Skocz do zawartości

Dominacja mężczyzny w związku - pytanie od kobiety.


Rekomendowane odpowiedzi

@Ragnar1777 Partnerstwo mój drogi to równość. Jeśli oboje pracują zawodowo to nie ma kobiecych obowiąków są wspólne obowiązki. Jeśli natomiast kobieta nie pracuje to ok, dom jest gównie na jej głowie, ale wtedy to co zarobi mężczyzna jest w równym stopniu jego co jej.

Co do tego "słuchania się" ok,ale mężczyzna musi udowodnić, że jest mądrejszy i bardziej odpowiedzialny.

Nazywanie kobiety "szlaufem" nie pokazuje tej dojrzałości.

7 minut temu, Ragnar1777 napisał:

atomiast kobieta musi słuchać się swojego faceta i za nim podążać.
No kto tu w końcu ma rolę opiekuna i głowy rodziny? 

Jak rzeczywicie jest opiekunem, prawdziwym mężczyzą, dba o rodzinę, jest odpowiedzialny kobieta mu ufa w 100%, wie że jej nie zawiedzie. Myśliśz, że wiele jest takich mężczyzn?

 

@Florence Nie mam pojęcia kto to Sara. Nie przeglądałam jeszcze dokładnie forum.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dużej większości spośród ludzi, których znam kobiety pragną być bezpieczne a mężczyźni zaopiekowani.

Każdy oczywiście ma swoje indywidualne odcienie i wariacje tych potrzeb jednak widzę, że pod tym względem jest dość łatwo o dopasowanie.

 

Moim zdaniem związki się walą bo nie jesteśmy świadomi co tak na prawdę nami kieruje. Programy z dzieciństwa i cała reszta nieświadomości skutecznie niszczy większość relacji.

Uciekamy w dość bezpieczny kącik ofiary i przerzucamy się kto ma bardziej przeje..ne. Kobiety kontra mężczyźni, homo kontra hetero, biali, czarni itp. 

 

Problemem nie są inni ale My, którzy wolimy sxukać winnych niż wziąć odpowiedzialność za swoje życie, szczęście i całą resztę.

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdyby w życiu było tak czarno-biało jak tu piszecie, to może byłoby łatwiej żyć i znaczenie mniej konfliktów między partnerami, jednak tak nie jest, ponieważ życie jest skomplikowane, rzuca wiele kłód pod nogi i plącze wybrane ścieżki.

To wszystko nie jest tak proste, jeżeli ludzie decydują się na rodzinę.

 

Godzinę temu, Lalka napisał:

Czemu Panie same sobie nie robią zaplecza finansowego ciężką pracą??

Zwyczajnie dla tego, że gdy kobieta jest w ciąży ma wypłacany dochód ( o ile pracuje) natomiast na wychowawczym już nie (przeważnie nie). Wychowawczy jest liczony od wspólnego dochodu na członka rodziny, a próg jest tak niski, że przeciętna pensja mężczyzny wystarczy na 3 osoby i wychowawczy jest bezpłatny. Analogicznie kobieta w tym czasie może wbić zęby w stół bo nie będzie miała co jeść. Nie gromadzi w tym czasie zaplecza, a teoretycznie zjada co zrobiła wcześniej, przyjmując opcje że mąż ma jej nie utrzymywać. 

 

Nie ma złotego środka, jeżeli chce się mieć rodzinę. Oczywiście można nie chcieć dzieci lub zdecydować się na nie po osiągnięciu czegoś na rynku pracy, ale będzie się już staremu i nie koniecznie zdolnemu rodzić zdrowe dzieci.

 

Kobiet decydujące się na 1 dziecko w miarę szybko wrócą na rynek pracy, jednak pewne braki mogą zostać, ponieważ ciągle wchodzi nowy  narybek na rynek i wypadasz z obiegu. 

Jednak decydując się na 3 już ma pod górkę o ile nie jest resortowym dzieckiem, lub nie ma budżetowego etatu.

 

Odnośnie zarzutów mężczyzn, oczywiście jak najbardziej nie dziwię się, że nie chcą pracować na pasożyta nie mając gwarancji że nie zostaną porzuceni a z rodziny zostaną im tylko alimenty!

 

Przyjąć wersję kobiety himalajskiej, cudownej oddanej mężowi, zajmującej się domem, w chwili śmierci męża, nie miałaby nic, śmieszną rentę ( o ile będzie jej przysługiwała, według prawa trzeba  mieć minimum 5lat pracy, a śmierć czasem nie wybiera lat pracy) nie starczyłoby jej na utrzymanie rodziny, a przecież nigdy nie pracowała więc i grosze zarobi.

 

Reasumując nie ma złotego środka, na zasadzie zjeść ciastko i mieć ciastko. Zawsze jest ryzyko porażki. 

 

Obecni młodzi ludzie zwyczajnie nie są przystosowani psychicznie i merytorycznie do posiadania rodziny i konsekwencji z niej wynikających. Czasy też są wyjątkowo niesprzyjające, ponieważ na wszystkie obecne cywilizowane standardy nie jest tak łatwo zarobić. Czasy się zmieniły, rachunki i wydatki również ( które można wyliczyć w tysiącach: każdy ma teraz tel, trzeba go kupić i doładować, Internet, tv, auto itd...) no skąd na to nabrać? Utrzymać dom, żonę, dziecko i wszystkie współczesne standardy. No i mieć ten dom.

 

A ludzie się tu spierają kto ma robić śniadania i sprzątać. Kabaret.

Edytowane przez Sitriel
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja na przykład wiem czego chcę od życia i nikt mi nie musi tego mówić, ani organizować czasu pod realizację celów. Więc po co dominacja z którejkolwiek strony jeżeli zakładając, że mój potencjalny partner tak samo wie czego chce.

Po co, narzucać sobie jakieś role w związkach. To jest całkowicie zbędne, jeżeli ktoś sam w sobie jest zaradny i na tyle odpowiedzialny, że umie się sam sobą zająć to nie musimy szukać tego u kogoś innego i wymagać.

No bo dlaczego mamy wymagać od kogoś umiejętności, których sami nie przyswoiliśmy?

 

 

@Sitriel A gdyby kobieta chciała coś  osiągnąć przed założeniem rodziny zamiast od razu startować z buta? ;)

Ona ma wówczas te zaplecze finansowe.

  • Like 4
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Lalka napisał:

gdyby kobieta chciała coś  osiągnąć przed założeniem rodziny zamiast od razu startować z buta

Przecież napisałam facet może uznać że jest za stara by rodzić zdrowe dziecko i nie tylko facet ale lekarz również i oboje staną przed wyborem ryzyka. Bo zaplecza to sobie w kilka lat nie zbuduje.

Jak mówię to nie jest tak proste i czarno-białe. A czasy też są okropne, kobiety również. 

Złoty środek niby jest: wystarczy żyć w zgodzie :)

 

A czemu ludzie nie potrafią? I jeden drugiego wykorzystuje. Jak pisałam wcześniej, to nie jest tak proste.

Ogólnie to się bardzo cieszę że tak wcześnie urodziłam dziecko, inaczej byłabym teraz w czarnej dupie. ( Mąż zmarł zbyt szybko )

Edytowane przez Sitriel
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@icman Tak. Taką mamy naturę, że chcemy winy szukać wszędzie tylko nie w sobie, albo w innych ludziach, albo w czynikach zewnętrznych od nas niezależnych. Ale właśnie stereoetypy, narzucanie ludziom gombrowiczkowskich gąn wzmacnia tę wojnę płci. Dla każdego priorytetem powinno być to być dobrym, spełnionym człowiekiem. I to jaki związek będziemy tworzyć zależy od dwóch osób i każdy związek będzie inny. I z góry mowienie, że mężczyzna ma dominować, a kobieta ulegać jest bez sensu. Płeć nas kszatłuje w pewien sposób,ale nie aż tak. Jeśli obojgu pasuje związek tradycyjny jest ok, ale co zakochasz się, a kobieta nie chce być zdominowana? I co wtedy? Rozstaniecie się? Takie blokady i ograniczenia moim zdaniem szkodzą tym, ktorzy je mają.

Tak a propo Gombrowicza przypomniały mi się jego słowa, ktore napisał na schyłku swojego życia,a myślę że idealnie tu pasują. 

 

Cytat

Moje zamachy na formę do czegóż mnie doprowadziły? Do formy właśnie. Tak długo ją rozbijałem, aż stałem się pisarzem, którego tematem jest forma – oto mój kształt i moja definicja. I dzisiaj ja, prywatny, żywy, jestem sługą tego oficjalnego Gombrowicza, tego którego zrobiłem. Mogę już tylko dopowiadać. Moje dawniejsze fermenty, gaffy, dysonanse, ta cała niedojrzałość męcząca… gdzież to jest? Na starość życie stało mi się łatwiejsze. Manewruję wcale zręcznie mymi sprzecznościami, głos mój się ustalił, tak, tak, mam już moje miejsce, funkcję, jestem sługą. Czyim? Gombrowicza. Czy mój bunt dawniejszy ożyje w czyjejś młodej, zdobywczej wyobraźni? Nie wiem. Ale ja? Czy zdołam zbuntować się jeszcze raz, na stare lata, tym razem przeciw niemu, Gombrowiczowi? Wcale nie jestem tego pewny. Przemyśliwam nad rozmaitymi podstępami by wydostać się spod tej tyranii, ale choroba i wiek mnie osłabiły. Odrzucić precz Gombrowicza, skompromitować go, zniszczyć, tak, to byłoby ożywiające…, ale najtrudniej walczyć z własną skorupą

W tym właśnie sęk, że najtrudniej walczyć z własną skorupą.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Sitriel Spójrz, pierwsza z brzegu jakaś nastolatka.

Nowe vansy, kurtki, jeansy wszystko z górnej półki.

Wypasiony telefon i inne cuda.

Paznokcie żelowe- 80zł,

Rzęsy- 200zł,

Makijaż:

Oleje nawilżające, baza pod podkład, podkald, konturowanie twarzy, brwi, pomadki, pudry na zmatowienie, odżywki do włosów specjalne, szampony.

Fryzjer- 300zł, ombre sombre inne cuda.

Miesięcznie taka nastolatka niech wydaje na siebie 300zł, w skali roku to jest 3000zł. Do 25 roku życia jakby to odkładała uzbiera fajną sumę, aby nazywać to zapleczem.

Więc? W siebie inwestować to można hajs rodziców, a później można w siebie inwestować hajs męża. 

Kobieta będąc już nastolatką rozumie, że jest inwestycją samą w sobie bo wie, że znajdzie kogoś kto dalej będzie jej ten prestiż- tak to nazywa młodzież, zapewniać. Czyja to wina? ;)

 

W większych miastach to już jest przegięcie z ich strony bo jest większa konkurencja. ;)

Same ze sobą rywalizują.

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@LalkaA czy ja coś innego napisał, bo mi się wydaje, że pod słowem ,,współczesne standardy,, wszystko to ujęłam i zadałam pytanie, jak na to zarobić??? Podsumowując, że ludzie nie znają konsekwencji zakładania rodziny.

Edytowane przez Sitriel
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

57 minut temu, Ragnar1777 napisał:

Relacja ma polegać na wzajemny wsparciu i pomocy.
Natomiast kobieta musi słuchać się swojego faceta i za nim podążać.
No kto tu w końcu ma rolę opiekuna i głowy rodziny? 
Co nie oznacza, że kobieta nie może mieć własnego zdania.
Jednakże ostatnie zdanie należy do mężczyzny i kobieta musi zaufać swojemu mężczyźnie.

Podpisuje się pod tym w 100%. :)

 

Godzinę temu, Ragnar1777 napisał:

Ja przez partnerstwo rozumiem robienie przez mężczyznę kobiecych obowiązków
I vice versa.

Mi to pachnie gender (zanik ról), a jestem tego zaciekłą przeciwniczką, bo tworzy to jeden wielki syf niczym w Tangu Mrożka.

59 minut temu, Ragnar1777 napisał:

Oczywiście każdy ma swoją definicję "partnerstwa

Ja uważam, że partnerstwo w związku (do tego raczej dąże) jest wtedy kiedy oboje liczymy się ze swoim zdaniem. Mężczyzna pomimo nawet jakieś swojej przewagi nie zachowuje sie jakby był wszechwiedzący i nie traktuje lekceważąco swojej kobiety tylko liczy sie z nią i z jej zdaniem, nie patrzy na nią z góry, szanuje. Obowiązki i ich podział to druga sprawa, ja akurat jestem tradycjonalistką i nie uważam, że kobieta nawet jeśli pracuje robi jakąś łaskę np gotując obiad, bo jest to obowiązek/rola  kobiety, która zakłada rodzinę. :) 

Godzinę temu, Hippie napisał:

 Każda laska, która zaczyna pisać w skrajnie feministyczny sposób ostatnio na forum wydaje mi się być tą Sarą

Ja tu widzę sporo podobieństw -momentami identyczne argumenty, poglądy, sposób pisania, ale nie jestem nieomylna i masz rację to sprawa moderacji. :)

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

24 minuty temu, she shy napisał:

Dla każdego priorytetem powinno być to być dobrym, spełnionym człowiekiem

Moje ostatnie doświadczenia pokazały, że z chęci bycia dobrym wychodzą tylko niepotrzebne blokady. Bądź jaka chcesz być ale najpierw zaakceptuj kim jesteś w całości; gdzie jesteś zwierzęciem gdzie człowiekiem a gdzie czystą świadomością.

Im bardziej staramy się być jacyś tym bardziej spychamy w nieświadomość te cechy których w sobie nie tolerujemy i wtedy one rządzą zza kulis.

Akceptacja i miłość do siebie, bycie szczęśliwym człowiekiem to jest do zrobienia samemu, wg mnie tylko wtedy możemy kogoś świadomie pokochać, kogoś a nie wyobrażenie o kimś.

Zdobywamy w ten sposób przestrzeń (kochając siebie) aby ktokolwiek mógł się w niej zamanifestować i pozwalamy mu być sobą bez naszych projekcji.

 

Jeżeli jakaś ideologia Ci pasuje to z niej korzystasz, warunek, że naprawdę tak czujesz w innym przypadku przyjmujesz ją jako fasadę bo chcesz się za nią ukryć ze strachu lub wstydu lub chcesz wywrzeć odpowiednie wrażenie na innych - jednym słowem uciekasz od siebie a to prędzej czy później Cie i tak dorwie.

 

40 minut temu, she shy napisał:

W tym właśnie sęk, że najtrudniej walczyć z własną skorupą.

Ja uważam, że walka nie ma sensu, akceptacja jest dużo lepszym sposobem.

Ludzi od zawsze interesowała metafizyka (zwał jak zwał) i ta wiedza też ewoluuje, etap walki był propagowany jakiś czas temu.

Mi osobiście nowoczesne metody pracy nad światem wewnętrznym leżą dużo wygodniej :)

 

  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Lalka napisał:

Ja na przykład wiem czego chcę od życia i nikt mi nie musi tego mówić, ani organizować czasu pod realizację celów. Więc po co dominacja z którejkolwiek strony jeżeli zakładając, że mój potencjalny partner tak samo wie czego chce.

Bo wiedząc co chcecie możecie się dogadać i iść razem w jednym kierunku i być w tym bardziej zgranymi i efektywnymi. No i w sytuacji gdy dzieci się wyprowadzą to jest o czym porozmawiać gdy ma się wspólne zajawki. Samo to,że jesteś w stanie powiedzieć lubię to i to chcę spędzać wakacje w taki i taki sposób. 

Osoba,która nie wie co chce i na wszystko kręci nosem jest tylko ciężarem w dłuższej perspektywie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@icman No u mnie oddzielenie tego jest wyjątkowo trudne. Potrafię jednocześnie niemalże o tym samym myśleć w różny sposób. Co jest mną? Nie mam pojęcia. Jak jedną stronę wyrzucę, by się skupić na drugiej to już będzie pewien sukces.

8 minut temu, icman napisał:

Jeżeli jakaś ideologia Ci pasuje to z niej korzystasz, warunek, że naprawdę tak czujesz w innym przypadku przyjmujesz ją jako fasadę bo chcesz się za nią ukryć ze strachu lub wstydu lub chcesz wywrzeć odpowiednie wrażenie na innych - jednym słowem uciekasz od siebie a to prędzej czy później Cie i tak dorwie.

Jest pewna można powiedzieć ideologia, ale pojawiła się w dość... dziwnym i ciężkim momencie życia i jest jednocześnie bardzo mocna, aż z tego powodu w paranoję wpadam, a z drugiej czasami jak ochłonę i jestem sama ze sobą to się zastanawiam czy to napewno moje przekonanie czy po prostu pewnego rodzaju odreagowanie tego zła, które mnie spotkało.

 

Dobry człowiek mialam na myśli, na tyke dobry byśmy sami się ze sobą dobrze czuli.

 

Akceptacja siebie jest jednym z najważniejszych, a zarazem najtrudniejszych procesów, ja mam wyjątkowo z tym problem.

12 minut temu, icman napisał:

Ja uważam, że walka nie ma sensu, akceptacja jest dużo lepszym sposobem.

Pewnie masz rację, ale czasem jest tak, że ta walka nie sprawia satysfakcji, ale jeśli nie walczysz, czujesz że przegrałeś. I mimo, że ta walka jest powodem cierpień to się w to brnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, she shy napisał:

No u mnie oddzielenie tego jest wyjątkowo trudne. Potrafię jednocześnie niemalże o tym samym myśleć w różny sposób. Co jest mną? Nie mam pojęcia. Jak jedną stronę wyrzucę, by się skupić na drugiej to już będzie pewien sukces.

W moim odczuciu nie da się nic wyrzucić, można to jedynie zepchnąć do nieświadomej części siebie - jak Cie to interesuje to Jung i teoria cienia, która teraz ewoluowała do naprawdę ciekawych i w moim odczuciu skutecznych technik.

Nie wiem co jest Tobą bo sam szukam siebie ale dużo mi pomógł proces powrotu do dzieciństwa i odszukanie swojego "wewnętrznego dziecka" (to tylko nazwa na naszą pierwotna część nas samych, podświadomość, dusza itp.).

17 minut temu, she shy napisał:

Jest pewna można powiedzieć ideologia, ale pojawiła się w dość... dziwnym i ciężkim momencie życia i jest jednocześnie bardzo mocna, aż z tego powodu w paranoję wpadam, a z drugiej czasami jak ochłonę i jestem sama ze sobą to się zastanawiam czy to napewno moje przekonanie czy po prostu pewnego rodzaju odreagowanie tego zła, które mnie spotkało.

Tego fragmentu nie rozumiem.

18 minut temu, she shy napisał:

Akceptacja siebie jest jednym z najważniejszych, a zarazem najtrudniejszych procesów, ja mam wyjątkowo z tym problem.

Nie tylko Ty, pomaga pokochanie siebie łącznie z tymi częściami, których nienawidzisz w sobie. Bez spiny, że muszę - nic nie musisz.

19 minut temu, she shy napisał:

Pewnie masz rację, ale czasem jest tak, że ta walka nie sprawia satysfakcji, ale jeśli nie walczysz, czujesz że przegrałeś. I mimo, że ta walka jest powodem cierpień to się w to brnie.

Tu widzę wypartą słabość a bez akceptacji słabości w sobie ciężko poczuć swoja silę - to jak awers i rewers.

Masz prawo tak jak każdy do całego spektrum ludzkich uczuć, łącznie ze strachem, słabością i całą resztą potworków.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ludzie to jednak lubią żyć złudzeniami i się nim karmić, wmawiać sobie wyimaginowany obraz zaburzonej rzeczywiści.

Wszyscy by chcieli usłyszeć co chcą, mężczyźni i kobiety, wypierając fakty jakimi się do nich przemawia, bo to nie jest to co chcą usłyszeć.

Ja wam wszystkim życzę, abyście tylko takie problemy w życiu i w związkach mieli: kto gotuje i kto sprząta.

 

Kobieta nie chcą się przyznać i idą w zaparte, że mogą i zrobić zaplecze finansowe i urodzić dzieci (młodo), no faceta do tego nie potrzebują ( w ogóle to do niczego nie potrzebują, bo one wszystko same i same, pomijając, ile dostały z domu, lub po drodze pomocy i wsparcia, od innych, ale one przecież wszystko same)

Mężczyźni karmią się tymi złudzeniami i przyklaskują, że to jest możliwe, że mogą mieć rodziny, żony, dzieci i do tego wpełni niezależne finansowo. ( Pewnie i mogą jak sobie wezmą posażne panny, bogate z domu co tatuś na zawołanie wszystko kupi i dla żony i dla wnuków).

 

Jednak rzeczywistość weryfikuje wszystko zdecydowanie inaczej. Nie zamierzam tu karmić młodych mężczyzn złudzeniami, że my kobiety to wszystko same i same!

Nie dziwię się że nasza gospodarka wygląda jak wygląda, kiedy każdy tak selekcjonuj i wypiera fakty, a przyswaja tylko to co mu wygodne.

 

Nie, nie jesteśmy aż tak samodzielne, potrzebujemy opieki mężczyzny podczas ciąży i wychowania dzieci, tylko wspólnie możemy coś wypracować. A Ty młody człowieku zakładając rodzinę nie masz żadnej gwarancji, że z rodziny nie zostaną Ci tylko alimenty! Albo tylko dziecko na wychowaniu! ( Los może zabrać i żonę i męża)

Twój wybór, Troje ryzyko.

Wybieraj mądrze (żonę) jeśli chcesz mieć rodzinę. I nie karm się tym, co chcesz usłyszeć i zapewnieniami, że ktoś tak właśnie zrobi jak Ty zapłonowałeś.

 

 

 

 

 

Edytowane przez Sitriel
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Lalka napisał:

Miesięcznie taka nastolatka niech wydaje na siebie 300zł, w skali roku to jest 3000zł

3600

9 godzin temu, Lalka napisał:

Spójrz, pierwsza z brzegu jakaś nastolatka.

Nowe vansy, kurtki, jeansy wszystko z górnej półki.

Wypasiony telefon i inne cuda.

Paznokcie żelowe- 80zł,

Rzęsy- 200zł,

Makijaż:

Oleje nawilżające, baza pod podkład, podkald, konturowanie twarzy, brwi, pomadki, pudry na zmatowienie, odżywki do włosów specjalne, szampony.

Fryzjer- 300zł, ombre sombre inne cuda.

To dotyczy dzieci bogatych rodziców, normalne nastolatki bardzo kombinują, żeby nie wypaść z grupy, np vansy ze szmateksu ect bo bez vansów jestes przegrywem, albo tanie kosmetyki od chinczyka. Grupa rówieśnicza jest najważniejszą grupą odniesienia w tym wieku. Te bogate, sponsorowane dzieciaki robią dużą presję na równolatkach i raczej im niczego w przyszłości nie zabraknie, bo tak zostali nauczeni.  Czy taką samą miarę przykładasz do modnych chłopaków w super sportowych ciuchach?  tj. niech chodzą cały sezon w trampkach z ccc za 29,90pln, a resztę kieszonkowego inwestują w przyszłość?

 

Co do reszty hasło kobiety na traktory wiecznie żywe. I tak najpierw wolne, niezależne, a potem jajeczka pękają na wyścigi. Kobiety poniekąd znalazły się na rozdrożu, albo kariera albo macierzyństwo. Tak źle i tak niedobrze. Nie do końca dziwię się, że co sprytniejsze szukają takiego faceta, który im zapewni realizację imperatywu biologicznego, przy czym daje jakieś ekonomiczne gwarancje, że nie zostawi ich na przysłowiowym "lodzie". Ja polecam pytającej jak ma takie potrzeby mimo wszystko zadbać o swoją edukację,  która zapewni w przyszłości w miarę dobrą pracę, ale z nadzieją, że spotka się jakiegoś racjonalnego tradycjonalistę, przy którym będzie można typowy podział ról wdrożyć. Ogólnie rożne mamy pragnienia dotyczące związku  i poniekąd należy założyć, że nie uda nam się ich zrealizować, dotyczy to tak mężczyzn jak i kobiet. 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Sitriel napisał:

A Ty młody człowieku zakładając rodzinę nie masz żadnej gwarancji, że z rodziny nie zostaną Ci tylko alimenty!

To jest właśnie ten element, który powoduje, że na 95% nie zdecyduję się nigdy na założenie rodziny. Z drugiej strony wiadomo, że znalezienie kobiety, która zdecyduje się być ze mną bez prawnego zabezpieczenia też graniczy z cudem, na pewno nie warto marnować czasu na to bo raczej będzie to czas stracony a ten jest zbyt wartościowy.

 

Czyli brak małżeństwa to ryzyko dla kobiety, małżeństwo to dla faceta. Finalnie na tym polu wygrywacie Wy bo większość mężczyzn da Wam to czego chcecie, zatem z Waszej strony sytuacja nie wygląda źle (jeszcze, gdyż wydaje mi się, że z czasem małżeństw będzie coraz mniej ale czas pokaże).

 

Odnośnie partnerstwa omawianego w temacie, takiego 50/50 w związku to jest to oczywiście kompletna bzdura gdyż kobiety mają za dużo przywilejów społecznych a także instytucje prawne za plecami czyli sądy, policje itd, zatem partnerstwo to zawsze stan absolutnej dominacji kobiety, w której facet nie ma nic do gadania w momencie, w której szanowna pani uzna, że coś jej nie pasuje.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, she shy napisał:

Wiesz walka o intercyzę i testy ojcostwa na dzień dobry to nie jest to bezpieczeństwo o które mi chodzi

Tłumacząc na polski - chcesz poczucia totalnego bezpieczeństwa dla siebie (może jeszcze gwarancji bezkarności a jak pokazuje praktyka, wręcz benefitów), ale to wyłącznie facet ma się wystawiać na ryzyko z nim związane?

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@she shy a co powiesz na to, jeżeli mężczyzna nie pracuje, dom jest gównie na jego głowie, ale wtedy to co zarobi kobieta jest w równym stopniu jej co jego?

W końcu "partnerstwo to równość" prawda? Zgodzisz się na taki układ, aby uczynić swojego faceta szczęśliwym?


 

 

  • Haha 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Rick napisał:

a co powiesz na to, jeżeli mężczyzna nie pracuje, dom jest gównie na jego głowie, ale wtedy to co zarobi kobieta jest w równym stopniu jej co jego?

W końcu "partnerstwo to równość" prawda? Zgodzisz się na taki układ, aby uczynić swojego faceta szczęśliwym?

Znam taki przypadek.
Jednak w tej sytuacji to gościowi odjebało i uwaga:
Znalazł sobie nie kochankę, a KOCHANKA

  • Haha 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, icman napisał:

Nie wiem co jest Tobą bo sam szukam siebie ale dużo mi pomógł proces powrotu do dzieciństwa i odszukanie swojego "wewnętrznego dziecka" (to tylko nazwa na naszą pierwotna część nas samych, podświadomość, dusza itp.).

17 godzin temu, she shy napisał:

Wiem o co chodzi ;) U mnie ta pierwotna cześć jest w silnej opozycji to przekonań, świadomości i mam z tym zagwozdkę, jak to pogodzić i nie zwariować. 

 

16 godzin temu, icman napisał:

Tego fragmentu nie rozumiem.

Domyślam się, ale to dość osobista i specyficzna sprawa nie chce o tym zbyt mówić. Chodzi mniej więcej o to, że moje poglądy, ideologia którą wyznaję mam wrażenie, że nie wzięła się ze mnie tylko z trudnych przeżyć. Wcześniej myślałam całkiem inaczej. Ale obecnie jest częścią mnie mimo, że te przeżycia są już zamierzchłą przeszłością. 

 

16 godzin temu, icman napisał:

Nie tylko Ty, pomaga pokochanie siebie łącznie z tymi częściami, których nienawidzisz w sobie. Bez spiny, że muszę - nic nie musisz.

Wolałabym się pozbyć tego co w sobie nienawidzę, tego czego się da. Bo to czego się nie można tylko oswoić.

16 godzin temu, icman napisał:

Tu widzę wypartą słabość a bez akceptacji słabości w sobie ciężko poczuć swoja silę - to jak awers i rewers.

Masz prawo tak jak każdy do całego spektrum ludzkich uczuć, łącznie ze strachem, słabością i całą resztą potworków.

No nie lubię swoich słabości, zwłaszcza jeśli są związane z płcią. Zawsze próbuje udowodnić, że ich nie ma. Nie lubię czuć się bezradna, nie lubię nie mieć racji, nie lubię potrzebować pomocy. Jako, że mam wrażenie, że wyzbyłam się juz instynktu samozachowawczego to strach jako taki nie występuje. Jedyne czego się boje to małe, bzyczące stworzonka z żądłem :lol: Na samą myśl mam gęsią skórkę - właśnie mi przeszła po plecach.

Ale innych rodzajów strachu nie mam, a jak wiem, że coś jest moją słabością i ktoś mi to wytknie to zrobię wszytko by mu udowodnić, że nie miał racji.

 

 

7 godzin temu, mac napisał:

Znowu nie wiem, czego chcę - dobrze.

 

Do tego się sprowadza dyskusja

No bo czasem żadne rozwiązanie nie jest dobre. I to jeden z takich przykładów, żadne z rozwiązań nie wydaje mi się w pełni dobre. Dominacja partnera nie, bo nie widzę żadnych logicznych argumentów bym miała oddać mu decyzyjność. A z drugiej strony ta można powiedzieć pierwotna część mnie tego chce.  I tak się kłócą. Dlatego uważam, że mężczyźni mają łatwiej :D

 

 

7 godzin temu, JoeBlue napisał:

Bo dzielicie wlos na czworo.

Zasadą ktora powtarzam jak mantrę jest to ze w samochodzie moze byc tylko jeden kierowca.

A czy to kto tym kierowcą będzie nie powinno zostać rozstrzygnięte indywidualnie, a nie z góry patrząc wyłącznie na płeć?

 

 

7 godzin temu, Rnext napisał:

Tłumacząc na polski - chcesz poczucia totalnego bezpieczeństwa dla siebie (może jeszcze gwarancji bezkarności a jak pokazuje praktyka, wręcz benefitów), ale to wyłącznie facet ma się wystawiać na ryzyko z nim związane?

Jeśli bym miała coś zmieniać w prawie to bym wprowadziła kary finansowe za zdrady. Intercyza jest czymś całkowicie nienaturalnym, ponieważ daje facetowi pełną władze, w sytuacji kiedy kobieta zajmuje się domem więc nie zarabia bądź zarabia dużo mniej. Poświęceniem kobiety jest urodzenie mężczyźnie dziecka, a poświęceniem zadbanie finansowe o tą kobietę i dziecko. Co do testów za każdym razem jestem pełna zdziwienia jak mężczyźni o tym mówią i wydaje się jakby nic nie rozumieli. Kobieta spodziewa się dziecka z ukochanym mężczyzną, a ten nagle się pyta czy by nie można pobrać krwi pępowinowej w celu badań DNA. Macie choć trochę empatii by się wczuć w sytuację takiej kobiety, jak ona się poczuła? Powiedziałabym, że tak jakbyście dali jej w twarz. Ale to nieprawda, danie w twarz to pikuś w porównaniu z tym. Prędzej splunięcie wymiocinami. Możliwe, że tym pytaniem zrujnowalibyście wszystko. Ona zrobiłaby ten test, rzuciła by Ci go w twarz, byłby pozytywny. Ale Ty już straciłeś i ją i dziecko. 

 

 

5 godzin temu, Rick napisał:

a co powiesz na to, jeżeli mężczyzna nie pracuje, dom jest gównie na jego głowie, ale wtedy to co zarobi kobieta jest w równym stopniu jej co jego?

W końcu "partnerstwo to równość" prawda? Zgodzisz się na taki układ, aby uczynić swojego faceta szczęśliwym?

Wiesz, ja ciągle kładę nacisk na indywidualizm. Jeśli jemu i jej to pasuje, to w czym problem? Jeśli on chce się zająć domem i dzieckiem, a ona pracą to super. I wtedy oczywiście ona zarabia na nich oboje. I on nie powinien się prosić o pieniądze tylko mieć do nich dostęp. Mnie osobiście by to nie pasowało, bo źle bym się w takiej roli czuła. Ale to osobista preferencja. 

 

 

5 godzin temu, Ragnar1777 napisał:

Jednak w tej sytuacji to gościowi odjebało i uwaga:
Znalazł sobie nie kochankę, a KOCHANKA

Bywa i tak ;) Ale nie brałabym tego jako imperatyw. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Rnext zablokował(a) ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.