Skocz do zawartości

Genialne portrety Indian


Rnext

Rekomendowane odpowiedzi

Przy porannej prasówce, trafiłem na fenomenalne fotografie portretowe. Kapitalne światło, charaktery, dumne spojrzenia. Jest moc. Szkoda że po kliknięciu w fotę nie izoluje się od strony czarnym tłem. 

http://joemonster.org/art/43208/Niesamowite_portrety_fotograficzne_Indian_z_przelomu_XIX_i_XX_wieku

  • Like 6
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piękne zdjęcia, widać życie na twarzach, każda ryska i zmarszczka to jak mapa ich życia, nadaje charakteru tym ludziom. Nie doporównania względem obecnych zdjęć manekinów pozbawionych rysów twarzy jakie obecnie wszędzie są spotykane.

Edytowane przez Sitriel
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wspaniałe zdjęcia, oddające charakter postaci, uwagę przyciągają ich oczy, cenna pamiątka indiańskiej kultury, bardzo piękne. Mam sentyment w związku z tym, że mój ojciec był fanem westernów, jak byłam mała zawsze z nim je oglądałam, choć to bardziej męski target. Indianie w zależności od plemienia kojarzyli się z dumną, czy niebezpieczną nacją, z własnym kodeksem postępowania i z czymś, co kiedyś było istotne ogólnie, ale u nich szczególnie ważne, tj. z męską inicjacją, która przerywała życie chłopca i symbolicznie wtłaczała go w wyczekiwane ramy męskości. Szczególnie zapamiętałam "Człowieka zwanego koniem" i ten moment, kiedy biały mężczyzna grany przez genialnego Richarda Harrisa przeistacza się w członka indiańskiej społeczności i przechodzi także swoistą próbę tak bardzo eksponowanej u Indian męskości związaną zresztą z odpornością na ból i wytrzymałością. Gdzieś ten szczególny, twardy rys został uwieczniony na przedstawionych foto, a może i ta mityczna duma łamana przez taktycznie zastosowaną, co do nich alkoholizację. No i zamknięto ich w rezerwatach???.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie kiedyś już urzekły portrety Indian Garego Auerbacha. Zetknąłem się pierwszy raz z nim w książce o fotografii portretowej i nie mogłem się napatrzeć. 

 

Tutaj więcej (niestety formaty zdjęć liche). "Morning Light" aka "Terisino, Taos" zwala z nóg i mówi wszystko. Spójrzcie też na ich kobiety. Portrety "Tamara Lake, Navajo" i "Tiffany Prater, Arapaho" - coś obłędnego.

http://www.garyauerbach.com/photo/gallery/na.php

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Rnext to, co zwróciło szczególnie moją uwagę przeglądając zdjęcia z 1900 a te z rezerwatów z 1992 r, to zmiana mimiki twarzy mężczyzn na bardziej łagodną. Oni, jako rasa ogólnie mają w sobie coś surowego, ale w tych pierwszych fotkach została w nich uchwycona jakaś dodatkowa dzikość i moc, przez co te zdjęcia są magnetyczne i faktycznie pasuje tam określenie "niesamowite". To aż bije po oczach.

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Anna bardzo trafne spostrzeżenie! Ciekawe, czy może to mieć związek z tym, że starsze fotografie musiał wykonywać "biały człowiek", gdzie jakaś forma wrogości (walka) musiała się jeszcze tlić. Ale to prawda, jakby cywilizacja i - jak to nazwać - "udomowienie dzikiego" (?) ich wygładziły, oderwały od surowych korzeni, nakazały być przyjacielskimi, socjalnymi i sympatycznymi. Długi temat.

 

Sam (od co najmniej roku) bezskutecznie wypatruję twarzowych, "męskich charakterów" w celach portretowych i powiem Ci, że kiepsko mi idzie. Mam nawinięte w dwie kasety rolki cz-b negatywu 6x6 i chyba już tam zgnił i spleśniał. 

Nie chcę się nad tym specjalnie rozwodzić, ale na współczesnych twarzach najczęściej dominuje nijaka bylejakość, rezygnacja, szaruga, wielka smuta albo sztuczny entuzjazm, lalusie, powierzchowność i liczne pozerstwa. To ostatnie chyba najgorsze jest. Chociaż nie. Chyba puste oczy są gorsze. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ogólnie przyjęte jest stwierdzenie, że Indianie żyli w nędzy, byli biedni, byli dzikusami etc. Ale jak się zagłębi bardziej w ich kulturę to można uznać, że są bogatsi niż się wydaje. Wiedza, którą dysponowali (zwłaszcza jeśli chodzi o lecznictwo, rzemiosło etc), wartości których się trzymali  i ich rozwój duchowy są bezcenne. :) 

Te fotografie mnie uwiodły. Zmusiły do głębokich refleksji i większego zagłębienia się w historię Indian. :) Dziękuję!

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Hippie napisał:

Ogólnie przyjęte jest stwierdzenie, że Indianie żyli w nędzy, byli biedni, byli dzikusami etc

Żyli w zgodzie z naturą, jej cyklami ,jakich bogactw mogli potrzebować,dla nich bogactwem była wiedza i zapasy na zime.

Dzikusy raczej do nich zawitały co im przynieśli dobrze wiemy.

 

Ale jakoś trzeba usprawiedliwić kradzież i ludobójstwo.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W tych zdjęciach widać kwintesencje męskich cech. Prezentują swe wspaniałe pióropusze, jako ważne insygnia męskości, widać tam dumną nację, za którą ciągną się pokolenia, kult przodków. Owszem na zdjęciach z rezerwatów są też mężczyźni tak przyozdobieni, ale to już jest raczej element folkloru, a nie przynależności do świetnego walecznego rodu. Oni są pogodzeni, zaakceptowali to, co nieodwracalne, są już tylko miłymi ludźmi, ciekawostką kulturową dla badaczy i turystów, czasami problemem opieki społecznej. Łagodnie się uśmiechają, coś tam eksponują, "może będą z tego profity". Tamci ze starych zdjęć jeszcze tego nie przeczuwali, a nawet jeśli to oni widocznie wciąż wiedzieli kim są i skąd pochodzą. W wierzeniach Indian człowiek to nie ciało tylko dusza. I widać te dusze, które przebijają przez oczy, a są to harde dusze, nie byle jakie.

8 godzin temu, Rnext napisał:

Sam (od co najmniej roku) bezskutecznie wypatruję twarzowych, "męskich charakterów" w celach portretowych i powiem Ci, że kiepsko mi idzie. Mam nawinięte w dwie kasety rolki cz-b negatywu 6x6 i chyba już tam zgnił i spleśniał. 

Nie chcę się nad tym specjalnie rozwodzić, ale na współczesnych twarzach najczęściej dominuje nijaka bylejakość, rezygnacja, szaruga, wielka smuta albo sztuczny entuzjazm, lalusie, powierzchowność i liczne pozerstwa. To ostatnie chyba najgorsze jest. Chociaż nie. Chyba puste oczy są gorsze. 

To fakt,  zjawisko ogólne, ta rezygnacja, bylejakość, pozerstwo lub stawanie się kolektywem bez żadnego charakterystycznego rysu u obu płci. Oglądałam kiedyś film dok. o Rysku Riedlu, w którym kumple z jego zespołu opowiadali historię teledysku do piosenki „Oh, słodka”. Aranżacja miała być w lokalu, a schemat był taki, że do baru wchodzi kobieta, która zachwyca wszystkich, przyciąga wzrok kobiecością, bo ma w sobie coś magnetycznego, mistycznego, nieuchwytnego….. Zatrudniono modelkę. Rysiek jej wcześniej nie widział. Pojawił się na planie jak już wszystko było gotowe. Najpierw ucharakteryzowano chłopaków, posadzono ich z piwami przy stole i zaczęto kręcić. Na odpowiedni kadr wchodzi niby ta "słodka", którą okazała się laską w cekinach w ostrym makijażu o drapieżno-ponętnym wyrazie twarzy. Wrażliwiec Rysku jak to zobaczył, to wstał i uciekł, znaleziono go tydzień później na jakiejś melinie, teledysku nie ukończono haha. W dzisiejszych czasach za nic by się nie odnalazł. 

 

No ale społeczeństwo składa się z wielu różnorodnych jednostek, które wykazują odmienne cechy adaptacyjne. Większość potrafi się przystosować (konformizm), natomiast nieliczni nie są w stanie znieść ciężaru egzystencji i uciekają w wir zależności prowadzący do ich regresji tj. alkohol, narkotyki czy inne substancje psychoaktywne, agresja czy izolacja. Tutaj przypomina mi się scena z "lotu nad kukułczym gniazdem", kiedy na końcówce indiański wódz podczas samotnej ucieczki z psychiatryka, mówiąc "Ruszamy"  tak naprawdę zabiera ze sobą  duszę martwego McMurphy'ego. Postąpił według wierzeń własnego ludu zgodnie z którymi duchy przodków towarzyszą żyjącym. Istotne są  słowa Wodza, że teraz jest gotowy i czuje się wielki jak góra. Wczesniej opowiadał McMurphiemu o swoim ojcu, który nie mogąc pogodzić się z rzeczywistością degeneracji dawnej wielkości swojego ludu, staczał się coraz bardziej w alkohol i prace za parę groszy. 

 

Wspominam  "Lot" bo to film uniwersalny o uwikłaniu jednostki w społeczeństwo, o szukaniu wolności i o uciekaniu przed nią. Szpital i personel są  jak społeczeństwo i ustrój. System tam panujący to metafora otaczającego nas świata, pacjenci to żyjący w nim ludzie. Jedni uważają się bardziej normalnych od drugich, mimo, że czasami są bardziej zdegenerowani. W osobie siostry oddziałowej (symboliczny tyran) stworzono jedną z najbardziej przerażających postaci w historii kina. Jest nieludzka, choć bezpośrednio nie krzywdzi.  McMurphy walcząc z nią pokazuje postawę dzięki której  pokonany Wódz zaczyna być gotowy zmierzyć się z życiem, zyskuje twarz jaka charakteryzowała jego przodków.  Te stare portrety (poza miałkim typowym miernikiem SVN) pobudzają do refleksji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.