Skocz do zawartości

Rachunek sumienia


Rekomendowane odpowiedzi

Nie wiem od czego zacząć ale wiem na pewno, że potrzebuję zrobić rachunek sumienia i obrać inny kierunek, być może dzięki Waszemu wsparciu. Od roku pracuję nad sobą i im więcej tu jestem tym bardziej zaczynam rozumieć czemu moje dotychczasowe życie wygląda tak jak wygląda. Chciałbym usłyszeć Wasze zdanie jak dalej działać.

 
Mam 35 lat, od jakiegoś czasu zacząłem dobrze zarabiać (5 cyfrowka na rękę to dla mnie dobrze ale nie super), mieszkam w Warszawie. Mam swoje, nie kredytowane mieszkanie. Mam też pasje, znam języki. Pochodzę z dość zamożnego domu. 
Do tej pory byłem hardcorowym rycerzykiem w białej zbroi. W związku byłem raz, kilkanaście miesięcy. Był on upokarzający dla mnie. Laska robiła co chciała.
Seksu w moim życiu było bardzo mało i był on nieudany. Raz byłem u divy. Tego jednego żałuję. To raczej nie dla mnie.
 
Jak patrzę z perspektywy, moje białorycerstwo przejawiało się wzdychaniem do obrazka, wizjami spacerów za rączkę i tęczowymi motylkami w brzuszku. Wszystko podlane wieloletnim uzależnieniem od pornografii doprowadziło do sytuacji w której nie jest mi dobrze. 
Z drugiej strony, doświadczałem atencji kobiet, nawet tych na prawdę ładnych. Kiedy chciałem wziąć numer od nieznajomej 9 to go dostałem. Nawet udało się ją wyciągnąć na spotkanie. Jak chciałem aby inna 8 przyszła do mnie do mieszkania "na film" to nawet ciasto zrobiła. Inna 9 pisała i zapraszała na imprezy przez dobre 2 lata. Ja oczywiście byłem w nich zakochany po uszy i już widziałem się przed ołtarzem. Nic z nimi nie wyszło bo oczywiście wyjść nie mogło przy moim podejściu. Seksu też nie było bo trzymałem ręce przy sobie. Lądowałem na dalekiej orbicie.
To może pederasta? Nawet ktoś mnie kiedyś o to spytał po pijaku. No ale nie.  
Było też kilka kobiet, które wykazywały zainteresowanie ale ja je olewałem. Z perspektywy nawet żałuję bo bym się może otrzaskał.
Nie dobiłem do legendarnych 180 cm ale jestem szczupły, w miarę umięśniony i bardzo wysportowany, wyglądam też na młodszego. 
Nie mam pospolitej urody i łatwo biorą mnie za obcokrajowca.
 
Wydaje mi się, że spore piętno odcisnęło na mnie wychowanie, które doprowadziło do uzależnienia od pornografii i uciekania w świat fantazji. Byle dalej od ludzi.
W początkowym okresie życia wychowywali mnie dziadkowie bo rodzice byli zajęci robieniem kasy. Potem, już w szkole podstawowej, ojca nie było bo pracował non stop. Jak już się pojawił to robił ze mnie pośmiewisko i nieudacznika. Matka za to była (i jest) zaborczą znerwicowaną despotką, która mocno mnie tłamsiła. Dodatkowo wychowany zostałem na lenia - "nie rób tego bo sie ubrudzisz, zmęczysz lub spieprzysz". Nie mam do nich żalu, po prostu wiem, że jestem sam w tym co robię. Próbowali zrobić ze mnie typowe bananowe dziecko ale na szczęście znalazłem w sobie spore pokłady buntu, który mam w sobie do dzisiaj. Mimo, że dużą jego część zainwestowałem początkowo w melanż, to z czasem udało mi się to w miarę ogarnąć i tak jak napisałem na początku, mam w sobie tą siłę, która pcha za horyzont. 
W sumie, oprócz edukacji, którą sfinansowali rodzice, wszystko co osiągnąłem, poznałem i zobaczyłem, zawdzięczam sobie. Wiem, z całą pewnością, że budzi to szacunek, czasem zazdrość. 
 
I w sumie wszystko byłoby ok gdyby nie kilka kompleksów, w tym ten największy - brak kobiet w życiu. Nawet nie niewidzialność. Tej doświadcza chyba każdy po trochu. Odrzucenie jest elementem naszych relacji z nimi. U mnie to po prostu brak jaj aby skorzystać z tego co mam. To też kompleksy połączone z zagubieniem, zamknięciem w sobie, brakiem umiejętności nawiązywania kontaktów i brak ufności posunięty do przesadnych granic. Tak to widzę. 
 
Co więc robię aby to zmienić?
Przede wszystkim no fap. Sprawa dla mnie kluczowa. Walczę jak mogę i widzę olbrzymią poprawę w kontaktach międzyludzkich, nie tylko z kobietami. Miesiąc daję radę na luzie, dalej zaczynają się schody.
Sport - ten akurat był zawsze w moim życiu i czasem myślę, że uratował mnie od bycia totalną pi**ą i alkoholikiem. Oczywiście rodzina twierdzi, że za dużo, że kontuzje, że tam same chłopy i na bank tam nikogo nie poznam. Nie zważam na to. Wiem, że to dobra droga.
Zajawki - wyjazdy na narty z różnymi ekipami. Próbowanie nowych rzeczy jak bushcraft czy metoda Wima Hofa.
Dbanie o siebie - zainwestowałem w siebie, lepszy fryzjer, poprawiam to, co nie wyglada jak powinno. Robię to dla siebie, nie żeby podobać się kobietom. To drugie ma być tylko konsekwencją. To trzeba napisać jasno. 
Pracuję też nad zmianą stylu, choć to idzie mi opornie. Najchętniej chodziłbym w krótkich spodenkach i klapkach.
Lektury, podcasty - jestem na etapie Kobietopedii, która nie do końca mi leży ale to na bank dobry punkt wyjścia. Czytam też "12 rules of life" Jordana Petersona, którą polecam. Wcześniej zapoznałem się z przemyśleniami Jocko Wilinka. Bardzo fajne rzeczy.
Uśmiech - koleżanka powiedziała mi ostatnio, że zacząłem się dużo uśmiechać. Jedna z najfajniejszy rzeczy, jaką usłyszałem od dawna.
 
Czego chcę i jak mam to osiągnąć?
Tu zaczynają się schody. Na bank chcę potomstwa i rodziny ale tak jak to napisał ktoś tutaj, to ma być związek na moich zasadach. Świadomie podejmę ryzyko małżeństwa.
Myślę, że zostało mi jeszcze trochę lat młodości, wszak czuję się na dwudziestolatka. Chciałbym więc trochę pobawić się z kobietami. Tu podupczyć, tam potrzymać za rączkę. Wszystko po to aby nabrać doświadczenia.
 
Sporo już napisałem. Pytanie teraz jak z teori przejść do praktyki. Czy też może to dzieje się naturalnie i ja już jestem na dobrej drodze?
Przez ostatni rok wydarzyło się w sumie więcej niż przez pewnie 10 ostatnich lat zamknięcia we własnym świecie. Było kilka randek, był pracowy lekki flirt, pojawili się nowi znajomi. Czy to właśnie o to chodzi? 
 
 
 
 
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Bungo2 napisał:

Czy to właśnie o to chodzi? 

Ja tam się nie znam i tylko wymądrzam czasem, ale moim zdaniem kompletnie nie o to chodzi. Najważniejszy krok dopiero przed Tobą. Fajnie, że myślisz nad tym i coś próbujesz zrobić, ale podałeś jakby konkretne działania operacyjne - tylko one Ci nic nie dadzą, bo intencja tych działań jest zła. Określiłeś ją wyraźnie:

 

6 godzin temu, Bungo2 napisał:

Na bank chcę potomstwa i rodziny ale tak jak to napisał ktoś tutaj, to ma być związek na moich zasadach.

 

6 godzin temu, Bungo2 napisał:

Chciałbym więc trochę pobawić się z kobietami.

Wszystkie zmiany, których dokonujesz, robisz dla kobiet. Wokół nich kręci się Twoje życie. Niby masz dużo aktywności, hajs i tak dalej, podarowane mieszkanie, ale to wszystko się prędzej czy później posypie, ponieważ chcesz mieć związek na swoich zasadach, a nie da się tego osiągnąć, kiedy kobiety są centrum Twojego świata, bo każda bardziej kumata zawodniczka Cię przeżuje, wypluje i jak nie jest tępa to jeszcze wydyma na kasie. Bo chyba nie oszukujesz się że to:

 

6 godzin temu, Bungo2 napisał:

Z drugiej strony, doświadczałem atencji kobiet, nawet tych na prawdę ładnych.

Nie ma nic wspólnego z tym:

6 godzin temu, Bungo2 napisał:

am 35 lat, od jakiegoś czasu zacząłem dobrze zarabiać

I z tym:

 

6 godzin temu, Bungo2 napisał:

Pochodzę z dość zamożnego domu

 

Widzisz, tak naprawdę w głębi siebie dalej jesteś rycerzykiem. Może naprawiłeś fasadę - ale w głębi tkwi w Tobie zgubne przeświadczenie:

 

6 godzin temu, Bungo2 napisał:

kilka kompleksów, w tym ten największy - brak kobiet w życiu.

Czyli uzależnianie szczęścia od kobiet. Dopóki tego nie zmienisz, wszystko inne będzie tylko tymczasowe, deklaratywne, fasadowe, uboczne. A wtedy albo nie osiągniesz tego co chcesz, albo osiągniesz pozornie, ale zostaniesz wydymany bo ze swoją motywacją jesteś banalnie prostym celem. 

 

6 godzin temu, Bungo2 napisał:

Przez ostatni rok wydarzyło się w sumie więcej niż przez pewnie 10 ostatnich lat zamknięcia we własnym świecie.

O, to dobrze! Pewnie zatem pobiłeś swoje rekordy sportowe, dokonałeś świetnych inwestycji, zrobiłeś coś mega innowacyjnego w swojej pracy, posiadłeś nowe cenne umiejętności, zrealizowałeś swoje liczne marzenia typu trip po antarktydzie? No wiesz, od razu mi to przychodzi do głowy, bo przecież jesteś prawdziwym facetem, albo chcesz nim być. Takie męskie rzeczy.

 

6 godzin temu, Bungo2 napisał:

było kilka randek, był pracowy lekki flirt, pojawili się nowi znajomi.

Aha. Czyli znakiem tego, że coś się dzieje w Twoim życiu jest kilka randek, "sukcesem" jest to, że jakieś Panie chciały się z Tobą spotkać. Widzisz, co miałem na myśli?

 

6 godzin temu, Bungo2 napisał:

Czy to właśnie o to chodzi? 

Nie tędy droga Bracie. Przemyśl to, co napisałem. I przemyśl dobrze, bo jeśli czytasz forum od roku, to moim zdaniem nie wyłapałeś z niego najważniejszych kwestii.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Bungo2 używasz zwrotów podkreślających Twoją stanowczość:

7 godzin temu, Bungo2 napisał:

Wiem, z całą pewnością,

 

7 godzin temu, Bungo2 napisał:

To trzeba napisać jasno

7 godzin temu, Bungo2 napisał:

Na bank chcę

I najciekawsze:

7 godzin temu, Bungo2 napisał:

Świadomie podejmę ryzyko małżeństwa.

 

Nie wiem ale jakoś tego nie kupuję. Wyczuwam od Ciebie niepewność siebie, mimo kasy i sportu.

 

Możliwe że w biznesie idzie Ci świetnie ale z babami to Ty uważaj.

 

Pogrzeb w swojej głowie, zalecam z psychologiem, sprawdź co masz w głowie na temat relacji z rodzicami, porównaj wzorzec rodziny ktorą chcesz mieć vs. jaką miałeś.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Wam Bracia za odpowiedzi. Na forum jestem dużo krócej. Może dwa miesiące. Na spokojnie staram się przetrawić tą wiedzę i odnieść do własnych doświadczeń, co często bywa bardzo niemiłe. Ale pewnie tak musi być. Przez ostatni rok skupiony byłem na nofapie. Wydaje mi się jednak, że pełny sukces może być tylko, jeśli zmiana nastąpi głębiej.
 
 
20 godzin temu, tytuschrypus napisał:

O, to dobrze! Pewnie zatem pobiłeś swoje rekordy sportowe, dokonałeś świetnych inwestycji, zrobiłeś coś mega innowacyjnego w swojej pracy, posiadłeś nowe cenne umiejętności, zrealizowałeś swoje liczne marzenia typu trip po antarktydzie? No wiesz, od razu mi to przychodzi do głowy, bo przecież jesteś prawdziwym facetem, albo chcesz nim być. Takie męskie rzeczy.

 

Nie bardzo rozumiem, czy ten konkretny fragment to kpina czy serio dobrze? Wydaje mi się, że to na prawdę dobrze bo do tej pory szczytem weendowych marzeń było wyjść z kumplami na piwo. Tymi samymi co 10 lat temu. Tematy rozmów też były te same. Mnie to cieszy bo, mimo kilku pasji, nie miałem znajomych innych niż Ci od tego piwa. Randki też bym tu wrzucił. Po prostu cieszyłem się, że zaczynam żyć w miarę normalnie. Nawet jeśli nic z nich nie wyszło. Przywiązywałem też dużo mniejszą wagę do nich niż dawniej.
 
20 godzin temu, tytuschrypus napisał:

chyba nie oszukujesz się

 

Nie mam (już) złudzeń skąd do tej pory wynikała ta atencja kobiet. 
 
Przemyślę Twój tok rozumowania. Zgadzam się, że w głębi wiele pracy przede mną i to wszystko jest oparte o słabe fundamenty. 
 
@Sonic - fakt, mogłem być mocno w dupie. Może jest w tym trochę szczęścia i coś uda mi się na tym zbudować. 
 
@Imbryk -- taki mam często styl, który pewnie jest zupełnie niespójny z częstym brakiem tej pewności siebie na codzień. W tym przypadku to być może bardziej frustracja sobą samym niż stanowczość.
Ciekawa sugestia z psychologiem. Często się zastanawiałem czy ja czasem podświadomie nie uciekam od kobiet i bliskości ze względu na te rodzinne doświadczenia. W sumie całe życie stroniłem od kontaktów z rodziną. Może ma to jakieś przełożenie. 
Edytowane przez Bungo2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 15.05.2018 o 04:23, Bungo2 napisał:

Do tej pory byłem hardcorowym rycerzykiem w białej zbroi

To jest całkowicie uleczalne. Zapewniam Cię. Można się tego gówna pozbyć nawet bez pomocy lekarza z NFZ, suplementów i bez skutków ubocznych. Ale dużo ciężkiej pracy przed Tobą.

 

W dniu 15.05.2018 o 04:23, Bungo2 napisał:

W związku byłem raz, kilkanaście miesięcy

To jest bardzo podejrzane. W wieku 35 lat? What the fuck? Tym bardziej, że piszesz o zainteresowaniu Tobą ósemkami i dziewiątkami.

 

W dniu 15.05.2018 o 04:23, Bungo2 napisał:

kilka kompleksów, w tym ten największy - brak kobiet w życiu

Czeka Cię chłopie bardzo bardzo bardzo dużo pracy ze zmianą swojego myślenia i postrzeganiem kobiet. Naprawdę uważasz, że kobieta Cię dopełni i da Ci long lasting szczęście? Zonk. Owszem, fajnie jest obcować z kobietą na różnych płaszczyznach, i ona da Ci chwilowe zadowolenie, ale nie ma to nic wspólnego ze szczęściem. Did you know that?

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałem kilka pierwszych rozdziałów No more mr nice guy i stwierdziłem, że idę do specjalisty. Nie wiem czy sam podołam tak gruntownie przewartościować swoje życie. Książka opisuje mnie w 100%.

 

@Magician nie ja pierwszy tutaj z takimi problemami i masz oczywiście rację, szczęście jest w nas. Tylko, że umiejętność obcowania z płcią przeciwną jest postrzegana jako element tego szczęścia. Element samorealizacji. Mi tego do tej pory brakowało mimo pozornego ogarnięcia i koło się zamykało. W takim Matrixie tkwiłem.

 

Ostatnio uświadomiłem sobie jak wiele rzeczy robiłem dla zdobycia ogólnej akceptacji. Wydaje mi się, że pora to odwrócić i robić rzeczy dla siebie. Akceptacja otoczenia będzie konsekwencją lub jej nie będzie. I tak i tak ma być dobrze. Do tego droga daleka ale cieszę się, że zaczynam to widzieć.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.