 

4 godziny temu, Fedde napisał:

wybuchnąć płaczem przy nas, albo mieć wybuchy złości nieadekwatne do sytuacji.

Mój najlepszy przykład to przełożona, która w pół roku rozwaliła 8 osobowy zespół, a zarządzała nim tak, że koleżanki wymiotowały przed pracą że strachu co dostaną od niej na maila. Więc zdarza się i w drugą stronę;) 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.