Skocz do zawartości

Mężatek nie tykam. Dla moralizatorów słów kilka


Rekomendowane odpowiedzi

4 minuty temu, self-aware napisał:

Kwestia czasu jak mi alfa tą kobietę przerucha.

Ja w takich drobiazgach właśnie postrzegam, że matrixowe myślenie jest ciągle żywe. Wybacz, że użyję Twojego przykładu, nie czepiam się Ciebie personalnie. 

 

Kwestia czasu, jak kobieta, z którą jesteś, da alfie:) 

 

Niby to samo, a jednak nie to samo. 

 

3 minuty temu, arch napisał:

prowadzić dyskusję z której coś ewidentnie mogło wyniknąć (mogliśmy szybko przekonać się kto ma rację) a do której potrzebne było przyjęcie pewnego odgórnego założenia

Każdy może zerknąć, kto tam dyskutował merytorycznie, a kogo nosiły emocje. Ale świetnie. Skoro tak i dodatkowo tak:

 

4 minuty temu, arch napisał:

Lanie wody to nie ze mną przyjacielu.

To kiedy w końcu odpowiesz na wszystkie pytania, które zadałem w tym poście? Na razie odpowiedziałeś tylko na jedno, ciekawe czemu. 

 

4 minuty temu, arch napisał:

Nie rozumiem skąd wniosek, że nie potrafię dyskutować w spokojny sposób

Wiem, że nie rozumiesz. Rozumienie jak już dowiodłeś nie jest Twoją najmocniejszą stroną. Jeśli komuś kto się z Tobą nie zgadza zarzucasz brak umiejętności czytania ze zrozumieniem, pytasz czy dotarło, wyzywasz od trolli to dla mnie jasny znak, że Cię ponosi. 

 

Rozumiem więc, że w końcu odniesiesz się merytorycznie do wszystkich moich pytań, do mojego powyższego posta i zaczniesz dyskutować, bo inaczej jesteś przecież według swojego logicznego rozumowania trollem. Czy nie jesteś? 

 

Bo inni są według Ciebie, a sam robisz to samo. To jesteś? Skończ lać wodę. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, tytuschrypus napisał:

Ja w takich drobiazgach właśnie postrzegam, że matrixowe myślenie jest ciągle żywe. Wybacz, że użyję Twojego przykładu, nie czepiam się Ciebie personalnie. 

 

Kwestia czasu, jak kobieta, z którą jesteś, da alfie:) 

 

Niby to samo, a jednak nie to samo. 

No spoko, akurat w tej sytuacji jest to dla mnie bez znaczenia czy to on ją uwiódł i nagle zachciała czy planowała to już od jakiegoś czasu :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, self-aware napisał:

No spoko, akurat w tej sytuacji jest to dla mnie bez znaczenia czy to on ją uwiódł

W samym słowie "uwieść" jest już zakodowane Twoje podejście. Jego (Alfy) inicjatywa i umiejętności, które przesądziły o tym, że ona mu dała. Tu mogło być różnie. 

 

Liczy się to, że dała. Ale nawet w słowotwórstwie Matrix tkwi głębiej, niż się myśli;) 

To tak na marginesie. Dla gimnastyki umysłowej lubię czasem śledzić, jak Matrix przejawia się na każdym kroku, a język jakiego używamy i sformułowania są tego świetnym przykładem. I nie mówię tu o oczywistosciach w rodzaju "kobieta wyzwolona" :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, self-aware napisał:

trochę przesadzasz z rozkminami :)

Jeden woli wiedzieć, jak działa komputer, dla drugiego to przesada, bo ważne żeby mu się Facebook odpalił. 

 

Wiem, że miałeś to na myśli. Znaczące jest to, jakich słów użyłeś. Tyle. 

  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Thalion napisał:

I super, tak oto się zabija portal.

 

Czym się "zabija portal"?
Brutalną, zimną prawdą?
Chcesz cukrzenia, ubierania w słówka i nazywania szamba perfumerią?

Udawania, że prawda nie istnieje?


Idź na kafeterię...

 

7 godzin temu, Mnemonic napisał:

Bez tego "teoretycznego" poruszania się w tym obszarze nigdy nie dojdzie do sprawdzenia posiadanych zasad w praktyce.

 

Słuchaj, ja też kiedyś miałem - jakby to "moralizatorzy" nazwali: "Silny kręgosłup moralny".

Używałem mocnych słów - "Nigdy", "jestem inny niż oni".

Żyłem w poczuciu bycia lepszym. Bo mój "kręgosłup moralny" mnie trzymał.

A tak naprawdę - nie miałem po prostu okazji.

 

Łatwo zadeklarować, że "nie będę jadł lodów", jak się mieszka na pustynii i wokól tylko głusza.

Gorzej, jak staje przed Tobą kobieta, dla której KOMPLETNIE tracisz łeb, godność, zasady...

 

Niestety - pewne sytuacje życiowe są dość ekstremalne i NIE WIEMY, JAK SIĘ ZACHOWAMY. Dopóki nie staniemy z taką sytuacją twarzą w twarz.

Stąd też powtórzę - gdybolodzy nie są dla mnie partnerami do dyskusji.

Bo wiem z autopsji, jak szybko zmienia się optyka zależnie od pktu siedzenia.

 

I dotyczy to BARDZO wielu tematów, nie tylko kwestii damsko-męsko-małżeńskich.

 

4 godziny temu, Bonzo napisał:

Zauważcie Bracia jedną ciekawą rzecz.

Otóz - w tym wątku ze strony moralizatorów - nie padają żadne merytoryczne i uzasadnione logicznie argumenty.

Leca jedynie ogólniki - "bo spierdolina", "bo nie będę ułatwiał", albo umiarkowanie parlamentarne teksty typu "chuj wam w dupę zdrajcy"

 

Zauważamy ?
To dyskusja bardzo ciekawa, bo z jednej strony (praktycy) są argumenty i logika, a z drugiej (teoretycy-moralizatorzy) retoryka, wyzwiska i emocje.

Czy tylko ja widzę, że - pomimo płci teoretycznie takiej samej - styl tej dyskusji jest wybitnie damsko-męski? ?

 

Aha.

Jeszcze jedno:

DLACZEGO NIKT Z MORALIZATORÓW

NIE SZUKA SPOSOBU NA POWŚCIĄGNIĘCIE WŚCIKU MACICY PAŃ?

Dlaczego w oczach moralizatorów "moja myszka jest inna, ona nigdy, TO ON JĄ ZBAŁAMUCIŁ, ona jest jak lelyja"?

 

Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi...

 

Godzinę temu, arch napisał:

Czy Ty umiesz czytać ze zrozumieniem?

 

Umiem.

I rzeczowo Ci odpowiadam.
Mam prawo do innej opinii. Przedstawiłem Ci ją.Uzasadniłem.

Podałem przykłady.

 

Ty masz prawo mieć swoją opinię.

 

Pozostańmy przy tym, bez wartościowania i wyzwisk, OK?
Dziękuję! ?

 

A tak jeszcze do ogółu - ciekawy przykład mi się nasunął.

 

OTÓŻ.

Wchodzicie do sypialni małżeńskiej.

A tam centralnie, pośrodku łoża Wasza Myszka (inna niż wszystkie!!!) chędoży się dildem rozmiar XXL, aż piszcząc przy tym z zachwytu.

Na telewizorze leci "film klasy B", gdzie posiadacz "black salami" popycha jakąś panią. A Wasza Myszka wpatrzona weń jak w obrazek...

 

Jak rozumiem - pretensje ewentualne wygłaszacie do rzeczonego dilda?
I - poprzez kancelarię prawną - ścigacie producenta telewizora, sprzedawcę dildosa oraz dostawcę netu, tak?

Bo przecież oni zbałamucili Wam Waszą Myszkę. Ona sama z siebie to NIGDY!!!

Myszka niewinna, że nie zgłosiła Wam (co to wcześniej przysięgała przed Bogiem i koleżankami wierność i wyłączność na te sprawy) chęci na ostrzejsze akcje?

No bo właśnie na taki modus operandi wskazują Wasze pretensje ?

 

Tak to tylko postawię ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie otrzymałem nadal odpowiedzi na pytanie; /i wiem dla czego/

Na którym miejscu rynku seksualnego znajdują zdradzające mężatki....Podpowiem, oczywiście ostatnim, dodatkowo są łatwe.

 

Spółkować z taką i twierdzić że jestem alfa sralfa czy jak kto chce ,w każdym razie wielki ruchacz ze mnie, to tak samo jak stołować się w np w Viktorii, mówić jadam w Viktorii  więc jestem kimś, nie wspomina tylko że owszem jada tam ale od strony śmietnika.

 

Każdy sam decyduje gdzie jego kutas nurkuje, 

Czyli od której strony restauracji jada, a jak już jada od zaplecza to niech się tym nie chwali, bo nie ma czym.

 

Nie ma możliwości babrać się w gównie i się nie ubrudzić, a zdrada to gówno, to chyba tyle.

Edytowane przez kryss
  • Like 7
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, tytuschrypus napisał:

To kiedy w końcu odpowiesz na wszystkie pytania, które zadałem w tym poście? Na razie odpowiedziałeś tylko na jedno, ciekawe czemu. 

Kolego drogi - może w to nie uwierzysz ale ja nie mam pojęcia o jakich Ty pytaniach piszesz. Napisz mi jeszcze raz listę pytań w punktach (bez ciężkiej do czytania ściany tekstu, po prostu wypunktowaną listę) a odpowiem Ci na każde.

 

Godzinę temu, Stary_Niedzwiedz napisał:

Jak rozumiem - pretensje ewentualne wygłaszacie do rzeczonego dilda??

W przypadku przez Ciebie rozpatrywanym dochodzi co najwyżej do zdrady emocjonalnej. Co najwyżej, bo o ile było to zwykłe podniecenie ciałem i fallusem tego Pana, to nie posądzałbym jeszcze kobiety o zdradę emocjonalną; umówmy się, sami walimy nie raz do pięknych lasek w porno - to zwykłe dzikie pożądanie seksualne, trzeba być idiotą żeby wymagać od kobiety, żeby tego nie miała. Jak? no jak? może jeszcze ma nie sikać i nie robić tej drugiej czynności? 

To są dzikie instynkty pierwotne i NIE MOŻNA WYMAGAĆ aby kobieta tego nie miała. To, że kobiecie mogą podobać się CZYSTO CIELEŚNIE także inni mężczyźni - trzeba to w oczywisty sposób zaakceptować, bo nam też podobają się inne kobiety.

Wszystko tutaj rozgrywa się w jaki sposób ten mężczyzna na filmie się Pani podoba.

 

Ja np. gdy oglądam porno - mam ochotę przeruchać kobietę na nim. Tylko tyle. Nie fantazjuję o wspólnych wycieczkach z nią, nie fantazjuję o seksie z nią przy świecach. Nie mam marzeń sennych w związku z tą kobietą. I jeśli ta Twoja myszka patrz dokładnie tak samo na tego Pana na filmie - jak dla mnie nie jest to zdrada. Ot, zwykła dzika chęć zaspokojenia żądzy seksualnej. KAŻDA TO MA, tak samo jak KAŻDY TO MA.

Co innego jeśli mówimy o kobiecie która szuka mężczyzny, albo kobiecie która emocjonalnie żyje mężczyzną na filmiku. O kobiecie która po wyłączeniu filmiku wciąż o nim myśli - o tak, w tym momencie jest już zdrada emocjonalna.

 

I to jest zupełnie inna para kaloszy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 hours ago, AR2DI2 said:

udowodniłeś, że instytucja małżeństwa to cos dobrego

Pierwotnie to było cos dobrego, gdzie każdy znał swoje miejsce i rolę . Dzis jest to wielkie ryzyko, kobiety sa męskie, pyskują, chcą dominować, rzadzić, ponadto same daja sobie rade ekonomicznie. Państwo przejeło rolę męża.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 minut temu, arch napisał:

Kolego drogi - może w to nie uwierzysz ale ja nie mam pojęcia o jakich Ty pytaniach piszesz. Napisz mi jeszcze raz listę pytań w punktach (bez ciężkiej do czytania ściany tekstu, po prostu wypunktowaną listę) 

Zapraszam do pierwszego mojego postu w tym temacie, już się do niego odnosiłeś. Cytowałem już kilka razy. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

43 minuty temu, Stary_Niedzwiedz napisał:

Niestety - pewne sytuacje życiowe są dość ekstremalne i NIE WIEMY, JAK SIĘ ZACHOWAMY. Dopóki nie staniemy z taką sytuacją twarzą w twarz.

Stąd też powtórzę - gdybolodzy nie są dla mnie partnerami do dyskusji.

Bo wiem z autopsji, jak szybko zmienia się optyka zależnie od pktu siedzenia.

 

I dotyczy to BARDZO wielu tematów, nie tylko kwestii damsko-męsko-małżeńskich.

A dla mnie są. Mało tego, dla mnie ich zdanie jest ważne i ciekawe. Czemu? Bo na co dzień korzystam z czyjejś teorii i czyjejś praktyki, żeby samemu nie wleźć w szkodę własną lub cudzą.  Bez tego prawdopodobieństwo, że wyląduję znów w Kutnie jest o niebo wyższe.

Nie uważasz, że postawa: nie są dla mnie partnerami do dyskusji również daje Ci poczucie bycia lepszym?

 

To wszystko odbywa się w naszych głowach. Kiedyś miałeś "silny kręgosłup moralny", potem w którymś momencie postanowiłeś go jednak złamać. Czasem jest to zwykła myśl typu: "czemu nie?", "a tam, raz się żyje!" - i istnieje ryzyko, że jeśli konsekwencje decyzji okazały się słodkie będziesz dany proceder kontynuował.

Osobiście uważam, że nie ma złych decyzji - są tylko łatwiej, bądź trudniej strawialne konsekwencje.

 

Brat @Bonzo jest doskonałym przykładem osoby dla której w omawianych decyzjach jest więcej miodu niż dziegciu. - Bez obrazy Brohan :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, arch napisał:

W przypadku przez Ciebie rozpatrywanym dochodzi co najwyżej do zdrady emocjonalnej

 

Rozwodniłeś temat ?

Jeszcze raz - wchodzisz -> pani się wije.

Pretensje do pani, czy pretensje do bolca? ?
 

Krótko i po męsku ?

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, tytuschrypus napisał:

-gdzie zaczyna się współudział? Czy kolega @Jerzydając się miziać mężatce, spędzając z nią w tajemnicy przed jej mężem wieczór i dając się jej dotykać przyczynił się do rozpadu rodziny, czy też nie? A jeśli tak, w jakim stopniu? 

Moim zdaniem najlepiej od razu powiedzieć "spierdalaj". Ale szacun, że potem się ogarnął. Nie przyczynił się wcale.

11 godzin temu, tytuschrypus napisał:

-czym jest zdrada? Czy jest to zgodnie z literą prawa wsadzenie? Bo jeśli tak się trzymamy litery prawa, to nie wiem czemu nie poprzestać na jego wskazaniach bezpośrednich że się tak wyrażę w tym zakresie - to chyba byłaby niekonsekwencja analogii. Czy Twoja kobieta, jeśli napisze 100 seks sms z obcym kolesiem to zdradza Cię, czy lejesz na to dopóki ten ktoś nie wsadzi? 

Zdrada tyczy się zasad moralnych i etycznych.

11 godzin temu, tytuschrypus napisał:

-co różni kolesia zakochanego w Twojej pannie, kolegi z pracy od takiego, który ją wybolcuje a ona Cię zdradzi z nim? Przepraszam - oni Cię zdradzą, używając Twojej "logiki"?  Czy nie jest tak, że tylko od jej woli zależy to, że obaj jej nie bolcowali? 

Ty uważasz, że tylko kobieta decyduje czy ktoś ją ruchnie? :D Jakby facet z założenia nie ma nic do powiedzienia? Nie mierz wszystkich swoją miarą. To czy ten i tamten jej nie bolcowali zależy i od niej i od nich.

Tak, tak - jak nie oni, to inni... I to mnie właśnie dziwi, że niktórzy z Was wolą być tymi innymi, co wybolcują, tylko po to żeby poruchać. Bo to jest najważniejsze na świecie. Czru? Dalej.

11 godzin temu, tytuschrypus napisał:

-czy zdrada jest możliwa bez udziału faceta? Tzn, czy jeśli Twoja dziewczyna proponuje na imprezie 4 dajmy na to kolesiom seks w toalecie, to jest zdradliwą puszczalską lafiryndą, nawet jeśli każdy odmówi, czy jest czysta jak łza? 

Jest suką. Ale zdrady nie ma.

11 godzin temu, tytuschrypus napisał:

-jak sprawdzasz, czy facet wiedział o tym, że ona jest zajęta i jaka jest szansa, że będziesz miał pewność? 

Nie dowiem się.

11 godzin temu, tytuschrypus napisał:

-czy donosisz do mężów na takie kobiety, co się próbują puścić albo doniósłbyś? Panna jest zajęta i chce Ci dać. Ty nie bierzesz. To byłoby moralne, zgodne z męską solidarnością. A jeśli tego nie robisz, dlaczego? 

Nie donoszę. Nie moja sprawa. Moje sumienie kończy się tam, gdzie mnie coś dotyczy. Nie dałem się wciągnąć w zdradziecką grę kobitki. Moje sumienie ma się dobrze.

Tu nie chodzi nawet o solidarność z obcymi gościami. Bardziej o moje poczucie względem siebie i tego, że nie przykładam ręki do gówna.

Mam wybór - albo dołożę tę małą kropelkę spierdolenia do oceanu i radośnie ją pobzykam albo nie.

 

@tytuschrypus Proszę, odpowiedziałem Ci.

 

Tylko po co ciągle przytaczasz cytat z pytaniem, na które nikt z "moralizatorów" nie odpowiedział, skoro padło to już w ciul razy? "Kto jest winny zdrady?"

Wiesz czemu to robisz? Żeby wyśmiać dyskutantów. Słabe.

 

@Bonzo Czyli laskę/żonę chłopaków z forum czy moją, byś ruchnął bez oporów, bo przecież się nie znamy? :D I uważacie, że to jedyne słuszne podejście? 

Skoro to takie moralne, to czemu nie bzykniesz żony kolegi? Skoro sama czynność nie jest niczym złym, a baba sama chciała, to pewnie zrozumie. A jak nie, to daj mu link do tematu, poczyta Twoje posty i po problemie.

Przecież tak jest i na pewno się nie mylisz razem z chłopakami, prawda? Przecież z Tobą się nie umawiał, że nie będziesz kopulował z jego żona. Nic nie łamiesz.

 

No i @AR2DI2 ten argument, że żonki same nalegały, więc można to robić. Robisz wszystko co Ci ktoś powie? To jest ostateczne przyzwolenie? Sam też masz przecież łeb na karku i możesz decydować tak czy inaczej.

 

@Themotha Zgadzam się z Tobą, dziwi mnie, że takie podejście zaczęło górować na tym forum. W sumie jedną z podstaw w relacjach, rozwoju i nie dawaniu się robić w chuja przez kobiety - to nie myślenie penisem. 

 

Uważam, że trochę inny kierunek tej dyskusji powinien być niż wyśmiewanie "moralizatorów", bo to rezygnacja z seksu z zajętymi kobietami jest trudniejsza i bardziej przystającą tutejszym zasadom moralnym wśród mężczyzn.

 

 

Bo o co my się kłócimy? O to, że każdy ma inny system wartości i uważa go za jedyny słuszny?

Przecież nikt nie jest w stanie przekonać innego do swojego progu, co jest moralne, a co nie. Będziemy mieli różne tego granice i pogódźcie się z tym.

To nie jest wiedza, że jak ktoś przeczyta, to nagle zmieni zdanie, dowie się czegoś nowego, przytaknie i weźmie to za pewnik. Jak logicznie byście nie argumentowali, nic to nie zmieni.

Bo to system, który w każdym kształtował się przez całe życie.

 

Kurwa zrozumcie jedni i drudzy, że nie będzie tu zgody, obrażanie się i naśmiewanie jest nie na miejscu. Nie ma jednego, prawidłowego podejścia do tego tematu i przestańcie uważać, że tak jest.

  • Like 6
  • Dzięki 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@tytuschrypus wybacz ale świadomy otaczającego matrixa byłem wtedy kiedy Ty na gówno mówiłeś papu, taki żarcik sytuacyjny. Tak wiec nie zarzucaj mi czegoś co nie ma absolutnie żadnych podstaw a jest tylko wytworem Twojej fantazji i sposobu stronniczego odbioru świata przez Ciebie, co można zaobserwować w tym temacie.

 

Poczytaj moje posty i sam oceń czy tkwię w schemacie czy go ośmieszam i kwestionuje :)

 

Edytowane przez Themotha
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Można być pragmatykiem, znać mechanizmy rządzące ludźmi i nie "ruchać" mężatek. Ale nie dorabiają do tego ideologii w postaci zasad i moralności. Ja w takiej sytuacji nie byłem, ale mimo tego jestem świadomy praw jakimi rządzą istotami ludzkimi.  

 

Siła to jest podstawowe narzędzie - i przeważnie nie w formie siłowej, przemocy bo to jest ostateczność, ale na innych płaszczyznach. 

Edytowane przez Perun82
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Stary_Niedzwiedz napisał:

Pretensje do pani, czy pretensje do bolca? ?
 

Krótko i po męsku ?

 

Do nikogo nie ma pretensji, co w tym dziwnego, że kobiety też się masturbują? Pytasz poważnie?

 

@tytuschrypus

 

Chyba już znalazłem.

1. Jak ustalasz, w jakim % jest to wina faceta, a w jakim kobiety która zdradziła? Czy dobrze rozumiem, że tak samo? Napisałeś wszak, że takim samym chujem ten co rucha mężatkę jest do ona. Użyłeś sam (błędnej moim zdaniem, o czym powyżej) analogii z przestępstwem. Czy za współudział jest taka sama kara, czy niższa? 

 

Wina, że kobieta zdradziła jest albo w 100% jej, albo, czasem (bardzo rzadko) w jakimś stopniu także moja. Mówię o przypadkach w których np. znęcałbyś się nad kobietą - nie dziwne, że szukałaby męskiej ochrony i w rozpaczy mogłaby się oddać. Mówię o prawdziwym znęcaniu, nie tym o jakim mówią często Panie.

Amant który ruchał moją kobietę jest w 50% odpowiedzialny za to, że doszło do kontaktu fizycznego, w 0% odpowiedzialny za zdradę, w 50% odpowiedzialny za wbicie mi noża w plecy.

 

2. Jak liczysz udział winy faceta? 

 

To właściwie jak wyżej. Chyba, że pytasz o metodologię: tutaj po prostu rozdzielam co jest czym. Facet nie jest odpowiedzialny za zdradę, bo zdrada odbyła się wraz z poszukiwaniem przez kobietę nowych wrażeń. Zdrada = zdrada emocjonalna lub zdrada fizyczna. Wina więc zdrady przez kobietę jest przez faceta zerowa - nie może być winny, skoro ona zdradziła mnie jeszcze zanim go poznała, a w fazie poszukiwania go.

 

3. gdzie zaczyna się współudział? Czy kolega @Jerzydając się miziać mężatce, spędzając z nią w tajemnicy przed jej mężem wieczór i dając się jej dotykać przyczynił się do rozpadu rodziny, czy też nie? A jeśli tak, w jakim stopniu? 

 

Kolega @Jerzy jak najbardziej przyczynił się do rozpadu rodziny. Tu jest pytanie tak naprawdę o najbardziej prymitywny, źródłowy wariant: Na samotnej wyspie jesteśmy tylko Pan Jerzy, ja i moja żona - moja żona podjęła wcześniej decyzję o zdradzie = zdrada emocjonalna. Z drugiej jednak strony, ja jeszcze o tym nie wiedziałem, bo nie wiedziałem co ona myśli. W tym momencie wchodzi reżyser i zabiera Pana Jerzego z wyspy. Zostaję tylko ja i żona. Z kim żona dokona aktu seksualnego poza mną? No nie ma nikogo. Byłaby więc jeszcze szansa na to, że dojdziemy do ładu, biorąc pod uwagę, że nie wiedziałem o jej zdradzie emocjonalnej. I tak, moglibyśmy się pogodzić i żyć długo i szczęśliwie - nieświadomie z mojej strony być może, ale względnie szczęśliwie. Krótko mówiąc statystyczne szanse na przetrwanie związku byłyby większe bez Pana Jerzego (no offence). To co mówię przekłada się też na ogólne statystyki w społeczeństwach dawniejszych. Mniej fejsbuków, mniej sympatii = mniej okazji do zdrady. Po jakimś czasie dupa Pani żony się uspokoiła, chuć na zdradę minęła - i w nieświadomości bo w nieświadomości, ale związek dalej istniał i mógł być nawet całkiem szczęśliwy. Czemu? bo u kobietek emocje zmieniają się jak w kalejdoskopie - wczoraj mnie chciała zdradzić, jutro może już o tym zapomnieć bo znalazła się w moim otoczeniu pewna młoda ponętna kobieta i moja Pani poczuła powiew konkurencji, a ja zyskałem +2 do SMV w jej oczach.

Do tego żona swoją kobiecą logiką mogłaby nawet dojść do wniosku, że @Jerzy był frajerem i dlatego zabrali go z wyspy - bo by sobie nie poradził, stąd hipergamia mojej Pani  = 'mój miś to jest jednak silny, źle go oceniłam'. Musisz zrozumieć, że u kobiety ważenie i sprawdzanie siły mężczyzny praktycznie ciągle jest w toku. To nie jest tak, że ona jest stuprocentowo pewna - właśnie dlatego Pani potrafi się odezwać po kilku miesiącach od rozstania.

 

A więc ta sytuacja którą opisałem dowodzi, że byłaby teoretyczna możliwość, że związek by się nie rozpadł gdyby nie ingerencja pana Jerzego, mimo, że kobieta zdradziła mnie emocjonalnie. Ba, byłaby nawet możliwość całkiem udanego pożycia.

 

4. Czym jest zdrada? Czy jest to zgodnie z literą prawa wsadzenie? Bo jeśli tak się trzymamy litery prawa, to nie wiem czemu nie poprzestać na jego wskazaniach bezpośrednich że się tak wyrażę w tym zakresie - to chyba byłaby niekonsekwencja analogii. Czy Twoja kobieta, jeśli napisze 100 seks sms z obcym kolesiem to zdradza Cię, czy lejesz na to dopóki ten ktoś nie wsadzi? 

 

Zdrada zaczyna się już wtedy, gdy kobieta jest gotowa złamać ustalone przez nas zasady. Pisząc, 'jest gotowa', piszę o sytuacji pełnej gotowości, czyli takiej, w której kobieta rozpoczyna działanie, w którym powstrzymać może ją jedynie nagła śmierć, pędzące auto na drodze, itd. Dlatego też, wystarczy, że taka kobieta da sygnał mężczyźnie, że jest nim zainteresowana - dała jednoznaczny dowód, że jest gotowa złamać zasadę o niepuszczaniu się z innymi.

 

5. co różni kolesia zakochanego w Twojej pannie, kolegi z pracy od takiego, który ją wybolcuje a ona Cię zdradzi z nim? Przepraszam - oni Cię zdradzą, używając Twojej "logiki"?  Czy nie jest tak, że tylko od jej woli zależy to, że obaj jej nie bolcowali? 

 

Jest jak piszesz - jest to zależne tylko od jej woli. 

 

6. czy zdrada jest możliwa bez udziału faceta? Tzn, czy jeśli Twoja dziewczyna proponuje na imprezie 4 dajmy na to kolesiom seks w toalecie, to jest zdradliwą puszczalską lafiryndą, nawet jeśli każdy odmówi, czy jest czysta jak łza? 

 

Tak, bo: patrz pkt. 4

 

7. jak sprawdzasz, czy facet wiedział o tym, że ona jest zajęta i jaka jest szansa, że będziesz miał pewność? 

 

Różne są sposoby sprawdzania, przegląd fejsbuków (jeśli miałym hasła), pytania wśród ich znajomych, wynajęcie detektywów, itd.

Szczerze mówiąc ma to jednak dla mnie małe znaczenie, bo kobieta już zdradziła, a drążenie tego tematu spowoduje tylko mój niepotrzebny ból i myślenie o niej zamiast odcięcie się.

Uważam jednak, że są przypadki, kiedy można zdradę wybaczyć - są rzadkie i dość specyficzne takie jak ten, o którym pisałem w pkt 1, ale są.

 

8. jeśli w pracy, w barze, w klubie, na ulicy poznacie cycatą Jadźkę o wymiarach 90/60/90, której blask urody będzie się odbijał w waszej obrączce niczym promienie słoneczne od tafli jeziora i która będzie tygodniami starać się, żeby nadziać się na waszego fallusa, i nie odpuści, aż w końcu jej się to nie uda, a po paru tygodniach się jej to faktycznie udaje, na czym przyłapuje was wasza wierna, cudowna żona, to rozumiem, że pierwsze, co zrobicie, to spuścicie Jadźce niemożebny wpierdol za to, że pozwoliła wam włożyć w siebie fiuta (a wy go, biedactwa, włożyliście! Chyba pistolet do głowy musiała wam przystawić? A może był to wasz świadomy, wolny wybór, hę?), rozbijając wam w ten sposób małżeństwo, bo gdyby nie pojawiła się w waszym życiu i was nie kusiła, to by do niczego nie doszło?

 

Jeśli tylko koniec końców wyraziłem gotowość do złamania ustalonych przeze mnie i moją kobietę zasad (bo taka Jadźka mogłaby np mnie spić i dosypać tabletkę gwałtu)

to mamy sytuację następującą:

przyczynienie się do zdrady: Ja

przyczynienie się do rozpadu mojego związku: Ja i Jadźka

 

 

 

Edytowane przez arch
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, WąsatySamiec napisał:

Jeśli chcesz potępiać podaj jakiś rozsądny argument,

Ponieważ co u nie których szwankuje umiejętność czytania ze zrozumieniem przytaczam jeszcze raz mojego pierwszego posta w temacie:

Ruchanie mężatek powiększa spierdolenie kobiet i zaburza porządek społeczny

A tutaj masz uzasadnienie:

A tutaj sobie sam odpowiedziałeś dlaczego to prawda:

17 godzin temu, WąsatySamiec napisał:

 rozumiem, że większe dobro ogółu, które przekłada się na dobro "moje" więc jak każdemu jest dobrze to i mnie będzie.

 

 

A teraz proszę o odpowiedź na pytania, szczególnie interesuje mnie opinia moderatorów:

1. Czy wyruchanie innemu samcowi żony jest chwalebne i zalicza się do pomocy jakiej tu sobie udzielamy?  

2. Czy maż i gach są dalej "braćmisamcami"? 

Tylko bez uników tylko proste: TAK czy NIE?

 

 

Edytowane przez Clarence Boddicker
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Clarence Boddicker napisał:

pomocy jakiej tu sobie udzielamy?  

Pomoc na tym forum polega na zrozumieniu mechanizmów w grze o nazwie "życie". I to, że nie ważne czy TY masz ideologiczną nadbudowę w postaci zasad czy moralności, bo jeśli kobieta będzie chciała to to zrobi. To ONA decyduje.  Ale biali rycerze nadal mają pretensję do "ruchaczy" bo nadal nie rozumieją czym kierują się samice. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, self-aware napisał:

Bardzo fajnie to opisałeś. W sumie zgadam się ale tak na 95% :) No bo np. w biznesie też największy hajs robią ludzie amoralni, którzy kombinują, lecą w chuja i okradają innych. A jednak na pewno znajdą się uczciwi przedsiębiorcy, którzy też doszli do wielkich majątków. Czyli nie każdy moralny facet to musi być cienias z kobietami.

Ja nie chcę wchodzić w porównanie z biznesem, bo za mało wiem o biznesie - tak praktycznie, nie od strony potocznych wyobrażeń.

 

A co do spraw damsko-męskich, to oczywiście, mogą być wyjątki, ale reguła wiadomo jaka jest. 

 

2 godziny temu, self-aware napisał:

Osobiście wciąż jestem rozdarty i nie wiem czy byłbym w stanie przelecieć mężatkę. Inna sprawa, że wg. Twojego opisu no to wiadomo, ja jestem ten totalny beta :)

 

Na pocieszenie: większość facetów jest "beta" i jakoś żyją. :)

 

BTW Wbrew pozorom ja wcale nie jestem zwolennikiem tych pojęć "alpha" i "beta", bo mam swoje zastrzeżenia, ale używam ich, bo dzięki nim ludzie mniej więcej wiedzą o co mi chodzi, bez konieczności dłuższego wyjaśniania.

 

2 godziny temu, self-aware napisał:

To dla mnie tylko kolejny dowód, żeby się nie żenić / wchodzić w relację długoterminową. Kwestia czasu jak mi alfa tą kobietę przerucha.

Moim zdaniem niekoniecznie kwestia czasu, to zależy od kobiety i od jakości związku.

 

2 godziny temu, self-aware napisał:

Może kiedyś będe mógł spojrzeć na tą kwestię od strony faceta, który z Paniami sobie radzi tak jak Ty. Ale skoro prawie 30 na karku i dotychczas bieda jak skurwysyn to raczej nie sądzę :) Do tego trzeba mieć jednak pewne cechy.

 

Ja w sumie nie wiem. Ja w wieku 20 lat byłem mocno nieśmiały i nadwrażliwy, przejmowałem się wszystkim, wstydziłem wszystkiego - co było bardzo "beta". Potem się nieszczęśliwie zakochałem, miałem myśli samobójcze i szukając pomocy trafiłem na PUA (co miało dobre i złe strony). I tam się okazało, że mogę być zupełnie inny i czuć się ze sobą lepiej, bardziej naturalnie niż przedtem. Chodzi mi o to, że miała miejsce zmiana wywołana okolicznościami, to nie było "przyspawane" do moich genów - tylko pozostaje pytanie, czy nie miałem jakichś ukrytych predyspozycji.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 hours ago, Stary_Niedzwiedz said:

NIE WIEMY, JAK SIĘ ZACHOWAMY. Dopóki nie staniemy z taką sytuacją twarzą w twarz.

Stąd też powtórzę - gdybolodzy nie są dla mnie partnerami do dyskusji.

Bo wiem z autopsji, jak szybko zmienia się optyka zależnie od pktu siedzenia.

Wyrzygałbym się , jakby mężatka mi zaoferowała swoje wdzięki. Po prostu siła pogardy byłaby zbyt wielka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

6 minut temu, Perun82 napisał:

bo jeśli kobieta będzie chciała to to zrobi. 

Bzdura, jeżeli nie będzie miała z kim to nie zrobi. 

 

I odpowiedz na resztę pytań:

1. Czy wyruchanie innemu samcowi żony jest chwalebne?

2. Czy maż i gach są dalej "braćmisamcami"? 

TAK czy NIE?

Edytowane przez Clarence Boddicker
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minutes ago, Perun82 said:

I to jest ta subtelna różnica. Tutaj ważne jest zachowanie kobiet.

Po prostu widząc taką kobietę nie mógłbym nawet z nią uprawiać seksu, pomijając juz całą inna nadbudowę. Czułbym wstręt do niej, jako do kompletnego zera.

 

Quote

Czy maż i gach są dalej "braćmisamcami"? 

Zaraz ktos powie, że sa oni wtedy jak masoni, należą do wrogich państw, ale tak naprawdę graja do jednej bramki ;)

Edytowane przez Les
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, Clarence Boddicker napisał:

1. Czy wyruchanie innemu samcowi żony jest chwalebne i zalicza się do pomocy jakiej tu sobie udzielamy?  

2. Czy maż i gach są dalej "braćmisamcami"? 

Tylko bez uników tylko proste: TAK czy NIE?

1. Nie. I dlatego pewnie jestem poniekąd zaliczany do grupy "maralizatorów".

2. Tak. Różni ich system wartości, ale znajdzie się miejsce dla każdego. Aczkolwiek trochę to pojebana byłaby sytuacja, gdy ktoś w świeżakowani piszę, że ktoś mu wyruchał żonę, a nieświadomie doradza mu on sam we własnej osobie, nawet o tym nie wiedząc...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Marek Kotoński zmienił(a) tytuł na Mężatek nie tykam. Dla moralizatorów słów kilka
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.