Skocz do zawartości

Sobie ku odświeżeniu pamięci a forumowej młodzieży ku przestrodze :)


Rekomendowane odpowiedzi

The Man - kiedy się starała była na prawdę fajną laską, żadna następna nie dała połowy tej fajności, a że była też okrutna, no cóż to była ta lekcja, której trzeba było się nauczyć. Skutek tej znajomości jest taki, że zamknąłem się na kobiety i gdy jakaś loaska coś zaczyna odpierdalać, ucinam to. Skutek tego jest taki, że od tego czasu nie byłem w zbyt bliskiej relacji z żadną kobietą. Nie wiem jak i nni, byc może to chore marzenia o idealnym zyciu, nie wiem jak inni z tego forum, ale ja jednak jestem z tych, który chciałby mieć kobietę i z nią być.

 

 

-------> To blad - i to wielopoziomowy - mowia o tym mistrzowie tacy jak Barbarossa i Spetznaz - mezczyzni maja potrzebe posiadania mamusi i lona do ktorego moga sie przytulic... Wyrabia sie to w nas od najmlodszych lat a ze reszta procesu wychowania jest zaburzona - nie ma przejscia pod opieke ojca i inicjacji mlodzienczej (odciecia pepowiny) to mamy to co mamy - de facto produkujemy 'niepelnych', 'niedokończonych' meżczyzn. Dla mnie takim katalizatorem samodzielnosci byl wyjazd na studia do innego miasta i zarobkowe wyjazdy zagraniczne. To mi uswiadomilo ze jestem sam i zawsze bede sam - musze liczyc na siebie. Co do panienki - to ze dales soba pomiatac i sie nad soba psychicznie znecac nie oznacza ze teraz powinienes zamykac sie na kobiety - wrecz przeciwnie - powinienes z nimi przebywac jak najwiecej ale wyraznie pokazujac gdzie sa Twoje granice, gdy sie wchodzi w relacje moze byc ona bliska ale nie moze przekraczac wyznaczonych przez Ciebie granic i naruszac Twojego komfortu psychicznego, zwiazki musza byc realizowane na Twoich warunkach - zapomnij o marzeniach o idealnym zyciu! Nie ma idealow, jest codzienna praca - jako mezczyzna powinienes sie skupiac na tym co jest tu i teraz a nie na marzeniach. Z kobieta mozna byc - jednak tylko wowczas gdy ja i jej emocje kontrolujesz.

 

 

Assasyn, jest jak jest, ja ze starym teraz jak jestem w Anglii troche gadam przez telefon, trochę piszę i może trochę się teraz poznajemy i raczej zawsze pisze, że dam radę. To, że ojcowie byli jacy byli, no cóż tacy byli, sami teraz szukamy, sami tworzymy tożsamość, jesteśmy zagubieni, ale pewnie czujesz się już trochę mocniejszy niż kiedyś. I przytoczę jeszcze raz zdanie: Pamiętaj, że ta lepsza strona Twego ojca na prade chc, żeby Ci się udało.

 

 

Vincent: Zmuszony byłem wyedytować posta, bo wkleiłeś swoją część do cytatu i wszystko się optycznie zlało.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak wiem aras, może nasi ojcowie nie mieli dostępu do takich informacji jak my, może nie dostali wskazówek od swoich ojców jeszcze z czasów potwornych zniszczeń wojennych. Zmiany musisz poczuć, to nie tak ze masz wiedze, wiedza Ci pomoże ale musisz ja odczuć w środku jak mi mówił pewien Pan, musi Cie pierdolnac od środka wtedy sie zmienisz...BO jak człowiek wie a nic nie robi w tym kierunku to dupa blada, lenistwo nie popłaca...Często jest jeszcze strach przed byciem sobą, bo skoro ojciec i rodzina w jakiś sposób Ci odrzuciła to uświadomiłeś sobie ze TY prawdziwy jesteś do dupy, dlatego szukasz wzorców modnych (niekoniecznie zgodnych z męskością)  aktualnie w świecie aby stać sie taki żeby wreszcie mieć to czego Ci nie dali,  dlatego trzeba uświadomić sobie kłamstwo i budować siebie na nowo....To boli ale podejrzewam ze popłaca. A podejrzewam  że wszystko posiadamy, to co trzeba tylko to przykryte jest potworna ilością gnoju...Co do kobiet, tu też rzutuje dzieciństwo, brak mocnej relacji z kobieta i strach przed bliskością bierze się z dzieciństwa, ktoś Cie odtracił, to bolało, boisz się teraz angażować, bynajmiej ja tak mam. To nie jest tak  że nie chce mieć kobiety, chciałbym, ale muszę poznać zasady, siebie, i z nowymi wzorcami coś budować. Dobry związek jest jak budowa domu, musisz sprawdzić teren ,koszty i tak dalej, jeśli wiesz wszystko jest ok ,możesz przystąpić do budowy i wtedy cieszy Cie to...Natomiast wielu ludzi buduje na bagnie i wszystko się topi...Ja jestem cholernie wdzięczny za to że tu trafiłem a tak że na strony Marka, to nie był przypadek bo akurat moja osoba pozbawiona meskich wzorców w czasach największych kryzysów trafiam na takie momenty, bądź strony w sieci i ludzi akurat w tym czasie w którym potrzebowałem. Podejrzewam  ze za pare lat forum będzie o wiele bardziej rozbudowane i dzieki temu stworzymy nową siłe...Wszystko zaczynało się od inicjatywy, a jak jest zgrana ekipa to możemy świat zdobywać :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nawiązując do Twojej wypowiedzi Assasyn, to w życiu jest troszkę inaczej...

 

Ze związkiem i domem początki są takie same. Koszty, plany, poznanie plusów i minusów inwestycji, przewidywany czas trwania....

 

Potem się różnicuje. Jeżeli dom postawisz (przy dzisiejszej technologi jest to realne, bez najmniejszych problemów) do dwóch lat, to zmieścisz się w budżecie przeznaczonym na to. Jeżeli budowa będzie trwać dłużej to musisz doliczać min. ok. 10% wartości całkowitej za każdy rok "poślizgu".

 

Natomiast w przypadku związku to jakbyś budował starą sprawdzoną niemiecką metodą. Czyli układasz fundamenty i odczekujesz dwa lata aż się "ułożą" i dopiero wtedy zaczynasz kalkulować koszty dalszej budowy i w ogóle czy warto. Nigdy się nie spieszysz a obserwujesz co się z nimi dzieje. Jak reagują na zmienne warunki. Czy pękają, czy łupią się, czy gdzieś woda nie podmywa. Jeżeli fundament po dwóch latach jest "zdrowy" i solidny, to można zacząć tworzyć coś więcej. Jeżeli nie są, to należy odpuścić, bo zdrowego "domu" na tym nie wybudujesz.  :P

 

A co do Ojców, to powiem ze swojego przykład, że mój Wapniaczek zawsze był przy mnie i starał się przelać we mnie co najlepsze miał w sobie. i mimo tego, ze zawsze był i jest "w tym samym pomieszczeniu", to też widzę po nim, że brakuje mu tej wiedzy, którą tutaj omawiamy. Nie mam do niego żalu o to, on po prostu nie wiedział.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

tu też rzutuje dzieciństwo, brak mocnej relacji z kobieta i strach przed bliskością bierze się z dzieciństwa, ktoś Cie odtracił,

 

Myślę że te blokady nie powstają w dzieciństwie a później. I nie w wyniku odrzucenia przez kogoś, tylko w wyniku współczesnej kultury, która nakazuje podchodzić do wszystkich z wielką niepewnością.

 

I nie obwiniałbym o to rodziny. Wyjaśnię na przykładzie (m.in. swoim): wiadomo, że więź między rodzeństwem w dużej mierze opiera się na dotyku. Ale gdy to rodzeństwo wyjdzie z domu w miejsce publiczne, to ten dotyk prawie zanika! Czyli to czynnik zewnętrzny - spoza rodziny - osłabia więzi między ludźmi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Małe dziecko odrzucone w wieku kilku lat przez rodziców jest odrzucone przez rodziców a nie przez kulturę  o której nie ma pojęcia...Rodzice w większości nie sa uwarunkowani przez kulturę aby podchodzić do swoich dzieci z niepewnością. Nie zgadzam sie; dotyk z obcymi jest w pewnym sensie rezultatem pewności siebie i poczucie akceptacji (miedzy innymi dostarczonym w dziećinstwie) a byc może nawet w większości przez rodzinę w dziećinstwie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Małe dziecko odrzucone w wieku kilku lat przez rodziców jest odrzucone przez rodziców a nie przez kulturę  o której nie ma pojęcia...Rodzice w większości nie sa uwarunkowani przez kulturę aby podchodzić do swoich dzieci z niepewnością. Nie zgadzam sie; dotyk z obcymi jest w pewnym sensie rezultatem pewności siebie i poczucie akceptacji (miedzy innymi dostarczonym w dziećinstwie) a byc może nawet w większości przez rodzinę w dziećinstwie.

 

Mam jeszcze jeden odnośnik, który w zasadzie pasowałby do niedawnego wątku, który założyłem o przyjaźni, ale tutaj dobrze pokaże zjawisko.

 

http://www.artofmanliness.com/2012/07/29/bosom-buddies-a-photo-history-of-male-affection/

 

Dlaczego takich obrazków nie widujemy w naszym kręgu kulturowym współcześnie? Gdyby problem leżał w rodzinie, to mogłoby być np. 1/3 rodzin, w których ten problem nie występuje, i ludzie którzy wyrośli w tych zdrowych rodzinach dotyku by się nie bali. To, że zjawisko dotyczy praktycznie wszystkich, dowodzi że wpływa na to jakiś wspólny czynnik - kultura.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wynika z tego fakt że ludzie są bardzo podatni na nowe 'trendy'' ze się tak wyrażę...Ktoś kto ustalą dany pogląd zna doskonale konsekwencje jakie poniesie społeczeństwo. Wszędzie chodzi aby Ciebie kontrolować i mówić co jest dobre a co złe..Dla przykładu

 

W kulturze Islamu zdjęcie dwóch mężczyzn na jednym zdjęciu trzymających sie za rece skutkowałoby kamieniowaniem bądź czymś innym, natomiast w USA bądź UK takie zdjęcie nikogo nie oburza a jest wręcz propagowane. Tylko brak ludzkiej wiedzy i podatność na manipulacje tudzież stworzoną kulturę  stwarza taki a nie inny system kontroli. Dalej twierdze ze brak należytej opieki w dzieciństwie skutkuje tym ze dziecko jest bardziej zamknięte w sobie i bierniejsze niz rówieśnicy. Tu problemem jest brak dojrzałości rodziców którzy także nie dostali należytej opieki bądź poczucia bezpieczeństwa w swoich domach od swoich rodziców i to moim zdaniem nie skutkuje kultura tylko dojrzałością, wiedzą na dany temat. Nawet w kulturze w której propagowane sa takie zdjęcia znajda sie ludzie których to oburza...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Małe dziecko odrzucone w wieku kilku lat przez rodziców jest odrzucone przez rodziców a nie przez kulturę  o której nie ma pojęcia...Rodzice w większości nie sa uwarunkowani przez kulturę aby podchodzić do swoich dzieci z niepewnością. Nie zgadzam sie; dotyk z obcymi jest w pewnym sensie rezultatem pewności siebie i poczucie akceptacji (miedzy innymi dostarczonym w dziećinstwie) a byc może nawet w większości przez rodzinę w dziećinstwie.

 

Ja bym tutaj dodał jeden przypadek - ktoś zwyczajnie może nie lubić kontaktu fizycznego jak też większej bliskości. Tak ma i tyle. Nie potrzeba doczepiać do tego żadnej ideologii i doszukiwać się wpływu bolesnych doświadczeń z dzieciństwa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W kulturze Islamu zdjęcie dwóch mężczyzn na jednym zdjęciu trzymających sie za rece skutkowałoby kamieniowaniem bądź czymś innym

 

Nie wiem, czy zdjęć dotyczą jakieś zasadniczo inne obyczaje, niż zachowania w miejscach publicznych. Podejrzewam, że nie. Tam, w przeciwieństwie do naszej kultury, nie kojarzy się z automatu z seksem wszystkiego co tylko możliwe. Znalazłem taki fragment. Ten jest o Jemenie, ale dokładnie to samo kiedyś przeczytałem, bądź usłyszałem o Iranie (tyle że w tamtym tekście, którego nie mogę teraz znaleźć, jakiś ideolog próbował wmawiać czytelnikom, co to niby się dzieje, gdy nikt nie widzi).

 

http://www.koniecswiata.net/bliski-wschod/jemen/encyklopedia/ludzie-i-kultura/

 

Fragment tekstu:

 

Jemen to konserwatywny kraj muzułmański, o ściśle określonych obyczajach i regułach życia społecznego. Spotkacie tu wiele tradycyjnych zwyczajów świata arabsko-muzułmańskiego: podawanie i przyjmowanie wszystkiego wyłącznie prawą ręką, ostrożne traktowanie obcych kobiet, wylewne okazywanie przyjaźni miedzy mężczyznami (nierzadko dwóch przyjaciół trzyma się za ręce)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pozwól że odniose sie do Twojego ostatniego zdania. Pamiętam rozmawiałem z pewnym Tunezyjczykiem, w pewnym momencie zeszliśmy na tematy związane z rasizmem a także poruszyliśmy temat z drugiego bieguna; tolerancja. Zapytałem jak to jest bo słyszałem że w takich krajach jak Tunezja, Katar czy Zjednoczone Emiraty wygląda tAm sytuacja, bo wiem ze w Iranie czy Arabii Saudyjskiej podejście do takich spraw  jest brutalne. Odpowiedział mi na podstawie swojego brata który pracuje w Dubaju. Mówił że Dubaj jest niby tolerancyjny, większe prawa dla kobiet i ogólnie otwartość na świat między innymi dzięki inwestycjom zagranicznym etc...Ale, tak  naprawdę nie ma tam większych rasistów nawet dla Arabów od strony Arabów...Mało tego w zwyczaju jeśli jestes tam zwykłym pracownikiem jesteś traktowany jak obywatel II bądź III kategorii, nie ważne czy jesteś Arabem czy eskimosem, no chyba że masz gruby hajs i przyjechałeś w coś zainwestować. Taki przykład żywy i z pierwszej ręki, strona która podałeś może mieć tyle wspólnego z wiarygodnością co myśliwiec z latawcem...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pozwól że odniose sie do Twojego ostatniego zdania. Pamiętam rozmawiałem z pewnym Tunezyjczykiem [...] Taki przykład żywy i z pierwszej ręki, strona która podałeś może mieć tyle wspólnego z wiarygodnością co myśliwiec z latawcem...

 

Kwestionujesz podaną przeze mnie stronę, pisząc rzeczy kompletnie nie na temat.

Prawdziwość zacytowanego fragmentu tej strony można sprawdzić w wielu źródłach.

 

Ale nie będę się już angażował w przekonywanie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co z tym dotykiem to nawet u mnie jest coś na rzeczy. Np. kiedyś jak miałem dziewczynę i praktykowaliśmy takie techniki oddechowe w objęciach, żeby się zsynchronizować, ta jak ja ją obejmowałem to było mi dobrze, ale jak ona mnie obejmowała to się czułem niekomfortowo. Podejrzewam, że to może mieć wpływ jakieś przekonanie, że nie zasługuję na miłość, albo "nie mogę oddychać" symboliczniej jestem martwy w objęciach. Tak samo jak kiedyś jeździłem przez miesiąc z koleżanką w samochodzie i zaczynała się nawiązywać jakaś relacja między Nami, to kiedyś na szkoleniu gdy trzymałem myszkę, to ona położyła rękę, na mojej ręce i też się czułem nie komfortowo. Nawet dzisiaj w sklepie, jest taka litwinka, może nie jest jakaś zajebista, ale już przez myśl przechodziły mi różne akcje, jak dawałem jej kasę, to dotknęliśmy się rękę i tez mi to przeszkadzało. Chore to, jak jakiś skrzywdzony chłopczyk.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie doszukuj sie tu jakiejs traumy prenatalnej czy chuj wie czego bo po co,jesteś zwyczajnie nie otrzaskany z dotykiem bab i tyle. Dotyk z nienacka to zaskoczenie dla ciebie ajak stoisz w zatłoczonym autobusie to wszystko jest git prawda?

No to masz bojowe zadanie.jak imprezujesz to pewnie mijasz na balecie tłum bab.mijając je po prostu je przesuń stosując "neutralny dotyk" tak o po srodku pleców,czyli łapa na plecy i wypierdalaj mi z drogi%-)

Jak takie coś chłopakom pokazywałem to kopara im opadała, na baletowni gdzie było kilkaset bab przynajmniej kilkadziesiat poprzesuwałem i żadna mi w ryj nie dała nie obraziła a w wiekszości nawet nie zakumały że je przesuwam łapą

Jak gadasz z babą to ja dotknij w bark w łape, kobity to lubią bo same tak sie komunikuja miedzy sobą

Bądz otwarty na dotyk.masz jakąs kolezanke z która gadasz to wyciagnij do niej łape z hasłem"chodź potrzymam cie za łape, otrzaskam sie z tobą" i sie akcja klei

i nie wkręcaj sobie ze jak jakas cie dotknie z nienacka to sie nie komfortowo czujesz bo nawet ja mam takie cos jak z nienacka kumpel mnie szturchnie czy cos to mam akcje w głowie" kurwa co jest"

cos jeszcze poukładac?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jeśli chodzi o przesuwanie bab to sam tak robię czasem, ale widzisz ja poprostu nie lubie ludzi dotykać i jak oni mnie dotykają, chociaż już bardziej na to zezwalam, przed wyjazdem do anglii pocieszycielka mnie strasznie wykiziała, a teraz jak ustawiam ludzi w domu, to koleżanka tez mnie głaszcze i staram się do tego przyzwyczaić :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

 

A swoją drogą w układach damsko-męskich najtrudniej przychodzi mi rozmawianie z kobietą 'na odwrót'. Jak rozmawiam z mężczyzną - mówię

wprost, logicznie, ciągiem przyczynowo-skutkowym, przekaz jasny. Z kobietą nie zawsze tak idzie, nader często trzeba rozmawiać nie-wprost.

Zakusami, flankować, dawać lekkie aluzje 'do pomyślenia' bo żądając czegoś wprost - nie dostaniemy tego. Programując jej umysł lekkimi

aluzjami, sugestiami nad którymi będzie rozmyślała przed zaśnięciem - daje zadziwiającą skuteczność. Tym niemniej 'mówienie nie-wprost' jest

uciążliwie, czasochłonne i generalnie mnie lekko wkurza. To trochę tak jak wbijanie gwoździa tabliczką czekolady zamiast sięgnięcia po młotek.

S.

 

Dasz przykład jak to zrobić?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie,

 

Jest sobota, chwilę po 6ej rano. Wstałem wcześnie bo miałem biegać ale siąpi deszcz i jest zimno, aż takim hardkorowcem nie jestem :) Mając zaoszczędzoną godzinkę opiszę niniejszym, sobie ku pamięcia a młodzieży forumowej ku przestrodze o swoim pierwszym 'poważnym związku'.

Tak jak obiecałem kiedyś przy innym temacie.

 

Na początku słowem wyjaśnienia: nie winię tej dziewczyny w żaden sposób. Winić, po latach i nabraniu jako-takiego oleju w głowie, mogę wyłącznie siebie. Za wdepnięcie w bagienko, za słabą rękę, za słabą wolę a wreszcie za pozwolenie, by trwało to aż cztery lata. Koniec końców ułożyło się dobrze, bo zbiegiem kosmicznych okoliczności (w tym i tego 'związku') jestem w życiu tu gdzie jestem. Czyli nawet negatywne doświadczenie może być solidnym kamieniem węgielnym na podwaliny sukcesu i zadowolenia w naszym życiu.

 

Akcja opowieści toczy się u schyłku lat 90tych XX wieku i na samym początku XXI. Jako studencina trzeciego roku, z nielicznymi doświadczeniami damsko-męskimi (co wówczas jest powodem do odczuwania swego rodzaju kompleksu) poznaję ją. Młodsza o dwa lata, żywiołowa, roześmiana, temperamentna, o pięknym, 100cm biuście kusząco wypychającym jej obcisłe bluzeczki. Mieszkamy w tym samym mieście, dojeżdżamy na studia - ona na medyczne.

Wtedy miała chłopaka ale (o czym wówczas kompletnie nie wiedziałem bo mechanizm ten był mi nieznany!) już planowała zmianę gałęzi. Tj. byłem bardziej 'perspektywiczny' od aktualnego. No i wpadłem, jak śliwka w kompot. Schemat ten sam - nagle zaczęła jeździć tymi samymi pociągami co ja, tak kombinować byśmy razem wracali, wynajdować 'rzeczy' które mogłem dla niej zrobić i w ramach podziękowań rozpływać się w komplementach i uśmiechach. Wpadłem po uszy. Oczywiście mają 22 lata byłem święcie przekonany (o naiwności ludzka!), że wszystko dzieje się samo z siebie a ja jestem tak zajefajny, że oczarowuję pannę. Prawda była inna - zastawiono na mnie przygotowane, skalkulowane sidła. I tyle, dałem się podejść jak mysz na ser do pułapki.

Potem było sześć miesięcy 'gaciówy' - seksik taki, owaki, w domu, w damskiej przymierzalni itd. Panna była temperamenta i dzika w robieniu laski.

Po końcu okresu miodowego zaczął się trening - trening KRZYWĄ MORDĄ.

Zacznę od tego, że panna miała niestety zwichrowaną psychikę (sprawy rodzinne) - bardzo niestabilną, co kamuflowała tym temperamentem i żywiołowością. Wymagała 200% uwagi na sobie, poświęcania całego wolnego czasu jej, wszystko i wszędzie - tylko razem. W błyskawiczny sposób odseparowała mnie od przyjaciół i znajomych (ten jest taki, ten owaki, ten mnie nie lubi a tamten krzywo się na nią spojrzał!). Doskonała taktyka - zostałem sam jak palec. Zwichrowana psychika objawiała się wpadaniem w stany maniakalne, podczas których potrafiła teatralnie 'truć się' środkami chemicznymi - taka forma autodekstrukcji. Jak to działało na 22 letniego, poczciwego chłopaczka - możecie się tylko domyślać.

Szybko zostałem zdegradowany do roli lokaja Jana. Zawieź ją, przywieź, załatw, wyręcz, odprowadź, przyprowadź, bądź na każde skinienie! Wyssała mój czas do cna. Jako że była temperamenta - wszystkie wybuchy furii koncentrowały się na mnie. Była pokłócona z całą rodziną, już to powinno być dla mnie sygnałem ostrzegawczym ale (spuśćmy zasłonę wstydliwego milczenia na rozum chłopaka w wieku 20+). Egoistyczna, zaborcza, impulsywna, uwielbiała wszczynać karczemne awantury z byle powodu albo i bez. Przez miesiąc 'cierpiała' półtora tygodnia na PMS - Chryste, co ona wówczas wyprawiała. W pamięci utkwiła mi scena, gdy jedziemy miejskim autobusem na jej uczelnie (owczywiście wymusiła na mnie bym ją regularnie 'odwoził'), pełen ludzi. Ona drze się na mnie, robi głośną awanturę a ja stoję skurczony w sobie, wzrok wbity w ziemię, zawstydzony, zażenowany. Ciałem na miejscu a duszą pragnący uciec 100km dalej. I widok twarzy reszty współpasażerów, zażanowanych tą sytuacją. Uhhhh...

Kobieta-granat! Kobieta-nitrogliceryna! Byle impuls powodował wybuch nieadekwatny skalą !

Jeszcze jedna cecha charakterystyczna 'tego typu kobiet' - one nie lubią innych kobiet, są z nimi przeważnie skłócone, mają koleżanek jak na lekarstwo. Za to mają wielu 'kolegów i znajomych' z którymi podobno 'czują się lepiej i lepiej dogadują'. A prywatnie - kokietują ile się da.

Kwestia finansowa - panna miała aspiracje. Wyjechać tu, wyjechać tam. Weekend we Wrocławiu, weekend w Krakowie, w Gdańsku. Ale kasę na całość - wykładam ja. Dorabiałem sobie wówczas weekendowo, jakieś grosze wpadały. To, że w soboty i niedzielę nie było mnie od 8 do 14 też było powodem do dzikich awantur. Bo jakże - inny mężczyźni mają czas dla swoich kobiet tylko nie ja. Ale pieniążki na zachcianki - zarób ty misiu :) Najlepiej w nocy, kiedy ona śpi by nie tracić czasu, w którym można usługiwać ksieżniczczce ;)

Moi szacowni rodzice wściekli się na mnie, widząc co robi ze mną ta dziewczyna. Młodsze rodzeństwo również. Ale młody chłopak jest głupi, zaślepiony...

Spytacie o seks? Ano stałem się klasycznym Żebrakiem Łóżkowym, żeby skapnęło cokolwiek musiałem sobie zasłużyć. Długo zasłużyć, być grzeczny, potulny, wypełniać zachcianki, dać się szmacić wybuchami jej gniewu bez powodu i awantur (a później - misiu, kocham cię, wiem że bywam nieznośna /sic!/ a ty jesteś wtedy dla mnie taki wyrozumiały...). Marny, nędzny robak - Żebraczyna Łóżkowy. Zbyt wielu mężczyzn w Polsce tkwi w tym szambie licząc, że godząc się na wszystko od czasu do czasu Jaśniepani Księżna Humorzasta skapnie gaciówą ... degradacja.

Czy muszę dodawać, że straciłem jej jakikolwiek szacunek? Chyba nie muszę.

Była piekielnie zazdrosna. Wynikało to prawdopodobnie z podejrzewania całego świata o własne skłonności (złodziej wszędzie widzi złodzieja) bo kokietować facetów lubiła podświadomie, wypychając dumnie to biuściaśce 100cm do przodu.

Rozstawaliśmy sie i godziliśmy z 20 razy...

W końcu poznała kogoś na uczelni. I kolejny przeskok z gałęzi na gałąź - bo było widać, że uciekam od niej emocjonalnie, że małżeństwa i przyszłości z tego nie będzie. Wcześniej była próba złapania na dziecko (misiu, na tym weekendowym wyjeździe bez gumki, bedziemy uważać - ha! ha! ha!).

Dowiedziałem się przez przypadek, podczas miłosnego te-a-te powiedziała do mnie per 'Piotrek' - zastanowiło mnie to ale, o głupi głupi głupi czasie młodości, przeszedłem nad tym do porządku dziennego. Jakiś czas potem poznałem 'Piotrka'. Było to na jej uczelni, odprowadzałem ją a to z góry schodzi wysoki, przystojny gość. Uśmiech się do niej od ucha do ucha i mówi 'cześć kochanie', ona do niego 'cześć Piotrek', patrzy na mnie-na niego-na mnie i ... w oczach pąsowieje na twarzy - burak czerwony jak bycza krew. Widać było, że są sobie bliscy, to się czuje a ona odkryła się - jej zawstydzenie wymalowało się na twarzy ewidentnie. A Piotrek mnie nie znał - myślał, że jestem jej kolegą. Skoczyło mi ciśnienie, wybiegłem z uczelni, wsiadłem w autobus do swojej - nie wytrzymałem, wysiadłem w połowie drogi i zacząłem iść - musiałem robić cokolwiek, taki byłem zszokowany. Podszedł bezdomny narkoman prosząc o kasę a ja go ... kopnąłem, co za żenujące zachowanie! Ludzie się patrzą na ulicy! Tak działa zło, przelewa się na człowieka i oddajesz je dalej, emanując nim.

Byliśmy jeszcze jakiś czas po czym mnie 'rzuciła' w kwietniu.

Zostałem sam jak palec.

Odcięci lata wcześniej przyjaciele i znajomi, kompletnie nikogo.

Długi czas zajęło mi ponowne odbudowanie relacji z przyjaciółmi, z rok zbierałem się do kupy. Wstałem deczko mądrzejszy i silniejszy.

Od tego czasu JAK OGNIA zacząłem unikać kobiet, o tego typu zachowaniu - a jest ono powtarzalne w damskiej populacji. Wszystko co mnie spotkało - spotkało mnie zasłużenie - pozwoliłem na to! Psychicznie i fizycznie, mentalnie i duchowo. Chcąc być dobry i bezkonfliktowy - dałem się bezwzględnie podporzadkować w kolejnych ruchach. Potem nie było już odwrotu.

 

A jak potoczyła się dalej jej historia. Dość zabawnie, ale pewnie przynajmniej częściowo się jej domyślicie ;)

A więc kolega 'Piotr' z uczelni tylko ją posuwał i posuwać zamierzał więc po jakimś czasie widząc, że nic z tego nie ma a lata lecą - znalazła sobie kolejnego miłego chłopaczka z dobrego domu. Szybko się uwinęła przed ołtarz i wzięła go przepotwornie pod obcas. Tak strasznie, że ten nieznany mi biedaczyna którejś soboty, gdy ona była w pracy, spakował swoje rzeczy w torby, walizki - i uciekł z Krakowa za granicę !!! Wczujcie się w sytuację!  Bożesz ty mój, wcale mu się nie dziwię. Później byli jacyś faceci, w końcu z cztery lata temu ponownie się ożeniła z rozwodnikiem z Gdańska i tam przeniosła. Tak gościowi weszła na głowę zachciankami, że ten mało zarabiając - wpakował się w długi by spełnić jej zachcianki, a potem ... klops. Teraz urządza mu piekło w domu, gość bierze sam z siebie nadgodziny w fabryce... Cały czas mamy kontakt, raz do roku zadzwonimy do siebie. Kiedyś byłem dla niej tym najgorszym a wszyscy byli partnerzy byli 'wspaniali' przy mojej mierności. Dziś słyszę, że byłem 'jedynym prawdziwym przyjacielem' bla, bla, bla - kobieca gadka, kupy błota nie warta ... Przy okazji otwiera się czasem szczerze i z perlistym śmiechem przyznaje, że te perypetie męża to w sumie z jej powodu bo chciała to i owo. No ale skoro się dał i na to pozwolił ... O Chryste, co za podejscie !

 

A ten piękny, wielkości piłek 100cm biust? Jędrny, dumnie opinający bluzeczki ? Grawitacja - jak śpiewa Steczkowska. Ano cień oklapniętych wspomnień z niego został. Twarz w zmarszczkach, zniszczona od fajek i śmieciowego żarcia - od lat tragiczne problemy z żołądkiem (nigdy nie zjadła normalnego posiłku. Tylko kawa, papieroch za papierochem i fast-food! Teraz wychodzi po latach ...). Życie. Jak patrzę na jej zdjecia z tych lat i teraz - o rany ...

 

Ach i jeszcze jedno - miała przerażające aspiracje, jak każda młoda księżna lala. Zawodowo to hohohoho, co ona nie będzie robiła, wręcz bić się o nią będą i prześcigać w ofertach. Życie to lekko zweryfikowało. Nawet bardziej niż lekko ;) Nie jest ani szefową za dziesięć tysięcy tylko wyrobnikiem, któremu wiecznie brakuje do pierwszego a ten Książę to też mało księciowaty (ale do gościa nic nie mam, bo i co miałbym mieć - po prostu jak porównuję jej aspirację a'la szejk a to, co jej się dostało to mimowolnie się usmiecham).

 

Czytajcie młodzieży i się uczcie. Jak traficie na taką partnerkę - nie traćcie czasu, wiejcie! Ludzkie życie jest zasobem nieodnawialnym, żal tracić je na byle co !

 

S.

Fajnie opisałeś swoje przeżycia, można powiedzieć traumę. Widać, że pisałeś od serca. Powiem Ci co mi się nasunęło po przeczytaniu Twojego tekstu. My faceci jesteśmy zagrożeni spotykaniem takich toksycznych lasek na każdym kroku. Wiadomo, że gdy tylko zaczną strzelać swoje fochy, trzeba wiać. To oczywiste. Powinniśmy to robić mając chociażby odrobinę instynktu samozachowawczego, jest to zdrowy normalny odruch. Dlaczego tak jest? Bo nie mamy ani ochoty, ani nerwów i zdrowia do znoszenia tych kretyńskich humorów Pań Księżniczek. A takich Pań będzie coraz to więcej, tej hydrze przybywa głów. Bo Panie się emancypują, zdobywają coraz to nowe przywileje i prawa. A dalej są głupie, egzaltowane, emocjonalne i bezmyślne. Chyba, że któryś z facetów to lubi, to droga wolna. Zwróć uwagę na jedno opisane przez Ciebie zdarzenie. Jedziesz z laską autobusem. Ona cię opierdala bez powodu (jakiś głupi pretekst), Ty potulnie tego słuchasz, przyjmujesz na klatę jakieś debilne zarzuty. Współpasażerowie patrzą z zażenowaniem, może trochę ze współczuciem, ale nie reagują. Nie reagują tak jak nie reaguje społeczeństwo na irracjonalne zachowania głupich, emocjonalnych dup. Toleruje to. Gdyby była sytuacja odwrotna, gdybyś Ty opierdalał laskę, daję głowę, że reakcja współpasażerów byłaby inna. Zaraz znalazłby się pewnie jakiś „rycerz”, który stanąłby w obronie Twojej Księżniczki, albo jakaś matrona, która by Cię zjebała, że Twoje zachowanie jest naganne. To jest przykład jak społeczeństwo toleruje zachowania głupich kobiet, modliszek, jebanych femme fatale, którym się wydaje, że są pępkiem świata. Zachowania mężczyzn są przez społeczeństwo weryfikowane na bieżąco, kobiet nie. Tobie są stawiane wymagania, Ty musisz, powinieneś to robić, a tego nie robić. One mogą, my nie. I tak płynie to życie, a taka suka niszczy po drodze fajnych, dobrych porządnych facetów. Pozdrawiam. T.  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

TPakal, Ty się zalogowałeś czy nie?

 

Niszczy z pozoru - tak naprawdę testuje ich samoocenę, miłość do siebie, ujawnia kompleksy i zbudowaną na fałszywych porównaniach negatywną wizję siebie. Umożliwia wzniesienie się na szczyt - jeśli ktoś zrozumie lekcję.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Eredin promuje ten temat
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.